Żarty żartami, ale - jak już paru komentatorów zauważyło - stan pani rzecznik zdaje się być odbiciem tego, co tam zachodzi za kulisami, i bynajmniej nie wygląda na euforię zwycięstwa. I to dopiero jest powód do radości
.
BTW. Poczytałem sobie ostatnimi czasy parę putinofilskich stron w różnych językach - także w polskim niestety - i to, co tam można wyczytać b. ładnie współgra ze stanem w/w pani, bo widać narzekania na brak szybkiego tryumfu Rosji (rzekomo spowodowany... nadmiarem humanitaryzmu), na to, że rozmowy pokojowe
de facto oznaczają klęskę (bo nawet jeśli Ukraina dziś się, pod przymusem, zobowiąże do jakiejś formy neutralności, zawsze się może z tego wycofać, gdy warunki się zmienią), że świat śmieje się z
ruskiej armii, że Skandynawowie chcą nagle do NATO... Jednym słowem widać świadomość, że nie wygrali. No i zaczęło się też - jakże typowe - zdrady wietrzenie, sugestie, iż zgubnym
zapadnictwem dotknięte kierownictwo nie dość gorliwie wykonywało rozkazy
batiuszki, w błąd go przy tym wprowadzając (co bardzo dobrze, bo sugeruje, że się na Kremlu i w okolicach za łby zaraz wezmą, albo już wzięli). Z której to okazji chętnie się napiję... czystego barszczu.