Jest mi to całkowicie obojętne, w tym sensie, że gdybym organizował czyjś pogrzeb a ten ktoś chciałby, żeby jego doczesne szczątki rzucić na pożarcie lwom czy utopić w sławojce - to nie widziałbym najmniejszego problemu, aczkolwiek jest to nieco atawistyczne realizować wolę zmarłego, którego już nie ma i który nie może w żaden sposób być kontent, że się stało, jak chciał. Posiadam jednak ten atawizm, nie ma co ukrywać, można powiedzieć rozbudowany, w stosunku do innych. W stosunku do samego siebie to mi to lotto, co z bywszym mną zrobią. Tak że raczej nie tyle nie leży mi ten pomysł, co mam dość tego pustego gadania i podkładania pod każdy wymysł głębokiej ideologii. Chce ktoś gnić na kompoście - jego i jego rodziny sprawa i super, że można, z zachowaniem warunków sanitarnych, które w wielkim stopniu ukształtowały tradycję. Ale dostawiać do tego jakieś dyrdymały o ekologii itepe to wietrzę podstęp. Komercyjny. Wiesz jak to jest, tradycja i zwyczaj istnieją, póki się z nich nie wydobędziesz, jak już patrzysz na to z góry, to jest żadna tradycja. Skutkiem tego wymyślanie "nowej świeckiej tradycji" zawsze jest śmieszne i poronne.