31
DyLEMaty / Odp: Korone zawirrowania
« dnia: Kwietnia 04, 2020, 09:01:56 pm »
Stanisław Skarżyński
Morawiecki ogłosił, że Polska bankrutuje, a winę za to ponoszą on, Kaczyński i PiS
4 kwietnia 2020 | 09:39
Skandalowi zawartości tzw. tarczy antykryzysowej odpowiada tylko tupet, jakim jest pokazanie czegoś takiego obywatelom. Wystąpienie premiera w Senacie rozwiewa wątpliwości: PiS doskonale
+wie, że zdemolowało finanse publiczne i nie ma jak bronić Polski przed zapaścią gospodarczą. Perłą w koronie tego przemówienia jest zdanie, w którym premier ogłosił senatorom, że on i jego
+rząd nie mają bladego pojęcia, co się wokół nich dzieje: „Po prostu dzisiaj, kiedy mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową, jak to Rzymianie mawiali, iam proximus ardet Ucalegon,
+musimy gwałtownie wymyślać, konstruować i wdrażać nowe instrumenty polityki fiskalnej i monetarnej”.
Jednak wbrew temu, co opowiadał senatorom Morawiecki, fragment po łacinie nie jest rzymską sentencją głoszącą, że w czasach próby trzeba wykazać się wielką kreatywnością i refleksem.
Nie – po łacinie prezes Rady Ministrów ogłosił w Senacie Rzeczypospolitej, że Polska gospodarka płonie, a winę za to ponoszą on sam, prezes Jarosław Kaczyński oraz partia rządząca.
Pół biedy, że premierowi sentencja z listów Horacego (Tua res agitur, paries cum proximus ardet, „O ciebie chodzi, gdy płonie dom sąsiada”) pomerdała się z cytatem z księgi drugiej „Eneidy”
+Wergiliusza, w której Eneasz relacjonuje królowej Dydonie, jak Grecy podpalili Troję, a on zobaczył płonący dom mędrca Ukalegona (iam proximus ardet Ucalegon, „najbliższy już płonie
+Ukalegon”).
(To dość znana historia, ale na wypadek, gdyby w edukacji Morawieckiego i to przegapiono, przypomnę, że po dziesięcioletnim oblężeniu Grekom udało się przy pomocy podstępu z użyciem
+drewnianej figury dostać za mury Troi, podpalić i złupić miasto, a mieszkańców wyrżnąć albo wziąć w niewolę. Najbardziej znaną książką na ten temat jest „Iliada” Homera).
Gorzej to wygląda, kiedy się przypomni, co Eneasz mówi po napomknieniu o płonącym domu Ukalegona. Bo to jest właśnie to, co powiedział senatorom o swoich rządach u progu wywołanego epidemią
+koronawirusa kryzysu gospodarczego:
Krzyk mężów się rozlega i głuche trąb dźwięki.
Broń w szale beznadziejną porywam do ręki. (…)
— »Jak rzeczy stoją, Pancie? Jakie zajmiem wieże?« —
Ledwom rzekł, on odpowie, jęcząc z głębi łona:
— »Ostatni wszedł dzień, doba klęsk nieunikniona. (…)«.
Trudno powiedzieć, czy pomylenie Wergiliusza z Horacym to owoc zwykłego nieuctwa, czy brutalna pomyłka freudowska. Ja stawiam jednak na to pierwsze.
Cała Polska frankowiczem
To, co premier opowiadał senatorom, można ująć w równie jak poemat klasyczną formę dialogu premiera z obywatelem. Z tym zastrzeżeniem, że gdyby czytelnik miał poczucie, że oryginalne
+wypowiedzi Morawieckiego z Senatu więcej mają ukryć, niż rozjaśnić, to nie jest w tym poczuciu odosobniony, dlatego pozwoliłem sobie dodać autorski przekład z Morawieckiego na polski.
Morawiecki: „Dokonaliśmy prefinansowania w ogromnym zakresie – 50 miliardów złotych. Ale na ile wystarczy te 50 miliardów? Otóż na okres sześciu-siedmiu tygodni. Takie są potrzeby związane z wypłatą emerytur, chorobowego, wynagrodzeń dla nauczycieli i służby zdrowia. Mówię o wszystkich potrzebach bieżących i operacyjnych budżetu państwa”.
Tłumaczenie na polski: „Udało nam się wyskrobać 50 miliardów złotych poduszki finansowej, ale na więcej nie ma szans”.
Obywatel: „Świetnie, ale to jest chyba właśnie ten moment, żeby pożyczyć pieniądze na podtrzymanie przy życiu znokautowanej przez walkę z epidemią gospodarki. Przecież robią tak państwa na
+całym świecie!”.
Morawiecki odpowiada w Senacie: “Mając taki zasób finansowy, jednocześnie musimy dbać o to, żeby mieć zdolność do emisji długu w najbliższych tygodniach, pomimo tego zasobu. Wyjaśnię,
+dlaczego tak uważam, dlaczego taką tezę bym postawił i dlaczego proszę państwa, Wysoką Izbę, o zaakceptowanie takiej tezy. Jeżeli państwo ją zaakceptujecie, to jednocześnie będzie to
+oznaczało, że jest zrozumienie Wysokiej Izby dla takiego, a nie innego zakresu finansowego, poziomu finansowania poszczególnych filarów tarczy antykryzysowej”.
Tłumaczenie tego kręcenia na polski: „Za sześć do siedmiu tygodni, jeśli państwo nie zacznie otrzymywać pieniędzy z podatków i składek, a z powodu epidemii nie zacznie, wszystkie zdolności
+zaciągania kredytu przez państwo będą musiały być wykorzystywane na niedopuszczenie do bankructwa, czyli wypłatę sztywnych wydatków: emerytur, zasiłków, wynagrodzeń sektora budżetowego,
+obsługę długu. Na udawanie, że ratujemy gospodarkę, możemy przeznaczyć 50 miliardów. Więcej nie wyciśniemy”.
Obywatel nadal wątpi: „Ale w sumie to dlaczego nagle teraz nie wyciśniecie? Skoro prezes NBP opowiada, że gotówki są nieprzebrane ilości, a było na dodatkowe emerytury, na 500 plus, na
+obniżenie wieku emerytalnego. Dlaczego nagle, kiedy Polska idzie na dno, wy nagle mówicie, że dla całej gospodarki macie 50 miliardów, skoro jeszcze parę tygodni temu mieliście 10
+miliardów na samo TVP?”.
Morawiecki w Senacie: „Ja się cieszę, że w obliczu tak głębokiego kryzysu mamy zrozumienie ze strony polityki monetarnej, ale jej zasięg i głębokość działania są i tak uzależnione od
+wiarygodności kredytowej państwa polskiego. W sytuacji nadmiernej monetyzacji części długu albo w ogóle monetyzacji w zakresie, który zostałby uznany przez rynki finansowe za ryzykowny,
+kryzys uderzy nas kanałem walutowym bądź kanałem bankowym. 70 miliardów euro długu państwowego jest denominowane w walutach obcych, ok. 120-130 miliardów długu przedsiębiorstw (…) jest
+denominowane w walutach obcych, no a o kredytach frankowych wszyscy Polacy wiedzą, na dzisiaj frankowe i eurowe kredyty hipoteczne to jest ok. 120 miliardów złotych”.
Znów tłumaczenie: „Nie mamy skąd wziąć tych pieniędzy. Tak napięliśmy zdolności pożyczkowe państwa, że nikt przy zdrowych zmysłach nam teraz więcej nie pożyczy. Drukować przez NBP tych
+pieniędzy nie możemy, bo inflacja wyleci przez sufit, a razem z nią kursy walut. A że przespaliśmy czas, kiedy można było wejść do strefy euro, to już teraz chłoszczą nas po pysku
+drożejące waluty, w których radośnie zaciągaliśmy pożyczki”.
PiS przegrało Polskę
Co gorsza, z przemówienia Mateusza Morawieckiego wynika, że zdaje on sobie sprawę z tego, jakie będą skutki rozpoczynającego się kryzysu dla polskiej gospodarki. Morawiecki przyznał, że
+wie, że olbrzymie programy pomocowe na Zachodzie mają na celu nie tylko ratowanie własnych gospodarek, ale również wyjście z tego kryzysu na uprzywilejowanej pozycji, co pozwoli
+gospodarkom dokonać ekspansji kosztem firm z państw, które takiej pomocy nie miały.
I można mu zaufać, że wie, jak to działa: w latach 2007-15 był prezesem banku BZWBK, który w 2011 r. przeszedł z irlandzkiej grupy kapitałowej AIB do hiszpańskiego Santandera dlatego, że
+AIB w wyniku kryzysu 2008 r. zbankrutowało i zostało znacjonalizowane przez irlandzki rząd. Teraz Morawiecki będzie jednak szefem nie jednego sprzedawanego banku, a premierem kraju, który
+idzie na wyprzedaż.
Zamrozić gospodarkę w locie
Walka z obecnym kryzysem ekonomicznym wymaga „tylko” wystarczającej ilości pieniędzy, by państwo miało możliwość niedopuszczenia do rozpadu przedsiębiorstw i zapaści popytu.
Stąd wzięło się finansowanie wynagrodzeń pracowników, których firmy by w chwili kryzysu zwolniły – Dania, która tę koncepcję opracowała, wypłaci pracownikom podczas postojowego 75-90 proc.
+wynagrodzenia, z górnym limitem w okolicach średniego wynagrodzenia.
Efekty? Po pierwsze, pracownicy zostają w swoich firmach, choć w rzeczywistości siedzą w domach. Po drugie, zachowują dochody, co nie tylko ogranicza konsekwencje społeczne kryzysu, ale też
+pozwala utrzymać popyt konsumencki na poziomie zbliżonym do pierwotnego.
Duńczycy wychodzą z założenia, że wydanie w trzy miesiące na program pomocowy 13 proc. PKB i tak będzie tańsze niż koszty wzrostu bezrobocia i długotrwałej recesji gospodarczej.
Dopłaty do wynagrodzeń uzupełniają rezygnacja lub odsunięcie w czasie podatków i składek, bezpośrednie granty dla firm i gwarantowane przez rząd kredyty (tu rekordy bije Wielka Brytania,
+która na granty i kredyty wyda 350 mld funtów, czyli ok. 15 proc. PKB). Ma to pozwolić przedsiębiorstwom zachować płynność finansową.
Jednocześnie banki centralne tną stopy procentowe do rekordowo niskich poziomów i pompują gotówkę w rynki, by nie dopuścić do ustania akcji kredytowej banków komercyjnych.
Oczywiście, programy pomocowe nie obejmą wszystkich. Najsłabsze firmy upadają wszędzie i wszędzie rośnie bezrobocie oraz obciążenie systemu zabezpieczeń społecznych. Ale w miarę zdrowa
+firma w Danii lub Wielkiej Brytanii powinna wyjść z tego kryzysu osłabiona i dodatkowo zadłużona, ale ze sprzętem, lokalami, pracownikami i ich kompetencjami. Będzie mogła niemal z dnia na
+dzień wrócić do normalnej pracy i będą na owoce tej pracy klienci, bo przeciwdziałanie spadkowi dochodów ludności oznacza utrzymanie popytu.
Do tego taka firma dostanie bonus, który napędzi inwestycje, bo otworzą się przestrzenie rynków przed kryzysem należące do przedsiębiorstw, które nie przetrwały lub są dramatycznie
+osłabione – na przykład dlatego, że z powodu braku pomocy swoich rządów muszą mozolnie odbudowywać pozycję rynkową w warunkach głębokiego załamania popytu konsumenckiego.
Pół tarczy z tektury
Z przemówienia Morawieckiego w Senacie wynika, że takim tortem do podziału będzie pokryzysowa Polska, która wskutek działań rządu PiS zablokowała sobie wszystkie drogi do ratowania
+gospodarki, więc wartość wszystkich działań polskiego państwa – wsparcie dla firm, gwarancje kredytowe, interwencje banku centralnego – może sięgnąć 212 mld zł, czyli 8-10 proc. PKB
+(nowych wydatków, czyli rzeczywistego wsparcia, jest 3-4 proc.). Gdyby liczyć zachodnie programy tak, jak PiS liczy swój, ich skala mieściłaby się w zakresie 20-30 proc. PKB.
Skandalowi, jakim jest tzw. tarcza antykryzysowa rządu PiS, odpowiada tylko tupet, jakim jest pokazanie czegoś takiego obywatelom w momencie największego w historii kryzysu gospodarczego –
+polskie firmy w porównaniu z np. brytyjskimi dostaną proporcjonalnie dwukrotnie mniejsze wsparcie w utrzymaniu zatrudnienia (40 zamiast 80 proc.), wymagać się będzie od nich dwukrotnie
+większego udziału w finansowaniu wynagrodzeń (40 zamiast 20 proc.).
Do tego przedsiębiorstwa w kłopotach pozbawione będą dostępu do kredytów innych niż skromna w porównaniu z zagranicznymi pula rządowa, bo działania NBP obliczone na zwiększenie płynności na
+rynkach finansowych blokuje inflacja i ryzyko kursowe, więc banki radykalnie ograniczają akcję kredytową.
Oberwą też obywatele, bo nawet ci, którzy załapią się na dofinansowania do wynagrodzeń, stracą 20 proc. dochodów – to w połączeniu z masowymi zwolnieniami i upadłościami firm oznacza
+załamanie popytu, które pociągnie za sobą resztę gospodarki w głęboką, długotrwałą recesję.
Na tym tle nie dziwi, że partia Jarosława Kaczyńskiego za nic nie chce odpuścić wyborów 10 maja – mając większość parlamentarną i prezydenta, utrzymają władzę i mogą albo ruszyć pełną parą
+w stronę dyktatury, jak to robi Viktor Orban, albo liczyć na to, że do 2023 r. zdarzy się jakiś cud. Na razie Morawiecki liczy na to, że nadruk „212 miliardów” na kawałku dykty pozwoli mu
+kogoś nabrać. Jak to ujął jego ulubiony Wergiliusz:
Te na tarczy Wulkana oglądając dziwa,
Cieszy się obrazami, choć spraw nieświadomy,
Na barkach wznosząc sławę wnuków i los Romy.
Na Horacego sapere aude – miej odwagę być mądrym – jest już za późno.
* Fragmenty „Eneidy” Wergiliusza w przekładzie Tadeusza Karyłowskiego, sentencje Horacego w przekładzie Lucjana Siemieńskiego.
Morawiecki ogłosił, że Polska bankrutuje, a winę za to ponoszą on, Kaczyński i PiS
4 kwietnia 2020 | 09:39
Skandalowi zawartości tzw. tarczy antykryzysowej odpowiada tylko tupet, jakim jest pokazanie czegoś takiego obywatelom. Wystąpienie premiera w Senacie rozwiewa wątpliwości: PiS doskonale
+wie, że zdemolowało finanse publiczne i nie ma jak bronić Polski przed zapaścią gospodarczą. Perłą w koronie tego przemówienia jest zdanie, w którym premier ogłosił senatorom, że on i jego
+rząd nie mają bladego pojęcia, co się wokół nich dzieje: „Po prostu dzisiaj, kiedy mamy do czynienia z sytuacją bezprecedensową, jak to Rzymianie mawiali, iam proximus ardet Ucalegon,
+musimy gwałtownie wymyślać, konstruować i wdrażać nowe instrumenty polityki fiskalnej i monetarnej”.
Jednak wbrew temu, co opowiadał senatorom Morawiecki, fragment po łacinie nie jest rzymską sentencją głoszącą, że w czasach próby trzeba wykazać się wielką kreatywnością i refleksem.
Nie – po łacinie prezes Rady Ministrów ogłosił w Senacie Rzeczypospolitej, że Polska gospodarka płonie, a winę za to ponoszą on sam, prezes Jarosław Kaczyński oraz partia rządząca.
Pół biedy, że premierowi sentencja z listów Horacego (Tua res agitur, paries cum proximus ardet, „O ciebie chodzi, gdy płonie dom sąsiada”) pomerdała się z cytatem z księgi drugiej „Eneidy”
+Wergiliusza, w której Eneasz relacjonuje królowej Dydonie, jak Grecy podpalili Troję, a on zobaczył płonący dom mędrca Ukalegona (iam proximus ardet Ucalegon, „najbliższy już płonie
+Ukalegon”).
(To dość znana historia, ale na wypadek, gdyby w edukacji Morawieckiego i to przegapiono, przypomnę, że po dziesięcioletnim oblężeniu Grekom udało się przy pomocy podstępu z użyciem
+drewnianej figury dostać za mury Troi, podpalić i złupić miasto, a mieszkańców wyrżnąć albo wziąć w niewolę. Najbardziej znaną książką na ten temat jest „Iliada” Homera).
Gorzej to wygląda, kiedy się przypomni, co Eneasz mówi po napomknieniu o płonącym domu Ukalegona. Bo to jest właśnie to, co powiedział senatorom o swoich rządach u progu wywołanego epidemią
+koronawirusa kryzysu gospodarczego:
Krzyk mężów się rozlega i głuche trąb dźwięki.
Broń w szale beznadziejną porywam do ręki. (…)
— »Jak rzeczy stoją, Pancie? Jakie zajmiem wieże?« —
Ledwom rzekł, on odpowie, jęcząc z głębi łona:
— »Ostatni wszedł dzień, doba klęsk nieunikniona. (…)«.
Trudno powiedzieć, czy pomylenie Wergiliusza z Horacym to owoc zwykłego nieuctwa, czy brutalna pomyłka freudowska. Ja stawiam jednak na to pierwsze.
Cała Polska frankowiczem
To, co premier opowiadał senatorom, można ująć w równie jak poemat klasyczną formę dialogu premiera z obywatelem. Z tym zastrzeżeniem, że gdyby czytelnik miał poczucie, że oryginalne
+wypowiedzi Morawieckiego z Senatu więcej mają ukryć, niż rozjaśnić, to nie jest w tym poczuciu odosobniony, dlatego pozwoliłem sobie dodać autorski przekład z Morawieckiego na polski.
Morawiecki: „Dokonaliśmy prefinansowania w ogromnym zakresie – 50 miliardów złotych. Ale na ile wystarczy te 50 miliardów? Otóż na okres sześciu-siedmiu tygodni. Takie są potrzeby związane z wypłatą emerytur, chorobowego, wynagrodzeń dla nauczycieli i służby zdrowia. Mówię o wszystkich potrzebach bieżących i operacyjnych budżetu państwa”.
Tłumaczenie na polski: „Udało nam się wyskrobać 50 miliardów złotych poduszki finansowej, ale na więcej nie ma szans”.
Obywatel: „Świetnie, ale to jest chyba właśnie ten moment, żeby pożyczyć pieniądze na podtrzymanie przy życiu znokautowanej przez walkę z epidemią gospodarki. Przecież robią tak państwa na
+całym świecie!”.
Morawiecki odpowiada w Senacie: “Mając taki zasób finansowy, jednocześnie musimy dbać o to, żeby mieć zdolność do emisji długu w najbliższych tygodniach, pomimo tego zasobu. Wyjaśnię,
+dlaczego tak uważam, dlaczego taką tezę bym postawił i dlaczego proszę państwa, Wysoką Izbę, o zaakceptowanie takiej tezy. Jeżeli państwo ją zaakceptujecie, to jednocześnie będzie to
+oznaczało, że jest zrozumienie Wysokiej Izby dla takiego, a nie innego zakresu finansowego, poziomu finansowania poszczególnych filarów tarczy antykryzysowej”.
Tłumaczenie tego kręcenia na polski: „Za sześć do siedmiu tygodni, jeśli państwo nie zacznie otrzymywać pieniędzy z podatków i składek, a z powodu epidemii nie zacznie, wszystkie zdolności
+zaciągania kredytu przez państwo będą musiały być wykorzystywane na niedopuszczenie do bankructwa, czyli wypłatę sztywnych wydatków: emerytur, zasiłków, wynagrodzeń sektora budżetowego,
+obsługę długu. Na udawanie, że ratujemy gospodarkę, możemy przeznaczyć 50 miliardów. Więcej nie wyciśniemy”.
Obywatel nadal wątpi: „Ale w sumie to dlaczego nagle teraz nie wyciśniecie? Skoro prezes NBP opowiada, że gotówki są nieprzebrane ilości, a było na dodatkowe emerytury, na 500 plus, na
+obniżenie wieku emerytalnego. Dlaczego nagle, kiedy Polska idzie na dno, wy nagle mówicie, że dla całej gospodarki macie 50 miliardów, skoro jeszcze parę tygodni temu mieliście 10
+miliardów na samo TVP?”.
Morawiecki w Senacie: „Ja się cieszę, że w obliczu tak głębokiego kryzysu mamy zrozumienie ze strony polityki monetarnej, ale jej zasięg i głębokość działania są i tak uzależnione od
+wiarygodności kredytowej państwa polskiego. W sytuacji nadmiernej monetyzacji części długu albo w ogóle monetyzacji w zakresie, który zostałby uznany przez rynki finansowe za ryzykowny,
+kryzys uderzy nas kanałem walutowym bądź kanałem bankowym. 70 miliardów euro długu państwowego jest denominowane w walutach obcych, ok. 120-130 miliardów długu przedsiębiorstw (…) jest
+denominowane w walutach obcych, no a o kredytach frankowych wszyscy Polacy wiedzą, na dzisiaj frankowe i eurowe kredyty hipoteczne to jest ok. 120 miliardów złotych”.
Znów tłumaczenie: „Nie mamy skąd wziąć tych pieniędzy. Tak napięliśmy zdolności pożyczkowe państwa, że nikt przy zdrowych zmysłach nam teraz więcej nie pożyczy. Drukować przez NBP tych
+pieniędzy nie możemy, bo inflacja wyleci przez sufit, a razem z nią kursy walut. A że przespaliśmy czas, kiedy można było wejść do strefy euro, to już teraz chłoszczą nas po pysku
+drożejące waluty, w których radośnie zaciągaliśmy pożyczki”.
PiS przegrało Polskę
Co gorsza, z przemówienia Mateusza Morawieckiego wynika, że zdaje on sobie sprawę z tego, jakie będą skutki rozpoczynającego się kryzysu dla polskiej gospodarki. Morawiecki przyznał, że
+wie, że olbrzymie programy pomocowe na Zachodzie mają na celu nie tylko ratowanie własnych gospodarek, ale również wyjście z tego kryzysu na uprzywilejowanej pozycji, co pozwoli
+gospodarkom dokonać ekspansji kosztem firm z państw, które takiej pomocy nie miały.
I można mu zaufać, że wie, jak to działa: w latach 2007-15 był prezesem banku BZWBK, który w 2011 r. przeszedł z irlandzkiej grupy kapitałowej AIB do hiszpańskiego Santandera dlatego, że
+AIB w wyniku kryzysu 2008 r. zbankrutowało i zostało znacjonalizowane przez irlandzki rząd. Teraz Morawiecki będzie jednak szefem nie jednego sprzedawanego banku, a premierem kraju, który
+idzie na wyprzedaż.
Zamrozić gospodarkę w locie
Walka z obecnym kryzysem ekonomicznym wymaga „tylko” wystarczającej ilości pieniędzy, by państwo miało możliwość niedopuszczenia do rozpadu przedsiębiorstw i zapaści popytu.
Stąd wzięło się finansowanie wynagrodzeń pracowników, których firmy by w chwili kryzysu zwolniły – Dania, która tę koncepcję opracowała, wypłaci pracownikom podczas postojowego 75-90 proc.
+wynagrodzenia, z górnym limitem w okolicach średniego wynagrodzenia.
Efekty? Po pierwsze, pracownicy zostają w swoich firmach, choć w rzeczywistości siedzą w domach. Po drugie, zachowują dochody, co nie tylko ogranicza konsekwencje społeczne kryzysu, ale też
+pozwala utrzymać popyt konsumencki na poziomie zbliżonym do pierwotnego.
Duńczycy wychodzą z założenia, że wydanie w trzy miesiące na program pomocowy 13 proc. PKB i tak będzie tańsze niż koszty wzrostu bezrobocia i długotrwałej recesji gospodarczej.
Dopłaty do wynagrodzeń uzupełniają rezygnacja lub odsunięcie w czasie podatków i składek, bezpośrednie granty dla firm i gwarantowane przez rząd kredyty (tu rekordy bije Wielka Brytania,
+która na granty i kredyty wyda 350 mld funtów, czyli ok. 15 proc. PKB). Ma to pozwolić przedsiębiorstwom zachować płynność finansową.
Jednocześnie banki centralne tną stopy procentowe do rekordowo niskich poziomów i pompują gotówkę w rynki, by nie dopuścić do ustania akcji kredytowej banków komercyjnych.
Oczywiście, programy pomocowe nie obejmą wszystkich. Najsłabsze firmy upadają wszędzie i wszędzie rośnie bezrobocie oraz obciążenie systemu zabezpieczeń społecznych. Ale w miarę zdrowa
+firma w Danii lub Wielkiej Brytanii powinna wyjść z tego kryzysu osłabiona i dodatkowo zadłużona, ale ze sprzętem, lokalami, pracownikami i ich kompetencjami. Będzie mogła niemal z dnia na
+dzień wrócić do normalnej pracy i będą na owoce tej pracy klienci, bo przeciwdziałanie spadkowi dochodów ludności oznacza utrzymanie popytu.
Do tego taka firma dostanie bonus, który napędzi inwestycje, bo otworzą się przestrzenie rynków przed kryzysem należące do przedsiębiorstw, które nie przetrwały lub są dramatycznie
+osłabione – na przykład dlatego, że z powodu braku pomocy swoich rządów muszą mozolnie odbudowywać pozycję rynkową w warunkach głębokiego załamania popytu konsumenckiego.
Pół tarczy z tektury
Z przemówienia Morawieckiego w Senacie wynika, że takim tortem do podziału będzie pokryzysowa Polska, która wskutek działań rządu PiS zablokowała sobie wszystkie drogi do ratowania
+gospodarki, więc wartość wszystkich działań polskiego państwa – wsparcie dla firm, gwarancje kredytowe, interwencje banku centralnego – może sięgnąć 212 mld zł, czyli 8-10 proc. PKB
+(nowych wydatków, czyli rzeczywistego wsparcia, jest 3-4 proc.). Gdyby liczyć zachodnie programy tak, jak PiS liczy swój, ich skala mieściłaby się w zakresie 20-30 proc. PKB.
Skandalowi, jakim jest tzw. tarcza antykryzysowa rządu PiS, odpowiada tylko tupet, jakim jest pokazanie czegoś takiego obywatelom w momencie największego w historii kryzysu gospodarczego –
+polskie firmy w porównaniu z np. brytyjskimi dostaną proporcjonalnie dwukrotnie mniejsze wsparcie w utrzymaniu zatrudnienia (40 zamiast 80 proc.), wymagać się będzie od nich dwukrotnie
+większego udziału w finansowaniu wynagrodzeń (40 zamiast 20 proc.).
Do tego przedsiębiorstwa w kłopotach pozbawione będą dostępu do kredytów innych niż skromna w porównaniu z zagranicznymi pula rządowa, bo działania NBP obliczone na zwiększenie płynności na
+rynkach finansowych blokuje inflacja i ryzyko kursowe, więc banki radykalnie ograniczają akcję kredytową.
Oberwą też obywatele, bo nawet ci, którzy załapią się na dofinansowania do wynagrodzeń, stracą 20 proc. dochodów – to w połączeniu z masowymi zwolnieniami i upadłościami firm oznacza
+załamanie popytu, które pociągnie za sobą resztę gospodarki w głęboką, długotrwałą recesję.
Na tym tle nie dziwi, że partia Jarosława Kaczyńskiego za nic nie chce odpuścić wyborów 10 maja – mając większość parlamentarną i prezydenta, utrzymają władzę i mogą albo ruszyć pełną parą
+w stronę dyktatury, jak to robi Viktor Orban, albo liczyć na to, że do 2023 r. zdarzy się jakiś cud. Na razie Morawiecki liczy na to, że nadruk „212 miliardów” na kawałku dykty pozwoli mu
+kogoś nabrać. Jak to ujął jego ulubiony Wergiliusz:
Te na tarczy Wulkana oglądając dziwa,
Cieszy się obrazami, choć spraw nieświadomy,
Na barkach wznosząc sławę wnuków i los Romy.
Na Horacego sapere aude – miej odwagę być mądrym – jest już za późno.
* Fragmenty „Eneidy” Wergiliusza w przekładzie Tadeusza Karyłowskiego, sentencje Horacego w przekładzie Lucjana Siemieńskiego.