Terminus
"A jak słysze wyrażenie "rdzennie amerykańskie" to nie wiem czy mam się śmiać czy płakać, bo raczej nie jest tu mowa o Indianach."
Wcale nie dziwie sie Terminus, ze popadasz ze skrajnosci w skrajnosc, ze mna akurat dzieje sie to samo. Od dwu wiekow bodajze [ poczatek XIX w. ] historia kontynentu, nieopisana do konca glosi, ze to co "rdzennie amerykanskie" nie ma nic wspolnego z innnym kompleksem jak bialy. Tak wiec piszac o "rdzennie amerykanskim" mialam na mysli spadkobiercow po angielskim kolonizatorze, dla ktorego indianski autochton stanowi doskonaly wzor pod klubowa maskotke szkolnego zespolu koszykowki i nic ponadto. Wszelkie okupacyjne "wyglupy" Indian, jak np. dobrowolne proby ucywilizowania wlasnej rasy, udzial w wyborach powszechnych, niestrudzone proby podejmowania przez nich pracy innej jak mysliwstwo, czy praca w polu nie powiodly sie, z wyjatkiem kilkunastu tysiecy, ktorzy znalezli zatrudnienie poza rezrwatami. Reszta, wiadomo, broczy w pijackim zwidzie o wolnosci, w czym do zludzenia przypomina Polaka - wiecznego marzyciela, albo jeszcze lepiej Polaka - patriote. Bron Boze nie kpie ani z jednych, ani z drugich, jestem z nimi calaym sercem, ale prawda jest taka, ze rodowitych Indian w USA jest coraz mniej a kolonizatorow, ktorzy z tytulu pochodzenia swoich przodkow uzurpuja sobie, jako jedyni, prawo do obywatelstwa tego kraju jest coraz wiecej. Wniosek z tego plynie jeden, dyktatura demokracji nie potrzebuje wiecej prawdziwych patriotow, potrzebuje na ich miejsce bezmyslnych i bezwglednych robotow. Latwiej jest bowiem manipulowac byle jakim parkiem maszynowym, chocby nawet zadanie to wymagalo iscie kaskaderskiego wyczynu, tj. zainstalowania diablo kosztownego sterowanika na szczycie Bialego Domu, niz rozprawienie sie z jednym chociazby samodzielnie myslacym czlowiekiem, z krwi i kosci wojownikiem.