maźku, po co wytaczasz przeciw
Cetarianowi aż takie armaty? Nie lepiej potraktować to co napisał jako żart w tradycji wolteriańskiej (nieobcej i Lemowi)?
Primo: nie wiadomo czy Bóg jest, ba jeśli stosować wiadomą Brzytwę, to przyjdzie przyjąć, że raczej nie ma. Secundo: nawet jeśli jest - nie wiadomo czy za takie żarty się obraża (zwłaszcza, że może być dowolnie odległy od judeochrześcijańskich wyobrażeń). Tertio: nawet jeśli się za takie coś obraża i np. skazuje na piekło, to czy nie wolno go skrytykować (co najwyżej ryzykując gotowanie się w - metaforycznej - smole)? (Nigdy zbytnio nie rozumiałem obrońców uczuć religijnych, przecież obiekt ich uczuć, jeśli istnieje, sam sobie poradzi najlepiej, z racji wszechmocy.)
Ponadto: czy krytyka pomysłu, że Bóg mógłby skazać na męczarnie (dla dowolnego celu zresztą) wlasnego syna, aż tak jest odległa od lemowego zdania:
"Ateistą jestem z powodów moralnych. Uważam, że twórcę rozpoznajemy poprzez jego dzieło. W moim odczuciu świat jest skonstruowany tak fatalnie, że wolę wierzyć, iż nikt go nie stworzył!"Chyba łatwiej przyjąć nieistnienie Boga, niż istnienie (wszechmocnego, lub nie) demiurga, który jest zdolny do takich rzeczy? (Nawet jeśli odkupienie przez krew Syna Bożego potraktujemy metaforycznie, a nie ze średniowieczno-gibsonowską dosłownością, przyznasz, że okrutna to metafora?)
(Choć żart o "piciu krwi" szedł IMO - deczko za daleko - kiedy sie dyskutuje, lepiej używać bardziej chłodnej argumentacji. I tu Ci się
C. "podłożył".)
ps. Wesołych Świat, cokolwiek dla Ciebie znaczą