Staszku, ale o co Ci u licha chodzi?
Ty masz inny pogląd na tą sprawę, a ja inny. Ja nie widzę powodu, żebym miał ten pogląd zmienić (i vice versa oczywiście) w ramach jakiegoś handlu, w którym Ty dostajesz działkę na Księżycu, a ja potwierdzenie, że Wisła płynie z południa na północ. Nie jesteśmy dwoma mocarstwami, które muszą ustalić jakiś kompromis w książkach historycznych, w ramach normalizacji stosunków. Pogląd ten jest odbiciem mojej (skromnej) wiedzy o sprawie i z całym szacunkiem dla Twej osoby, Ty tej wiedzy nie poszerzyłeś ani trochę - to znaczy nie wskazałeś żadnego faktu, który wpłynąłby na obraz sprawy, jaki obecnie mam. Jak na razie obracamy się w kręgu doświadczeń życiowych i jednego artykułu w Gazecie, napisanego przez osobę, której kontrowersje dotyczą. W zasadzie ja ten artykuł powinienem przyjąć za dobrą monetę, ale uważam, że ponieważ nie powinno się być sędzią we własnej sprawie - to nie należy go brać pod uwagę. Natomiast do raportu Wierusza, z którego pochodzą bardziej obiektywne informacje, stojące w sprzeczności z Twą tezą uparcie się nie odnosisz.
W tej sytuacji muszę (na razie) pozostać przy swoim zdaniu. Modyfikacja stanowiska z "prof był jedyną osobą, która wiedziała" do "wiele osób wiedziało, ale tylko prof zdawał sobie sprawę" nie jest w istocie żadną modyfikacją.
Muszę tu uderzyć się w piersi, bo faktycznie dopiero teraz zrozumiałem, że już w artykule mogłeś mieć na myśli "zdawanie sobie sprawy z czegoś" a nie tylko "posiadanie informacji o czymś", i że w związku z tym Twoja teza (jak teraz widzę) od początku nie opierała się na ekskluzywności wiedzy profesora (w sensie posiadania informacji), a na tym, że jako jedyny na świecie rozumiał, co wie. Jeśli tak było, to doszło do niezrozumienia z mojej strony, za co Cię przepraszam, ponieważ mogłeś sądzić, że usiłuję zmienić wymowę Twoich słów. Usprawiedliwiam się tym, że nie przyszło mi do głowy, że możesz zakładać, że jedynie prof w ośrodku takim jak CLOR (i Świerk, etc.) rozumie co oznacza poziom promieniowania. W jednym zdaniu, dlaczego myślę że to niemożliwe założenie - ponieważ wymagało jedynie wiedzy wtłaczanej każdemu z grupy ryzyka począwszy od technika RTG, jak długo można przebywać przy źródle promieniotwórczym, i jak się to przekłada na pochłoniętą dawkę - nie mówiąc o tym, że tzw. społeczeństwo też pewna wiedzę miało.
Według mnie, z tego artykułu można taki tylko wniosek wysnuć, że według relacji profa był on jedyną osobą, która zdecydowała się po wyczerpaniu możliwości drogi służbowej poinformować oficjalnie władze.