Czyli ja i Q recenzujemy Picarda
Zaprosiłeś do rozmowy, to nie odmówiłem...
Przy czym żałuję, że z głowy wyleciały mi pewne kwestie, które miałem poruszyć.
Pierwsza - że obecny wygląd planety M’Talas Prime (sięgnięcie akurat po nią mówi coś o ego
showrunnera) stanowi reakcję na Krill z "ORV". Takie
"my też potrafimy pokazać mroczne miasto w stylu 'Blade Runnera'". Nawet kolorki wybrali te same.
Druga - to kolejne nawiązanie do "ST III" - scena knajpiana, mianowicie. (Choć oglądaliśmy podobne knajpki też w pilocie "ENT" i u Abramsa.)
Trzecia... Poczucie - jakby to rzec... - zmarnowania premiery drugiego sezonu. Tamten odcinek - cokolwiek po nim przyszło - nakręcony był z większym nerwem, ładniej wizualnie... Właściwie już wtedy można było odesłać Riosa z Jurati na bok, niekoniecznie tam, gdzie ostatecznie trafili (wystarczyło, po prostu, na Stargazerze z jakąś misją), zostawić Elnora w Akademii, a Picardowi kazać odebrać sygnał od Beverly i zacząć zbierać starą ekipę. Tymczasem teraz, nie dość, że po dość udanym restarcie trzeba restartować znowu, z mniejszym przytupem (przez to, co reszta drugiego sezonu przyniosła), to dawni załoganci Ent-D (i E) powracają w biedniejszych dekoracjach.