bo supermózg w tej książce to tylko pretekst dla Mistrza,
żeby wytłumaczyć na czym polega sens życia po pierwsze,
a po drugie zebrał tam najciekawsze myśli ze wszystkich swoich
książek (trochę żałuję, że przeczytałem tę książkę jako pierwszą)
***
Spis treści:
GOLEM XIV uwikłany w świat.
GOLEM XIV uwikłany w Lema.
GOLEM XIV uwikłany we mnie.
Bez kolejności i porządku, z góry przepraszam za to,
że w czasie pisania będę się przybliżał, to oddalał
od Was, ale tego wymaga ode mnie mój daimonion.
***
GOLEM XIV, książka z 1973 roku, jest zapisem cyklu wykładów świadomego superkomputera, który objawia człowiekowi sens jego istnienia. Była ona przez wyrafinowany język na pograniczu sekciarskiej nowomowy samego golema i poruszaną przez niego tematykę niechętnie tłumaczona, przez co została w światowym nurcie niezauważona, przetłumaczono ją tylko na trzy języki: niemiecki (świetny tytuł: Also sprach Golem), japoński i czeski. Kiedy Richard Dawkins w Samolubnym Genie z 1976 roku usystematyzował i nieświadomie powtórzył kilka z zawartych w niej tez, jego książka została przetłumaczona na dwadzieścia pięć języków, a jej nakład przekroczył milion egzemplarzy. W następstwie próby opisania rzeczywistości po uporządkowaniu reguł rządzących światem owadów przez słynnego ewolucjonistę który tłumaczył takie zachowania jak dawanie jałmużny jako „misfiring of evolution” myśląc, że wszystko da się wytłumaczyć stawiając (korzystając z Lemowskiej nomenklatury) przekaz przed przekaźnikiem, choćby ubrany w dobór grupowy był mocno krytykowany. Największy pisarz science-fiction jakiego wydała Polska przeskoczył go w analizie świata ze względu na to że widział związki pomiędzy związkami, analogie między analogiami i zależności między zależnościami dużo lepiej, przede wszystkim wiedząc, że Prawda Pierwotna może być zapisana tylko i wyłącznie jako dwie sentencje o przeciwstawnym znaczeniu, ale o tym później.
Najbardziej pierwotną u każdego pisarza jest chęć instruowania jak działa świat. Jest ona zwykle bardzo szybko wypierana, najczęściej na rzecz formy fabularyzowanej, najbardziej dla nas naturalnej, znanej od czasów snucia opowiadań przy ognisku. Przez kilkadziesiąt lat w Mistrzu tliła się chęć objaśnienia człowiekowi jego miejsca na świecie i kiedy w końcu komasując zbiór idei narosłych w jego umyśle, przyszło do ich zapisu wynikła prawda oślepiająca. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest to jedna z prawd jakich wiele. Z pewnej perspektywy jesteśmy podzielonym wielokomórkowym organizmem o dokładnie tej samej długości życia, chcąc scalić prawo bezwzględności Einsteina z empirycznie potwierdzonymi wynikami badań na polu mechaniki kwantowej musimy się pogodzić z tym, że cała materia we wszechświecie jest ze sobą połączona, a to, że widzimy osobne obiekty jest tylko iluzją. Prawda pierwotna którą odkrył GOLEM jest prawdą biologiczną, bo Lem był lekarzem. Wynikła ona sama z siebie, bez żadnych przekłamań, jak wzór matematyczny, była wytworem człowieka który stał na ramionach gigantów, ale w najważniejszym momencie był sam jak Albert Einstein z biletem kolejowym na którym zapisał jedną z najważniejszych prawd fizycznych.
Sam był również Mistrz po zapisaniu prawdy pierwotnej i w tej samotności już nigdy nie udało mu się nawet zarysować żadnego tematu w żadnej ze spraw kontemplacją nad którymi trawił swój czas. Jego eseje dotyczące spamu na skrzynkach e-mailowych przywołują na myśl Einsteina bawiącego z żebrakami w czasie imprezy dobroczynnej w czasie kiedy jego żona umierała w pokoju obok. Wracając do momentu kiedy jeszcze powstawało dzieło życia Mistrza. W usprawiedliwieniu się z tego, że poznaje prawdę ostateczną, goLEM pomaga sobie listem o miłości Św. Pawła. Chce tym sposobem odstraszyć przed swoim tokiem rozumowania, że z takimi poglądami nie da się żyć, jest się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący, mówię tutaj o człowieku, którego przy jedynym słusznym toku rozumowania powinno się uznawać za zespół pisarzy radzieckich o kryptonimie 'LEM'. Ten łysy dziadek w okularach po trzygodzinnym wywiadzie na wieść o sesji zdjęciowej mówi ze znużeniem proste 'nie chcę!' a kiedy fotograf i tak przykłada oko do aparatu i chwyta za wyzwalacz zniesmaczony przed chwilą człowiek z przejmującym przerażeniem zasłania trzema środkowymi palcami prawej ręki twarz w pięć sekund wydając na świat obraz lepszy niż któregokolwiek innego pisarza na przestrzeni wieków. Point is. Byłem na pogrzebie tego ustawszczyka i widziałem jego prochy, nie mówię, że on nie był Lemem. On był twarzą Lema. A jak wiadomo twarze przyrastają nam i z czasem stają się naszymi maskami.
W momencie w którym wybrałem pierwszą książkę autora lekturowych opowieści pilota pirxa, stojąc miedzy półkami pełnymi książek z których jeszcze niewiele przeczytałem, kierując się zaintrygowaniem enigmatycznym tytułem nie wiedziałem, że okaże się ona współczesną Nag Hammadi, że motyw skręconej spirali DNA będzie się absolutnie podświadomie, lecz zupełnie obsesyjnie przewijał przez najważniejsze utwory życia największych pisarzy, że istniejący się w kulturze i sztuce, narastający tuż przed XX wiekiem motyw zazdrości możliwości rodzenia dzieci, który raczkował jeszcze w dobie renesansu w rysunkach Leonarda Da Vinci obrazujących nasienie powstające w mózgu mężczyzny, który opisywał kobietę jako bierną glebę przyjmującą ziarno rozrośnie się w wydanej przecież po GOLEMIE religię w książce Philipa K. Dicka, motyw uratowania syna dzięki informacji zawartej w liliowym promieniu światła, który tak jak Świętego Pawła na drodze do Damaszku uderzył jego ojca, taki stosunek do zagadnienia że przekształcił się w potrzebę umieszczenia siebie, litera w literę zamiast anagramów i altereg, w książce z osobistą historią, mam tutaj na myśli oczywiście Valis, przeciwny biegun Samolubnego Genu.
Oto co sam Mistrz miał do powiedzenia o swojej książce: "Myślę, że w miarę upływu lat rosła we mnie coraz większa niecierpliwość względem sumiennej, rzemieślniczej i powolnej fabularyzacji. Aby iluminację pomysłu zamienić w narrację, należy się potwornie namordować, i to w kategoriach pozaintelektualnych. To był jeden z głównych powodów, dla których poszedłem na tak okrutne skróty, jakimi były te książki. W książkach tych starałem się naśladować różne style: styl recenzji, wykładu, prelekcji, mowy dziękczynnej (laureata Nagrody Nobla) i tym podobne. Doświadczenia te są jakby "skrzynkami", które poukładane jedna na drugiej dają schody, po których wdrapałem się na to piętro, z którego odzywa się Golem." i jeszcze o nieszczęsnej markizie: „Zawsze starałem się sprowadzić do minimum wkład fabularyzacyjny. Od dawna nużyła mnie ważkość opowiadania, że "markiza wyszła z domu o piątej". Po cholerę mi markiza, jej dom i godzina piąta. Trzeba powiedzieć tylko to, co konieczne. Przekonałem się, że produkując streszczenia i wstępy mogę w tym samym czasie zrobić znacznie więcej rzeczy, na których mi zależy jako na eksperymentach modelowych, niż gdybym poświęcił każdej z tych rzeczy pełny wysiłek, w dużej mierze tylko rzemieślniczy. Gdybym nie miał świadomości, że jestem bytowo ograniczony do jakichś sześćdziesięciu, siedemdziesięciu lat i że niedługo mój umysł zacznie się z postępującym przyspieszeniem dezintegrować, to może pozwoliłbym sobie jeszcze na nieskrótowe zajmowanie się pewną domeną eksperymentów literackich. W tej sytuacji jednak czuję się usprawiedliwiony tym, że jestem przynaglany okolicznościami, które ode mnie już nie zależą."
Oto zapisana w dwutysięcznym dziesiątym roku egzegeza książki Stanisława Lema pod tytułem GOLEM XIV, która wynika z ułożenia na sobie całych magazynów pełnych skrzyń doświadczeń i jest skrócona brzytwą Ockhama którą nabyłem przez lata stosowania eugeniki literackiej wobec setek tekstów które nie spodobały mi się stylistycznie po jednym zdaniu. Nie zapisałem jej, aż do pojawienia się możliwości zdobycia książek Mistrza, między innymi dlatego, że na przykład "Jednolita teoria czasoprzestrzeni" nie wywołała spodziewanego przez autora wstrząsu w nauce i rozgoryczony Snerg po kilku latach popełnił samobójstwo przez powieszenie. Słowa mogą być więc obosieczną bronią, nie zawsze dla autora pisanie będzie miało funkcję terapeutyczną i zostawi go przynajmniej tak wolnym jak go zastało, że upiecze mu się się falą samobójstw w Europie po to by po Cierpieniach młodego Wertera mógł na wzniesionym mu ołtarzu napisać dzieło życia, bez którego nie mogliby stworzyć swoich dzieł życia najwięksi geniusze kolejnych epok, którzy czytani pod kątem prawdy pierwotnej zawartej w GOLEMIE XIV są wpisani w ciąg pisarzy o których było wcześniej, przykładem niech będzie Tomasz Mann, który podszywając się pod Adriana Leverkühna narazi na szwank swoje zdrowie z miłości do prostytutki z chorobą weneryczną. Przepraszam za przydługawy wstęp po przeczytaniu którego może na pierwszy rzut oka wydawać się, że nie ma większego sensu oprócz tego, że tłumaczy beznadziejną miłość i samobójstwa trzema angielskimi oraz w iście angielskim stylu słowami 'misfiring of evolution'.
1.1Pierwotna Prawda ma postać słów których liczy siedem.
1.2Pierwotna Prawda jest Prawdą Biologiczną; dowód:
1.3Oto jest lewa ręka moja, oto jest moja prawa ręka.
2.1Pierwotna Prawda składa się ze słów; dowód:
2.2Te oto słowa.
3.1Pierwotna Prawda składa się z dwóch sprzecznych sentencji; dowód:
3.2Istnienie możliwości dopisania sprzecznej sentencji do każdej sentencji.
4.1Oto sentencje zawierające pierwotną prawdę:
4.2Sensem przekaźnika jest przekaz – Sensem przekazu jest przekaźnik.
4.3W Ewolucji działa ujemny gradient perfekcji ustrojowych rozwiązań.
Dwa ostatnie wersy przepisane z treści nauk GOLEMA zawierają w sobie choroby cywilizacyjne, przeżywalność noworodków w krajach pierwszego świata, zbrodnie przeciw ludzkości, mechanizm zapadki kulturowej, latającą jaszczurkę żyjącą w Azji która jako jedyna przeżywa pożar lasu skacząc z drzewa na drzewo, gepardzicę noszącą przez pięć godzin w pysku zwłoki maleńkiego makaka której matkę w ciąży zagryzła, halibuta; rybę ze zniekształconą czaszką w wyniku obrócenia się z pozycji uznanej przez wszystkie ryby świata za naturalną na brzuch pływającą pod wodą miliony lat przed powstaniem lądów oraz moją wolę.