Nie zaprzecza istnieniu cudzych bogów, jeno daje pierwszeństwo wiadomemu.
A, bo oni wtedy hentoteistami byli... Tzn. nie ci oni, o których mowa
, a poprzednicy...
Jasne, poprzeczka z istotami nieludzkimi jest znacznie wyżej zawieszona.
Ale to zagadnienie wysoce teoretyczne.
Wydaje mi się, ze jeśli z tamtej strony będzie jakieś zainteresowanie nawracaniem się to i na ochrzczenie Oceanu Solaris się w KK zdecydują
Jednak przy takim poziomie abstrakcji jakim jest trójdzielna istota Boga chrześcijańskiego, zawsze się coś wymyśli. To pojemna formuła.
Jakby wyprzedzająca kwestie
względności osobowości, o których forumowo bywała mowa
.[/quote]
Gorzej z Allahem.
Tylko patrząc na nieelastyczność sporej części obecnych wyznawców... (Obecnych, bo dawni to, hoho, nawet jazydyzm wymyślili, gdzie - upraszczając do prostactwa
- Boga się czci, ale do Dyabła modli.)
Rozumiem Twój pogląd, choć go nie wyznaję. Podobnie jak Ty co do zasady myślą sedewakantyści i inni "odszczepieńcy", a starsze osoby często życzą sobie ostatniej mszy w rycie rzymskim (bo tak się nauczyły). Innymi słowy uważają, że nie liczy się istota rzeczy, tylko forma. Oczywiście pytanie, w którym miejscu ilość przechodzi w jakość (czyli o ile można zmienić formę, twierdząc, że istota pozostaje ta sama) jest otwarte. W praktyce - póki nie zniechęci to wyznawców.
Kiedy dla mnie istotą rzeczy w tamtejszej doktrynie jest tylko jedna rzecz: że istnieje - mianowicie - coś ponad/poza, co nadaje sens temu co namacalne (mniejsza: paluchami czy radioteleskopem). Znaczy: uważałbym za oczywiste zmierzanie KK w kierunku doktryn o. Destrukcjanów czy Jedi
starwarsowych - może bez jarmarcznych sztuczek i naparzania się świetlówkami. Nie zdziwiłoby mnie też przesunięcie na pozycje bliskie taoizmu czy tzw. panteizmu einsteinowskiego, a już uznanie - jak w powieści "Mgły Avalonu" Bradley mieli uznać
poganie wieki temu - iż
"wszyscy Bogowie są jednym Bogiem i wszystkie Boginie są jedną Boginią /.../ I każdy człowiek ma swą własną prawdę i swego Boga w sercu" zdaje mi się kwestią czasu wyłącznie (jeśli KK obejmie przytomny kurs).
Natomiast wydaje mi się, że nie da rady zrezygnować z pojęcia Boga (nawet jeśli będę go rozumieć jako nieokreśloną Moc, Tao czy jakiś wyższy porządek organizujący Wszechświat w jakimś dobroczynnym - cokolwiek to znaczy - kierunku). Takie - choćby niedookreślone - Coś jest, dla tej konkretnej religii nieodzowne (dla buddyzmu np. - nie).