Ludzie Kochane, ale Wy macie myślenie interpretacyjno-życzeniowe! Przecież wciąż nie odnosicie się do mojego pytania.
Powtórzę: jakież JA mam mieć kłopoty, jeśli KTOŚ INNY oszukańczo posłużył się danymi z mojego dowodu osobistego lub jego skanem? Podkreślam: "jeśli", gdyż sądzę, iż pieniędzmi przez internet nie jest tak, jak pisze Ola (uważam, że Ola się myli).
1. Nawet gdybym był sześciennym lichwiarzem - nie pożyczyłbym nikomu złamanego centa w sposób zarysowany przez Olę.
2. Owszem, zgadzam się, że kłopotem byłoby jednorazowe pójście do sądu. Strata czasu, nerwy, średnia przyjemność itp. Ale nic ponadto.
3. Poza zapewnieniami jakiego Zagramanicznego Pijara, na które dał się nabrać dzisiejszy PAP (Polska Agencja Prasowa, bezkrytycznie rozpowszechniająca te nonsensy), nie ma żadnej najmarniejszej przesłanki, że miliony Polaków okradziono z intymności, a połowę z nich - z dziaćków.
[BTW: w tym kretyńskim teście na stronie niejakiego BIK nie można osiągnąc ZERA punktów. Ale kogo to obchodzi?]
Poza czekoladą, może ktoś odniósłby się do inwektyw umysłowych, którymi obrzuciłem media, GIODO i fundacje w poście założycielskim tego podwątku?
VOSM