Generalnie podzielam 100% zdanie Mębera zaprezentowane wyżej w pierwszym akapicie druku wytłuszczonego. Co do drugiego akapitu to oczywiście zgadzam się z diagnozą ale dlaczegoś zaskoczony nie jestem, w każdym razie nie tak bardzo...
Czy czytanie samego raportu prócz omówienia coś wnosi? Dla mnie wiele. Co innego jest przeczytać jedno zdanie, że szkolenia w 36 splt były zaniedbywane - a co innego czytać strona po stronie (i wiele tych stron) jak krok po kroku pułk nie miał na czym szkolić, kim szkolić, jak z lotu na lot naciągane były wpisy do dziennika, aby wykazać, że piloci nadal mogą latać, jak lot po locie wpisują fałszywe dane odnośnie pogody i warunków lądowania ("pogarszając" je), jak w ten sposób "zaliczano" kolejne szczeble uprawnień, że w związku z tym ŻADEN z pilotów nie miał w ogóle uprawnień, aby taki lot wykonać, ani w dniu tragedii ani kiedykolwiek wcześniej, że nagminnie naciągano czas pracy, że w ciągu ostatnich bodaj 3 lat (z pamięci) system TAWS wygenerował ostrzeżenie kilkaset razy, ponieważ większość pilotów zwyczajnie nie widziała, jak skonfigurować ten system do lotnisk nie zapisanych w jego bazie - więc nauczono się ignorować bądź likwidować ostrzeżenia - co zresztą podczas feralnego lotu uczynił dowódca, zmieniając po ostrzeżeniu wartość nastawionego ciśnienia na nieprawidłową, co spowodowało, że TAWS "uważał", ze samolot jest wyżej, że dowódca nie wiedział, iż przy takiej konfiguracji samolotu w momencie lądowania przycisk odejścia na wolancie nie zadziała (5 sekund, które zadecydowały o życiu) i tak dalej, i tak dalej... Że Państwa polskiego nie było stać na przetłumaczenie instrukcji użytkowania samolotu... Że chłopcy przed samym lotem przebudowali wnętrze zmieniając konfigurację siedzisk i liczbę pasażerów (z 90 na 100), oczywiście wbrew homologacji i na rympał - to już tylko wisienka na torcie...
Państwo nasze sznurkiem jest wiązane i działa na ślinę. Jak coś staje, to uruchamia się to na pych albo z kopa. Niestety w powietrzu nie ma o co się zaprzeć...