Zapiski blogowe, kwiecień 2010: http://www.remuszko.pl/blog.php/:
Trudno pisać
Sobota, 10 kwietnia 2010 roku, godzina 22.
Właśnie wróciłem z trzygodzinnego smutnego spaceru z Kasią – od stacji metra przy Arsenale, przez Długą, Miodową i Krakowskie do Placu Piłsudskiego, i pragnę zanotować tylko dwie refleksje.
Po pierwsze, rozmiar i ranga tragedii oraz jej zupełnie niesłychane konsekwencje docierają do mej świadomości powoli. Dwanaście godzin temu wieść o katastrofie wzbudziła we mnie wrażenie/uczucie znacznie słabsze, mniejsze, bardziej rozmyte. Zadzwoniłem do Zurichu, gdzie moja córka właśnie urodziła córkę; zadzwoniłem do paru bliskich druhów. A potem zjedliśmy sobotnie śniadanie.
Co zrozumiem jutro?
Po drugie, patriotycznym światełkiem w mroku jest to, co widziałem. A widziałem nieprawdopodobne tłumy ludzi w każdym wieku, mężczyzn i kobiety, dziewczyny i chłopaków, zwykłych przechodniów, także żołnierzy i policjantów na służbie - wszystkich strasznie przejętych. Widziałem niesłychaną spontaniczność i autentyzm. Może część przyszła z ciekawości, ale widziałem niesamowicie dużo młodzieży aż nienaturalnie poważnej. Zwracał uwagę niemal zupełny brak kolorowych strojów. Na całej trasie widziałem też setki dorosłych dzieci – nastolatków w harcerskich mundurach – którzy wzięli się nagle i nie wiadomo skąd, stając do apelu…
Może jutro uda mi się napisać coś więcej. Przepraszam.
S.R.
Ziemskie przyczyny
[12.04.10, 11:00]
Człowiekowi łatwiej pogodzić się z nieszczęściem wtedy, gdy pozna jego powody i zrozumie jego mechanizm. Gdy człowiek nie wie nic i niczego nie może być pewien – cierpi bardziej. Taką mamy naturę.
Przypuszczam, że jeszcze żaden lotniczy wypadek na świecie nie był zbadany tak wszechstronnie i dokładnie, tak prześwietlony w każdym detalu i wszystkich aspektach – jak będzie przeanalizowana katastrofa rządowego Tu-154.
Przypuszczam, że wszystko odbędzie się z maksymalną jawnością i pod kontrolą mediów, z bacznym wysłuchaniem rad i ocen najlepszych na świecie ekspertów.
Przypuszczam, że gdy poznamy końcowy, ostateczny raport o przyczynach tragedii, ulży nam na duszy. Nawet wtedy, gdy okaże się, że pomylili się ludzie lub/i zawinił przypadek.
Stanisław Remuszko
Amicus Plato…
[14 kwietnia 2010, 10:10]
…Hołd dla głowy państwa, człowieka, który zginął, pełniąc dla nas służbę, jest słuszny, sprawiedliwy i niezbędny. Jednak decyzja o pochówku na Wawelu – ciężko to powiedzieć – jest pochopna i emocjonalna. Miejscem stosowniejszym niż Wawel byłaby katedra św. Jana w Warszawie – u boku prezydenta Gabriela Narutowicza, który również zginął tragicznie. Albo Powązki – pośród grobów powstańców warszawskich, którzy byli Lechowi Kaczyńskiemu tak bliscy i dla upamiętnienia których tak wiele uczynił (…) Tragiczna śmierć prezydenta w drodze do Katynia jest symbolem przejmującym, ale symbole powinny ważyć na takich decyzjach po to, by naród jednoczyć, a nie dzielić. Ta decyzja z pewnością Polaków podzieli…
Jestem dokładnie tego samego zdania – mimo że jest to również zdanie „Gazety Wyborczej”.
Stanisław Remuszko
Błędy pilotów
[15 kwietnia 2010, 2:04]
Uprzejmie dzielę się swymi przypuszczeniami (graniczącymi z pewnością), do których doszedłem po uważnej, dosłownie parogodzinnej lekturze wskazanych tekstów i dyskusji. Linki:
http://wyborcza.pl/1,75248,7768969,W_czarnych_skrzynkach_jest_wyjasnienie.htmlhttp://wyborcza.pl/1,105770,7768707,Nikt_nie_ma_prawa_wejsc_do_kokpitu.htmlhttp://wyborcza.pl/1,76842,7764702,Piloci__Potrafimy_odmawiac.htmlhttp://wyborcza.pl/1,105770,7768910,Z_jakiej_pomocy_korzystala_zaloga_rzadowego_Tu_154.htmlGłówną przyczyną katastrofy były błędy pilotów.
Były też inne błędy ludzkie oraz niesprzyjające okoliczności przyrodnicze (pogoda, ukształtowanie terenu), ale nie one zadecydowały o tragedii (w sensie: inni piloci w takich samych okolicznościach, a nawet ci sami za innym razem, mogliby wyjść z tego cało).
Stanisław Remuszko
Problem
[16 kwietnia 2010, 19:17]
- Halo, Houston, mamy tu mały problem…
- Halo, Polsko, mamy tu duży problem…
Jeśli nawet – z powodu Islandii – zbliża się lokalny koniec świata
http://www.rp.pl/artykul/451190_Islandzki_punkt_zapalny__.htmlto mój prywatny obywatelski problem jest wyraziście inny.
Od paru dni, aby pokłonić się prezydenckim trumnom, trzeba stać w ulicznej kolejce kilka, a nawet kilkanaście godzin – także nocą, samotnie, na własnych nogach, bez wygód. Dla fanatyków i innych narwańców to pewnie nic trudnego, ale co to znaczy, że chcą to robić dosłownie tysiące, a może i dziesiątki tysięcy ludzi? I to głównie ludzi ze wszystkich stron Kraju, ludzi oddalonych od swych domostw o setki kilometrów? Ludzi całkowicie anonimowych? Jak to wytłumaczyć rozumem?
Niemal słyszę emocjonalną odpowiedź, którą podpowiada mi moje sześćdziesięciotrzyletnie zbajpasowane serce – ale przecież to nie może być prawda…
Stanisław Remuszko
Brzytwa Ockhama
[Wtorek 27 kwietnia 2010]
Przed zapowiadaną na jutro rządową konferencją prasową chcę z jeszcze większym przekonaniem wyrazić opinię (wstępnie wypowiedzianą na tym blogu 15 kwietnia), iż smoleńska katastrofa była skutkiem złożenia się wielu nieintencjonalnych przyczyn - przede wszystkim zaś błędów pilotów samolotu, z których za największy uważam samą decyzję o próbie lądowania (zamiast odejścia na inne lotnisko).
Uważam, po drugie, iż smoleńska katastrofa była – w sumie – rezultatem CZYSTEGO PRZYPADKU. Słowa „przypadek” nie zawiera ponoć żadna Święta Księga żadnej z Wielkich Wiar, ale ja sądzę, iż rządzi on naszymi losami w znacznie większym stopniu, niż to się na ogół przyjmuje.
Zdaję sobie sprawę, iż wielu moich Rodaków chciałoby widzieć w tej tragedii rękę Boską lub chociaż Szatańską. Lecz tu podkreśliłbym raczej wielkość Stwórcy, który dał człowiekowi rozum i wolną wolę, w niczym jej (co do istoty) nie ograniczając. Sądzę, że w tej naszej wolności jesteśmy dokładnie równi Bogu. Jednak nie ma wolności bez odpowiedzialności.
Za naszą narodową tragedię odpowiadają przede wszystkim ludzie. Ci, którzy źle zorganizowali całą tę tragiczną podróż, oraz ci, którzy ją źle zrealizowali. Niech będzie, że to sam Dyabeł w ostatniej chwili sprowadził mgłę. Ale człowiek dawno już wymyślił skuteczną obronę przed takimi czartowskimi sztuczkami: zwielokrotnione przyrządy nawigacyjne oraz żelazne procedury…
Tak patrząc, z przerażeniem obserwuję zabiegi niektórych mediów/internautów, by winą obciążyć geologię (wąwóz), impuls elektromagnetyczny (KGB-FSB), bombę, Mosad albo spisek międzynarodowy lub/i wewnętrzny…
Nie tak, proszę Państwa.
Entia non sunt multiplicanda praeter necessitatem, i tego się trzymam. Od sześćdziesięciu dwóch lat.
Dobranoc :-)
Stanisław Remuszko