Zmęczony "ST: Lower Decks", który to serial coraz bardziej przypomina mi naczynie nocne ("lekkie, ma połysk, ale usiedzieć już na tym nie sposób"), jak pewna sztuka Słonimskiemu, zaaplikowałem sobie odtrutkę z - kolejno - "Odysei...", "Bladego...", "Solaris" (T.) i - poza SF sięgając - "Lamparta" (Viscontiego).
I choć nie mam ochoty zaglądać darowanemu przez mistrza koniowi w zęby, pewne drobiazgi dot. trzeciego z nich wynotuję. Że muszą mieć tam nie tylko napęd Warp (lub coś podobnego), ale i ansible, zostawiam na boku, bo to jeszcze z powieści wynika*, chciałem się za to skupić na tym co dodał Tarkowski w początkowych scenach. Ciekawe jest, bowiem, iż szefem, który Kelvina wysyła (i władny jest zdjąć stację z orbity) jest (ex-)pilot Berton (ten, co to widział ребенка). Interesujący wybór (nie twierdzę, że niemożliwy, ale aż chciałoby się poznać kryjącą się za nim historię) - facet, którego uznano za niewiarygodnego, halucynującego, popadły w niełaskę, zdołał jednak z czasem awansować i to aż na głównego (nad)solarystę. A nadto ojciec Krisa zdaje się go dobrze znać, rozmawiają jak starzy koledzy ze służby. Czyli tatuś też tam latał za młodu? Brał udział w ekspedycji Shannahana?
* "— Co? — powiedział prawie wytrzeźwiały. — Przyleciałeś? Skąd przyleciałeś?
— Z Ziemi — odparłem wściekły. — Słyszałeś może o niej? Wygląda na to, że nie!
— Z Zie... wielkie nieba... to ty jesteś — Kelvin?!
— Tak. Czego tak patrzysz? Co w tym dziwnego?
— Nic — powiedział, mrugając szybko powiekami. — Nic.
Potarł czoło.
— Kelvin, przepraszam, to nic, wiesz, po prostu zaskoczenie. Nie spodziewałem się.
— Jak to nie spodziewałeś się? Przecież dostaliście wiadomość przed miesiącami, a Moddard telegrafował jeszcze dziś, z pokładu Prometeusza..."
Edit: Coś mi zgrzytało, więc obejrzałem ponownie, w oryginale. Tak jak przypuszczałem - władność Bertona to robota polskiego tłumacza, który - najwidoczniej nie zrozumiawszy - zrobił z "oni mogą" - "mogę", co gryzło się z neurotyczną pozą ex-pilota. Ale rola ojca wciąż warta analiz.