Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Wiadomości - Q

Strony: 1 ... 1088 1089 [1090] 1091 1092
16336
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 28, 2007, 02:46:33 pm »
Cytuj
Jest jakies archiwum NF na sieci? Zeby spisy tresci byly albo okladki.

Mają stronę oficjalną (i tam archiwum)... Jak mawiał Yoda: "Use the Goolgle, Luke!". :P

16337
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 28, 2007, 12:42:58 pm »
maziek, dobrym przykładam tego o czym piszesz, że nie ma co tego czytać  ;) , jest cykl - "Upadek Imperium Strachu" W.J. Williamsa (tak, tego od "Aristoi" i "Metropolity"  :( ):
http://en.wikipedia.org/wiki/Dread_Empire's_Fall
http://www.literatura.gildia.pl/serie/upadek_imperium_strachu
fragmenty:
http://www.esensja.pl/ksiazka/prezentacje/tekst.html?id=27
http://www.esensja.pl/ksiazka/prezentacje/tekst.html?id=2637
http://ksiazki.wp.pl/katalog/ksiazki/id,3048,kw,3048,fragment.html

Jest to typowa "weberoidalna" space opera w feudalno-militarnym sztafażu. Wkurzająca tym bardziej, że jej autor, zasłynął swego czasu znakomitym (w swej kategorii) "Aristoi" poruszającym tematykę znaną z "Non serviam", a nadto koncentrującym się na kwestiach przemian psychologiczno-społecznych związanych z postępem naukowym i technicznym, nanotechnologii, tożsamości seksualnej, mniej lub bardziej radykalnych modyfikacji ciała, dobrej i złej strony przemian kulturowych itp. itd. Tym razem jednak Williams (który, jak rzekłem, dotąd kojarzył mi się jak najlepiej) nie dość, że spłodził typową space operę, to jeszcze osiągnął to przyjmując b. proste, by nie rzec prostackie, założenia fabularne, cytuję z tomu pierwszego: Kategorycznie zakazali używania i rozwijania całych gałęzi techniki [ch8211] sztucznej inteligencji i świadomych maszyn, transformowania inteligencji istot żywych do postaci maszynowej czy elektromagnetycznej, konstruowania maszyn do manipulacji materii na poziomie molekularnym i atomowym. Manipulacji genetycznych również zabroniono... - czyli jeden prosty zakaz i, najtrudniejsze pytania z głowy...

Owszem mamy tam więcej realizmu psychologicznego i społecznego niż w typowej space operze, podział na dobro i zło nie jest tak boleśnie oczywisty, a walki w Kosmosie opisane są zasadniczo w zgodzie z prawidlami nauki, ale to chyba minimum, którego mamy prawo od SF oczekiwać. Gorsze jest to, że autor który umie pisać dobre, ambitne rzeczy (nie, nie aż tak dobre jak to co pisał Mistrz, ale na tyle dobre, by były warte wielokrotnego czytania), woli ulegać presji rynku i w poszukiwaniu większej kasy :P obniża sobie poprzeczkę coraz bardziej, za co nawet na rynku anglojęzycznym mu sie oberwało:
http://books.slashdot.org/article.pl?sid=03/12/02/1847216

Od Webera nie oczekiwałem nic wiecej ponad to co pisze to się i nie zawiodłem, W.J.W. mógłby pisać dobrze, ale nie chce... I to dopiero wk***** >:(

Cytuj
Na fantasy liczylem. Najlepsze fantasy w zyciu jakie czytalem przeczytalem w NF w lecie tamtego roku, w pociagu rzecz jasna. Najlepsze dla mnie bo oparte na mitologii slowianskiej. Czeskiej autorki. Wczulem sie jak nie wiem.

To może tytuł poproszę kiej to takie arcydzieło :P

16338
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 28, 2007, 12:32:57 pm »
Cytuj
Kupiłem ostatnio do pociagu NF i niestety byly same opowiadania S-F...

A oczekiwałeś rozkładówki z gołymi panienkami? ;) :P

16339
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 28, 2007, 10:41:24 am »
Muszę z przykrością polemizowac. Akurat u Egana (fragmenty widać dobrano nieco mylące) klasycznego "rewolwerowego" schematu SF na szczęście nie uświadczysz... To autor klasy, no moze nie Mistrza jeszcze, ale Clarke'a z pewnością. Zaś co do bełkotu... W przekładzie wyszło to, cholera, bełkotliwie, ale mamy tu do czynienia z facetem, który wie o czym pisze, bo ma odpowiednie przygotowanie naukowe. To zdecydowanie nie jest klasa Webera i jemu podobnych... (A swoją drogą Egan nie jest Amerykaninem i nie wychował sie w tradycji "rewolwerówk" SF, jeśli coś go kształtowało to brytyjska tradycja Clarke'a z jednej, a gibsonowski cyberpunk z drugiej strony...)

Zresztą przekonaj się sam, zapraszam do zapoznania się ze strona domową autora:
http://gregegan.customer.netspace.net.au/
i recenzją z jego opus magnum, póki co u nas nie wydanego:
http://dukaj.fantastyka.art.pl/publicystyka/99f.html

16340
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 28, 2007, 10:00:09 am »
Zachęcam do nabycia nowego numeru "Nowej Fantastyki" można w nim znaleźć dwa utwory Grega Egana przypuszczalnie najwybitniejszego żyjącego pisarza SF obok A.C Clarke'a, uważanego za godnego następcę Mistrza. Oto fragmenty (z oficjalnej strony "NF") na zachętę:

STRAŻNICY GRANIC

Funkcja falowa wyglądała jak jaskrawa zorza, rtęciowa plazma, dostatecznie jasna, by odcinać się od blasku popołudniowego słońca, niezdolna jednak oślepić patrzącego ani ukryć przebiegających przez nią graczy. Barwne wstęgi przedstawiające złożoną fazę fali przebiegały przez boisko, rozdzielając się, przelewając nad wyrastającymi tu i ówdzie grzbietami prawdopodobieństwa, odbijając się granicy i powracając jako odwrócone. Mecz rozgrywano w najstarszym, najprostszym stylu: półklasycznym, nierelatywistycznym. Piłkę utrzymywała w boisku nieskończenie wysoka bariera, uniemożliwiająca jej wyciekanie w trakcie meczu.

Graczy traktowano klasycznie: ich ruchy wpompowywały w piłkę energię, umożliwiając przechodzenie z początkowego stanu gry, z piłką rozsmarowaną cienko po całym placu, w wachlarz stanów o wyższej energii, potrzebnych dla jej lokalizacji. Lokalizacja była jednak ulotna; nie było sensu formować pośrodku boiska ładnego, ostrego pakietu falowego w nadziei na kopanie go jak klasycznej piłki. Należało ukształtować falę w taki sposób, aby wszystkie jej stany - stany o różnych częstotliwościach cyklu i prędkościach przemieszczania - na ułamek sekundy znalazły się w fazie wewnątrz bramki. Osiągnięcie tego było kwestią poziomów energii i właściwego wyczucia czasu.


NIESTABILNE ORIBITY W RZESTRZENI KŁAMSTW

Robofurgonetka z piekarni śmiga obok, a ja przeklinam samotność: bez skomplikowanych przygotowań potrzeba co najmniej dwóch zręcznych osób, by wykorzystać zaopatrzeniowe roboty: jednej do zablokowania pojazdowi drogi, drugiej do wykradzenia towaru. Kradzieże powodują tak niewielkie straty, że ludzie z atraktorów je tolerują; prawdopodobnie środki bezpieczeństwa nie są warte kosztów, choć bez wątpienia członkowie każdej z etycznych monokultur mają własne "powody", dla których nie chcą stawiać nas, amoralnych kloszardów, przed wyborem między podporządkowaniem się a śmiercią głodową.

Wyciągam zwiędniętą marchewkę, którą wczoraj wieczorem wykopałem z jednego ze swoich ogródków warzywnych, i zaczynam żuć. To dość żałosne śniadanie, ale pocieszam się myślą o bułkach, które skradnę, gdy znów będę z Marią, i tak się sycę tymi planami, że niemal nie czuję mdłego smaku w ustach.


Dowiedziałem się też, że w następnym numerze ukaże się fragment powieści Jacka Dukaja, uważanego obok Huberatha za jednego z dwóch tzw. po-Lem-istów ;) (poniżej zajawka):

LÓD

Czy Historja jest siłą namacalną? Czy można sterować prawami logiki? Lute, nieziemskie anioły Mrozu spacerują ulicami miasta, zamarzając prawdę i fałsz. Kto stoi między rewolucją i anarchją, carstwem samodzierżawnym, Królestwem Bożym na Ziemi i wolną Rzeczypospolitą? Piłsudski i Rasputin, Tesla, Tarski i Kotarbiński [ch8211] Benedykt Gierosławski, człowiek, którego nie ma [ch8211] kłamstwo prawdziwsze od prawdy. Warszawa, Rosja, Trans-Syberja, Lód.

Oto opowieść o Historji, czyli o tym, co nie istnieje.


I nie jest to OT, bo ja właśnie ten numer "NF" przeczytałem ;)

ps. W związku z informacją o "Lodzie" zapoznałem się też czym prędzej z wywiadem z Dukajem pochodzącym z "Lampy", a zamieszczonym na Onecie, szczególnie zaciekawił mnie ten fragment:

Był taki przypadek w ostatnich latach z powieścią Grega Egana Quarantine, która została oparta na obowiązującej wówczas interpretacji fizyki kwantowej: że do kollapsu funkcji falowej konieczny jest akt obserwacji przez świadomą istotę. Okazało się jednak, że to raczej kwestia wielkości obiektu, a nie konieczności istnienia obserwatora. I nagle cała fizyka w tej powieści hard SF okazała się fizyką alternatywną, bo nieprawdziwą.
http://czytelnia.onet.pl/0,1338408,1,,0,0,0,kiedy_temat_bierze_pisarza_za_gardlo,artykuly.html

wskazujący, że fizyka poradziła już sobie z "paradoksem obserwatora", który robił za wytrych pozwalający na wprowadzanie do fizyki mistycyzmu wszelkiej maści. Swoją drogą falsyfikuje to pomysły nie tylko z "Kwarantanny" (i "Stanu wyczerpania") Egana, lecz też z "Mrocznej materii" Reevesa-Stevensa czy słynnego "Przesądu" D. Ambrose'a, a to niestety obala też fizykalne wyjaśnienie Mocy Q, ze "Star Treka", którym z lubością się posługiwałem... :( .

16341
Hyde Park / Re: Z bieżącej chwili...
« dnia: Sierpnia 26, 2007, 12:55:27 am »
Nic to... Będę musiał męczyć się ;) jak dotąd. Ale dziękuję za wyjaśnienia (rozwiewające moje złudzenia :P ).

16342
Hyde Park / Re: Z bieżącej chwili...
« dnia: Sierpnia 25, 2007, 11:09:10 pm »
Cytuj
dlaczego kiedy chcę kliknąć prawym przyciskiem myszy na odnośnik w Twoim poście (żeby go otworzyć w nowej karcie) on odskakuje w dół?! Na dodatek nie zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Jakaś cenzura czy co?! Próba zatajenia?!!

Ja mam gorszy kłopot... Gdy chcę zacytować fragment cudzej wypowiedzi, nawet gdy zaznaczę ten fragment - w nowym poście pojawia się zacytowany... cały post i muszę go "okrawać" do rozmiaru cytatu ręcznie... (A może po prostu nie wiem jak zaznaczać bo nowy jestem :P ?)

16343
Hyde Park / Re: Z bieżącej chwili...
« dnia: Sierpnia 25, 2007, 09:00:47 pm »
Rzecz wygladająca nieco surrealistyczne ;) , lecz związana z Lemem jak najbardziej - "Ananke" w przekładzie na rosyjski, ale w transkrypcji na polską czcionkę(!):
http://lib.ttknet.ru/lat/LEM/26-22.txt

16344
Lemosfera / Re: Kontakt
« dnia: Sierpnia 25, 2007, 12:05:24 pm »
A'propos pierwszej z opcji jakie wymieniłem. Taki oto artykuł wygrzebałą dziś moja Kobita:

Astrobiolog analizuje dane z Czerwonej Planety zdobyte 30 lat temu

Mikroby w marsjańskiej glebie

Znaleźliśmy żywe organizmy, ale ich nie zauważyliśmy - podkreśla niemiecki naukowiec ponownie badający informacje dostarczone przez amerykańskie sondy Viking

Najprawdopodobniej sondy, które 30 lat temu dotarły do Marsa, znalazły na jego powierzchni proste mikroorganizmy. Tak przynajmniej twierdzi Joop Houtkooper z uniwersytetu w niemieckim Giessen. Wyniki swoich badań przedstawił w piątek na spotkaniu European Planetary Science Congress w Poczdamie.

Zdaniem niemieckiego specjalisty sonda Viking 1, która w 1976 roku dotarła do Czerwonej Planety, mogła się natknąć na życie oparte na nadtlenku wodoru. Houtkooper przeprowadził symulację jednego z eksperymentów wykonanych przez pokładową aparaturę Vikinga i odkrył, iż 0,1 proc. próbki marsjańskiej gleby może być pochodzenia biologicznego.

- To niezwykle zastanawiające, ponieważ jedna część na tysiąc to wcale nie jest mało - powiedział niemiecki astrobiolog w wywiadzie dla Agencji Reutera. Jak podkreślił, to wynik mniej więcej podobny do poziomu biomasy w Antarktyce. Mimo niskich temperatur żyją tam bowiem i grzyby, i bakterie. Swoje podejrzenia badacz opiera na niewyjaśnionym dotąd wzroście poziomu tlenu i dwutlenku węgla w badanych przez Vikinga próbkach. Zdaniem Houtkoopera te substancje to efekt rozkładu materii organicznej. Na tej podstawie obliczył poziom biomasy.

Jakiego rodzaju życie może być obecne na Czerwonej Planecie? Większość astrobiologów jest zdania, że - jeżeli w ogóle jest tam życie - są to mikroorganizmy nazywane na Ziemi ekstremofilami. To organizmy przystosowane do życia w niskich (lub bardzo wysokich) temperaturach, znoszące wysokie ciśnienie, wysoką kwasowość, brak tlenu czy światła słonecznego. Stąd podejrzenia Houtkoopera, że na Marsie dominują organizmy korzystające z trudno zamarzającego roztworu nadtlenku wodoru.

- Będziemy musieli zdobyć dowody potwierdzające tę hipotezę. Zobaczymy, jaki rodzaj mikrobów może występować na Marsie i czy są one spokrewnione z organizmami znanymi z Ziemi - powiedział Hotkooper. W swoich spekulacjach badacz idzie jeszcze dalej: -Niewykluczone, że życie zostało przetransportowane z Ziemi na Marsa albo odwrotnie.

Wątpliwości naukowca rozstrzygnie sonda Phoenix Mars Lander. Ma ona dotrzeć do Czerwonej Planety w maju przyszłego roku i zbadać glebę w pobliżu jej północnego bieguna.
PIOTR KOŚCIELNIAK, reuters

http://www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_070825/nauka/nauka_a_4.html

Trochę szkoda, wychodzi na to, że "Ananke" się dezaktualizuje, ale... z drugiej strony byłaby to bardzo dobra nowina potwierdzajaca słuszność optymizmu Clarke'a w sprawie powszechności życia we Wszechświecie (a nawet w Układzie Słonecznym). Jeśłi domniemania dr Hotkoopera sie potwierdzą, z tym wiekszą ciekawością będę czekał na badania księżyców Jowisza...

Swoja drogą jeśłi życie byłoby tak częste, to i Obcego Rozumu szukać by można z wiekszym optymizmem...

16345
Lemosfera / Re: Kontakt
« dnia: Sierpnia 22, 2007, 05:04:38 pm »
Wracajac do tematu Pierwszego Kontaktu z Obcymi. W typowej SF mamy trzy standardowe podejścia. Pierwsze to Obcy potężni a dobroduszni robiący za cos na kształt "dobrych bogów" (tu chociażby "2010..." się kłania). Druga - Obcy "żli" z którymi tylko wojować mozna (acz w "Wiecznej wojnie" czy "Gwiezdnej eskadrze" schemat ten szcześliwie postawiono na głowie - mamy tam do czynienia z wojną która jest efektem nieprzezwycieżalnej Obcości, lub ludzkich błędów, wiec trochę to "Fiaskiem" pachnie) - ten schemat wywodzi się z "Wojny światów" Wellsa, potem "wałkował" go Heinlein. Podejście trzecie to Obcy przedstawieni po prostu jako "inni ludzie" (nawet jeśli z wyglądu sa skrajnie niehumanoidalni), a więc istoty doskonale dla człowieka zrozumiałe, acz cokolwiek egzotyczne - podejście to pojawiło się wraz z "Księżniczką Marsa" i do dzis dnia trwa w space operze (exemplum "Star Trek" chociażby). Mistrz głosił wariant czwarty -  Obcość tak obcą, że o porozumieniu (ani nawet o walce w tradycyjnym słowa tego znaczeniu) mowy być nie może (co nie wiem czy jednak nie jest za wielkim pesymizmem).

Nam zaś zostaje tylko gdybanie, bo wszystkie te formy kontaktu wymagają zaawansowanej astronautyki...

Wariantów zaś realnych "na dziś", widzę w SF tylko trzy:
1. z "Andromeda znaczy śmierć" wzięty - czyli pozaziemski mikroorganizm stanowący dowód, że istnieje życie poza Ziemią (przy czym do życia rozumnego jeszcze tu daleko);
2. rodem z "Głosu Pana" - czyli ziszczenie marzeń twórców programów SETI (choć słusznie Mistrz zakłada, że samo stwierdzenie "rozumnego" charakteru wiadomosci bedzie tu zapewne jedynym sukcesem);
3. pochodzący z "Posterunku" Clarke'a - czyli odkrycie artefaktu niewątpliwie nie ręka ludzka uczynionego (i znów ta konstatacje będzie mogła robić za jedyny pewnik.

ps. trochę się na ten temat już gdzie indziej wymądrzałem ;) :
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=5&topic=1037&page=0

16346
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 22, 2007, 02:07:24 pm »
Cytuj
To po co czytać takie chały i jeszcze się do tego przyznawać? Życie jest krótkie... Sam Lem mówił, by czytać tylko mistrzów.

Bo uważam, że człowiek inteligentny nawet w głupiej książce znajdzie interesujące pomysły czy idee - vide sposób czytania stosowany przez Odd Johna, o którym mówiłem... (Skądinad Mistrz musiał dobrze poznać amerykańska SF zanim zawyrokował, że jest denna).

Chciałbym by wszelkie utwory SF miały technologiczną poprawność Clarke'a polącząną z psychologiczną i filozoficzną głębią Dicka (acz bez męczącej powtarzalności jego obsesji) i z biegłością stylistyczną Ballarda. I Ty pewnie też byś tego chciał. Skoro jednak marzenie to jest nierealne staram się wyłowić coś z tego co na rynek rzucają. Weber zaś zaciekawił mnie o tyle, że uchodzi za spadkobiercę owych, u nas praktycznie nieznanych, bajęd o kosmicznych imperiach, pięknych księżniczkach i dzielnych awanturnikach, które dominowały na rynku amerykańskim przed nastaniem Asimova i Heinleina. Opowiastki te zaś, mimo, że topornie napisane, powtarzalne, schematyczne i nie mające za grosz ambicji były i tak lepsze niż sporo tego co nam ostatnio pod szyldem "SF" sprzedają, bo ich autorzy (na ile im tam wiedza pozwalała) starali się być wiarygodni naukowo. Do tego więc doszło, że zaczynam i do tych bzdur międzyplanetyarnych tęsknić, bo przyznaję, w science fiction element "science" jest dla mnie ważny...

ps. mam nadzieję, że nie uznałeś wzmianki o rdzewiejącym Terminusie (robocie) za jakąś aluzje i się nie obraziłeś...

16347
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 22, 2007, 01:00:30 pm »
Cytuj
Terminus jak zobaczy, ile ma na forum do przeczytania, to się weźmie i załamie...

I wyjdzie, że to moja wina... ;)

Cytuj
A ja przypadkiem widziałem, że Term się wczoraj logował, i nic nie napisał. Oto co kobiety robią z człowiekiem...

Też widziałem...

16348
DyLEMaty / Odp: Właśnie (lub dawniej) przeczytałem...
« dnia: Sierpnia 21, 2007, 08:23:43 am »
Ja przeczytałem ostatnio sympatyczną fantastykę nienajwyższych lotów czyli "Księżyc buntowników" Davida Webera. Jest to przygodowa space opera, której głównymi bohaterami są nasz stary dobry Księżyc (czyli zamaskowany od wieków w jego postaci statek kosmiczny Dahak) i astronauta z NASA, który został jego dowódcą.

(Smutne tylko, że jeden z głównych bohaterów jest niezłomnym american hero, który ocali ludzlość, odrodzi upadłe kosmiczne imperium i zostanie jego władcą. Stosowanie tak ogranych chwytów może zepsuć  najlepsze pomysły, a szkoda bo Weber stara się pisać historię będacą prawdziwą SF, przynajmniej w jakimś stopniu, i jest w tym dość pomysłowy.)

Czytam też gigantyczne cykle fantasy Martina i Eriksona i stwierdzam ze smutkiem, że są zdecydowanie lepsze niż sporo z tego co nam się ostatnio sprzedaje po logo "SF" (bo przecież nie SF). Co nie zmienia jednak faktu, że fantasy jest bardziej schematyczna i powtarzalna.

Ale to na szczęście nie wszystko. Odtrutką na popadający w koleiny infantylizmu (choć jako rzekłem sympatyczny) cykl Webera i narastające przekonanie o supremacji fantasy był dla mnie cykl Alastaira Reynoldsa, którego najnowszy tom - "Arka Odkupienia" - zrobił na mnie nawet lepsze wrażenie niż poprzednie. Podoba mi się w nim, że przedstawia wreszcie Kosmos jako miejsce nieprzyjazne-dla-ludzi, prędkość światła jako nieprzekraczalną itp. Nie jest to co prawda twórczość Mistrza, ale miło, że znajduje On spadkobierców... (Także reynoldsowskie maszyny przypominają rdzewiejącego Terminusa ;) .)

16349
DyLEMaty / Re: galegher - wynalazca i pijak
« dnia: Sierpnia 21, 2007, 07:23:32 am »
Tak nawiasem mówiąc ten cykl jest świetny i dość "lemowski" w stylu. Zastanawiam się czy Mistrz znał te opowiadania pisząc np. niektóre z utworów o prof. Tarantodze czy Trurlu i Klapaucjuszu bo widać pewne podobieństwa.

BTW: Kuttner ma też na sumieniu ;) cykl opowiadań (wydany w jednym zbiorku) "Księżycowe Hollywood" - jest to znakomita parodia space oper lat '30 (a więc tych wszystkich "Doc'ów" Smithów, Nowlanów, Hamiltonów...)

16350
Hyde Park / Re: Däniken - błędne teorie czy błędna histioria?
« dnia: Sierpnia 20, 2007, 07:56:54 pm »
Cytuj
Okres klasyczny, powiedzmy 500 lat przed Chrystusem. jak wytłumaczyć, że już wtedy Grecy wiedzieli, że Najwyższą Fazą Rozwoju człowieka jest Homo sovieticus, czyli Człowiek radziecki, hę?

;D ;D ;D

A serio. to albo stylizowane owłosienie, albo... jakaś forma dziwacznej prezerwatywy - wiadomo, że już w antyku pojawiały sie pierwsze. (Ta "gwiazdka" to jakiś uchwyt ułatwiający nakładanie, albo utrudniający zsuniecie się. Popytam swoją, jest archeologiem.)

ps. Tego nawet Däniken by nie wymyślił ;) :
http://wiadomosci.o2.pl/?s=258&t=396782

Strony: 1 ... 1088 1089 [1090] 1091 1092