Jak zwykle tradycyjnie dziennikarze wszystko przekręcili odpowiednio szumną nazwę wymyślając przy okazji. Po pierwsze uracyl jest owszem składnikiem RNA (ale nie DNA), a ksantyna nie jest ani tego, ani tego. Jest zasadą purynową, jakich jest zdaje mi się całkiem dużo. Po drugie powiedzieć o uracylu że "znaleziono cząstki DNA pozaziemskiego pochodzenia" (pomijając już to czy RNA, czy DNA) to tyle, co powiedzieć "znaleziono pozaziemską budowlę" - kiedy chodzi o jeden kamień, który spadł z nieba (meteoryt). Cząstka DNA czy RNA to jest kawałek kodu a nie związek chemiczny. W kwasach DNA i RNA jest cholernie dużo różnych składników i jeśli stwierdzenie pozaziemskiej proweniencji każdego takiego luźno znalezionego ma być na coś dowodem to...
Hipoteza panspermii nie zakłada Q, że na Ziemię spadały cegły, a tym bardziej mokra glina, tylko od razu całe budynki. To owszem mógłby być dowód, mocny cios w kreacjonistów, że granice świata nieorganicznego i ożywionego bardziej się przenikają, i łatwiej jedno mogło samorzutnie powstać z drugiego. Tyle i aż tyle. Ale dopóki ktoś tego nie potwierdzi na innych przykładach i w innych ośrodkach pozostanie to i tak doniesieniem egzotycznym.