Autor Wątek: Będąc Młodym Fizykiem...  (Przeczytany 87780 razy)

liv

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6612
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #180 dnia: Marca 19, 2023, 07:28:25 pm »
Cytuj
", na której Nalepa próbował poetycko opisać świat sportu.
Ta o mięśniu chyba najgorsza.
Wyjdę na czepialskiego, ale co tam...  :D
Nalepa owszem - wyśpiewywał, ale teksty do tej płyty, jak i wszystkich innych Breakoutów napisał Bogdan Loebl.
Tu chyba trochę się wstydził gdyż... Autor tekstów: Bogdan Loebl pod pseudonimem Piotr Trojka.
Dziwne ten tekściarz Trojka jako Loebl jest jeszcze na Budce, a na Skaldach tenże Trojka to sam Cejrowski.  :-\
Wiki gdzieś pobłądziła?

Ba, promocja olimpiady w Moskwie.
Też mam, ale jeszcze nie w piwnicy  ;)
Niech offtopicznie poleci jedna co?... może najlepsza z tego elpi, bo rifificznie z zeppelinów zdjęta
« Ostatnia zmiana: Marca 19, 2023, 07:41:42 pm wysłana przez liv »
Obecnie demokracja ma się dobrze – mniej więcej tak, jak republika rzymska w czasach Oktawiana

xetras

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 1346
  • Skromny szperacz wobec różnorodności i osobliwości
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #181 dnia: Marca 19, 2023, 07:43:10 pm »
 W linku (2 posty wstecz) z discogs podano:
Pod patronatem Polskiego Komitetu Olimpijskiego.
To wiele wyjaśnia.
I ten wyczyn (boks/box) i to że sportowcy to duma narodu.
No, nie mogę tego słuchać bo arabski Kaszmir slyszę.
Pustynny Kaszmir mu się przyśnił - w odpowiednio chorej wyobraźni :)
~ A priori z zasady jak? ~
Dotkliwy dotyku znak.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #182 dnia: Marca 20, 2023, 08:35:28 am »
No i co z tego, jakie były okoliczności? Nalepa w to w wszedł i firmował. Osobiście nieszczególnie mnie interesują motywy i jakie majtki miał na sobie twórca, jak tworzył. Wyszło, jak wyszło. Oczywiście, że to na Moskwę'80 to wtedy nie wiedziałem, dopiero dużo później na zasadzie wspominków starych dobrych czasów poznałem tę historię. Nie chodziło więc o to, że to dla Ruskich było, tylko czerstwe to było od początku i pamiętam swój żal, kiedy podwójnie szczęśliwy (raz, że w ogóle kupiłem tę płytę, dwa, że Nalepę) nijak nie mogłem się tym napawać. Chodzi o usilne wtłaczanie jednej dyscypliny w drugą - czyli wzmiankowaną "interdyscyplinarność". Oczywiście może to wyjść dobrze, prawdopodobnie, kiedy wychodzi naturalnie i bez wysiłku: bo mój chłopak w piłkę kopie, wczoraj strzelił bramki dwie. Albo uliczkę znam w Barcelonie i różne inne z Mundialeiro Maleńczuka też (choć to już żywa satyra i ironia). Czyli można, tylko nic na siłę ;) .
« Ostatnia zmiana: Marca 20, 2023, 08:43:27 am wysłana przez maziek »
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Lieber Augustin

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 2424
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #183 dnia: Marca 27, 2023, 11:48:19 pm »
Odnosząc się do wiadomości z wątku obok:
Przed zimną wojną:
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Demon_core
W Gruzji, Brazylii to byli postronni ludzie, ale że i fizycy byli tak śmiertelnie nieuważni?

pozwoliłem sobie jako tako przetłumaczyć następujący fragment:

...A my tutaj nie mieliśmy ani jednej śmierci w eksperymentach atomowych. W każdym razie tak obwieścił światu Nikita Chruszczow pod koniec lat pięćdziesiątych. No pewnie: za pamięci autora pluton nazywano w oficjalnych dokumentach „miedzią”, w przeciwieństwie do „prawdziwej miedzi” - pierwiastka o symbolu Cu. Za wypowiedzenie słowa „pluton” w mowie ustnej pracownicy dostawali naganę – a jeśli nie w mowie ustnej, to sprawa już pachniała więzieniem.
Dlatego przyjmiemy, że fabuła następnego rozdziału jest po prostu wymyślona przez autora jako ostrzeżenie dla młodych kolegów. Wszystko to miało miejsce w mieście, które „nie istniało”. Nie było ono zaznaczone ani na mapach ogólnych, ani tych w dużej skali, a w zatwierdzonym przez Radę Ministrów wykazie miast w ogóle nie figurowało. Co prawda, mówią, że przeciwnik fotografował je z balonów, a następnie z satelitów i badał tam, u siebie, nad rzeką Potomac, w Pentagonie ...

JAK TRZECH SPÓŹNIŁO SIĘ NA CHOINKĘ.

Wszystkie terminy upływały wraz z rokiem kalendarzowym, a materiałów na raport roczny wciąż brakowało. Pozostał ostatni, ratowniczy dzień - 31 grudnia. Trzeba było się pospieszyć i dokończyć zaplanowane eksperymenty. Wtedy wszystko się ułoży. Naczalstwo zatwierdzi stronę tytułową raportu z datowaniem wstecznym - w końcu robota jest wykonana. Plan zostanie zrealizowany, a zamiast ostrej bury i innych kłopotów – solidna premia i podziękowanie za służbę.

Dlatego młodzi fizycy - Konstantin Borozdin, Wiktor Pietrow i bardzo młoda asystentka laboratoryjna Wiera Brasnakowa, która niedawno ukończyła technikum, już o siódmej zero-zero, przedstawili swoje wielokolorowe przepustki wartownikowi, który dokładnie je sprawdził, po czym przekroczyli stalowy próg obszernego pokoju, lub, jak kto woli, małej sali.

Na pierwszy rzut oka nic nadzwyczajnego. Sufit i ściany pomalowane są białą emalią, podłoga pokryta szczelnym, nieprzepuszczalnym plastikiem w kolorze miodu, rzetelnie zespawanym w szwach.
Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, oko dostrzeże niebanalne cechy pokoju: gęsto zakratowane okna, lakowe pieczęcie na futrynach, zbyt masywne stalowe drzwi w nadmiernie grubej betonowej ścianie. Może się wydawać, że każdy przedmiot jest tutaj wykonany z metalu – jak gdyby nie uznawano tuj innych materiałów. W głębi pokoju duży stół laboratoryjny pokryty blachą ze stali nierdzewnej, na nim pośrodku lśni niska, również metalowa puszka o pojemności pięćdziesięciu litrów - powiększona wersja szalki Petriego, naczynia dobrze znanego zarówno chemikom, jak i biologom. Dla zwięzłości Kostia i Wiktor właśnie tak nazywali swoje główne naczynie laboratoryjne: „Petri”.

Na podłodze, obok stołu, znajduje się zbiornik i pompa, z której węże idą w to samo miejsce, do Petri. Na mniejszym stoliku obok stoją czarne bryły wzmacniaczy elektronicznych, długie szklane cylindry liczników neutronów, trzymane łapami uchwytów. Lampki liczników mrugają ślepymi, neonowymi oczkami - to dają o sobie znać neutrony kosmicznego promieniowania tła.
Mechaniczne liczniki z dwoma tarczami, podobne do miniaturowych zegarów szachowych, z tą tylko różnicą, że ich wskazówki pokazują nie czas, lecz intensywność ulewy neutronowej.

W kącie najbliższym dużego stołu tkwi kadmowe wiadro wypełnione parafiną, z zagłębieniem pośrodku. W zagłębieniu znajduje się mały cylinder, przywiązany za ucho długą mocną żyłką do dwumetrowego wędziska rzuconego na podłogę. Wreszcie z dala od aparatury, w odległości mniej więcej piętnastu metrów, jeszcze jeden stół, tym razem zwykły, z drewna. Leżą na nim dzienniki laboratoryjne z kolumnami ręcznie nakreślonych tabel.
Zdaje się, niczego nie zapomniałem. Tak wyglądało laboratorium tego dnia, ponad trzy dekady temu. W mieście, którego nie było.

Eksperymenty rozpoczęły się natychmiast, bez zwłoki. Kostia wyciągnął cylinder z kadmowego wiadra, starając się trzymać od niego z daleka. Nawet wędkę trzymał za sam koniuszek. Mała ampułka ukryta w cylindrze emitowała milion neutronów na sekundę.
Kiedy cylinder zniknął w stalowej pionowej rurze w środku Petriego, Wiktor nacisnął czarny guzik przełącznika. Z lekkim brzęczeniem nieskomplikowana pompa zaczęła podawać roztwór ze zbiornika do szalki Petriego.

– „Stop”, rozkazał Kostia, – „jest znak numer jeden!”
Oznaczało to, że ciecz podniosła się do dolnej linii zaznaczonej na rurce wskaźnika poziomu przymocowanej do szalki Petriego. Teraz źródło neutronów opuszczone do rurki znajdowało się w samym środku roztworu. Emitowane z niego neutrony były hamowane przez lekkie jądra wodoru moderatora, następnie dzieliły ciężkie jądra Pu-239 i dawały początek drugiej generacji neutronów, te z kolei trzeciej i tak dalej. Lampki mrugały coraz szybciej, liczniki potrzaskiwały żwawiej. Wiera wpisała pierwsze cyfry do tabelek, postawiła pierwszą kropkę na papierze milimetrowym.

Zadania grupy Borozdina i Slotina, mimo całkowitej różnicy w entourage'u eksperymentalnym, prawie się pokrywały. Z niewielką różnicą: "Borozdyńczycy" mierzyli masę krytyczną nie metalicznego plutonu, ale roztworów jego soli.
Wyjaśnijmy. Pluton ekstrahowany jest z rozpuszczonych w mocnym kwasie azotowym bloków uranu, „gotowanych” przez miesiące w stosie jądrowym. Na końcowym etapie separacji plutonu jego stężenie w roztworze wzrasta - i tu tkwi niebezpieczeństwo, delikatnie mówiąc, dużej nieprzyjemności, jeśli masa krytyczna przypadkiem utworzy się gdzieś w łańcuchu technologicznym. Grupa Borozdina zbierała swoje dane o diabelskim płynie, aby później przekazać je inżynierom - konstruktorom aparatury chemicznej. W końcu tamci mają inną skalę, co oznacza inny poziom zagrożenia. A Witia, Kostia i Wiera nie ryzykowali niczego, prócz własnego życia. A i owego życia, jak im się wydawało, też...

Masa krytyczna plutonu w roztworze wodnym zależy od wielu czynników, w tym od kształtu naczynia. W kulistej kolbie o odpowiedniej objętości i odpowiednim stężeniu jest ona znacznie mniejsza niż masa krytyczna metalicznego plutonu - zaledwie 700 g w przeliczeniu na czysty pluton. W warstwie płaskiej wartość ta jest znacznie większa. Oczywiście konieczne jest, aby w aparatach chemicznych masa krytyczna nigdy nie została osiągnięta. Dlatego ciecz zawsze powinna mieć kształt płaskiej, cienkiej warstwy. Naczynie grupy Borozdina również spełniało ten warunek.

Chłopaki dobrze znali zasady bezpieczeństwa. W zbiorniku było tyle roztworu, że nawet gdyby Wiktor przepompował całą jego zawartość do Petriego, nic strasznego by nie zaszło - warstwa nadal nie stałaby się krytyczna. Przy takich środkach ostrożności wydawało się, że można spokojnie pracować, a to niezauważalnie wywoływało odprężenie, niwelowało poczucie zagrożenia.

Wreszcie ostatni eksperyment został pomyślnie zakończony. Kostia i Wiera przejrzeli wyniki na wypadek przypadkowej pomyłki. Wiktor wyłączył sprzęt. Było im spieszno do świątecznego stołu, do przyjaciół, do jadła i wypitki. Pozostała jeszcze jedna żmudna czynność - powolne pompowanie roztworu do specjalnego zbiornika o grubych ścianach, o objętości podzielonej na komórki, z mocną pokrywą z zamkiem i miejscem dla pieczęci lakowej. Miało to na celu uniknięcie utraty najmniejszej kropli roztworu i wszelkiego rodzaju innych niespodzianek neutronowych.

I tu Borozdin pozwolił sobie na małą swobodę. W tego rodzaju pracy tylko nieliczni badacze mogą sobie pozwolić na luksus działania spontanicznego - ludzie o wyostrzonym instynkcie, posiadający coś w rodzaju "anteny" nastrojonej na sygnał niebezpieczeństwa. Ale jedynie nieliczni należą do grona wielkich eksperymentatorów. A Kostia najwyraźniej był po prostu dobry, co najwyżej utalentowany, ale nie wielki...

- Witia - powiedział - wlejmy naszą lemoniadę tak, bez pompy. Postaw lejek!
Kilka wprawnych ruchów, i z gardła zbiornika wystaje lśniący, szeroki stożek. Kostia pochylił się nad Petrim, chwycił naczynie za krawędź dna i zaczął ją przechylać w stronę zbiornika, tak jak praczka przechyla miskę, wylewając mętną wodę.
Diabelski eliksir, dotychczas "rozmazany" po dnie, zebrał się w zwartą masę i natychmiast ożył, zagotował się w każdym mikronie sześciennym. Gorący wicher sparzył twarz Kosti, małe kropelki wzbiły się jak fajerwerki, uderzyły w sufit, przedstawiając na jego emalii nie ludzką ręką uczyniony obraz, cień Kosti, obramowany zielonymi plamkami.

Gdyby Borozdin pomyślał jeszcze przez chwilę, wzdrygnąłby się na samą myśl, że można ot tak, lekkomyślnie przechylić przeklętego Petriego. Przez tę fatalną manipulację Borozdin, podobnie jak Slotin, uruchomił niekontrolowaną, samopodtrzymującą łańcuchową… Ciepło uwalniane podczas rozpadu radioaktywnego spowodowało wrzenie roztworu. Reakcja zresztą natychmiast zgasła – substancja rozleciała się. Ale w krótkim momencie chłopaki przyjęli potężne strumienie neutronów i gamma. Połknęli do syta plutonu - sto ukąszeń żmii nie wyrządziłoby im tyle szkody.

Właściwości promieniowania radioaktywnego są takie, że w pierwszej chwili, nawet przy ogromnej, śmiertelnej dawce, człowiek czuje się prawie normalnie. Wiera odczuwała tylko lekki dyskomfort, jakby przegrzała się na gorącej południowej plaży. Chłopakom zrobiło się trochę niedobrze.
- Czy pamiętasz operę „Czapajew”? „Mamy przerąbane, Wasiliju Iwanowiczu!”- powiedział Wiktor, starając się nie stracić poczucia humoru. Łzy napłynęły Kosti do oczu.Przypomniał sobie: ma na sobie sweter z dzianiny, noworoczny prezent od mamy. Właśnie dostał go w poczcie specjalnej. List mamy też był w paczce, ale tamta od wydawania przesyłek, otwierając paczkę i grzebiąc w niej, znalazła list i nie oddała go, bez względu na to, jak błagał ją Borozdin. Nie wolno i tyle. I nikt nie wiedział, co wolno, a co nie - lista rzeczy zakazanych najwyraźniej również była tajna.

Teraz nie dożyje kolejnego listu „niepaczkowego”, i nie będzie wiedział, jak jest w domu. Osłabienie było chwilowe, choć Kostia doskonale rozumiał, że ani on, ani Wiktor nie mają szans na przeżycie. Według żadnej teorii prawdopodobieństwa.

Teraz już bez obaw, bez żadnych tam zasad bezpieczeństwa usunęli rozmazany na podłodze roztwór. Nie opuściło ich poczucie obowiązku. Ale czy byli komuś i za coś winni?

Kostia i Wiktor nie przetrwali nawet jednego dnia. Wiera przeżyła, nie wiem, na szczęście czy na nieszczęście. Uratowała ją odległość, która osłabiła niszczycielskie promienie. Ale nigdy już nie mieszkała w domu - przez prawie trzydzieści trzy lata, aż do śmierci, mieszkała w szpitalach. Głębokie oparzenia popromienne pozbawiły jej tkanki zdolności do regeneracji komórek. Ciało pokryte było niegojącymi się wrzodami, strupami. Ciągłe zastrzyki, maści, bolesne zabiegi stały się jedyną treścią ponad połowy jej życia.
Gdy o tym mówię, zawsze przypomina mi się inny tragiczny epizod: kiedyś na moich oczach rowerzysta na ruchliwej autostradzie skręcił ostro w lewo pod koła pędzącej za nim Wołgi - widział swój dom, a czy coś złego może się stać w pobliżu rodzinnego ogniska? W końcu do znajomej zielonej bramy jest kilka metrów.
Nieszczęścia, co przydarzyły się Slotinowi, Borozdinowi, Pietrowowi, temu nieznanemu mi kolarzowi, nazwałbym „katastrofami ostatnich centymetrów”. W podobnej sytuacju trudno się skupić, za to łatwo się odprężyć i stracić wszystko.

Notabene, ani u Slotina, ani u Borozdina nie było i nie mogło być żadnej eksplozji nuklearnej. Uwolniona została solidna porcja neutronów - i tyle...


(W.I. Kuzniecow. Pluton odpowiadający swej nazwie.)
http://chemistry-chemists.com/N1_2020/ChemistryAndChemists_1_2020-S1-1.html
« Ostatnia zmiana: Marca 28, 2023, 09:48:35 am wysłana przez Lieber Augustin »

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #184 dnia: Kwietnia 13, 2023, 12:26:40 pm »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Lieber Augustin

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 2424
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #185 dnia: Kwietnia 27, 2023, 10:06:25 pm »
Melduję posłusznie: jeden z moich interlokutorów na Quorze właśnie wysunął następującą, nietrywialną, jak mi się wydaje, tezę: wymiar czasowy czasoprzestrzeni faktycznie niczym się nie różni od wymiarów przestrzennych. Zatem czas, sekundy można w zasadzie przeliczyć na metry, a przelicznikiem - prędkość światła, traktowana jako stała bezwymiarowa. Tu kłania się system jednostek naturalnych Plancka.
Podoba mi się dowód powyższego: dżul, jednostka energii, ma wymiar kg*m2/s2. Jeśli sekundę wyrazić w metrach, to kwadraty się skracają i wychodzi, że jednostką energii jest kilogram. Dokładnie tak, jak przewiduje wzór E=mc2

Ciekawym, co Państwo o tym sądzicie?

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #186 dnia: Kwietnia 27, 2023, 10:30:25 pm »
Ano sam nie sądzę, gdyż o tym przeczytałem, zanim zdążyłem sądzić. Zresztą nie wiem, czy bym sadził sam z siebie. Po raz pierwszy przeczytałem w książce tłumaczonej z amerykańskiego oryginału wydanego w roku 1963 "SPACETIME PHISICS". Lecz sądzę, że to starsze.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Lieber Augustin

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 2424
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #187 dnia: Kwietnia 27, 2023, 10:44:57 pm »
No nie wiem. Niby z rozumowaniem wszystko oki, a jednak mam mgliste podejrzenie, że wkradło się tam jakieś błędne koło, circulus in probando. Z tymi jednostkami :-\

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16081
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #188 dnia: Kwietnia 28, 2023, 12:05:08 am »
jeden z moich interlokutorów na Quorze

Zrozumiem, jeśli będziesz wolał zachować dyskrecję, bo tam często nazwiska robią za podpisy, a i inne dane w profilach uwidocznione, ale chętnie poczytałbym quorowe dyskusje z Twoim udziałem. Muszą być interesujące.

dżul, jednostka energii, ma wymiar kg*m2/s2. Jeśli sekundę wyrazić w metrach, to kwadraty się skracają i wychodzi, że jednostką energii jest kilogram.

To jeszcze nic. Powiedz lepiej jak czytać banalne m/s 8).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

xetras

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 1346
  • Skromny szperacz wobec różnorodności i osobliwości
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #189 dnia: Kwietnia 28, 2023, 03:02:18 am »
Jednostka to wymiar ?
"Jeśli sekundę wyrazić w metrach"?
Ejże...

Już wymyślono sekundę i już wymyślono metr. Nie potrzeba ich ponownie wymyślać.

Obalacie jakieś teorie?
~ A priori z zasady jak? ~
Dotkliwy dotyku znak.

xetras

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 1346
  • Skromny szperacz wobec różnorodności i osobliwości
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #190 dnia: Kwietnia 28, 2023, 03:08:39 am »
Melduję posłusznie: jeden z moich interlokutorów na Quorze właśnie wysunął następującą, nietrywialną, jak mi się wydaje, tezę: wymiar czasowy czasoprzestrzeni faktycznie niczym się nie różni od wymiarów przestrzennych. Zatem czas, sekundy można w zasadzie przeliczyć na metry, a przelicznikiem - prędkość światła, traktowana jako stała bezwymiarowa. Tu kłania się system jednostek naturalnych Plancka.
Podoba mi się dowód powyższego: dżul, jednostka energii, ma wymiar kg*m2/s2. Jeśli sekundę wyrazić w metrach, to kwadraty się skracają i wychodzi, że jednostką energii jest kilogram. Dokładnie tak, jak przewiduje wzór E=mc2

Ciekawym, co Państwo o tym sądzicie?
O jeny.
Czas ma tylko jeden kierunek (o ile w ogóle istnieje).
Dla mnie to raczej rytm (podział, itd.)
Nijak nie tworzy odległości.
Pomieszanie z poplątaniem wynika z niepojętej mowy, tzn. mowa nie używa definiowanych pojęć, tylko kojarzonych potocznie.
Sens zdań wynika nie ze zdań tylko z opisywanej rzeczywistości. Sam jej opis ją przekłamuje bo używa wieloznacznych pojęć użytych niewłaściwie.
~ A priori z zasady jak? ~
Dotkliwy dotyku znak.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #191 dnia: Kwietnia 28, 2023, 08:32:06 am »
Wydaje mi się, że chodzi o uproszczenie równań. Coś a la wyrażanie masy w eV, które są zasadniczo miarą energii, ale w związku z wiadomo czym można ich użyć do wyrażenia masy i jest mniej bałaganu w rachunkach. Metr to jest  ułamek c (~ 1/300 000 000). Można wiec czas wyrazić w metrach dzięki temu (to chyba dokładnie było w tej książce, tak w ogóle to jest pozycja przenajświętszych Taylora i Wheelera). Ciekawe jest to, że teraz to jest oczywiste  - gdzieś koło 1980, kiedy byłem w średniej szkole zmieniono definicję metra bo w czasach, kiedy Taylor i Wheeler pisali książkę metr był zdefiniowany jako wielokrotność długości fali emitowanej przy wybranej zmianie poziomu wzbudzenia atomu kryptonu, nie miał więc związku z c. Możliwe nawet, że kiedy zaczynali ją pisać (jeśli tylko zaczęli gdzieś przed 60-tym), to metr był wciąż jeszcze wówczas starą dobrą szyną z platyny z dwoma nabitymi znaczkami ;) .


Przy obecnej definicji metra z użyciem c i sekundy jest oczywistsze, że zarówno odległość jak i czas można mierzyć w metrach, to jest de facto w oparciu o stałą c właśnie.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).

Lieber Augustin

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 2424
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #192 dnia: Kwietnia 28, 2023, 09:42:18 pm »
Zrozumiem, jeśli będziesz wolał zachować dyskrecję, bo tam często nazwiska robią za podpisy, a i inne dane w profilach uwidocznione, ale chętnie poczytałbym quorowe dyskusje z Twoim udziałem. Muszą być interesujące.
A dzięki :)
Nie wiem, czy są interesujące, ale proszę bardzo. Na polskiej Quorze jestem od niedawna, a pisuję (od czasu do czasu i po trochu) pod nickiem Сергій Ш.
Oto dyskusja, o której wspominałem wyżej:
https://pl.quora.com/Z-jaką-maksymalną-prędkością-liniową-rozszerza-się-obecnie-wszechświat/answer/Hetman-Polny?comment_id=331440551&comment_type=2&__filter__=all&__nsrc__=notif_page&__sncid__=39078803396&__snid3__=52363128205
(Takich wpisów notabene jest nieco więcej, ale pisuję zazwyczaj w "komentarzach do komentarzy do komentarzy", a takie wiadomości z jakichś powodów nie są wyśwetlane w spisie treści :D)

To jeszcze nic. Powiedz lepiej jak czytać banalne m/s 8).
Hmm...

Równoważność masy i energii
Wzór ten [E=mc2 - LA] mówi, że energia każdego ciała jest równoważna jego masie. Wielkość tej energii w ustalonych jednostkach to wartość masy w tych jednostkach pomnożona przez prędkość światła do kwadratu. Prędkość światła jest tylko współczynnikiem przeliczania masy na energię, w odpowiednio dobranym układzie jednostek miar np. ( jednostki Plancka ) w którym prędkość światła jest bezwymiarowa i równa 1, masa jest równa energii.

https://prezi.com/irdsixslz0a-/teoria-wzglednosci/

Cóż, w takim układzie jednostek prędkość, dajmy na to, 1 m/s wynosi ~3,3*10-9. Czego? Ano niczego. Jednostka bezwymiarowa... metrów na metr, jak kto woli.
Czyli jedna sekunda jest w pewnym sensie równoważna 3*108 metrom. Tak jak pisze maziek:
Cytuj
Metr to jest  ułamek c (~ 1/300 000 000).

Pytanie tylko, czy to tylko czcza zabawa z liczbami i wymiarami, czy też czas faktycznie wykazuje pewne właściwości "przestrzenne"? :-\
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 28, 2023, 09:48:07 pm wysłana przez Lieber Augustin »

xetras

  • God Member
  • ******
  • Wiadomości: 1346
  • Skromny szperacz wobec różnorodności i osobliwości
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #193 dnia: Kwietnia 28, 2023, 10:29:22 pm »
Wywód przyjmuję - logiczny jest...
Równoważność masy i energii
Wzór ten [E=mc2 - LA] mówi, że energia każdego ciała jest równoważna jego masie. Wielkość tej energii w ustalonych jednostkach to wartość masy w tych jednostkach pomnożona przez prędkość światła do kwadratu. Prędkość światła jest tylko współczynnikiem przeliczania masy na energię, w odpowiednio dobranym układzie jednostek miar np. ( jednostki Plancka ) w którym prędkość światła jest bezwymiarowa i równa 1, masa jest równa energii.

https://prezi.com/irdsixslz0a-/teoria-wzglednosci/
Cóż, w takim układzie jednostek prędkość, dajmy na to, 1 m/s wynosi ~3,3*10-9. Czego? Ano niczego. Jednostka bezwymiarowa... metrów na metr, jak kto woli.
Czyli jedna sekunda jest w pewnym sensie równoważna 3*108 metrom. Tak jak pisze maziek:
Cytuj
Metr to jest  ułamek c (~ 1/300 000 000).
Podkreśliłem to gdzie abstrakcja pojęciowa kłóci się z moją konkretną wyobraźnią. Sorry, ale czuję się bez zaczepienia w rzeczywistości fizycznej.
Fizyczność relatywistyczna to jest zbyt wiele sztuczek i atrakcji (i abstrakcji).
Co właściwie wtedy się liczy? Na co fizyk liczy? Zapewne - na wywołanie niejasności przez względności :)
Mój komentarz dyletanta:
/Astronomia kuchenna/
Aha - to że jednostka energii to kilogram oczywiście akceptuję.
/Czy potrzeba do tego tak karkołomnych pośrednich zabiegów?/
I jeszcze jedno aha:
Jeżeli coś jest równoważne to wcale nie oznacza że jedno to drugie.
Równoważność to nie jest tożsamość.
« Ostatnia zmiana: Kwietnia 28, 2023, 10:35:15 pm wysłana przez xetras »
~ A priori z zasady jak? ~
Dotkliwy dotyku znak.

maziek

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 13386
  • zamiast bajek ojciec mi Lema opowiadał...
    • Zobacz profil
Odp: Będąc Młodym Fizykiem...
« Odpowiedź #194 dnia: Kwietnia 29, 2023, 02:00:46 pm »
Pytanie tylko, czy to tylko czcza zabawa z liczbami i wymiarami, czy też czas faktycznie wykazuje pewne właściwości "przestrzenne"? :-\
Całkiem jak z pytaniem, czy w fizyce klasycznej hamiltonowska zasada najmniejszego działania mówi coś o naturze świata, czy jest wtórna jako wynik działania praw Newtona...


A co do Wszechświata to pierwsze pytanie w jakich współrzędnych, bo zwykle się to pomija, dlatego ni stąd ni z owąd Wszechświat ma niecałe 14 mld lat a nie wiedzieć czemu obserwowalny Wszechświat ma promień ponad 40 mld lat świetlnych, hmm. I jak to jest, że parseki razy stała Hubbla dużo wcześniej każą galaktykom odlatywać z V>c i jak to możliwe.
Człowiek całe życie próbuje nie wychodzić na większego idiotę niż nim faktycznie jest - i przeważnie to mu się nie udaje (moje, z życia).