Szczerze powiedziawszy nie widzę zasadniczej różnicy między trzymaniem zwierząt w klatkach (czy w innych dramatycznych warunkach) na futerka czy na spożycie ich doczesnych szczątków - właściwie to drugie (jakkolwiek w futerkach - nawet sztucznych - nie gustuję) jest znacznie bardziej drastyczne. Stąd uważam za dwulicowość i niekonsekwencję wytykanie komuś futerka nad spożywanym hamburgerem czy innymi szczątkami.
Nie wiem czy w tym wypadku stopnia zła nie należy mierzyć możliwością jego uniknięcia (znaczy: im łatwiejsze do uniknięcia, tym większe, gdy mimo to praktykowane, a łatwiej się jednak obyć bez futra, niż bez przyprawionych do smaku szczątków śmiertelnych). Przy czym, tak po prawdzie, wszyscy (poza przedstawicielami rzeźnego przemysłu z jednej, a konsekwentnie mu się przeciwstawiającymi z drugiej strony) jesteśmy tu - by pozostać przy
livowych
hitlerowskich analogiach - w sytuacji tzw. "dobrych Niemców" - bo czy pochwalamy (jak
NEX), czy ganimy, biernie uczestnicząc
* (jak ja), czy po prostu pozwalamy biec sprawom własnym biegiem (może nawet prywatnie praktykując weganizm), jesteśmy, niczym bohaterowie
szczypiorskiego "Za murami Sodomy", nie przymierzając - umoczeni w owo zło. I chodziło mi o nazwanie tego po imieniu. A docelowo nie o szukanie winnych ("dobrych Niemców" - choć tacy znów dobrzy nie byli - nikt też po Norymbergach nie ciągał), tylko o ew. zastanowienie się nad rozwiązaniami
** (o których mówiąc, trudno jest nie zauważyć, że hipokryta
*** lepszy jest - w tym kontekście - od dumnego mięsożercy i futronosiciela, bo poprze pomysły dające mu szansę umoralnienia się, przez uzgodnienie praktyki z ideałami, podczas gdy tamten będzie stawał okoniem).
* A z drugiej strony dbając o swoje zwierzaki domowe (z czym wiąże się kolejne
umoczenie, bo karmy mięsnej im trza) i na rozmaite fundacje łożąc.
** Choć trochę to bicie piany, bo ustaw nie piszemy, Sejmem nie jesteśmy, a on zagłosował jak zagłosował.
*** Nawiasem: przyjdzie Ci do tej grupy zaliczyć i samego Mistrza, który - ostro potępiając mięsożerstwo i zbudowaną wokół niego industrię - przyznawał ze wstydem, że nie jest, niestety, konsekwentnym jaroszem.
(Nb. nikt tu naszego cambridgskiego Kolegi
nieubłaganym palcem nie wytykał. Sam się wystawił... na krytykę kwestionując niemoralność hodowli norek. I twierdząc, że klonowanego mięsa jeść nie będzie.)
Czy kot goniąc mysz w celu konsumpcji jest szowinistą gatunkowym?
Sądzę, że da się na to odpowiedzieć dwojako:
1. nie, bo - z całym szacunkiem dla jego inteligencji - nie jest w stanie zrozumieć tego pojęcia, ani świadomie przyjąć takiej postawy;
2. tak, ale odruchowym, nieświadomym i przez to - choć szanse by zmienił zachowanie są znikome - bezwinnym.
Wydaje mi się, że bez takiego wcześniejszego "prania mózgów" zapędzenie Niemców do praktyki mordowania, nie tylko Żydów zresztą, a pozostałego bydła (bydło= zwierzęta?) też, byłoby dużo trudniejsze.
To może lek w - brzydkie słowo - propagandzie, tylko przeciwstawnej. Czyli nie twierdzimy, że ludzie to bydło, tylko pokazujemy, że bydło to prawie ludzie?
ps. Gwoli wczucia się w sytuację
braci smaczniejszych: