Szanowni Adwersarze,
Na mój rozum, między zwolennikami katastrofy celowej, a zwolennikami katastrofy nieintencjonalnej NIGDY nie dojdzie do uzgodnienia faktycznych przyczyn tej tragedii, ponieważ na przeszkodzie nie stoją kwestie racjonalne, tylko irracjonalne.
Z różnych (bardzo wielu) powodów, w ciągu minionego 1000 dni w głowach kilku milionów Polaków wykształcił się ich bardzo prywatny/osobisty/intymny pogląd o nieprzypadkowości Smoleńska. Diametralna zmiana poglądu (sądu, opinii) tego typu jest u każdego statystycznego człowieka bardzo trudna ze względów czysto psychologicznych (emocje, ambicje, miłość własna, samomniemanie umysłowe), u części ludzi jeszcze trudniejsza z powodu niedostatku własnej wiedzy (matematyka, fizyka, logika), a u części ludzi już tak trudna, że omal niemożliwa - ze względu na fenotypiczny brak minimum minimorum krytycyzmu/sceptycyzmu poznawczego oraz fundamentalnie powszechną wśrod ludzi niezdolność bezbolesnego przyznania się do błędu.
Pojąłem to (jak powiedziałby Mistrz - cognovi naturam rerum) w drugim roku posmoleńskim, i od tamtego czasu zabieram "głos na temat" rzadziej lub wcale - właśnie ze względu na poczucie bezsensowności takich działań
Zasadniczo zgoda, chociaż jeszcze się nie poddałem. Może niedługo mi to zbrzydnie.
(Z tym, że ja nie jestem całkowitym zwolennikiem wersji
katastrofy nieintencjonalnej. Przyjmuję ją jako prawdopodobniejszą, na zasadzie wiadomej
Brzytewki, ale wariant tzw.
naprowadzania na śmierć przez kontrolę naziemną - w tejże intencji lub tylko z założeniem aby dokuczyć - nie wydaje mi się także skrajnie nieprawdopodobny. Tzn. w świetle aktualnych danych nie dość uzasadniony, by zakładać celowe wprowadzanie w błąd załogi, ale godny dalszego badania, tak samo jak podnoszona przez
Cetariana wersja
ląduj, dziadu zresztą.
maziek, o ile pomnę, twierdził to samo.
Ba, nawet klasycznego zamachu ze szczętem nie wykluczam, choć nic nań jednoznacznie nie wskazuje.
Dla
Smoka jednak, jak widzę, jedyny akceptowalny wariant to dwa wybuchy bomb termobarycznych na pokładzie, sprowadzonego
meaconingiem z kursu, samolotu błądzącego w oparach sztucznej mgły... i obowiązkowe dobijanie rannych potem... z wyjątkiem niedobicia tych trzech, co ich na Łubiance uwięzili i do dziś torturują by z nich sekrety Prezesa wydusić,
ofkors. W oparach, taak... Już wiem co to są
smocze opary.)
A ja zmieniłem.
Z jakiego na jaki... i na jakiej podstawie?
To, ja stwierdził sam zainteresowany, jest wynik. A nie hipoteza.
Hipoteza nt. tego co widzimy na obrazku.
Wynik to by był przy zachowaniu adekwatnych standardów (np. fotki od kumpli z CIjA, o takiej rozdzielczości, że
włókna drzewne - przedmiot badań profesora od lat,
circa, dziesięciu - widać). Zdjęcia od anonimowego motolotniarza i obrazki z GoogleEarth oraz brak weryfikacji z danymi terenowymi zebranymi konwencjonalnie to - z całym szacunkiem do p.prof.C. (i jego
"bziuuu" oraz iście
kozackich gestów) - nie jest materiał pozwalający na coś więcej niż hipotezotwórstwo.
(Zwł. gdy zwykle identyfikowało się na zdjęciach satelitarnych lasy, nie pojedyncze krzaki, i chodziło - jak zdrowy rozum wskazuje - o statystyczną zgodność interpretacji zdjęć z faktami, niekoniecznie o to, by każdy detal się zgodził.)
Nawet jeśli założymy, że Cieszewski interpretował zdjęcia zgodnie z zasadami sztuki (co bywa kwestionowane, jak dobrze wiesz), pozostaje zasada starych informatyków -
shit in, shit out. Masz nieograniczone zaufanie do anonimowych motolotniarzy?
ps. Pomnisz dzieje zamieszania z
marsjańską twarzą i tamtejszymi
kanałami?