Raczej chodzi mi o to, że przyczyna może leżeć poniżej progu wykrycia. Rzeczy pozornie takie same mogą się różnić w sposób dla nas - czy to z powodu, że nie bierzemy ich pod uwagę, czy z powodu, że nie potrafimy w ogóle zmierzyć - niezauważalny. Jak dotąd takie tylko somatyczne różnice miedzy mózgiem psychopaty a zdrowego człowieka były do pomyślenia - bo ŻADNYCH nie wykryto.
Jasne, że tak. Przy czym jednak skoro psychopata w jakiś sposób odstaje od normy, musi istnieć jakaś materialna przyczyna tego stanu.
(Nawiasem mówiąc to dlaczego pręt w przedmiotowym wypadku zadziałał, tak jak zadziałał, również jest fascynującą zagadką.)
Dlatego o ile faktycznie przedmiotowe odkrycie zostanie potwierdzone będzie to spory krok naprzód.
Zdecydowanie, zwłaszcza, ze pokaże - po raz kolejny - wpływ materii na "ducha". Biedny Platon, ma szczęście, że nie dożył
.
Dla mnie stabilność procesu swiadomości jest jedną z najbardziej niezwykłych rzeczy na świecie... szczególnie, że jest to stabilność w oku cyklonu chaosu świata zewnętrznego.
Zdolność materii do samoorganizacji ogólnie jest fascynująca, czy będzie dotyczyć ludzkich umysłów, czy płatków śniegu, czy - bo ja wiem - galaktyk. A wszystko są to zjawiska, w swojej skali czasu, ulotne...
Mnie to też fascynuje, przy czym fascynacja taka (nawet gdy ma posmak einsteinowskiego "przeżycia...") nie odrywa mnie myślą od empirii. Nie, Wszechświat jest dla mnie dostatecznie interesujący taki jaki jest, by dobudowywać mu nadmiarowe urojone interpretacje. To, że po miliardach lat bezosobowych i bezmyślnych "procesów produkcyjnych" z nicości powstaje jednostkowy rozum, by po wzglednie krótkim czasie zniknąć
"jak łzy w deszczu" niewątpliwie zdumiewa, ale też jest piękne... i straszne. Interpretacje religijne tego (i nie tylko tego) fenomenu są na tle dostępnych empirii faktów znacznie mniej dramatyczne i zdecydowanie bardziej dziecinne, tak naprawdę przypominają kiepska fantastykę "naukową"
- są próbą przykrawania Wszechświata na ludzką miarę...