Liv, dla mnie akurat Maleńczuk właśnie bardziej tekstowo niż muzycznie, chociaż doceniam fakt, że ktoś jeszcze gra po prostu rockowo, przy czym znana mi jest przede wszystkim twórczość w ramach Pudelsów (zwłaszcza płyta "Psychopop", która jest świetnym pastiszem wielu różnych gatunków). Napewno jednak mamy zgodność co do interpretacji utworu "Bema pamięci żałobny rapsod" - wersja Niemena zdecydowanie lepsza, czy wręcz: niedościgniona. O samym Norwidzie się nie wypowiadam, bo po prostu go nie znam (nie znam się na poezji) a i wydaje mi się, że porównanie jest nie do końca uprawnione.
Natomiast wracając do podlinkowanego utworu, czyli "Lema pamięci kosmiczny rapsod", to podtrzymuję swoje zdanie, że jest bardzo dobry - są w nim zarówno odniesienia do twórczości Mistrza (np. "Takeś się rozmnożył wtedy, w czasu pętli // Ile żeś natrudził, by śrubę przykręcić"), znajomość jego warsztatu, czy raczej sposobu pracy ("Starczy, byś do stołu przy maszynie usiadł"), czy wreszcie poglądów (np. "Wszystko to woda, gmaź, trochę białka // Trze się to, mnoży, pożera i ciamka // Chłepce i chlipie, drąc się w nieboskłony // Na pastwę, na życie sam pozostawiony") - krótko, wrażenie jest takie, że pisał to ktoś szczerze i dobrze znający Lema i jego twórczość. Nie mówiąc juz o tym, że tekst jest napisany ładnym językiem polskim (a to się bardzo nieczęsto zdarza!).
A wracając jeszcze do tych utworów autorstwa
pmrudz, to niestety, moje odczucie jest właśnie dokładnie takie, jakby pomysł na utwór brzmiał: puścić 2 czy 3 flangery + prosta perkusja i tak przez 10 minut. To jest w nich słabe, tam nie ma melodii (nie mówiąc np. o jawnej i przykrej dla ucha dysharmonii w Two Evolutions (excerpt) w okolicach 1:23). Jeżeli zaś już chodzi o muzykę elektroniczną, to jednak zdecydowanie jest mi bliżej do Jean Michel Jarre'a (choć też nie wszystkie płyty: Oxygene, Equinoxe, Zoolook, koncerty chińskie), niż do Klausa Schulze (np. jego zbiory Contemporary Works I oraz II to kilkanaście godzin męczącego i monotonnego pitu-pitu, które szybko się nudzi). Rozumiem natomiast samą pasję tworzenia muzyki, jest to bardzo ciekawe doświadczenie, nawet gdy robi się to po raz pierwszy np. uruchomić sobie jakiegoś trackera i poeksperymentować kilka godzin z dźwiękiem, ba!, wręcz uważam, że wiele utworów jakie powstają na tzw. demo-scenie (takie niszowe środowisko komputerowe, gdzie tworzy się dema, animacje, muzykę, etc.) bije na głowę to, co jest w tzw. powszechnym obiegu. Ale - i tu myślę, że pogląd ten zbieżny jest z lemowym - w tym wypadku ilość nie przechodzi w jakość: z faktu, że dzisiaj muzykę (zresztą nie tylko muzykę) tworzyć może każdy, nie oznacza, że nagle powstanie nie wiadomo ile arcydzieł. Raczej zalewani jesteśmy miernotą. A stąd też trudna do przecenienia jest rola osób polecających rzeczy warte uwagi.
Trx, jeżeli interesuje Cię np. rock progresywny, to wiele takich zespołów prezentował w swoich audycjach nieżyjący już Tomek Beksiński - cykl nazywał się bodajże "Nieznany kanon rocka".
Tutaj masz stronę poświęconą jego audycjom, co jakiś czas pojawiają się tam one zgrane jako mp3 (a przynajmniej kiedyś tak było). A napewno sekcja "Jego muzyka" stanowi solidne kompedium wiedzy na ten temat.