Czy inne wejscia dalyby inteligencje jak ludzka?
Hmmm... Trudne pytanie, które można w dodatku filozoficznie rozwodnić (jak bardzo inteligencja ma być podobna do ludzkiej by ją - wiem, oksymoron - uznać za do ludzkiej podobną). Kłopot w tym, że nie wiemy, i w ramach hipotezotwórstwa z tego zakresu otrzymaliśmy z jednej strony ocean Solaris, który intelektualnie był do nas zupełnie nieprzystawalny), z drugiej zaś rozumny obłok materii międzygwiezdnej (u Hoyle'a), z którym jakoś dogadać się dało. Czyli póki nie wiemy, obstawiać można różnie, i zresztą robią to i poważni teoretycy, i autorzy SF.
Poza wszelką natomiast wątpliwością zdaje się pozostawać fakt, że zarówno warunki fizyczne otaczającego świata (działająca "w dół" grawitacja), nasza własna biologia,jak i wynikające z tej biologii nasze tzw. sensorium bardzo silnie determinują nasz sposób widzenia świata (w SF pojawia się ten motyw u U.K LeGuin "Lewej ręce ciemności", u Mistrza w "Wizji lokalnej", u C.J. Cherryh,która subtelnie sygnalizuje różnice psychologiczne między ludźmi wychowanymi na planetach, a tymi, którzy dorośli w warunkach kosmicznych statków i habitatów, pojawia się - w mimowolnie humorystycznym "przegięciu" - taki wątek w gwiezdnowojennych powieściach, w których genialny admirał Thrawn oglądając dzieła sztuki innych gatunków rozumnych potrafi z tychże artefaktów wydedukować zarówno biologię, jak i warunki życia twórców danych dzieł, a na tej podstawie ich militarną strategię).
Najciekawszą jednak (choć niekonsekwentną, pewnie dlatego, że trudno jest wczuć się w odmienny umysł) próbę pokazania podobnej-lecz-innej psychiki, ukształtowanej w oparciu o inne sensorium jest (stosunkowo mało znany) "Syriusz" Olafa Stapledona. Lem chwalił Stapledona (filozofa z zawodu zresztą) za podejmowania ambitnych, lecz nie do końca udanych prób. Tak jest i w tym wypadku. "Syriusz" jest historią superinteligentnego sztucznie wyhodowanego psa (dziś jego powstanie przypisalibyśmy inżynierii genetycznej) zmuszonego jakoś się odnaleźć jako nie-człowiek w świecie ludzi, i nad-pies w świecie psów. Sporą większość fabuły zajmują sytuacje, w których ów Syriusz robi za voltaire'owskiego Prostaczka, oraz tragiczny wątek... hmm... romansowy. Jednak najciekawsze są momenty ujawniające właśnie odmienność sposobu syriuszowego postrzegania świata wynikającą z podobnego przecie - to ssak, i tamto ssak - lecz odmiennego zakresu sensorium (Syriusz jest bardziej węchowcem, tak jak my wzrokowcami, i słuch ma bardziej czuły, przez co np. ludzkie utwory muzyczne doceniać może tylko w postaci partytur, bo w wykonaniu zawsze dosłucha się jakis mikro-kiksów). Ciekawy jest też (zaliczany do gatunku
mundane SF, o którym pisałem, porównywany też do technothrillerów M. Crichtona) "Eksperyment terminalny" Roberta J. Sawyera, w którym - w tle raczej sensacyjnej, i kręcącej się wokół innych filozoficznych pytań, fabuły - pojawiają się trzy sztuczne inteligencje będące komputerowymi kopiami umysłu swego twórcy, przy czym każdej, w stosunku do "oryginału" zmieniono, w ramach tytułowego eksperymentu, jeden ważny parametr (konkretnie chodziło o - mówiąc b. skrótowo - stosunek do własnej śmiertelności), co w efekcie dało trzy zupełnie inne osobowości.
Czyli, konkluzja jaka się nasuwa, brzmi - im podobniejsze sensorium, tym większa przystawalność umysłowa, pytanie tylko o granicę stopnia kompatybilności, poniżej której zrozumienie nie jest możliwe, ale to (jak zwykle) może zweyfikować tylko empiria.
Wracając do Stapledona... Można też dojść do wniosku, że o sporej "kompatybilności" powieściowego Syriusza z ludźmi, mimo odmiennych sposobów postrzegania, zadecydował fakt ,że został on wychowany przez ludzi, dorastał w ludzkim otoczeniu i bazując na ludzkiej wiedzy. Z tym samym można wiązać nadzieje na - wystarczającą do zrozumienia się - kompatybilność umysłową ludzi, ze stworzonymi przez nie sztucznymi inteligencjami.
Natomiast gdyby do powstania SI doszło przypadkiem, mimochodem (jak choćby w "Hallo, kto mówi?" Clarke'a
*), to może być różnie, bo wtedy nie będzie okazji do zadbania ani o odpowiednie (czyt. wybrane na nasze podobieństwo) "narządy zmysłów", ani na zapewnienie tej SI stosownej "formacji umysłowej"... (Przy czym pojawia się pytanie czy możliwe jest samoistne dojrzewanie Rozumu, który nie został nauczony być rozumnym - vide te historie o tzw. dzieciach-wilkach, które intelektem nie grzeszą, mówić nie umieją itp.)
(Inna rzecz, że ogólnie jestem
za eksperymentami z rozszerzaniem maszynowego, i ludzkiego, sensorium. W końcu czemu innemu służą już dziś te wszystkie mikro- i teleskopy?)
* cytując:
"— Pozwólcie mi wyrazić to bez ogródek — powiedział. — Twierdzicie, że światowy system połączeń telefonicznych stał się teraz gigantycznym mózgiem?
— Ująłeś to lapidarnie i powiedziałbym — antropomorficznie. Ja wolałbym myśleć o tym w kategoriach wielkości krytycznej.
Williams położył na stole na pół zaciśnięte pięści. — Mam tu dwie grudki U 235. Dopóki trzymam je oddzielnie, nic się nie dzieje. Ale połączmy je (zetknął pięści z sobą), a otrzymamy coś zupełnie innego niż jedna większa bryłka uranu. Otrzymamy półmilową dziurę w ziemi. Tak samo ma się rzecz z naszymi sieciami telefonicznymi: do dziś były one w dużej mierze niezależne, autonomiczne. Ale teraz, kiedy zwiększyliśmy ilość połączeń, sieci te stały się jedną całością. Ilość przeszła w jakość, osiągnęliśmy punkt krytyczny-.
— Ale co właściwie oznacza punkt krytyczny w naszym przypadku? — zapytał Smith.
— W braku lepszego słowa oznacza świadomość.
— Dziwaczny rodzaj świadomości — zauważył Reyner. — Co jest jej organami zmysłów?
— No, na przykład wszystkie rozgłośnie radiowe i telewizyjne na świecie będą dla niej źródłem informacji. Na pewno dadzą jej wiele do myślenia! Poza tym wszelkie dane przechowywane w pamięci komputerów, do których będzie miała dostęp równie łatwy jak do bibliotek elektronowych, do instalacji radarowych, do telemetrii, w zautomatyzowanych zakładach przemysłowych. O, na pewno będzie miała dość organów zmysłów! Nie możemy sobie nawet wyobrazić jej obrazu świata, ale przypuszczam, że będzie o wiele bogatszy i bardziej złożony niż nasz.
— Załóżmy, że to wszystko prawda, tym bardziej że koncepcja jest z pewnością pomysłowa — powiedział Reyner — ale w takim razie, co ,,to" mogłoby robić poza myśleniem? Nie mogłoby się przecież poruszać, nie miałoby kończyn.
— A po co miałoby się poruszać? Przecież byłoby od razu wszędzie! każdy kawałek zdalnie sterowanego sprzętu elektrycznego na planecie byłby jego kończyną"(Tekst ma swoje lata, wystarczy zamienić "sieć telefoniczna" na "internet" i wszystko pasuje.)