O "Imperialnej Ziemi" raz jeszcze:
https://www.tor.com/2010/09/08/quincentenniel-arthur-c-clarkes-imperial-earth/Stare, ale linkuję teraz, bo pokrywa się z moim, relatywnie świeżym, odbiorem tej powieści. Tak, wygląda na to, że stary A.C.C., jak się sprężył, potrafił przewidzieć społeczne trendy nie gorzej niż Dick, którego swego czasu za to chwaliliśmy. Zacytuję:
"It has gay characters, bisexuality is considered normal, there are poly relationships, the main character is a person of color and so are large numbers of the other characters, it contains an older female character, it passes the Bechdel test, the president of the U.S. is female. I’m sure I didn`t notice any of this when I first read it except the nifty blackness of Duncan Makenzie. There’s not much in the way of ethnicity—this is pretty much a post-ethnic world, but as far as skin color goes, darker is considered more aesthetically pleasing. There is one minor character who is a Muslim and a haji. He’s a cloning specialist. There’s one fat bald character—these things are considered to be unusual aesthetic choices because they’re both fixable."Czy w '75 było aż tak widoczne, że ku temu (+/-) idzie?
A swoją drogą ciekawie by było skonfrontować tę "Ziemię..." z "Obłokiem...", właśnie w zakresie społ., bo w/w trafna antycypacja ze staroświeckim optymizmem-utopizmem w tak nierozplątywalny węzeł się tam splata, że nie poznasz gdzie kończy się celne futrologizowanie, a zaczyna życzeniowość autorskiego myślenia.
W każdym razie: gdy rzecz wchodziła do księgarń (prawie dekadę temu... jak-ten-czas-leci) byłem sceptyczny, teraz ostrożnie polecam. Zwł., że bogactwo tematyczne jest tam spore: poza poruszonymi kwestiami dostajemy też intrygujący obraz relacji rodzinnych dynastii klonów - identycznych genami, ale odmiennych uwarunkowaniami i pozycją, więc i dokonywanymi wyborami w efekcie; i przepis na to jak na pograniczu egalitarnego świata wykroić sobie - z wszelkich pozorów zachowaniem - kawałek oligarchicznego, dziedzicznego, władztwa.