Nie wolno słuchać radioheada tak, jakby leciał w radiu. Tym bardziej jeżeli
ściągnęło się jego nową płytę za darmo z jego oficjalnej strony. Nie powinno
się też go słuchać bez możliwości tańczenia, a przynajmniej chwiania się,
otwierania ust, a przynajmniej naciągania strun głosowych (w ogóle, to
pomysł do wykorzystania w teledysku, zawsze nienawidziłem playback'u).
A jeszcze jak ktoś mówi, że z nowej płyty podoba mu się tylko niektóre
piosenki i wymienia tytuły, spłyca całą filozofię nagrywania. Można zjeść z
sałatki sam groszek, ale to obraza dla kucharza! (właśnie, z 'in rainbows'
wchodzi mi najbardziej reckoner). Należy znaleć czas kiedy, nie będzie się
miało poczucia jego zmarnowania, najlepiej przed snem. Bzdura, trzeba
poświęcać tyle czasu ile tylko można. Naprawdę usłyszeć te powracające
przez całą długość życia motywy. Wracając do siły radiogłowych.
Jeżeli tematem będzie umiejętność dopasowywania słów piosenki
(w tym jedenym nadającym się do śpiewania muzyki rockowej języku)
do muzyki da się go porównać chyba tylko jeszcze z Watersem.
Patrzcie jak radiohead długo się trzyma. Nie to co wspomniany Pink Floyd,
sądy, procesy, prawo do opieki nad zespołem dla ludzi którzy nie napisali
tekstu do żadnej piosenki, ba śpiewanie tych piosenek na koncertach przez
gitarzystę zespołu, totalny debilizm i kretynizm, kto ma uszy niechaj słucha:
nauczył się radiohead na ich błędach, jak Thom Yorke chciał zrobić solowy
projekt to zrobił (abstrah*jąc od jego wartości), a potem wrócił do zespołu,
sprawy są rozwiązywane inaczej, rozszarpywanie się o prawa kończy się
stratą jakości najważniejszego - dobrej muzyki. Nie jest ona taka jak być
powinna i bynajmniej nie mam tu na mysli zaburzeń w rytmie, ten może być
dla postronnego obserwatora jak najbardziej prawidłowy, prawdziwy defekt
będzie siedział głęboko wewnątrz, nie będzie się objawiał śmiałymi,
energicznymi pacnięciami umazanej w farbie rączki na kartce, będzie się
objawiał w braku umiejętności uderzania w klawisze z tym samym
natężeniem i z płyty - tak właśnie - nie powinno być żadnych zysków, żadnych
ukrytych animozji pomiędzy członkami zespołu, wszystko powinno być
dopowiedziane do końca dla dobra muzyki, dla jej płynności, wdzięku,
pewności, ale nie sztucznej, wtórnie nabytej, tylko wynikającej z jej
właściwego rozwoju, spowodowanego uświadomieniem jej, jej absolutnej
potrzeby istnienia dla innych ludzi, jedynej możliwości istnienia przez nich,
żeby miała siłę, pewność siebie i wrażliwość. Nie wszyscy to posiadają.
http://www.digart.pl/zoom/1301934/Radiohead.htmlbo to się tyczy każdej płyty.