Myślałem, że uda się szybciej i przegapiłem znak ostrzegawczy ,który tkwi w podtytule.
Listy, niby łatwy tekst. Tyle, że nie listy Lema (Stanisław Lem,"Listy, albo opór materii"). Owszem, parę szybkich i zabawnych, jak walka z urzędem o niepłacenie podatku za nieżyjącego od roku psa.
Większość jednak wymagała skupienia, przypomnienia treści jego książek i łacińskich formułek.
Nie będę streszczał.
Napiszę tylko, że jest to znakomite źródło, uzupełnienie tych wywiadów-rzek ,które wszyscy znamy. Tym bardziej, że nieskażone młynem pamięci. W sumie dokumentalne, a nawet epistolograficzne.
Najbardziej zafrapowała mnie korespondencja z tłumaczem M. Kandel`em.
Widać wyraźnie, że panów łączyły nie tylko sprawy zawodowe, ale też przyjaźń. Ciekawe są próby pomocy, zarówno w karierze tego amerykańskiego slawisty, a także w tłumaczeniu zawiłych w skojarzenia tekstów pisarza.
Próby naprowadzenia Amerykanina na wszelkie możliwe głębie semantyczne, które inspirowały pisarza, są naprawdę zabawne (zwłaszcza, że dotyczą Cyberiady). Dużo informacji o stosunku Lema do swoich książek (np. b. wysoka ocena "Próżni doskonałej"), kilka alternatywnych wersji (w listach do wydawców). Oczywiście przebija, czy raczej skrzeczy, rzeczywistość perelowska (nie podejrzewałem trzeciego kacyka F. Szl. , że czytywał Lema, pomagał w noblizacji, itp.)
W kontrapunkcie listy z Zachodu (tutejsze, wszystkie czytała bezpieka i nie tylko czytała - stad list, poniekąd szantażujący możliwą emigracją, do wysokich KaCyków).
W tym jeden, szczególne 'porażający', z użyciem wielu wulgarnych słów (ale nie aż "takich"), brutalny, pełen emocji, dotyczący sowieckich Rosjan (jako masy, po pojedynczo pisarz bardzo ich szanował) i rosyjskości w ogóle ("obsrywali bowiem wszystko, żadne zwierzęta nie wykazują takiej ekskrementalnej zaciekłości" -to cytat, z tych łagodniejszych). Chwila szczerości, bo pisana z Berlina Zach.
Dużo o fascynacji Gombrowiczem.
I tak widzę, że zaczynam streszczać więc "halt".
joł