dla mnie ten "rapsod" to żałosny kicz,
Hoko, czy nie jesteś nazbyt okrutny?
Posłuchałem sobie jeszcze raz, uważniej. Złagodziłem osąd o tekście, wyostrzyłem krytykę muzyki. Może, gdyby Maleńczuk zaśpiewał po niemiecku?
Niektóre zbanalizowane zwroty brzmią mniej banalnie w innych językach. Jednak to "znoszenie diamentowego jaja" najbardziej razi.
Ale też
Miazo ma rację w tym ,że tekst piosenki to tekst piosenki. Bariera literacka jest tu silą rzeczy obniżona i przyrównywanie do tekstów poetyckich niezbyt stosowne. W końcu Niemen "tylko" wyśpiewał Norwida, a trudno mieć pretensje, że Maleńczuk Norwidem nie jest (choć pewne podobieństwa drogi życiowej są, a i sam się prosi przez tytuł i larwę ludzką).
Najgorzej z głosem. Wokalista ma głos nieco "knajpiany", znakomity do utworów rubasznych, miłosnych, tangowych. Ale w elegii się nie sprawdza. I nie da się tego przeskoczyć. Brakuje tego czegoś, co ma np. Greg Lake w Epitafium. Mówiąc wprost - choć odrobiny patosu.
http://video.libero.it/app/play?id=5408a1971e42e7183b62c18e51879a80(Wrzucam link nie tyle dla muzyki, którą pewnie wszyscy znają, co dla filmiku. Spodobał mi się, bo taki w duchu Ściany.)
Instrumentalnie, poza soczystą gitarką i wystukiwanym rytmem - cieniutko. Solówka na koniec jakaś nijaka.
Poza tym to ja Maleńczuka lubię i słucham tej jego "męskiej muzyki".
W końcu to przyzwoity pop z zacięciem rockowym. Chyba za wysoko postawił sobie poprzeczkę.
Choć w sumie, intencja słuszna.