LA sprawę skomplikował - połowinkami;):D
No tak, ale znajdź Naturę Rerum i jej nagadaj...;)LA sprawę skomplikował - połowinkami;):D
Czyżby to LA sprawę skomplikował? Skomplikowana jest natura rerum :)
G. wydaje się być znanym w swoim czasie
Cóż, to odchrzańcie się i poczytajcie Gazzanigę Tichego wydało mi się - nie wiem na ile słusznie - głosem samego Lema, i to kompletnie nielemowskim (bo pamiętam sążniste wykłady z historii solarystyki, czy też na temat Okien Kontaktu albo budowy Kosmokratora), ale może - wbrew pozorom - jest b. lemowskie właśnie? "Kallotomię zapożyczyłem, więc odsyłam do źródła, a sam wolę się skupić na szerszym opowiadaniu o tym, co wymyśliłem osobiście"? Bo w wątkach zdalników i księżycowych broni jest dużo lemowskości najwyższej próby (tu już nijakich wypaleń nie znajdę).Ależ gdzież on zwraca się z tym "odchrzańcie się" do czytelników?
Mistrzowskie jest połączenie tego zabiegu neurochirurgicznego ze sztuczną inteligencją i rozbrojeniem.Ów zabieg był świeżą sprawą, którą Lem się zajmował - a pozostałe były przez niego twórczo rozwijane przez całe życie.
Fascynowała mnie sytuacja, kiedy w jednej głowie mogą powstać dwie niezależne świadomości.Takie sytuacje zdarzają się też, bez przecinania spoidła, co zresztą mam za ciekawsze od mechanicznego przecięcia, bo w sumie nikt nie wyjaśnił przyczyn klucia się osobowości mnogich w "zdrowym" mózgu. Tylko, że one występują naprzemiennie? Jedna po drugiej?
Ależ gdzież on zwraca się z tym "odchrzańcie się" do czytelników?...i żeby mi się tak mózg zrósł na powrót, jak mówię świętą prawdę, żem nie wymyślił ani tego Michaela Gazzanigi, ani jego taty (któremu poświęcił swą monografię), który zwał się Dante Achilles Gazzaniga i też był doktorem (M.D.). Kto nie wierzy, niech pobieży zaraz do najbliższej medycznej księgarni, a mnie da święty spokój.
Między "dać święty spokój", a "odchrzanić się" jest pasemko kultury...poza tym Tichy snuje swoją historię dalej - nie kończy na tym odsyłaczu.Ależ gdzież on zwraca się z tym "odchrzańcie się" do czytelników?...i żeby mi się tak mózg zrósł na powrót, jak mówię świętą prawdę, żem nie wymyślił ani tego Michaela Gazzanigi, ani jego taty (któremu poświęcił swą monografię), który zwał się Dante Achilles Gazzaniga i też był doktorem (M.D.). Kto nie wierzy, niech pobieży zaraz do najbliższej medycznej księgarni, a mnie da święty spokój.
Mistrzowskie jest połączenie tego zabiegu neurochirurgicznego ze sztuczną inteligencją i rozbrojeniem.
Zresztą sam Lem o "Pokoju..." powiedział:
Między "dać święty spokój", a "odchrzanić się" jest pasemko kultury...
Sama nie wiem co ciekawsze? Czy w pełni podłączony i połączony mózg, który wytwarza fantazmaty czy mechanicznie uszkodzony a jednak funkcjonujący, nie zabijający nośnika.CytujFascynowała mnie sytuacja, kiedy w jednej głowie mogą powstać dwie niezależne świadomości.Takie sytuacje zdarzają się też, bez przecinania spoidła, co zresztą mam za ciekawsze od mechanicznego przecięcia, bo w sumie nikt nie wyjaśnił przyczyn klucia się osobowości mnogich w "zdrowym" mózgu. Tylko, że one występują naprzemiennie? Jedna po drugiej?
Odnośnie łgania:Prrr...powoli:)
Szczegółowo wspomina okoliczności urazu (Morze Spokoju, głaz, cień) i to czemu tam się znalazł, ale jakby w dalszej fabule do tego nie wracał.
Proszę o potwierdzenie domysłu.
Tak, w międzyczasie to doczytałem, jak również relację profesora J.:Staram się nie czytać posłowia J. w trakcie omawiania książki w AL - żeby się nie sugerować jego przemyśleniami.
Chyba równie ciekawe sprawy - wgłownego kosmosu.
a nawet gra to ładnie z cytatem dopiero co wywieszonym tutaj:
Tu trudno nie wspomnieć o knidze "The Society of Mind" Marvina Minsky'ego, która tymże się zajmuje:And later, in [10], Minsky included the following tantalizing description of a Society of Mind:
https://www.amazon.com/Society-Mind-Marvin-Minsky/dp/0671657135
Recenzja nieźle streszczająca zawarte w niej idee:
http://www.jfsowa.com/ikl/Singh03.htm
(Dwie półkule to dopiero wierzchołek góry lodowej ;).)
Czy nie da się wyobrazić rozum następnego rzędu - kolektywny?
/.../
I dalej, rozum planetarny -> galaktyczny -> kosmiczny?
Do którego rozdziału można akcję omawiać
Zjawisko ponoć częste u dzieci, a są i dorośli, którzy tak się bawią, dokładając do tego jeszcze filozofię:Taaa... :o
https://tulpa.pl/wprowadzenie/
(I tak poniekąd wracamy do egregorów.)
można chyba trochę pospekulować, poczynić kolejny krok w tym kierunku.Wręcz przeciwnie, a ściślej - w poprzek tej konstrukcji idą moje przypuszczenia :)
A kto powiedział, że hierarchia owych "agentów" kończy się na poziomie jednostki, poszczególnej osobowości? Czy nie da się wyobrazić rozum następnego rzędu - kolektywny? (W dobrym tego słowa znaczeniu, nie chodzi mi o zbiorowej mądrości partii :)
I dalej, rozum planetarny -> galaktyczny -> kosmiczny?
Przy takim założeniu dwie półkule znajdują się raczej gdzieś u podnoża góry lodowej ;)
O ile dobrze rozumiem, tulpa to stworzona, wykreowana przez hosta, w pełni niezależna, samodzielna osobowość.
/.../
jak w świetle powyższego należy rozumieć pozytywną odpowiedź na pytanie "czy można pozbyć się tulpy"? Czym takie "pozbycie się" w istocie różni się od morderstwa?
Czyny dotyczą obiektywnych sprawdzalnych faktów.
Wręcz przeciwnie, a ściślej - w poprzek tej konstrukcji idą moje przypuszczenia :)
O ile dobrze rozumiem, tulpa to stworzona, wykreowana przez hosta, w pełni niezależna, samodzielna osobowość. Skoro tak, we "Wprowadzeniu do tulpowania"...;D
W dodatku mózg będący owej tulpy nośnikiem trwa nadal i po pozbyciu się jej (w tym sensie trudno mówić o fizycznej eliminacji czego/kogokolwiek).No tak, o fizycznej eliminacji trudno. A czy kwintesencja, że tak ujmę, osobowości - świadomość, rozum, pamięć, emocje, etc - jest czymś "fizycznym"?
Mea tulpa, mea tulpa, mea maxima tulpa;D ;D ;D
Filutek vel liv
;D
Mea tulpa, mea tulpa, mea maxima tulpa
Filutek vel liv
No tak, o fizycznej eliminacji trudno. A czy kwintesencja, że tak ujmę, osobowości - świadomość, rozum, pamięć, emocje, etc - jest czymś "fizycznym"?
O pneumie ja już milczę ;)
O ile dobrze rozumiem, tulpa to stworzona, wykreowana przez hosta, w pełni niezależna, samodzielna osobowość. Skoro tak, we "Wprowadzeniu do tulpowania"...Jakiś indywidualistyczny wariant bytów w typie greckich dajmonionów i rzymskich geniuszy (czarnych oraz białych), w chrześcijaństwie znanych pod nazwą aniołów stróżów?
tulpa może się ostatecznie zmaterializować poza ciałem hosta jako oddzielny bytOł, boli! 8)
że cały świat, jako maya nie-pszczółka, jest myśloformąMaya po rosyjsku bliadź (omam, złuda - przynajmniej tak twierdzi znany tu Wilk) - by się zgadzało.
Ale który z Was to tulpa, a który ten właściwy?Wiadomo, że żaden.
:DCytujtulpa może się ostatecznie zmaterializować poza ciałem hosta jako oddzielny bytOł, boli! 8)
I żyje po śmierci owego hosta-stwórcy? Wtedy musiałby być nieśmiertelny.
Maya po rosyjsku bliadźTaaa? Pierwszy raz o tym słyszę ???
Ależ jakichś demonów się uczepiliście.Fakt, offtop jak talala. Tylko do tego i już spadam
Wypada dać źródełko...cięzko będzie, chyba w wołoce, ale mam jego z 5 książek, papierowych. W wolnej chwili spróbuję poszukać, w każdym razie o grzebał się w jakimś staroruskim, w latopisach czy podobnych żywotach starocerkiewnych i tam... że to niby pierwotne znaczenie, obok tego współczesnego - wiadomego. Złudzeniem, zasłona, oszustwo - ta bladź.CytujMaya po rosyjsku bliadźTaaa? Pierwszy raz o tym słyszę ???
Tylko do tego i już spadam
co na to wszystko (czyli ten tulpizm) lekarze? 8)
I żyje po śmierci owego hosta-stwórcy? Wtedy musiałby być nieśmiertelny.
kto zabroni tamtej zmaterializowanej tulpie, już jako hostowi, wyhodować sobie tulpę następnej generacji? Która potem również się zmaterializuje, i tak ad infinitum.
Ależ jakichś demonów się uczepiliście.
To który teraz rozdział ?
(Może 2 kolejne ?)
Porażenie połowicze, hemiplegia – porażenie mięśni jednej połowy ciała. Spowodowane jest uszkodzeniem drogi korowo-rdzeniowej w mózgu. Niedowład występuje po stronie przeciwnej do lokalizacji uszkodzenia z uwagi na skrzyżowanie dróg korowo-rdzeniowych – droga rozpoczynająca się w jednej półkuli przechodzi na stronę przeciwną w pniu mózgu (skrzyżowanie piramid).Z:
II epizod czyli rozdział "Wtajemniczenie", po którym sam wcale nie czułem się wtajemniczony.A w co chciałeś zostać wtajemniczony?
Wrócę jeszcze do tytułu. W pierwszym odruchu kojarzy się - oczywiście - kolęda "Przybieżeli do Betlejem":Natomiast w drugim odruchu - Doksologia (https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Gloria_in_excelsis_Deo):
Poza tym zbyt chaotyczny i nieuporządkowany dla sztucznych inteligencji.
Sam autor dość kpiarsko potraktował dążenie do powszechnego rozbrojenia.
Tytuł wydaje się dziś dość oczywisty a wtedy, jak wynika z przytoczonego listu, taki nie był.
Szczerze powiedziawszy nie wiem o jakie oczywistości chodzi:))
Szczerze powiedziawszy nie wiem o jakie oczywistości chodzi:))Nie oczywiste było dla mnie autorstwo/pochodzenie tytułu. Spodziewałem się że to jednak autorski pomysł.
Ja miałam na myśli, że PO lekturze listu Lema oczywistym jest autor tytułu - podany wprost: agent wiedeński i fakt, iż nie nawiązywał on do "sakralnej frazeologii" - jest za to ironicznym stwierdzeniem, bo kiedyż to ów pokój panował na Ziemi? :-\
Jasne. Przed - lekturą wiadomego listu - autorstwo tytułu też przypisywałam samemu Lemowi.Szczerze powiedziawszy nie wiem o jakie oczywistości chodzi:))Nie oczywiste było dla mnie autorstwo/pochodzenie tytułu. Spodziewałem się że to jednak autorski pomysł.
Ja miałam na myśli, że PO lekturze listu Lema oczywistym jest autor tytułu - podany wprost: agent wiedeński i fakt, iż nie nawiązywał on do "sakralnej frazeologii" - jest za to ironicznym stwierdzeniem, bo kiedyż to ów pokój panował na Ziemi? :-\
"Stany rozdzielenia jednego mózgu na dwie [...] części były urzeczywistniane, np. na małpach".
Przedstawiają wspominane już Mare Serenitatis, czyli Morze Jasności - nazwa b. ironiczna, biorąc pod uwagę, co Ijona tam spotkało.To w tym rejonie szukał ustronnego miejsca za skałą, ale to jakby już porażka wyprawy (nie bardzo przytomny tam jest, kiedy dyspersant wzbił się i ściągnął nieświadomie samego Tichego). Jest jeszcze inny obszar.
Psss2 - teraz się połapałam, że Q tymi drastycznymi wucetami wrócił do rozdziału pierwszego...to gdzie jesteśmy...Houston?;)Jeśli tak, to ja zaczynam od początku bo niewiele pamietam.
I pojawia się nasz LA
pytanie - jak półkule porównują?Nie wiem czy da się określić szczegóły (bo to jest proces rozłożony w czasie).
Czy aby nie przez spoiwo?
A jeśli ono przecięte, to nie porównują? A jeśli nie porównują to.... ???
Czytelnik wrzucon w jego problem i nie wie, skąd i co?? ...więc pewnie będzie retroperspektywa wyjaśniająca.Rozdziały się przeplatają - a w nich zdarzenia ziemskie z księżycowymi.
Poniewierany filozof sprzedający buciki z gumką, ooo - sztyblety.Chyba nieźle zarabiał...oferował Tichemu 840 dolarów swoich oszczędności za ujawnienie tajemnic życia w podwojeniu...
Skoro od początku to od początku...Na początku trafia czytelnik jakby w środek fabuły, potem w rozdziale 2 jest o powrocie z "wizji lokalnej", o spotkaniach z fanami przygód Tichego i o przesyłce z książką, później (r.3) trafia do ekscentrycznego "sanatorium", nagrywa i chowa to, co odtworzył z części pamięci, rozdziały 4-8 to właściwe perypetie pozaziemskie, a potem w rozdziałach 9-11 ponownie akcja wraca do "sanatorium".CytujCzytelnik wrzucon w jego problem i nie wie, skąd i co?? ...więc pewnie będzie retroperspektywa wyjaśniająca.Rozdziały się przeplatają - a w nich zdarzenia ziemskie z księżycowymi.
Czyli będzie.
...więc jak to właściwie jest? W mojej głowie jest i Ja, i jakiś On?Nie tylko Ijon, ale także Ija.
Chyba nieźle zarabiał...oferował Tichemu 840 dolarów swoich oszczędności za ujawnienie tajemnic życia w podwojeniu...A czemu właściwie złoty? Zdaje się, że na początku powieści akcja rozgrywa się w Stanach. Nie? :-\
840 dolarów?
Ile kosztował dolar w roku 1984?
Jakie było przeciętne wynagrodzenie?
Ponieważ sama znalazłam podobne kwoty - to podaję ładne zestawienie:
Rok 1984: 635,75 zł...
Czy gdzieś jeszcze takie rozdwojenie fabuły było?Raczej nie było - takiego rozdwojenia fabuły u Lema.
Ja akurat nie pamiętam.
(Taka retrospektywa jak w "Rozprawie" z Pirxem akurat pasuje do postępowania sądowego i to, co innego).
2 ciągi fabularne urozmaicają konstrukcję i chyba z kalozotomią to rozdwojenie można byłoby skojarzyć?
Hmm...możesz mieć rację.Chyba nieźle zarabiał...oferował Tichemu 840 dolarów swoich oszczędności za ujawnienie tajemnic życia w podwojeniu...A czemu właściwie złoty? Zdaje się, że na początku powieści akcja rozgrywa się w Stanach. Nie? :-\
840 dolarów?
Ile kosztował dolar w roku 1984?
Jakie było przeciętne wynagrodzenie?
Ponieważ sama znalazłam podobne kwoty - to podaję ładne zestawienie:
Rok 1984: 635,75 zł...
Nie chcąc ani bić się z sobą, ani z facetem, który płonął żądzą wiedzy, wyjechałem, a właściwie uciekłem przed nim do Nowego Jorku...
Nie tylko Ijon, ale także Ija.
(Tak sobie nazwę, za autorem):
Ijon - lewy mózg
Ija - prawa pólkula
A czemu właściwie złoty? Zdaje się, że na początku powieści akcja rozgrywa się w Stanach. Nie? :-\Też tak odebrałem geolokalizację akcji.
Co do półkul...mamy samego Gazzanigę z pacjentem:
Znaczy zacząłem
Aprop czekisty - czy mnię się zdaje, czy w powieści nie występuje ZSRR?Trochę jednak występuje:
W połowie lat 80-tych to jednak byłby ewenement, hę :-\
trójwymiarowy obraz, tworzony holograficznie
to jest b. ciekawe, bo - w żartobliwej formie - zwraca uwagę na coś nad czym mało kto się zastanawia, czyli wzywa nas do refleksji jak rodziła się nie tylko sztuka kulinarna, ale i wiedza o tym, co jest jadalne, co trujące, a co wręcz lecznicze.To ciekawy wątek; tematycznie ale też szerzej - jako książka w książce. Lem chyba miał taką skłonność, co zresztą znalazło pełny wyraz choćby w "doskonałej próżni". Ale już w "Szpitalu przemienienia" jeden z lekarzy (Marglewski) pisał książkę o geniuszach i obłędzie.
Trochę jednak występuje:LA, toż to gorsza obraza niż pominięcie!
Nie ma sensu wozić się z rzeczywistym globusem Księżyca, toteż zastępuje go trójwymiarowy obraz, tworzony holograficznie, a efekt jest taki, jakby cały duży Księżyc wirował ci pomału przed oczami, wisząc w powietrzu o metr, przy czym widać doskonale zarówno całą rzeźbę powierzchni, jak granice sektorów i nazwy ich posiadaczy, więc kolejno przepływały przede mną te międzynarodowo przyjęte skróty, jakimi oznacza się auta: US, G, I, F, SU, S, N, i tak dalej.
Przesądy odnośnie półkul mózgowych w relacji psychologa:Interesujący art.
[Piotr Wolski, Dwie dusze w jednym mózgu?]
Tym niemniej wrzucę grosik - idea z tym cyrkiem przenosin zbrojeń na Księżyc z jakowymyś "maszynami planetarnymi" - nad którymi czuwa sprawiedliwa jak honor czekisty Lunar Agency, zdaje mi się absurdalną w swym biurokratyzmie.Raczej w naiwności, że: Lunar Agency była ponadpaństwowym organem, wyłonionym z ONZ...i może nad czymś zapanować;)
To spróbuję nieśmiało nadgryźć rozdział drugi, w którym się - retrospekcją - historia zaczyna.Dodajmy, że Tichy z NY udaje się do Melbourne - na konsultację do profesora McIntyre - któren może być szpiegiem LA.
LA, toż to gorsza obraza niż pominięcie!Może ;D
Za USA i Włochami - to jeszcze ujdzie - ale za ...Gabonem? 8)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C4%99dzynarodowy_kod_samochodowy (https://pl.wikipedia.org/wiki/Mi%C4%99dzynarodowy_kod_samochodowy)
A może to jedna z ważniejszych przepowiedni Lema? ;)
Chciałbym się jeszcze odnieść do tego:Znalazłam, że największe przybliżenie uzyskał Maxar (znany z ukraińskich zdjęć) - to sprzed dwóch lat (zapowiadali, że poprawią się) - i o zapałkach raczej można pomarzyć, ale nie sęk w satelicie a w przetwarzaniu:
W aucie usiadłem rozmyślnie z tyłu i co jakiś czas sprawdzałem, czy nikt za nami nie jedzie, nie przyszło mi jednak do głowy, że mogę być osobą tak ważną, wrecz drogocenną, aby śledzono mnie sposobem mniej konwencjonalnym niż w sziegowskiej powieści. Z nowoczesnego sztucznego satelity można obserwować nie tylko auta, ale policzyć zapałki, rozsypane na ogrodowym stole.
Pytanie: a jak tam jest naprawdę z tymi zapałkami? Czy to jest możliwe, ze względu na dyfrakcję światła? Co tam z kryterium Rayleigha? Nie wspomnę już o innych aberracjach.
Tak na czuja, bez arytmetyki: by osiągnąć taką rozdzielczość, średnica soczewki obiektywu, czy tam zwierciadła, nawet na niskiej orbicie rzędu 200 km miałaby wynosić kilka metrów. Hm... :-\
Nawiasem to liczenie zapałek współgra z faktem, że Tichy wsiadł (o czym już uprzejmie donosiłam;) do samochodu bez kierowcy...wygląda na to, że pojazdy autonomiczne wyprzedziły zdjęcia zapałek;)A mnie zadziwił sam fakt występowania zapałek. Ten samochód bez... , maszyny planetarne, w miarę regularna komunikacja z Księżycem - a obok XIX-wieczny wynalazek - zapałki.
Znalazłam, że największe przybliżenie uzyskał Maxar (znany z ukraińskich zdjęć) - to sprzed dwóch lat (zapowiadali, że poprawią się) - i o zapałkach raczej można pomarzyć, ale nie sęk w satelicie a w przetwarzaniu:O, proszę, wikipedia podaje, że satelita WorldView-3, ta od Maxar, ma wysokość orbity ca 620 km, a średnica głównego zwierciadła wynosi 1,1 m.
https://geoforum.pl/news/29982/maxar-prezentuje-zdjecia-satelitarne-w-rozdzielczosci-15-cm- (https://geoforum.pl/news/29982/maxar-prezentuje-zdjecia-satelitarne-w-rozdzielczosci-15-cm-)
Nawiasem to liczenie zapałek współgra z faktem, że Tichy wsiadł (o czym już uprzejmie donosiłam;) do samochodu bez kierowcy...wygląda na to, że pojazdy autonomiczne wyprzedziły zdjęcia zapałek;)
Nawiasem, jak Państwo sądzicie: kiedy, w jakim stuleciu i w jakiej dekadzie toczy się akcja powieści?
Znaczy ja coraz rzadziej je widuję. Wyparte przez zapalniczki.Tudzież zapalarki - vide grobbing ::)
Nawiasem, jak Państwo sądzicie: kiedy, w jakim stuleciu i w jakiej dekadzie toczy się akcja powieści?Po powtórzonych dwóch rozdziałach sądzę, że to końcówka XXI wieku...najdalej początek XXII wieku.
To właśnie wymusiło ostatecznie na mocarstwach porozumienie nowego typu u końca XXI stulecia, porozumienie, które otwarło nową erę w dziejach ludzkości.czyli raczej początek XXII wieku.
czyli raczej początek XXII wieku.
Nawiasem, jak Państwo sądzicie: kiedy, w jakim stuleciu i w jakiej dekadzie toczy się akcja powieści?Sądzę, że w tej kwestii brak spójności.
czyli raczej początek XXII wieku.Z pewnych elementów tak wynika, ale mi nie pasuje.
"Programy, które niszczą wszystkie inne programy. Wynaleźli to jeszcze w osiemdziesiątych latach. Wtedy były całkiem głupie."Ale to chyba dotyczy wieku XX? Czyli czasu pisania książki.
o, edyta :D
zależnie gdzie przyłożymy miarkę - dostaniemy inny wynik.
zaraz mi wyświetlił:Mała dywagacja: a czy zwróciliście Państwo uwagę, że podczas chodzenia robot porusza górnymi manipulatorami kropka w kropkę jak człowiek rękoma? Od 5'10''.
https://www.youtube.com/watch?v=E7qJQ2i47ZY (https://www.youtube.com/watch?v=E7qJQ2i47ZY)
Na moje oko mamy tu jakby trzy czasy.
Na marginesie: w kopiowanym eee- wydaniu mamy w tym fragmencie "Ijona", w wydaniu "wyborczym": zaskakującego "Yona":)
Natomiast gdzieś tak pomiędzy bywszym a mitycznie odległym widać ten wiek XXI-XXII i tu jest bliska futurologia dotycząca komputeryzacji, informatyki...zdalnictwa.Mniej więcej tak to wygląda...z tym, że ta doktryna trzech czasów (by nie rzec światów) jest w sumie obecna w prawie każdej opowiastce o Tichym: mieszanka futurologii z autorską teraźniejszością i przeszłymi przyzwyczajeniami.
W miarę uszczegółowiona. Z jakąś konfiguracją polityczną i gospodarczą.
Mała dywagacja: a czy zwróciliście Państwo uwagę, że podczas chodzenia robot porusza górnymi manipulatorami kropka w kropkę jak człowiek rękoma? Od 5'10''.Zwróciłam na to uwagę, ale przy podskokach.
Niegdyś uważano, że to machanie rękami jest bezużytecznym atawizmem z czasów czworonogości. Najwidoczniej tak nie jest.
W moim - starszym - wydaniu też jest przez "Y", co ma chyba odzwierciedlać ;) ekscentryzm wymowy inżyniera Paridona. Który, choć Azjata, mało azjatyckie ma nazwisko:Jak już zauważył xetras - Paridon to nie nazwisko a imię inżyniera Sawekahu.
https://nazwiska.net/nazwisko-paridon
Co do atawizmów...to stąd taka popularność kijków do Nordic W.?Z Katowic? :D
Do drugiego rozdziału dodałabym jeszcze, że jakkolwiek Lem by nie kluczył...zdalniki to głównie zdalnice i damekiny (które lepiej produkować niż karabiny), które budzą zazdrość kobiet (tutaj ponownie obrywa się ruchowi Women's Liberation - którego uczestniczki zostają sprowadzone do zazdrosnych brzydul).Idąc tropem luźnych skojarzeń, czytając „zdalnickie” komplikacje wyświetliły mi się wątki z „tragedii pralniczej” a kawałek dalej, przy traktacie wojennym, jakby rozwinięcie idei nekrosfery z Niezwyciężonego.
Czego efektem jest jego pobyt w...prywatnym sanatorium dla milionerów...czyli rozdział trzeci "W ukryciu".Jako etatowy hamulcowy zostałbym jeszcze przez chwilę przy dywagacjach wojennych.
Jako etatowy hamulcowy zostałbym jeszcze przez chwilę przy dywagacjach wojennych.Że się ponownie samozacytuję warto powtórzyć "WS" z "Biblioteki":
Co my tu mamy? – miniaturyzacja jednostek bojowych, eliminacja ludzi z pola walki
Paridon to nie nazwisko a imię inżyniera Sawekahu.
czytając „zdalnickie” komplikacje wyświetliły mi się wątki z „tragedii pralniczej”
w Bibliotece nie ma mowy o porozumieniu genewskim
Co do atawizmów...to stąd taka popularność kijków do Nordic W.?:))))
Idea uderzania siłą rozproszoną, która dopiero w bliskości celu zwiera się w pięść - to nic nowego.Zaznaczę gwoli sprawiedliwości, że nie każda idea tego rodzaju jest równie dobra. Ta na przykład
Tak działały choćby rzymskie legiony w szyku manipułowym, czy nasza husaria.
W sumie z podobnego powodu no, może przez Lema rozszerzonego.
Nawiasem, jak przypuszczam, śląskie "nazot" to silnie zniekształcone "nach Hause". Czy mam rację? :-\Nasłuchałem się tego okrzyku w dzieciństwie :) Obok "nastąp" ; zazwyczaj w okolicznościach z końmi, woźnicą i furmanką.
Nasłuchałem się tego okrzyku w dzieciństwie :) Obok "nastąp" ; zazwyczaj w okolicznościach z końmi, woźnicą i furmanką.A niech mnie kule biją ;D
A źródła szukałbym raczej na wschodzie 8)
https://sjp.pl/nazad (https://sjp.pl/nazad)
Natychmiast...przez właściwe ramię i w nielakierowaną... >:(Nasłuchałem się tego okrzyku w dzieciństwie :) Obok "nastąp" ; zazwyczaj w okolicznościach z końmi, woźnicą i furmanką.A niech mnie kule biją ;D
A źródła szukałbym raczej na wschodzie 8)
https://sjp.pl/nazad (https://sjp.pl/nazad)
Do drugiego rozdziału dodałabym jeszcze, że jakkolwiek Lem by nie kluczył...zdalniki to głównie zdalnice i damekiny (które lepiej produkować niż karabiny), które budzą zazdrość kobiet (tutaj ponownie obrywa się ruchowi Women's Liberation - którego uczestniczki zostają sprowadzone do zazdrosnych brzydul).Fakt. Męskich zdalników (manekinów) brak, azaliż kobiety byłyby tak inne?
Tak siak Tichy dzwoni pod numer odnaleziony w książce Meslanta...
Czego efektem jest jego pobyt w...prywatnym sanatorium dla milionerów...czyli rozdział trzeci "W ukryciu".
Wracając - chociaż nie widziałam żadnego odcinka i brakuje eee - to trochę wygląda jakby Lem wymyślił dr Hous(e)'a;)
Manekiny - nie, że brak ale są produkowane w innym celu: wojskowym i obronnym - np. do obrony ogródka...czy obicia nauczyciela (ten sam model) - wygląda na to, że mężczyźni wcielają się w zdalniki do aktów agresji, a kobiety (jak te podstarzałe prostytutki, które znalazły w zdalnikach ratunek...) do aktów erotycznych.CytujDo drugiego rozdziału dodałabym jeszcze, że jakkolwiek Lem by nie kluczył...zdalniki to głównie zdalnice i damekiny (które lepiej produkować niż karabiny), które budzą zazdrość kobiet (tutaj ponownie obrywa się ruchowi Women's Liberation - którego uczestniczki zostają sprowadzone do zazdrosnych brzydul).Fakt. Męskich zdalników (manekinów) brak, azaliż kobiety byłyby tak inne?
Bo rozumiem, że nie ma popytu.
Hmm, jednak nawet Barbie miała Kena. A dickowa Perky Pat miała menski odpowiednik?Nie mogę znaleźć "Stygmatów..." ale coś mi kojarzy, że PP miała swojego wirtualnego kochasia, w którego wcielali się uczestnicy gry - bo to było dla tych przymusowych kolonizatorów Marsa? Celowane w mężczyzn?
Lustro skojarzeń wyświetliło Kongres Futurologiczny... 8 lipca, jeszcze 9 i ...na tym koniec?Nic...nic...
Pamiętnikarstwo zostało zarzucone? Kto to napisał?Narratorem jest przez cały czas Tichy - opowiada w pierwszej osobie.
Pogubiłem się.
Lub autor.
chociaż nie widziałam żadnego odcinka i brakuje eee - to trochę wygląda jakby Lem wymyślił dr Hous(e)'a;)
A dickowa Perky Pat miała menski odpowiednik?Nie mogę znaleźć "Stygmatów..." ale coś mi kojarzy, że PP miała swojego wirtualnego kochasia
w którego wcielali się uczestnicy gry
Nie chodzi o to czy PP miała chłopaka - bo miała i w niego wcielali się gracze, ale chodzi o to czy kobiety też wchodziły w świat PP - czy był odpowiednik Walta dla kobiet - jakaś Waltka i Patek Perky.A dickowa Perky Pat miała menski odpowiednik?Nie mogę znaleźć "Stygmatów..." ale coś mi kojarzy, że PP miała swojego wirtualnego kochasia
Miała, miała...
" - Ręcznie robione krawaty Wernera są częscią zestawów Perky — poinformował go tamten. — Jej chłopiec Walt ma ich całą szafę." - Dick "Trzy stygmaty..."
czy kobiety też wchodziły w świat PP
Zakopuje je w zakładzie, tam gdzie "spotkał" ślimaka (tu też snuje pajęczą nić refleksji).Zdaje mi się, że wyrażenie “spotkałem ślimaka" nie jest szczęśliwe, choć nie wiem czemu. Krowę można przecież spotkać, małpę, słonia, a ślimaka nie bardzo. Czyżby chodziło o to, że wolno uznać za spotkaną tylko istotę, która może mnie zauważyć? Chyba nie. Nie wiem, czy ślimak mnie zauważył, chociaż różki miał wyciągnięte. Czy to kwestia wielkości? Nikt nie powie “spotkałem pchłę". A przecież można spotkać bardzo małe dziecko.
O Jesssu ::)
No właśnie...nie pamiętałam jak to się odbywało, ale coś mi kołatało...para...wcielanki...ale że 6 za jednym...to już nie wiem która wersja lepsza: Lema czy Dicka;))czy kobiety też wchodziły w świat PPWchodziły, i to w samą PP:
Wygląda na to, że tak. Jakkolwiek - jednocześnie - zadziwiające dla obu stron:)CytujZakopuje je w zakładzie, tam gdzie "spotkał" ślimaka (tu też snuje pajęczą nić refleksji).Zdaje mi się, że wyrażenie “spotkałem ślimaka" nie jest szczęśliwe, choć nie wiem czemu. Krowę można przecież spotkać, małpę, słonia, a ślimaka nie bardzo. Czyżby chodziło o to, że wolno uznać za spotkaną tylko istotę, która może mnie zauważyć? Chyba nie. Nie wiem, czy ślimak mnie zauważył, chociaż różki miał wyciągnięte. Czy to kwestia wielkości? Nikt nie powie “spotkałem pchłę". A przecież można spotkać bardzo małe dziecko.
No dobra, a czy wyrażenie "kocur spotkał jaszczurkę" lub vice versa, jest "szczęśliwe"? :-\
Berlin też był podzielony, pasował do powieściowego Derlina.Z tym, że Derlin nie jest podzielony i kompletnie nie przypomina Berlina: to miasteczko z westernów.
Dodam jeszcze, że scena z próbą zgładzenia Tichego w Derlinie jest dla mnie zaskakująca. To jakby klasyka kina szpiegowskiego rozpisana na kilku stronach...Taa i zupełnie od czapy. Ale może później wyjdzie jej sens? Dickowo się zrobiło, a skoro tak, to rzeczone miasteczko przypomniało mi inne, dekoracyjne - zbudowane specjalnie dla iluzji naczboha w takiej powiastce;
: to miasteczko z westernów.A może jednak snergowo? Tam też ważne były dekoracje.
Zdaje się, że tutaj taki sam sens...ale nie pamiętam i nie wyprzedzam;)CytujDodam jeszcze, że scena z próbą zgładzenia Tichego w Derlinie jest dla mnie zaskakująca. To jakby klasyka kina szpiegowskiego rozpisana na kilku stronach...Taa i zupełnie od czapy. Ale może później wyjdzie jej sens? Dickowo się zrobiło, a skoro tak, to rzeczone miasteczko przypomniało mi inne, dekoracyjne - zbudowane specjalnie dla iluzji naczboha w takiej powiastce
I co? - next rozdział?Moment...a co z amytalem serwowanym do tętnicy szyjnej?;)
Jeszcze co do Perky P. - spotkałem się z tym zestawem w kilku opowiadaniach Dicka
koncept nie jest spójny.
Moment...a co z amytalem serwowanym do tętnicy szyjnej?;)- A jakby ktoś chciał się wziąć do mnie na dobre, to też mógłby robić podobne rzeczy? Na przykład kłuć mnie z prawej strony, żeby nie mogła się wtrącać do lewej, wziętej na spytki...?
Robi się zastrzyk amytalu do lewej tętnicy szyjnej. Carotis. Lewy mózg ulega wtedy uśpieniu, a czuwa tylko prawy. To trwa parę minut.
Objaśnia Haus (coś obeznany w wyciąganiu zwierzeń...) Tichego w kwestii dobrania się do tichej prawej półkuli.
Nie wiem czy to działa tak, jak chce Haus, ale zapewne Lem miał na myśli test Wady:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Test_Wady (https://pl.wikipedia.org/wiki/Test_Wady)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Amobarbital (https://pl.wikipedia.org/wiki/Amobarbital)
Mniej czy bardziej drastyczne sposoby...miałam na myśli możliwości zastosowanych metod...one badają lateralizację - u Tichego zaś sęk w wydobyciu info z prawej półkuli.Moment...a co z amytalem serwowanym do tętnicy szyjnej?;)- A jakby ktoś chciał się wziąć do mnie na dobre, to też mógłby robić podobne rzeczy? Na przykład kłuć mnie z prawej strony, żeby nie mogła się wtrącać do lewej, wziętej na spytki...?
Robi się zastrzyk amytalu do lewej tętnicy szyjnej. Carotis. Lewy mózg ulega wtedy uśpieniu, a czuwa tylko prawy. To trwa parę minut.
Objaśnia Haus (coś obeznany w wyciąganiu zwierzeń...) Tichego w kwestii dobrania się do tichej prawej półkuli.
Nie wiem czy to działa tak, jak chce Haus, ale zapewne Lem miał na myśli test Wady:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Test_Wady (https://pl.wikipedia.org/wiki/Test_Wady)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Amobarbital (https://pl.wikipedia.org/wiki/Amobarbital)
- Gdyby to był fachowiec, zrobiłby to inaczej. Robi się zastrzyk amytalu...
Bywa gorzej. Gdyby fachowiec okazał się zwolennikiem szkoły doktora Gardnera, mógłby uciec się do bardziej drastycznego, a zarazem bardziej skutecznego zabiegu. W celu badania lateralizacji robi się zastrzyk środka znieczulającego (prokainy) bezpośrednio do mózgu, przez otwór przewiercony w czaszce, w obszarze płata czołowego i/lub skroniowego.
https://pubs.asahq.org/anesthesiology/article/3/4/463/21381/Injection-of-Procaine-into-Brain-to-Locate-Speech (https://pubs.asahq.org/anesthesiology/article/3/4/463/21381/Injection-of-Procaine-into-Brain-to-Locate-Speech)
https://case.edu/ech/articles/g/gardner-w-james-jr-md (https://case.edu/ech/articles/g/gardner-w-james-jr-md)
Czyli tak...możemy zajrzeć co robi LA w czwartym rozdziale;)No więc skończyłem rozdział o LA.
Tragiczne losy zdalników i ich operatorów.... w sumie nie wiem, nie znam się, ale absurdem zalatuje.Na razie tylko do tego...coś mi się tu nie zgadza...zdalnik nie jest sterowany psychicznie - tzn. operator zdalnika nie kieruje nim przez impulsy mózg-zdalnik, a za pomocą własnej motoryki:
Swoją drogą ciekawe, jakim cudem za pomocą klatki Faradaya udało się ekranować fale akustyczne? Jeśli już, to czy nie byłby równie skuteczny jakiś improwizowany namiocik z kołdry? :)
Profesor Lax w klatce Faradaya zasiewa wątpliwości.
jakim cudem za pomocą klatki Faradaya udało się ekranować fale akustyczne?
Stąd jak Tichy spoczywając wygodnie w fotelu, na pokładzie swojego pojazdu - steruje owym zdalnikiem?Taa...powinien wisieć na gumach i ruszać się jakby naprawdę?
Powinien chyba wykonywać wszystkie ruchy potrzebne zdalnikowi...
Swoją drogą ciekawe, jakim cudem za pomocą klatki Faradaya udało się ekranować fale akustyczne? Jeśli już, to czy nie byłby równie skuteczny jakiś improwizowany namiocik z kołdry? :)Tam jest jeszcze taki fragment:
Hehe, Pan raczy żartować, PanieFeynmanMróz!
;D
Powinien chyba wykonywać wszystkie ruchy potrzebne zdalnikowi...Taa...powinien wisieć na gumach i ruszać się jakby naprawdę?
To niesłychane, że u eksperta od łączności ukryte kamery nie zaistniały. Oczywiście zapewne holowizję by obmyślił albo zgasił światło :)To prawda - albo ekspert je wcześniej zneutralizował poprzez zasłonięcie papierem;))
Taa...powinien wisieć na gumach i ruszać się jakby naprawdę?Nie wiem czy na gumach, ale ruszać jakby naprawdę...przez jakoweś czujniki z tego stroju, które ponoć przekazują zdalnikowi zmiany w mięśniach...jak Tichy siedzi, to jakie zmiany ma? Chyba odsiedziny;)
Po co rozwalać zdalniki, skoro cała idea zdalnictwa militarnego ma jeden, ale istotny, słaby punkt? – łączność operator-zdalnik.To akurat nieco mętnie wyjaśnia główny teletronik Sultzer...
To akurat nieco mętnie wyjaśnia główny teletronik Sultzer...To, że wysiadła?
skąd na Księżycu potrzebne materiały?
Co nie znaczy, że coś z tego rozumiem - sterowanie twardym promieniowaniem kosmicznym? Modulowanym?
Sporo...ale czy rozkład jednaki? Wszak są tam mocarstwowe strefy, które ze sobą nie współpracują czyli nie wymieniają się surowcami.skąd na Księżycu potrzebne materiały?
Sporo tam surowców, w tym metali (zwł. żelaza)...
https://en.wikipedia.org/wiki/Lunar_resources
Choć nie powinna wysiąść, bo... czyli jestem na pierwszej zdalnej misjiAleż Waćpan gnasz w podskokach przez te księżycowe morza...
Sporo...ale czy rozkład jednaki?
Kto sieje ewolucje, ten zbiera rozum
Błyskotliwe, ale czy prawdziwe?
*27 października 1961 – lot suborbitalny rakiety Saturn-Apollo 1 (SA-1).Myślę, że może mieć...w sensie, że Lem zapamiętał tę datę - zwłaszcza, że wspomina o misji Apollo w związku z Armstrongiem.
(Czy ma to związek z fabułą?)
Tak jak program Apollo zaczynał nowa erę, to poniekąd symbolicznie wylot Tichego również.Dokładnie tak.
(Ale to wynika z dalszej treści).
Swoją drogą ciekawym, co to za preparat o zapachu rezedy/lawendy? Czy coś takiego istnieje w rzeczywistości? Od razu przychodzi na myśl soman, ale ten pachnie podobno kamforą.Muszę przyznać, że fragment o "balistyce epistolarnej" nie zatrzymał mnie zapachami, a samym wykorzystaniem kopert z bronią biologiczną - co zaraz mnie wrzuciło w wąglikowe skojarzenia:
Skutecznym środkiem na nienaturalną wesołość okazał się czysty tlen w połączeniu z lekturą artykułów w gazetach, co przywodzi na myśl "Kongres...", mianowicie profesora Trottelreinera i czytanie mu na głos referatu Hayakawy jako kontrśrodek na działanie benignatorów:)Taa... ewidentne echo Kongresu.
Martwa ewolucja i wedrówka samotnego Rohana-zdalnika.Jakoś tego nawiązania nie wychwyciłem. (Wyprawa niby załogowa, ale jednak jest samotna). Może zgliszcza i wypalona sceneria, ale to już bardziej przy okazji późniejszej wyprawy do sektora japońskiego?
Kawałek dalej silne skojarzenie z Astronautami... nie powiem gdzie, ciekawym czy i u Was wystąpi?
wybaczcie, akurat mam... KAtar :D
spotkanie gołej kobitki na srebrnym globie...
Jakbym się nie wysilała to dziecko (nawet 4 metrowe) nie kojarzy mi do gołej kobitki zrobionej na wzór gwiazdy filmowej...spotkanie gołej kobitki na srebrnym globie...Czy - skoro o wcześniejszych "Lemach" mowa - nie kojarzy się luźno dzieciak (odruchowo myślę "riebionok", wina Tarkowskiego ;)) z "Solaris", o którym donosił pilot Berton?
Tamtejsze bojowe automaty czytają mu w myślach :);D
Takie chitre są :)
Albo tak mu fale "mózgowe" elektronowe zniekształcają. Przecież to tylko zakłócenie łączności ze sterowaną kukłą.
(Czyj to może być sektor?)
Jakoś tego nawiązania nie wychwyciłem. (Wyprawa niby załogowa, ale jednak jest samotna). Może zgliszcza i wypalona sceneria, ale to już bardziej przy okazji późniejszej wyprawy do sektora japońskiego?i
Może zgliszcza i wypalona sceneria, ale to już bardziej przy okazji późniejszej wyprawy do sektora japońskiego?Tak, chodziło mi o wypaloną osadę, nadtopioną prawdopodobnie od wybuchów jądrowych. Ten fragment...
Sumując rozdział V...mamy spotkanie z lustrem, które przepuszcza rękę, ale rykoszetuje pociski (poprzednie akcje),Strzelają laserami, więc może może? :)
(Czyj to może być sektor?)A jakie w ogóle są? Do rozkminienia ;D
Ten wpis zakończę bezkompromisowym podsumowaniem wygłoszonym przez Tichego:Taa... co za niesforny wędrowiec. Myśli , że informacja zwrotna ze zdalnika dociera tylko do niego.
Mogłem rozmawiać z bazą, ale nie było o czym.
...sążniste rozmowy, konsultacje... :D
..i z najzwyklejszymi wnykami.
1.Cytuj(Czyj to może być sektor?)A jakie w ogóle są? Do rozkminienia ;D
a ponadto rozeznanie, czy będę lądował w sektorze US, SU, F, G, E, I, C, CH, czy pod inną literą alfabetu, miało wysoce akademicki charakter.
Gorące klimaty i dziewczyny...czyżby Kuba? ;)
Strzelają laserami, więc może może? :)Swoją drogą, lasery, w które wyposażone są zdalniki, robią wrażenie.
Ale i tak najwięcej radochy dostarczył mi krokomierz, krokomierz wpuszczony w głęboką kieszeń, że nie idzie poń sięgnąć , stąd nie wiadomo ile wiorst zdalnikowi się przeszło.;D
Jakoś ten kieszonkowy krokomierz na Księżycu w zestawieniu z twardym promieniowaniem kosmicznym, którym steruje się zdalnika rozbroił - już nawet mijając tę nieszczęsną kieszeń.
Na grzyba zdalnikowi kieszenie?
Brakuje tylko koszyczka i czerwonego kapturka. Mam ręce w kieszeniach, a kieszenie jak oceeaaaan... 8)
Kończę nowym./starym słówkiem, którego nie znałem - "połoga wydma" .Hm. Moim skromnym zdaniem, "połogi" znaczy nie tyle "rozległy", co "pochyły", lekko się opadający lub wznoszący.
https://sjp.pl/po%C5%82oga (https://sjp.pl/po%C5%82oga)
Jakbym się nie wysilała to dziecko (nawet 4 metrowe) nie kojarzy mi do gołej kobitki zrobionej na wzór gwiazdy filmowej...
znaczy "mikropami" , które zależnie od potrzeb akcji raz są ślepawe;
/.../
Innym razem nieomal holograficzne;
Tja...brakuje Cuba Libre... ;DCytuj(Czyj to może być sektor?)A jakie w ogóle są? Do rozkminienia ;D
a ponadto rozeznanie, czy będę lądował w sektorze US, SU, F, G, E, I, C, CH, czy pod inną literą alfabetu, miało wysoce akademicki charakter.
Gorące klimaty i dziewczyny...czyżby Kuba? ;)
Jeszcze by można o popsutej klimatyzacji w zdalniku,ale już chyba za dużo tego. :):))
Cóż, taki swoisty mix hajteku i zabytkowych akcesoriów z minionej epoki dodaje uroku i stanowi niejako "znak firmowy" Patrona. Jak na przykład żelazny piecyk, do tegoż używany, który posłużył Tarantogie za produkt wyjściowy do budowy spowalniacza czasu :)Otóż to:))
Spoglądam i nic..nic...tyle, że zjawy pokazujące się człekom na obcych terytoriach - zupełnie inny sposób kreacji, opisu (naukowy - potoczny), konotacje kulturowe, społeczne, osobiste itp. postaci - słowem to zupełnie coś innego niż "Solaris".Jakbym się nie wysilała to dziecko (nawet 4 metrowe) nie kojarzy mi do gołej kobitki zrobionej na wzór gwiazdy filmowej...
A spójrz tak: "człowiek", naprawdę niczym ludzkim nie będący, na obcym ciele niebieskim, bez skafandra (co jego nieadekwatność w tym miejscu podkreśla), przez coś nieludzkiego wykreowany...
Było jeszcze o psuciu się techniki. Może sprzyja to ewolucji technicznej?Albo namnażaniu błądzących błędów i wytworach typu zaminowane wnyki;)
Hm. Moim skromnym zdaniem, "połogi" znaczy nie tyle "rozległy", co "pochyły", lekko się opadający lub wznoszący.Tak, takie wyłożenie bardziej pasuje do treści.
https://pl.wiktionary.org/wiki/połogi
, że to jednak...Tichy...:No prawda - to wiele wyjaśnia ;D Zatem mamy groteskę?
To spotkanie z gadającym robotem - jakoś Pirxem mi pachnie...w każdem program lingwistyczny miał oryginalny:wrzuciło mnie w podroż jedenastą.
Ciekawe urządzeńka - rzekł, wstając. - Fintifluszki rozmaite.
Wprost; dobrodziej!:)
wrzuciło mnie w podroż jedenastą."Powrót z gwiazd".
Ale Pirx też.. i trochę Powrót z gwiazd, wlokący bezwładne ciel...żelsko... gdzie ta scena z zdemolowanymi robotami – proszszę puana… proszszę łasskawie… – ocalę was…, co ?
A trop A-5 Gie nie włączył się? ;)Hę? :-\
Jest to niby o kilkunastu kolejnych zdalnikach, ale właściwie tylko o trzecim.Z wyliczeń wychodzi mi, że jeden się zepsuł, dwa zużył, o 10 poinformował...czyli zostało mu jeszcze 5 normalnych i ten Ubik od Laxa- G.
Przyłączam się do pytania, bo skrótu kompletnie nie łapię.A trop A-5 Gie nie włączył się? ;)Hę? :-\
Sorki, jakaś nowa sieć zakłóciła przekaz. AG. Tak lepiej? Albo tak - Ag.Ga. :DPrzyłączam się do pytania, bo skrótu kompletnie łapię.A trop A-5 Gie nie włączył się? ;)Hę? :-\
Tja...no właśnie - mieli rację Ci, którzy przestrzegali przed "piątką";)Sorki, jakaś nowa sieć zakłóciła przekaz. AG. Tak lepiej? Albo tak - Ag.Ga. :DPrzyłączam się do pytania, bo skrótu kompletnie łapię.A trop A-5 Gie nie włączył się? ;)Hę? :-\
Swoją drogą: który ekranowy Tichy do tego spotkania by pasował? Mnie chyba raczej Krzysztof Bauman, niż Oliver Jahn, Wojciech Solarz czy nawet Piotr Kurowski.Żaden z nich mi nie pasował do tego jak sobie wyobrażałem Tichego.
Nie, nie włączył się ten trop, bo elokwentny robot, z zacinającą się płytą nie był ofiarą. Jak np. te z gwiazd...co złomowano.Zgoda, to było ulotne wrażenie i nie tyle wynikające z sensu fabuły, co z samego prowadzenia narracji. Zresztą, zachowanie Tichego względem "zabitego" robota też było irracjonalne, co zresztą sam zauważa.
Rozdział VIII. I prosto z mostu:A mnie wyszło 0,53 :-\
Tarantoga, któremu dałem przeczytać te zapiski, powiedział, że ze wszystkich, którzy przygotowali moją misję i czuwali nade mną, robię durniów albo niedołęgów. Tymczasem Ogólna Teoria Systemów dowodzi matematycznie, że nie ma elementu albo części, która byłaby całkiem niezawodna i nawet jeśli każdą obdarzyć awaryjnością o milionowym ułamku, czyli taką, że dany element może się popsuć raz na milion razy, system złożony z miliona m u s i w jakimś miejscu nawalić.
Wcale nie musi, proszę Państwa. Prawdopodobieństwo, że w takim układzie coś nawali, wynosi
1 – (1 – 0,000001)1000000 ≈ 0,63
Chodzi mi o ten (brygidkowy?) fragment;A to tak - bardziej.
A mnie wyszło 0,53 :-\:)))
Czyli na dwoje babka wróżyła?;)
Albo się coś zepsuje albo nie:))
Właśnie - albo ja się machnęłam:)A mnie wyszło 0,53 :-\:)))
Czyli na dwoje babka wróżyła?;)
Albo się coś zepsuje albo nie:))
Ciekawym, w jaki sposób wyszło Ci 0,53 ???
Bądź co bądź, 1–0,000001=0,999999
0,999999 do potęgi milion to mniej więcej 0,37...
Może ja się gdzieś machnąłem?
Przybliż, jeśli nie kłopot.
Pewnie gdzieś BYK ??? ;DAleż odwaliłaś kawał pracy ;D
I w taki sposób błąd obliczeń krok po kroku gromadzi się i rośnie :)Te funty kłaków meandrów ewolucji są nie do ogarnięcia.
Owszem - o takie gromadzenie błędu mi chodziło, ale równie dobrze Ty mogłeś go zgromadzić:))Nie tylko mogłem, ale z pewnością zgromadziłem. Choćby dlatego, że dokładny wynik podniesienia ułamka 0,9...9 do potęgi n zawsze kończy się jedynką (gdy n jest liczbą parzystą) lub dziewiątką (jeśli n nieparzysta). To łatwo sprawdzić, mnożąc przez siebie niezbyt duże ułamki 0,9, 0,09, 0,009 dowolną ilość razy.
Kalkulator na którym liczyłam pierwotnie ciągle podaje ten wynik 0.999840009.
Natomiast mój kalkulator kompowy podaje wynik 0,999840009599744.
Ty zaś masz zaokrąglenie po 9 do 6...so...? ;D
Czy liczyć analogowo czy cyfrowo?Fraktalnie? Nie-e-ee, Panie. To już rachunek poniekąd niebinarny ;D
A może "fraktalnie"?
Z gęby, zachowania, wymowy to swój chłop.Uzupełnię, jak sobie potencjalnego odtwórcę obrazowałem.
Tichy to taki chłopek :)
Wśród różnych oficjeli lub gigantów nauki niczym nie imponuje.
"W orbicie moich zainteresowań są utwory „Powrót z gwiazd” i „Wizja lokalna”. Wszystko zależy od tego, czy znajdę odpowiedniego producenta"https://pelnakulturka.blog/2021/02/13/smutna-komedia-i-prawdziwa-fikcja-recenzja-filmu-pokoj-na-podstawie-tworczosci-lema/
Wobec powyższego, proponuję remis: niech będzie (0,63+0,53)/2=0,58 ;);D
A propos nowych a dziwnych słówek: pomykieciwszy się tam na wsze strony... - pomykiecić? :-\Hm. W języku rosyjskim istnieje słowo мыкаться - poruszać się bezładnie we wszystkie strony, tam i z powrotem.
W znaczeniu pokręcić się/rozejrzeć w jakimś miejscu.
Nie znałam.
A szukając - znalazłam takie słowo w gwarze lwowskiej, ale znaczy podobno: mylić.
Takie znaczenie nie pasuje do kontekstu...pomyliłem się tam na wsze strony...
Przynajmniej wiadoma gwara pasuje...
Hm?
ta widmowa armia - czołgi przepływające przez Tichego
Wojciech Solarz pasuje.
Mykać, zmykać, pomykać...te słowa funkcjonują w języku polskim, ale na moje ucho one nie brzmią jak mykiecić...w mykaniu jest zawarta informacja o prędkości, w mykieceniu o rozglądaniu/kręceniu się w miejscu?A propos nowych a dziwnych słówek: pomykieciwszy się tam na wsze strony... - pomykiecić? :-\Hm. W języku rosyjskim istnieje słowo мыкаться - poruszać się bezładnie we wszystkie strony, tam i z powrotem.
W znaczeniu pokręcić się/rozejrzeć w jakimś miejscu.
Nie znałam.
A szukając - znalazłam takie słowo w gwarze lwowskiej, ale znaczy podobno: mylić.
Takie znaczenie nie pasuje do kontekstu...pomyliłem się tam na wsze strony...
Przynajmniej wiadoma gwara pasuje...
Hm?
https://kartaslov.ru/значение-слова/мыкаться (https://kartaslov.ru/значение-слова/мыкаться)
Brzmi trochę podobnie i jak najbardziej pasuje do kontekstu.
Może lemowskie słówko ma coś wspólnego z polskim odpowiednikiem rosyjskiego wyrazu: mykać się?
https://spxvi.edu.pl/indeks/haslo/67951 (https://spxvi.edu.pl/indeks/haslo/67951)
:-\
Fakt - to nie Tichy. Niemniej ten zdalnik pomimo swoich dyspersyjnych możliwości jest obiektem materialnym.Cytujta widmowa armia - czołgi przepływające przez TichegoDla mnie to wspomnienie z pamięci czołgów przepływających przez zjawiskową chmurę a nie przez samego Tichego.
Ale...wspomnienia z pamięci czołgów? W sensie czołgi miałyby mieć pamięć? Chyba nie ogarniam.Tichy nagrał wspomnienia z pamięci lewej półkuli i zakopał te nagrania w słoju.
Dla mnie to iluzja wygenerowana przez tę strefę. Jak iluzją była naga dziewczyna przez którą przeleciał kamień rzucony przez Tichego.
wtedy dopiero błysnęło mi, że mogło to być osiedle z rodzaju tych, jakie budowało się ongiś na Ziemi, żeby badać skutki wybuchów jądrowych, w Nevadzie i gdzie indziej, z domami, ogródkami, sklepami, ulicami
A Kajetan Wolniewicz to też włóczęga?Wojciech Solarz pasuje.
Bo ciut podobny do Wolniewicza (którego oczyma duszy uźrzałem, gdyś o chłopku napisał)?
https://goniec.pl/jak-dzis-wyglada-legendarny-wladek-ze-spotkan-z-ballada-to-znany-aktor-kajetan-wolniewicz-ad-wmh-250322
(Swoją drogą: to może chłopek-roztropek Tichy był gościem na atomickim weselu, jak przy temacie zbrojeń zasadniczo jesteśmy? Nieznana przygoda taka... ;) )
A propos nowych a dziwnych słówek: pomykieciwszy się tam na wsze strony... - pomykiecić? :-\Ten lwowski trop jest na pewno dobry, może tylko słówko użyte nie całkiem adekwatnie. Zapewne chodziło o "pokręcić się", chaotycznie, bezcelowo?
W znaczeniu pokręcić się/rozejrzeć w jakimś miejscu.
Nie znałam.
A szukając - znalazłam takie słowo w gwarze lwowskiej, ale znaczy podobno: mylić.
Takie znaczenie nie pasuje do kontekstu...pomyliłem się tam na wsze strony...
Przynajmniej wiadoma gwara pasuje...
Hm?
https://pl.wiktionary.org/wiki/Indeks:Polski_-_Gwara_lwowska
Póki jeszcze z fabułą jesteśmy w kosmosie czyli na Księżycu to jeszcze garść refleksji, spekulacji odnośnie Mare Serenitatis.Skoro tak... dorzucę swoje.
Nie byłem oczywiście żadnym ptaszęciem, toż bez powietrza nie można utrzymać się na skrzydłach, ale tak mi się powiedziało, bo to ładnie brzmi."Gościowi nie ma co za bardzo wierzyć. Nigdy nie był nazbyt spójny, a po przecięciu spoiwa mózgowego, bywało - popadał w sprzeczność.
Bo tak miedzy nami... przecież był tym ptaszęciem i utrzymywał się na skrzydłach swych, a więc i powietrze być musiało, skoro było.A z drugiej strony, może te dudniące rumowiska i buchające płomienie mają tę samą naturę, co przepływający przez Tichego czołg? Fata-morganatyczną? :)
Lub jakiś podobny gaz.
Wygadał się kawałek dalej, być może tą drugą połówką - W samą porę, bo coś zadudniło, ogromna góra rumowiska zatrzęsła się i z jej środka buchnął płomień... czułem jednak gorąco buchające ze środka ruiny jak z wulkanicznego krateru. Poczekałem chwilę, rozwiawszy się ku ścianom, ale żaden nowy kandydat na rozmówcę nie wyjrzał z płomieni, gorliwie buchających wzwyż... kolista sala przypominała scenę z sabatu czarownic, oświetloną sinym płomieniem, który wciąż buchał w górę, a jego ciąg dopiekał mi
Skoro tak... dorzucę swoje.A dzięki, zlekceważyłem szczegół.
Nasi też mieli swój sektor? Bo dla kogo przeznaczono napis - STÓJ! ;)
Polska mocarstwowe ambicje kosmiczne ma.
Pamiętam że w połowie lat '80 jakiś nastoletni haker zrobił skuteczny włam do rządowych serwerów w Ameryce.Brzmi jak gra Endera... ;)
Prasowe notki wspominały, że widział swoje poczynania jako udział jedynie w symulowanej grze, a mogła to nie być symulacja.
to muszę powiedzieć, że pierwsze zdanie z IX rozdziału nieodmiennie mnie śmieszy:
Wróciłem z nieudanych zakupów...
...rozumiem, że to podsumowanie zakupów z rozdziału III...tam gdzie pojedynek w samo południe kończy się akcją a la Truman Show;)Taka pętelka po księżycowych peregrynacjach. :)
Tichy oznajmia swojemu pierwszemu gościowi - Profesorowi Dr Allanowi Shapiro I.C.D.G. - zdecydowałem się własnymi nogami stanąć na Księżycu, żeby wziąć to, co znalazł ostatni zdalnik..Taa... ten gość sporo wyjaśnia, ale i zaciemnia - czysta strona Księżyca.
Nawet kwestia kallotomii jest dyskusyjna - azali zaszła? (to nie zbadali?)Jedna z opcji ta, że zrobili ją "nasi". Zatem po co badać?
Pamiętam że w połowie lat '80 jakiś nastoletni haker zrobił skuteczny włam do rządowych serwerów w Ameryce.A nie wkleił się popularny wtedy film? Bardzo dobry, zresztą.
Poszukam jeszcze - mogło to zdarzyć się później, ale dość nagłośniona to była sprawa w mediach (w ramach ośmieszania Ameryki). Sam film mógł być inspiracją dla sabotażysty. Wiek, typowy dla gimbazy to ekstremalnie złośliwy wobec otoczenia okres wyszalenia się - wielokierunkowego i nieprzewidywalnego.CytujPamiętam że w połowie lat '80 jakiś nastoletni haker zrobił skuteczny włam do rządowych serwerów w Ameryce.A nie wkleił się popularny wtedy film? Bardzo dobry, zresztą.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gry_wojenne_(film_1983) (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gry_wojenne_(film_1983))
A nie wkleił się popularny wtedy film? Bardzo dobry, zresztą.O zapomniałam! A faktycznie pasowny...wtedy to była niezła SF - komputery, jakaś sieć...a tu hula hop...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gry_wojenne_(film_1983) (https://pl.wikipedia.org/wiki/Gry_wojenne_(film_1983))
myślę sobie, że ten temat mógł być przedstawiony bardziej serio - nie w konwencji Tichego.
Na ten wypadek przy pracy to chyba redaktor Plejmisia naciskał.
Też myślę, że pył nie był pacyfistyczny - ale też nie był wrogi - po prostu wykonywał swoje zadanie - robił to, do czego został zbudowany.Jasne, to był skrót myślowy, ale etykosfera takoż nie miała zmysłu moralnego. Działała automatem na każdy przejaw agresji. Też istot żywych.
- Jasne. Za pół roku albo za rok znajdą antidotum na Virus Lunaris Bitoclasticus - przyłożą mu kontrwirusy i świat pocznie włazić w następną kabałę.Jak znajdą - na liczydle? Czym wprowadzą - patykiem?
- Toż to całkiem proste: nie tylko ze znacznej wysokości, ale i brane w rękę wyglądają jak miałki piasek.Piasek a ultrawirusy.
Ale w moim mniemaniu, soft może uszkodzić tylko inny soft. Wirus komputerowy to przecież program, nie urządzenie. Czy może się mylę?Otóż właśnie ;D
Tak by the way, tylko dygresja. Usiłuję sobie przemeblować model "hydrauliczny" elektryki na ten z 2 artykułów poniżej, ale nieco oporny jestem w przyswajaniu.Etam, zaraz "bez sensu".
https://forbot.pl/blog/czym-jest-prad-elektryczny-oto-czeste-bledne-wyobrazenia-id51841
https://forbot.pl/blog/czy-elektronik-musi-byc-fizykiem-prad-elektryczny-w-teorii-id51851
Całość musiałbym ogarnąć aby zapomnieć o analogii hydraulicznej, która jest bez sensu.
Przecież skoro Lauger zawirusował chmurę/mgłę po to żeby Tichego pogrzebać na Księżycu to ten z kolei zamierzył to rozplenić na to co nieuodpornione jest na pomór księżycowy.Nie bardzo rozumiem co masz na myśli?
(Dla równowagi w naturze wyeliminować porządek danych - co już wcześniej uknuł Lauger - ale nie przewidziawszy wymyku Tichego)
Zmienił program - czy dołożył kolejny - dyspersantowi, ale co właściwie miał on spowodować? Tichy przecież był na statku, a zdalnik na Księżycu - Lauger nie mógł zaprogramować Tichego by ten zdecydował się osobiście lądować...a jak niby zdalnik mógł go do tego skłonić? Jakim programem? Śpiew Syren?Może być syrena, albo Ratunkuuuu...
W książce tylko podczas późniejszych rozmów Tichemu opowiadają to co się działo. On sam próbuje sobie układać, ale dość nieudolnie.Na przykład tak;
Jesteśmy uzależnieni. Epoka chaotycka jak nic.Optymistka :D
Czyli - częściowo program Laugera - częściowo badany obiekt wyewoluował do nowego ziemskiego środowiska z tym zadaniem i programem wirusowymTichy nie zabrał pyłu - on po prostu był na skafandrze...o tym pisałam...pył zabrał się "na gapę".
Ot, zbieg okoliczności, bo psim swędem udało się Tichemu wrócić do rakiety, ale zabierając pył (do badania?).
W książce tylko podczas późniejszych rozmów Tichemu opowiadają to co się działo. On sam próbuje sobie układać, ale dość nieudolnie.
Z tego programu zniszczenia Tichego powstaje miecz obosieczny dla ziemskiego dominium nad księżycowym wojennym pandemonium.
Mi się to tak ułożyło - że księżycowy pył przejął zdalnika i jakąś metodą tak przekręcony zdalnik zwabił Tichego.Ale jednak Lauger - jako triplet - zapodał jakiś dodatkowy program zdalnikowi...
By użyć jako listonosza.
Optymistka :DTo wykluczyłoby wiele urządzeń ( i ludzi;)), ale nie cofnęłoby nas do XIX wieku.
Nawet nie trzeba nic niszczyć, wystarczy zlikwidować pole, czyli zasięg.
Ale to tak - możliwe, że z chęci zniszczenia Tichego wyszła hybryda niszcząca oprogramowanie...a może to właśnie był ten dodatkowy program Laugera: samozniszczenie oprogramowania i wtedy Tichy odcięty bezpowrotnie. Selenocyty tylko go przejęły.Hm, wygląda jednak na to, że zdolność selenocytów do niszczenia oprogramowania to nie ziemski wynalazek. Raczej powstała i udoskonaliła się w toku tej... nekroewolucji:
Na przykład tak;O-o-o, co ja widzę?
I to coś, co powstawało, rozbiło zdalnik Laxa?
A właściwie przejęło nad nim kontrolę? Ale nie pamiętałem tego, widocznie nie mogłem zapamiętać po kallotomii. I teraz tak: albo przejęty zdalnik zwabił mnie na
Księżyc w złych zamiarach, albo w innych.
W złych? Żeby mnie pozbawić pamięci? Co by mu z tego przyszło? Chyba nic.
Może chciał mi coś dać? Gdyby chciał mi tylko coś zakomunikować, moje lądowanie byłoby zbędne.
Powiedzmy, że dał mi ten pył? Wtedy coś - ktoś - nie chcąc, aby ta operacja się powiodła - poraził mi mózg rozcięciem spoidła.
Dajmy na to, że tak było.
Wtedy TO, co zawiadywało dyspersantem, uratowało mnie? Czy jednak chodziło tylko o to, żeby ratować Tichego? Raczej nie.
Chodziło o to, żeby przekaz dostał się na Ziemię. I właśnie ów miałki, ciężki pył był tą informacją. Nie, nie mógł być wyłącznie informacją.
To było materialne. Miałem to przywieźć z sobą. Tak. W ten sposób część łamigłówki składała się w większą całość. Ale nie w pełni zrozumiałą.
Więc najszybciej jak mogłem powtórzyłem tę hipotezę mojej drugiej połowie.
- Może być - powtórzyła wreszcie.
- Oni mają ten pył. Ale im nie wystarczy.
Nawet nie trzeba nic niszczyć, wystarczy zlikwidować pole, czyli zasięg.Ano prawda.
I tak i nie - wynalazek Lexa nie był bez znaczenia - co sam wyjaśnił Tichemu:Ale to tak - możliwe, że z chęci zniszczenia Tichego wyszła hybryda niszcząca oprogramowanie...a może to właśnie był ten dodatkowy program Laugera: samozniszczenie oprogramowania i wtedy Tichy odcięty bezpowrotnie. Selenocyty tylko go przejęły.Hm, wygląda jednak na to, że zdolność selenocytów do niszczenia oprogramowania to nie ziemski wynalazek. Raczej powstała i udoskonaliła się w toku tej... nekroewolucji:
- To, co z przodu wygląda jak zawiła tajemnica, z tyłu zwykle jest proste jak drut - powiedział. - Posłaliśmy najlepsze broniotwórcze programy na Księżyc? Posłaliśmy. Doskonaliły się przez iks lat? Jeszcze jak się doskonaliły! Wjechały na siebie całą parą? Jasne, inaczej nie mogło być. Kto zwyciężył? Jak zawsze, ten, kto w najmniejszej objętości zawarł największą zjadliwość. Pasożyty wygrały, molekularne maciupstwa.
i
Najlepiej zabezpieczone musiały być programy zbrojeniowe na Księżycu, więc z ziemskimi poszło im jak z nut. Totalna bitodemia. Parazytarny bitocyd. Z wyjątkiem tego, co żywe, bo na Księżycu nie miały do czynienia z niczym żywym. Gdyby nie to, pewno zakatrupiłyby nas wszystkich razem z antylopami, mrówkami, sardynkami i z trawą na dokładkę.
Stawiam tezę, że triplet wymyka się śledczym badaniom i kwadruplet (raczej imho - tetraplet winno być najlepszym słowem) oraz inne mnożenie bytów jest zbędne.I jak znalazłeś argumenty?
Na razie mi na to brak argumentów.
Dublet - łatwy do rozpoznania, lojalny agent - ten jest zawsze podejrzany, ale taki triplet jest najbezpieczniejszy w siatkach szpiegowskich.