Witam forumowiczów!
Bardzo ciekawy temat poruszyliście, ale jedno stwierdzenie (nr 1) mnie zbulwersowało:
(1)Mózgi nie emitują żadnych fal. Nie ma na to żadnych dowodów. Mówiąc dosadniej, to bzdura.
(2)Był jakiś czas temu ciężko chory człowiek, nad którego łóżkiem modliło się, lekko licząc, około 2 miliardy osób. Skutek był żaden.
1. Mój emituje. Wykonałem serie eksperymentów (zdaje się 5) i wszystkie wykazały, że mózg emituje fale różnej częstotliwości - mogłem sobie nawet popatrzeć na ich fluktuacje
Ty też możesz zrobić taki eksperyment w najbliższej przychodni za bodajże 100 zł
2. Skąd wiesz że skutek był żaden? Może każda godzina modlitwy przedłużała mu życie o jedną dwustutysięczną sekundy (albo że każda godzina przedłużała o jedną dwutysięczną sekundy, ale tylko 1% modlitw zostało wysłuchanych, co wychodzi na to samo)? Zakładając, że 2 miliardy ludzi modliło się (średnio) 1 godzinę, daje to 2 miliardy godzin modlitwy, co przekładałoby się na 200 tys. sekund (ok. 55 godzin) dalszego życia..? Czy rzeczywiście miał miejsce cud, tego już nie sprawdzimy
..................................................
Słyszałem o eksperymencie badającym skuteczność (lub nieskuteczność) modlitw (kazano bodajże obcym osobom modlić się za wyzdrowienie pacjentów w szpitalu, a następnie porównywano to ze średnią statystyczną). Nie wnikając, czy Bóg istnieje czy nie, oraz czy modlitwy są skuteczne czy nie, postaram się wykazać tu pewien ciekawy paradoks.
Zakładamy, że:
1. Bóg istnieje.
2. Bóg jest wszechwiedzący i wszechmogący.
3. Bóg słucha naszych modlitw i czasami spełnia prośby (nie wnikam które i w ilu procentach przypadków).
4. Bóg nie chce, żeby naukowcy mogli wykazać skuteczność (lub nie) modlitw (a tym samym dowieść jego istnienia).
Te założenia, o ile się nie mylę, są zgodne z oficjalną wykładnią katolicyzmu na te tematy. Czwarty punkt jest moim zdaniem wybitnie dyskusyjny, ale taką opinię słyszałem od katolików (w każdym razie tak oni tłumaczą sobie fiasko tego eksperymentu), podejrzewam więc, że jest "oficjalnym" stanowiskiem katolików.
Nie da się w tym momencie eksperymentalnie wykazać skuteczności modlitwy, gdyż każda modlitwa (tak zakłada teoria) jest rozpatrywana przez Boga jako osobna prośba skierowana do niego (nie wnikam teraz, czy jest to prawdą, czy nie). Jeśli Bóg jest wszechwiedzący, a zarazem nie chce dać naukowcom dowodów na swoje istnienie lub nieistnienie, to wie, którzy pacjenci uczestniczą akurat w tym badaniu i nie wykona próśb ludzi modlących się (skuteczność modlitwy musiałaby przekraczać średnią statystyczną wyzdrowień; Bóg wysłuchując modlitw średnią tę oczywiście by zaburzył). Paradoks polega na tym, że w ten sposób (jeśli Bóg naprawdę istnieje a modlitwy mogą zostać wysłuchane) SZKODZIMY pacjentom biorącym udział w badaniu: jeśli modli się za nich zupełnie niezwiązana z badaniem osoba (dajmy na to ciocia czy babcia badanego), to tym samym ZMUSZAMY Boga do niewysłuchania jej prośby (która w normalnej sytuacji mogłaby zostać wysłuchana), aby nie zaburzać statystyki (szczególnie jeśli osób modlących się o wyzdrowienie pacjentów a niezwiązanych z badaniem i niewiedzących o nim było więcej) = nie dawać naukowcom dowodów na skuteczność/nieskuteczność modlitwy.
...............................................
Cytat: "nie da się określić, czym jest cud, bo wszystko "cudowne" może być niewytłumaczalne tylko ze względu na nasze braki w wiedzy?"
Co do kwestii zdefiniowania Boga. Moja prywatna definicja (nie wnikam tu czy wierzę w jej istnienie czy nie): Bogiem jest ta istota, która jest wszechpotężna, wszechwiedząca i która potrafi dowolnie zmieniać rzeczywistość, naruszając w dowolny sposób wszelkie możliwe prawa fizyki. Np. prosisz o cudowne rozmnożenie popielniczek na stole i nagle z jednej robi się ich 50; potrafi Ci powiedzieć jakie liczby zostaną wylosowane w najbliższym i każdym następnym totolotku oraz potrafi pstryknięciem palców przenieść w ciągu 1 milisekundy nasz układ słoneczny do innej galaktyki (a to by się astronomowie zdziwili
). W końcu jest WSZECH-potężny. Ma ktoś lepsze propozycje na cuda?