Czyje są dzieci? To jest dobry temat, jedni mówią, że nie państwowe, ale czy dzieci są rodziców? Czy rodzic może dajmy na to wypchać dziecko i powiesić na ścianie, bo mu się tak podoba? Nie? A dlaczego?
Jaka miła rodzina.
Maziek, tutaj się raczej nie dogadamy - już jakiś czas temu odnotowałam, że masz spory margines zaufania do państwa i jego instytucji - powierzałbyś powszechnej opiece (w imię kompromisów - Twoich strzał z kocami) wiele spraw, które ja bym spod tej jurysdykcji wyjmowała.
Twoim bardzo przeginającym/demagogicznym tropem (wypychanie dzieci) - abstrahując od szczepionek - to najlepiej jest w totalitaryzmach (to moje przegięcie:), w których obywatel nie może nomen omen kichnąć (bo zarazi;))) bez zgody jakiejś instytucji - wtedy wszyscy będą bezpieczni:)
Co do płatnych szczepień - potwierdzam - darmowe: dużo kłucia.
Skojarzone - typu 5w1, 6w1 - płatne: 11 lat temu (!) kosztowały od 170 - 400zł - zależy jaki pakiet (nie jest jednorazowy). Extra biznes, bo kto będzie oszczędzał na niemowlaczku.
P.S. Dodam tylko, że nie neguję szczepień przeciwko chorobom zakaźnym - trzeba szczepić, ale musi być równy dostęp do dobrych szczepionek (powyższe ceny).
Znalazłam książeczkę szczepień młodego - na "dzień dobry" kartka: mamo, masz wybór (
bo tata nie miał?) - wybierz skojarzone.
Pierwszy rachunek sprzed 11 lat: 160zł. Szczepień naliczyłam 8. Pomimo, że skojarzone.
Może najpierw ten problem trzeba rozwiązać.
Poza tym budowanie własnej odporności. Lekarze chodzą na pasku firm farmaceutycznych (oczywiście, nie wszyscy) i masowo przepisują antybiotyki i polepszacze odporności - podkreślam: bez badań, w ciemno. A "nie szkodzić" to nie żadna symbolika - to ma być praktyka.
Stąd szczepienia to szerszy problem - służby zdrowia w ogóle. I jej funkcjonowania w Polsce.