Autor Wątek: „Wysyłamy twojego syna na front!”  (Przeczytany 757 razy)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16161
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: „Wysyłamy twojego syna na front!”
« Odpowiedź #15 dnia: Maja 16, 2024, 12:13:17 am »
Wygląda na to, że panowie generałowie pozamiatali nam dyskusję, dzieląc stanowisko Ceta. Tyle, że z pobudek pragmatycznych, nie - moralnych.
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Cetarian

  • Full Member
  • ****
  • Wiadomości: 238
    • Zobacz profil
Odp: „Wysyłamy twojego syna na front!”
« Odpowiedź #16 dnia: Dzisiaj o 12:46:17 am »
@Q
 
Zaczynając od końca: generałowie niczego nie „pozamiatali”.

„Kluczową informację na temat rozwoju osobowego Wojska Polskiego, przekazał pułkownik Bogdan Sowa, informując, że proces ten przebiega zgodnie z planem. Niestety nie poznaliśmy szczegółów liczbowych dotyczących rekrutacji. Wynika to oczywiście z napiętej sytuacji międzynarodowej oraz faktu, że część z tych danych nie jest informacją jawną.
Płk Sowa przekazał jednak, że obecnie
[bold mój - C.] ilość chętnych, przechodzących kwalifikację wojskową do DZSW jest w pełni wystarczająca, by zapełnić wszystkie wolne etaty (obecnie 3500 osób w jednym turnusie) i w związku z tym liczba etatów wzrośnie do 4500.”

Kluczowe słowo to „obecnie”.

Moderator nie zadał (kluczowego) pytania:
„Czy istnieje taki scenariusz, w którym pobór, zdaniem panów, byłby konieczny?”

A gdyby (w co zdecydowanie wątpię) generałowie jednomyślnie odpowiedzieli, że nie istnieje, należałoby zadać pytanie sprawdzające:

„Czyli, możemy zapisać w konstytucji, że polskie siły zbrojne już zawsze będą złożone tylko z ochotników, że już nigdy nie będzie poboru?”  

I dopiero, gdyby na to pytanie odpowiedzieli zgodnie i twierdząco, byłoby „pozamiatane” … tymczasowo, bo ostatecznie byłoby pozamiatane, gdyby dokonano takiego zapisu w konstytucji.

A przy okazji:
https://www.telegraph.co.uk/world-news/2024/05/11/germany-considering-conscription-for-all-18-year-olds/

*   
„Twoja propozycja podatkowa musiałaby przejść ścieżkę legislacyjną, i mam obawy, że samo rozpoczęcie o niej dyskusji mogłoby raczej spowodować, że niejeden Muś powędrowałby do jakiegoś raju podatkowego, w ślad za swoją gotówką (czy raczej e-gotówką), o ile prościej by mu nie wyszło wylobbowanie zaprzestania prac nad sugerowaną regulacją.”

Jeśli Muś miałby wyjechać z Polski w ślad za swoją gotówką, to oczywiście tym bardziej nieetyczne byłoby branie przemocą do wojska ludzi, żeby bronili jego fabryk i jego nieużywanego pola golfowego.

Raje podatkowe powinny zostać zlikwidowane.
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że mają potężnych obrońców z dość oczywistych powodów, ale dziwi mnie (trochę) to, że nawet mniejszościowych głosów za ich zwalczaniem jest bardzo niewiele.

Samo pojęcie raju podatkowego jest mocno mylące, bo w zasadzie to są pralnie pieniędzy i ta funkcja jest co najmniej równie ważna, jak funkcja rzeczywistego raju podatkowego, w którym się unika podatków od legalnie zarobionych pieniędzy.
 
Natomiast w rajach podatkowych leżą w znacznej części pieniądze zarobione nielegalnie.

Według Wikipedii wartość rynku narkotykowego na świecie w 2014 roku była szacowana na kwotę pomiędzy 426 a 650 miliardów dolarów.

https://en.wikipedia.org/wiki/Illegal_drug_trade

Przy czym to był około jeden procent PKB świata.

“With a world GDP of US$78 trillion in the same year, the illegal drug trade may be estimated as nearly 1% of total global trade.”

Dziś PKB świata wynosi 96-109 tysięcy miliardów dolarów. 
 
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_(nominal)

Nic nie wskazuje na to, żeby udział nielegalnego rynku narkotyków w PKB świata zmalał,
więc dziś to jest około tysiąca miliardów dolarów rocznie.
Do wyprania.

Pamiętam wypowiedź premiera Iraku sprzed kilku lat, prawdopodobnie to był rok mniej więcej 2018, czyli 15 lat po obaleniu Saddama.
Ten premier powiedział oficjalnie, że w tym okresie, po obaleniu Saddama, Irak sprzedał ropę za 1000 miliardów dolarów, z tym, że 150 miliardów rozkradziono.
Oczywiście te 150 miliardów też trzeba było wyprać.

W rajach/pralniach leżą pieniądze zdeponowane przez bliższych i dalszych krewnych i współpracowników Saddama Husajna, Kadafiego, innych obalonych dyktatorów, i ciągle napływają od kolejnych dyktatorów i ich otoczenia.

Kiedy ujawniono tzw. Panama Papers, to się okazało, że jakiś ogrodnik, czy krawiec Putina odłożył z pensji 2 miliardy dolarów, więc szeroko rozumiani współpracownicy Putina też trzymają pieniądze co najmniej w jakiejś części w rajach podatkowych.

Dlatego „sesję legislacyjną”, albo może posiedzenie rządu, należałoby zacząć od tego, żeby ustalić, że premier pojedzie na najbliższą Radę Europejską, zabierze tam głos i powie:

„Proponuję rozwiązać problem rajów podatkowych.
Nie rozmawiać o nich, tylko rozwiązać problem.
Dziś.
Przed lunchem.”


Tak się powinno zrobić, niezależnie od tego, czy grozi nam wojna, czy nie grozi, ale jeżeli nam grozi, to tym bardziej powinniśmy takie postulaty stawiać na forum Unii.

Należałoby wręcz najechać te raje podatkowe i przede wszystkim skonfiskować pieniądze mafii, rozmaitych dyktatorów i ogrodników Putina, z przeznaczeniem na zbrojenie Europy.

Rozumiem, że ten postulat nie zostanie wykonany w najbliższym czasie.
I w nie najbliższym pewnie też.

Ale skoro raje podatkowe istnieją i (przykładowy) Muś może wyjechać z kraju i wytransferować pieniądze, które dziś posiada w polskich bankach, to tym bardziej pobór jest nieetyczny.

Natomiast nie jesteśmy całkiem bezbronni (nomen omen) wobec Musia, który najpierw wytransferuje wszystko, co ma w płynnych aktywach, a potem wyjedzie.

Należałoby w „procesie legislacyjnym” przyjąć takie założenie, że odnosimy się do stanu sprzed wzrostu zagrożenia. Powiedzmy, że zagrożenie wzrasta dziś (znacząco, bez wchodzenia w szczegóły) i rząd musi się do tego zagrożenia odnieść (w wielu obszarach).

Przyjmujemy stan aktywów np. z 1 stycznia tego roku, ustawą nakazujemy bankom ujawnienie depozytów powyżej kwoty „x” (np. 50-100 000 zł) i będziemy wiedzieli, że Muś miał 1 stycznia w polskich bankach np. 20 milionów zł.
Albo 50.
Albo ileś tam.

Ponadto ludzie z majątkami powyżej pewnej kwoty, powinni zostali zobowiązani do złożenia deklaracji majątkowej, obejmującej oczywiście również majątek za granicą, apartamenty w Londynie, pieniądze w rajach podatkowych i tak dalej.

Ten majątek zostałby opodatkowany podatkami wojennymi.

Właściciele tego majątku mogą wyjechać z kraju, ale będą przestępcami podatkowymi, a my przyjmiemy taki przepis, że przestępstwa podatkowe przeciwko podatkom wojennym  nigdy się nie przedawnią.

Ci właściciele już nigdy nie wjadą do Polski.

Ich majątek w Polsce (w tym sto procent akcji fabryk Musia i jego pole golfowe [które zostanie zaorane i obsiane żytem na chleb dla żołnierzy i cywilów]) zostanie skonfiskowany. 

Kiedy Muś umrze na obczyźnie, w pałacyku na Lazurowym Wybrzeżu, to jego spadkobiercy odziedziczą jego majątek i jego długi - zobowiązania z tytułu niezapłaconych podatków wojennych.

*
„Co, jeśli - nawet po zaproponowaniu najwyższego żołdu - ochotników będzie za mało?”

Posiadanie armii ochotniczej, podobnie jak posiadanie armii z poboru, nie jest gwarancją wygranej wojny.
Natomiast im gorsza byłaby sytuacja na froncie, tym bardziej nieetyczne byłoby wcielanie ludzi przemocą do wojska i wysyłanie ich na ten front, na którym mieliby ogromną szansę zginąć.

Przywołałeś Buczę, że niby jak nie wprowadzimy poboru, to będą ginęli cywile.

Na stronie polityka.pl codziennie wieczorem pojawia się materiał na temat wojny na Ukrainie, przygotowywany przez Michała Fiszera, emerytowanego pilota myśliwskiego.

Nie wiem, czy on wymyślił ten termin, ale używa go od dawna, zwłaszcza w odniesieniu do bardzo zaciętych walk o Bachmut.
Fiszer pisał, że Rosjanie prowadzili „mięsne szturmy”, to znaczy wysyłali do boju jednostki złożone w dużej mierze z więźniów, którzy zostali zwolnieni z więzień w zamian za obietnicę, że jeśli przetrwają na froncie pół roku, to zostaną zwolnieni i ułaskawieni.
Wielu zginęło, ale część przeżyła i, nawiasem mówiąc, teraz wracają do swoich rodzinnych miasteczek i wiosek i znowu mordują.

Jest rzeczą fundamentalnie nieetyczną wysyłanie ludzi przemocą na front, żeby prowadzili „mięsne szturmy”, żeby stali się ”mięsem armatnim” w obronie fabryk Musia, który będzie nimi zarządzał z pałacyku na Lazurowym Wybrzeżu.  
 
Jeżeli martwisz się, że ochotników będzie za mało, to zacznijmy od pytania:
Czy zgadzasz się z tym, że w nadzwyczajnej sytuacji zagrożenia samego istnienia państwa wojną, atakiem innego państwa, a konkretnie atakiem Rosji na Polskę,
powinniśmy przeznaczyć na obronę w zasadzie 100% PKB.
Tak czy nie?

Ja poprzednio napisałem, że 70%, ale to w tym sensie, że cywile też muszą jeść i dojeżdżać zbiorkomem do fabryk amunicji, oraz wszystkich innych zakładów pracy i instytucji, których działanie uważamy za celowe/konieczne dla prowadzenia wojny.

Stara zasada „si vis pacem para bellum” jest stale aktualna, i dziś powinna się toczyć poważna dyskusja o tym, jak się będziemy bronili w sytuacji zagrożenia, które będzie dalej rosło, jeśli będzie rosło i właśnie:
ile PKB przeznaczymy na obronę i dlaczego to ma być mniej niż 100%.

Ale taka dyskusja się nie toczy.

Z wielu powodów, ale jednym z nich jest (niewypowiadane głośno, ale aktualne) założenie, że  „jakby co”, to powołamy do wojska pół miliona mięsa armatniego, damy im popeerelowskie kałasznikowy i niech nas bronią.

Przy czym wśród krewnych i znajomych parlamentarzystów rozszaleje się epidemia ostróg w stopach, i, pomimo bezwzględnej miłości ojczyzny, nie będą mogli pójść na front.   
 

*
@hoko

Bez wyrzutu stwierdzam, że zaskoczyłeś mnie tym przywołaniem pacyfizmu.
To było ekstremalnie nietrafne.

Wyznawcy pacyfizmu uważają, że każda wojna jest zła, a jak się rozbroimy, to na nas nie napadną.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pacyfizm

„Pacyfizm (łac. pac- od pax dpn. pacis „pokój” oraz -ficus od facere „czynić”[1]) – ruch społeczno-polityczny dążący do pokoju, potępiający wojny, a także przygotowania do nich. Pacyfiści domagają się ustanowienia trwałego pokoju między narodami oraz chcą, aby wszelkie konflikty rozwiązywane były zgodnie z literą prawa międzynarodowego bez uciekania się do użycia sił zbrojnych.”

To jest oczywiście totalny absurd.

Moje stanowisko jest odległe od pacyfizmu o średnicę galaktyki (co najmniej).

Gdyby to ode mnie zależało, to Ukraina już by tę wojnę wygrała, albo przynajmniej wygrywała, ponieważ dostałaby tyle broni, ile potrzebowałaby do tego, żeby wygrywać.

Mieszkam o prawie 600 km bliżej od Ukrainy niż Scholz i nie mam własnego bunkra, ale nie boję się a-bombki.

*
@Lieber Augustin

„Doświadczenie XX wieku, a w szczególności DWŚ, wykazało, że dobrze wyposażone, złożone z wyjątkowo walecznych żołnierzy wojsko w końcu jakoś przegrywa w starciu z przeciwnikiem źle wyposażonym i jeszcze gorzej wyszkolonym, za to posiadającym nieograniczone zasoby ludzkie. Ilość to też jakość. Czy od tej pory coś się zasadniczo zmieniło?”

Przeciwnik, o którym piszesz, który w końcu wygrał, wcale nie był tak źle wyposażony. Produkował ogromne ilości uzbrojenia i otrzymał też wielkie wsparcie sprzętowe od USA.

A poza tym, a nawet przede wszystkim, to była krwawa dyktatura Stalina, który, oprócz tego, że zupełnie się nie przejmował losem żołnierzy, to wysłał ileś tam milionów ludzi do łagrów.
Więc nie wiem, na co miałby to być dowód?
Że krwawy dyktator, jeśli jest bardzo krwawy i bezwzględny, to wygrywa wojnę?
To tak nie działa.

To był bardzo szczególny i niepowtarzalny splot okoliczności.
Związek Sowiecki przygotowywał się do II wojny światowej. Nie wchodzę tu w rozważania, czy Związek Sowiecki miał zamiar napaść na Niemcy 23 czerwca 1941 roku, czy raczej w lipcu, ale co do tego, że się przygotowywał generalnie do wojny, to chyba nie ma wątpliwości?

I pomimo pierwotnych strat Sowietów ciągle mieli oni ogromny potencjał produkcyjny.
Niemcy przegrali z armią sowiecką, ale ta armia, owszem, była ogromna, ale miała też ogromne ilości sprzętu i broni.
 
Oprócz produkcji własnej ZS otrzymał od USA pomoc w wysokości dzisiejszych stu osiemdziesięciu miliardów dolarów.
 
https://en.wikipedia.org/wiki/Lend-Lease

“The Lend-Lease Act was signed into law on March 11, 1941, and ended on September 20, 1945. A total of $50.1 billion (equivalent to $801 billion in 2023 when accounting for inflation) worth of supplies was shipped, or 17% of the total war expenditures of the U.S.[3] In all, $31.4 billion went to the United Kingdom, $11.3 billion to the Soviet Union, $3.2 billion to France, $1.6 billion to China, and the remaining $2.6 billion to other Allies.”

Przy czym ta kwota, choć gigantyczna, ciągle nie oddaje skali tego wsparcia, bo siłą rzeczy odnosimy ją do dzisiejszego świata, w którym PKB Niemiec wynosi 17-18 tysięcy miliardów dolarów
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_(nominal)#

podczas gdy PKB Niemiec w 1938 roku wynosiło 861 miliardów dzisiejszych dolarów.   

 https://www.statista.com/statistics/1334182/wwii-pre-war-gdp/
 
350 miliardów w dolarach z 1990 roku, razy 2,46.

https://data.bls.gov/cgi-bin/cpicalc.pl?cost1=1000000&year1=199001&year2=202404


Ponadto od 1942 roku Niemcy walczyły na dwa fronty, najpierw w Afryce, potem we Włoszech, a w końcu, od 6 czerwca 1944 roku, we Francji.
A na długo przed D-Day Niemcy były, z rosnącą intensywnością, bombardowane przez lotnictwo amerykańskie i brytyjskie. 

Więc moim zdaniem przywoływanie krwawej stalinowskiej dyktatury jest (na szczęście) kompletnie nietrafne.