Hm...jak widze przyszlosc swiata zostala juz zdeterminowana i ustalona;)
Jeśli rację mają determiniści - tak, jeśli piewcy Przypadku - nie. Przy czym ten drugi wypadek wcale nie oznacza automatycznie istnienia "ww", o czym pisał już
Hoko.
A myslalam ze Q koniec koncow zdemaskuje samego Dawkinsa;)
Jako hurraoptymistę? Owszem
. Chocby dlatego, że zakłada istnienie niezależnego (w jakimś stopniu) od zewnętrznych mechanizmów Rozumu, zdatnego "wziąć pod but" replikatory. (W tym sensie Lem też był optymista, przynajmniej gdy pisał "Summę...".)
Czyli w pewnej mierze odpada genowa dyktatura.Wrocmy wiec do memow.Dopoki pozostaja niepoznane to rzeczywiscie wyglada na ich "przewage".
Założenie, że ma je kto poznać i się przeciw nim buntować to milcząca akceptacja "ww".
(Inna sprawa, że na pewnym poziomie opisu robocze przyjecie "istnienia i działania niepodległego ludzkiego umysłu" sprawdza się jako przydatne w praktyce i jako takie bywa stosowane. Jeszcze inna sprawa, że wojny genów i memów, to też pewien opis, bo tak naprawdę ani geny, ani memy nie są świadome, i nie maja celów.)
Poza tym nie odpowiedziales Q na pytanie jaka metodologia dysponuje memetyka?
Raczkującą, bo dopiero się rozwija, częściowo zapożyczoną z biologii, częściowo z nauk społecznych (czy też
social arts ).
Inny nosnik?Musialby wystepowac w liczbie podobnej do czlowieka i dysponowac wlasnym jezykiem lub innym sposobem porozumiewania zeby memy mogly sie szerzyc.Po prostu komunikacja na bardzo dobrym poziomie.Innemi slowy : ow "nosnik" musialby stworzyc spolecznosc i to nie tylko przekaznikow ale i tworcow memow.
Dlaczego? Wyobraźmy sobie współczesny Internet, w wydaniu ufantastycznionym, niech jego infrastruktura ma zdolność samoreperacji, i niech buzuje w nim wewnętrzne życie umysłowe (bez konieczności ludzkiej - pobudzającej je - ingerencji); i może tak sobie trwać, i trwać, a w nim wszelkie memy. A co z propagacją, spytasz? Może te swoje memy rozsyłać po Kosmosie jako sygnały płynące na wszystkich częstotliwościach (jako "listy" radiowe, neutrinowe, laserowe, jakie chcesz).
(Nawiasem mówiac: Ocean Solaris sprawdzałby się jako nośnik i genów, i memów, w końcu trwajace wiekami spokojne istnienie lepsze jest od tej ewolucyjnej szarpaniny... Owszem, propagacji brak, ale po co propagacja, skoro można trwać, i trwać...)
Jakkolwiek nie neguje zupelnie memow to wydaje mi sie ze to nihil novi.Nachalnie kojarzy mi sie z tym co juz bylo czyli np stereotypy,uprzedzenie,systemy polityczne, religijne itp.
Cóż... Czytając powieści autorów (zwłaszcza z anglojęzycznego kręgu kulturowego) tworzących lub wychowanych w epoce wktoriańskiej, ma się wrażenie, że wiszący nad bohaterami i tłamszący ich konewnans jest jakimś niezależnym, dość złowrogim, bytem. Nic dziwnego więc, że to właśnie w XIX wieku powstała socjologia. Nic też dziwnego, że Marks mówił o
alienacji (uniezależnianiu się ludzkich konstruktów myślowych od ludzi). Do memów stąd tylko jeden krok.
(Nb. pamiętejmy, że Dawkins jest Brytyjczykiem
.)
Zalete widze w tym ze memetyka moze usystematyzowac wiedze zebrana w roznych galeziach nauk spolecznych bez ich nadinterpretacji.
Usystematyzować i uściślić.