Ziemkiewicz Cię irytuje? No i oki.
No właśnie nie. Co najwyżej w sensie, w jakim irytuje pustosłowie niezależnie skąd pochodzi. Był taki czas, że sądziłem, że trudno się czepić treści które wypowiada, nawet jak mnie one czasem irytowały. Rzadko go słuchałem, aż postanowiłem przeczytać jego książkę "Cham zbuntowany". Pamiętasz, była tu dyskusja, czy ona jest antysemicka. Ja uważam, że nie jest. Jest natomiast tak karykaturalnie jednostronna (pretendując do książki historyczno- może nie filozoficznej, ale -moralizatorskiej), że łuski spadły mi z oczu. Książka ma konstrukcję prostą jak cep - to znaczy dwuelementową - są chłopi i są Żydzi. Żydzi mają sklepy i szynki a chłop musi w nich kupować. Sam nie może założyć sklepu itd. Pejsata hydra go dusi. Tylko że w Rzplitej były 4 stany: szlachta, duchowieństwo, chłopstwo i tu akurat najmniej istotne (w jego ujęciu) mieszczaństwo. Cały jego wysiłek skupił się na opisie dwóch kawałków cepa, z pominięciem drobnego elementu - rzemyczka, który je łączył a przede wszystkim rąk, który go trzymały. Czyli z pominięciem prawa, które to umożliwiało - prawa, stanowionego zresztą przez tychże samych, co onże cep trzymali - i ich samych, trzymających. Nawiasem mówiąc on tę dolę chłopa opisuje kubek w kubek tak, jak Janicki w książce, o której rozmawialiśmy (Pańszczyzna) i teraz pluję sobie w brodę, że zamiast cytować Janickiego nie cytowałem Ci Ziemkiewicza, byłoby Ci trudniej się wyślizgać

. A pisał dokładnie to samo, tylko u niego (Ziemkiewicza) świat się kończył na Żydzie w szynku lub w sklepie. Pana i plebana nie było w nim w ogóle a jeśli czasem to występował jako obrońca ciemiężonego przez Żyda chłopa (ale ani słowa przy tym, że to on owego Żyda do szynku czy sklepu wsadził ku swemu pożytkowi). Więc stwierdziłem, że nie mam dla tego gościa czasu, bo mi go szkoda na publicystykę.
Ja nie o nim, a o tym, że brak rozterek u większości ludzi to nie argument. Nie ma się wpływu na zmianę to i po co rozterki? - lemowe to i obok pisali koledzy o technologicznej zmiennej niezależnej...czy jakoś.
OK, tylko ja osobiście w ogóle nie widzę jakichkolwiek racjonalnych powodów, dla których tak stawiając sprawę można odróżnić Egipt faraonów od Rzeczpospolitej szlacheckiej i Stanów Zjednoczonych w XXI wieku. Ludzie przeciętnie (statystycznie) nigdy nie mieli wpływu na zmianę na poziomie ponadosobistym. Ich wpływ dotyczył i dotyczy co najwyżej osobistych decyzji, jakie mogą (bądź nie) podejmować, czyli mówiąc ogólnie kierowania w jakimś skromnym zakresie swoim losem. Mogą (nie wszędzie i nie zawsze) pójść do szkoły, albo nie, mogą grać na skrzypcach, albo nie itd. Nie jest tu istotne, że uważam, że w zakresie tych osobistych decyzji to chyba ogólnoświatowo jest dużo luźniej niż kiedyś i bardziej można kierować swoim życiem - ale nie ma to żadnego znaczenia w kwestii osobistej możliwości zmieniania czegokolwiek powyżej decyzji o podjęciu nauki gry na skrzypcach. Dlatego też wszelkie teorie o tym, że powstało cos jakościowo nowego i kompleks ekonomiczno-technologiczny będzie władał światem za pomocą fejsbuka, metawersum i wszczepu w mózgu uważam za śmieszne w tym sensie, że nie jest to nic nowego. Zmieniają się panowie i poddani, ale układ pozostaje. I tym będzie on wyrazistszy, im więcej ludzi będzie na świecie i w im większym stopniu (głębiej i powszechniej) życie ludzkie będzie regulować prawo (a ogólnie z różnych, w tym światłych przyczyn ku temu idzie).
Ja np. nie mam absolutnie problemu, rozterki i rozkminy z tym co dłubiecie z królowej matmie. A nie uważam się za specjalnie ciemnego.
Każdy ma taką nadzieję, hehe

.
Całe nasz forum jest też, jak podejrzewam, lokuje się znacznie poniżej wyznaczonego przez Ciebie ad hoc progu 1/5 ludzkości (zainteresowanej).
Chodziło mi o to, że jakieś 4/5 luda (bardzo ad hoc) nie tyle nie będzie zainteresowane, co będzie miało inne strapienia.
Zasadniczo było to tym, że podboju kosmosu (tego klasycznego, z rakietami) nie będzie - dlatego wrzuciłem w tym wątku.
No ale właśnie tu Ziemkiewicz był kompletnie niezorientowany i przepraszam, ale bredził coś nie na temat, co natychmiast wypunktował mu Dukaj. Było ą-ę i prowdzący (odnoszę wrażenie, że też zresztą lekko zdezorientowany) ani tym bardziej Dukaj nie mogli powiedzieć "siadaj Ziemkiewicz, mówisz nie na temat, jesteś nieprzygotowany, lufa i daj dzienniczek". A cała teza była anachronicznie postawiona, bo każdy kto się trochę interesuje wie, że żadnego podboju w stylu Lema nie będzie (aż do wynalezienia sprawnego napędu chronogwiazdowego, na który nie ma widoków nawet teoretycznych) i to wiadomo od czasów klasycznego Lema właśnie. I organizowanie o tym podboju panelu na współczesnej konferencji jest organizowaniem panelu o sprawach dawno ustalonych, o których niczego zasadniczego nie można już powiedzieć i które w dodatku są nudne (a w każdym razie smutne). Natomiast postępuje ostra komercjalizacja przestrzeni kosmicznej i to Dukaj też powiedział. Ale to nie ma nic wspólnego z "lemowym" podbojem kosmosu (chyba że w ujęciu opowiadania "Ratujmy Kosmos"), to że za parę dolców możesz sobie na kilkadziesiąt minut przekroczyć linię Karmana czy to, że Musk wodzi te swoje satelitki jak kwoka kurczęta na sznurku. Nie ma też z nim wiele wspólnego ostro postępująca militaryzacja przestrzeni. Ani to, że ta technologia pchana w kosmos przekracza kolejne Himalaje wyrafinowania. Ani to, że Amerykanie wrócą na Księżyc bądź, że Chińczycy ich ubiegną. Ani zakup na nim działek pod budownictwo letniskowe bądź do kopania złota. To wszystko powiedział Dukaj, który był przygotowany i wiedział o czym mówi, plus wspomniał o wyprawie na Alfę Centauri i ogólnie, że w kwestii badań będą one prowadzone i będziemy sięgać (tzw. luckość) coraz dalej. Głębiej w ten lemowy Kosmos sięga zresztą teleskop Webba niż baza na Księżycu czy na Marsie.
Może jednak ostawmy już tych chłopów - ustaliliśmy, że mieli źle oraz gorzej i dość.
Kiedy une tak do wszystkiego pasują. No ale dobrze, postaram się zapamiętać

.