Autor Wątek: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia  (Przeczytany 1310361 razy)

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2115 dnia: Lipca 11, 2015, 02:08:52 pm »
Wielkie dzięki, bardzo miło się oglądało.
Jeszcze coś takiego dorzucę:
http://iopscience.iop.org/0264-9381/32/6/065001/
http://arxiv.org/pdf/1502.03808v2.pdf
http://dneg.com/dneg_vfx/blackhole/
Bardzo ciekawe. Trochę to trwało, ale mniej więcej przejrzałem. Tensory Weyla nie sa moją mocną stroną dlatego nie byłem w stanie prześledzić z ołówkiem przy kartce appeniksów nt. sledzenia wiązek fotonów. Ale jeśli czytałeś ów artykuł z arXiv (notabene, mam tam 2 swoje własne papierki) to wiesz, iż w rzeczy samej Nolan nie zdecydował się na użycie fizycznie poprawnego obrazu czarnej dziury. James et al. piszą w tekście (opis do rys. 15), że Nolan i producent wybrali obraz nie uwzględniający dopplerowskiego przesunięcia barwowego, i ściemnienia po jednej stronie czarnej dziury (realistyczny obraz jest na rys. 15 (c)). Zamiast tego wzięli obraz bez tych dwóch efektów, i dodali do niego odblaski (słynne "lens flares") i to właśnie jest w Interstellar. Także troszkę im jaj zabrakło do pełnego realizmu. Co i tak nie ujmuje zasługi pracującym przy tym ludziom, ofkorz.
Pozdrówka
« Ostatnia zmiana: Lipca 11, 2015, 02:11:40 pm wysłana przez Terminus »

NEXUS6

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2878
  • MISTYK WYSTYGŁ, WYNIK: CYNIK
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2116 dnia: Lipca 13, 2015, 08:32:58 pm »
Zara, zara; to tworcy Interstellar tyle energii i edukacji poswiecili na to rzeby zrobic realistyczna czarna dziure, a jednoczesnie olali wszystkie inne fizykalia? W sumie, mozna i tak, nie bede sie czepial. Oprocz Kontaktu, jeszcze mi sie kojarzy ten film z tym:

Terminus

  • Global Moderator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 770
  • AST-Pm-105/044 Uniwersalny Naprawczy
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2117 dnia: Lipca 14, 2015, 01:28:24 pm »
Zara, zara; to tworcy Interstellar tyle energii i edukacji poswiecili na to rzeby zrobic realistyczna czarna dziure, a jednoczesnie olali wszystkie inne fizykalia? W sumie, mozna i tak, nie bede sie czepial. Oprocz Kontaktu, jeszcze mi sie kojarzy ten film z tym:

Powiedzmy, że włożyli dużo energii i edukacji by uzyskać realistyczną czarną dziurę, po czym stwierdzili że realistyczna jest nie dosyć 'kul' i zastąpili ją taką w 90% realistyczną, holywoodzką wersją. Więc jeśli masz wrażenie, że to wszystko bez sensu, nie jesteś sam.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2118 dnia: Lipca 16, 2015, 03:34:48 pm »
jeśli masz wrażenie, że to wszystko bez sensu, nie jesteś sam.

Przypuszczam, że liczyli, iż realistyczna czarna dziura będzie efekciarska (a sam jej realizm będzie robił za mocny chwyt marketingowy), a potem jednak uznali, ze podrasują (zwł., że i tak wszyscy już słyszeli o tym realizmie, a masowy widz nie będzie wszak weryfikował...)...

Tymczasem jednak szykuje się (dostępna tylko na Amazonie i to w USA, póki co - dziwne czasy nadeszły) serialowa ekranizacja "Człowieka z Wysokiego Zamku" kręcona przez Ridley'a Scotta i Franka Spotniza (współproducenta "X-fajli"):

Co by nie gadać o obecnych wpadkach Ridley'a S., chętnie bym się dorwał do jej - wyemitowanego, a raczej opublikowanego już - pilota. Dick & Scott to był doskonały duet.

Drobne info o serii:
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Man_in_the_High_Castle_(TV_series)
http://www.imdb.com/title/tt1740299/
Dodatkowym optymizmem nastraja informacja o tym kto jest współscenarzystą (drugim jest Spotnitz) w/w pilota; to pokazuje niejakie ambicje:
http://en.wikipedia.org/wiki/Howard_Brenton
« Ostatnia zmiana: Lipca 16, 2015, 08:09:24 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2119 dnia: Lipca 21, 2015, 02:28:05 pm »
wart zobaczenia sześciominutowy film sf
Fajny short - dosyć ograny motyw z SF, ale lepszy i treściwszy niż większość drogich produkcji;)
  1. Ex Machina.
 Fani lemopodobnych hard sf powinni byc zadowoleni. Naprawde dobry film, no-bullshit, bez bezmozgiej rozpierduchy etc., z zakreceniem akcji.  Robocica wygladala, jakby ja Mroz zaprojektowal na pdst. wlasnych rysunkow ze starej Cyberiady i ogolnie mozna powiedziec, ze film "lemowy". Nawet byl drobny motyw zywcem jakoby wziety z opowiadania o Diagorasie.  Rozwazania o AI, gdzie sie zaczyna i konczy, co jest podstawa swiadomosci, czym sa emocje i uczucia, czy AI jest do tego zdolna, w dodatku zwrocenie uwagi na internet i jego zagrozenia. Bardzo duzo szerokich watkow. Zdecydowanie polecam
Taa - dużo lepsze niż Chappie;))
W zasadzie zgadzam się z tym, co napisałeś: dosyć oszczędne (nie licząc bogatego domu;)) kino SF (właściwie o Turingu) i nawet trzymał w pewnej niepewności, napięciu. Who is who;)
Jedno "ale" - końcówka. Mnie nie podeszła. Tzn. zupełnie ostanie sceny - zabrakło pomysłu? Może trzeba było zawiesić historyjkę? - bez użycia helikoptera;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2120 dnia: Lipca 25, 2015, 12:59:23 pm »
Prometeusz - odradzam...chyba, że potraktować go jako wersję komediową Obcego (taka nieporadna kalka) - parę scen mnie rozłożyło;))
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2121 dnia: Lipca 28, 2015, 05:18:03 pm »
Jak kto ma ochotę
pooglądać rendering

Filmik "Wanderers" Erika Wernquista:
https://vimeo.com/108650530
Cyfrowa krótkometrażówka o skolonizowanym Układzie Słonecznym. (Piszą, że lepsza od "Interstellaru" ;).)

ps. Strona autora (w sumie jest na niej głównie w/w film):
http://www.erikwernquist.com/
Na której mamy m.in. szczegółowy opis, scena po scenie, jakie dokładnie ciała niebieskie oglądamy:
http://www.erikwernquist.com/wanderers/gallery.html
« Ostatnia zmiana: Lipca 28, 2015, 06:37:50 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2122 dnia: Sierpnia 01, 2015, 12:32:55 am »
Taki drobiazg... Produkcja Jeffrey'a Morrisa, znanego jako Future Dude (do której CGI robił - znany jako monopolista w tym zakresie światka startrekowych fanprodukcji oraz twórca starwrsowych gier i... przede wszystkim, jako stary amigowiec - Tobias Richter) - "Oceanus".
Niezależny film SF w tradycji "Sea Questu" i... "Star Treka" (na co wskazuje motto: "The Human Adventure Begins"). Miejscem akcji jest zbudowane w roku 2029 (ten optymizm!* 8) ) podmorskie miasteczko naukowe - Oceanus Research Facility. Jego mieszkańcy (ponad 300 naukowców) po wielkiej katastrofie na powierzchni próbują budować podmorskie społeczeństwo. Głównymi bohaterami są pewna biolog morska (specjalistka od porozumiewania się z waleniami) i jej - czarnoskóry - mąż - inżynier (jeden z głównych twórców tego Oceanusa). W tych rolach Megan Dodds (zagrała epizodzik w "StarGate SG-1" - odcinek "Cure" i doktor Beasley - drugoplanową psychiatrę w jednym z odcinków przygód doktora House'a) i Sharif Atkins (najbardziej znany jako dr Michael Gallant z "E.R." i Gary Navarro z "4400", zagrał też epizodzik w wiadomych "Galaktycznych Strażnikach"). Obsady dopełniają Bruce Davidson (senator Kelly z "X-Men", Jareth z "ST:VOY") jako dowódca i Malcolm McDowell podkładający głos centralnego komputera rzeczonego oceanicznego miasta. (Obsada, znaczy, głównie dość amatorska).
Rzecz ma jednak konsultantów naukowych z NASA. A twórcy stawiają na SFową oldschoolowość. (Znaczy: polecam jako sympatyczną ciekawostkę, ale nie przesadzajmy ;); no, może od "Jurassiców..." i "Genisysów" ciut lepsze).

Strona:
http://futuredude.com/film-tv/oceanus/
Trailery:
https://vimeo.com/114506872
https://vimeo.com/127782930
https://vimeo.com/131908731
Ujęcia testowe łodzi podwodnej Hydros (ten render ;)):
https://vimeo.com/129266356

* Jak sądzę celowy, zresztą, taka aluzyjka do - z obecnej perspektywy hurraoptymistycznych - dat pojawiających się w filmach kubrickowych i scottowych...

ps. Morris idzie w tym kierunku dalej i już szykuje kolejny film - "Venus", tym razem o - złożonej z ludzi i z rozumnych maszyn (trochę podobnych do startekowych Exocompów) - ekspedycji na tytułową planetę, którą dowodzi - czarnoskóry jak twórca filmu - technologiczny geniusz zmuszony - w ramach fabularnych zdarzeń - stoczyć heroiczny bój (nie z kimś, z piekielnymi wenusjańskimi warunkami) o życie swojej załogi:
http://futuredude.com/film-tv/venus/
« Ostatnia zmiana: Sierpnia 01, 2015, 02:42:38 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2123 dnia: Grudnia 15, 2015, 01:09:39 am »
Obejrzałem zapowiadajkę najnowszego kinowego "StarTreka":


Jeśli miałbym napisać co na tej podstawie antycypuję, to wziąłbym całą Mistrzową krytykę pod adresem "ST" i pomnożył przez 10, a potem podniósł do przytomnie wysokiej potęgi. Nie wiem, bowiem, co to jest, ale oglądać się tego nie daje...* (Choć we wspominanych już tu "Renegatach" było dość podobnie, a we wcześniejszych produkcjach p. Abramsa tylko wizualnie lepiej.) Duch "Nemesis" - najgorszej odsłony cyklu - wiecznie żywy...


* Z tym, że jak mam być szczery, gdy się patrzy po raz pierwszy, to są tam pojedyncze sceny dające jakąś tam nadzieję, jakieś przebłyski czegoś oglądalnego - ta zieleń [dużo zieleni, jak nie lasu, to kamieni ;)] (choć mocno nieortodoksyjna - bo jednak w "Treku" szokuje, bo też kojarzy się on głównie ze sterylnymi wnętrzami statków - wygląda ciekawie), ten "Bones" ze Spockiem (przegięte, ale jest w tym trochę ich dawnej chemii), ta sekwencja planetarna z dużą ilością statystów (jest w niej najciekawszy, bo cichy, dramatyzm)...
Gorzej, że to się ulatnia gdy dostajemy tę muzyczkę, ten skok na motocyklu, to nagłe przyspieszenie akcji (widać, że robił to facet od "Szybkich i wściekłych" - tak, takich rezyserów teraz "ST" dają...) i finalną scenę, jakby parodiującą Cruise'a z "Mission Imbecile" ;)... Wtedy rzecz robi się bowiem gówniarska - za przeproszeniem - bardziej niż wszystkie Marvele do kupy (no, te udane bardziej) i te drobne, pozytywne, wrażenia się ulatniają...
« Ostatnia zmiana: Grudnia 15, 2015, 02:30:54 am wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2124 dnia: Grudnia 21, 2015, 04:44:25 pm »
Gwiezdne, jak to mówią, Wojny cześć 7. Super kosmiczne technologia wytwarza myśliwce o właściwościach bojowych Kukuryźnika.

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2125 dnia: Grudnia 21, 2015, 06:08:30 pm »
Cóż, i ja na nowych "Gwiezdnych Wojnach" (nawet na tzw. premierze uroczystej) byłem... Nawet mi przypadły mi do gustu same w sobie, natomiast powodują, że zadaję sobie niepokojące pytania o przyszłość tego świata...

[TU SIĘ ZACZYNAJĄ SPOILERY]

Fabularnie rzecz, bowiem, przypomina Epizod IV z prostą, wyrazistą fabułą. Nie zawiera też EP VII jawnych bzdur (jak na standardy starłorsowe) czy niezręczności, jakie trafiały się EP VI i prequelom, ale i jawnej głębi. Broni się klimatem, mistrzowskim wyczuciem ducha, stylistyki, Sagi, ale bohaterowie nie mają historii w sumie, ci nowi. Nie znamy ich przeszłości, osobowość poznajemy pobieżnie. Nawet Kylo - wiemy czyj syn i, że upadł - wsio.
Przy czym, owszem - w "A New Hope" też wiele o bohaterach nie wiedzieliśmy, ale jest jedna różnica - tam sposób gry mówił wszystko o danej postaci, tu jakby to mniej czytelne.
Rey i Finn wypadają przyzwoicie - tylko to nie on jest wybrańcem Mocy, to ona. Poe Dameron też nieźle wypada. Tylko są b. standardowi. Bohaterska, rezolutna sierota o wielkiej mocy (tak, we władaniu Mocą Rey jest tak potężna, bez treningu, że - jak dobrze pójdzie - w EP IX słońca będzie rozpalać i gasić) - pół Hana, pół Luke'a (ciekawym rysem psychologicznym było, że została w biedzie, na Jakku, bo tam rodziców ostatni raz widziała i żyła nadzieją, że wrócą). Tchórz i dekownik o złotym sercu dojrzewający do bohaterstwa (to Finn - skądinąd jest Stormtroperem od małego wychowanym przez First Order, który w czasie pierwszej akcji przeżywa nagle kryzys sumienia i buntuje się, tj. ucieka). Stereotypowy chwacki pilot z charyzmą typową dla takiegoż pilota (to znów Poe).

Kylo Ren to specyficzny przypadek - syn Hana i Lei zwący się jednak Ben, nie Jacen (charakterologicznie krzyżówka tego ostatniego z młodym Kypem Durronem). Straszny emo. Rozbity psychicznie pryszczaty mazgaj (sala się śmiała jak zdjął hełm i nastoletnią, brzydką, twarz pokazał), co demoluje swój gabinet świetlówką. Jest żałosny, ale to nie razi, bo wydaje się celowe.

Tajemniczy Snoke, to - przypuszczalnie - mistrz Sidousa, Darth Plagueis (dużo tropów na to wskazuje). Dziwnie wypada - manifestuje się wielkim hologramem i mówi grzmiącym głosem, a Ren i Hux stoją przed nim jak dwa dzieciaki - "tatusiu, to nie ja - to on".

Najciekawiej wypadają postacie drugoplanowe - b. spielbergowski, rezolutny BB-8. Nie mówi, tak jak R2-D2, nie ma mimiki, a jednak każda jego ekranowa chwila przyciąga uwagę.


Generał Hux, dowódca bazy - sukinsyn gorszy od Tarkina (w czasie trwania filmu parę miliardów ofiar niewątpliwie bierze sobie na sumienie), a jednocześnie ciut zniewieściały metroseksualista (nie zdziwiłbym się, gdyby w przyszłym Epizodzie wyszedł zeń gej), przy tym Hitlerek trochę, z wybitnym rysem maniakalnym (stylizacja celowa), a poza tym przemądrzały Smurf Ważniak co chwila donoszący na Rena Snoke'owi, jak mały skarżypyta (tak sobie wyobrażam prymusów Akademii na Caridzie w czasach staroimperialnych).

Polubiłem tego typa, bo - choć stanowi nałożenie paru schematów i manieryzmów - wydaje się ciekawą, acz wybitnie antypatyczną, postacią, mogącą kryć jakąś tajemnicę (i on historii nie ma).

Jeszcze lepiej - acz mniej niepokojąco - wypada Maz Kanata.

Bohaterka również w tradycji spielbergowskiej, skrzyżowanej z hensonowską. Znająca Moc, choć nie Jedi. Pełniąca trochę rolę matrixowej Wyroczni. Mająca w sobie trochę z różnych istot z "Niekończącej się opowieści" i z "FarScape". Żyjąca tysiąc lat, nadludzko mądra, niesamowita. Szkoda, że przypuszczalnie więcej jej nie zobaczymy.

Jeśli chodzi o strony konfliktu... First Order - zachodni komentatorzy widzą krzyżówką metafory ISIS i ruchów neonazistowskich zarazem, ew. ruchu rekonstruktorskiego, którego członkowie nagle dostali potężne zabawki i szansę zagrania swoich idoli w realnym życiu. Coś w tym jest...
Trzeba dodać, że członkowie FO zdają się być w większości młodzi/bardzo młodzi tak na oko (może poza kapitan Phasmą, jej skrzeczący głos młodo nie brzmi), a większość z nich to Szturmowcy, nie klony jednak, co ciekawe, a porwane dzieci, którym maszynowo prano mózgi.

Kierowane przez Leię Resistance - choć ma młodych pilotów - to z kolei, jak się zdaje, organizacja emerytów Rebelii, toczących walkę z sierotami po Imperium, bez (przynajmniej oficjalnego) wsparcia Nowej Republiki.

W zasadzie wszystkie ich walki toczone są myśliwcami, bez niszczycieli, skąd wzięła się fan-hipoteza, iż to dowodzi, że walczą ze sobą ekstremiści, którzy nikogo poza sobą - do czasu - nie obchodzą.
Do czasu, bo FO ma Starkiller Base - planetę przebudowaną na nieprawe dziecię Gwiazdy Śmierci i Galaxy Gun, jak zachodni złośliwcy komentują. Wsysało toto gwiazdy i ich materią oddawało strzał, paląc planety. Taki przepakuś, teraz w Odwiecznym Versusie Startrekowo-Starwarsowym (TM) UFP nie ma teraz szans. (Oczywiście Starkiller Base narobi ogromnych szkód i - nie mniej oczywiście - załatwi ją w końcu Poe, a broniona będzie słabiej niż obie GŚ).

Wielka Trójka OT? Han i Leia to cienie samych siebie, starcy złamani wyborem dokonanym przez syna. Ona dowodzi Resistance, on - wszystkim na złość - do szmuglu wrócił, ale bladzi są i bez charyzmy, widać, że stracili chęć życia. Luke znowu to Yoda-bis - gdy uznał, że zawiódł samotnie się zaszył, a lokalizacja jego siedziby zapisana jest w BB-8, więc robota tego wszyscy szukają, a Finn i Rey - zbiegiem okoliczności ze sobą i z nim zetknięci - mają.

Pewne decyzje są b. kontrowersyjne, może nawet nie tyle same w sobie, ile jako wstęp do tego, co może (czy wręcz musi) z nich wyniknąć.
Otóż bowiem Abrams nie tylko, że nie buduje w sumie tla polityczno-technologicznego, tylko żongluje wątkami oryginalnej trylogii (zaczynam tęsknić do, kulawego czasem, rozpolitykowania PT i jakoś brak mi szerszego obrazu świata z prequeli, że już o EU nie wspomnę; tu świata w sumie nie ma), to on se tam jeszcze b. czyści przedpole. First Order broń mając wsysającą gwiazdy i jedną salwą z tejże spalili czołowe światy Republiki na czele z Coruscant (sic! według słów ewidentnie rozpromienionego tym Huxa wszystkie czołowe światy Republiki poszły, jedną salwą, a myśmy na StarTreku płakali Vulcana i Romulusa), a potem znów ci dobrzy wysadzili tę planetę-bazę, redukując First Order do paru ocalałych głównych łotrów, jak się zdaje.

Znaczy: film jest przyzwoity, ale boję się pytać co zostanie ze świata SW jaki znamy - skoro nie ma Imperium, nie ma Republiki, nie ma większości First Order teraz też, zapewne, Hana synalek zabił (chciał, by go Jasna Strona nie kusiła, biedaczek), a przy tym widać, że zarówno FO, jak i dowodzone przez Leię Resistance to nie są b. liczebne organizacje.

Jednocześnie to błyskawiczne wybicie całej(?) Republiki pokazuje, bardziej niż filmy Lucasa, jak mało w "SW" znaczą statyści... I zdaje się - redukowanie roli statku i szeregowej załogi w jego filmach "ST" też to potwierdza - że Abrams nie ma wyczucia epiki, więc tnie wszystko, by kameralnie było.

Podsumowują: odbieram Epizod VII trochę jak startrekowy "First Contact" (choć irytujących wad "FC" nie ma), tj. jako niezgorszy - per se... jak na konwencję - film, który jednak otwiera drogę do potencjalnej strasznej destrukcji świata i serii...

A J.J. chyba już nie ucieknie od opinii burzyciela cudzych światów.

ps. Oczywiście...
http://www.theverge.com/2015/12/20/10629100/star-wars-the-force-awakens-starkiller-base-sun-physics
« Ostatnia zmiana: Grudnia 27, 2015, 11:05:07 pm wysłana przez Q »
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2126 dnia: Grudnia 27, 2015, 02:28:52 am »
Idę jutro. Dość to przerażające wszystko....

Smok Eustachy

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 2185
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2127 dnia: Grudnia 27, 2015, 06:24:28 pm »
No cóż Nowa Nadzieja to nie jest ale są pewne plusy, które przesłaniają minusy (podobnie jak w Godzilli):
Część ta powinna być kręcona 20 lat temu zamiast pierwszych części, a nie że czekali aż aktorzy się zestarzeją. Dobrze jednak, że Lukas sprzedał prawa Disnejowi. Maniera Lukasa ładowania ilu się da potworów na centymetr powierzchni, zamiast jednego statku dajmy sto stała się już nieznośna.

Co łączy ten odcinek z Nową Nadzieją? Kompletny brak wyczucia odległości. Kosmos na prawdę jest duży a twórcy mają horyzont amerykańskiego farmera. O ile wtedy, czterdzieści lat temu można to było wybaczyć to oczekuję, że rozwiną swój pomyślunek i poprawią te niedociągnięcia. Ale nie. Szturmowcy też potrafią strzelać na odległość strzału z procy. To już z kałacha się da strzelać na większe odległości. Gwiezdne myśliwce mające możliwości bojowe Kukuruźnika (https://pl.wikipedia.org/wiki/Po-2) to też już przesada. Weźcie.

Starzy bohaterowie są starzy a nowi są słabiej skonstruowani i prowadzeni. Imperium źle zagrane w ogóle. Palpatine by się pochlastał mając takich histeryków.
Konflikty w łonie rebelii słabe. Zbiegi okoliczności naiwne. Za to jest szacun dla 1 trylogii, która jest druga. Z kolei z drugiej trylogii, która jest pierwsza do oglądania nadaje się tylko Mroczne Widmo.

Dobrze, że wysłali w kosmos cała kontynuację komiksowo-ksiązkową. Epatowała ona czytelników durnotą autorów. Jakieś klony Palpatine'e, jacyś Yuuzhan Vongowie. Totalna porażka

olkapolka

  • YaBB Administrator
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 6889
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2128 dnia: Grudnia 27, 2015, 10:03:20 pm »
Oj, Q wsadź wielki napis "spoiler" przed swoim wpisem - dobrze, że nie przeczytałam przed kinowaniem - przeczuwałam;)
Czyli też byłam.
I nawet wyszłam zadowolona - spodziewałam się totalnej kiszki, a nawet klimat był - no i Sokoli trup;))
Bzdurki z użyciem broni, statkami, akcjami itp. - to stała kosmiczna tych filmów - nie ma co się czepiać.
Natomiast ja się czepnę, że to pierwszy film, w którym źle dobrali główną parę bohaterów - zawsze iskrzyło (nawet jak w rodzinie;))) - tutaj: nic (już bardziej między Finnem a Czubaką;)))
Za to Han Solo - ech:)
Czyli starsza ekipa rules - z dodatkiem nowej Rey, BB i Maz.
Reszta nijaka. Nawet śmiesznawa:
Cytuj
Palpatine by się pochlastał mając takich histeryków.
...też tak pomyślałam;))
Braki w fabule przykrywają - gwiezdne wojny;)
Mężczyźni godzą się z faktami. Kobiety z niektórymi faktami nie chcą się pogodzić. Mówią dalej „nie”, nawet jeśli już nic oprócz „tak” powiedzieć nie można.
S.Lem, "Rozprawa"
Bywa odwrotnie;)

Q

  • Juror
  • God Member
  • *****
  • Wiadomości: 16036
  • Jego Induktywność
    • Zobacz profil
Odp: Filmy SF warte i nie warte obejrzenia
« Odpowiedź #2129 dnia: Grudnia 27, 2015, 11:09:00 pm »
Oj, Q wsadź wielki napis "spoiler" przed swoim wpisem - dobrze, że nie przeczytałam przed kinowaniem - przeczuwałam;)

Mówisz - masz ;).
"Wśród wydarzeń wszechświata nie ma ważnych i nieważnych, tylko my różnie je postrzegamy. Podział na ważne i nieważne odbywa się w naszych umysłach" - Marek Baraniecki