Zacznijmy od tego, że nie pieprzę (nie mam tak podzielnej uwagi, by robić to i pisać jednocześnie).
Potem przejdźmy do tego, że skaczesz od tematu do tematu (jak cię konkretnie w sprawie wiary i dzietności przyciskam, to z Dekalogiem wyskakujesz i na odwrót) czyli albo nie wiesz sam co chcesz powiedzieć, albo - niby wiedząc - nie umiesz swojej tezy jasno sformułować i argumentami podeprzeć (w obu tych wypadkach współczuć tylko mogę), albo też nie masz nic do powiedzenia i jesteś tego świadomy (tylko usiłujesz gadulstwem rzecz zamaskować).
A skończmy na tym, że czepiłeś się tego עשרת הדיברות mocno (by nie rzec - kompletnie) bez sensu, bo w polskim/europejskim prawie karnym da się znaleźć - jak ci do znudzenia powtarzamy - odpowiedniki, jakichś czterech, nie - dziesięciu, przykazań (znaczy: utożsamiając dość dowolnie część z całością, i wyrywając rzecz z szerszego kontekstu, popełniasz parę dobrych błędów logicznych).
W skrócie: naucz się precyzji rozumowania (tego rozdrabniania, którym tak gardzisz) i trochę zapanuj nad ekspresją, to może będzie o czym gadać.