Mi to najbardziej przypomina architekturę jaką naziści propagowali....
To dwie rózne sprawy. Speer projektował dla Hitlera monumentalną architekturę publiczną, stadiony, budynki urzędów itd. To był tak na prawdę mocno zmonumentalizowany czy wręcz zgigantyzowany klasycyzm. Chodziło o przytłoczenie skali ludzkiej potęgą 1k Rzeszy...
Tego typu pomysły jak Mr. Gilette nie miały nic wspólnego z emanacją potęgi państwa takiego czy innego, lecz rozumu. W zamyśle chodziło o człowieka, każdego pojedynczego. Nawet na tych szkicach widać, że wszystko było przemyślane. Jest dużo okien a poszczególne człony są tak rozstawione, aby do każdego okna docierało dostatecznie dużo światła (brak światła, życie w norach i wywołane tym choroby szczególnie dzieci to był zmora XIX wieku w robotniczych miastach a już wiedziano, jakie znaczenie ma słońce). Od środka (pod kopułą) jest zapewne przestrzeń półpubliczna, wspólna dla wszystkich mieszkańców, gdzie są szkoły, restauracje, baseny, itd. Na zewnątrz pomiędzy "jednostkami" (jak nazywał później swoje bloki le Corbusier) przelewa się niczym nieskrępowana zieleń i komunikacja.
Le Corbusier rozwinął tą ideę i wybudował kilka "jednostek" z których nasławniejsza jest marsylska. Trzeba jasno powiedzieć, że życie całkowicie zweryfikowało dumne produkcje wolnego rozumu. Ludzie nie cierpią przestrzeni półpublicznych, taka przestrzeń jest niczyja, czyli należy do wandali a nie obywateli. Ludzie nie chcą tkwić w jednym miejscu, niekoniecznie marzą, aby posyłać dzieci do szkoły w tym samym bloku. Mieszkania okazały się zbyt mało elastyczne (rodziny są różne) sredni obywatel się nie sprawdził. Ludzie pragną mieć większy kontakt z ziemią itd. Obecnie jednostka jest substandardowym zasobem mieszkaniowym dla tych, których nie stać na coś lepszego. A ludzie poprzekształcali co mogli, zabudowali ścianami antresole w mieszkanich, powydzielali sobie po kawałku "wspólnej" przestrzeni itd.
Osiedle za Żelazną Bramą czerpie z pewnych pomysłów le Corbusiera ale raczej w dość powierzchowny sposób. Przede wszystkim standard mieszkań tam jest Gomułkowski a nie le Corbusierowski. Są tam małe pokoje, często ciemne kuchnie. Olbrzymie, anonimowe bloki, w których żaden mieszkaniec nie ma najmniejszych szans, aby poznać choćby z widzenia współlokatorów z tej samej klatki schodowej. Tak na prawdę przestrzeń zewnętrzna, obca, sięga tam do drzwi mieszkania. Już na korytarzu za tymi drzwiami nie wiadomo co cię czeka. Przestrzeń półpubliczna, która miała się tam znajdować została całkowicie wchłonięta przez przestrzeń zewnętrzną. Dlatego ludzie za pomocą rozmaitych krat wydzielają sobie kawałki korytarzy, z których jest wejście do kilku tylko mieszkań, i za kratą mają jakieś poczucie bezpieczeństwa.
Tragedią le Corbusiera było to, że taki sposób stłaczania ludzi w zuniformizowane przestrzenie, na masową skale wspaniale podpasował tym, co budowali "komunizm" czy "socjalizm". Takie budownictwo świetnie nadawało się też do obniżania kosztów. Nie człowiek więc był w centrum, a problem jak najtaniej wybudować jak najwięcej mieszkań. Człowiek nie miał najmniejszego wpływu na wygląd, jakość, rozkład przyszłego mieszkania. Tak więc owoce jego idei okazały się tak pokrętne i fałszywe, jak to tylko możliwe. O le Corbusierze mówi się że był to największy architekt XXw., który poniósł największą porażkę.