Z utworów SF poruszajacych kwestie teologiczne (poza tą "Podróża..." z "Dzienników Gwiazdowych", w której Tichy ksiedza spotkał, opowiadaniem "Klient PANABOGA" i fragmentami "Fiaska") wymienić należy pisana z pozycji ortodoksyjnie katolickich Trylogię Międzyplanetarna C.S. Lewisa, słynną (i raczej taką sobie) "Kwestię sumienia" Blisha (wolałem już "Miasta w Kosmosie" - ciekawsze pomysły), "Gwiazdę" Clarke'a, opowiadanie "Spustoszony będzei Aszkelon" H. Harrisona (nic czego w w/w "Podróży..." by nie było), sporo ksiazek Dicka z "VALISem" na czele...
Zaś z utwórów polskich "Arsenał" Oramusa i cały nurt "klerykal fiction", z którego IMHO wyróżniają się "Maika Ivanna" Huberatha i "In partibus infidelium..." Dukaja. (Natomiast z utworów, które koncepcję teologiczną biorą sobie za kanwę, jak hard SF bierze sobie teorie naukowe, wymienić trzeba "Gniazdo światów", "Drugą podobiznę w alabastrze" i "Miasta pod Skałą" Huberatha, "Ziemię Chrystusa" Dukaja, opowiadanie "Półmisek" i powieść "Czarna psychoza" Lewandowskiego, "Święto śmiechu" Oramusa, a poniekąd i czysto rozrywkowy cykl o Mordimerze Madderinie Piekary, choć to fantasy, nie SF.)