Oczywiście, że zarazy uderzają bardziej w wyżej rozwiniętych. Ci wyżej rozwinięci mają inną stopę zgonów i jak się im ona zwiększa, to jest kryzys. Przestają funkcjonować instytucje i koniec wyższego rozwinięcia. Dla niżej rozwiniętych to dopust boży, dzień jak co dzień.
Ja to wiem, ale dlaczego?
Nie chodzi mi o instytucje, a o to – czemuż to rozwinięci umierają gęściej niż ci, jakoby gorsi?
Odpowiedź nasuwa się prosta - ot, wzrost dobrobytu/wygody wpływa negatywnie na odporność. Bo jakoś nie słychać o zarazkowym trzebieniu Germanów nadreńskich, czy innych Gotów. Nawet, odbiegając, Białorusinów, gdzie wszak nie było lokdałnów.
Ale to chyba jednak za proste wyjaśnienie? To co, geny?
Jednakże dziwi, mnie, że nikt nie podnosi tego wielkiego zamieszania, jakim było wprowadzenie monoteizmu w zastane struktury, oparte przecież na jakichś bogach, a więc religiach, a więc strukturach społecznych.
i
Dodawanie nie było szokiem, natomiast jednorazowe odjęcie wszystkich poza jedną raczej było
Nie było żadnego szoku.
Mam wrażenie że mylisz przyczynę ze skutkiem. Stare struktury religijne „oparte na dodawaniu” były w tym czasie już puste jak wydmuszka.
Stara formuła czemuś się wyczerpała i dobrze by wiedzieć – czemu?
To nie jest tak, że Konstantyn czy Teodozjusz wypromowali chrześcijaństwo i narzucili je ludowi miłującemu starą wiarę bo taki mieli kaprys.
Było odwrotnie.
Cesarze dopasowywali się tylko do sytuacji. A sytuacja była taka, że chrześcijaństwo wbrew represjom było już tak popularne i liczbowo silne, że nawet cesarze musieli się z tym liczyć.
To oni zabiegali o ten elektorat, nie odwrotnie. A może nawet byli od niego zależni?
Już Dioklecjan widział ten kryzys ideowy starego i szukał nowych rozwiązań – w sferze ustrojowej miała to być tetrarchia, a ideowej - wspólna religia monoteistyczna.
W założeniu na nowo jednocząca lud rzymski.
Celował na początku w Słońce (sol invictus), zresztą podobnie Konstantyn i tylko trochę przypadkiem w to miejsce wcisnęło się chrześcijaństwo, co zresztą nosi w sobie po dziś dzień
(wprowadzona przez Konstantyna niedziela jako dzień wolny to po prostu ” czcigodny dzień Słońca” (venerabilis dies Solis) i Boże Narodzenie w przesilenie). Zresztą późniejsza próba przywrócenia starego porządku religijnego podjęta przez Juliana Apostatę skończyła się parodią.
„Świątynie stały puste. Uczty obrzędowe urządzane w następstwie niezliczonych ofiar nakazanych przez cesarza, stawały się skandalicznymi pijatykami. Ściągano wojsko aby na rozkaz zjadano sterty mięsa pochodzącego z ofiar; uczty te obficie zakrapiano trunkami tak, iż żołnierze wracali do koszar pijanie do nieprzytomności. Akcja Juliana dogorywała ośmieszona wśród obojętnego tłumu.”To z cytat z klasycznego opracowania
Marcela Simona Moim zdaniem wyczerpała się pewna formuła, plastyczność, która do tej pory pozwalała utrzymać Rzym w spoistości. Dlaczego - nie wiem, może NFR (Najwyższa Faza Rozwoju) się wdała.
Też mi się tak zdaje. Ale dlaczego?
Skoro dotychczas gwarantowała sukces?
NFR a w nim gen samozniszczenia? I czy obecnie tego nie widać? Czy może czas jest tu kluczowy?
książkę Harpera warto przeczytać nie tylko ze względu na temat, ale ze względu na wszystko. Niezależnie nawet od tego, że w trakcie lektury wydawała mi się przedziwnie aktualna - coś mi mówi, że gdyby nam się przydarzyło teraz to, co Rzymowi - jakieś ostre pandemie (bo covid to pikuś), szybka zmiana klimatu (np. spowodowana przez wybuchy wulkanów jak w VI wieku), to też moglibyśmy pójść w skarpetkach.
W skarpetkach...optymista.
A kto by je zrobił? No wierzę, że warta, ale tentegotamtego... czas ograniczony.
Trochę w kontrze jest ten Izdebski
„Dawniej społeczeństwa miały zdolność radzenia sobie z historycznymi wahaniami klimatu - wynika z badań opublikowanych w czasopiśmie "Nature". W obliczu pogłębiającego się kryzysu klimatycznego - jak ocenia doktor habilitowany Adam Izdebski - "są one dla nas źródłem nadziei". https://tvn24.pl/tvnmeteo/najnowsze/co-historia-mowi-o-tym-jak-ludzkosc-radzi-sobie-ze-zmianami-klimatu-5188672W sensie ludziska elastyczne są...bywają?
Rozjazd w określeniu czasu upadku bierze się stąd, że były dwa cesarstwa - wschodnie i zachodnie. Generalnie mówiąc o upadku Rzymu myślimy o zachodnim, ale Harper analizuje tez losy wschodniego.
Jasne, dlatego warto wpierw ustalić – co obalamy. Litra czy tylko połówkę? A może ćwiarteczkę?
Bo do każdej z podanych ilości inna strategia organizmu
Marginesem, formalnie to było jedno Cesarstwo do XV wieku. Coś jak dzisiejsza Ukraina i Krym. Oczywiście za 100-200 lat.