Ułomność koncepcji Mistrza polega, moim zdaniem, na absolutnej nierealności pomysłu, aby istoty rozumne świadomie i dobrowolnie zrezygnowały bez bezpieczników (bystrów nie można unicztożyć ani wyłączyć ani zmienić) z własnej wolności.
Zdaje mi się ta kwestia źle postawioną... Abstrahując już od faktu, że istoty rozumne bywają rozumne jeno z nazwy, może chodzić po prostu o fakt, iż postępu technologicznego nie daje się zatrzymać (a i nikt w skali zbiorowej takich ciągot nie przejawia
de facto). Zresztą może jeszcze w czym innym rzecz:
"Na Encji nie ma już od stu kilkudziesięciu lat uczonych, są jedynie uczący się od wykładowców, a ci wykładowcy to już nawet nie spotęgowane maszyny cyfrowe, lecz bystry. /.../ Ten przewrót był dla uczonych luzańskich niezmiernie bolesny i całe kadry kończyły nieraz samobójstwem, kiedy się wyjawiało, że pisanie prac magisterskich ani nawet habilitacyjnych nie ma już najmniejszego sensu, i że najmędrszy doktorant czy profesorant jest w sytuacji tego, kto usiłuje przy pomocy krzemiennego ciosaka produkować krzemienne noże, podczas gdy odpowiednie maszyny produkują tysiąc razy lepsze noże z hartowanej stali. Doszło zarażam do tak zwanego unicestwienia empirii, a tym samym do likwidacji wszystkich rodzajów eksperymentu laboratoryjnego czy polowego. Nie trzeba przeprowadzać żadnych doświadczeń realnie, ponieważ każde może wykonać odpowiedni układ bystroniczny in abstracto, to znaczy wymodelować cyfrowo, analogowo czy jak tam jeszcze inaczej to właśnie doświadczenie, i to z chyżością światła, tak że nie trzeba czekać, aż gdzieś wzrośnie jakaś dąbrowa nad ruczajem, żeby zbadać jej wpływ na mikroklimat, bo to, co trwałoby sto lat, bystry zrobią w mgnieniu oka. Mgnienie oka jest dla nich zresztą cholernie długim czasem, bo trwa ono bodaj jedną dziesiątą sekundy, a im wystarczy jedna milionowa. Lecz i te zbystrowane eksperymenty robiono tylko początkowo, niejako wskutek bezwładności dotychczasowych nawyków oraz zgodnie z tradycją. Mikroklimat bada się wszak zawsze w jakimś celu; dość tedy określić ów cel, nie troszcząc się o etapy pośrednie, i tym zajmują się celiści, dawniej zwani teleonomami. Należy zaznaczyć, że cel może być zupełnie kretyński, na przykład jako żądanie, ażeby jednego dnia padały deszcze koloru zielonego, a drugiego — bladocytrynowe albo żeby ponadto każdemu sekundowało powstanie tęczy, lub żeby piżama pieściwymi dotknięciami materiału usypiała w łóżku, i żeby rano o właściwej porze budziła subtelnym masażykiem, gdyż cały cykl produkcyjny takich nocnych strojów albo takich opadów atmosferycznych zostanie samoczynnie opracowany i wdrożony. A jeśli ktoś jest ciekaw, jak to się dzieje, zapisze się na oczywiście zbystrowany poliwersytet, gdzie najpierw wyjaśnią mu nauczaki, jakie pytania ma zadawać, bo na głupie pytania nie ma mądrej odpowiedzi, i po ukończeniu kursu pytanistyki może dowiadywać się o tym, co go interesuje, lecz nie jest to żaden fach, a tylko coś W rodzaju hobby. Pytania tworzą tak zwaną hierarchię piramidalną —albo może piramidę hierarchiczną, bo nie spamiętałem tego dokładnie, i ta hierarchia ma tak zwany poziom Tiutiquotzitoka, zwany też barierą graniczną, bo powyżej tego poziomu nikt nie może już zrozumieć ani pytania, ani odpowiedzi, przede wszystkim dlatego, ponieważ musiałby całe życie poświęcić temu jednemu pytaniu i tej jednej replice, i też byłoby tego nie dość, skoro umysłowe siły słabną z wiekiem, a tu winny by rosnąć nieustannie co najmniej przez sto a to i trzysta lat. Umrze więc, nim się porządnie spyta i uczciwie się dowie, czego chciał. Natomiast rezultaty praktyczne pytań stawianych powyżej bariery Tiutiquotzitoka można użytkować, i nie jest to nic nadzwyczajnego ani pierwszego na świecie, bo jak wyjaśnia rzecz nauczak TITIPIO 84931109, w swojej popularnej broszurce przeznaczonej dla szkół podstawowych, jedząc placek z żytniej mąki, nie trzeba znać ani historii powstania żyta i sposobów jego uprawy, ani teorii z praktyką piekarnictwa, tylko wbija się zęby w placek i już. Tak więc nauka pogrążyła się w ciężkiej żałobie po samej sobie, co zresztą nie obeszło specjalnie społeczności luzańskiej, bo choć zawdzięczała nauce rozkwit cywilizacyjny, miała ten rozkwit uczonym coraz bardziej za złe, więc i samej nauki dość, a teraz dzięki Bogu wyglądało na to, że nikt nie będzie już mógł wynosić się nad innych wiedzą jako docent habilitowany, co wielce kontentowało demokratycznie nastrojonych szarych obywateli."Co zresztą pokazuje, że bystry - gdy połączone - wielce są zmyślne, a tylko, jak by rzekł Rohan,
apsychiczne*.
(Wzmianka o latach
stu kilkudziesięciu i w/w
samobójstwa rzecz by chronologicznie umiejscawiały u zarania zbystrowania, co warto odnotować.)
Taki zanik człaczej Nauki przy jednoczesnym przejęciu inicjatywy w myśleniu przez układy bystrów powinien zresztą (o ile człaki nie są bardziej racjonalne od człeków, a na to nie wygląda) prowadzić w okolice, które opisał ulubieniec
HALa - Dukaj (czyli powrotu wynikłego z poznawczej bezsilności zabobonu). Oto ichni odpowiednik ektoka wróży swojemu nieektokowanemu wnukowi - na jego prośbę - z ruchów pozaludzkiej aktywności na Księżycu:
"- Umiesz wróżyć?
- Różnie mówią.
- Powróż, powróż!
- Dobra pełnia. Burza na Marę Imbrium, nie wróżę o pieniądzach. Co chcesz wiedzieć?
- Ojej. Nie wiem. Czy Daniel się ożeni.
- O tobie, o tobie; nie przepowiadam o nieobecnych, Księżyc musi patrzeć ci w twarz.
- No dobrze. Kiedy ja umrę?
- A skąd ci to...
- No, dziadku. Proooszę!
- Fakt, głupie pytanie. Mhm, jak mam ci powróżyć, to nie patrz na mnie, patrz na niego.
Patrzę.
- Dobrze. Powiedz kiedy.
- Teraz.
- No?
- Nie powinienem. Idź spać.
- Dziaaaadku...Ale jego już nie było.
I długi czas sądziłem, iż przyczyną tej jego raptownej irytacji był fakt, iż zobaczył wówczas w ruchu szybkich wiatrów Księżyca, jak niewiele życia mi pozostało; że śmierć moją z nich odczytał, tragiczną a przedwczesną. Tak sądziłem przez lata. A przecie kto wróżył? - duch, duch.""Extensa"
A tu widzimy próbę obrony tych praktyk (połączoną z podaniem ich teoretycznych podwalin) w dialogu w/w - już dorosłego - wnuka (który jakoś nie umarł

) z człekiem hobbystycznie parającym się nauką (ze świadomością daremności tegoż wysiłku; przyczyny identyczne co w "Wizji...") w tamtejszym świecie:
"A te burze lunarne, żółte, czerwone i błękitne wiry atmosferyczne, konstelacje chmur - ruch wielki, przez swą wielkość prawie nieruchomy w spojrzeniu tak odległym... Aż podparłem się ręką o zimną posadzkę, straciwszy równowagę na foteliku, pchnięty naraz mocniej przez księżycową wichurę.
Mistrz Bartłomiej wodził kościstym palcem po ich kształtach na ekranie.
- Ten tutaj... kompleks cały... miesiąc już tak. Od bieguna idzie, pożarł front południowy. Niektóre równania... Jak to zeszłej nocy: problemy pozaobliczalne, gdy wyrwą się na wolność... Zobacz wewnątrz krateru, jak się zawijają... Na Księżycu nie znają żadnych Przymierzy. Tylko zjadają się wzajemnie, burza burzę. I potem wróżbita widzi takie kwiaty chaosu...
- Piękne.
- Zabobony.
- Nieprawdziwe? Te korelacje. Daj trochę w lewo.
- Jakie korelacje? Związki zawsze istnieją, takie czy inne człowiek znajdzie. Ale przyczyna i skutek?
- Nie wiem. Przecież widzimy, więc wpływają na nas. A skąd wiesz, co naprawdę znaczy ten sztorm? Bo coś znaczy.
- Ale nie dla nas, kochany, nie dla nas. Zresztą, jak to sobie wyobrażasz? Ze nie mają nic lepszego do roboty, tylko modelować Ziemię? Model, który by oddawał oryginał ze stuprocentową wiernością, musiałby być idealną jego kopią.
- Nie musisz modelować całości, by przewidzieć zmiany niektórych aspektów, bo ja wiem, części niezależnych...
- Kto cię uczył, chłopcze? Wasz pastor?"ibid.
(Nawiasem: warto odnotować, ze podział ludzkości z "Extensy",
o czym zresztą wspominałem, przypomina zarówno ten z "Wizji..." - którym zapewne był inspirowany - jak i ten z "Perfekcyjnej...". Po jednej stronie mamy tych, którzy postawili na zmiany - zwanych
Onymi lub
duchami - są to jakby
ektoki zespolone w
nanocean rozlewający się na kolejne ciała Układu i zajmujący inżynierią na niepojętą skalę. Po drugiej - odpowiednik mieszkańców kurdli żyjący, dzięki łaskawej tolerancji tych pierwszych, w rustykalnych warunkach, wśród kulturowo przyjętych technologicznych limitów. Dodać trzeba, że drudzy mogą w każdej chwili dobrowolnie przejść na przeciwną stronę.)
* inna sprawa, że
apsychiczność nie wyklucza do końca formy bezosobowego "spisku" (tj. czegoś co
na wyjściu podobne da efekty, niekoniecznie zresztą złowróżbne):
"- /.../ Możemy stwierdzić, że to raczej same Maszyny robią zamęt - oczywiście w sposób bardzo łagodny - aby utrącić tych kilku, którzy uważają, że Maszyny działają na szkodę całej ludzkości. To dlatego właśnie Vrasayana utracił swą fabrykę i dostał inną pracę, w której nie będzie już zagrażał nikomu. Jemu samemu także nie stała się żadna krzywda, być może za wyjątkiem zranionej dumy, ale nie cierpi na brak środków do życia. Maszyny mogą w minimalnym stopniu skrzywdzić człowieka, ale tylko wtedy, gdy chodzi o bezpieczeństwo całej ludzkości. Consolidated Cinnabar traci kontrolę nad Almadeną. Villafranca nie jest już inżynierem odpowiedzialnym za prace przy ważnym projekcie. A dyrektorzy World Steel coraz bardziej tracą wpływy w przemyśle - lub stracą.
- Ależ nie wiesz tego na pewno - upierał się Byerley. - Jak możemy opierać swe działania na tak kruchej podstawie?
- Po prostu musisz. Pamiętasz to stwierdzenie Maszyny po przedstawieniu jej całego problemu? Stwierdziła wtedy: "Sprawa nie wymaga żadnego wyjaśnienia". Maszyna nie powiedziała, że nie ma żadnego wyjaśnienia, lub że nie może podać takiego wyjaśnienia. Ona nie chciała podać wyjaśnienia. Innymi słowy: byłoby bardzo szkodliwe dla całej ludzkości, gdyby znała prawdziwe wyjaśnienie - a więc możemy tylko zgadywać.
- Ale jak coś takiego może nam zaszkodzić? Zakładając, że masz rację, Susan.
- Jeżeli mam rację, Stephen, znaczy to, że Maszyny przygotowują dla nas przyszłość nie za pośrednictwem bezpośrednich odpowiedzi na bezpośrednie pytania, ale na podstawie sytuacji światowej i znajomości psychiki ludzkiej. Gdyby fakt ten stał się powszechnie znany, mógłby nas unieszczęśliwić; wywołać poczucie rezygnacji, urazić naszą dumę. A Maszynom nigdy, w żadnym wypadku, nie wolno unieszczęśliwiać ludzkości.
- Stephen, skąd my właściwie wiemy, co jest dla ludzkości naprawdę dobre? Przecież nie mamy do naszej dyspozycji tych wszystkich danych, jakie mają Maszyny. Być może nasza stechnicyzowana cywilizacja stworzy w efekcie więcej nieszczęść i bólu niż udało jej się usunąć. Być może cywilizacja o charakterze rolniczym, przy mniejszej liczbie ludności i o wiele mniej zaborcza w charakterze, będzie czymś dużo lepszym? Jeżeli tak, to Maszyny muszą działać w tym kierunku raczej nie mówiąc nam o tym, ponieważ we własnym, pełnym ignorancji zaślepieniu dobre jest dla nas tylko to, co znamy i do czego jesteśmy przyzwyczajeni - i moglibyśmy walczyć z tymi zmianami. A może odpowiedzią jest całkowita urbanizacja, może społeczeństwo kompletnie pozbawione kast, a może pełna anarchia? Tego nie wiemy. Tylko Maszyny wiedzą na pewno. I one tam właśnie dążą zabierając nas ze sobą.
- Z tego wynika, Susan, że jednak "Społeczeństwo dla Ludzkości" miało rację - rodzaj ludzki rzeczywiście stracił swą własną drogę ku przyszłości.
- Tak naprawdę to nigdy jej nie miał. Zawsze na tej drodze stały jakieś ekonomiczne lub socjologiczne siły, których nie potrafiliśmy zrozumieć. Kaprysy nastrojów lub ślepe losy wojen. W tej chwili Maszyny są już ponad to i nikt nie może ich zatrzymać. Nawet "Społeczeństwo dla Ludzkości". Maszyny mogą z tymi siłami walczyć, mając do wyłącznej dyspozycji swą największą broń - absolutną kontrolę nad naszą ekonomią.
- To przerażające!
- A może właśnie wspaniałe? Pomyśl, że w końcu konflikty stały się jednak do uniknięcia. Tylko Maszyny od tej pory pozostają nieuniknione!"Asimov, "Konflikt do uniknięcia"
(w "Ja, robot")
Co zresztą współgra jakoś z "Astronautami":
"Profesor Arseniew przypuszcza, że to maszyny posyłały mieszkańców Wenery do walki. Nie jest to zupełnie pewne, ale załóżmy, że tak było. Czy to nie maszyna posyłała ludzi na wojnę — szalona, chaotycznie działająca maszyna ustroju społecznego, kapitalizmu? Czy możemy wiedzieć, ilu Beethovenów, Mozartów, Newtonów zginęło pod jej ślepymi ciosami, nie dojrzawszy do stworzenia nieśmiertelnych dzieł?"