Pirx. Wydaje się, że Ty po prostu próbujesz zwrócić na siebie uwagę. Dlatego też tak żywiołowo preparujesz takie opowiadanka. Ale przecież opowiadanie jest zaczęte w dawnym wątku: jeśli czujesz, że wypełnia Cię twórcza energia, to podejmij ,,pióro'' i dopisz coś od siebie we wiadomym wątku.
Nie widzę potrzeby, żeby wątek 'opowiadanko online' jakoś, jak to powiedziałeś "reloadować", czy "reaktywować" czy jak to ująłeś. Wątek jest, wystarczy się podpiąć. Ja sam mam wkrótce zamiar zebrać wszystko, co tam ludziska napisali, i wreszcie przeczytać to od początku do końca, żeby coś dopisać, czy też może stwierdzić, że nie jestem w stanie dopisać
No nic, zobaczymy.
Tak czy inaczej nikt Twojego potencjału nie ogranicza. Smaruj.
Jeszcze jedno. W poniższym wątku zacząłeś pisać conieco, co miało być początkiem opowiadania. Zwróć uwagę na niekonsekwencje słowne, których się dopuszczasz. Napisałeś akapit, zakręcony niemal równie bardzo co kryminał pani Christie. Po kolei.
- Wszyscy członkowie mojej rodziny, jakże ogromnej z resztą byli żeglarzami. I mnie miał przypaść los pogromcy mórz i oceanów. Wybrałem jednak inną drogę. Zawsze pociągał mnie wszechświat, jego niezmierzona pustka. Zapisałem się do szkoły rakietowej.
No więc tak. Po pierwsze, skoro wszyscy członkowie rodziny (kobiety też?) byli żeglażami, a istnieją już szkoły rakietowe, to znaczy, iż akcja rozgrywa się w czasach, w których szkoły rakietowe są na porządku dziennym. A więc nie ma sensu eksponować zdziwienia rodziny na punkcie decyzji podmiotu o pójściu do szkoły rakietowej, boż to pewnie tatuś też tam był ! Myślisz, że wszyscy pływali na tankowcach po Bałtyku, aż tu nagle hop-siup! powstały szkoły rakietowe i młodziaszek Pirx zapisał sięna pierwszy nabór?
Po drugie: jak kogoś może pociągać nieskończona pustka ?? Może kogoś pociągać nieskończoność, nieograniczoność wszechświata, ale skoro jest pusty (jak położyłeś) to znaczy, że nic tam nie ma. Cóż więc miałoby ludzi pociągać? Równie dobrze można się zamknąć w opróżnionym z wody basenie na noc, nago, z zimną parówką w jednej ręce, i telefonem komórkowym w drugiej. Można napawać się nicością, zagryzając parówę, po czym spanikować po pięciu godzinach (kto wytrzyma dłużej) i zadzwonić po mamusię.
- Oczywiście nie wzbudziło to entuzjazmu wśród moich krenych. Tłumaczyłem, że z pewnego punktu widzenia też jestem żeglarzem.
Jak wyżej. Co, oni nie wiedzą, że można latać rakietami? Pewnie sami latają. Myślisz, że naprawdę rodzina żeglarzy przyszłości zdenerwowałaby się słysząc, że młode Pirksiątko wysiąka w przestrzeń? Staaary. Oni by to mieli gdzieś. Na Alaskę, czy na Księżyc, niech se toto leci/płynie, Bóg prowadź.
- Jak bowiem inaczej może się poruszać statek kosmiczny bez żagla laserowego?
Jak mówiła prof. Umbridge: Ekhem, ehem.. A jak mawiają mechanicy rowerowi: co to za nadwyżkowa szprycha? Żagiel laserowy? Jak może się poruszać statek? Ależ to przeca Chińczycy dwa tysiące lat temu opatentowali.
Piszesz, że ,,opowiadanie Terminusa'' jest za poważne, i takie to a takie. No to nie ma sprawy: dopisz doń coś śmiesznego, nikt się przed cyberiadopodobnymi eskapadami nie wzbrania !