Tak sobie siedzę i sączę tekst Oramusa, który wzbudził tu pewne kontrowersje. Akurat orkan podlawszy solidnie popełzł dalej na północ, ręczniki spod parapetów pozdejmowane, więc mogę poczytać...i popisać.
Popisać, gdyż trochę mnie rozbawia myślenie autora. Niekonsekwentne w ujęciu holistycznym
Jakby nie widział, ze wprowadzenie radykalnej zmiany unieważnia całą masę innych didaskaliów, które u niego czemuś pozostają? Przykładowo, o bystrach:
-
o tyle sprawienie, by szlachetne maleństwa oceniały sytuację pod względem prawnym, konfrontowały ją z kodeksami itp., a wszystko bez ryzyka pomyłki – jest raczej utopią nie do zrealizowania. Nie da się skomplikowanych relacji międzyludzkich, nad którymi sądy rejonowe i okręgowe trudzą się latami - Jakie kodeksy, jakie sądy, jacy prawnicy? - wprowadzenie tego systemu likwiduje całą tę gałąź jako zbędną. Skoro ludzie są z definicji i praktyki dobrzy, sędziowie, a szerzej prawnicy są niepotrzebni co, marginesem, powoduje moją zgodę na utopijność takiego rozwiązania
Pomijam, że sądy trudzą się latami tylko w Polsce i wcale ne z powodu skomplikowania spraw.
Od początku?
Parę lat później dwubiegunowy układ światowej polityki przestał istnieć w związku z upadkiem ZSRR, czego znowu nikt włącznie z Lemem nie przewidział. Prawda i nieprawda. Autor uwierzył w bajki Fukayamy? Chwilowy brak dwubiegunowości może i wystąpił, ale to już przeszłość... oczywiście nie będzie to ZSRR, ale dychotomia z Chinami, czy szerzej z Azją? - czemu nie? Już teraz widać dwa łaziki na Marsie ... więc raczej jakaś zawsze będzie. Jednak świat to "ciemny las" trzymając się poetyki C. Liu , a nie szkółka integracyjna.
argumentum ad senectus Kto chce, niech policzy, kiedy liczba ludzi na Ziemi przy dzisiejszym przyroście zbliży się do 100 miliardów. Jak sądzę - nigdy.
A branie współczesnego wzrostu jako stałej kosmicznej to grube nieporozumienie.
Autor zna stare modele, o nowych pisaliśmy gdzieś już tu -> wzrost do lat 60-tych, potem zjazd. W szczycie nie przebijemy dychy.Co i tak mam za optymistyczną wizję.
https://generali-investments.pl/contents/display-article/klient-indywidualny/nowe-prognozy-demograficzne-dla-swiataWzględem etykosfery - napisałem.
Co do reszty zgadzam się z Olką (i Lemem). I to już się dzieje. Na razie na prostym poziomie, narzędziem - media społecznościowe i ogólna potrzeba by było miło i miło (jako prawo człowieka?). Czyli kluskokracja. A raczej kluskokratura. A potem...się zobaczy. Kto i po co będzie te kluski wyciągał?
- Który rodzic zgodzi się na poświęcenie swego dziecka takim eksperymentom? Kto dopilnuje przeprowadzenia akcji medycznej, wyciszenia oporu religijnego, poskromienia buntowników, kto wreszcie nakaże rozmnażać się ludziom, którzy nie zgadzają się, by ich potomstwo spotkał taki los? Tu większe hihi-hi.
Już dzisiaj rodzice niewiele mogą w niektórych sytuacjach. Nie będzie trzeba ich pytać - wystarczy widmo kolejnej "strasznej pandemii". Autor wykazuje dużo naiwności w temacie samodzielności ludzi. I tego, że musi być jakiś wiarygodny nadzorca. To już minęło. A na niedobitki opornych - cancel culture.
I na koniec, bo się rozgadałem
Najznamienitszym wynalazkiem Lema jest bodaj broń dyspersyjna, opisana między innymi w Niezwyciężonym. Pierwotna idea była taka: mamy czołg, który w przypadku ataku wroga rozpada się na małe cząstki, te zaś chowają się, gdzie mogą: w ziemi, w trawie, pod krzakami. Gdy zagrożenie mija, składają się na powrót w czołg albo inny rodzaj broni i są znowu gotowe do użycia. Jedyny kłopot polega na tym, jak rozkazać owym elementom, by były posłuszne. Technicznie rzecz wydaje się do przeprowadzenia, o ile z pomocą pospieszy wciąż hipotetyczna nanotechnologia. Lem był pewien wprowadzenia tej broni do arsenałów XXI wieku. Na razie bronią dyspersyjną nikt na świecie nie dysponuje.Czytając ten passus stanęła przed óczmi memi - husaria
W każdym razie, znamy to już z XVII wieku. Szarża husarska tak właśnie wyglądała - w szyku luźnym na początek, każdy sobie byle trzymać kierunek i uniemożliwić zadanie strat - i dopiero przed samym celem zjazd w zwarty mur. Noga w nogę. Tak właśnie - czołg tamtej epoki. Czy broń dyspersyjna? Chyba tak, co?
Minimalne straty podczas szarż brały się ze specjalnego, właściwego tylko dla polskiej husarii sposobu prowadzenia ataku: aż do momentu oddania salwy przez wroga szarża była prowadzona w dość luźnym szyku (około 3 m odstępu między końmi w każdym szeregu), który zacieśniano dopiero tuż przed wrogiem (100–60 m), nieraz nawet do zbliżenia się „kolano w kolano”. Szansa na trafienie któregokolwiek z husarzy w trakcie szarży była nikła, gdyż wbrew potocznemu mniemaniu, żołnierze przeciwnika nie starali się celować precyzyjnie do atakujących, lecz jedynie kierowali swą broń w stronę szarżującej jednostki. Strzelający liczyli na to, że przy palbie salwą całego szeregu (lub kilku szeregów), kule i tak w kogoś trafią. I choć niejednokrotnie zalecano, aby żołnierze celowali dokładnie do ludzi i koni, nie przynosiło to efektu. Widząc szarżującą masę konnicy piechur ulegał bardzo silnym emocjom i stresowi. W takiej sytuacji o wiele łatwiej było strzelać w ogólnym kierunku do szarżującej jednostki, niż brać poszczególnych konnych na cel. Stąd też niskie straty własne husarzy. A jeśli nawet pod kimś ubito konia, można go było w luźnym szyku wyminąć, zaś czuwający z boku luzacy podprowadzali następnego, dzięki czemu husarz mógł brać udział w szarży w dalszych szeregach.
.... Co więcej, niektóre chorągwie były na tyle sprawne, że potrafiły w pełnym biegu rozluźnić szereg już zwarty, a następnie ponownie go zewrzeć. Pozwalało to na uchronienie się przed ewentualnymi salwami kolejnych szeregów piechoty – https://pl.wikipedia.org/wiki/Husaria#TaktykaMoże... może na tym skończę, i posączę dalej - w milczeniu.