@
Q.
Na świecie są setki, a może nawet tysiące, wydziałów ekonomicznych na wyższych uczelniach, ale jakoś nikt nie wymyślił dotąd wskaźnika lepszego niż PKB. Wymyślono HDI, ale niewiele z tego wynika.
Możesz badać wiele aspektów, ale co dalej?
Powiedzmy, że porównujesz Polskę i Portugalię, które mają prawie identyczne PKB, w tabeli rozdzielają je tylko Węgry.
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_(PPP)_per_capitaOcenisz, powiedzmy, piętnaście aspektów i wyjdzie ci, że w ośmiu kategoriach lepsza jest Polska, a w siedmiu Portugalia (albo odwrotnie).
Jeśli uznasz, że w Polsce żyje się lepiej (bo zdobyła osiem na piętnaście punktów), to w takiej ocenie zawarte będzie założenie (raczej niepraktyczne), że
wagi aspektów/badanych obszarów są jednakowe.A tak czy owak, wyjdzie ci jakiś wskaźnik.
*
Czy rozwój jest słuszny?
No, przecież nikt cię nie zmusza.
Możesz zmienić mieszkanie na mniejsze, a różnicę wpłacić na jakiś cel charytatywny. Możesz podjąć zobowiązanie że, nawet jeśli będziesz w przyszłości zarabiał więcej niż dziś, to już zawsze będziesz wydawał rocznie tyle samo. albo mniej. Realnie.
Nie masz jednak prawa narzucać wszystkim innym ludziom, żeby się tak ograniczali. Zwłaszcza, jeśli są biedniejsi od ciebie.
Oczywiście, istnieją obiektywne ograniczenia wzrostu, wynikające z wydajności ekosystemu: ocieplenie klimatu, wymieranie gatunków, nadmierna eksploatacja łowisk, wycinanie lasów deszczowych pod plantacje lasów deszczowych, itd.
Ograniczanie wzrostu to ograniczanie konsumpcji.
*
Rozumiem, że, choć niechętnie, dostrzegasz, że loty załogowe są drogie, a nawet za drogie. Pytanie: „za drogie” w stosunku do czego, jeśli nie odnosisz tych kosztów do PKB?
**
@
olkaMam wrażenie, że ty uważasz, że recykling to wspaniały projekt, tylko wicie, zaszły wypaczenia, ale (kiedyś) zostaną naprawione.
Ja uważam, że (z jednym istotnym zastrzeżeniem) recykling w obecnym kształcie jest jednym wielkim skandalicznym nieporozumieniem.
To zastrzeżenie, wyjątek, dotyczy tego, że w nowym systemie opłata nie zależy od ilości ani rodzaju wytwarzanych śmieci. To popieram.
Pytanie jednak, o ile wzrosła masa (lub objętość) odbieranych śmieci, po tym jak oddzielono opłaty od ilości. Czy istnieją reprezentatywne dane na ten temat?
Przy tym większość AGD jest odbierana przez dostawcę nowego sprzętu. Wszyscy sprzedawcy mają taki obowiązek. Potem, jak rozumiem, przekazują te sprzęty do firmy recyklingowej. Ale czy to miasto (gmina) płaci za rozbieranie pralek i lodówek? Jeżeli tak, to jest to bez sensu. Powinien płacić sprzedawca nowej lodówki czy pralki, który oczywiście przerzuci ten koszt na nabywcę i to jedyne sensowne rozwiązanie: kupujesz nową pralkę lub lodówkę i w cenie płacisz za recykling starej.
Nawiasem mówiąc, przez wiele lat (10-15) miasto raz na miesiąc wystawiało na chodniku w pobliżu mojego domu kontener na „gabaryty”. Kontener miał rozmiary 2 na 4 metry i zapełniał się w ciągu doby. Trafiały tam głównie meble. Być może i lodówki. Pralki nie, bo pralka waży ca 80 kg i trudno ją wrzucić do takiego kontenera.
Zakładam, że takie kontenery wystawiano nie tylko na moim osiedlu. Płaciło miasto i jakoś się to wtedy bilansowało.
Więc nie widać powodu, żeby opłaty rosły znacząco z powodu odbioru gabarytów.
Ciekawe porównanie śmieci, które warszawiacy wydalili ze swych siedzib w 2019 roku i w 2020.
Największy wzrost (w stosunku do roku 2019) odnotowaliśmy w przypadku następujących rodzajów odpadów:
• oleje i tłuszcze jadalne: skok z 419 kg na 2,4 tony – wzrost o 384 proc.
• farby: skok z 46,5 tony na blisko 125 ton – wzrost o 168 proc.
• detergenty: skok z 2,8 tony na 5,6 tony – wzrost o 100 proc.
• baterie i akumulatory: skok z 1,9 tony na 3,64 ton – wzrost o 90 proc.
• zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny: skok z 87,9 tony na 188,8 ton – wzrost o 115 proc.
• odpady wielkogabarytowe: skok z 661 ton na 1902 tony – wzrost o 188 proc.
• tekstylia (np. firany, ścierki, torby): skok z 14,3 tony na 35 ton – wzrost o 145 proc.
• odzież: skok z 16 ton na 47,2 tony – wzrost o 193 proc.
• odpady remontowo-budowlane: skok z 1610 ton na 3633 tony – wzrost o 126 proc.
https://fashionbiznes.pl/warszawiacy-wyrzucili-47-ton-tekstyliow-w-ubieglym-roku-to-o-145-proc-wiecej-niz-rok-wczesniej/
Wkleiłaś długi powyższy cytat.
I te liczby cię nie zastanowiły? (
??!!)
Warszawiacy wyrzucili 47 ton odzieży w 2020 roku? Wypadło
23,5 GRAMA na osobę (W Warszawie mieszka około dwóch milionów ludzi) czyli … jedna skarpetka rocznie i to chyba dziecinna.
Przecież cały ten artykuł to jeden wielki absurd.
“Punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK-i) odwiedziło 43,5 tys. mieszkańców, a mobilne punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych (MPSZOK-i) blisko 5,4 tys. To o 95 proc. więcej osób niż w 2019 r.”Niecałe 50 tysięcy ludzi to dwa i pół procenta mieszkańców. To jest kompletnie niereprezentatywne.
*
https://warszawa19115.pl/-/fakty-o-wzroscie-oplat-za-odpady„Na rynku gospodarki odpadami jest coraz więcej surowców, których nikt nie kupuje lub kupuje za bezcen. Warszawa ponosi koszty za ich przetworzenie. Ceny np. papieru czy plastiku spadły poniżej zera. Sprzedaż tylko niektórych frakcji surowców jest opłacalna, ale tylko po dokładnym ich oczyszczaniu w miejscu sortowania.”W takim razie to nie jest recykling, tylko sztuka dla sztuki. Makulatura ma ujemną cenę? To może powinna trafiać do spalarni?
„W Polsce producenci opakowań, np. firmy produkujące kosmetyki, produkty spożywcze czy środki czystości, praktycznie nie ponoszą odpowiedzialności finansowej za wprowadzanie na rynek tworzyw sztucznych. Stawki są skandalicznie niskie, a cały koszt późniejszego zajmowania się odpadami spada na gminy i ich mieszkańców. W Polsce koszty utylizacji odpadów, np. butelek plastikowych, pokrywają mieszkańcy, natomiast w Niemczech czy Austrii – producenci odpadów, czyli koncerny.” To jest częściowo wina rządu, ale też i Unii, bo jeśli już narzuca sortowanie, to
powinna stworzyć kompletny i przemyślany system tego sortowania i recyklingu. Taki, który optymalizowałby koszty.„W 2017 r. drastycznie wzrosła tzw. „opłata środowiskowa” za wszystkie gazy lub pyły wprowadzone do powietrza oraz umieszczenie odpadów na składowisku. Do końca 2017 r. stawka wynosiła 24,15 zł, natomiast w 2020 r. stawki wzrosły aż do 270,00 zł za tonę. Przekład się to na koszty prowadzenia działalności, dlatego firmy zajmujące się zagospodarowaniem odpadów są zmuszone podnosić ceny.” Jak wyżej. Dlaczego tylko 270 zł, a nie dwa tysiące siedemset złotych za tonę?
*
„Kara? Karą byłby wysoki mandat dla konkretnej osoby. To jest stała opłata za naśmiecone bez sortowania.”Czyli … niski mandat to nie jest kara? (?!)
**
Tak na wszelki wypadek dodam, że ja od zawsze byłem i jestem zdecydowanym zwolennikiem członkostwa Polski w Unii.
Tyle, że Unia ma pomysły świetne, dobre, takie sobie, słabe i bardzo złe. I właśnie (dez)organizacja odbioru śmieci jest katastrofalnie zła.
Rozumiem, że wysokie koszty to jest po części wina rządu RP, ale
gdyby z Brukseli przyszedł kompletny, sensowny model, to rząd nie miałby go jak zepsuć.