Czy drzewo upadające w lesie, gdzie nikt nie może go usłyszeć, wydaje dźwięk?
Można koło drzewa postawić magnetofon i nagrać. Czy wówczas drzewo wyda dźwięk? Czy dopiero jak ktoś odsłucha taśmę? Czy robaki, które się schowają przestraszone trzaskiem do norek liczą się jako słuchacze? A zeschłe liście na ziemi poruszone tą falą dźwiękową liczą się? Tutaj bardzo ciekawy film z eksplozji w Bejrucie
- widać, że fala sejsmiczna rozprzestrzenia się szybciej niż ponaddźwiękowa fala uderzeniowa w powietrzu. Widać to po przyjrzeniu się na niemal wszystkich filmikach, ale zwłaszcza ok. 30 s. Czy można uznać, że ów szklany bufet (lada gastronomiczna), która się zatrzęsła w febrze "posłyszała" najpierw falę sejsmiczną a później "odczuła" falę uderzeniową? Czy mając taki film możemy wyciągnąć pewne wnioski o naturze zjawiska, np. z różnicy czasu oszacować odległość zdarzenia, a z odległości i siły drgań oraz efektów fali uderzeniowej - siłę wybuchu?
Założenie, że nie istnieją zdarzenia (czyli fakty) bez obserwatora aczkolwiek jest nie do udowodnienia podobnie jak założenie solipsyzmu to ma jedną zasadniczą wadę - prowadzi do niczego. "Praktycznie" więc jedynym sensownym założeniem jest takie, że fakty (zdarzenia) istnieją, mają wpływ na inne zdarzenia, a my możemy je zaobserwować (co też jest wpływem zdarzenia na kolejne zdarzenia). To jedyne założenie, wedle którego ma sens uprawianie nauki. Oczywiście "praktyczność" tego założenia nie oznacza jego "prawdziwości". Jednak jeśli jest ono nieprawdziwe, to nieprawdziwa jest również nauka i nie możemy się niczego dowiedzieć o świecie, pomijając oczywiście wizje natchnione. Ja nie chcę się skazywać na nudne wizje natchnione i wybieram na roboczo to "praktyczne" założenie o prawdziwości świata i możliwości dowiedzenia się czegoś o nim. Zwłaszcza, że jest to znacznie ciekawsze od natchnionych wizji. Zresztą wyobraźmy sobie robaka, który przestałby pobierać informację z otoczenia - czy nie zostałby natychmiast zeżarty przez ptactwo lub upieczony przez słońce
?
Co do Bitwy Warszawskiej to o tyle. moim zdaniem, z przeproszeniem, chybiony przykład, że przeciętny obywatel w RP nie wie na ten temat literalnie nic, ewentualnie poza hasłem i datą (no ale data to o ile ma magistra). Co oczywiście w żaden sposób nie przeszkadza niemal każdemu jednemu obywatelowi mieć na ten temat wyrobione, bardzo konkretne zdanie (podobnie jak o bitwie pod Grunwaldem i Obronie Częstochowy. Nawiasem mówiąc przeciętny Polak, mężczyzna, przynajmniej za tzw. komuny, wiedział jaka była data bitwy pod Grunwaldem, gdyż był to zaszyfrowany przepis na pędzenie bimbru). Tak więc odwoływanie się do ogółu obywateli w tym wypadku to raczej jest przykład na snucie wizji natchnionych bez jakiejkolwiek podstawy informacyjnej i posiadania zupełnie bezpodstawnych poglądów. Natomiast jeśli chodzi o wiedzę (INFORMACJĘ), jaką można znaleźć w opracowaniach historycznych to uważasz że na jakim poziomie prawdziwości są te fakty? Oczywiście na różnym, ale niektóre lokowałbym blisko 100% - jak np. fakt, że bitwa się odbyła, jaki był jej wynik, kto z kim się bił, na jakim terenie, jakimi siłami, ilu poległo i tak dalej. Dalsze rozważania na podstawie tych faktów, czyli ich ANALIZA może już być bardziej chybiona i mniej związana z rzeczywistością (np. w kwestii czy to dobrze, czy źle, że doszło do bitwy albo z perspektywy czasu jakie były jej wieloletnie owoce). To jednak już ANALIZA a nie INFORMACJA.
I nie bez kozery na marginesie, pytałem o ruską ruletkę w kwestii decyzyjności, ponieważ INFORMACJA w tym wypadku jest pewna - prawdopodobieństwo strzału jest mniejsze niż 1/(liczba komór minus 1). Mniejsze, ponieważ po zakręceniu bębnem nabita komora ma mniejsze prawdopodobieństwo zatrzymania się przed lufą, niż nieobciążona, pusta. A oprócz tego zdarzają się także niewypały, pęknięcia sprężyny kurka, złamania iglicy i zaczopowania lufy. Powiedzmy że wynosi ono 10%, więc całkiem mało w codziennych decyzjach, np. kiedy uczeń zastanawia się czy dziś akurat pójdzie do odpowiedzi, albo pracownik, że dziś akurat szef zauważy, że się spóźnia. Jednak większość ludzi odmówi przyłożenia sobie rewolweru nabitego jedną kulą do skroni - ze względu na POTENCJALNE, NIEODWRACALNE SKUTKI, a niezależnie od małego prawdopodobieństwa ich wystąpienia. Jeśli nie masz pełnej informacji, to podejmując decyzję myślisz bardziej o skutkach, czy są one dotkliwe, czy są odwracalne, jakim kosztem - a nie o prawdopodobieństwie ich wystąpienia.
Teraz wracając do meritum, wydaje mi się, że INFORMACJA, którą posiadały rządy była bardzo dobrze zgodna z rzeczywistością (w kwestiach zaraźliwości), a także znane były skutki (nieodwracalne). Jeśli więc Olce, Tobie i Nexowi chodzi o (z przeproszeniem) akademicką czystość wypowiedzi, że oto jest zjawisko w przyrodzie, mój model tego zjawiska na podstawie informacji, i że ten model jest dopiero impulsem do mego działania a nie sama informacja - to OK. Przyjmuję z pokorą tę korektę. Jeśli zaś chodzi Tobie czy ww. o co innego - to proszę o rozjaśnienie bo nie "rozumim"
.
Nawiasem apropos ruskiej ruletki to była u nas taka anegdota, że tradycję pociągnęli oficerowie RKKA z awansu - z tym, że za pomocą tetetek z jednym nabojem w magazynku
. Natomiast słyszałem, że carscy oficerowie grali w tzw. carską ruletkę, tradycyjnie naganami z jednym nabojem, ale tylko pierwszy kręcił bębnem, następni zaś nie kręcili, czyli prawdopodobieństwo strzału rosło z każdą próbą aż przy 6 wynosiło 1/2, a przy 7 - 1. Chodziło o to, kto pierwszy zrezygnuje.