315
« dnia: Listopada 27, 2006, 02:30:41 pm »
To prawda, Lem zdecydowanie i wielokrotnie odżegnywał się od literatury SF, na przykład w rozmowach ze Stanisławem Beresiem:
S.B.: Czytając Fantastykę i futurologię odnosiłem wrażenie, że przebijając osinowym kołem tego wilkołaka czyni Pan to z intencją postulatywną, w celu wysunięcia alternatywnego modelu fantastyki. Czy to, co robi Pan w swojej prozie, jest właśnie taką rozpaczliwą próbą reanimowania dogorywającej Science Fiction?
S.L.: Nigdy nie przyszło mi do głowy, że pojawiłem się na ziemi, aby zbawić ten gatunek.
S.B.: Nie podejrzewam też Pana o apostolskie skłonności, ale przecież to jest próba wyrwania się z gatunkowego getta?
S.L.: To jest cała kwestia genologicznych przyporządkowań. Muszę Panu po-wiedzieć, że Kosmos i Bakakaj Gombrowicza widziałem w spisach fantastyki na-ukowej w wielkim domu wysyłkowym w Niemczech Zachodnich. Kosmos pewnie ze względu na tytuł, a Bakakaj aby tak było. W związku z tym nigdy nie potrafiłem poważnie zajmować się sprawami genologicznymi. Czasem mi się to zdarzało, gdy ktoś taki jak Todorov wyjeżdżał ze strukturalistyczną definicją literatury fantastycznej, w której znajdowały się rzeczy, mnie denerwujące, więc brałem to na rogi, gdyż siedzi we mnie kawał polemisty. Ale nigdy nie pisałem po to, aby oczyścić sobie drogę do czytelników bądź zniszczyć konkurencję.
Wielu swoich książek, takich jak Astronauci czy Obłok Magellana, nie lubię w ten sam sposób, co całą masę głupich książek obcych autorów. Nawet w fakcie, że Cyberiadę i Bajki robotów przypisuje się do Science Fiction, widzę ogromną bez-myślność i kolosalną inercję diagnoz klasyfikacyjnych. Jakaż to Science Fiction z Cyberiady? Gdyby się ktoś dobrze uparł, to może Katar, bo jest tam jakieś skrzy-żowanie Science Fiction z powieścią kryminalną, w której sprawcą śmierci jest przy-padek. Ale Bajki robotów? To jest przyciąganie za uszy!
Spróbujmy zrozumieć; kiedy Kellermann napisał znany swego czasu Tunel, utwór o budowie tunelu pomiędzy Europą a Ameryką, to nikomu nie przychodziło mówić o Science Fiction, bo miał on szczęście urodzić się w czasach, gdy nie było jeszcze tego pojęcia. To samo dotyczy powieści Čapka. Swifta także nikt nie wrzuca do tego worka. A Woltera z jego bajeczkami filozoficznymi? Uważam, że niektóre kawałki mojej Cyberiady czy Bajek robotów są bardziej zbliżone do Woltera niż cokolwiek innego, jest to jakby następna inkarnacja w epoce pooświeceniowej. Pe-wien amerykański autor powiedział, że są to bajki wieku cybernetycznego. Ale przy-szywanie ich grubą dratwą do Science Fiction to doprawdy żałosny zabieg. Albo Doskonała próżnia? Co tutaj jest z fantastyki naukowej? Przecież tam są kpiny z Noveau Roman i inne podobne rzeczy. Wie Pan, rozumując w ten sposób, to wszystko, co nie dotyczy wydarzeń w Krakowie, Łodzi czy Manhattanie, jest już Science Fiction. Uważam, że ten kamień powinien być raz na zawsze wyrzucony z mojego ogródka, bo to jest nieporozumienie. Chciałoby się krzyknąć rozpacznie za Miłoszem: gwałtu, jestem poeta liryczny, którego wrzucili do takiej studni, z której nie sposób się wygramolić. Też mógłbym zawołać: gwałtu, jestem pisarzem, który w młodości napisał parę głupich powieści Science Fiction, a potem widząc, że to jest nic niewarte, zaczął się gwałtownie oddalać w inne rejony, ale wszyscy go wciąż do tej studni spychają. Czyż niesłusznie tak to widzę?
-----------------------------------------------
Jednak moim zdaniem takie deklaracje autora nie mogą o niczym przesądzać. Intencje, jakie przyświecają Twórcy przy tworzeniu, choćby najbardziej zacne, są kwestią drugorzędną. Ostateczną instancją pozostają zawsze odbiorcy. Innymi słowy, Dzieło mówi samo za siebie.
Dlatego, w wypadku omawianego tematu maturalnego, powinno się unikać powoływania na wypowiedzi pisarza, a raczej skupić się na samych utworach, np. na podstawie SOLARIS i GłOS PANA pokazać, jakie elementy są typowe dla literatury SF, a jakie stanowią o wyjątkowości książek Lema na tle całego gatunku. Rzeczywiście można by się pokusić o tezę, że niektóre utwory Lema (CYBERIADA, BAJKI ROBOTóW, DZIENNIKI GWIAZDOWE) bliższe są filozoficznej opowieści oświeceniowej, niż fantastyce naukowej.