Niby jakie to ma znaczenie, że dla zabawy? Dla zabawy można różne rzeczy robić, sęk w tym, żeby było równie śmiesznie dla wszystkich.
Cóż... Dla wszystkich uczestników danej
zabawy poza jedną - zdaniem reszty niepełnowartościową jako człowiek - kobietą jest to zabawne, czyli warunek statystycznej zabawności spełnia...
Bo mi to wygląda na jakiś wczesno-kamienny kibolizm
Tak całkiem serio natomiast to miałem inne skojarzenie... Z działalnością
służb właśnie, tylko nie egipskich tym razem...
"- /.../ Najlepiej niech pan komisarz poradzi jej, żeby dała spokój.
- Ba! Nie zgodzi się. Zacięta bestia.
- No, to zależy od tego, jak pan będzie radził.
- Nie rozumiem, panie prezesie?
- Już tam wy, policja, macie swoje sposoby.
- Aha! - połapał się komisarz. - Będzie załatwione, panie prezesie. Moje najniższe uszanowanie. Jeszcze raz przepraszam za niepokój.
- Szkodzi nic. Dziękuję bardzo. A ja już przy sposobności będę pamiętał o panu, panie komisarzu.
Komisarz rozpłynął się w podziękowaniach i kładąc słuchawkę, nacisnął jednocześnie guzik dzwonka. W drzwiach stanął policjant.
- Dawać ją tu.
- No, więc widzisz, całe twoje zeznanie jest fałszywe. Pójdziesz do kryminału.
Czekał na jej odpowiedź, lecz dziewczyna milczała.
- Ale szkoda mi ciebie. Jesteś młoda i głupia, więc jeszcze radzę ci po dobroci, cofnij swoje zeznanie.
- Nie cofnę - powiedziała z uporem - niech tam będzie i kryminał. Komisarz zerwał się na równe nogi i zaczął krzyczeć waląc pięścią w stół:
- Ach, ty gadzino! Cofniesz! Ja ci powiadam, że cofniesz! Jak pies odszczekasz!
Chodził wzburzony po pokoju. Wreszcie zatrzymał się przed Mańką.
- No? Cofniesz?
- Nie - odpowiedziała krótko i przygryzła wargi.
- Walasek - rzekł do wchodzącego policjanta - weźcie ją do ostatniego pokoju i wytłumaczcie, ze składanie fałszywych oskarżeń na dostojników państwa nie kalkuluje się.
- Rozkaz, panie komisarzu.
Wziął dziewczynę za łokieć i wyprowadził na korytarz.
*
- Do aresztu? - zapytała.
- Nie. Na dancing do "Oazy".
W niedużym pokoju kilku policjantów grało w karty. Wchodzącą dziewczynę powitali ironicznymi wykrzyknikami. Odłożyli karty i jeden z nich zawołał: - No, skoro mamy miłe towarzystwo, to może zabawimy się w piłeczkę? Panieneczka gra w piłeczkę?
Mańka szeroko otworzyła oczy. Domyśliła się, że z niej kpią. Chciała coś powiedzieć, gdy stojący za nią policjant popchnął ją lekko przed siebie wprost na swego kolegę. Ten z kolei podał ją w ten sam sposób Walaskowi. Walasek następnemu. Zataczając się, wpadała w coraz to inne ręce. Początkowo nie wydawało jej się to rzeczą zbyt przykrą, lecz tempo zaczęło wzrastać. Uderzenia rąk w piersi i plecy stawały się coraz gwałtowniejsze. Uczuła zawrót głowy i ból w płucach. Kapelusz spadł z głowy, torebka wymknęła się z ręki i stuknęła o podłogę, wysypując swą zawartość.
Mańka zrozumiała, że jedynym ratunkiem jest uczepić się jednego z policjantów tak mocno, żeby nie mógł jej odepchnąć. Jednakże na próżno starała się co zrobić. Chciała upaść, lecz i to było nieprawdopodobieństwem. Zaczęła krzyczeć. Wówczas przerwano zabawę. Jeden z policjantów zatknął jej usta.
- Nie śpiewaj, aniołku, tu nie opera!
- Za co mnie bijecie, za co... - jęczała, łapiąc oddech.
- No, rozbieraj się panieneczko - zawołał Walasek.
- Po co? - zapytała Mańka.
- Będziemy się kochać - roześmiał się Walasek - no prędzej!. Ponieważ nie usłuchała, chwycił ją za włosy i rzucił o ziemię.
- Rozbieraj się, kiedy ci mówię!
Zaczęła płakać. Chwycili ją pod ręce, zdjęli płaszcz, perkalową bluzkę, wymiętą wełnianą spódnicę, resztę zdjęła sama.
Tymczasem jeden z policjantów przyniósł kubeł wody, drugi zanurzył w nim wyjęte z szafy prześcieradło. Mańka stała w kącie szczupła, skulona, z przerażeniem przypatrując się tym przygotowaniom. Wiedziała, co znaczą. Z wykręconego prześcieradła lały się strugi brudnej wody. Trzęsła się z zimna, pomimo to dotknięcie lodowatego prześcieradła sparzyło jej skórę jak ogniem.
- Nie bijcie mnie, darujcie, nie bijcie - skamlała.
- Zakneblować- ją!
*
...
...
...
Wlokła się długo, bardzo długo. Słońce już wzeszło, coraz więcej ludzi było na ulicy. Zataczała się i potykała. Przechodnie oglądali się za nią. Jakaś starsza pani, mijając ją, powiedziała z pogardą:
- Tfy, bezwstydna pijaczka!
Mańka nic nie odpowiedziała."Dołęga-Mostowicz "Kariera Nikodema Dyzmy"
Ta sama
subtelność metod. Tylko u nas się nie upowszechniło...