Dzień dobry,
Świetny artykuł, którego logiki nie przysłaniają nawet okazane emocje.
Do uzyskania odpowiedzi na wszelkie pytania mamy dwie drogi: dostrzegać fakty (nieładne i niezdrowe), albo brać gotowce z GW (zalecane). Bo gdy pójdziemy pierwszą drogą stwierdzimy, że nasi przywódcy nie mają już możliwości wyrwać się z tego chocholego tańca, w którym chcieli uwieść Rosję, a jednocześnie pokopać przeciwnika. Pierwszy zamysł się nie powiódł, bo nasza chęć odgrywania jakiejkolwiek roli na arenie międzynarodowej jest dla naszego sąsiada równie nie do przyjęcia, jak wypominanie mu przeszłości. Zostało kopanie przeciwnika, to już nie odreagowanie, to warunek przetrwania.
Dlatego na rzeczową, naukową analizę katastrofy, proponowaną przez profesorów Biniędę lub Dakowskiego, będzie „brakować pieniędzy”. Te angażować owszem można, ale w utrzymywanie powszechnej niewiedzy i dezorientacji. Ilustracją takowej jest choćby postawione poniżej przez pewnego blogera pytanie: „co piloci robili 10m nad ziemią, kilometr od pasa?”
Szanowny Panie, to samo, co na wysokości 20m i znacznie wyżej – próbowali poderwać samolot do góry. To potwierdzają obie oficjalne komisje, MAK-u i Millera, które różnią się tylko co do wysokości rozpoczęcia tego manewru. Więc pytanie brzmi inaczej: do jakiej wysokości piloci zeszli świadomie, a na jakiej znaleźli się wbrew woli i dlaczego?
Oczywiście można było i może nadal jeszcze można na nie odpowiedzieć. Ale nie myląc się na zegarku o piętnaście minut, „gubiąc” zapis wideo z radaru, niszcząc dowody rzeczowe, zmieniając zeznania uczestników, przetrzymując dowody i rejestratory, „puszczając” fałszywki: „cztery lądowania”, „prognoza pogody przed wylotem”, „propozycje lotnisk zapasowych”, itd. Oraz lekceważąc standardy śledcze i produkując raport z wewnętrznymi sprzecznościami.
Rosja odniosła polityczne korzyści, choćby przez nagłośnienie okazywanego nam współczucia, czy wskutek obniżenia naszej wiarygodności w NATO w wyniku śmierci najwyższych dowódców. Opinię międzynarodową w kwestii przyczyn katastrofy Rosja też zblatowała sobie z zimną krwią i po mistrzowsku. Dlatego twierdzenie, że nie interesował jej „kończący kadencję L. K.” jest równie chybione, jak np. takie, że kieszonkowca nie skusi nienowy portfel lub używana portmonetka. A skoro nasi przywódcy nagle doszli do tego, że świeżo i gruntownie wyremontowany przez Rosjan TU154 nr 102 jest jednak niebezpieczny – z pewnością też zrozumieli, że wszelkie latanie bez zgody Putina może być niebezpieczne.
Nasi zabrnęli tak, że nie mają już odwrotu. Więc woli wyjaśnienia otwartych wciąż zagadek nie znajdziemy u nikogo, kto teraz trzyma do nich klucze. Możemy jedynie liczyć na papkę z newsów w rodzaju: „generał za sterami”, „rozmowa braci”, „zabije mnie…”, „wkurzy się, jeśli”, „kłótnia na lotnisku”, itp. I na zadymianie rzeczowych głosów i opinii. W ogóle na dym.
Zamiast działań rzeczowych i konkretnych co najwyżej będziemy mieć do czynienia z „autorytetami poprawności”, z dziennikarskimi „wyroczniami”, z kompromitującymi się „ekspertami”. I z niezawodnymi internetowymi „trollami” i „trollkami”, którzy trollowanie każdej dyskusji uważają za swoją misję. Bo chęć należenia do „lepszych” była i jest siłą napędową wszelkiego ostracyzmu.
Pozdrawiam
Komentarz z blogu Ziemkiewicza