Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1311331 razy)

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2445 dnia: Maja 16, 2017, 11:08:08 am »
UF ów zachowuje się jakby gral se w Setlersy

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2446 dnia: Maja 16, 2017, 11:41:48 am »
Q, przestań z brakiem śmiałości, względnie męcz się z nim sam bo jako osobie współczującej sprawiasz mi ból swoim problemem. Rób co uważasz jeśli chodzi o moją osobę.  ST obejrzę ale w wolnej chwili. Gattaca dobry film, choć zaprawdę z trudem kwalifikuję go jako jako s-f, doceniam stylizację na lata 20-te do końca (to jest do wejścia do rakiety w garniturku). No i Uma. Rakiety są, ale przedmiotem filmu zupełnie nie jest Kosmos tylko zmiany w życiu społecznym w związku z coraz lepszym prognozowaniem ludzkiej kondycji w dalekiej przyszłości na podstawie wczesnych badań medycznych. Faktycznie, s-f nie ma w definicji, że ma być w Kosmosie, ale tak mi się kojarzy. Film porusza bardzo ciekawy problem, moim zdaniem należący do "kompleksu nowego człowieka" - dość często czytuję artykuły o nielegalnym lub pozalegalnym używaniu wiedzy medycznej tego rodzaju przez firmy w celu optymalizacji zatrudnienia. Oczywiście w jakimś stopniu działo się to od zawsze, ponieważ nikt nie brał ślepego na pilota. Teraz jednak przodują w tym wielkie korporacje i pojawił się wielki czarny rynek - na którym dobijają interesu nielegalni posiadacze z nielegalnymi pożądającymi takich danych. Wszystko to podlega centralizacji, spinaniu baz danych co w połączeniu z posuwającym się coraz lepszym wglądem służb takich czy innych w życie każdego pojedynczego człowieka, danych rejestrowanych celowo lub bezcelowo np. przy wywozie śmieci czy akcji promocyjnej - prowadzi do owego "kompleksu nowego człowieka". Który to kompleks ostatecznie zapewni, że nikt nie będzie anonimowy i na każdego coś się znajdzie.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2447 dnia: Maja 16, 2017, 01:14:25 pm »
UF ów zachowuje się jakby gral se w Setlersy

Tylko jak misjonarz ::):

"W swoich badaniach napotykali na życie w wielu formach i przyglądali się dziełu ewolucji na tysiącach światów. Widzieli pierwsze, słabe oznaki inteligencji powstające i umierające w kosmicznej nocy. A ponieważ w całej galaktyce nie znaleźli nic cenniejszego od umysłu, wspomagali jego powstanie wszędzie, gdzie było to możliwe. Stali się gwiezdnymi siewcami: siali i czasami zbierali plony.
A czasami beznamiętnie wyrywali chwasty."


Clarke, "2001..."

Gattaca dobry film, choć zaprawdę z trudem kwalifikuję go jako jako s-f

Kiedy to b. klasyczna SF drugiego poziomu, używając definicji z "Fif'y":

"Fantastyka drugiego poziomu polega więc strukturalnie na tym samym, na czym polega konstruowanie kompleksowych scenariuszy w futurologii. Przyjmuje się fantastyczne lub predykcyjne założenia, stanowiące poziom budowania pierwszy; następnie wyprowadza się z nich wyższy, następny poziom działań"

Film porusza bardzo ciekawy problem, moim zdaniem należący do "kompleksu nowego człowieka"

Czyli po namyśle na listę byś również dał? ;)

Nawiasem: to co piszesz jest ciekawe, bo zwykle interpretuje się ten film przez pryzmat genetyki-z-eugeniką, co w sumie jest dość oklepane, bo stare jak oba Huxley'e (Julian z Aldousem), a Ty zwracasz uwagę na problem inwigilacji (i - poniekąd - dyskryminacji*), wiążący się z doskonaleniem metod pozyskiwania i gromadzenia danych medycznych.

* Przy czym "poniekąd" użyłem tu celowo, bo kibicujemy bohaterowi filmu, ale jednocześnie trudno, mimo wszystko, nie dostrzec racjonalności mechanizmów wypychających go poza nawias, i nawet trzeba zwrócić uwagę, że tym razem nie bazują one - jak dotąd bywało - na stereotypach, przesądach i - często nieuczciwej - walce tych, którym na szczyt piramidy dostać się udało, z konkurencją, a na biologicznym potencjale danej jednostki mierzonym w sposób mniej-czy-bardziej naukowy, co wydaje się jakoś bardziej uczciwe, choć wciąż nieludzkie. A przy tym widać tam specyficzne zwycięstwo - tym razem lepiej uzasadnionego - elitaryzmu nad demokracją (ze dwa pokolenia i nowa arystokracja się z tych genetycznie czystych zrodzi). I jakby pierwszy krok w kierunku świata "THX-a..." (gdzie skłonność do regulowania jeszcze dalej zaszła). Nadto pobrzmiewają w tej historii echa słów lorda Tedwena z powieści starego Żuławskiego, że rozwiązanie jednych problemów rodzi nowe, i sceptycyzmu Mistrza naszego względem wszelkich racjonalnych utopii. Co powiedziawszy trudno, jednak, sądzić, że nie będzie ku temu szło, a - co więcej - niełatwo też z czystym sumieniem uznać, że nawoływanie do ew. odwrócenia tych trendów byłoby bardziej uzasadnione niż uleganie im... (Bo z jednej strony równość szans i przekonanie, że geny to jednak nie wszystko, z drugiej zaś... co się stanie jeśli ów chwacki kosmonauta dostanie zawału, do którego większe ma predyspozycje, za sterami rakiety w jakimś kluczowym momencie?)
« Ostatnia zmiana: Maja 16, 2017, 07:45:53 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2448 dnia: Maja 16, 2017, 07:19:32 pm »
Tak, niezły film. No i Uma...
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2449 dnia: Maja 17, 2017, 01:01:13 am »
Obejrzyjcie Ex Machina i nowy West World serial, bo roztrzasacie jakieś drugie sorty...  :)

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13369
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2450 dnia: Maja 17, 2017, 09:36:52 pm »
Ex Machina widziałem, nawet pisałem o nim na forum, całkiem, całkiem. Dość zaskakujący. A ten nowy West World wart starego?
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2451 dnia: Maja 18, 2017, 08:48:27 pm »
"Ex Machina", prawda, przyzwoita (acz z dawaniem na listy bym się nie spieszył, temat nie jest b. nowy).

"Westworld"? Wygląda mi na to, że niewart. Tj. na jedno fabuła mocniej rozbudowana, więcej pytań związanych z rozwojem intelektroniki pada, no i Hopkins gra (choć on ostatnio i w piątych "Transformerach" ma wystąpić...). Z drugiej strony... mam wrażenie, że idzie to w kierunku znanym z "Battlestar Galactiki", czyli różne puste poznawczo zagadki in universe stają się istotniejsze od realnych pytań związanych z (potencjalnym) rozwojem Sztucznej Inteligencji (więc zamiast wymierzania sprawiedliwości widzialnemu światu dostajemy taką tam opowiastkę). No i cały czas nie rozumiem jaki sens ma budować na potrzeby lunaparku roboty tak wyrafinowane, że nie tylko zachowują się jak ludzie, ale i miewają głębokie przekonanie, że ludźmi są (Crichton, zauważmy, w to nie grał; w jego rewolwerowcu może się świadomość obudziła, coś jak w Setaurze i Anielu, ale nie rozgadane człowieczeństwo). Poza możliwością serwowania tym sposobem różnych wysilonych dusznych dramatów (że niby ludzie ludziom, w formie zmetaforyzowanej) i wspomnianych zgadywanek "kto jest kim?" logiki w tym nie widzę. I to założenie całość mi rozkłada...
Aha: wizualnie jest to b. przyzwoite. Coś jak "Kosmos 1999" i "ST - TNG" w swoich dekadach. Pod tym względem warto rzucić okiem.
« Ostatnia zmiana: Maja 19, 2017, 12:24:08 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2452 dnia: Maja 20, 2017, 03:23:22 pm »
Ex Machina widziałem, nawet pisałem o nim na forum, całkiem, całkiem. Dość zaskakujący. A ten nowy West World wart starego?
WW jest dobry I warto obejrzec. Nie sluchaj Q, on sie Startrekiem zachwyca, a moze I WW nie zrozumial  ;D Serial wlasnie dlatego jest dobry, bo tak jak I u Lema, jest o czlowieku bardziej niz o maszynach.

Obejrzalem wczoraj Logana, jeszcze mi ostatnie 15 min zostalo. No wiadomo, superheroes I w ogole, wiec nie bedzie to zadne hard SF, ale ciekawie sie ogladalo ten upadek postaci I styranego  stetryczalego Logana. Ogolnie film sprawia takie brudne wrazenie, obejrzec mozna.
Natomiast nie widzialem nic specjalego w Interstellar I Arrival, I nie rozumiem ochow I achow.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2453 dnia: Maja 21, 2017, 02:24:52 pm »
WW jest dobry I warto obejrzec. Nie sluchaj Q, on sie Startrekiem zachwyca, a moze I WW nie zrozumial  ;D Serial wlasnie dlatego jest dobry, bo tak jak I u Lema, jest o czlowieku bardziej niz o maszynach.

NEX, prawda, nie zrozumiałem. Nie rozumiem mianowicie po co miałoby się budować tak zaawansowane roboty do parku rozrywki. Robot rozrywkowy - jeśli w ogóle uznamy, że dawanie mu świadomości ma jakikolwiek sens - powinien uważać, jak sądzę, że bycie - za przeproszeniem - ruchanym, bitym i uszkadzanym z broni palnej przez gości to świetna zabawa i sedno egzystencji. Oczywiście: wtedy by się dopiero robił z tego dramat filozoficzny wręcz - czy stworzenie niewolnika, który kocha swoją niewolę nie jest aby bardziej niegodziwe, czy takiemu robotowi dzieje się krzywda - choć on tego tak nie odbiera, itd. W "Westworldzie" mamy - póki co historię o tym co ludzie gotowi są robić innym ludziom, tylko ofiary przebrano za maszyny. A to w zasadzie nie jest SF, tylko arcynaciągany SFowy kostium dla starej jak świat kwestii.
Przy czym to się kompletnie kupy nie trzyma. Są tylko dwie opcje - albo tamtejsi naukowcy nie wiedzą że stworzyli świadome, myślące istoty - co wydaje się raczej bzdurne, bo oznaczałoby nieprzemyślane ładowanie w automaty nadmiarowej technologii (koszty!) i totalne zaślepienie personelu, który nie zauważa, że maszyny dawno już samodzielniejsze niż się zdaje. Albo Nolan młodszy z Abramsem fundnęli nam komiksowy, bezsensowny, demonizm (czyli zło dla samego zła - coś, w co się nawet Hitler ze Stalinem i Leopoldem II nie bawili) - wiemy, że mamy świadome maszyny, ale wmawiamy wszystkim, że tak nie jest i pastwimy się nad nimi, pozwalając też na to innym (po co właściwie?). A w dodatku nie robimy tego cichaczem, tylko w publicznym parku, w którym zawsze coś może pójść nie tak, i skandal wybuchnąć (tak, jakby nie można zarabiać na prostszych maszynach, a nad tymi bardziej zaawansowanymi pastwić się w jakimś tajnym ośrodku, gdzie nikt nie widzi, z dala od oczu opinii publicznej, skoro już musimy). Ponadto pojawia się pytanie czy budowanie rozwiniętych Sztucznych Inteligencji, by ktoś mógł je odstrzelić ma - jeśli już nawet moralność pominiemy - sens ekonomiczny i... badawczy. Ja rozumiem, że - patrząc np. na ruchy CBS-u i Paramountu w sprawie "StarTreka" ;) - można zwątpić w rozum korporacyjnych decydentów, ale chyba nie aż do tego stopnia.

Po  drugie - nie rozumiem po co do zamkniętej, klasycznej, crichtonowskiej historii teraz wracać. Chyba z braku kreatywności...
Bo, powiedzmy sobie szczerze: wtórność to jest. Większość najlepszych wątków ktoś, kiedyś, zdążył napisać, więc jest to problem 90% obecnej SF (Chiangowi np. udało się być oryginalnym koncepcyjnie w wiadomym, sfilmowanym niedawno, opowiadaniu, ale to dziś rzadkość, zresztą nawet ta oryginalność wpisywała się w schemat Kontaktowej sztampy). Inna rzecz, że zawsze można zrobić coś takiego jak Lem w "Solaris" (gdzie pomysł pochodził w sumie ze starego opowiadania Leinstera), czy Moore w "Watchmen" (gdzie inspiracją były cztery dekady superbohaterszczyzny), czyli dodać od siebie tak wiele, że mimo sięgnięcia po niby-oklepany temat tworzy się arcydzieło przyćmiewające źródła inspiracji i absolutnie oryginalne mimo tego inspirowania się. W "Westworldzie" jak dotąd tego nie dostrzegam.

(Nawiasem "ST", skoro już o nim mowa, też jest bardziej o człowieku, niż o maszynach, do tego stopnia, że rzetelnie pojęta SFowość trafia się tam raz na ileś setek odcinków... i jeśli się czymś w "Star Treku" zachwycam, to głównie tymi wyjątkami. Acz zmetaforyzowanymi opowieściami o ludziach czasem też, zwł. gdy wyglądają jak epigoński "Duet" z "Deep Space Niine", o którym kiedyś z olką gadaliśmy.)

Obejrzalem wczoraj Logana, jeszcze mi ostatnie 15 min zostalo. No wiadomo, superheroes I w ogole, wiec nie bedzie to zadne hard SF, ale ciekawie sie ogladalo ten upadek postaci I styranego  stetryczalego Logana. Ogolnie film sprawia takie brudne wrazenie, obejrzec mozna.

Czas chyba bym w odpowiedzi i ja napisał co sądzę nt. "Logana" :D. Zacznę od tego, że film sam w sobie (od strony realizacji, narracji, aktorstwa itp.) jest faktycznie tak dobry jak sugerują pochwały lejące się zewsząd (albo tylko niewiele gorszy).
Co lojalnie przyznawszy stwierdzić muszę, że zirytował mnie niepomiernie. Niby niczym istotnym fabularnie, ledwie wspomnianym, a przecież stawiającym na głowie wszystko z czym wcześniej (i później) mieliśmy do czynienia... Bo - wybacz - Professor X w ataku demencji zabijający (prawie) wszystkich X-Men i przypadkowe ofiary, to jest b. dobry pomysł na jakiś tragiczny "What if..." czy też - jak mawiają w sąsiednim DC ;) - Elseworld, ale nie na oficjalne zakończenie X-sagi.
Owszem, zanosiło się na to, nie jest to pierwszy taki finalny kiks... Startrekowy Picard w "All Good Things..." kończył jako tetryk zagrażający Wszechświatowi (nie brzmi podobnie?), wielkim przeznaczeniem Petera Petrellego w pokrewnych "Heroes" okazywało się uratowanie świata przed... samym sobą (po to rozwijał tę mutacyjną moc by była groźna?), ostatnio w "SW - EP VII" Abrams pokazał lucasowe Big Trio jako smutny tercet przegranych nieudaczników, ale nic nie równa się z tym...
Przecież w ten sposób Xavier mimo woli potwierdził racje wszelkich Kellych i Strykerów, że mutanci są zbyt niebezpieczni by żyć, a jednocześnie sam zniszczył własne marzenie, zabijając tych, których wychowywał do koegzystencji, których uczył panowania nad mocami (co - skoro on sam, ten najstarszy, najpotężniejszy, najbardziej opanowany, tego nie potrafił - było od początku do końca mrzonką).
Owszem Pierce* w filmie ginie, ale tak naprawdę wątek ów powoduje, że zwycięstwo jest przy nim. Mutanci okazują się ślepą uliczką rozwoju ludzkości, która w dużej mierze sama się wymazała z historii. Przyszłość należy do cyborgów, bo cyborgizacja jest bardziej... hmmm... demokratyczna i bardziej kontrolowana. Może i X-23 udało się ocaleć. ale w świecie cyborgów to ona ze swoimi - przyziemnymi jak na marvelowskiego mutanta - mocami wiele - na zdrowy rozsądek - nie podskoczy... (I dobrze, chce się dodać, w świetle wcześniejszych zdarzeń.)
Zgoda, zdarzało się, że herosi na koniec przegrywali - król Artur, Geralt, albo i - hehe - Janosik, ale zostawała po nich idea, nawet jeśli ginęli - nie ponosili moralnej klęski. Po Xavierze - w mangoldowym wydaniu - zostały tylko zgliszcza jego marzenia o koegzystencji.
Dlatego nie kupuję tego filmu, mimo jego realizacyjnych zalet.

* Tu pozwolę sobie na jawne przyznanie, że sięgnęli po jednego z moich ulubionych komiksowych antagonistów X-Men (choć w efekcie - poza byciem cyborgiem i walczeniem z Wolverinem - nic wspólnego z komiksowym sobą nie miał, bo komiksowy Pierce to znacznie większy laluś był ;)).

Natomiast nie widzialem nic specjalego w Interstellar I Arrival, I nie rozumiem ochow I achow.

Tu się wreszcie zgodzimy. "Arrival" jest średniakiem, który w lepszych latach kinowej SF przeszedłby prawie niezauważony, choć ma parę zalet. "Interstellar", zaś, to jest straszna szmira przyozdobiona ładną czarna dziurą.
« Ostatnia zmiana: Maja 21, 2017, 03:46:54 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2454 dnia: Maja 21, 2017, 08:50:15 pm »
My chyba 2 rozne seriale WW ogladalismy ;)
Dlaczego roboty mialy tak rozwinieta AI? To chyba oczywiste, chodzilo o realism. Wszystko kupy sie trzyma doskonale. Odpowiedz na pytanie czy maszyne te maja samoswiadomosc czy nie, nie zostala nigdzie udzielona wprost. Co wiecej, pomieszanie maszyn z ludzmi, czy pewne zachowania sugerujace, ze maszyny sa samoswiadome I maja wolna wole, bylo poprzez wielokrotne zmylki maskowane I zaprzeczane. Poza tym nie wszystkie maszyny dzialaly wg. jednego algorytmu. Oczywiscie troche dramatu I strzelan byc musialo, zreszta ja nie uwazam tego za wade, nieco przemocy I akcji musi byc  8)

Logana I X men widze poddales analizie glebszej niz ja, dla mnie to byl lekki film akcji/fantasy. Generalnie x-men I inne superheroes zlewaja mi sie w jedno, nie pamietam ich imion, ani czesci, ani nie rozrozniam poszczegolnych komiksowych swiatow, tzn. jest Marvel I cos jeszcze. Mignal mi juz trailer najnowszego Wolverina z Hardym, ale chyba fan-made

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2455 dnia: Maja 21, 2017, 09:32:56 pm »
Odpowiedz na pytanie czy maszyne te maja samoswiadomosc czy nie, nie zostala nigdzie udzielona wprost. Co wiecej, pomieszanie maszyn z ludzmi, czy pewne zachowania sugerujace, ze maszyny sa samoswiadome I maja wolna wole, bylo poprzez wielokrotne zmylki maskowane I zaprzeczane.

Zgoda, ale to właśnie uważam za dość puste gry. Bo nacisk z samych - poważnych przecież - zagadnień przechodzi na zgadywanki ("jest tak? a może siak?"), a przy tym sprawa się zupełnie rozmywa, znika gdzieś - zdające się dość oczywistym jako zasada minimum ostrożności w takich kwestiach - kryterium (przynajmniej roboczego) oceniania stopnia świadomości po behawiorze, o którym dyskutowaliśmy (a przecież skoro da się tam pomylić robota z człowiekiem - znikać nie powinno). Nie każę Ci kochać "Star Treka", ale on spuentował to wszystko znacznie lepiej, i to w jednym (liczącym się właśnie do tego niewielkiego procenta, czy też promila, wartych polecenia) odcinku*.

* Choć pewnie poszło tam wszystko zbyt gładko i elegancko, w realnym życiu nie jest tak pięknie (vide kwestia stosunku do zwierząt, w innym wątku już dyskutowana). I - tak patrząc - coś na kształt westworldowego robociego piekiełka może i może ;) się ziścić.

A tak w ogóle dziś premiera dokrętki "Twin Peaks", oglądasz (w Polsce dopiero jutro, na HBO)? ;)

ps. Dwa zwiastuniki na nakręcenie apetytu:

« Ostatnia zmiana: Maja 21, 2017, 09:43:47 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2456 dnia: Maja 22, 2017, 12:49:25 am »
Eee, jakby wszystko było wyłożone od razu kawa na ławę, to nie było by zabawy.
Dzięki za Twin Peaks, na pewno obejrzę. Nie w telewizji co prawda  ;)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2457 dnia: Maja 22, 2017, 11:23:58 am »
« Ostatnia zmiana: Maja 22, 2017, 11:35:52 am wysłana przez olkapolka »
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16039
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2458 dnia: Maja 22, 2017, 01:00:37 pm »
Eee, jakby wszystko było wyłożone od razu kawa na ławę, to nie było by zabawy.

Ja Cię, poniekąd, rozumiem (sam lubię klasyczne kryminały czasem, dla rozrywki), ale - primo - jest to poznawczo puste. Secundo - nie znam (z oglądania, ani ze słyszenia) żadnego z modnych seriali bazujących na piętrzeniu takich zagadek, w którym namotane po drodze pytania uzyskałyby na koniec sensowne odpowiedzi. Raczej twórcy sami się w tym gubili, bo tajemniczość stawała się celem samym w sobie. Mało tego, z sezonu na sezon fabuła coraz bardziej głupiała, bo kolejne enigmy trzeba było mnożyć, a bez coraz grubszego naciągania się już nie dawało. Mam wrażenie, że przywołana "BattleStar Galactica" znacznie mądrzejsza by była, gdyby w to nie popadła, "Archiwum X" - tak samo (o "LOST" i "Heroes" trudno wyrokować, bo zbyt mądre z założenia nie były). Mam też przekonanie graniczące z pewnością, że "Westworldowi" to samo grozi (tym bardziej, że robią go scenarzysta "Interstellaru" do spółki z producentem "LOST"/scenarzystą "Armageddonu"/twórcą ostatnich "Star Treków", a trudno sądzić by te nazwiska rokowały od strony intelektualnej).
(Przy czym, owszem, zdarzały się filmy oparte na tym samym schemacie, w których wszystko na koniec logicznie uporządkować się dało, ale nie czyniło ich to ani lepszymi, ani gorszym - przykładem przereklamowana "Incepcja" i broniący się czymś zupełnie innym - a i tak tylko przyzwoity - "Primer".)
 


Dzięki za Twin Peaks, na pewno obejrzę. Nie w telewizji co prawda  ;)

Nie ma za co ;).
« Ostatnia zmiana: Maja 22, 2017, 03:26:13 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6891
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2459 dnia: Maja 22, 2017, 03:31:00 pm »
Tutaj obszerniej:
Po dwóch pierwszych epizodach tak naprawdę dalej nie wiemy zbyt dużo o fabule. Samego Twin Peaks tak naprawdę jest w nich jak na lekarstwo. Akcja dzieje się w innych częściach Stanów Zjednoczonych, odzierając samo miasteczko jak na razie z głównych wydarzeń. Pierwsze co wiemy na pewno to to, że finałowe wydarzenia rozegrają się właśnie tam. Na początek Lynch, tak jak to było 27 lat temu, bardzo powoli wprowadza nas w całą historię. Stąd też w pierwszych scenach odwiedzamy Nowy Jork i pomieszczenie w jednym z drapaczy chmur, gdzie prowadzony jest dość niezwykły ni to eksperyment, ni to obserwacja. Ogromny, niemal magazynowy pokój, w którym znajduje się ogromna szklana klatka obserwowana przez kilka kamer. Wszystkiego pilnuje młody człowiek, który ma za zadanie archwizować wszystko to, co dzieje się w środku. A nie dzieje się nic. Kolejna scena przenosi nas do innego miasteczka, gdzie w jednym z budynków znalezione zostaje ciało (a właściwie głowa) mieszkającej tam bibliotekarki. Bo reszta ciała ułożona w łóżku nie należy już bynajmniej do niej. To wstęp, tajemniczy, klimatyczny, nie opowiadający od razu całej historii a pokazujący tylko jego pierwsze akty, zaledwie preludium do całości, w której głównym aktorem będzie Dale Cooper. Tak, i jego dostajemy na ekranie i to w wersji, jakiej zapewne się nie spodziewaliśmy – brutalnego człowieka, który nie ma oporów przed odebraniem komuś życia. Czy to faktycznie Cooper, którego poznaliśmy ponad ćwierć wieku temu? Czy wydarzenia w Twin Peaks aż tak mocno na niego wpłynęły? Jak się okazuje, i tak, i nie, ale tej części nie będziemy zdradzać, by nikomu nie psuć zabawy.
http://www.telemagazyn.pl/artykuly/twin-peaks-sezon-3-lynch-nadal-ma-w-sobie-magie-recenzja-58087.html
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)