Obserwujemy ich panike, stopniowe poznawanie prawdy, az wkoncu wiemy ze nic nie wiemy
Tak w ogole to moze takie tematy to poprostu off topic?
Skoro nie zamkneles wątku
Twoja aktywnosc mnie zmylila i sie pogubilem :D
Oh przeciez nie jestem moderatorem. Nie zamykam wątków ;)
Och Panowie, ależ ten temat ma wszystko wspólnego z Lemem! No ale piszmy, piszmy.
Jeszcze jedno. Piszecie tu Panowie nt. ,,wizjii hi-tek''. Rozumiem, że chodzi o ,,high-tech'' - chętnie bym się dowiedział, co w tej wizji jest tak nęcącego i fascynującego. Myślę, że taki temat zasłużyłby na osobny wątek.
Przedstawcie założenia tej wizji/ideologii, czego po niej oczekujecie, co ma zmienić, etc. Nie wątpię, że wszyscy z ciekawością przeczytają.
Ja tylko dodam od siebie, że ,,high'' jest pojęciem względnym. Mieszko Pierwszy na widok japońskiego businessman'a z palmtopem w ręce, prowadzącego swoją Hondę Civic po obrzeżach Tokyo z wykorzystaniem GPS określił by to pewnie jako ,,high-tech'' (w jego wykonaniu musiałoby to brzmieć jak ,,jaki bies pieronowy'' ).
A tymczasem dysponujący taką techniką młodzieńcy tęsknią to ,,higher'' tech, przedstawionej w Star-Treku.
Gdzie to sie kończy?
Do czego prowadzi?
To są tematy dla tego forum.
A co z "Odyseją kosmiczną 2001"? Jest to chyba jeden z nielicznych filmów, gdzie w kosmosie nie występują żadne dźwięki, co nadaje niesamowitą atmosferę. No i stawia on więcej pytań niż odpowiedzi, a przecież to jest zawsze najciekawsze.
Dziękuję za uwagę :-)
O "Immortelu" nawet nie słyszełm (co w przypadku filmów zdarza mi się raczej rzadko) więc ciekaw jestem tego tytułu niezmiernie :-)pewnie dlatego ze jeszcze nie bylo polskiej premiery ;) (o ile mi wiadomo)
A co sądzicie o "Planecie Małp"?
"Gwiezdne Wojny", jakkolwiek bardzo je lubię, to wydają mi się raczej przynależeć do świata fantasy niż science-fiction. Owszem, otoczenie w nich mało ma wspólnego z wizją Tolkiena, ale reszta w sumie się zgadza.
Właśnie obejrzałem Ghost in the Shell 2: Niewinność (gdyby ktoś chciał obejrzeć to oryginalny tytuł brzmi Innocence: Kokaku kidotai).
Immortel (tytul angielski Immortal)
Filmik zrobiony mieszaną techniką grafiki komputerowej i gry aktorow. NYC przyszlosci (2093). Mogaca sie podobac wizja swiata, kilka smaczkow i nietypowy scenariusz. Jak ktos nie ma pomyslu na film na ktorys wieczor to niech obejrzy Immortel :)
no i jak podajecie to choc troche napiszcie co w filmie fajne, bo np. The Ring to totalnie nie moj styl ale gdybym tego nie wiedzial musial bym sie opierac jedynie na tym ze Deckert mi go polecil...
To samo w moim mniemaniu jest z ,,Obcym''. W ogóle nie przepadam za tym filmem, ale nie uważam, że ortodoksyjne odcinanie się od wszystkich nowszych odcinków tej serii można umotywować czymkolwiek więcej, niż tylko sentymentem.
I na sam koniec na temat Star Wars. Ten temat był już tutaj poruszany. Nigdy nie myślałem, że Lucas może tak zniszczyć wspaniały świat, którego sam jest twórcą. Jak pewnie wielu z Was, wyrosłem na SW i z wielkim napięciem czytałem doniesienia na temat produkcji. Jest to produkt wybitnie zrealizowany z myślą o dzieciach a nie dorosłych już fanach wcześniej zrealizowanych części. Trudno, być może taki jest obecny trend. Podsumowując - przerost formy nad treścią. I znowu - nie chodzi o sentyment, ale o podejście do widza i jego oczekiwań.co do Obcego to jakos nigdy nie wrzucalem go nawet do wspolnego worka z innymi tu wymienianymi. To sie dzieje o ile pamietam przy ktoryms ksiezycu Jowisza? :D Nie wnikam w fabule, moze i jest dopracowana, dla mnie to zwykly sobie filmik a ze tam ufo lata to zbieg okolicznosci jakby.
I teraz już naprawdę na koniec. Ktoś wcześniej poruszył tu temat AI - Spielberga. Otóż nie zgadzam się z opinią, że film jest świetny - mogę powiedzieć, że jest średni. Spielberg od czasu Szeregowca Ryan'a nie nakręcił nic naprawdę dobrego. Mam nadzieję, że się to zmieni.
Osobiście nie potrafię ocenić całego filmu tylko np. po wspaniałych efektach specjalnych lub genialnej muzyce. Oczywiście uznaję geniusz takowego elementu, ale jeśli reszta jest do bani, to filmu, jak dla mnie, nic nie ratuje. Właśnie dlatego napisałem, że późniejsze Diuny (i właśnie miałem na myśli serial) są kiepskie. Zgodzę się, że są bardziej dokładnym obrazem książki, jednak ich realizacja jest biedna. Co mnie obchodzi, że mieli mały budżet? Mogę w tym przypadku co najwyżej powiedzieć, że jak na swoje możliwości realizatorzy spisali się dobrze. Nie oznacza to jednak, że film jest dobry jako taki.
Seksmisja - jak ktos nie ogladal, to niech zaluje.
Donnie Darko- fajny kroliczek.
A nie lepiej przeczytać dobrą książkę, niż obejrzeć wątpliwej jakości film? Chyba, że potraktujemy to jako pomoc przy poznawaniu lektur.
Tak przy okazji tej całej dyskusji to mi się przypomniał kolejny film, który można zaliczyć do sci-fi. Przypomniał mi się, gdyż jest on bardzo a propos braku efektów. O dziwo jest to produkcja Hollywoodzka i to z kilkoma znanymi aktorami, więc gdyby chcieli to na pewno udało by im się uzbierać pieniądze na różne wybuchy, fale uderzeniowe itp. A jednak nakręcono go bardzo skromnymi środkami (dekoracje ograniczone do minimum, niewielu aktów, bez efektów). Nie jest to może film wybitny, ale całkiem dobry. Jego tytuł to Fail Safe (ale z 2000 roku, bo jest też Fail Safe chyba z lat 60-tych), co na polski przetłumaczono Ocalić Nowy York. Aha, może kilka słów o czym opowiada. Akcje dzieje się w latach zimnej wojny. Na skutek błędu komputera amerykańskie samoloty strategiczne zostają skierowane nad Rosję. Oczywiście błąd zostaje odkryty, ale przekonanie pilotów, iż mają zawrócić może okazać się niemożliwe (acha uprzedzam, że sama końcówka jest trochę naiwna).
Nadal nie wydaje mi się, aby efekty były tym co w filmie najważniejsze. Są, według mnie, nadal raczej tłem (bardzo ładnym tłem), dopełniającym całości. Film sprawił, że aktorzy dostali do pomocy kilka gadżetów, których zastosowanie w teatrze jest niemożliwe i dzięki którym mogą rozwinąć skrzydła. Oczywiście najfajniej jest jak w filmie są zarazem świetni aktorzy jak i efekty specjalne. Jednak, jak dla mnie, może powstać świetny film z dobrymi aktorami i bez FX (zakładając, że takowe mogły by być gdyby np. budżet filmu był większy), ale w drugą stronę, czyli świetne efekty ale z samymi amatorami, już się to nie uda.
Całkiem wesoły ten kalkulator. Zdaje się, że wszystko co było do wymyślenia już ktoś wymyślił. :)
A no całe szczęście właśnie nie! Jest masa filmów, które nijak się mają do tego schematu. Na przykład ,Blade Runner' (szczególnie w wersji reżyserskiej, kiedy Scott sugeruje, że Deckart jest androidem).
Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich forumowiczów!
[...]
Szczególnie traumatycznie wrył mi się w pamięć moment urwania łapek Caldera :o :). .
on Today at 1:50am, NEXUS6 wrote:Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich forumowiczów!
Zainteresowały mnie te zdjęcia.
Ależ scena z wilkołakami w "Akademii Pana K." była jedną z najfajniejszych. Tam wszak o podkład muzyczny zatroszczył się zespół TSA ;D
Może warto założyć na ten temat oddzielny topic? :)
ja, mimo ze nie pamietam filmu <robi uniki przed sypiacym sie gradem kamieni> stwierdzam na bazie tego co piszecie ze to ze nie wiadomo czy byl replikantem czy nie jest sensem filmu i przeslaniem ze nie ma roznicy czy jest replikantem czy nie; czyli w filmie wlasnie o to chodzilo ze nie ma byc wiadomo i z zalozenia jest to problem nierozstrzygalny, zatem nie ma sensu rozwazanie go, trzeba go przyjac
ja, mimo ze nie pamietam filmu <robi uniki przed sypiacym sie gradem kamieni> stwierdzam na bazie tego co piszecie ze to ze nie wiadomo czy byl replikantem czy nie jest sensem filmu i przeslaniem ze nie ma roznicy czy jest replikantem czy nie; czyli w filmie wlasnie o to chodzilo ze nie ma byc wiadomo i z zalozenia jest to problem nierozstrzygalny, zatem nie ma sensu rozwazanie go, trzeba go przyjac
Piątkowy wieczór nastał, za oknem zawierucha, więc najlepszym pomysłem jest dobry film i kawusia.
Przeczytałem cały wątek i albo mam coś z oczami albo nie było wzmianki o dobrym filmie.
Event Horizon (polski tytuł oczywiście bez sensu - Ukryty wymiar)
Wbiło mnie w fotel i tak już zostałem.Od razu uprzedzam - każdego kto będzie czepiał tego filmu - wyzywam na udeptaną ziemię
Blade Runner - ten film to AA - Absolutne Arcydzieło - i żeby było śmieszniej też wolę pierwszą wersję.Łyknąłem ją ze zjechanej kasety VHS w grudniu 86-tego roku w jakąś niedzielę między 4-tą a 6-tą rano.Wbiło mnie w fotel i tak już zostałem.Od razu uprzedzam - każdego kto będzie czepiał tego filmu - wyzywam na udeptaną ziemię
Porównywanie go z Alienem to... herezja!
Jakie nowe cechy wnosi do gatunku i właściwie do jakiego gatunku mozna go zaliczyc?
Jakie nowe środki wprowadza?
Jakie jest jego przesłanie, i czemu jest wartościowe?
Proszę uzasadnic, na czym polega geniusz filmu "Alien". Na czym polega jego rewolucyjnośc?
Myślę, że głównym założeniem Ridleya było pokazanie, jak bardzo człowiek (najbardziej zarozumiała i drapieżna z istot) nie jest gotowy na spotkanie z równie mocno "kochającym" życie i śmierć jednocześnie organizmem
[...]
Dodam że nie byliśmy na to gotowi w 1979 [...]i mimo iż minęło kolejne ćwirć wieku sytuacja nie uległa zmianie. Na naszą niekorzyść, oczywiście.
Istotnie nie udało się tu nikomu później.
Jednak to na co chciałbym zwrócic uwagę to fakt, że jako taki film ten nie jest odkrywczy dla gatunku SF.
Nie jest to żadne odkrycie. Proszę zauważyc, ze gdyby w którymś momencie filmu ktoś podszedł do obcego i strzelił mu w głowę, to problem by się rozwiązał.
Łączę pozdrowienia dla Falcora : Make peace not war!ja tylko przypomne na zakonczenie ze w oryginale bylo "make love not war" za czym generalnie sie bym opowiadal bardziej ;)
Polecam filmy tarkowskiego Solaris i Stalkera,klasyka kina sf.
O rany! A mnie Immortel w ogole nie poruszyl,a wrecz znudzil. Wydal mi sie marna replika 5-ego elementu (Immortel tez jest filmem francuskim) z dodatkami mitologicznymi, ktore ani przypial ni przlatal. Nic z tego filmu nie wynika. :(Ale:
Nic z tego filmu nie wynika. :(
Liga fantasy:Eeeeem.... Wladca Pierscieni?
- Excalibur
- Willow
- Star Wars
- Eryk Wiking
Mogłem coś przeoczyć, ale generalnie reszta to filmy (moim zdaniem) w najlepszym razie przeciętne.
Eeeeem.... Wladca Pierscieni?
Brasilto niepoważny film SF? Co dokładnie masz na myśli?
We Wladcy podobalo mi sie to, ze w koncu moglem zobaczyc jak wygladal swiat Forgotten realms. Zobaczyc Minas Tirith, zobaczyc obrone Chelmowego Jaru, zobaczyc armie Mordoru, zobaczyc bojowe Olifanty, zobaczyc forgotten realmsowe bitwy... Willow'a nie pamietam wiec pewnie wygladal marnie.
Z "Władcą pierścieni" to miałem tak, ze pierwsza część mnie lekko znudziła, druga poważnie zmęczyła a trzecia kompletnie załamała (z trudem dooglądałem do końca). Poza tym "Willow" jest swoistym ekstraktem z "Władcy pierścieni", przy czym jest to ekstrakt tego co najlepsze, pomijający wszystko to co niepotrzebne. Jeśli więc widziałeś "Willow" to nie bardzo wiem co mogło podobać ci się we "Władcy".
A jesli chodzi o tresc to oczywiscie czytam ksiazki a nie ogladam filmy
... Willow'a nie pamietam wiec pewnie wygladal marnie.
ale na swoje czasy nie był aż taki złyno tak...
A co z "Dniem świstaka" ?
;D ;D ;D
Może nie science ale fiction na pewno. Realistyczna fikcja.
Dla mnie niemal film "kultowy". ;)
Dobra komedia.
W Stanach się zupełnie nie przyjął podobno a w Europie ma wielu wielbicieli.
:D
Obejrzalem Ja Robot. Troche przesadzisty, czasem to lekki usmiech powoduje, ale ladny film, ladna glowna bohaterka, warto zobaczyc ;)
Terminus, widziales moze? Jestem ciekaw Twojego odbioru filmu.
Chcialbym jeszcze bys sprecyzowal co sie "sypalo w matrixie przy dokladniejszych ogledzinach".
Nie oglądałem. Słuchałem muzy, ale filmu nie widziałem. To zdaje się jakowaś forma japońskiej kreskówki? Muza była o podłożu etnicznym z rejonów polinezji, samoa...O ile sie orietuje jest to manga, i znowu o ile sie orietuje manga nowa nie jest...
Fakt, gadalismy o tym w "Lem tworca pomyslu matrixa"
Wszystko. Już sam pomysł ludzi-generatorów jest idiotyczny, to raczej mało wydajne źródło energii i obawiam się, że trzeba by więcej tej energii włożyć w taki proces niż można by jej z tego uzyskać, a nawet jeśliby miało to rację bytu, to i tak prościej byłoby zbudować maszynom kilka elektrowni atomowych.
Dalej, skoro agenci byli programami, to dlaczego nie zrobiono ich tak, żeby byli odporni na kule, poza tym dlaczego szybko unikali kul, a poruszali i walczyli (!!!) z normalną prędkością?Nie walczyli z normalna predkoscia ;) Chociaz przyznaje, ze brakowalo mi scen w ktorych bylo by to pokazane, np takiej, ze walka toczy sie "normalnie", ale okazuje sie, ze otoczenie porusza sie strasznie wolno, np uderzaja w jakis przedmiot i on bardzo powoli spada.
Dlaczego statki ludzi mające impulsy elektromagnetyczne do dyspozycji lękały się maszyn i dlaczego w ogóle ich nie atakowały?Bo impulsy te niszczyly rowniez ich statki, a tych bylo im szkoda bo mieli DWA.
Dlaczego ludzi podłączonych na dziko do Matrixa dawało się w nim zabić, skoro mogli naginać prawa fizyki?Wytlumaczone to bylo slicznie, szczegolnie dla mnie, czlowieka ktory wierzy ze wola potrafi bardzo duzo. Zatem tlumaczono to tak, ze gdy mozg "uwierzyl" ze umarl to umieral. Inna sprawa ze ludzie nie potrafili naginac w nich praw fizyki, mieli jedynie zdolnosci (sile woli), ktora pozwalala im delikatnie cos zmienic, to dodatkowo dalo sie trenowac i to robili w owych salach treningowych. To zreszta fajnie tlumaczy wplywanie na swiat sila woli w naszym rzeczywistym swiecie.
Tego typu rzeczy są po prostu tony i nie chce mi się ich wszystkich wypisywać, zwłaszcza że z każdą częścią było gorzej i tak jak pierwszą dało się jeszcze obejrzeć, tak drugą już niebardzo, a trzecia wołała wręcz o pomstę do nieba. Zresztą czego można się spodziewać po filmie w którym w jednym ciągu wypowiada się: "Będę mówił krótko, bo telefon jest na podsłuchu. Gdyby wiedzieli jak jesteś ważny już byś nie żył" :DNie no ja oczywiscie mowie tylko o pierwszej czesci rowniez ;)
No ściągaj, Sokratoides, ściągaj, bo ja tez chce obejrzec
Co to Lain ?
Co to Lain ?
To jest wszystko moi drodzy małe piwo...
POKEMONY RULEZ!!!!
Dla mnie to jest właśnie szczyt Mangi i Anime i całego japońskiego trendu!
istoty i poziomu tego zjawiska.to Wy jednak moze obejzyjcie tego Ghost in the Shell... <klasniecie otwarta dlonia w czolo w stylu "na zalamanego">
Dla mnie to jest właśnie szczyt Mangi i Anime i całego japońskiego trendu
Dokladniej mowiac dialogi sa za szybkie. Nawet zastanawialem sie nad tym, ze Japonczycy, majac tak "szybki" jezyk, przekazuja sobie wiecej informacji na jednostke czasu niz my. To np widac w tym filmie.
Może zna tu ktoś japoński? ;D
Dobrze, że Zizia tego nie czyta.
Jak IMPERIALISTYCZNA amerykańska produkcja może być wartościowa!!!
Tobie się zupełnie od tych chamburgerów w głowie pomieszało!!
;)
Tak... gorąco polecam film Między Słowami
Z sf Szulkin nakręcił jeszcze "Ga-ga: chwała bochaterom". Widziałem wszystkie i trudno mi jest zdecydowaćktóry z nich jest najlepszy, ale "Wojna" była chyba najsłabsza, a przynajmniej najcieniej wypadała w stusunku do książki. Tak więc Terminusie najlepsze jeszcze przed tobą, a jeśli chodzi o polskie filmy sf to najbardziej pojechanym jest bezapelacyjnie "Na srebrnym globie".
Wlasnie mniej wiecej zaskoczylem o czym jest Wojna Swiatow (przybysze z Marsa napadaja na Ziemie :o )
Nie chce Was chlopcy smucic, ale to nie moze byc dobry film. Takie tematy nadaja sie bardziej na teksty Kazika niz filmy...
Nie no przesadziłaś z tym wrzacaniem do worka.
Niektóre filmy wojenne są wręcz wyśmienite.
O Wietnamie to zapodałbym rewelacyjny tryptyk Stone'a:
1. Pluton
2. Urodzony 4-tego Lipca
3. Między niebem a ziemią
Wszystkie trzy to dla mnie absolutne dzieła gatunku.
Oczywiście nie można zapomnieć tutaj o Czasie Apokalipsy.
Z drugiej wojny światowej w zasadzie uchodzi tylko jeden film: Szeregowiec Ryan. W ostatni poniedziałek TVP1 zapodała "O jeden most za daleko" i muszę przyznać, że chociaż widziałem ten film kiedyś bardzo dawno to muszę chylić czoła przed twórcami.
To naprawdę potężna produkcja - i zero efektów specjalnych.
Schemat jest zawsze taki sam: sa jedni naiwni i niewinni i niczego nie spodziewajacy sie "dobrzy" i ci drudzy "zli"
Z drugiej wojny światowej w zasadzie uchodzi tylko jeden film: Szeregowiec Ryan. W ostatni poniedziałek TVP1 zapodała "O jeden most za daleko" i muszę przyznać, że chociaż widziałem ten film kiedyś bardzo dawno to muszę chylić czoła przed twórcami.
To naprawdę potężna produkcja - i zero efektów specjalnych.
No nie jestem taki pewny czy "uchodzi" bo poza efekciarskimi momentami to straszna bzdura, przeżarta kiczowatym patosem i banałami, a w kwestii realiów wojennych to jako miłośnik batalistyki miałem niezły ubaw.
A tak na marginesie, to efekty specjalne nie oznaczają wyłącznie efektów komputerowych. Nawet wybuch petardy jest bowiem efektem specjalnym.
Psujesz mi cąłą przyjemność z oglądania filmów wojennych. :'(
PRZYJEMNOŚĆ???
No cóż, nie będę się wypowiadać na ten temat, nie jestem wielbicielką Quake'a i innych strzelanek, więc i tak zwane "akcje" w filmach mnie nie pociągają. Jeśli już to może aspekt psychologiczny. Oglądał ktoś "Snajpera"? Jak na film o wojnie to nawet mi się podobał. Chyba dlatego, że mało strzelania. Nie wiem. Dziwny mam gust.
Ja Cię zapewniam, że możnaby ten film zrobić tak, że chętnie bym go obejrzał. Wyobraź sobie, majestatyczne ujęcia marznącej czy płonącej Ziemii, jest wszakże tyle rzeczy, które po kolei mogłyby się palić ... no i do tego na przykład muzyka symfoniczna... chętnie bym obejrzał.
"Czas Apokalipsy". Batalistyki jako takiej jest tam nie więcej, niż w Quake'u myślenia
Zdaje mi się, że nie tak dawno powstał film o tym, jak to globalne ocieplenie wywołuje... epokę lodowcową.
O, tego nie widziałam. Może oglądam niewłaściwe filmy? Czyli trzeba obejrzec! :) Dzięki za tytuł.
Decard: mogłem coś pomieszać z tym atakiem na stanowisko CKM, bo film oglądałem bardzo dawno temu, ale pamiętam, że była tam jakaś szarża i, że ktoś zginął, a w poprawnie przeprowadzonym ataku przy przewadze jaką daje snajper, nie powinien. W każdym razie było tam coś nie tak, ale widzę, iż musiał bym obejrzeć ponownie, żeby móc rzetelnie się wypowiedzieć.
Ale nie tyle treść jest w tym filmie istotna co grafika i animacja - dla mnie rewelacja! Przede wszystkim z tego względu polecam.Ghost in the Shell ogladalas?
:oNie skojarzylem ze jestes z Niemiec, przepraszam.
nie piż
Ktoś z was wspominał tutaj o filmie Sin City. Wczoraj miałem możliwość obejrzenia go (całe szczęście z płytki i za darmo). Nie zdzierżyłem do końca. Jest to chyba jeden z najnudniekszych filmów jakie przyszło mi kiedykolwiek widzieć. Poza specyficznym klimatem marvelowskich komiksów i coniektórych zgrabnie skontruowanych scen film uważam za więcej niż mierny.
Jestem fanem komiksów, ale film w ogóle nie przypadł mi do gustu. Nie wiem, może będę musiał po prostu podejść do niego jeszcze raz.
CU
Deck
Poza tym film był z tego co wiem dość wierną ekranizacją komiksów, a te zbudowane są w znacznym stopniu na klimacie, a nie na jakiś oszałamiających treściach i podczas oglądania go trzeba było podchodzić do niego bardziej jak do komiksu, chłonąc klimat i styl, a nie jak do filmu który ma do przekazania jakieś głębsze przesłania. Zapraszam do kina.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku prób przeniesienia gier video na ekrany kin. Porażka.
Jestem ciekaw jak wyjdzie kinowa wersja DOOM'a. Z tego co wiem, już coś się wokół tego dzieje.
CU
Deck
Wątpię.
Przenosiny świata interaktywnego do świata "martwego" - czy też biernego jest słabym pomysłem. W drugą stronę jak wiemy działa to znacznie lepiej.
CU
Deck
Jeśli chodzi o to, że filmy w kinie oglądane bronią się lepiej, to przytoczyć tu można takie przysłowie drukarskie, że na kredowym papierze to nawet g**o świetnie wygląda.
Oczywiście, że na dużym ekranie ogląda się przyjemniej, szkoda że tylko w niewielu przypadkach daje to jakąś istotną poprawę.
Idąc dalej tym tropem trzeba by uznać, że wszelkie przenoszenie dzieł z jednej formy na inną, a więc również ekranizacja książek, jest słabym pomysłem.
iż za wcześnie jeszcze żeby tą konwencję skreślać jako bezsensowną.
Książka to treść bierna - czytaj liniowa więc nie ma problemów z przeniesieniem na ekran filmowy. Obydwie formy są nieinteraktywne.
Spójrzmy na tego wspomnianego wyżej Doom'a 3. Gra ma tak fenomenalną grafikę, że budowanie liniowej fabuły filmowej mija się z celem. Cóż możemy bowiem zobaczyć na ekranie? Nieco podrasowaną (bo prerenderowaną) grafikę. Doom jest typową grą nieliniową, a więc od ciebie zależy wszystko co się dzieje. Kino tego nie oferuje.
Nadinterpretujesz to co napisałem
Książka ma za to narrację, która zawiera w sobie często większość treści, które są później nie do oddania w filmie.
Wiem, ze nie miałeś tego na myśli i nie to chciałeś powiedzieć, ale chcę ci ukazać jakie są konsekwencje takiego ujęcia rzeczy, a jeśli jest tak, ze tylko wyrażałeś swoją wątpliwość, to jednak sposób twojej wypowiedzi zdawał się wskazywać na co innego (ale może nie mam racji).
Wątpię.
Dobrze. Chodzi więc o stopień komercji - jak sądzę. Książka i gra komputerowa to inny stopień komercji. Chociaż nie do końca jest to prawda. Weżmy np: książki o słynnym Łukaszu Niebochodzie albo Heńku Garncarzu. To dopiero komercja prawda?
Skoro już wspomniałeś o pewnym słynnym filmie na podstawie Dicka to warto wspomnieć także o grze opartej na tej fabule, a w zasadzie bardziej na filmie. Mimo iż grafika była swego czasu powalająca to podobnie jak film nie odniosła sukcesu. Pamiętasz przecież, że film był przyjęty bardzo chłodno - to dzisiaj uważany jest za arcydzieło. Ciekawe czy tak będzie kiedyś z jakąś grą.
To by nie wymagało szczególnej inwencji twórczej- wystarczyłoby tylko stary sprawdzony pomysł opatrzyc nowym tytułem i powciskac parę filmowych przerywników wprowadzających wątki z książki. To niezawodny przepis na sukces.
W skali od 0 do 10 daję temu filmowi 0.02 za pojawienie się Bishopa
Terminus widziałem Twoją listę filmów s-f które polecasz. Skąd Ty je bierzesz? bo przecież nie znajdę np. Tarkowskiego w wypożyczalni DVD?
Przejscie threada o ksiazkach w tematyke filmu podsunelo mi pomysl na ten thread :)
Proponuje podawac tytuly filmow SF wraz z krotkimi opisami/ocenami...
A.I. (Artifical Inteligence - Sztuczna inteligencja)
Film Stivena Spielberga, jesli o mnie chodzi to swietny. Ze "smaczkow" to byly tam fajnie pokazane relacje spoleczne i stosunek ludzi to robotow ze sztuczna inteligencja. Wszystko w taki "realny" sposob... Poza tym fajny film z kontrowersyjna i dla niektorych przesadzona drugą czescią ;) Ja polecam :) Mozna obejrzec z rodzicami lub dziecmi, fajna "bajka dla doroslych" taka...
Nie bedzie przesada, kiedy napisze, ze moj 7 letni synek tak sie wczul w role Davida, ze bylam zmuszona poraz kolejny tlumaczyc mu na czym polega ekranizacja scenariuszy telewizyjnych, praca rezysera i aktorow, ze fabula filmu to tylko fantazja naszpikowana cudzym talentem etc. Od tak emocjonalnie wstrzasajacych historii, jak ta przedstawiona w Artificial Inteligence mozna dostac uszkodzenia mozgu. :D Prawde mowiac, w trakcie ogldania tego fimu mialam wyrzuty sumienia, ze jestem czlowiekiem ;D
Matrix
Trzyczesciowa miniseria. Pierwszy wg. mnie cudmalina, szczegolnie jesli ktos nie czytal pomyslow Lema na temat symulowania swiatow. Pierwszy wprowadza w temat i zaskakuje pomyslem, reszta jest juz jedynie delektowaniem sie tym pomyslem (choc wielu smakowal tylko na poczatku ;) )
Matrix to inna para skarpet. To co w ostatniej czesci "Matrixia" bylo w stanie mnie zainteresowac to raczej powrot do spirytualizmu w tworczosci s-f, wykorzystanie starego jak swiat pomostu, laczacego swiat materialny z niematerialnym. Kto zna sie odrobine na przenikaniu obu swiatow wie doskonale o co tu chodzi. Zdolnosci tzw. duchowe mozna rozwijac w niezawsze korzystny sposob i to co mnie powstrzymywalo w trakcie ogladania ostatniej czesci "Matrixa" to akurat ta sama krotka smycz, ktora powstrzymuje mnie przed zabawa w potocznie mowiac czarna magie.
(http://www.wobshite.co.uk/b3ta/war_of_the_worlds.gif)
dobra, zalamalem sie zerowa reakcja na mojego posta... :'(
Tak, no więc dzi, obejrzałem Twoje filmiki !Nie wierze!!! <jupi>
Co mogę na ich temat powiedzieć. No więc pierwszy: ładna kompresja, xvid, tak... virtual dub, uhm. Ciekawe, że przy 180 kb/s zachowuje taki śliczny wygląd. Głębia kolorów nieco ograniczona, ale scena sama dosyć wolna, więc mogłeś nawet zejść z fps niżej .Haha, nie znam sie jeszcze za bardzo na filtrach, ostatnio virtual duba odkrylem w zwiazku z moimi dwoma nowokupionymi palmtopami ;)
Dobra, żarty żartami. Pierwszy jest bardzo fajny, miasto jest przygniatające. Nie wiem czy specjalnie dobrałeś to pod nas (maniaków Blade Runnera) ale to ujęcie było podobne jeśli chodzi o nastrój. Słowem, gdyby do tak przez cały film była noc i padał deszcz, to pobiegłbym po to DVD w samym szlafroku.Robilem pod siebie. Obie sceny to te ktore sa dla mnie najwazniejsze w filmie. Ale domyslalem sie ze i Wam sie spodobaja, a to dlatego ze sa poprostu prawdziwe.
Coprawda nie mam szlafroka (sypiam nago z pluszowymi misiami), ale co tam.Haha zaskocze Cie bardzo ale dwie najwazniejsze dla mnie sceny w filmie sa nimi wlasnie przez muzyke ;) Jest nawet drum'n'bass'owy remix tego walka, dla mnie walek ten to troche cios ponizej pasa - tak przy nim miekne ;)
No oczywiście, chyba o ile choć trochę mnie znasz, to wiedziałeś, co mi się najbardziej spodoba w tej scenie - zapewne coś innego niż tobie, czyli muzyka ! Jeśliś myślał, że choć mrugnę na widok tych przyszłościowych konstrukcji, to nie było to tak oczywiste jak moja łatwa do przewidzenia reakcja na dźwięk.
Zresztą miałem już kiedyś ściągnięty soundtrack tego filmu, tylko nie wiem gdzie podziałem. Niemniej dźwięk jest fantastyczny, film zyskuje 300% dzięki niemu. Samo miasto nie jest zbyt zaskakujące.
Piszesz, że przedstawia więcej w 'kontekście sztucznej inteligencji która w nim występuje', no uhm... rozumiem że dziewczyna jest robotem (albo, jak lepiej wynika z drugiego filmu, robot jest dziewczyną), i podziwia świat zbudowany przez twórców samej siebie; zatem poniekąd ma z tymi budynkami więź nieco innej natury niż ludzie. Ale mniesza z tym, cokolwiek napisze to i tak powiesz że guzik rozumiem, bo filmu nie widziałem.Mowiac w skrocie moim zdaniem ona "rozmysla w tym fragmencie nad wlasna indywidualnoscia i sensem swojego istnienia" ;) Wiaze to z tym ze widzi w pewnym momencie dziewczyne taka sama jak ona w tej kawiarni. Zreszta, jak dla mnie scena jest na tyle gleboka i niekonkretna ze kazdy ja odbierze po swojemu - jak te plamy u psyhologa.
Jak film zobaczę to i tak powiesz to samo ::) już ja Cię znam.
Druga scena, uhm. No więc po pierwsze: przedobrzyłeś, Towarzyszu, albowiem pokazałeś za dużo. Jak ten 'pająk' ją (prawie) niszczy (raczej nie wygląda, jakby miała z tego wyjść), to pokazujesz jak 'skończy' głowna bohaterka! Psujesz ludziom zabawę ::) ! Trzeba było obciąć w momencie jak skoczyła na pająka, ewentualnie jak oderwały się jej wysięgniki.Hehe, wlasnie nie, to nie jest film Amerykanski, tu nic nie jest proste ;)
No oczywiście największym smaczkiem tej sceny (oprócz znowu wspaniałej muzyki i deszczu) jest sekwencja gdzie działo pająka punktuje wyrzeźbione w ścianach szkielety dinozaurów i finalnie rozstrzeliwuje drzewo gatunkowe człowieka, a przed wystrzeleniem do napisu "Hominis" kończą mu się naboje. Fajne, symboliczne. Gratuluję wyboru sceny.Ha, no to jest piekne.
Coprawda największe emocje w moim przypadku uzewnętrzniły się przy ujęciu gdy bohaterka umiejętnie rozerwała na sobie bluzkę; niemniej byłem mocno niekontent, gdy ujęcie zaraz potem się skończyło ::)Bo AI to tak samo rozwinieta inteligencja jak nasza, nie gorsza ani nie lepsza, inna. Innymi slowy, odpowiedz mi dlaczego my przeklinamy w takich sytuacjach to odpowiem Ci dlaczego przeklina AI. Nie zmienia to faktu ze przez caly film widac roznice miedzy nami a Major (to ta bohaterka). Choc tak naprawde to jestesmy identyczni tylko ona nie ma emocji a czysty racjonalizm. Sa tez inne sceny skupiajace sie wlasnie na tym temacie (prywatne rozmowy miedzi dwoma AI, samotnosc AI itd).
Są też pewne mankamenty. Fascynujesz, się, dzi, postępowaniem tejże sterowanej przez AI amazonki, powiedz mi więc: po jaką cholerę i dlaczego ona przeklina? ('About f*ckin' time... ' etc.). Mówi przecież do siebie (nie tak jak Roy Batty w Blade Runner)...
To chyba najbardziej mnie zaciekawiło (poza rozerwaną bluzką, oczywista).
Technika, która jak napisałeś tak Cię fascynuje, na mnie akurat nie zrobiła wstrząsającego wrażenia. Kto wie, może rzeczywiście za 23 lata będziemy mieli takie zabawki.Nie no te dziala ktore ma pajak sa mega! ;D
Tyle w dzisiejszym odcinku.Nono, licze na nastepne. Moze nawet takie na temat calego filmu? ::)
Pozdrówka.
ostatnio virtual duba odkrylem w zwiazku z moimi dwoma nowokupionymi palmtopami ;)
.
A no jako że akcja tego 'filmu' (tfu!) rozgrywa się rzekomo współcześnie, to korporacja Weyland-Utani jeszcze nie istnieje, a żadne cyborgi nie są oczywiście produkowane. Niemniej pojawia się tam właściciel firmy Weyland (która już rzekomo istnieje) i on właśnie, Charles Weyland, grany przez Lance'a Henriksena, okazuje się być pierwowzorem późniejszej serii androidów.
Swoją drogą, facet zostaje zabity przez jednego z Predatorów, więc jego osobisty udział w późniejszym procesie projektowania androidów jest mocno wątpliwy. Choć to panie Ameryka, wszystko się może zdarzyć.
:o :o
Nono, licze na nastepne. Moze nawet takie na temat calego filmu? ::)
Po trzecie: nie jestem pewien, czy scenariusz "porusza zagadnienie "lepszości" człowieka nad AI", mnie się wydaję, że chodzi tu raczej o niedefiniowalność pojęcia życia i braku rozróżnienia między nośnikiem organicznym tegoż, a jego sztucznym odpowiednikiem.No poruszanie tematu nierozroznialnosci a poruszanie tematu lepszosci to imho to samo ;)
Co się tyczy drugiej części, Terminusie, to wiadomym sposobem mogę Ci ją dostarczyć jeśli chcesz... a widzę, że dzi już wykazał podobną inicjatywę ;). Dodam, że tym razem odbiór mojej wersji nie jest utrudniony lingwistycznymi (francuszczyzna) zagwozdkami.Wy macie chyba fizycznie lepszy kontakt, moja inicjatywa byla slaba jesli byla w ogole ;)
Pozdrawiam,
SdS
Co się tyczy drugiej części, Terminusie, to wiadomym sposobem mogę Ci ją dostarczyć jeśli chcesz...
Ok. Przecież powiedziałem, że mogę, co nie znaczy, że muszę... ;)
Ogólnie myślę że te dwa filmy chyba zasługiwałyby na osobny temat... są poprostu przepełnione treścią.Haha wiedzialem, wiedzialem!
Ja także czekam z niecierpliwością ;)
Obawiam sie ze poklatkowosc ruchu jest zrobiona specjalnie ;)
Dobrze uslyszec inny glos niz do tej pory. Mozesz dla porownania podac przyklad czegos co traktuje o podobnej tematyce a jest na odpowiednim poziomie?
Chyba przyznam racje ze przykladaja do tego mniej uwagi niz disney ;)
Hm, jak tak sobie o tym teraz myślę, to może rzeczywiście tak być, jednak ta poklatkowość nie zawsze była w czasie zwolnienia ruchu obecna, a kiedy występowała, to też z różnym natężeniem. Zatem jeśli była czymś zamierzonym, to również wiązała się z brakoróbstwem.
Obawiam się, że jedynym filmem o stricte cyber-punkowej tematyce, który osiągnął wysoki poziom jest "Blade Runner". Co do obrazów anime poruszających się w tej z tej problematyce, to widziałem tylko kilka, ale wszędzie bardzo kulała fabuła.A o AI?
A o AI?
Jesli o mnie chodzi to troche za malo tam przemyslen.
Czy w ktorymkolwiek z tych filmow byla poruszona kwestia rozmnazania sie AI?
przyklad "Ja robot" troche mnie zmarszczyl
A dla mnie to swieze podejscie do tematu, cos ciekawszego niz puste roboty wlasnie. Rozmnazanie jest potrzebne dla rozwoju, tak jak to Wladca Marionetek wytlumaczyl pani Major. Rozmnazanie to nie tylko powstanie kolejnej kopii osobnika, a stworzenie "nowej wersji" osobnika. Ewolucja. Zreszta, jestesmy na forum Lema, pisze o tym w kazdej ksiazce, nie trzeba tego tutaj tlumaczyc...
Nie ma, bo to nadmierna antropomorfizacja AI, przeznaczona raczej dla filmów familijnych np."Bez baterii nie działa", lub raczej głupawego kina klasy B np. "Cyborg 3". Sama idea pozbawiona jest moim zdaniem sensu, bo w przypadku AI rozmnażanie sięnie jest potrzebne skoro można poprostu kolejny egzemplarz złożyć.
Bo sam film jest kretyński, ale AI pokazano w nim o dziwo nieźle, a 3 prawa robotyki to prawdziwa bomba!Szczegolnie gdy sie je poznalo na "automatyce i robotyce" ;)
A dla mnie to swieze podejscie do tematu, cos ciekawszego niz puste roboty wlasnie.
Rozmnazanie jest potrzebne dla rozwoju, tak jak to Wladca Marionetek wytlumaczyl pani Major. Rozmnazanie to nie tylko powstanie kolejnej kopii osobnika, a stworzenie "nowej wersji" osobnika. Ewolucja. Zreszta, jestesmy na forum Lema, pisze o tym w kazdej ksiazce, nie trzeba tego tutaj tlumaczyc...
To pierwsze prawdziwe AI ktore widzialem czy o ktorym czytalem. Te o ktorych piszesz (te ktore mozna zlozyc kolejne egzemplaze) nie sa prawdziwymi AI.
Nie ma sprawyTerminusie, ja też tej szklanki miałem już dość. A tak wogóle to mam ładniejsze jej zdjęcie w swoim pc, ale nie wiem jak je umieścićna forum.
To pierwsze prawdziwe AI ktore widzialem czy o ktorym czytalem. Te o ktorych piszesz (te ktore mozna zlozyc kolejne egzemplaze) nie sa prawdziwymi AI.
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"
Czytajcie Lema, a przyznacie mi rację. Ave.
Nota bene: żaden z najbardziej nawet chwalonych tu filmów SF nie powinien być sygnowany pojęciem "science", to "S" w nazwie objasniłbym raczej jako "shit"
Czytajcie Lema, a przyznacie mi rację. Ave.
Nie wydaje mi się, żeby formułowanie takich porównań było cokolwiek wartościowe. Myślę, że osoby które znają dobrze twórczość Lema i są świadome tego, jak blado wypada na jej tle większość współczestnych scenariuszy filmowych, zgodzą się, że łączenie w jednym zdaniu słów "Lem" i "Matrix" jest dla Lema raczej marną nobilitacją, żeby nie rzec - obrazą.
"Matrix" (rozumiany jako kompletna trylogia) to z wysiłkiem doprowadzone nie całkiem do końca przedsięwzięcie twórcze, o którego "klasie" świadczą raczej statystyki oglądalności, niźli wyznania ludzi przez ten film oświeconych. To, że odstaje on nieznacznie od innych współczesnych filmów s-f nie dowodzi jego jakości, lecz marności współczesnych filmów s-f.
Gattaca- Szok Przyszłości, to takie sobie kino. Dla mnie żadna rewelacja, z młodym Ethan Hawke i Turbo Umą w rolach głównych ;)
Pomysł nie jest zły, bo główna myśl filmu to rozwój genetyki, który doprowadził do tego, że ludzi dzieli się na lepszych i gorszych już na poziomie komórkowym.
Mnie jakoś jednak nie przekonał ;)
Ave raz jeszcze! Po starannej (wg. zaleceń) lekturze całego wątku, konstatuję, że te dyskusje bardziej są "wciągające" niż filmy (spróbowałem Obcego'
Witam, > Bladyrunner: obejrzałem (tj. próbowałem), ten, który został na Forum uznany za najlepszy, kultowy etc. "Obcy - 8 pasażer Nostromo"
podkreślam:wypowiadam swoją opinię - ale nie podoba mi się także Blade Runner Ridley'a Scotta, mimo różnych zachwytów...
(ale jak się mam zachwycać, kiedy mnie nie zachwyca?)
Moim zdaniem jest banalny.
O, bogowie!
Jestem pod wrażeniem - i właściwie brakuje mi słów, kurcze, chętnie bym obejrzal jeszcze raz.
To jest FILM !!!
No. moze sobie poukładam jakoś to, co chciałbym powiedzieć, bo w tej chwili tylko - coś pięknego, przejmującego - i dlaczego ja myślałem, że Harison Ford nie jest dobrym aktorem? Głupek ze mnie.
zachecam do ogladania anime!!!! Ghost in the shell, aplleseed, Armitage itd. lepszego SF nie znajdziecie :P
zachecam do ogladania anime!!!! Ghost in the shell, aplleseed, Armitage itd. lepszego SF nie znajdziecie
Jakieś argumenty?
oraniczeniami sa aktorzy. taka jest natura rzeczy. wizja zostaje zamazana
przecietny milosnik kina ogladajac Clooneya skojarzy go sobie z poprzednimi produkcjami w których wystepowal jezeli takowe ogladal.
efekty i ten caly bluebox. niecierpie tego. wlasnie jestem po ostatnim epizodzie SW. oni chyba nie wychodzili z pudelka!!!.
natomiast anime(jeszcze do niedawna :'( :'( ) bylo rysowane recznie. komputer byl tylko narzedziem pomocniczym w korekcji bledów, montarzu czy wiernym odwzorowywaniu swiatel i cieni. czysta wizja rerzyserska.
Z fabul uwielbiam brasil (bo o deniro dowiedzialem sie dopiero w czasie napisów koncowych
Ghost in the Shell jest fajny, nic ponadtwo. Ot, przeintelektualizowana mlucka.
Appleseed nie widzialem, ale slyszalem ze mega mierne
Armitage III to nie przeintelektualizowana mlucka
Fakt - w japonskich kreskowkach znalezc mozna naprawde fajne S-F (dodam chocby Lain) ale pisanie "lepszego SF nie znajdziecie" jest niesamowitym przeginaniem. Autorzy czesto na sile staraja sie zadziwic (czlowiek powstaly z aniola czy bog z sieci), to moze sie podobac. Jednak kiedy juz sie z tym "otrzaskasz" zauwazasz ze zbyt czesto ida na efekciarstwo. Widzialem w cholere anime s-f i nie widzialem niczego mogacego rownac sie z Blade Runnerem czy chocby 2001. Japonczycy potrafia zaskakiwac, jednak na tym poprzestaja.
Choc nie ukrywam - takie dla przykladu w/w Lain jest bardzo, ale to bardzo dobre. Z drugiej strony taka Armitage oferuje jedynie duzo wybuchow i atrakcyjna bohaterke.
w tej(tym??? ) anime pokazany jest lek przed tym faktem i mozliwe jego(tego faktu) konsekwencje. Ludzie sa kreatorami(w dobie windowsa to slowo dziwnie brzmi ;) ) czy jak wolisz bawia sie w Boga. Tworza produkt który nabiera cech swego stwórcy: nie jest przewidywalny i do konca kontrolowalny(uff). to jest ewolucja: ludzie tworza -nadczlowieka pozbawionego naszych ograniczen cielesnych lecz nie pozbawionego naszych wad wynikajacych z emocji czy charakteru. a co do tego boga z sieci to niezgadzam sie z toba. to takze ewolucja tyle ze bez udzialu czlowieka. Nauka stawia sobie konkretne cele, lecz skutki sa nie przewidywalne.
japonczycy to strasznie dziwna nacja.Posadaja przebogata kulture, sa strasznie kreatywni i uzdolnieni oraz maja fiola na punkcie cybernetyki. zeby zinterpretowac gits trzeba wiedziec ze Japonczycy sa narodem najbardziej ztechnicyzowanym ze wszystkich znanych. Automaty stoja praktycznie wszedzie( i to nie takie do kawy czy przekasek) .przez wideofon mozna porozmawiac z inna osoba, automatyczny lekarz zbada tetno krwi temperature itd i przesle do lekarza domowego, robot niania przypilnuje dzieciaki kiedy rodzice sa w pracy ect.ect.a naukowcy daza do zbudowania robota na wyglad i podobienstwo...
przeciez w tej(tym??? ) anime
pokazany jest lek przed tym faktem i mozliwe jego(tego faktu) konsekwencje. Ludzie sa kreatorami(w dobie windowsa to slowo dziwnie brzmi ;) ) czy jak wolisz bawia sie w Boga. Tworza produkt który nabiera cech swego stwórcy: nie jest przewidywalny i do konca kontrolowalny(uff). to jest ewolucja: ludzie tworza -nadczlowieka pozbawionego naszych ograniczen cielesnych lecz nie pozbawionego naszych wad wynikajacych z emocji czy charakteru. a co do tego boga z sieci to niezgadzam sie z toba. to takze ewolucja tyle ze bez udzialu czlowieka. Nauka stawia sobie konkretne cele, lecz skutki sa nie przewidywalne.
co do armitage dziwi mnie to ze nie widzisz podobienstw z bladerunerem.
Bo o Lemie gadac nie bede.
Przynajmniej na razie, bo jeszcze zadnej jego powiesci w calosci nie przeczytalem. Zalozylem o tym temat (lem dla poczatkujacych), a co potem to sie zobaczy.
technika ma z zalozenia pomagac ludziom w ich codziennym zyciu, ma je uproscic: i tak robi. jednak posaida pewne dzialania uboczne które ich zmieniaja( odsylam do badan socjologicznych na temat ludzi korzystajacych z internetu ewentualnie do czytania Polityki) Zmienia sie ludzkie postrzeganie swiata. kontakty interpersonalne czyli zbiór podstawowych i intymnych wrazen coraz czescie sprowadzane sa do komputera. A gdzie miejsce na emocje czlowiek w technicznym swiecie staje sie wyobcowany . co nie jest dobre dla jego psychiki. to jest sedno moich rozwarzan na temat automatyzacji zycia
Wojny klonów najwyrazniej przegapiles to ze te klony wyprane sa z uczuc, i podporzadkowane jednemu: zabijac. Mieso armatnie. przyklad troche nie pasujacy do ogólu.
gits:mozna zadac sobie pytanie: czy instalowanie mózgu(z emocjami itd) do puszki metalu po to by byla jak najbardziej podobna do ludzi jest dobre? Kiedy pierwsza rzecza jaka owa puszka sobie uswiadomi bedzie swoja wlasna innosc.
Frankenstein: tam jest chyba o rezurekcji a w gitsie o kreacji od podstaw
Uhm, uhm. No cóż, różnymi metodami ::) A desperatów nie do końca legalnego udostępniania plików wysyłam do takich, co już mają wszystko, czyli tu (http://www.pomaranczenababilon.prv.pl/).
Wydaje mi się, że skoro główna bohaterka Ducha w Skorupce jest cyborgiem, a film jest opowieścią o jej odysei na wyższy stopień ucyborżenia swojej osoby - połączenie się z wszechsiecią, etc. - to ten film chyba najbardziej podobałby się cyborgom; takim jak ona.No, w koncu wiem dlaczego mi sie tak podoba! ;)
Nie piszę tego ironicznie, ot, taka refleksja.
Rzeczywiscie, moze GITS nie jest arcydzielem intelektualnym ale warsztatowo 1liga animacyjna wyznaczajaca nowe standardy!!!!
A czy ktos z was ogladal teatr tv pt.: Sledztwo????
Prosze jakies komentarze
Wgruncie zaś siedzę, jak ślicznie to N-ty ukuł, w ignorantystyce.
Kontakt to o tej babce co spala z ksiedzem i poleciala na inna planete? To jeden z najnudniejszych filmow SF jakie w zyciu widzialem.Nie, to byl K-Pax
W zwiazku z tym mam do was pytanie, dlaczego Lem posluzyl sie w swojej powiesci nazwiskiem francuskiego rewolucjonisty i zagozalego czlonka Partii Komunistycznej skoro sam jest zdecydowanym wrogiem marksizmu-komunizmu.
Na forum bywaly juz glosy ze Lem jest nawet zwolennikiem komunizmu. Ja chyba za malo przeczytalem by jednoznacznie stwierdzic jak jest, dlatego zapytam, skad pewnosc ze jest wrecz "zdecydowanym wrogiem marksizmu-komunizmu"?
Andre Breton to nie jakiś tam lecz główny ideolog surrealizmu, jak pamiętam, to może dlatego właśnie on.
A że jednocześnie był, jak piszesz, komuszkiem z przekonań. Sartre też, i wielu innych "kawiarnianych Francuzików".
To o tyle bez znaczenia, że Solaris nie jest o polityce.
Komunistów było wielu a "wymyślił" surrealizm jeden.
Faktycznie, planetę Solaris można potraktować jak symbol czegoś niezgłębionego wewnątrz nas, z czym się trudno nam skontaktować, bo Ono mówi własnym językiem, do którego nie umiemy dotrzeć czy raczej w ogóle nie używa języka w powszechnym rozumieniu. Odzywa się kiedy chce i jak chce, jest jak marzenie senne (tak wyglądają twory Planety) a może człowieka wchłonąć; no i jest rodzaju żeńskiego ;)
Dawniej mówiono: "psychologia głębi"
Solaris nie musi więc być jakąś wielką inteligencją.
"Małpowanie" to objaw dość prymitywnego etapu rozwoju lub dzieciństwa - może Solaris jest niemowlęciem.
To wszystko, być może, jest, zresztą, w książce... nie pamiętam... dawno czytałem.
Rozumiem. Ja wlasnie tych wywiadow nie czytalem (Lem mniej interesuje mnie jako osoba, bardziej interesuja mnie Jego pomysly) wiec podejscia nie znam. Do tej pory wyrobilem sobie wrazenie, ze ma podejscie podobne do mojego, to jest takie, ze nie uwaza zadnego systemu za "zły", jedynie widzi jego wady i zalety. Komunizm ma tak wady jak i zalety (sporo jest w Dialogach ale wiadomo ze tam bylo pisane pod presja) i wedlug mnie nie jest obiektywnie zły, moze sie jedynie nienadawac lub nadawac, dlatego tez nie mozna go nienawidzic ale faktycznie, mozna byc juz jego wrogiem (choc wrog znowu traktuje komunizm zbyt osobowo jakby). Myslalem ze podobnie mysli Lem no ale skoro mowi, ze nie to widocznie nie :)
Ja mysle, ze Lem nigdy nie rozstal sie z pocztowka z Lwowa i nie rozstanie sie z nia az do smierci, to raz. Po drugie, "Dialogi'", ktorych nie czytalam niestety, niemniej wystarczy mi wiedziec, ze Lem wie, jaki temat w nich poruszyl i na ile mogl sobie go wowczas pozwolic rozwinac. Lem wspomnial o "Dialogach" w wywiadzie z Beresiem, z pewnoscia czytales, krotki, zaledwie pare stron. Dlaczego napisalam, ze Lem jest zdecydowanym wrogiem komunizmu, ano dlatego, ze przegladajac wczesniej Wszechswiat Lema natknelam sie rowniez na jedno, jedyne zdanie opisujace wprost jego stosunek do zjawiska, napisal, ze nienawidzi komunizmu. Nie chce mi sie w tej chwili wyszukiwac cytatu, o tak poznej porze najlepiej jest odlozyc szpadel :D, wazne, ze wiem, ze na nim oparlam moja opinie.
Osobiście odnoszę wrażenie, że Pan Stanisław zwyczajnie zbłądził (jak zresztą wielu intelektualistów w owym czasie), a następnie przejrzał na oczy i ze zwolennika komunizmu zmienił się w jego wroga (acz oczywiście mogę się w tej ocenie mylić).
Czemu to cholerne miasto musi odzywac w piatki i w sesji, czyli kiedy siedze sobie w domu? >:(
ps: strasznie podobalo mi sie porownanie do grzebania lyzeczka by wydobyc miaz ;)
To nie jest twoja wina, ze dzis mam zly dzien, wczoraj odpowiedzialabym ci dowcipem, dzis moge byc beznadziejnie skomplikowana, dlatego dopisz sobie brakujace "sz', byle cichutko, bez trzaskania drzwiami, prosze, nie znosze halasu.Haha a ja myslalem ze to faktycznie nazywa sie "miaz" tylko nie znam tego slowa!!!! ;D Prosze co moze zdzialac autorytet... Teraz lapie, miąższ, brzmi nawet lepiej ;)
Stary::) Ja ten film (czczę, i) mam na komputerze a widziałem go milion razy, ale chodzi mi o szansę obejrzenia go w kinie, kto wie czy taka okazja się prędko powtórzy.
dwa lata temu lokalne Multikino zaprezentowało "Obcego: 8 pasażera Nostromo"
pewno musiałbym nocować :)tak blisko a tak daleko, nie wiedzialem ze u Was tak ciezko z komunikacja
No. Tylko Was mi tam brakowało !
Ale trzeba zauważyć, że gdybyśmy się spotkali, to pewnie chciałoby się potem zostać jeszcze dłużej, (a film kończył się o 22) ... Nie wiem czy wiecie, ale z Gliwic nie da się wydostać do Tychów autobusem po godzinie 22, zatem musiałem wracać przez Katowice i tak, gdybyśmy z kolei się spotkali to pewno musiałbym nocować Smiley
A jak chodzi o wyrażoną przez Rachel chęć zdobycia Stalkera w formie divx, to cóż... szlak poczty polskiej już raz przecieraliśmy Roll Eyes Czemu nie.
A obejrzałem sobie tą "Milczącą gwiazdę". Zabawnie to dzisiaj wygląda.
R2D2 ustępował jej technologicznie. Nigdy nie widziałem aby wygrał z kimś w szachy :)
Poza tym nie sądzisz że prekursorem Spielbergowskiego robota R2D2 była jednak Omega? :)
A co sądzicie o "PlanecieDla
Zakończenie jedynie warte było obejrzenia lecz cała fabuła niezbyt mnie urzekła:)
Gynoid (from Greek gyneka - woman) is a term used to describe a robot designed to look like a human female, as compared to an android modeled after a male. The term is not common, however, with "android" often being used to refer to both "genders" of robot. The portmanteaus "fembot" (female robot) and "feminoid" (female android) have also been used sparingly. Gynoid alone was first used in the writings of British science fiction author Gwyneth Jones and later by Richard Calder.
The first real-life gynoid is Repliee Q1.
gdyby A-cisowi udało się uprzedzić z nieco większym (powiedzmy o jeden dzień) wyprzedzeniem
Nie zrobiłem tego złośliwie. Sam byłem zaskoczony, bo w życiu nie spodziewałem się już tego filmu zobaczyć.
Napisałem niemal natychmiast po dowiedzeniu się.
To też ja :)
Jam to, nie chwaląc się, uczynił ;D
Byłem interesującym wyglądem :)
Chyba Jam to nie chwalac się sprawił,
Masakra!
Pozdrawiam z kawiareny internetowej na warszawskim Dworcu Centralnym :)
(Bladyrunner chyba jest stąd, nie? Patrz, no... może się spotkaliśmy...)
May the farm be with you!!! ;D ;D ;D
http://storewars.org/flash/index.html
CU
Deck
Trzeba było dać znać wcześniej, to byśmy sięnapewno spotkali ;)
Przy odrobinie szczęścia możę uda się następną razą. A w jakiej części tego miasta zamieszkujesz?
Haha a to dobre, przechodziłem tam, ulicą Zamojskiego. :)
Haha. Pomyliles, ja lubie BANANY, nie banaly Wink
Pomysł na film całkiem dobry, początek filmu nawet mocny (pokazanie miasta etc.) rzekłbym nawet że bez zupełnie zepsutej końcówki mielibyśmy mocny film. ALE niestety reżyserem okazał się człowiek odpowiedzialny za takie cuda jak Pearl Harbour czy Twierdzę, a zatem domyślamy się już, że w końcu w filmie pojawia się nieco kichy, akcji robionej zupełnie bez potrzeby, sceny trywialnie komiczne, jak Evan McGregor gryzący palce swojego własnego klona w ramach walki z nim w pędzącym futurystycznymi ulicami LA samochodzie; oraz oczywiście - scena łóżkowa. Oraz, ma się rozumieć, tona innej tandety. Niemniej nie jest to film banalny, tym bardziej, że przecież - takie rzeczy można robić już teraz.
(Nie wszystkie - wciśnięto tam kit, że klon można wychodować w rok od razu do postaci dorosłej etc., podobnie jak w "6tym dniu" z Arnoldem; oraz moment, w którym śmiałem się na głos - zerżnięta żywcem z Blade Runnera scena, w której jeden facet tłumaczy kobiecie-klonowi, że jej wspomnienia z dzieciństwa to po prostu 'memory implants'. (Każdy kto widział Blade Runnera wie o co chodzi)).
1. Scarlet Johanson
E tam, dobry czy zly film to mile spedzenie czasu.
Jeśli to ta z lat siedemdziesiątych to jest to klasyk.
Z tej serii całkiem dobre jest też "W podziemiach Planety Małp". Reszta części mocno trąci kiczowatością.
20:15, dzisiaj, TVP1 Szpital przemienienia !!!!
Szkoda, że tak późno się dowiedziałem.
Może to nie S-F, ale zgodnie z obyczajem informowania o dobrych filmach piszę to tutaj.
TERAZ SIĘ O TYM DOWIADUJĘ !?!?! KRWIIIIII !!!!
Gdyby był jakiś film na podstawie prozy Lema, z którego byłby on zadowolony, to pewnie byłoby o czym napisać, ale o ile wiem to Lem nie był zachwycony żadna ekranizacją.
P.S. Podobno kręcą "Niezwyciężonego"
Bardzo ciekawa informacja!
BTW. Ktoś mógłby wyświadczyć mi przysługę i napisać 2 zdania o czym tam pisze ? (nie znam angielskiego)
Zwłaszcza interesuje mnie kiedy to ma sznse wejść na ekrany.
Lem od jakiegos czasu nie ingerowal i ogolnie nie interesowal sie filmami na podstawie jego powiesci.
ale... właśnie zostałeś moim idolem
A Shost in the shell to z problemami czy kowbojski?
Jesteśmy obecnie we wspaniałej fazie tworzeniaTrochę się tego tworzenia boję... ;)
Zaznaczam, ze w realu jestem szpetny ;-)
A widzisz ;)
no o tym to nie wiem nic!
Tajemniczy osobnik - V - skrywający twarz za maską, snuje misterny plan walki ze znienawidzonym systemem...
Rachel: w kinach graja ;)Masz na myśli V for Vendetta? Opis terminusa brzmiał bardzo zachęcająco.
Najbardziej przeszkadzało mi to łopatologiczne wybijanie do głowy, że rewolucja jest gut, a sfera rządząca nie bardzo.Rewolucja nie zawsze jest dobra, oj nie ;D.
Zaznaczam, że zarówno w realu jak i na forum jestem facetemMi to w niczym nie przeszkadza! ;-)
dzi znalazł kolejną ofiarę
Co do "Shost in the shell" to polecam obejrzeć. Zwłaszcza tą wersję pisaną z "G" na początku tytułu ;)Haha ;D
Haha ;D
Nie no ja wlasciwie tez polece jednak ta z "G" na poczatku ;)
Ustawilem przypomnienie zeby wziac filmiki z domu. ;)
Aha, dzi tylko nie zapomnij o tej scenie, w której to bohaterka dość widowiskowo rozrywa swoją obcisłą koszulke ;D
dzi, ale widziałeś jakieś filmy poza GITS, nie?Top Gun
:p
he he, dobre, kowbojskie, chociaz nieprawdziwe. Goła laska wszystko załatwi, nawet z AI pająkiem. Zamiast ganiać, skakać i strzelać powinna się tylko wolniutko przespacerować ;-)
Ja tu chciałbym podpisać się pod tym wnioskiem powyższym.
Niestety, po obejrzeniu filmu wiem że tak się nie stało ::)
jednak kowbojskie...
a mozesz wymienic jakies "z problemami"? ;)
znaczy istniejace, nagrane
Jeśli każda inteligencja zakłada samoświadomość, to czy za tym idzie poczucie wyodrębnienia, a jeśli tak to granica między "mną" a "nimi" a jeśli tak to czy każda inteligencja będzie tej granicy bronić i co uzna za zagrożenie...
Jak tak przeglądam swój własny post to sobie myślę, że w zasadzie obydwa powyższe problemy sprowadzają sie do pytania, czy istnieja inne "rodzaje inteligencji" czy właściwie "świadomości" niż ludzka. Bo jeśli nie, to roboty się oswobodzą. A jedyny mozliwy pokojowy międzygalaktyczny kontak to radiowy. Chyba że bracia w rozumie będą NFR i możemy im nakukać...
Poczytaj watek "szok predkosci w polityce", to moj ulubiony ;)Ajajajaj! Ze zrozumieniem to chyba będę długo czytał ;-). Ale coś słaby ruch macie tutaj - czy po prostu już wszystko zostało wypowiedziane?
A GitS'a obejrzyj,chętnie, ale gdzie to znajdę?
"Ja Robot" sie lapieja mam chyba duże braki w edukacji filmowej, bo tego też nie kojarzę (może jakiś link, bo być może widziałem, ale tytuł mi sie nie kojarzy. Kojarzy to mi się ze Snergiem-W)
ja mam chyba duże braki w edukacji filmowej, bo tego też nie kojarzę (może jakiś link, bo być może widziałem,
Ajajajaj! Ze zrozumieniem to chyba będę długo czytał ;-). Ale coś słaby ruch macie tutaj - czy po prostu już wszystko zostało wypowiedziane?Wszystko zostalo powiedziane (odkad ja zaczalem pisac hehe). Ale mysle ze wszyscy czekamy na nowy glos w dyskusji (ze szczegolnym naciskiem na "nowy" ;) ).
chętnie, ale gdzie to znajdę?Hm, byl wlasnie kilka miesiecy temu w miesieczniku "Kino domowe" (przyznales sie ze nie zajrzales do linka ktory o nim podalem ;) ). Teraz to rynek wtorny chyba tylko... A moze wyporzyczalnie? Slaby jestem w "te klocki".
ja mam chyba duże braki w edukacji filmowej, bo tego też nie kojarzę (może jakiś link, bo być może widziałem, ale tytuł mi sie nie kojarzy. Kojarzy to mi się ze Snergiem-W)Przez to ze "na Asimowie" to nawet fajne problemy (chyba) podejmuje, ale realizacja typowo Amerykanska, ot wieczor przy czipsach ;) (Byl oczywiscie omawiany w tym temacie).
Wszystko zostalo powiedziane (odkad ja zaczalem pisac hehe).dobre. patrząc na liczbę Twoich postów nawet możliwe ;D
Ale mysle ze wszyscy czekamy na nowy glos w dyskusjiStrasznie ciężko się przebić przez te wszystkie wątki, wieć nie jestem w stanie stwierdzić co było a co nie. Sądzę że poszukiwanie od razu sztucznej inteligencji należy ograniczyć do sztucznego życia. Zdefiniować, czym miałoby się różnić od symulacji sztucznego życia. Myślę, że musi być w tym element przypadku. Zycie chyba nie może być deterministyczne. Dlatego jest wielką niewiadomą. Atrybut homeostazy moim zdaniem nie jest natomiast konieczny (jeśli załozyć że prymitywny "mózg elektronowy" Terminusa (coś czuje, że ten post będzie wycięty, wiec spieszę wyjaśnić, że mam na myśli robota z opowiadania Lema ;D), mógł pomieścić dwa czy trzy "życia" Potem należałoby zadać pytanie, czy każde życie prowadzi ku inteligencji. Prawdopodobnie nie (vide rośliny na Ziemi - choć może to tylko na razie). Na końcu zostaje, czy inteligencja (świadomość) jest zawsze podobnego rodzaju co nasza.
Hm, byl wlasnie kilka miesiecy temu w miesieczniku "Kino domowe" (przyznales sie ze nie zajrzales do linka ktory o nim podalem ;)Nie, to ze ślepoty ;-)
(jeśli załozyć że prymitywny "mózg elektronowy" Terminusa (coś czuje, że ten post będzie wycięty, wiec spieszę wyjaśnić, że mam na myśli robota z opowiadania Lema ;D)
Obejrzałam wczoraj ekranizację "Solaris" stworzoną przez pana Tarkowskiego.czy to było w jakiejś telewizji teraz? Czy można kupić gdzieś?
czy to było w jakiejś telewizji teraz? Czy można kupić gdzieś?
Oj, muszę obejrzeć "Solaris" Tarkowskiego.
Niedawno oglądałem wersję Sodebergha.
1) Statek, którym leciał Kelvin na Solaris miał flagę amerykańską. Z dialogu dowiadujemy się, że stację na Solaris wraz z projektem badań odkupiła od kogoś NASA... Mój tata podsumował to tak: propaganda jest wszędzie.
2) Podobała mi się postać, zdaje się, Snauta. Był taki trochę dziwny, lekko nawet śmieszny.
3) Książka chyba się inaczej kończyła (ocean w książce nie zmienił się, a w filmie pochłonął stację). Przeczytam jeszcze raz, to będę wiedział.
Obejrzałem wreszcie część "Szpitala Przemienienia". Ciąg dalszy zdołam, mam nadzieję obejrzeć przed końcem ferii wielkanocnych.
Z całego filmu zapamiętałam najlepiej jedną scenę, podczas urodzin Snaut'a pada z jego ust niesamowita kwestia, pewna forma podsumowania poszukiwań człowieka w Kosmosie.
Ja z kolai bym chętnie ten Szpital obejrzał!
Właśnie, muszę sobie Krótkie spięcie obejrzeć.
A Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę, film kultowy co do minuty. Można polewać prawie bez przerwy ::)
Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę ::)No to sie przyznam, że jak to grali po raz pierwszy w kinach (chyba koniec 80-tych) to byłem na tym jako na jednym jedynym w życiu filmie trzy razy pod rząd ;D. A i teraz nie przepuszczam jak "dają" w TV.
To wtedy juz byly kina? ;)Dzi, zlituj się, nie jestem aż tak stary :P. Bracia Lumiere w1895 wynaleźli kinematograf i zorganizowali pierwszą publiczną projekcję filmu - kina były, z tym że projektor był na korbę a światło z karbidówki ;D. Zresztą, wtedy juz nawet IBM PC był, i to nie XT a AT. Miałem taki, miał 20MB dysku twardego mniam, mniam. A kumpel w akademiku miał nawet video (ale w jakimś głupim standardzie, który został zniszczony przez VHS) A bardziej serio to owszem, wtedy były kina i ktoś do nich chodził, a teraz to wręcz przeciwnie (mówię to z perspektywy miasta, w którym seanse się często nie odbywają z braku publiki)
A tak przy okazji mam do Was pytanie. Dzisiaj w kiosku widziałem, zdaje się, nowe Kino Domowe z GITS'em, ale okładka była inna niż ten oryginalny GITS. Przyjrzałem się przez szybę i dostrzegłem napis, że to kolejne trzy części. Czy GITS jest serialem?
CU
Deck
Miałem taki, miał 20MB dysku twardego mniam, mniam.
A Powrót do przyszłości to ja absolutnie czczę, film kultowy co do minuty. Można polewać prawie bez przerwy ::)
C64? A co to takiego? Wink
C64? A co to takiego? ;)ale, ale, commodore to jednak zx spectrum nie przebija, nie? wujek miał taki. Choć to na commodorze chodzila taka pierwsza ostra strzelanka, co to pozniej film (zreszta sf) zrobili - jak sie to nazywalo???
ale, ale, commodore to jednak zx spectrum nie przebija, nie? wujek miał taki. Choć to na commodorze chodzila taka pierwsza ostra strzelanka, co to pozniej film (zreszta sf) zrobili - jak sie to nazywalo???
Choć to na commodorze chodzila taka pierwsza ostra strzelankaO, przypomniałem sobie - Mortal Combat, czy nie tak?
A bardziej serio to owszem, wtedy były kina i ktoś do nich chodził, a teraz to wręcz przeciwnie (mówię to z perspektywy miasta, w którym seanse się często nie odbywają z braku publiki)Ja kiedyś byłem w kinie (ok. rok temu) i poza mną było z 9 osób.
Tą stronę "sie wytnie". ;)Ze niby za co?, dlaczego?
maziek: no bo to temat o filmach jest :)dzi: ze starości lampy mi filują, kryształy zmętniały, a od ruszania tym sitkiem, z którego głos wychodzi drucik się przetarł i mam zwarcie na masie. Sam rozumiesz, że jestem troche roztrzepany, ale podładowawszy kondensatory ze skromnej butelki lejdejskiej postaram się zebrac prądy błądzące pci wżdygi śmy nadobne piiiiiiiiiiiii...........
Wlsnie ogladnalem GITS 2 (pirwsza czesc widzialem ze 4 lata temu), tylko ze po japonsku z Chinskimi literami.
Socrates
Wlsnie ogladnalem GITS 2 (pirwsza czesc widzialem ze 4 lata temu), tylko ze po japonsku z Chinskimi literami. Ladne obrazki w 2ce, ale kurna nic nie zrozumialem...najgorzej bylo wtedy kiedy ta jedna babka (pani, dama, kobieta; sorry feministki) w bialym fartuchu gadala o czyms przez 10 minut...myslalem ze padne ze znudzenia.
ps: trzeba bylo ogladac z polskimi napisami to moze bys zrozumial ;)
Polecam: http://www.kubrick2001.com/
Bardzo ciekawe spostrzeżenia.
Tylko intro takie długie, że można znieść tuzin jajek a potem zrobić z nich jajecznicę i poczekać aż przestygnie.
Na yakom jazikye oni rozmawiaut v filmy "Test Pilota Pirxa"?Naprzod przepraszac za moju nieprzyjemnju Polisku gramatyku ;DTwoja gtamatyka ocen priniatna. Po polskomu jaziku. A cto? film polucil?
Twoja gtamatyka ocen priniatna.
Jaki wasz mysli po to kino (Test Pilota Pirxa)? Jak ono?eto kino widiel pierwyj raz kagda byl malczikiem w 6-toj klassie. No eto bylo oczen modernoje kino, technika i tak daleje. Dwa momenta zapomnial: kogda ruki Caldera razarwalys i kogda Pirx smotriel striptease ;D. teper pokupil no i cho: technika nie taka oczen moderna, striptease wsio normalna, ruki daleje oczen interesne ;D. Mozno posmatriet!
teper pokupil no i cho: technika nie taka oczen moderna, striptease wsio normalna
Byłem wczoraj w I-MAXie na "spacerze po Księżycu - wspaniałe pustkowie". Wcześniej widziałem tam film o ISS - tylko nie pamiętam tytułu. To co prawda nie science -fiction, tylko real ale wciąż jeszcze tak oderwane od dnia codziennego, że chyba się tu mieści. Był jeszcze trzeci film, bodajże "obcy z głębin", który w końcówce był zdecydowanie science-fiction, z naciskiem na science. Zdecydowanie polecam. Możliwość obejrzenia księżycowych krajobrazów z FPP (first person perspective ;)), poczucia namacalnie ciasnoty LEM-a (wiecie,że oni tam śluzy nie mieli? wskakiwali w kombinezonki i po prostu otwierali drzwiczki, psssssss.....), rozkoszowania się obszernością ISS, czy wreszcie przeżycie startu Sojuza z żabiej perspektywy z płyty kosmodromu. Do tego fantastyczna akustyka, przy starcie Sojuza wszystko się autentycznie trzęsło od basów a może i infradźwięków...
Filmy są skierowane do każdego, w tym chyba szczególnie do dzieci, wiec jest trochę naiwnego dla starych koni ble-ble, ale mimo to bardzo warto. Ciekawi mnie, czy ktoś z Was widział te filmy i co o nich sądzi?
Myślę, że pokazują je wszędzie, a jeśli gdzieś najpierw, to właśnie w US
Nawet miejscami byłem zaskoczony, że w filmie wyprodukownym w ówczesnym bloku wschodnim tak sprawnie zrealizowano niektóre efekty specjalnepowiedz, że i Tobie się podobało, jak 20G rozrywa Calderowi ręce!
Witam wszystkich!!
Wpadłem wprawdzie tylko na chwilę, ale mam coś co może kogoś zainteresować, a przypadkiem nawiązuje także do cyborgów znoszących durze przeciążenia. Otóż w środę 31.05 o godzinie 17.30 w Warszawskim kinie Iluzjon (byłym Stolica) odbędzie się pokaz filmu "Test pilota Pirxa".
Zamierzam się tam wybrać. Ktoś z was też jedzie ?
Byłem wczoraj w I-MAXie na "spacerze po Księżycu - wspaniałe pustkowie".
Oprócz tego w TVP Kultura pojawi się więcej filmów science-fiction. W cyklu "Polski film fantastyczny" będzie można obejrzeć mniej znane "opowieści niesamowite" zrealizowane przez uznanych twórców, m.in. Andrzeja Żuławskiego, Andrzeja Wajdę i Jana Jakuba Kolskiego.
Klasyczny film science-fiction "Łowca androidów" w reżyserii Ridleya Scotta powróci na ekrany kin. Tym razem będzie to ostateczna wersja reżyserska. W swojej historii film przeszedł bardzo burzliwą drogę. Gdy Scott przekroczył budżet produkcji, producenci przejęli kontrolę i dokonali znaczących zmian przed premierą filmu w 1982 roku. Dodano wtedy głos zza kadru i szczęśliwe zakończenie. Tę wersję zastąpiona w 1992 roku znacznie lepiej odebraną edycją reżyserską. Sam Scott nie był z niej jednak zadowolony. Mówił, że była robiona w pośpiechu i nie pozwala na oddanie jej pełnej uwagi widza. Prace nad ostateczną wersją rozpoczęły się w 2000 roku. Ridley Scott musiał je jednak przerwać ze względu na spory prawne o własność filmu. Teraz je wznowiono. Odnowiona "Wersja reżyserska" zadebiutuje najpierw w dystrybucji DVD. Sprzedaż rozpocznie się we wrześniu i potrwa jedynie przez cztery miesiące. Potem film będzie niedostępny. Potem, w przyszłym roku, w kinach pojawi się "Łowca Androidów: Wersja Ostateczna". Limitowana liczba projekcji ma uświetnić 25. rocznicę powstania filmu. Dopiero potem film znów pojawi się na DVD. Będzie to specjalna edycja zawierająca wszystkie trzy wersje filmu. Będzie można je oglądać jako alternatywne historie. Oprócz oryginalnej wersji kinowej i pierwszej wersji reżyserskiej, załączona zostanie rozwinięta kinowa wersja ostateczna. Oczywiście wydanie będzie zawierała szereg materiałów dodatkowych.
P.S. A powiedz no jeszcze, skąd przynosisz te cudowne nowiny?
Mickiewicz?
Dziś o 20:15 na TVN Gwiezdne Wrota.
Gorąco NIE polecam ;D
Niestety dobro zwyciężyło...
to ma być na zasadzie, a zrobię na przekór, czy co?
oglądałem gwiezdne kilka razy jak byłem dzieckiem to mi sie podobało 8)
Zupełnie jak w expose jednego takiego...
Coś o waszym ulubionym serialu:
(...)w zetknięciu z rzeczywistym światem. To znaczy nie tym, który pokazuje serial Star trek i który zamieszkany jest przez tysiące gwiezdnych ludów o rowkowanych nosach. Czasem to oglądam, bo jestem prawdziwym masochistą i roskoszuję się kretynizmem, ale skądinąd wiemy, że nie ma powodu, by zaludniać kosmos zielonymi ludkami. (...)
Zgadnijcie, kto to napisał ;)
Pewnie zgadniecie.
Niestety nie powiedział tego Mickiewicz. Rokossowski też nie.
To był Stanisław Lem, proszę państwa. W felietonie "Po przełomie" z września 2004 (wziąłem go z książki "Rasa Drapieżców").
sekundantami muszą być rude bibliotekarki spod znaku ryb.
Howgh!
Patrzcie jak Waćpan dokładnie sprecyzował wymagania. Hehehe ::)
Kiedyś miałem taki sen, w którym się wymieniałem znaczkami (ba, szły całe bloczki) z jedną bibliotekarkąAłałałała, wątek filatelistyczny plus literaturoznawstwo! Mmmm, rewelka, tylko żebyś obwolut nie pomiął! Najlepiej zdjąć. Ale, ale, to nie jakieś starodruki chyba?
To spisek. Przecież ja wiem, że to powiedział Marszałek Rokossowski. Tu nie ma dyskusji żadnej, drodzy moi. To jest jakaś odgórna albo oddolna manipulacja (...)Chciałbym poinformować, że nie jest to manipulacja mająca na celu umniejszenie pamięci Marszałka Rokossowskiego (którego poważam i szanuję). Nie jest to w ogóle żadna manipulacja.
jak mówię, że wiem, to znaczy że tak jest, nawet jeśli nie jest, a może właśnie szczególnie wtedy! Rozumiemy się?Ciężko mi to zrozumieć, ale jak trzeba, to jakoś pojmę i się dostosuję.
Uznaję umniejszenie pamięci Marszałka za plamę na jego honorze, i wyzywam na pojedynek, broń wybiera oponent, sekundantami muszą być rude bibliotekarki spod znaku ryb. Howgh!Czyżbym to ja miał być tym oponentem ?? Jeśli tak, to wybieram miecze świetlne, aczkolwiek wolałbym pojedynku uniknąć.
Marszałka Rokossowskiego (którego poważam i szanuję).
Ludzie kochani! Przeca ja nawet nie wiem kto to był! A no może i wiem, ale to nie o to tu chodzi! Chodzi o h-u-m-o-r-a-b-s-u-r-d-a-l-n-y !
Mozliwe, jednak wymienili mu ordery na plastikowe, bo anomalia magnetyczna była taka, że samaloty spadały na Plac Czerwony. Nawet do jednej takiej awionetki z Berlina to sie przyznali. O Mirze nie wspominając ;D.
(Inną jest to, gdzie Łajka miała plecy że ją wybrali...)
Pozwolę sobie na powrót do głównego tematu.
Zauważyłem brak znaczącego świata w liście filmów wartych/niewartych obejrzenia. Mam tutaj na mysli Babylon 5 (jest to wprawdzie świetny serial, ale stworzono też kilka filmów opartych na wydarzeniach z serialu). Pomysł stworzenia serii dojrzewał w umysle J.M. Straczynskiego (a mogę się założyć, że kiedyś Straczyńskiego :), tym bardziej dziwi mnie, że nikt o nim nie wspomniał.
Filmy (bo z ksiazkami jestem na bakier):
1. Metropolis
2. Blade Runner
3. 2001/2010
4. Star Wars
5. Total Recall
6. Screamers
7. Equilibrium
8. Matrix
9. Terminator
10. I Robot
11. Hitchhiker's Guide to the Galaxy (czas jest nieokreslony, wiec mozna uznac ze to przyszlosc)
12. Artificial Intelligence
13. Stalker
14. Starship Troopers
15. Ga, ga: Chwała bohaterom
16. O-bi, o-ba: Koniec cywilizacji
17. Seksmisja
18. Johnny Mnemonic
19. 12 Monkeys
20. Babylon 5 (serial)
21. Battlestar Galactica (serial)
22. Space: Above and beyons (serial)
24. Dune
25. TXH 1138
Wiecej mi "ot tak" do glowy nie przychodzi. Niektore lepsze, niektore gorsze ale kazdy cos pokazuje o przyszlosci. Wiekszosc jednak nadaje sie jedynie do wymienia w liscie poruszajacej jakis temat. Gdybys jednak podal jakie tematy chcesz poruszyc, dawanie tytulow mialoby dla odmiany jakis sens.
Oby!
Moja lista wartych obejrzenia:
1. ... - kiedyś się pojawi
2. Star Trek za całokształtZa całokształt, to zawsze dobre wytłumaczenie...
3. Babylon 5 za pomysłyMoże, jeśli to nie problem, przytocz jakieś wartościowe pomysły, które pojawiły się w owym serialu... Bo nie czuję sie narazie (bez obrazy) zachęcony do jego obejrzenia? A nie miałbym nic przeciwko temu.
4. Gwiezdne Wojny za legendę i magięMagię, powiadasz? Uhm.
5. Terminator 1,2 za akcjęPolecam Policjantów z Miami oraz Piratów z Karaibów. Od nie dawniej jak wczoraj byłem w kinie na drugiej części drugiego z tych filmów, i co jak co, ale akcji nie brakowało ::) Ehh... No, tak... akcja. W sumie, w amerykańskim slangu, "action" oznacza także to, co pokazują w filmach z najwyższej półki w wypożyczalniach... więc sam nie wiem :)
6. Alien 1,2,45,6,7,...
7. Predator za ciekawy punkt widzenia (szczególnie 1)Znaczy za podczerwień? No uhm to był rzeczywiście niezły punkt.
8. Blade Runner za androidy i owceNareszcie wiem dlaczego lubię ten film! Nie dziwię się jednakże, że znalazł się niżej Predatora. Wszak nie ma w nim tyle akcji.
9. Powrot do przyszłości za paradoksy czasoweZnaczy to był częściowo dzielny człowiek, czy człowiek częściowo dzielny? ::) No... przepraszam, nie mogłem się powstrzymać:)
10. Robocop za dzielnego częściowego człowieka
11. Żołnierze kosmosu za wrednego wrogaNo cóz, tutaj, gdybym miał wedle tej kategorii dołączać filmy, to na pewno wrzuciłbym prędzej Wallace & Grommit in the curse of the were-rabbit... robi na mnie o wiele większe wrażenie.
12. Gwiezdne Wrota za prawdę:)Nie no, to już teraz koniecznie muszę obejrzeć ten film jeszcze raz. Ciągle się okazuje, że wszyscy widzą w nim coś, czego ja nie widziałem.
13. Pi za myśl, że "złoty róg" nie może dostać się w złe ręce
Odnośnie Babylon 5 - nie widzieć tego serialu to hańba dla fana sci-fi :)Nie widziałem nie tylko Babylonu, ale i wielu innych ::) ... Naprawdę muszę się wstydzić ?
Celowałem tutaj w Ericha von Dänikena i jego spekulacje. Jednak nie potępiajcie mnie, bo facet ma sporo racji (nie wiem czy akurat kosmici, ale jakaś tajemnicza stara cywilizacja mogła być tak tęgogłowa i przekazwywala więdze innym, może w ograniczonym zakrasie z niewyjaśnionych przyczyn).Wspomniałem conieco o Danikenie na tym forum*... Terminus najpierw powiedział "A FE ! " ;D , ale potem zaproponował założenie nowego tematu, podyskutujemy pewnie trochę...
Przykładem może być tutaj Sfinks, ktorego datowanie według geologów (całkiem niedawno), ukazało, że jest starszy niż dynastie faraonów, co potwierdzalo tezy Dänikenena, że twórcami nie byli Egipcjanie itd., ale egiptolodzy stoją murem za swoimi bajeczkami (oczywiście geolodzy zostali potraktowani jako heretycy i zignorowani przez egipskich naukowców).
Mierzyłem też w istotę religii, ale ogólnie powiem, że miałem na uwadze, że może być tworem służącym do rządzenia innymi (patrz Stargate), jak i czymś ponadnaturalnym z punku widzenia obecnej nauki.
Pozdrawiam
Kru
u mnie leżysz, nie wstawaj :DO mnie chodzi, tak? Dobra, nie będę wstawał.
a własnie robił ktoś kiedyś listę filmów na podstawie fantazji dicka?
bo jest ich legion chyba, jeżeliby Vanillę Sky uznać na przykłąd za jego pomysł (moratorium braci śpiacych itp.)
Jeżeli mówimy o filmach science fiction (realistycznych) to moim ulubionym jest chyba kwintet.
O mnie chodzi, tak? Dobra, nie będę wstawał.
Ogólnie wybacz mój miejscami sarkastyczny ton, jest mi miło powitać Cię na forum. Ale Twoja lista była tak niecodzienna, że nie mogłem się powstrzymać ::)
Pozdrawiam
Terminus
Draco nie odbieraj tego aż tak źle.
(...)
Numeracja obok filmów na mojej liście nie oznacza, że np. 10 jest lepsza od 20:).
przecież wszechświat z pewnością opróćz ludzi posiada inne formy życia
Proszę bardzo, ale wstydzę się...
Jednak napiszę...:)
Celowałem tutaj w Ericha von Dänikena i jego spekulacje. Jednak nie potępiajcie mnie, bo facet ma sporo racji (nie wiem czy akurat kosmici, ale jakaś tajemnicza stara cywilizacja mogła być tak tęgogłowa i przekazwywala więdze innym, może w ograniczonym zakrasie z niewyjaśnionych przyczyn).
Przykładem może być tutaj Sfinks, ktorego datowanie według geologów (całkiem niedawno), ukazało, że jest starszy niż dynastie faraonów, co potwierdzalo tezy Dänikenena, że twórcami nie byli Egipcjanie itd., ale egiptolodzy stoją murem za swoimi bajeczkami (oczywiście geolodzy zostali potraktowani jako heretycy i zignorowani przez egipskich naukowców).
Mierzyłem też w istotę religii, ale ogólnie powiem, że miałem na uwadze, że może być tworem służącym do rządzenia innymi (patrz Stargate), jak i czymś ponadnaturalnym z punku widzenia obecnej nauki.
Pozdrawiam
Kru
A jaka jest Twoja prawda Deckard?
41. Park Jurajski za eksperymenty na DNA
42. Solaris za to, że Hollywood próbowało zekranizować książkę Lema
Jestem swiezo po projekcji i musze stwierdzic, ze doczekalem sie dwrugiego po Blade Runnerze dobrego filmu na podstawie prozy Dicka. Na film czekalem ze zniecierpliwiem bojac sie, ze zrobia Matrixa, albo ze Kyanu znowu pochwali sie brakiem zdolnosci aktorskich. Mylilem sie. W sumie wszystko w tym filmie jest jak byc powinno (choc samego "Zwierciadla" nie czytalem). Aktorstwo jest pierwsza klasa - choc uczciwie przyznam, ze role nie byly zbyt wymagajace. Tempo akcji jest wspaniale wolne pozwalajac delektowac sie kazda scena. Niesamowity jest takze klimat. Z jednej strony wydaje sie cukierkowy, lecz wglebiajac sie dostrzega sie wszechobecna schizofrenie, zaszczucie, konspiracje. Ciekawym patentem jest takze strona wizualna. Zastosowany tu cell shading sprawuje sie swietnie, choc nie wiem po co on.
Polecam z calego serca, gdyz jest to moj osobisty pretendent do miana filmu roku.
Juz nie tak swiezo, bo to moja opinia z innego forum.
PS: Term, Twojego oburzenia nie rozumiem, bo przyznam, film Soderbergha zwyczajnie mi się nie podobał (to tylko moje zdanie i nie twierdzę, że jedyne słuszne), jakkolwiek nie bardzo dociera do mnie, jakim sposobem te dwa obrazy znalazły się obok siebie. Jurassic Park to owszem, fajny film... przygodowy, ale co robi na tej liście- nie mam pojęcia ???
12. Festival w Sopocie - za ochlaj, wyzerke i zniszczone nerki (kto wie o co chodzi to wie...)
3. Herkules (ten telewizyjno - odcinkowy) za wartka akcje
4. Ksenia - za to samo co Herkules
9. Niekonczaca sie opowiesc - za Limahla w tle
1. Mis Uszatek - za klapniete uszko
a wiesz co je mis uszatek na kolację?
jak do końca nie obejrzycie to też imho nicnie stracicie :)
Tyż racja Grin
Ostatnio wpadlo mi na dvd pare filmow Spilberga (czy jak mu tam...) i kazdy to kicz.Co do jego najnowszych produkcji to się zgodzę, ale warto pamiętać o takich, często kultowych, filmach jak: "Bliskie spotkania trzeciego stopnia", "Szczęki", "E.T.", seria z Indianą Jonsem, "Lista Schindlera", "Szeregowiec Ryan" czy nawet wspomniany "Jurassic Park" (ten pierwszy był naprawdę dobry, bo... był pierwszy - reszta to faktycznie duble tej części i wyglądają żałośnie). No cóż - ciężko przez całe życie robić dobre filmy. Zwłaszcza w Hollywood ;)
No cóż - ciężko przez całe życie robić dobre filmy. Zwłaszcza w Hollywood ;)
Polszmata... nie byłbym taki ostry w stosunku do tej stacji. Wiem, że ma słabą oprawę graficzną, a ich teleturnieje kojarzą mi się z zamkami z papieru i styropianu. Może to kiedyś poprawią, ale faktem jest, że zapracowali na swoja uwagę, szczególnie w latach 90 - tych.
E.T. sie mnie niepodobywal (toz to baja)Nic dziwnego - to kino dla dzieci :) Jak byłem mniejszy to mi się podobało.
Jak ktoś lubi gości z dredami, to na Polszmacie o 20.20 jest Predator dzisiaj ;D
A ja bardzo lubię Indianę Jonesa, ponieważ ,,nie dorosłem do swych lat..."
Tak, wczoraj oglądałem Predatora... póki mogłem. Znam ten film na pamięć. Świetne kino akcji. Szkoda, że następne części były tak mizerne.jak mialem gdzies tak 12 lat ogladalem go codziennie; ulubiona scena to ta gdzie ten czarny wycina las gatling gunem w momencie paniki
Już niedługo minigun będzie do udźwignięcia przez przeciętnego żołnierza. Amerykanie budują już od dłuższego czasu kombinezon siłowy (to moja nazwa - jak ktoś zna właściwą nazwę to mnie skorygujcie), który umożliwi żołnierzowi na noszenie sporych ciężarów znacznie przekraczających jego własną wagę. Widziałem to jakiś czas temu na zdjęciach. To już nie SF, to już bardzo bardzo bliska przyszłość.MASSIVE!! :o
Bez miesnia i kosci sily nie uzyskasz.
Draco ma dużo racji, nawet przy małej masie mięśniowej można pod wpływem adrenaliny, choćby na krótką chwilę, przekroczyć swoje nominalne możliwości...
czymze jest marne 200 kg obrazu na plecach mnicha ;)
Ten bardziej przypomina to co kiedyś widziałem...Niezłe. A mi sie przypomina ten z Nostromo...
Niezłe. A mi sie przypomina ten z Nostromo...
Hm, widocznie mam zaniki. Wydawało mi się, że ta babka właziła do środka takiego na żółto-czarno w skośne pasy pomalowanego wielkiego robota a nad głową migała jej pomarańczowa lampka (kogut) i dała wycisk temu zaślinionemu przyjemniaczkowi. A potem omało nie wpadła do jakiegoś pionowego szybu...
Niestety na Nostromo nie było żadnego urządzenia tego typu.
Hm, widocznie mam zaniki. Wydawało mi się, że ta babka właziła do środka takiego na żółto-czarno w skośne pasy pomalowanego wielkiego robota a nad głową migała jej pomarańczowa lampka (kogut) i dała wycisk temu zaślinionemu przyjemniaczkowi. A potem omało nie wpadła do jakiegoś pionowego szybu...
No i dobrze Ci się kojarzy.. tylko pomieszał Ci się czas akcji.Uff! A więc jednak czasem te dwie szare komórki które jeszcze mam stykają sie ze sobą... ;D
Uff! A więc jednak czasem te dwie szare komórki które jeszcze mam stykają sie ze sobą... ;D
Już niedługo wejdzie do sprzedaży jakiś Mind & Memory Improver v.1.0.Podstawowy składnik tego przyszłościowego środka mam w zapasie w piwniczce, sęk w tym, że dawki muszę stale zwiększać...
to podnieś
tyle
to
pagadmy...
No i dobrze Ci się kojarzy.. tylko pomieszał Ci się czas akcji. Ten słynny żółto-czarny bot to Power Loader. USCM Sulaco posiadał dwa takie boty, podobnie jak dwa Drop Shipy.
Yeah!!! Let's roooooock......
CU
Deck
A to jest USCM czy USMC? Bo do USMC to jakoś mi pasuje United States Marine Corps, ale do USCM t o już nic... ? Hę?
Universal Satanic Consument MercenaryUni Sznapps Consument Mercenary
Transformers w 2007, jesli ktoś lubi inteligentne roboty i uwielbia Optimusa Prime
Sam pomysł nie jest zły. Realizacja w stylu "Matrixowym", ale dużo gorsza. Była tam nawet jedna scena która mi się podobała. Jak nie masz nic innego do roboty to możesz obejrzeć.
Popieram kolegę przedmówce i zgłaszam formalny wniosek do przewodniczącego zebrania o ustawienie kubeczka ze słonymi paluszkami bliżej mnie.
Film mi się 'obił o oczy' (brr... ), pamiętam że stwierdziłem, że nie najgorszy, myślę, ze na pewno czasu nie zmarnujesz. Z drugiej strony nic superextra madafaka wybitnego, ale nie jest to kicha na pewno.
No i mamy jeszcze dodatkowo morał, że (nie wiadomo dlaczego) wszystkie ludzkie cechy są cacy, a nieludzkie be.Powyższy problem, jak go tu ująłeś, jest ciekawy, hmmmmm :-?
Matrix wprowadził pewien trend w realizacji widowiskowych walk, ale jest to przede wszystkim wyróżnik Matriksa a nie innych filmów.
Ja jednak cenię Matrixa, szczególnie jego pierwszą część, za koncepcję fabularną w której rzeczywistość nie jest realna lecz generowana przez komputer.Ja za to samo bardzo ich nie cenie, w takim oto kontekście, ze zapozyczyli to - co tam zapożyczyli: bezczelnie zerżnęli! - z Pana Lema (kongres futurologiczny!) i nie raczyli w napisach końcowych napomknąć! Wstyd.
Ja za to samo bardzo ich nie cenie, w takim oto kontekście, ze zapozyczyli to - co tam zapożyczyli: bezczelnie zerżnęli! - z Pana Lema (kongres futurologiczny!) i nie raczyli w napisach końcowych napomknąć! Wstyd.Wydaje mi się, że bracia Wachowscy to nie z tych co czytają Lema, więc możliwe że wpadli na ten pomysł sami. Ciężko teraz czegoś nie powielić zupełnie nie zdając sobie sprawy, że tak się właśnie czyni.
moim zdaniem dosc wazny argument, swietna kreacja, fantastyczne stroje (nic innego z tego filmu nie pamietam)
Czyli white power mowisz i republikanie gorą?
Ostro...
Dokladnie taki jest wydzwiek przytoczonej piosenki. Nabijanie sie z latynosow, jakze popularne w USA.CytujCzyli white power mowisz i republikanie gorą?
Ostro...
Co to, do mnie? Żartujesz sobie?
Ale w "South Park" nabijają się ze wszystkich, nawet z siebie samych. Każdy ma jakieś zabawne przywary. Nie ma co przesadzać z polityczną poprawnością - to mało kreatywne i nudne.Zrozumialem ze skoro Terminus wybral sobie akurat ten fragment to sie z nim zgadza.
CytujAle w "South Park" nabijają się ze wszystkich, nawet z siebie samych. Każdy ma jakieś zabawne przywary. Nie ma co przesadzać z polityczną poprawnością - to mało kreatywne i nudne.Zrozumialem ze skoro Terminus wybral sobie akurat ten fragment to sie z nim zgadza.
Cartman celowo jest przedstawiony jako rasista, antysemita, osoba apodyktyczna, aspołeczna itp. jednym słowem uosobienie wszystkich negatywnych cech ludzkości.Co ciekawe to chyba najfajniejsza postać w tej bajce :) Może ze względu na szczerość.
Kto mi zmodyfikowal posta? :o
Otóż ma to dowodzić tego, że każdy czarny w głębi ducha pragnie być biały!!!!To co mówisz to zwykłe odwracanie kota ogonem. Chodzi o to, że każdy białas, jak na przykład Vader, pragnie byc czarny!
CytujOtóż ma to dowodzić tego, że każdy czarny w głębi ducha pragnie być biały!!!!To co mówisz to zwykłe odwracanie kota ogonem. Chodzi o to, że każdy białas, jak na przykład Vader, pragnie byc czarny!
Kto mi zmodyfikowal posta? :o
Raziły mnie trochę wulgaryzmy jakich jednak, mimo wszystko, dotychczas nie spotykałem w tłumaczeniach. Widać już taka kultura zaczyna dominować.
To filmu SF nie trzeba kręcić, aby się wulgaryzmów nasłuchać ::)Ale jak ja mam płacić pieniądze po to żeby słuchać jak rzucają najgorszą łaciną, to ja dziękuję :)
CytujRaziły mnie trochę wulgaryzmy jakich jednak, mimo wszystko, dotychczas nie spotykałem w tłumaczeniach. Widać już taka kultura zaczyna dominować.
Hehehehe.... jak jadę autobusem i z przymusu słucham dialogów ( dialog, to chyba za dużo powiedziane, ale niech już będzie) teraźniejszych nastolatków, to mam takie same odczucia. To filmu SF nie trzeba kręcić, aby się wulgaryzmów nasłuchać ::)
Polecam stopery lub odtwarzacz mp3...
Nic dziwnego, ze film wywolal taka burze w Ameryce.U Ruskich zakazali puszczać ;D
No prosze. A jak w Polsce? Jest, albo bedzie w kinach?CytujNic dziwnego, ze film wywolal taka burze w Ameryce.U Ruskich zakazali puszczać ;D
a słyszał ktos cos o filmie "Brazil"? Bo mi sie nie chce 70 stron szukać... :P
Hej. No cóż, jeśli lubisz ambitne kino, i kojarzysz styl Terry'ego Gillima (grafik Monty Pythona, reżyser m.in. 12 małp) to powinieneś koniecznie go obejrzeć. Ogólnie rzecz biorąc jest to ze wszech miar godne polecenia solidne SF z przerysowaną wizją totalitarnej przyszłości, wieloma kontrkulturowymi motywami (mimo że nie jest to film nowy, można zatem powiedzieć, że Gilliam nieco wyprzedził epokę) i świetną grą. Oczywiście np. zapewne scenografia wyda Ci się trochę retro , ale można przecierpieć dla dobra ludzkości.wielkie dzięki.
Dekard to antygłowa, nie replikant 8-) Musial byc czlowiek
To bym napisal, ze fajna antygłowa, a nie antygłowa :-X. Ale ta akurat role dostala Hannah.CytujDekard to antygłowa, nie replikant 8-) Musial byc czlowiek
To znaczy, chodzi Ci, że jest kobietą? W to też wątpię... ;)
CU
Deck
http://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,3834221.html
crême de la crême!Nie no, ten druciany cenzor przegina. C.r.e.m.e de la c.r.e.m.e! No czegóż chce od smietanki? ;)
A to jest już w wypożyczalniach?Cytujhttp://www.gazetawyborcza.pl/1,75475,3834221.html
Wpadł mi w ręce w wypożyczalni i z chęcią się nim zainteresują w najbliższej przyszłości.
Nie no, ten druciany cenzor przegina. C.r.e.m.e de la c.r.e.m.e! No czegóż chce od smietanki? ;)
to rzuć okiem na filmiki tego pana: http://graphics.stanford.edu/~fedkiw/ .Właśnie, też tak macie, że żadnego z tych filmików nie możecie ściągnąć w całości? U mnie się niby ściągają, rozmiar pliku się zgadza, a w trakcie odtwarzanie gdzieś od połowy obraz zamiera... Próbowałem różnymi downloaderami i guzik
A maziek już pewnie szuka liny i jakiegoś opuszczonego strychu...Ale może z tą spluwą sie uda...
To jest tak zwany kciukownik. Można się przyzwyczaić...Jak się nie przyzwyczaisz to tylko raz nie...
A wracając do tematu to oglądał ktoś w sobotę "The last salute of jugger" ? Po polsku bodajże "krew bohaterów" :]
Witam,:o Twardy z Ciebie zawodnik :o
Przebicie się przez ten temat zajęło mi ponad 3h, głównie dzięki off-topicom <zgrzyt zębami>.
no i mały offtopic - IMHO Za dużo tu dyskusji o Blade Runnerze, Matrixach, GITS - te filmy bronią się same.Świnto Prowde tu Panocku godacie.
no i mały offtopic - IMHO Za dużo tu dyskusji o Blade Runnerze, Matrixach, GITS - te filmy bronią się same.
Naprawdę sugerowałbym tutaj zapodawanie tytułów z krótkimi opisami i super krótkimi recenzjami ewentualnie wypuszczenie listy przebojów takich filmów. pozbierajmy najpierw tytuły do kupy i postarajmy się przefiltrować co nieco, bo zginiemy w zalewie pomysłów typu "Kosmiczne jaja","Drakula Wampir bez zębów".
5. Wszyscy mówią o 2001 SO, czemu tak mało głosów o 2010 ? politycznie poprawna :D j
Nie no Blady, gdyby tylko takie "dokrętki" dzisiaj robili, to mielibyśmy o wiele więcej tematów do dyskusji w tym wątku ;). Ja muszę przyznać, że niedawno oglądałem sobie 2010 i całkiem mi się to podoba. Pewno, to tylko "dalszy ciąg", więc niczym odkrywczym nie zaskakuje, i jak ktoś widział film Kubricka, to tak jakby widział je oba. Ale do jednej beczki z jakimś "Atakiem Wkurzonych Mutantów VIII" bym go mimo wszystko nie wrzucił. Kwestia gustu i tyle.
Wszystkim (także nieznający niemieckiego) polecam obejrzenie trailera: http://www.zdf.de/ZDFmediathek/inhalt/29/0,4070,3936957-0,00.html . Pozwoli on się nieco wczuć w klimat.
Ale to jest wszystko po niemieckiemu?Niestety.
Wszystko fajnie, tylko jak zwykle mi się nic nie otwiera. Na pewno Dzi miał rację i wszystko się zacięło, jak te brzydkie filmiki chciałem obejrzeć. Tzn słyszę sałndtrak (świetnie by się nadawał na którys odcinek Kloss'a ;D). Bedę musiał popracowac nad tym. Swoją drogą powinniśmy wyciągnąć pomocną dłoń do bratniego narodu niemieckiego i przetłumaczyć te hande-hochy i rausy na polski.Chyba wiem o co chodzi. Gdy ja próbowałem (na początku) oglądać, to ścieżka dźwiękowa była bez zarzutu, a obraz pokazywał się niczym pokaz slajdów. Sporo się nad tym głowiłem, ale w końcu znalazłem rozwiązanie. Wystarczyło wybrać "einstellungen andern" i tam zmienić "Bandbreite" na o stopień niższe od zaleconego (zaznaczonego na pomarańczowo). Ja musiałem wybrać "Modem- oder ISDN-Verbindung" zamiast "DSL- oder Breitband-Verbindung". Otrzymujemy wtedy obraz gorszej niestety jakości, ale za to płynny. Przypuszczam, że wina leży po stronie serwera ZDF-u.
Ozłocę Cię jak zadziała. mam w operze dwa takie programiki do ściągania "embedd" ale nie poradziły :(
Te hologramy to moim zdaniem tylko zamęt wprowadzają... ::)
Od dłuższego czasu kino SF przeżywa dramatyczny kryzys. Nie powstają żadne dobre filmy.Niestety, masz rację.
Ostatnim filmem "SF" (celowo w cudzysłowiu) była chyba "Wojna światów"Jak w cudzysłowiu to chyba pominąłeś Ijona Tichego (z tym że nie był wyświetlany w kinach) ;).
No ale co z fabułą?Faktycznie, nie przedstawia się szczególnie dobrze.
W filmie biorą udział niezbyt znani aktorzy i to się liczy na plus. Nie ma tutaj żadnych super-plastic-sex-muscle-american-heros o nienagannym makeup'ie bez względu na to co się dzieje.;D ;D Jedyną znaną aktorką jest Michelle Yeoh (m. in. Jutro nie umiera nigdy).
No i chyba największy plus: w końcówce filmu, który jakby nie było dotyczy ocalenia ludzkości, nie powiewają amerykańskie flagi. Nie ma też żadnych patetycznych przemówień szefów ONZ'tów, prezydentów tudzież innych Pentagonów... To znaczący postęp.I to jest wielki sukces! Nie zapomnę dzieci bawiących się w hamerykańskich astronautów w końcówce filmu Armageddon ;D (film, delikatnie mówiąc, kiepski, najbardziej podobała mi się w nim Liv Tyler -swoją drogą, nominowana za ten film do Złotej Maliny :D )
Iść, ciągle iść, w strooonę słońca...;D
-pierwsze 2 zdania powyższego postu dziktorego? ;)
Cytuj-pierwsze 2 zdania powyższego postu dziktorego? ;)
I na koniec rekomendacja dla maźka - zakochanego w widokach kosmicznych.Dzięki Deck, nie omieszkam w takim razie. Fakt, że na moją wieś najpierw przychodzi periodyk inseminacyjny bydła rogatego, potem filmy sprzed dwóch lat na dvd w kiosku koło remizji mozna kupić a na samym końcu ewentualnie jest seans w miejscowym kinie - ale może się kopsnę w najbliższym czasie do stolicy, bo już mi się parę tytułów nazbierało do uzupełnienia a i śwagra wypada odwiedzić...
oglądnąłem dzisiaj solaris, wszystko ok, ale co to ma wspólnego z książką? :oNiezłe podsumowanie ;D
Ijon Tichy The Movie great crappity smacking nuts!!!To znaczy podobał się ?
Tak przy okazji skoro już tu jestem- ostatnio próbowałem sobie obejrzeć (tzn. oglądałem, ale zrezygnowałem przy pierwszej przerwie reklamowej ;)) Planetę Małpuf na Polszmacie, tą wersję Tima Burtona. Jak myślicie, straciłem coś :P?
Lem w swojej twórczości dość wcześnie skreślił SF jako gatunek literacki, wyrzucając mu wady, które znają wszyscy jego czytelnicy. Twój wybór filmów wydaje się być oparty na wymienianiu dzieł, które jak najmniej od takiego potępionego przez Lema kanonu odchodzą.
Dziwi mnie, że podniecają Cię filmy w stylu "Alien", i uważasz za część ich atrakcyjnośći .... opis pracy na statku kosmicznym, natomiast Solaris Tarkowskiego uważasz za nudny. Czyż praca na statku kosmicznym nie jest w swojej istocie śmiertelnie nudna?
ogólnie jednak uważam ją za akcentującą zbyt mocno rozrywkowy charakter SF.
Inna sprawa, że małym stopniu jest to jakkolwiek wybiórcza lista... jest w końcu tak bogata.
Dziwi mnie, że podniecają Cię filmy w stylu "Alien"
ogólnie jednak uważam ją za akcentującą zbyt mocno rozrywkowy charakter SF.
Natomiast na mojej liście nie znajdą się nigdy "Gwiezdne Wojny" ani "Piąty Element", bo skądinąd bardzo lubiąc te filmy nie umiem zakwalifikować ich żadną miarą do SF (pierwszy z nich to wedle słów samego Lucasa space fantasy, drugi jest niewątpliwie inspirowany stylistyka komiksu frankofońskiego). No i obie te pozycje są wysoce rozrywkowe Tongue .Space Fantasy też ma skrót SF ;). A poza tym - czyżbyś miał coś przeciwko rozrywkowemu science fiction? Można by to uznawać za odłam gatunku...
W środę, 29 sierpnia 2007, na TVP1 "Bliskie spotkania trzeciego stopnia". Piszę, bo może ktoś nie wie, a poza tym za pomocą "search" znalazłem na w tym temacie pozytywne opinie na temat tego filmu.
Co do Solaris byłem dzisiaj w wypożyczalni filmów. Było tylko Sodebergha
Space Fantasy też ma skrót SF ;). A poza tym - czyżbyś miał coś przeciwko rozrywkowemu science fiction? Można by to uznawać za odłam gatunku...
Z tym że oglądałem go dwa razy. Ale faktycznie, nie jest zły.CytujCo do Solaris byłem dzisiaj w wypożyczalni filmów. Było tylko Sodebergha
Też nie jest najgorszy...
Rozumiem.CytujSpace Fantasy też ma skrót SF ;). A poza tym - czyżbyś miał coś przeciwko rozrywkowemu science fiction? Można by to uznawać za odłam gatunku...
Rozrywka też może być... jako rozrywka... Ale polecać wolę ambitniejsze pozycje... Nie, nawet najpiękniejsze, bajki...
Ale faktycznie, nie jest zły.
Rozumiem.
Do paru innych rzeczy też pewnie moglibyśmy się przyczepić... ale to uż chyba było kiedyś wałkowane...CytujAle faktycznie, nie jest zły.
Z tym, że zakończenie mogłoby być bliższe ksiazki...
A mnie to nie? :D Z resztą nawet i części I-III nie wydały mi się złe (drugiej nie oglądałem).CytujRozumiem.
Co nie zmiena faktu, że "SW" (oryginalną trylogię) oglądało mi sie świetnie... :)
Do paru innych rzeczy też pewnie moglibyśmy się przyczepić... ale to uż chyba było kiedyś wałkowane...
Z resztą nawet i części I-III nie wydały mi się złe (drugiej nie oglądałem).
niestety chyba bede "na browarze" ale dzieki za info
tak w ogole to cos sie z datami postow powalilo? (poprzednie posty sa z 28 sierpnia?)
@dzi
Pytałeś swego czasu o "Otchłań" Camerona, będziesz miał okazję sprawdzić czy film wart jest kupienia - wyemituje go Polsat 21 września 2007 o godzinie 22:05.
ps. tego samego dnia o 20:00 w TVN po raz kolejny "Władca pierścieni: Drużyna pierścienia", jeśli ktoś z Was chciałby obejrzeć.
główna bohaterka decyduje się utopićwszystko popsują...
"Władca pierścieni" na TVN to porażka, przecież to z wszystkimi reklamami, to chyba z 6 godzin trwa, to można się udusić własną poduszką z rozpaczy :o
wszystko popsują...
Z tego co pamiętam, to "Solaris" reżyserował Soderbergh i dobrze, bo Cameron jeszcze byłby skłonny słodkiego Leonardo w głównej roli obsadzić, a tego bym nie zdzierżyła 8-)
Spoko, przeżyje. W końcu Cameron nawet "Solaris" happy end dodał (na tragedię pozwolił se tylko raz, w "Titanicu").
Z tego co pamiętam, to "Solaris" reżyserował Soderbergh i dobrze, bo Cameron jeszcze byłby skłonny słodkiego Leonardo w głównej roli obsadzić, a tego bym nie zdzierżyła 8-)
A w ogóle skąd wniosek, że "Solaris" kończy się happy end'em? ::)
To jest daleko idąca nadinterpretacja... Skoro Soderberghowski Kelvin np. umierał, to mógł widzieć w tym czasie co dusza zapragnie...
Ale to wcale nie znaczy, że wszyscy żyli długo i szczęśliwie. In fact, nie wiadomo ani czy ta scena była jawą czy snem, ani czy nie była wspomnieniem, i czy w ogóle miała miejsce.
A w ogóle, to podzielam pogląd Tarkowskiego mówiący, że kino wcale nie powinno zajmować się adaptacjami. Gdyby odebrać filmowcom prawo do tworzenia tego, co wydaje im się słuszne, to dostawalibyśmy wyłącznie wizualizacje książek, ich ekranizacje dosłowne. Powstawałyby wyłącznie szmiry pokroju Władcy Pierścieni i Harry'ego Pottera, które to dwa filmy łączy ta sama metoda: praktycznie fanatyczna zgodność scenariusza z oryginałem powieściowym i wizualny rozmach. Dostajemy w efekcie film, który nie jest niczym innym, niż, że się tak wyraże, skrótem wyobrażeniowym - albowiem czytelnik powieści byłby w stanie wyobrazić sobie dokładnie to samo. Po co marnować taśmę na takie filmy? Odpowiedź jest chyba oczywista - dla pieniędzy. Ale to nie ma nic wspólnego ze sztuką, a jedynie z prostytucją artystyczną i tworzeniem wyzwań dla Industrial Light & Magic.
Prawdziwy film powinien być Filmem, strumieniem obrazów którego nie można przelać na karty książki, i który z takiego przelania sam nie powstał.
Niech ktoś napisze książkę na podstawie Nostalgii, Inland Empire, czy jakiegokolwiek filmu nie ograniczającego się do czystej narracji, a wykorzystującego techniki dostępne wyłącznie dla kina - to dokona niemożliwego. I żal ogarnia słysząc o filmach, których twórcy zdają się nie wiedzieć, że to, co trzymają w ręku, to kamera.
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.To już zależy tylko od nośnika.
Tak, ale bronisz papkożerców.
Lem brzydził się SF, tak samo i ja brzydzę się quasifilmami, które się robi w holywood. Praktycznie wszystko, co stamtąd wyjdzie, to s.hit.
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.
Ty masz po prostu znacznie szerszą definicję sztuki - co jest tym ciekawsze, że niedawno stwierdziłeś, iż wg. ciebie zeszła na psy. Widocznie Twój krytycyzm zszedł na psy razem z ocenianym podmiotem.
To już zależy tylko od nośnika.
Seria Star Trek The Next Generations. Hmm. Star Trek to trudny temat. Wizja wszechświata przedstawionego jest tak rozległa, że trudno nawet stosować racjonalizm do oceny tego filmu. Mam przyjaciół, którzy są jego wielkimi fanami, mimo ogromnej wiedzy naukowej. Ogólnie więc rzecz biorąc: o gustach się nie dyskutuje.
Ale gdyby próbować napisać coś obiektywnego nt. tegóż filmu, czy też tego tysiąca odcinków, flmów itp. czyli całego trekkie-materiału, to trudno odmówić filmowi ambicji.
'Star Trek' się specjalnie od "M jak Miłość nie różni'...
TAk, Odyseja jest super :) Jeden z lepszych amerykańskich filmów. CIekawe jest to, jak bardzo ,lemowski' jest ten pomysł Clarke'a. Sęk w tym, że w filmie mocno akcentowana jest bariera niezrozumienia między dwoma cywilizacjami. Zupełnie jak w 'Głosie Pana' lub 'Fiasku'. Oczywiście z pewnymi znacznymi różnicami.
A to, że w kosmosie niczego nie słychać, co oczywiście jak każde dziecko wie jest prawdą, zostało w tym filmie wykorzystane dogłębnie: kto wie czy kiedykolwiek wcześniej i później amerykanie potrafili odmówić sobie szumów silników itp.
A Odyseja Kosmiczna jest do d**y stwierdziłbym bez wahania.
Czyżby prawdziwy Terminus siedział zamknięty w szafie podłaczony do VR (vide "Pitaval XXI wieku"), a zastąpił Go Terminator?
Widzisz jaki Ty jesteś? Popsułeś Terminusa!
Poniedziałek, 24.09.2007 , TV4, godzina 21:00
Sci-fi zmienia życie: Terminator
angielski film dok. 2006
http://serwisy.gazeta.pl/tv/2,47240,,,,93345755,P_AKPA.html
Może być ciekawe, może być do bani... po prostu informuję.
Wyjaśnienie jest proste, te cytaty dzielą 3 lata. Zmieniłem zdanie na bardzo wiele tematów.
Zobaczymy co będzie za 3 lata pisał Q, choć... może niekoniecznie. Bo jeden z nas na pewno tu tak długo nie wytrzyma drugiego.
Tam eseje jakieś i ogólnie sztuka... DOOM'a sobie za 9,99 w makro kupiłem i dziś z samego rana wchonąłem... (nim rodzina zdobyła pilota, hi, hi...). Yeah!
Może i nieambitnej (zresztą jak to zmierzyć?), ale jakbyś w kod źródłowy którejś z gier ID Software zajrzał...
Yeah, give me some more
Bo początkowo zrozumiałem że trudniej kogoś spuscić.;D
I w grze, i w filmie fabuła nie istnieje. Film jest dobry jedynie w płaszczyźnie efektów specjalnych i ogólnego nastroju momentami. Dodatki fabularne pt. miłość itp. tylko zamazywały obraz. Podobnie gra - myśleć to tam nie było o czym. Ale ten facet co z francuzem po cichu od tyłu zachodził i tłukł tępo w głowę był niezły.
BTW obejrzałem ABYSS. Oczywiście oglądałem już, tylko nie pamiętałem. Fabuła taka sobie (choć lepsza niż w DOOMie ;) ) ale świetne zdjęcia podwodne, dla których warto obejrzeć. Przesłanie tez fajne - najciemniej pod latarnią. Swoją droga mało kto zdaje sobie sprawę, że zanurzenie człowieka 1 km pod powierzchnię wody jest trudniejsze niż wystawienie go na dwór 300 km na Ziemią w próżni...
A w przestrzeń można wyjść w foliowej przezroczystej piłce zasuwanej na suwak, w dresie i osobistym aparatem oddechowym. Piłka musi mieć tylko zawór nadmiarowy żeby jej nie rozerwało powietrze wydychane przez człowieka. Tak mają się ewakuować astronauci z wahadłowca, gdyby nie udało się go zadokować do ISS. (liczba skafandrów w wahadłowcu jest za mała na ewakuację 7 osób).
ps. dzi tym razem IMHO zadajesz pytania aby postów więcej było. Skoro maziek nie napisał czy jest to trudniejsze dla "spuszczającego" czy "spuszczanych" można było wnioskować, że jest to trudniejsze dla obu stron :P. (No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło bo w efekcie otrzymaliśmy wysoce interesujące rozważania maźka :).skoro Twoj wniosek jest błędny rozumiem że moje pytanie miało sens
skoro Twoj wniosek jest błędny rozumiem że moje pytanie miało sens
Więc po co zaczynasz? Do Ciebie nie pisałem, zaczepka wyszła z Twojej strony.
maziek świetnie sam sobie daje rade w rozmowach ze mną, chyba nie potrzebuje pomocnika.
sam sobie daje rade w rozmowach ze mną, chyba nie potrzebuje pomocnika.Oh, yeah!!! Święte słowa. Nie lubię być pretekstem, podtekstem, przedrostkiem...
Oh, yeah!!! Święte słowa. Nie lubię być pretekstem, podtekstem, przedrostkiem...
tragedyja....w jednym akcie.... :o
forum po przyjściu Q? :D
Z ciekawości zapytam, z którym konkretnie "Star Trekiem" próbowałeśSzczerze to nie wiem, ale chyba z tym dobrym. Czasem tak jest, że od razu odrzuca. Jakiś facet z brodawkami w kontuszu Zagłoby czy szlafroku latał...
Jakiś facet z brodawkami w kontuszu Zagłoby czy szlafroku latał...To była Diuna Lyncha... :(
CytujJakiś facet z brodawkami w kontuszu Zagłoby czy szlafroku latał...To była Diuna Lyncha... :(
To może ten sam aktor sie udzielał ;).
To był na pewno ST.
Chodzi o to, że im istota światlejsza tym prościej się nosi. Facet co lata do gwiazd i nosi jakieś takie szatki jest śmieszny.
Jak można pomyśleć że ktoś pomylił ST z Diuną kutwa...
Etam, Diuna to Diuna! <tupie nogą>
jak mozna pomyli pieknego ,blekitnookiego McLachana z potworem porośnietym brodawkami.....
ale sam film raczej nie jest łatwy dla 'normalnych' ,jak i same powiesci Hererta...w przeciwieństwie do ST
CytujEtam, Diuna to Diuna! <tupie nogą>A swoją drogą polecam świetną parodię (http://video.google.pl/videoplay?docid=7185067049150068960) pierwszego wyemitowanego odcinka "Star Trek", który był wysoce tandetną - acz nawet nastrojową - historyjką przywodzącą na myśl póżniejsze "Z Archiwum X" ("potwór tygodnia", śledztwo w sprawie tajemniczych zgonów - co zresztą tylko potwierdza, jak trudno w SF o oryginalny pomysł).
ps. skoro o filmach SF mowa, polecam dokumentalny "Sci-fi zmienia życie" emitowany co sobota ok. 17:00 w TV4. W tym tygodniu "na tapecie" Wink " Faceci w czerni".Fajnie :)
Archiwum X w sezonie 7. było parodią samego siebie. Niestety sezon 8. , pokazywany obecnie w Polsacie sprawia wrażenie, jakby próbował być poważny. No i Mulder został porwany przez kosmitów...
Cytujps. skoro o filmach SF mowa, polecam dokumentalny "Sci-fi zmienia życie" emitowany co sobota ok. 17:00 w TV4. W tym tygodniu "na tapecie" Wink " Faceci w czerni".Fajnie :)
no z tym horrorem to chyba lekka przesada...dla porownania co to jest horror polecam Tekańską masakrę...Martwy krzyk lub inne siekierkowo-flaczkowe zabawy ....
Co do Archiwum to sezon pierwszy, troche w drugi a pozniej juz nic odkrywczego tam nie bylo; co do wątku szpiegowskiego to klapa na calej linii...aczkolwiek lepsze Archiwum niz baśń ST ;)
nie dorabiam ideologii do zadnego z dwoch seriali, dla jednych sa kultowe dla innych szirowte..
to rzecz gustu tylko o wylacznie.
Ale nie chodzi o treści zawarte w chale. 99% ludzi jak opisze Rzeźnię nr 5 swoimi słowami, to będzie to chała, choć treści będą te same.
Od razu składam wyłaczenie na prawo pierwszych połaczeń - jeśli ktoś zaraził się ST cz AX za młoduŻe niby ja? ;)
Co do "Z Archiwum X" to powiem tak - oglądałem pierwsze dwa sezonyA widzisz, a ja zacząłem od siódmego, który był bardzo zabawny. Mój ulubiony odcinek opowiadał o tym, jak pewien reżyser (a zarazem kolega Skinnera) kręcił film na podstawie pracy Mouldera i Scully ;D.
mamy tu do czynienia z typowym horrorem (agenci vs. potwór czy inny upiór) (...) potwory (...) coraz bardziej bzdurne
Że niby ja? ;)
A widzisz, a ja zacząłem od siódmego, który był bardzo zabawny. Mój ulubiony odcinek opowiadał o tym, jak pewien reżyser (a zarazem kolega Skinnera) kręcił film na podstawie pracy Mouldera i Scully ;D.
Inna sprawa, że nigdy nie próbowałem brać Archiwum na poważnie.
tu dotykamy tajemnicy geniuszu...To sie zgadza. Najlepsza w Archiwum X była muzyka tadadada-tadam-tadam-łi łił iłiiii. Mam ustawione jako dzwonek w komórce kiedy żona kręci ;).
Najlepsza w Archiwum X była muzyka tadadada-tadam-tadam-łi łił iłiiii.
Muzyka jest genialna :).Cytujtu dotykamy tajemnicy geniuszu...To sie zgadza. Najlepsza w Archiwum X była muzyka tadadada-tadam-tadam-łi łił iłiiii. Mam ustawione jako dzwonek w komórce kiedy żona kręci ;).
Czyli, że znów na chwilę serial miał lekką formę zwyżkujacą? (Choć prawdę mówiąc nigdy mi zbytnio nie "podchodził".)Zwyżkującą... chyba tak, ale na pewno lekką ;).
było kiedyś takie świetne opowiadanie Oramusa w starej "Fantastyce", w latach '80... Pamiętasz może?Niestety, Fantastyki nie czytywałem (mój ojciec się zaczytywał za to ;) )
Zwyżkującą... chyba tak, ale na pewno lekką ;).
Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że my tu tak o Archiwum... ;)
Cytujbyło kiedyś takie świetne opowiadanie Oramusa w starej "Fantastyce", w latach '80... Pamiętasz może?Niestety, Fantastyki nie czytywałem (mój ojciec się zaczytywał za to ;) )
CytujMam nadzieję, że nikt się nie obrazi, że my tu tak o Archiwum... ;)
Mistrz Lem byłby tu pierwszy do obrażania ;)... W końcu On cenił poważną, problemowa, naukową fantastykę...
No może i tak. Z drugiej strony, sam też pisał rzeczy "jajcarskie".
Troszkę mi teraz wstyd.
A tak w ogóle, to zapomniałem powiedzieć, że całkowicie zgadzam się z opinią, że Archiwum jest głupie jak dyabli ;D.
Obejrzalem jakis czas temu, usmiejecie sie, Transformers. Oczywiscie durny jak but (w koncu dla dzieci), plus chamska americanos propaganda militarna (np. scena gdy dzielny marines na arabskiej pustyni ratuje arabskie dziecko i oddaje je w rece ojca :P), ale animacja komputerowa nowej jakosci!
Odswiezylem tez sobie The Abbys. Bardzo fajny filmik, co prawda mnie glownie zajmowaly ze wzgl. na zainteresowania sceny nurkowe. Temat obcych taki jakis naiwny mi sie wydal.
To co mi sie spodobalo to Futurama. Serial rysunkowy, utrzymany w konwencji Family Guy, American Dad. Opowiada o losach goscia z naszych czasow, zamrozonego na 1000 lat. Bardzo smieszny, duzo motywow kojarzacych sie (przynajmniej mi) z klimatem Kongresu, czy Dziennikow Lema. Smieszne postacie i przede wszystkim teksty, polecam!
Odswiezylem tez sobie The Abbys. Bardzo fajny filmik, co prawda mnie glownie zajmowaly ze wzgl. na zainteresowania sceny nurkowe. Temat obcych taki jakis naiwny mi sie wydal.To nie byli obcy. Oni byli nasi i to starsi od nas (IMHO).
Obejrzałem w poniedziałek (chyba to był poniedziałek) wspomniany wcześniej program Sci-Fi zmienia życie: Faceci w Czerni. Niezły, chociaż jak dla mnie było za dużo o filmie a za mało o tym, jak zmienia życie, czyli o możliwościach przeniesienia niektórych pomysłów na ekran.
Zabawne były animowane wstawki, na przykład wtedy, gdy obśmiali faceta, który mówił, że kosmici przemieszczają się między wymiarami (czy jakoś tak) i to dlatego niespodziewanie pojawiają się i znikają. Gdy to mówił, na obraz nałożono animację kosmity wyskakującego z lampy za jego plecami ...
To nie byli obcy. Oni byli nasi i to starsi od nas (IMHO).
BTW wiesz coś więcej o tych pomysłach z oddychaniem płynem? Pomysł jest fajny jako że likwiduje problemy z barotraumą płucną, aczkolwiek wciąż jeszcze u człowieka jest wiele miejsc, w których jest gaz a nie płyn. Widziałem kiedyś program w Discovery pokazywali szczura, który w takim płynie (przy ciśnieniu atmosfertycznym) wytrzymywał coś z 20 minut (po czym niestety wymagał reanimacji, bo jednak tego tlenu było za mało).
Co do plynu oddechowego
jesli wypelnil by on dokladnie wszystkie zakamarki czaszki, to nurek moglby zejsc naprawde gleboko, choc nie tak, jak bylo w filmieWłasnie się nad tym zastanawiałem i dochodzę do wniosku, że o ile rozwiązywałoby to wszelkie problemy z fazą gazową o tyle chyba i tak nie znosiło dekompresji, bo przecież we krwi dalej wszystko zachodzi tak samo, a jej nasycenie tlenem pod takimi ciśnieniami jest niebotyczne. Czy też chodzi o to, że wraz ze wzrostem głębokości aby ciśnienie parcjalne tlenu nie było toksyczne to zmniejsza sie jego ilość w płynie, tak, że powiedzmy na 400m byłby tylko płyn a w nim np. 1% tlenu (wtedy ilość gazów rozpuszczonych we krwi byłaby rzeczywiście znikoma z braku neutralnego wypełniacza czyli helu)?
Heh, z ta grochowka to nawet nie wiesz jak bliski prawdy jestes.Ja też troche nurkuję (ostatnio nie) i tez szybko się nauczyłem, że trzeba na czczo ;). Tych spraw z saturacją i związanym z tym zmian miesznek oddechowych przy schodzeniu głębiej to jestem świadom, natomiast ciekawi mnie jak jest (byłoby) w takim płynie. Ale chyba jednak też trzeba by wraz z głębokościa obniżać procentową zawartość tlenu, żeby się nie zrobił toksyczny.
Nie wiem nic o sztywnych/czlonowych skafandrach. W zasadzie sa to takie personalne lodzie podwodne, ktore odcinaja Cie od cisnienia zewnetrznego, wiec jedynym ograniczeniem jest ich wytrzymalosc, a nie nurka. Rekord to 610m.
Q - jak zachorujesz kiedyś na zatoki, to zobaczysz, którędy ten płyn wypływa. Najpierw zobaczysz faceta w kitlu z końską strzykawą i igłą jak palec, i od razu załapiesz ;).
Tych spraw z saturacją i związanym z tym zmian miesznek oddechowych przy schodzeniu głębiej to jestem świadom, natomiast ciekawi mnie jak jest (byłoby) w takim płynie. Ale chyba jednak też trzeba by wraz z głębokościa obniżać procentową zawartość tlenu, żeby się nie zrobił toksycznyAle jesliby w plynie zmniejszac zawartosc O2, to by bylo go za malo, zeby nim oddychac. W gazie starcza, bo pomimo np. 3 %, w jednostce objetosci, jego ilosc ze wzgledu na kompresje jest wystarczajaca. Ciecz ma taka sama(prawie) objetosc bez wzgl na zmiane cisnienia wiec i % O2 nie moze byc za maly, boby sie nurek udusil.
Z zatokami nie ma problemu, mozna je w pelni zalac plynem. Podobnie robia freediverzy woda, a pluca dla odmiany zalewaja sobie osoczem, hehe :o
Jaki znowu plyn mozgowo-rdzeniowy?
Zatoki sa polaczone z nosem, oczami i uszami. Normalnie wszedzie tam jest powietrze, ale przez nos mozna to wszystko zalac plynem (zakladajac ze nie masz kataru i plyn dojdzie we wszystkie zakamarki).
Jako nurek - amator, wiem ze sa jeszcze inne przestrzenie powietrzne w ludzkim ciele (czaszka), w ktorych niewyrownanie cisnienia jest bolesne. /.../
Zakladajac wiec, ze plyn w Glebi, nie byl fluorocarbonem, tylko czyms innym mozna przyjac, ze jesli wypelnil by on dokladnie wszystkie zakamarki czaszki, to nurek moglby zejsc naprawde gleboko
Może to kogoś zainteresuje, ale Puls rozpoczął nadawanie pierwszej serii Star Trek'a. Wczoraj były trzy pierwsze godzinne odcinki, no i trzy potwory o prawie boskiej mocy z którymi dzielna załoga się uporała. Początek pierwszej serii jest tak denny i tak drętwy, że w tej marności ie jest nawet śmieszny a jedynie nudny. Cóż początki bywają trudne, a może poprostu za stary jestem...
ps. użyłeś słowa "nudny" - to by sugerowało, że stary "Star Trek" ma w sobie jednak coś z wielkiej Sztuki, w końcu "Solaris" Tarkowskiego też jest piekielnie nudny ;) (Terminusie nie bij).
Cytujps. użyłeś słowa "nudny" - to by sugerowało, że stary "Star Trek" ma w sobie jednak coś z wielkiej Sztuki, w końcu "Solaris" Tarkowskiego też jest piekielnie nudny ;) (Terminusie nie bij).
Gniot jakim jest "Solaris" Tarkowskiego nie ma w sobie nic z wielkiej sztuki, a wielka sztuka nudna jest tylko dla tych którzy jej nie rozumieją.
CytujA widzisz, a ja zacząłem od siódmego, który był bardzo zabawny. Mój ulubiony odcinek opowiadał o tym, jak pewien reżyser (a zarazem kolega Skinnera) kręcił film na podstawie pracy Mouldera i Scully ;D.
Czyli, że znów na chwilę serial miał lekką formę zwyżkujacą? (Choć prawdę mówiąc nigdy mi zbytnio nie "podchodził".)
może to was zaineresuje: szykuje się film Archiwum X 2 (http://www.xfiles.stopklatka.pl/theseries.php)
@Miesław
Coś Ty się tak na te "X-fajle" uwziął...
Nie wiem ::) Przypuszczam, że za dużo oglądałem i mi zaszkodziło :D.
chociaż oglądać będę nadal
odcinka 7x12 - X-Cops , nakręconego niemal w całości "z ręki" , w konwencji reportażu o pracy agentów.
Wspomnę chociażby wielokroć zadawane pytanie jakim cudem T-X była w stanie zdalnie sterować samochodami i to w taki sposób, że poruszały sie kierownica czy pedał gazu?Ha, ha. Nie wiem jakim jeździsz samochodem, ale w większości nowszych pedał gazu nie jest w żaden sposób mechanicznie połaczony z... no właśnie, chciałem napisać gaźnikiem, a przecież to dziś same wtryski. Naciskając pedał gazu kręcisz potencjometrem sterującym komputer... Co pan poczuje panie Tichy, kiedy podrażnię pański ośrodek węchu bodźcem elektrycznym identycznym jak wąchał pan goździk?
Ha, ha. Nie wiem jakim jeździsz samochodem, ale w większości nowszych pedał gazu nie jest w żaden sposób mechanicznie połaczony z... no właśnie, chciałem napisać gaźnikiem, a przecież to dziś same wtryski. Naciskając pedał gazu kręcisz potencjometrem sterującym komputer...
Co do T3 rzeczywiście poszło filozoficznie na łatwiznę. Ale przynajmniej do starego Schwarza z brzuszkiem dali młodą laskę z warunkami a nie tego aluminiowego blaszaka z dwójki.
Ale, że przy tym kierownica sie kręciła, a pedał sam się wciskał (zwłaszcza to drugie) to już cuda jakieś...Zdziwiłbyś się, bo sie wciska. Przynajmniej u mnie (miałem jakąś nawalankę z tą sztuczną (elektroniczną) przepustnicą i się wciskał (pedał się fizycznie sam się wciskał). Raz mi się wcisnął na rondzie do 6k obrotów. Fajnie było ;). Piesi zdołali zbiec. Pan mi to wytłumaczył, że tam jest jakiś siłownik czy cuś, ale nie pamiętam. Niewykluczone jednak, że w filmie to była licentia poetica... Tak się czepiam.
Zdziwiłbyś się, bo sie wciska. Przynajmniej u mnie (miałem jakąś nawalankę z tą sztuczną (elektroniczną) przepustnicą i się wciskał (pedał się fizycznie sam się wciskał). Raz mi się wcisnął na rondzie do 6k obrotów. Fajnie było ;). Piesi zdołali zbiec. Pan mi to wytłumaczył, że tam jest jakiś siłownik czy cuś, ale nie pamiętam.
Niewykluczone jednak, że w filmie to była licentia poetica... Tak się czepiam.
Z samochodami sie zgadza. Nowa S-ka Merc sama hamuje, badz przyspiesza, sprzezona z radarem, nowy Lexus LS sam zaparkuje pomiedzy samochodami tylem (kierownica sie kreci, pedaly ruszaja).
Terminatory im pozniejsze tym gorsze. /.../
Pierwsza czesc miala siermiezny fajny klimat, a postacie byly wyrazne i z charakterem.
Terminatory im pozniejsze tym gorsze. W 3 motyw blondi zepsul polowe filmu i w ogole film byl taki glupawo-plastikowy.To znaczy, że w konwencji I am plastic, it's fantastic? Bardzo mi się podoba to określenie.
To znaczy, że w konwencji I am plastic, it's fantastic? Bardzo mi się podoba to określenie.
:exclamation Dzisiaj, na Kino Polska kwadrans po północy "Test pilota Pirksa" :exclamation
Jeśli ktoś ma program Kino Polska i dowie się w porę to jest szczęścirzem.
Przypuszczam jednak, że nie macie. Ja też nie. Niestety.
mimo ,ze dosyc stara produkcja, oglądało sie calkiem przyjemnie
Cóż, co do moich zamiłowań do walki to tak już jest.
Jeśli już mówimy o Borgu to w sumie jest to rasa która przy pierwszym spotkaniu od razu asymiluje lub wojuje i asymiluje.
Nie wiem faktycznie jak powstał Borg, w takiej jaką znamy obecnie, postaci.
Borg jednak jest ciekawą rasą. Społecznośc która jest bezwzględnie podporządkowana danemu celowi przypomina poprostu wojsko. Jest jakieś dowództwo, są poszczególne człony i w zasadzie one wykonują rozkazy bezwzględnie. Idealny przykład społeczeństwa zniewolonego, które nawet nie może się zbuntować. Czy nie tego chcieli ziemscy dyktatorzy? Może rasa która stworzyła Borga, będąca jego poprzedniczką właśnie reprezentowała takie społeczeństwo, które dzięki technice zostało zniewolone. Do tego udoskonalonei wyzbyte wszelkiej moralności, bo wszystko to kwestia zysku i straty. Liczy się całośc, nie jednostka.
Co do Obcego to jasne że można, natomiast nie jest to dla mnie tak wyrażne jak w ST, gdzie mamy i androida i hologram, które to można śledzić przez dłuższy czas i ich postacie dla jakichś analiz są wręcz wymarzone. Tutaj mamy androida który raczej nie charakteryzował się jakimiś cechami. Poprostu był i robił swoje. Natomiast jeśli widzisz w nim jakieś warte zwrócenia uwagi, cechy to przypomnij mi prosze.
Czytając pobieżnie widziałem że wymieniano różne filmy. Od dawniejszych do bardziej nam bliższych.
Co do ST to poza walką ciekawi mnie to że cały ten serial i filmy kinowe były w stanie tak porószyć wyobraźnie, aby widząc jeden statek, tworzyć obraz całego świata przyszłości.
Ten świat cały czas można rowijać i to nie tylko w przestrzeni ale i w czasie. Może kiedyś doczekamy się rozwoju ST w kierunku tego co czeka Federacje w przyszłości gdzie technologia podróży w czasie jest rozwinięta. Kilka kwestii przy okazji możan było by poruszyć np. jak odpowiednie służby przyszłości wpływają na przeszłość, kto i po co walczy w przyszłości nie tylkow przestrzeni, ale i w czasie. Taka zabawa z czasem może przy odrobinie wyobraźni zniszczyć struktury Wszechświata.
A widzisz, gdyby jednak to było forum dla lubiących jedzenie...
Dobra bitwa lepiej zapda w pamięc niż pojedyńczy nieraz problem odnośnie sztucznej inteligencji, czy wyborów moralnych.
Można faktycznie spojrzeć z perspektywy Bogra. W swoim subiektywnym podejściu może faktycznie uważać że wyświadcza przysługę. Jak dla mnie typowa zasada że liczy się całośc, nie jednostka. Borg występuje tutaj z pozycji siły i chce poprostu zrealizować swój cel, który w sumie tylko dla tej rasy jest uzasadniony. Wspomnienia natomiast wydaje mi się zawsze mogą się przydać zarówno jako wiedza, jak i dla poznania lepszego obcej, asymilowanej rasy.
One poruszają wyobraźnie i moźliwe że kiedyś powstanie jednolita historia borga.
Swoją drogą czy ludzie też nie gotują sobie pokrewnego losu
W jednym z seriali Voyagera był taki wątek że Doktor napisał książke, które potem miały okazje czytać kopie jego programu, czyli inni holograficzni doktorzy, którzy pracowali w kopalni. Odnieść można było wrażenie że tekst ten daje im do myślenia - jako świadome twory nie robią nawet tego do czego je stworzono i nikt się ich o nic nie pyta. W pewnym momęcie wydaje się że granica uczenia się i inteligencji powinna być postawiona ostatecznie, nawet jeśli technika będzie szła do przodu.
W sumie to ciekawe jak określić Borga. Jak piszesz po cześci jeden umysł, po części społeczność. Inteligentne, a działa jak mrówki. Pytanie tylko czym jest ten umysł i jaką role pełnią królowe? Jak globalnie wygląda cała spoełczność Borga i na ile jest to biologiczny mózg, na ile zaprogramowana maszyna... co steruje tym wszystkim na szczytach "władzy" - program czy jednak tkanka mózgowa?
Ja bym zadał pytanie co do androidów itp. - czego łaściwie po takiej maszynie oczekujemy? Android może zastapić człowieka, lub uzupełniać go. Jego brak empatii, uczuć, chłodna logika o ile by współpracowała z człowiekiem jest znośna. Ostatecznie maszyna okazuje się w Obcym pomocna i oddaje obwody za życie człowieka.
Data natomiast to faktycznie taki dobroduszny robot
taki jest świat ST, oni tam wszyscy w tej Federancji muszą być maksymalnie doskonali.
No, przynjamniej ofiecerowie, bo załoga jak już pisałem robi swoje, natomiast potrafi i narzekać i mieć strach w oczach jakby wyrwano ich nagle z nudnych okrętowych obowiązków.
I kwestia tutaj podróży w czasie. Faktycznie była ona obecna od dawna, natomiast wydaje się że ta technologia jest znana, ale żadko się z niej korzysta. Może to kwestia jakiegoś paktu zakazu podróży w czasie. Natomiast w ST Voyager i Enterprise mamy do czynienia z okrętami które stosują podróż w czasie podobnie jak napęd warp, oraz nie do końca zrozumiałą wojne w czasie. Są tutaj dwie wizej zatem, 1. gdzie technologia jest, ale tak jakby jej nie było; 2. gdzieś w przyszłosći technologia jest stosowana tak jak transporter, czy napęd warp.
Jest to kwestia subiektywna, to co komu zapada w pamięć. Ja nastawiam się na walke, ale nie tylko. Ona jest jednak efektywna, a wartak akcja przyciąga.
Toczenie bitew w kosmosie jest ciekawą, rzeczy, natomiast nie orientuje się co mówi nam fizyka na ten temat. Jestem otwarty jednak na nauke w tej kwestii.
Akurat tych sformułowań nie jestem w stanie zrozumieć. Jeśli mógbyś napisac to bardziej jaśniej, byłbym wdzięczny. Nie obraż się, bo nie chodzi mi o coś negatywnego, ale nawet zabawnie to brzmi dla laika, bo użycie tylu niezrozumiałych słów w jednym zdaniu tworzy ciekawy efekt.
Zatem zdaje się trafiłem w pewne bardzo ważne pytanie - do czego dążymy? W zasadzie gdyby takiego Date powielić mielibyśmy gotową armie na Borga, oraz załogantów na okręty Federacji, bądz przynajmniej na ich część. Można nawet się uśmiechnąć widząc że za 300 lat ludzie nadal będą robić wszystko, nie cyborgi, roboty i komputery.
Co do najlepszych z najlepszych to podobną jest postać dowódcy floty z Battlestar Galactica. Gośc poprostu ideał tego co dowódca i żołnierz winien reprezentować. Zdolny, odważny, opanowany. Nawet w kontaktach z synem mu zaczęło wychodzić. Tutaj podobnie, Picard, czy Janeway to kapitanowie ideały. Gdy przychodzi problem opowiadają się za ideałami. Nie chce tego wartościować, raczej widze tutaj siłe tych jednostek i to co dają tym społecznościom w których żyją. Zasady to zasady i nawet trudna sytuacja, w której wielu by wybrało inaczej (na skórty, zarazem kosztem innym) oni nie potrafią wybrać inaczej niż zgodnie z sumieniem, z ideałami. Pytanie tylko czy jest to realne. Widzą inne opcje, natomiast wiedzą że one w gre nie wchodzą. Czy tak jest w życiu?
Czyli pierwsza dyrektytwa temporalna już wtedy istnieje. To wiele wyjaśnia. Co do jej łamania jednak, nawet pierwsza dyrektywa o nieingerencji w życie obcych "prymitywnych" gatunków, była łamana. Raz w kinowej Rebelii.
W sumie zdaje się że pozostaje nam tylko jeszcze podróż do innego wymiaru jako temat którego nie było w ST, choć nie do końca, bo w Voyagerze mieliśmy do czynienia z inwazją obcych z płynnej przestrzeni, którzy mocno nadwyrężyli Borga.
Dodam tylko że gatunem 8472 jest ciekawym kandydatem na drugą "dziwną" obok Borga "rase" w świecie ST.
Nie no wzory to rzecz dla ambitnych fizyków i matematyków, ja jestem ambitnym praktykie.
A jak wiadać Federacja ma techonologie sztucznej inteligencji dostępną i gotową do rozwoju.
Przydało by się pare takich robotów, które wspomagały by misje czy to zwiadowcze, czy specjalnego znaczenia. Ilu ludzi by mniej zginęło.
Nie wiem czy scenarzyści skapitulowali, co nie znaczy że odrzucam tą moźliwość, a sam wyobrażam sobie moźliwość że scenarzyści musieli by mocno ingerować w akcje wydarzeń, bo jak to nagle z dnia na dzień zamiast ludzi roboty. Logiczne tak,
ale dla rozwoju akcji to już ciężko wstawić armie robotów i zastąpić ludzi.
Ja na postacie typu Adamy patrze jako przesłodzone. Odnosze poprostu wrażenie że takak postać w rzeczywistości żadko występuje, jest prawie bajkowa, czego nie zmieniają jednak jakieś niedoskonałości. Bardziej był oczekiwał kogoś kto jest zdolny, ale nie zawsze wytrzymuje presje, kogoś kto podejmuje złe decyzje.
Picard i Janeway podobnie jawią mi się jako wręcz bajkowe, wyrażnie pozytywne postacie. To że nawet w sytuacji trudnej, aż chcącej złamać zasady jako prowadzące do złego, wydaje się trzymać jednak tych zasad, co jest jakoś uzasadnione.
Choć Janeway w jednym odcinku złamała zasady, dzięki czemu Voyager wrócił do domu wcześniej. Ale to już na końcu, a wcześniej wydaje się nie wzruszona.
I właśnie w życiu wydaje się iż mamy do czynienia z rzeczywistością niejednoznaczną. Nieraz ludzie i wydarzenia są szare, nie bezsprzecznie dobre lub złe. I tutaj się zgadzam z Tobą.
Tak, alternatywny wszechświat funkcjonował. W ST Enterpise wręcz wydaje się niebezpieczne, gdyby taka "militarna" Federacja, weszła w kontakt z "naszą" to było by ciężko.
Pozatym alternatywny wszechświat stanowi pewną ciekawostke, coś na krótką metę do przyjęcia, bo to co mnie interesuje to jedna linia rzeczywistości, nie wiele naraz.
Fakt że 8472 ma mentalnośc zdobywców, szczególnie dziwne że w swoim wymiarze tylko oni istnieją, to znaczy że może podbili całą swoją rzeczywistość.
"TU" nie zawiera linka, także prosze abyś raz jeszcze wstawił.
Wybacz też że tak długo nie pisałem nic.
Wiesz, mnie interesuje przykład i jego analiza zrozumiała dla mnie. Chyba że faktycznie zrozumienie i zapamiętanie wzorów da mi coś.
I to jest problem. Niech zatem maszyna nie będzie świadoma, a już wogóle stop dla procesorów emocji.
Z tym że może to tez kwestia wizji, bo choć ST jest jeden to autorów ma wielu.
Tak w GW mamy armie robotów itd, natomiast tam świat już taki jest. Tutaj mamy ciągle kosmitów i ludzi którzy osobiście sterują statkami, bazami i jak tu nagle wprowadzić masowo oddzaiły cyborgów. Można to zrobić, ale jak wybrnąc z buraków wcześniejszych seriali i filmów? Ten świat należy do ludzi, a sztuczna inteligencja jest w nim ale obok razem z ludzmi i na tyle jej mało że nie przeszkadza.
Zresztą Picard nie był szczęśliwy że jego "przyjaciel" Data zginął ratując jemu życie, oraz cały statek, a raczej to co z niego zostało.
Mi przynajmniej wydaje się że to nie jest łatwe bo ten świat został tak stworzony.
Tak, Adama podejmował złe deycje, choć miałem na myśli decyzje jako oficer, dowódca, bo jak człowiek z rodziną to wydaje się nie do końca się udało. Wydaje mi się że jest typowym wojskowym i patrzy na rzeczywistość jako żołnierz zresztą na wojnie.
Nawet nie wiem czy pozytywnie odbierał Janeway. Akurat miałem bardziej na myśli to że pokazano, czy chciano pokazać niestrudzoną postać, która na końcu kusi się na łatwizne. Choć w sumie raczej nikomu nie zaskodziła z tych dobrych, a jedynie Borgowi, także w zasadzie nawet nie złamała tak zasad, poza 1Temporalną.
Co do alternatywnej rzeczywistości to nie wiem gdzie kłuce się sam z sobą, ale jeśli takowe widzisz to daj mi znać gdzie. Ciekawie jest zobaczyć alternatywny wszechświat, natomiast nie chciałbym widzieć co drugiego odcinka który takowy przedstawia. Wystarczy jako ciekawostka.
ale skoro nie masz nic przeciw to spoko.
Jasne, filmy powstają w danej rzeczywistości, a potem okazuje się że nie potrzeba 200 lat, a 40 aby "cuda" dalekiej przyszłości stały się rzeczywsitością o wiele wcześniej.
Co do tych autorów to jest tutaj pewien plus który zauważam. Kolejny autor to też inne czasy które wpływją na jego wizje, a zatem potencjalnie moźliwość wprowadzenie nowych rzeczy, obserwując i rozumiejąc to co jest teraz. Pozatym cóż... czasy i wymagania widzów wpływają na to co widzimy na ekranie.
ST TNG bardziej filozoficzny, ST ENT to już akcja typu walka.
Dziś mamy też inne efekty specjalne i komputery. Choć ciekaw jestem na ile w latach 60-tych problemem był dany efekt specjalny od strony technicznej np. widok transportujących się ludzi, czy strzał z broni. Czy było to jakoś kosztowne czy trudne, a może nic takiego, tylko nie było potrzeby stosować często.
Co do osoby Stephena Baxtera. Rozumiem że człowiek potrafił zrobić coś długiego i logicznego wewnętrznie. Z tym że w ST trzeba było by już teraz zebrać ekipe i napisać wiele scenariuszy na przyszłość, które stopniowo będą realizowane, nie koniecznie wedle jakiegoś chronologicznego planu. Czy moje rozumowanie tutaj jest poprawne?
Przyajciel w cudzysłowie bo to specyficzny przyjaciel. Nie chciałem ujmować mu tych pozytywnych cech, lecz wskazać że jest w tym stwierdzeniu zawarta istotna kwestia - cyborg moim przyjacielem. Uznałem za warte tutaj podkreślenie tego, właśnie cudzysłowiem.
Tak, Data może powrócić, a raczej jego prymitywniejszy poprzednik, choć szybko się uczący.
W przyszłym roku zresztą ma być nowy ST kinowy, choć kto będzie grać to nie wiem.
Adama jako człowiek ma plusy i minusy. Natomiast wyidealizowany według mnie jest jako dowódca. Te negatwyne cechy przesunięto na jego życie rodzinne, które mu nie wyszło (choć potem pogodził się z synem). Natomiast jako oficer daje rade, choć może nie sam walczy z całą potęgą wroga.
Co do Voyagera to też odniosłem takie wrażenie. Trzeba było skończyć serial to się zrobiło tak aby szybko przeskoczyć ileś tam lat świetlnych. W takim tępie "tradycyjnymi sposbami" to jeszcze tyle samo sezonów by lecieli (tam chyba 7 było około).
Z tym Babilonem to ciekawe, choć akurat tego nie oglądałem.
Mamy też byrtyjskiego Doctor Who który sobie podrużuje przez czas, takie troche komediowe, troche horror niekiedy, a tak wogóle to technologia przyszłości widziana jako zwykłe przedmioty (budka telefoniczna jako statek).
Zagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.
A' propos Doktora Who - widziałem niecały odcinek dłuższy czas temu. Wydał mi się koszmarnie głupi. Szczególnie beznadziejne były dziwaczne postacie kosmitów, a sama fabuła też nie wydała mi się godna uwagi.
Jakież było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłem w "Nowej Fantastyce" bardzo przychylną recenzję wydanego niedawno DVD z jednym sezonów (zawierającego wspomniany odcinek) i ocenę 5/6.
A pisali, że jest ;D. Inna sprawa, że o Zagubionych też czasem tak pisali, a to raczej przygodowy.CytujZagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.
Tyle, że nie jest to SF.
CytujA' propos Doktora Who - widziałem niecały odcinek dłuższy czas temu. Wydał mi się koszmarnie głupi. Szczególnie beznadziejne były dziwaczne postacie kosmitów, a sama fabuła też nie wydała mi się godna uwagi.
Tandetny jest. Ale czy głupi, sam się zastanawiam, choć sens z niego trudniej wyłuskać niż ze "Star Treka"...
A pisali, że jest ;D. Inna sprawa, że o Zagubionych też czasem tak pisali, a to raczej przygodowy.
Jak już pisałem, widziałem niecały odcinek i to parę lat temu, więc w zasadzie ciężko mi cokolwiek o sensie mówić. Pamiętam, że pomyślałem "co za głupota", ale widziałem za mało, żeby móc coś stwierdzić na pewno.
Zatem twierdzić że wyobrażnia faktycznie jest granicą, ale nie tylko w sensie pozytywnym, ale i negatywnym.
Jasne skoro wizje te dotyczą jednej rzeczywistości, to nie powinny rozdwajać jej. Z tym że postępu techniki nie da się uniknąć i cóż zrobić jeśli nauka stwierdzi że pewne rzeczy wyglądają inaczej, lub nie mogą tak wyglądać jak w filmie zostały pokazane?
Co do ST ENT to mamy do czynienia w pewnym momęcie ze zmianą linii czasowej. Choć serial jest dynamiczny jeśli chodzi o akcje, walke itd. to powstaje pytanie - na ile ingerencja istot z przyszłości jednak zmieniła rzeczywistość, która była by choć troche inna gdyby te istoty nie zaingerowały. Pierwszy Enteriprise nie musiałby latać szukając broni która ma zniszczyć Ziemie. Trzeba było jednak troche sztucznie podtrzymać powstanie Federacji.
A to duża ciekawostka z tym transporterem. W sumie wydaje mi się to rewelacyjna rzecz. W końcu z czym m.in. technicznie kojarzy się ST... Choć ciekawe że start promu ciężej ukazać niż znikającego w jakimś promieniu człowieka.
Jest to sensowana propozycja, aby skupić się na tym co wiemy i tego trzymać. O ile nie będzie w nauce jakiejś rewolucji, to nie sprawi to problemu.
Z tym że jak narazie wiele rzeczy w ST jak warp czy transporter jest niemoźliwe.
W każdym razie udało mi się zwrócić Twoją uwage na kwestie tej jednak specyficznej przyjaźni.
Pozatym też myśle że Data w najnowszym filmie nie powróci, bo odnosze wrażenie że nasza dzielna załoga zostanie zamieniona, choć to tylko moje wrażenie.
Na strone właśnie zerkam i znam bo pare razy byłem.
Voyager jak dla mnie zaczął być ciekawy dopiero od któregoś sezonu, prawdopodobnie jednak podobieństwo opinii nie wynika u nas z tych samych spojrzeń. W każym razie gdy pojawiła się akcja zaczął mi się Voyaeger podobać.
Doctor Who jak dla mnie łączy w sobie absurdalność, z ciekawym jednak pomysłem, który się poprostu ogląda.
Mieczysław
a niektórych kosmitów to zdaje się jeszcze z pierwszych czarno-białych serii zaimportowali.
Szczególnie mam na myśli te roboty.
CytujMieczysław
Uprzejmość nakazuje czytać dokładnie nick Rozmówcy i nie przekręcać go >:(.
Nie znam się na tyle na efektach specjalnych. Przyjmuje na wiare to co piszesz, bo sam nie byłbym przekonany czy zrobienie makiety, podpieczenie jej palnikiem, oraz powieszenie na sznurkach i kijku nie jest dużym kosztem. Nie odbieraj tego tylko jako złośliwości. Pisze to na poważnie. Oczywiście uprościłem sprawe troche, natomiast jak pisze, skoro nie wiem jak to robili to nie mogę oceniać a wierze na słowo.
Nie wiem czy nie będzie rewolucji, czy świat fizyki nie przeżyje wstrząsu, który spowoduje skok techniczny jakby jako efekt uboczny. Natomiast jak pisałeś narazie skupiamy się na tym co wiemy i będzie to OK, tak długo jak nauka nie zmienia zdania.
Jasne zakrzywinie czasoprzestrzeni, natomiast narazie ogranicza się do technobełkotu. Nie zdziwiłbym się że wyniki teoretycznych wyliczeń przewidują i takie twory jak podprzestrzeń. Zresztą kwestia grawitacji też jest związana z zakrzywieniem czasoprzestrzeni, także tematyka na poły realna.
Co do tego ST XI to coś było napisane o przygodach kadetów akademii gwiezdnej floty.
Co do forum, to tak dla relakus, troche dla pomęczenia głowy można odbyć ciekawe dyskusje, czy na stronach dowiedzieć się rzeczy porószających wyobraźnie.
Nie powiedział bym bzdury. Rzecz o której już było, każdy ogląda co lubi. Mimo to nadal sobie rozmawiamy i nie widze problemu, no może tyle że przy mnie możesz się zrelaksować od bardziej ambitnych przemyśleń :)
Masz chyba dziś, a raczej wczoraj zły humor.
Ale jak widać nadal zaimportowane, wszystko dla pociągnięcia akcji dalej.
Oj już Miesław się nie obrażaj. Przecież niespecjalnie się pomyliłem.
Zależy jak pokazano tą załogę. Jeśli z perspektywy ludków w lecącym promie
Pod pewnymi względami się postarzały, a pod pewnymi jeszcze czakają na reaLizacjĘ.
natomiast nasze rozumienie praw fizyki i tego co się da z nich "wydusić", jest jak narazie rzeczą stałą. Oczywiście prace w labolatoriach trwają i ciągle coś nowego jest odkrywane, natomiast szkolna fizyka (może się myle) nie zmienia się tak. Dopuki zatem nie odkryjemy nowego prawa, zjawiska, czegoś co wniesie do nauki nowe moźliwości, co wejdzie do powszechnej edukacji, doputy fantastyka ma jeszcze to pole do popisu operując tym co wiemy teraz.
Gdy/jeśli zmienia się radyklanie nasze spojrzenie na fizyke, ST wypali się dlatego że będzie zbyt daleki od rzeczywistości, to już nie będzie fantastyka, ale bajki.
Czyli ST XI będzie operować w świecie który już istnieje, chronologicznie w znanej nam rzeczywistości ST.
Straszny widok jak Spiderman zaatakował nasz prom.
Swoją drogą ciekawe jaki napęd zrewolucjonizuje loty kosmiczne, bo wiecznie na odrzucie chyba latać nie będziemy. Jakieś pomysły?
Od 13 grudnia z "Przekrojem" w sprzedaży "Obcy. Ósmy pasażer Nostromo".No i nigdzie nie mogę kupić :-?.
W końcu - mimo, że miałem zamiar obejrzeć - nie obejrzałem 8-).CytujZagubiony pokój (http://www.filmweb.pl/Zagubiony+pok%C3%B3j+2006+o+filmie,Film,id=370554) - pierwszy odcinek w czwartek, TVP 1 godzina 20:20. Opis w Gazecie Wyborczej brzmiał zachęcająco.
Tyle, że nie jest to SF.
W końcu - mimo, że miałem zamiar obejrzeć - nie obejrzałem 8-).
a przecież nie pytałem "Dzień dobry, czy jest Obcy?" tylko "Czy jest płyta z przekrojem?".I tu własnie popełniłeś zasadniczy BŁĄD!. Należało się pytać: Dzień dobry, czy jest ALIEN? Ja też polazłem do saloniku prasowego (w którym pani miała bardzo duże niebieskie oczy i to mnie rozproszyło :) ) i zapytałem: dzień dobry, czy jest "Przekrój" z filmem "Obcy, ósmy itd."
Reakcja mniej więcej taka: :o
Dzięki. W trzecim z kolei saloniku prasowym - gdzie sprzedawczyni była najlepiej zorientowana - widziałem opisywane filmy, ale z innej kolekcji. Tytułu nie pamiętam. Podobno istnieje możliwość, że Obcy "jeszcze nie przyszedł". Jutro spróbuję znowu w pierwszym i w końcu muszę go zdobyć :).Cytuja przecież nie pytałem "Dzień dobry, czy jest Obcy?" tylko "Czy jest płyta z przekrojem?".I tu własnie popełniłeś zasadniczy BŁĄD!. Należało się pytać: Dzień dobry, czy jest ALIEN? Ja też polazłem do saloniku prasowego (w którym pani miała bardzo duże niebieskie oczy i to mnie rozproszyło :) ) i zapytałem: dzień dobry, czy jest "Przekrój" z filmem "Obcy, ósmy itd."
Reakcja mniej więcej taka: :o
Hę?!
Otóż to nie jest z "Przekrojem", to jest całkiem osobno i leży tam, gdzie są czasopisma o filmie itp. a tytuł brzmi ALIEN a nie OBCY. Jest na okładce znaczek "Przekroju" owszem - mniej więcej 5x5mm. VIVY też jest. Jest to zafoliowana płytka w pudełku tekturowym o wymiarach jak typowe prostokątne pudełeczko na DVD bez żadnej gazety. Za to z "Przekrojem" był film "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", który też ze smakiem nabyłem.
"Atak kobiety olbrzyma"O niee... tytuł omal mnie nie zabił.
Cytuj"Atak kobiety olbrzyma"O niee... tytuł omal mnie nie zabił.
Bawiłem się imdb i znalazłem TO:
(http://ia.imdb.com/media/imdb/01/I/84/35/34m.jpg)
(http://www.nielspettersolberg.no/filmposters/store_06/08082.jpg)
Earth vs. the Flying Saucers (http://www.imdb.com/title/tt0049169/). Usprawiedliwieniem tytułu jest tylko to, że film powstał w 1956 roku.
O pozostałych wynikach zabawy (cudowna wyszukiwarka ;) ) możecie poczytać na mojej stronie. (http://www.mojnotatnik.ovh.org/tr/imdb.html)
Ok, ale to nie problem pokazać coś z zewnątrz i wewnątrz. Tylko chodzi o to aby z perspektywy zewnątrz pokazac np. ruszające się postacie wewnątrz. O to mi chodziło.
Co do linii czasowej, to nawet nie o to chodzi. ST ENT każdy sobie sam może ocenić, natomiast pokazuje on czasy których jeszcze w ST nie pokazano - początki.
Szybko dokształciłem się co do Prądów przestrzeni. Coś jak bliższa nam "Pamięć absolutna". Nie wiem, wydaje mi się takie dość standardowe, jakaś tajemnica wpleciona w świat dalekiej przyszłości, choć było to bardzo ogólniokwe dokształcenie.
Mistrz, a raczej jego dzieło idzie powoli, ale idzie. Gdy skończe, lub dojde do większej ilości stron do dam znać.
Co do filmów które wymieniliście to znam już nie od dziś tylko "Wirus". Taki do oglądniecia. To jakaś specyficzna forma elektrycznego życia, wydaje mi się tutaj czymś nagiętym, bo pomimo iż staram się być otwarty, to życie w jakiejkolwiek postaci prądu jest dla mnie tak realistyczne jak żywe kamienie. Ale popre Cie Q że ogląda się OK.
Cel kręcenia jest zapewne i finansowy i też chęć wyjścia naprzeciw fanom i zwykłym oglądającym. Możesz mnie potępić, ale mi się podobało. Był pomysł jeśli chodzi o eksploracje, potem o wojne temporalną, natomiast po tych dwóch elementach szły już lużne pomysły byle coś nakręcić, choć też nie były złe. Dopóki ktoś będzie oglądać będą choć próbować coś wymyśleć. Spójrzmy choćby na kinowe ST z Picardem i załogą Enteprise - First Contact i Nemesis to były w dużej mierze akcja i walka. A to było ponad 10 lat temu, już wtedy było zapotrzebowanie na zwykłą akcje.
Co do Lema to jak coś więcej będzie to napisze w stosownym wątku. Oby tylko chęci i czasu mi wystarfczyło aby zrobić to jeszcze w tym stuleciu.
"Wirus" to chyba jeden z tych wielu jak to się określa survival sf czy jakoś tak. Ostatnio oglądałem Deestar Six, gdzie akcja dzieje się pod wodą. W gruncie rzeczy niczym innym nie był "Obcy". Zaryzykuje stwierdzenie że ten gatunek na tym polega i nie ma tam zbytnio miejsca na moralne czy filozoficzne rozterki.
Ziemia -> zaatakowana jest przez -> ... -> potwory spoza galaktyki -> urządzenia mechaniczne / istoty pozaziemskie /różne dziwaczne przedmioty -> które -> rozumieją nas doskonale -> i są -> nieradioaktywni -> i -> mogą być zniszczeni przez -> tłum chłopów z pochodniami (koniec)
Natomiast zastanawiam się ostatnio dlaczego "Space - Above And Beyond" zostało zakończone już po 1 sezonie. Jak dla mnie to był udany serial i a sama akcja działa się w różnych miejscach. Można nawet wycisnąć jakieś bardziej ambitne wątki, tylko sztuczne życie, androidy, czy kosmici i to co o nich zostało pokazane w filmie. Kosmici okaleczali ciała zabitych wrogów, potrafili nawet odstąpić od walki wręcz i odejść w swoją stronę i sam powód całej tej wojny.
Mogę się przyczepić oczywiście do tego że wojna trwa dłużej niż 24 godziny co znaczy że ludzie albo są silni albo kosmici nie są od nich silniejsi - czyżby poziom rozwoju był tak zrównoważony? Obce planety które wyglądają jak Ziemia, ostatecznie to że kosmici, ich broń pojazdy są jakby bardziej zaawansowaną formą tych ziemskich.
choć naraże się na potępienie z Twojej strony i zapytam co to znaczy ambitny? Oraz czy każdy film musi byc ambitny?
Co do Virusa to jego błędem/słabością było to że musiał przybrać forme którą można było zniszczyć. Czy to jego roboty, czy cały ststek można odpowiednie zastrzelić i zatopić.
Jeśli by się zastanowić to wełdug mnie bardzije to prawdopodobne niż to że np. dzielni wojacy z USA pokonują przewyższających ich pod każdym względem kosmitów (Dzień Niepodległości).
Tutaj w Wirusie w gruncie rzeczy walczymy ze znanymi nam rzeczami bo pod takie ten inteligętny prąd elektryczny się wcielił.
Mówisz że przegrał finansowo? Spodziewałem się raczej że rezyser się ze scenarzysta pokłucił lub jakieś tego typu prozaiczny problem. Oczywiście to moje subiektywne podejście, że wolałbym kolejne sezony Space... niż Babilon 5.
Na czym polega ta zasada niezerowego prawdopodobieństwa?
tzn zdaje się że ta misja kolonizacyjna stała się powodem wojny. Na końcu jak dobrze pamiętam okazało się że obcy ostrzegali ludzi przed kolonizacją tego księżyca, który zresztą miał być święty dla kosmotów. Nie wiem czy to miałeś na myśli, a i obym niczego nie przekręcił.
Także cały czas mamy ten tajemniczy wątek wedle którego najwyżej postawieni wiedzieli o istnieniu obcych i to po naszej stronie leży wina za jej wybuch (dokładniej po stronie tych co wiedzieli). Ten wątek mógł się rozwinąć.
lub na odwrót, silikanci i kosmici przeciw nam...
Zależy w jakim sensie bezwartościowe. Zacząłem moją obecnośc na tym forum od według Ciebie nieudanego filmu (przynajmniej tak jak go opisałem). Generalnie film ma dostarczyć rozrywki, wrażeń i to konkretnemu widzowi. Wydaje mi się że niekiedy traktuje się film jak taką sztukę która albo jest wysokich lotów, albo nie ma jej wogóle. Wogóle to czy jest sens jakiegokolwiek przyznawania się komukolwiek?
Wybór "Wirusa" był nader nieudany. I nadal nie wiem i to należy włożyć między bajki jak prąd może żyć? Oczywiście pytanie retoryczne.
Do oglądnięcia, natomiast jeśli ma być mile to lepiej się nie zastanawiać nad sensem.
Wątek powodu wojny można według mnie rozwijać. Dlaczego wogóle doprowadzono do takiej sytuacji skoro znano konsekwencje, kto to zrobił itd. Za co walczą ludzie i jak to się skończy, bo mimo wszystko wole happy end.
Silikanci i kosmici ramię w ramię tak było?
Prócz tego druga opcja Silikanci pomagają nam...
Może jakieś rozłamy u kosmitów, jakaś nowa sensowna jednak broń przeciw nim...
W sumie to ciekawe bo mamy czasem informacje że ziemski wywiad coś tam... To znaczy raczej nie mają agenta w szeregach kosmitów, czyli jakiś nasłuch, a to znaczy że rozumiemy ich język i dobieramy ich przekazy.
A tak wogóle to wszystkiego najlepszego w nowym roku.
I OK. A jeśli tak "gniot" jak ST ENT porusza moją wyobraźnie to czy to źle?
Jasne, ciężko ustalić jednolitą definicje życia, lecz opieramy się jednak na pewnym zestawie cech i mówiąc ogólnie na złożonośći. Prąd nie jest złożony i tworzony jest z wielu cząstek które poprostu się poruszają. Gdzie tu miejsce większość przynajmniej cech istoty żywej? Ale cóż, zawsze można zoabczyć co by było gdy niemoźliwe był...
Chilkę, samo wyjaśnienie że wojna wybuchła bo pomimo ostrzeżeń wylądowaliśmy na tym księżycu, to jest stanowczo za mało i nie mówi zbyt wiele więcej niż wiedzieliśmy przez ostatnie około 23 odcinki.
Jeśli działali w jakikolwiek sposób wspólnie, nie oddzielnie to OK, może coś umknęło mi przez te lata, co jest bardzo moźliwe.
Jak pokazać politykę obcych? A kto mówi o pokazywaniu, wystarczy scena jak rebeliant komsita rozmawia z przedstawicielami wywiadu ludzi, oraz jedną bitwę między statkami kosmitów, lub zamach na okręcie obcych.
Co do poziomu filmów. Jak sam napisałeś tworzy się to co się sprzedaje. Oglądałem jakiś czas temu Dooma, będzą za jakiś czas kolejne ekranizacje gier komputerowych. Nie ma tak raczej żądnej refleksji, troche nawalanki i jakaś fabuła. Oglądałem też Resident Evil i odniosłem wrażenie że wpakowali w jeden chyba 1,5 godz film wszystko co się da. Koniec świata, walkę w podziemnej bazie, konwuj ludzi którzy chcą przetrwać, "ucywilizowanie" żywych trupów - wątek który już był w jednym z wcześnijeszych filmów o zywych trupach. Zakończenie pozytywne choć nie pokazane.
A Underwold to jakaś zawsze ciekawostka skąd mieli się wziąść wampiry i wikołaki, że można ich zabijać nowoczesną bronią, oraz jak sobie wampiry luksusowe życie zafundowały.
Scott chciał tak zakończyć film: Obcy odgryza głowę Ripley w statku ratunkowym, siada na jej fotelu i nadaje komunikat do Ziemi jej głosem. Jednak 20th Century Fox odrzuciło takie zakończenie.http://obcy.filmweb.pl/Obcy+-+8+pasa%BFer+Nostromo+(1979)+ciekawostki,FilmCuriosities,id=980
1. Blade Runner (1982) Dir: Ridley Scott(TU (http://www.guardian.co.uk/science/2004/aug/26/sciencenews.sciencefictionspecial) więcej o plebiscycie.)
2. 2001: A Space Odyssey (1968) Dir: Stanley Kubrick
3. Star Wars (1977)/Empire Strikes Back (1980)
4. Alien (1979) Dir: Ridley Scott
5. Solaris (1972) Dir: Andrei Tarkovsky
6. Terminator (1984)/T2: Judgment day (1991) Dir: James Cameron
7. The Day the Earth Stood Still (1951) Dir: Robert Wise
8. War of the Worlds (1953) Dir: Byron Haskin
9. The Matrix (1999) Dir: Andy & Larry Wachowski
10. Close Encounters of the Third Kind (1977) Dir: Steven Spielberg
Tym czymś jest pierwotna, reżyserska wersja zakończenia "Obcego":Musieli go dość szybko zmiękczyć, bo w reżyserskiej wersji zakończenie jest identyczne. Pewnie mu powiedzieli, że jak obgryzie jej głowę, to ciężko będzie drugi odcinek nakręcić.CytujScott chciał tak zakończyć film: Obcy odgryza głowę Ripley w statku ratunkowym, siada na jej fotelu i nadaje komunikat do Ziemi jej głosem. Jednak 20th Century Fox odrzuciło takie zakończenie.
Musieli go dość szybko zmiękczyć, bo w reżyserskiej wersji zakończenie jest identyczne.
Pewnie mu powiedzieli, że jak obgryzie jej głowę, to ciężko będzie drugi odcinek nakręcić.
Swoją drogą, szkoda by było takiej główki...
Tak, szkoda by było główki, a jeszcze bardziej całej reszty...
Musieli go dość szybko zmiękczyć, bo w reżyserskiej wersji zakończenie jest identyczne. Pewnie mu powiedzieli, że jak obgryzie jej głowę, to ciężko będzie drugi odcinek nakręcić.
Swoją drogą, szkoda by było takiej główki...
Tak, szkoda by było główki, a jeszcze bardziej całej reszty...
A teraz to o czym chciałem napisać. Jeśli ktoś nie oglądał "Ijon Tichy: Raumpilot" lub (tak jak ja) chciałby obejrzeć jeszcze raz może to zrobić na tej stronie (http://www.stage6.com/Ijon-Tichy-Raumpilot/videos/). Wymagany jest divx player, ale można nie kombinując zbyt wiele zapisać film na dysku (ok. 120 megabajtów) i obejrzeć w praktycznie dowolnym programie.
Jeszcze jedno. W niedzielę w nocy na TVN "Mad Max". Nie chcę sprawiać wrażenia wiecznie nieszczęśliwego ani zadręczać Was swoimi problemami, ale nie mam TVN-u (ogólnopolska stacja!). Przeżyję.
Na Apollo 13 byłem w kinie. Fajny jest (tak zapamiętałem) dlatego że pokazuje jak faktycznie potężne są te rakiety. Fajne zdjęcia są, mocne. Bo normalnie jak się ogląda start z tych 10ciu kilometrów czy iluś to ona wyglada jakby miala się za przeproszeniem obkupkać zaraz.
Nie wiem czy jeszcze ale swego czasu w IMAXie był film (tylko chorobcia nie pamiętam tytułu) ale pokazany był start Sojuza z Bajkonuru. Filmowane z poziomu tych sławetnych betonowych płyt (pamiętacie? Pirx szedł po betonowych płytach, pęknięcia wypełnione były szybkowiążącym betonem. Nagle zapaliła się zimna, zielona gwiazda. Statek startował na bromowodorach... z pamięci, więc pewnie pokręciłem. Terminus.)
Na Apollo 13 byłem w kinie. Fajny jest (tak zapamiętałem) dlatego że pokazuje jak faktycznie potężne są te rakiety. Fajne zdjęcia są, mocne. Bo normalnie jak się ogląda start z tych 10ciu kilometrów czy iluś to ona wyglada jakby miala się za przeproszeniem obkupkać zaraz.
A ja to oglądałem w TV jak miałem jakieś 10 lat; pamiętam, że też zrobił na mnie wrażenie ::).
Polecam książkę pod tym samym tytułem współnapisaną przez Jima Lovella, można się niej o wiele więcej dowiedzieć w warstwie powiedzmy dygresyjnej, masa rzeczy które są tylko z lekka zarysowane w filmie znajduje tam rozwinięcie, napisana na podstawie zapisów audio i video z centrum kierowania lotem plus na końcu wiwisekcja przyczyn wypadku i jak się to mogło stać. Film też jest super. Mało kto wie, że scena kiedy w czasie startu z Ziemi zawodzi jeden z silników Saturna a komputer wyrównuje ciąg za pomoca pozostałych czterech (wyciskając z nich po 125% normy) to prawda a nie kinowa fikcja.
Po przeczytaniu film staje się naprawdę brzemienny w treści.
CytujA ja to oglądałem w TV jak miałem jakieś 10 lat; pamiętam, że też zrobił na mnie wrażenie ::).Z ciekawości: czy to "Apollo 13" spowodował, że stałeś sie miłośnikiem twórczosci Lema, czy też obejrzałeś "Apollo...", bo juz lubiłeś "kosmiczne" tematy?
Miłośnikiem twórczości Lema stałem się sporo później, po przeczytaniu (w podręczniku) opowiadania o maszynie, która robiła wszystko na n :D. Dlaczego obejrzałem film - nie pamiętam.
A.I. w sobotę na TVN o 20:05. Moj opis w pierwszym poście ;)
Jasne sygnał elektryczny jako nośnik informacji, natomiast nadal potrzebuje on mieć czym sterować i tutaj jakby zaczyna się logika. Sygnał zaczął sterować statkiem i choćby dlatego potrzebował on w coś wejść. Ale w przestrzeni kosmicznej też coś musiało ten sygnał przewieść... a to co było na początku filmu wyglądało niecodziennie, jakiś statek czy coś...
Zaczęto w ramach serialu wątek globalny bo dotyczący powodów wojny, nie jestem przekonany czy pozostawienie go w tajemnicy, czy swoiste porzucenie byłby właściwy, choć to tylko gdybanie.
Tych przesłuchiwanych jeńców nie pamiętam, ale skoro tacy byli to uznać to można za mój błąd.
Doszedłem do pewnego (nadal zresztą otwartego) wniosku że siłą rzeczy od pozaziemskich istot żywych możemy spodziewać się pewnych podobieństw. I tak taka wojna domowa nie musi być tylko ludzkim, ale jak najbardziej pozaziemskich schematem myślenia.
Natomiast fakt że jest to najprostszy sposób do rozwinięcie akcji.
Jasne że Underworld nie ma jakiegoś przesłania. Poprostu wampiry i wilkołaki walczą i jest akcja. To jak pisałem podobnie w Resident Evil jest - znane wątpki, ale inni aktorzy i sceneria.
Jasne wybrać mógł bardziej fortunne miejsce niż jakiś statek. Natomiast jako sygnał elektryczny można go traktować jako inteligentny program, nie jako coś co samo w sobie jest intelignetne. To wyjaśniać może jednak tylko to co działo się po przesłaniu na statek.
Mówisz ludzka chciwość... cóż powód jak najbardziej do przyjęcia. Swoją drogą ryzykowanie eksterminacji całego gatunku dla jakichś wątpliwych korzyści to aż woła o poste do nieba.
Jasne, cechy życia jak odżywianie czy rozmnarzanie, ale ja proponuje tutaj też choćby agresywność która wynika wprost z potrzeby przetrwania. Pozatym jeśli ten księżyc miał znaczenie religijne dla kosmitów to czemu nie oczekiwać podziałów wśród "wiernych" kosmitów? Może przenosze faktycznie moje myślenie na kosmitów, natomiast wydaje mi się że w obliczu tego co wiemy z filmu, oraz co domniemywać możemy z życia wcale nie musieli się od nas różnić i takie ludzie i przyziemne rzeczy jak inne frakcje, czy "buntownicy" mogliby zaistnieć, choć nie byliby zapewne zadną orginalnością w filmie. I tutaj przechodzimy do tego co napisałeś, pomysłowość plus pewna realistyka.
W końcu to film, zatem nie koniecznie musi być zgodny z danym myśleniem które będzie jednak nudne i mało odkrywcze.
Fakt że dużo jest filmów o żywych trupach które generalnie opowiadają o tym samym. Jedynie sposób przedstawienia, czy to w supermarkecie, czy w zamkniętej osadzie. Czy trupy są powolne i głupie, czy może szybkie i da się je czegoć nauczyć... Nie wiem w sumie czy można coś więcej tutaj wymyślić.
Wyczytałem w internecie że niedługo ma powstać sf "Caprica" czyli 50 lat przed Batllestar Galactica gdy kolonie były jeszcze całe i niezbombardowane.
Ten "Przylądek Canaveral" to jest coś nowego?
Pamiętam pilota X-Files. Jako że się nudzę to opowiem przy okazji przypominając sobie.
/.../
W filmie było coś takiego że ich jakośtam wezwali do pewnego tajemniczego zdażenia. Ciągle nie jest jasno powiedziane o co chodzi, że jest to ufo to tylko domysły widza. Jest ta atmosfera tajemniczości w tym wszystkim. Okazuje się że jak w końcu docierają na miejsce to teren jest ogrodzony i "opanowany" przez jakieś dziwne służby rządowe. W końcu do niczego nie docierają i chyba wszystkie ślady zostają zatarte i po zdażeniu nie ma znaku.
Grałem wtedy namiętnie w grę UFO - Enemy unknown, świetna tak na marginesie.
W drugiej czy trzeciej serii natomiast ufoki normalnie już sobie biegały otwarcie na ekranie telewizora i cały klimat znikł.
Wszyscy widzimy że się nudzisz w życiu
myślę że mam w końcu coś dla Ciebie (http://ufo2000.sourceforge.net/) ;)
Zgadzam się, jako inteligencja jakakolwiek nie powinien to byc twór który się ogranicza i ryzykuje. Chyba że są jakieś powody np. niemożność przesłania się gdzie inadziej, lub nieświadomość tego obecnego gdze zostanie przesłany. Wydawać by się mogło że komunikaty z Mira powinny docierać do stacji naziemnych, nie jakiegoś statku... Cóż tym razem ludzi ochroniła głupota(?) lub przypadek(?)
Cóż, jeśli jak móiwsz to jest jeden z wniosków który płynie z Space A&B to jest to istotne przesłanie. Ale nawet chciwcy powinni widzieć że coś ma lub nie ma sensu bo to jest w jego interesie, a tutaj jakby popełnili akt samobójstwa, tyle że na całym gatunku.
Jest w tym racja, rozumienie pojęcia świętości i gdzie ma ona swoje źródlo może być inna u naszych obcych. A choćby było to cmentarzysko jako miejsce szacunku, lub miejsce gdzie wydarzyło się coś epokowego...
Co do uczłowieczenia to była taka scena gdzie nasz Tank i kosmita mieli walczyć wręcz, a ostatecznie "dogadali się" i każdy wycofał się w swoją stronę. Wymienili się "podarkami". Ja bym jednak powiedział wedle mojej teorii że instynkt przetrwania wziął górę nad obowiązkiem walki i jest to rzecz którą łączy istoty żywe niezależnie gdzie żyją. Albo chcą przetrwać, albo ich nie ma bo wyginą.
Co do tego nudnego i mało odkrywczego myślenia, to nie chodzi przecież tylko o akcje. Poprostu po co tworzyć scenariusz który z góry będzie oklepany? Po co przekazywać treści znane, pokazując akcje, która poprostu da się przewidzieć, a z nią zakończenie, morał sens ect.?
Wymyślać choćby po to można aby nie powstał klon klonu jakiegoś nakręconego dawno temu filmu. Jeśli tylko się da wprowadzić nowy element, nowe miejsce, scenerie to czemu nie?
(cholera!, znów w TVN7)A, daj spokój...
A ja nie mam telewizora wcale...i dzięki temu zdrowszą psychikę.
Właśnie zaczynam oglądać Test Pilota Pirxa (nareszcie!) na DVD.
Natomiast w tym tygodniu w TV zamierzam zobaczyć "O czym marzą faceci" (http://www.imdb.com/title/tt0203755/) (środa, Polsat, 21:00). Tylko ze względu na Liv Tyler, prawdę mówiąc ::).
CytujWłaśnie zaczynam oglądać Test Pilota Pirxa (nareszcie!) na DVD.
Różni się to czymś od oglądania w TV?
To też jest niezły pomysł :).CytujNatomiast w tym tygodniu w TV zamierzam zobaczyć "O czym marzą faceci" (http://www.imdb.com/title/tt0203755/) (środa, Polsat, 21:00). Tylko ze względu na Liv Tyler, prawdę mówiąc ::).
To już lepiej "Władcę Pierścieni" se odświerz... :P
CytujRóżni się to czymś od oglądania w TV?
Nie. Może takim drobiazgiem jak rozmiar ekranu.
W każdym razie mam tylko dwa poważne zastrzeżenia co do filmu. Po pierwsze, zbyt rozbudowany wątek "naziemny".
Poza tym - nie był aż tak zły jak mówią ;).
No i z opowiadania dało się wyciągnąć duużo więcej - ale to już raczej ogólny problem ekranizacji.
To też jest niezły pomysł :).
Co do elektrycznego kosmity to zawsze jakieś wytłumaczenie że sygnał został zakłucony, ale jak dla mnie sama koncepcja tego typu wydaje się zbyt nierealistyczna, a już to że musimy kombinować żeby to miało sens niestety działa bardzo żle na odbiór filmu.
Co do Space... to aż przerażające że można być tak chciwym, aby czynić takie założenie. Choć może "nasza" wiedza o "nich" była na tyle duża że były ku temu przesłanki aby uważać siebie za prawdopodobnych zwycięzców. Ciekawy ten świat jutra, dzielni wojacy giną, a ktoś korzysta. W sumie poza statkami kosmicznymi bez zmian.
A widzisz, wątek wspólnego pochodzenia z Ziemi umknął mi.
Choć jeśli przyjmiemy ewolucje jako to co ostatecznie ukształtowało obcych na ich planecie to znaczenie DNA wydaje mi się maleć. Kwestia na ile przetrwanie gatunku zależało od zwykłej przewagi w walce i zdobyciu pożywienia. Gdyby warunki były sprzyjające, to i poziom agresji byłby niższy, a gdyby nie były sprzyjające to poprostu musieli by być agresywniejsi, a zatem poniekąd podobni do nas, bo to determinowało by rozwój ich cywilizacji tak jak determinowało nasz rozwój.
Natomiast wydaje mi się że "humanoidalny" wygląd to już w dużej mierze wina DNA i tutaj mamy jakąś odpowiedz.
Matrix stanowi jakąś nowość, temat który w takije postaci chyba jeszcze nie było poruszany. Oczywiście było o maszynach i o rozwoju wirtualnej rzeczywistości.
Przychodzi mi do głowy serial który kiedyś lepciał w tv choć widze go przez mgłe. Generalnie świat jutra i chyba policjant który ma wszystko co jutro przyniesie. Miał ciekawy telefon z videorozmowami, coś co dziś powoli się upowszechnia, pozatym broń i samochód, oraz swobodnie korzystał z wirtualnej rzeczywistości sterująć komputerem za pomocą rąk, bez klawiatury i tyle pamiętam.
Q, obejrzałem ostatnio - nie ukrywam, że z satysfakcją - 2 odcinki Star Treka (25. i 26. odcinek II sezonu oryginalnej serii, jeśli wierzyć Wikipedii).
Mimo, że scena w której kapitan Kirk rozmawiając z politronowym komputerem (który przejął dowodzenie nad statkiem, nie chce go oddać, a na domiar złego w trakcie ćwiczeń zniszczył kilka sojuszniczych statków) doprowadza go do załamania i autodestrukcji wgniotła mnie w fotel (z załamania), całość odebrałem dość pozytywnie, przynajmniej na tyle by obejrzeć następny odcinek ;).
Nosił on tytuł "Chleba i igrzysk" i najciekawszy był w sumie pomysł - cesarstwo rzymskie istniejące do XXI wieku (na planecie o historii równoległej do Ziemskiej) i walki gladiatorów nagrywane w studio telewizyjnym :D. Wrażenia również pozytywne ;).
A swoją drogą - komputer, który znęcał się nad astronautą i rozmawiał z nim pojawił się w opowiadaniu Siergieja Łukjanienki "Kapitan", opublikowanym w listopadowej "NF"
:DCytujQ, obejrzałem ostatnio - nie ukrywam, że z satysfakcją - 2 odcinki Star Treka (25. i 26. odcinek II sezonu oryginalnej serii, jeśli wierzyć Wikipedii).
Mimo, że scena w której kapitan Kirk rozmawiając z politronowym komputerem (który przejął dowodzenie nad statkiem, nie chce go oddać, a na domiar złego w trakcie ćwiczeń zniszczył kilka sojuszniczych statków) doprowadza go do załamania i autodestrukcji wgniotła mnie w fotel (z załamania), całość odebrałem dość pozytywnie, przynajmniej na tyle by obejrzeć następny odcinek ;).
Nosił on tytuł "Chleba i igrzysk" i najciekawszy był w sumie pomysł - cesarstwo rzymskie istniejące do XXI wieku (na planecie o historii równoległej do Ziemskiej) i walki gladiatorów nagrywane w studio telewizyjnym :D. Wrażenia również pozytywne ;).
Ja tymczasem nie zostawiłem prawie na tych odcinkach suchej nitki, bo "Star Trek" zna dziesiątki lepszych.
Swoja drogą pomysł, że na obcej planiecie powstanie identyczna kopia ziemskiej cywilizacji o alternatywnym przebiegu historii jest wysoce antywerystyczny).Widzisz, czasami umiem wyłączyć tą część świadomości, która odpowiada za kontrolę autentyzmu ::). A tak poza tym, alternatywna historia (choć niekoniecznie równoległa, jak w tym wypadku) to pomysł wykorzystywany w literaturze nierzadko.
Miło mi jednak, że złapałeś bakcyla ;).Mnie również :).
Polecam zwłaszcza film "Star Trek - The Motion Picture", gdybyż cały "Star Trek" był taki...Powoli...
(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...):o
Tak myślałem, ale brakowało mi przykładów :).CytujA swoją drogą - komputer, który znęcał się nad astronautą i rozmawiał z nim pojawił się w opowiadaniu Siergieja Łukjanienki "Kapitan", opublikowanym w listopadowej "NF"
Starsze jest to. Mieliśmy taki wątek i u Fiałkowskiego i w "Obsłudze ludzkiej" Ellisona z Van Vogtem.
Widzisz, czasami umiem wyłączyć tą część świadomości, która odpowiada za kontrolę autentyzmu ::).
A tak poza tym, alternatywna historia (choć niekoniecznie równoległa, jak w tym wypadku) to pomysł wykorzystywany w literaturze nierzadko.
Przy okazji - zdanie wypowiedziane do gladiatora przez nadzorującego kręcenie walki: "Jak oglądalność spadnie, to wystąpisz w odcinku specjalnym" ;D.
CytujPolecam zwłaszcza film "Star Trek - The Motion Picture", gdybyż cały "Star Trek" był taki...Powoli...
Cytuj(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...):o
Tak myślałem, ale brakowało mi przykładów :).
CytujCytuj(A wątek "zagadywania przez Kirka komputerów na śmierć" przewija się przeciętnie co piąty odcinek...):o
Takich schematów jest tam więcej... :P
Z drugiej strony, jeśli takie postępowanie z komputerami jest typowym mechanizmem świata przedstawionego, to nie ma się co czepiać ?
;)
Q
Na samym początku tak, sprawdziłem ten tytuł i to był właśnie TekWar. Dziękuje.
Co do Space... to mamy chyba serial który obje cenimy i dobrze pamiętamy.
Można by się zasatanowić jak to wszystko się skończy... W ostatnim odcinku nieźle się zapowiadało, ale ostatecznie wyszło tragicznie.
OK a w takim razie jak się zaptrujesz na filmy typu Ja robot, czy Raport mniejszości?
W pierwszym mamy ciekawy wniosek jak najlepije ludzi chronić i przedk kim, a w drugim co by było gdyby dane nam było wprowadzić z grubsza porządek zanim nastanie taka potrzeba.
Po tym do czego doszliśmy to Space ... zakończyło się tak jak trwało, coraz gorzej bo dowiadujemy się że to nie koniecznie oni są źli, a ryzyko zniszczenia, czy zniewolenia całego gatunku to nadal za mało aby się powstrzymać dla niektórych "ludzkich" przywódców.
Myśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.
Z tego co napisałeś najbardziej trafia do mnie kwestia właśnie co ważnijesze - bezpieczeństwo, czy wolność. Przyszłość, a przecież i teraz nie brakuje tego, przynosi nam wizje świata gdzie kontrola pojedyńczej jednostki to żaden problem, co gdyby tylko zachowano zdrowe (pomijając już pytanie jakie to są zdrowe) zasady tym uczciwym i dobrym by wcalenie nie musiało dokuczać. Problem tylko co jeśli ktoś będzie niewinny tak jak nasz policjant. No i kwestia tych 3 istot które dla dobra ogółu niepytane były poświęcone.
Oczywiście inne kwestie też są ciekawe. Ja jak to czyniłem już poprzednio moge zwrócić uwagę na broń jednego z policjantów/agentów, która była efektywnie "przeładowywana" tylko jak wogóle taka konstrukcja funkcjonuje, że wymaga tak spektakularnych działań - to jednak nie była strzelba.
Swoją drogą udało mi się prawie w całości obejrzeć Tryfidy. Wywarły na mnie w sumie neutralne wrażenie, czyli przpomniały mi się sceny, a i też nic mnie nie zniechęciło aby nie dokończyć oglądanie filmu.
:DCytujMyśle jednak że można takia nie inny obrót wydarzeń podciągnąć pod to o czym już pisaliśmy, czyli potrzebe wymyślenia powodów, z powodu takiego a nie innego scenariusza. Jakby powstał 2 i kolejne sezony inaczej to mogło by wyglądać.
I tu zderza się postawa widza z postawą fana. Fan zawsze zakrzyknie "Yeah.... Give me more!", widz natomiast (d)oceni to co dostał. Owszem też mi było przykro rozstawać się z bohaterami serialu, w dodatku w b. dramatycznym momencie, ale w sumie wolę by szybko zakończona "Gwiezdna eskadra" pozostała (przynajmniej jak narazie) niedościgłym arcydziełem wśród seriali SF (co trochę też dowodzi mizerii gatunku), niż gdyby miała się obrócić w swą parodię jak nie przymierzając "Sea Quest" czy "Z Archiwum X"...
ps. Miesław, jak tam oglądanie "Star Treka"...
:D
Pięknie powiedziane, Q. Naprawdę.
Ostatnio był "Mózg Spocka", daj spokój [smiley=lipsrsealed.gif]. Za to następny odcinek niczego sobie.
Nawiasem mówiąc, to Star Treka oglądam, że tak powiem, okazyjnie, bo u siebie w domu nie mam TV puls :(
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom. Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcje.
Może jest jakiś relizm wogóle w różnych wynalazkach przyszłości filmowej, którego my nie dostrzegamy, a który wydaje się sztuczny i tylko efektowny. Natomiast faktycznie taki film dokumentalny o kręceniu czegoś też porusza wyobraźnie.
Weżmy choćby trikodery (nie wiem czy tak się pisze) ze Star Treka. To co już zdaje się pisaliśmy, że nauka idzie szybkiej do przodu niż wyobraźnia. Dziś urządzenia tej wielkości co star trekowe są już dośc powszechne i posiadają wiele funkcji, zatem komunikacja, jakieś czujnkiki, przeliczanie danych to w star treku jest wręcz toporne w stosunku do tego co już dziś mamy. Oczywiście można wymyśleć zę trikoder ma jakąś niewyobrażajlną pamięc, że ma dane wszystkich materiałów jakie tylko istnieją i może je badć, do tego jakieś sygnatury broni i samouczek języków galaktycznych, ale z tego co widać na ekranie to dziś my to już mamy, lub niebawem mieć będziemy.
Ja nie uważam Tryfidów za arcydzieło, natomiast nie zapamiętałem ich jako coś co szczwgólnie analizowałem, ale jako miłą rozrywke przy tv gdzieś tam w przeszłości jak byłem dość mały.
Dla mnie i z mojej perspektywy to mogło być kiedyś interesujące dzieło. Początkowe opisy świata i rozwoju techniki mogły być zachęcające. Nawodnienie północnej Afryki, czy urządzenia które same pobierają z gleby składniki odżywcze to mogło poruszać wyobraźnie, ale nie żebym był jakiś super, mnie to nie rusza.
W sumie słabo daje się też zauważyć efekt cenzury czyli koniecznośc pisania o triumfie światowej rewolucji i jej dobrych efektach. Przynajmniej jak dla mnie i na tyle stron ile przeczytałem.
Co do BSG to jak dla mnie postacią która klasyfikuje się do Twojego opisu jest zastępca Adamy, chyba Tight się nazywa. Facet z jedne strony pijak, z drugiej wysokiej rangi oficer, który jak trzeba robi swoje, stara się tworzyć wizerunek twardego i chyba takim jest skoro mógł ukarać własną żonę za ... no właśnie co to było, zdrada czy pomoc mężowi? I jedno i drugie. Dla mnie nie tak jednoznaczne. Potrafi też, według mnie niestety, narzucać innym swoje spojrzenie, czyli skoro ja ukarałem wszystkich zdrajców, to każdy też musi myśleć jak ja i nie ma innej opcji niż być z nami lub przeciw nam.
Jeśli dobrze rozumiem lepiej jest i wolisz aby serial skończył się w miare wcześnie, ale jeszcze będąc na poziomie, niż gdy po iluś sezonach straci i początkową świeżośc i początkowy rozmach. I nie kwestionuje tego, choć pozostanie ta szkoda że jeszcze jednej, dwóch trzech sezonów nie nakręcono, zakładając że nadal będzie się rozwijać i zachowaywać poziom.
Bo jednak to jest szklany ekran, jeśli już tworzyć to w pewnych ilościach, bo nie tylko jakość według mnie daje satysfakcję.
Problem w tym, że zmęczenie materiału wydaje się być nieuchronne.
A cóż jest warta ilość bez jakości? Teza, że jeśli już tworzyć to dużo jest dla mnie nie do przyjęcia.
Czyżby więc moje czyny przeczyły moim słowom? A może powinniśmy w tym wypadku mówić o uzależnieniu? ;)
Zwracam uwagę na komentarz Lema odnośnie "Milczącej Gwiazdy" :-X
To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"
Ogladalem Alien vs Predator2. No moze nie calkiem "ogladalem", bo polowe przespalem... To film z rodzaju "Film sf nie warty obejrzenia"
Więc oglądać nie będziemy...
He, kazdy wiedzial! Ale darowanemu koniu nie zaglada sie pod ogon...czy jakos tak...
Gorzej, że ostatnio g(ł)ównie takie "arcydzieła" kręcą... Naprawdę, jeśli już "Star Trek" można stawiać jako niedoscigły wzór to (mimo całej mojej sympatii do w/w serialu) niewesoło się robi...
Ale skoro kręcą ktoś to chyba musi chcieć oglądać :P
Mhm. W tym kinie, w ktorym bylem, jak sie przejdzie przez wejscie, to juz mozna siedziec ile sie chce i wchodzic na rozne filmy, na roznych ekranach. Mialbym placic za takie badziewie? W zyciu! 8-)CytujHe, kazdy wiedzial! Ale darowanemu koniu nie zaglada sie pod ogon...czy jakos tak...
;D ;D ;D
Znaczy, że trafił Ci się gratisowy seans?
A' propos płacenia za bilety:
MULDER: (loudly) That's it, Scully, I can't take it anymore.
SCULLY: Shh, Mulder, sit down.
(...)
SCULLY: Mulder, be quiet.
MULDER: I want my money back.
SCULLY: It's a premiere, Mulder, we didn't pay.
W kinach ostatnio pokazywano film "Jestem Legendą" z Willem Smithem. Akurat byłem chory, więc nie poszedłem. Czy ktoś z was to widział?
Punkt wyjściowy jest ciekawy - mamy do czynienia z "ostatnim człowiekiem na ziemi", który mieszka w Nowym Jorku. Pomysł ten kojarzy się bardzo wyraźnie z książką Herberta Rosendorfera "Wielkie solo Antona L." (bardzo ciekawa, polecam) i jest bardzo obiecujący.
Przeczytałem właśnie recenzję (http://serwisy.gazeta.pl/film/1,22535,4826356.html) i mój entuzjazm jednak trochę osłabł :(. Okazało się, że oprócz ostatniego człowieka są jeszcze zombie :'(. Zdaniem autora tekstu im bliżej końca tym robi się gorzej, przeczytajcie zresztą sami.
Film jest oparty na już dwukrotnie wcześniej ekranizowanej powieści znanego autora s.f. Richarda Mathesona ( to akurat cytat z ww. recenzji).
Przed chwilą sprawdziłem, grają to u mnie w kinie jeszcze jutro i we wtorek, więc może pójdę. Czy ktoś z Was może mi go polecić bądź odradzić?
Opis sie zgadza. Im dluzej trwa film tym sie robi gorszy i z ciekawego pomyslu wpadaja znowu w tysieczny film o zombi. Jak nie masz co robic to ewentualnie mozesz isc, ale musisz sie bardzo nudzic by to zrobic.
Mialbym placic za takie badziewie? W zyciu! 8-)
Ciekawe jest to co piszesz o Rodenberrym. Cóż, nieraz chcielibyśmy zobaczyć więcej ale musielibyśmy zapłacić za film dodatkowo, a i nie zawsze moźliwości praktyczne pozwalały.
Co do kosmitów to co by nie pokazali to i tak nie wiemy czy oni gdzieś tam są, oraz jacy są, zatem czy potworki, czy humanoidy zawsze to rzecz naszej wyobraźni.
Cóż, humanoidy z którymi można się dogadać, większość ma oczy, mówi, je, nawet tak samo się rozmnarza. W gruncie rzeczy to zykła nasza codzienność została przeniesiona na ekran, dodano tylko szpiczaste uszy, oraz oprawę przyszłości. Natomiast sama wizja jest ciekawa, szczególnie że jak już pisałem stworzono całą fikcyjną rzeczywitość (społeczeństwo, relacje, historie, osiągnięcia), a pokazano w zasadzie pare statków na ekranie, czasem planetę, bitwę itd. Z perspektywy jednego okrętu można było wysnuć cała rzeczywitość przyszłości i to na przestrzeni setek lat. To już coś.
Co do Astronautów to jeśli chodzi o mnie nic nowego nie pokazuje mi ta opowieść. Nie żebym był jakiś rewelacyjny, poprostu żyje w innych czasach. Nie wiem też jaki był poziom wiedzy ludzi lat 50tych naszego wieku, ale mogę domniemywać że nieliczni rozumieli różne aspekty techniki różnych dziedziń. Jeśli technika była dla nich pewną tajemnicą, to była to zapewne interesująca książka, bo w gruncie rzeczy fikcja została oparta na tym co realne, opisie działania reaktora atomowego, relacji o meteorycie tunguskim, zapewne wzbudzającej ciekawość koncepcji lotów w kosmos, a także życia poza Ziemią. Dzisiejsza fikcja ma to do siebie że jeśli już zabiera się za nią nauka to jedynie spekuluje że to może działać. Lem przy okazji troche edukował. I ostatecznie pokazał że od 6 lat ludzkośc ma broń która może spowodować to samo co spotkało naszych niedoszłych najeżdzców.
Co do BSG to tak, ale jakbym miał czekać na tv to bym się nie doczekał zobaczenia tego co dalej stanie się z bohaterami. Właśnie mną najbardziej wstrząsnęło gdy zabił żonę. Też zaskoczyło kto okazało się pod koniec cylonem... ale jak napisałeś wydaje się że oni wiedzą komu chcą dochować wierności, a kto jest ich wrogiem. W sumie to ciekawa kwestia bo pokazuje że można dokonać wyboru po której stronie chce się być, choć z drugiej strony bycie "ludzmi" przez taki długi czas, to co przeżyli odcisnęło na nich swoje piętno.
Co do zmeczenia materiału to ST Voyager pamiętam jako ten dośc długi bo zdaje się 7 sezonów. A jakby chcieli to by mogli jeszcze kręcić bo im tam jeszcze troche lat świetlnych zostało, ale dobrze że skończyli i to dośc spektakularnie.
Ja nie twierdze że ilość nad jakość... tylko przeciwstawiam się tym że jak katarynki ludzie tak szczycą się jakością. Poniżej pewnej granicy gdy ilośc ogranicza jakość, bo cóż z tego że film jest świetny skoro szybko się kończy. Ja wskazuje na potrzebe właściwych proporcji ilości i jakości, bo są one od siebie uzależnione.
Tworzyć dużo przy założeniu pewnej jakości. Nikt nie będzie oglądać czegoś co jest masowo mu podawane, ale zwykle nudne. Przynajmniej ja nie.
Kino musi zarobić, a serial puszczany w tv jest finansowany jakoby przez widziów.
Jeśli ktoś nie zasiał wcześniej tego życia lub nie zaistniały jakieś inne tego typu zjawiska, to nie zamierzam się spierać co do tak wilekich podobieństw istot żywych. Nie równoważy tego też od czasu do czasu pokazywanie się dziwnych istot z energii, czy zyjących w kosmosie.
Natomiast nadal myśle że zachowanie kosmitów jest jednak dość ludzkie, co do pewnych granic ma dla mnie sens (potrzeba przetrwania wymaga agresji, emocji itp. itd.), ale tylko do pewnych.
W pewnym stopniu SF i fantasy są chyba podobne i można je pomylić, ale nie daltego że granice są tak niewyrażne, ale brak u zwykłych ludzi jednolitej definicji słowa, ja też nie powiem abym nie miał z tym problemu, choć nie powiem aby Tolkien był twórcą SF.
Co do Verna i Lema to myśle że potrafie się wczuć w to co autor opisuje i patrze na te łodzie podwodne, czy misje na Wenus z perspketywy czasów które są opisane, nie ze swojej. Jestem jakby tym XIX iweczny człowiekiem i ja widze rzeczy które dziwią choć może nie tak bardzo bo to jest wiek takich właśnie cudów.
Eden powiadasz, zatem coś się zapoznam z nim aby nie być całkowitym ignorantem.
Religijnośc cylonów tak na pierwszy rzut oka sugeruje jak bardzo podobni ludziom oni są. To już nie maszyny, ale istoty które są samodzielne, zdolne do tego do czego nie byli zaprogramowani. Chyba ze z perspektywy akcji cylonom objawił się Bóg.
Ci ludzie nie różnią się od nas, tak jak my mamy samoloty i wachadłowce kosmiczne, któych nie mieli ludzie w XVIII wieku, tak i oni mają technike o wiele wyższą niż nasza, ale cały czas to są ci sami ludzie.
W skrócie - nie ma jakości bez ilości i nie ma ilości bez jakości. Film musi interesować i ileś trwać, oraz coś zawierać w sobie. Jeśli trwa za długo/za krótko, albo jest nudny/lub zawiera za dużo akcji i wątków może być nieudany. A jeśli film ma świetny scenariusz ale rozwleka się na długość i trwa i trwa? Mówimy o jakości, ale odgórnie uznajemy że jest jakiś limit ilości. A te dwa czynniki ja widze jako powiązane ze sobą i nie można ich rozerwać. Gdy stworzymy serial o ciekawym scenariuszu jak Space... to jak już widać po niejdenj rozmie jest żal że tak krótko trwał... co z tego wynika? że przy zachowaniu jakości dłużysz czas trwania, jeszcze jeden choć sezon miałby wielki znaczenie. Iloś ma w tym sensie znaczenie.
CytujNatomiast nadal myśle że zachowanie kosmitów jest jednak dość ludzkie, co do pewnych granic ma dla mnie sens (potrzeba przetrwania wymaga agresji, emocji itp. itd.), ale tylko do pewnych.
Owszem, można sądzić, że na jakimś najbardziej podstawowym poziomie wszelkie formy żywe muszą być do siebie podobne.
Nie zgadzam sie :-). Jestem przekonany (acz moge sie mylic), ze wszechswiat jest zbyt niesamowicie gigantycznie ogromny, roznorodny i bogaty, by wszyscy musieli spelniac te same kryteria. W mojej ocenie najbardziej wartosciowe (dla mnie samego) sa opowiesci o tworach wlasnie niepodobnych do reprezentowanych przez nas i pozniej oklepywanych w roznych pseudo SF filmach schematow zachowan i wzorcow. Pozwalaja bowiem spojrzec na swiat z innego punktu widzenia, zdac sobie sprawe z jego ogromu i pokornie dojrzec do wniosku, ze naprawde nie jestesmy pepkiem swiata - najlepszymi, najbardziej wyjatkowymi i jedynie slusznymi istotami (ostatnie brzmi jak amerykanska propaganda). I nie musimy zmieniac swiata na nasza modle i wszedzie niesc jedynej slusznej demokracji (teraz jak antyamerykanska propaganda). Implikuja tez mnostwo pytan filozoficznych, moralnych i pozostaja po przeczytaniu (wzglednie, duzo rzadziej, obejrzeniu) dlugo w pamieci zawsze zmieniajac nieco wizje swiata. Pomagaja odbierac zjawiska takimi, jakimi sa - bez naszych sadow negatywnych, pozytywnych, bez uprzedzen i sztywnych schematow.
Zupelna klasyka w tej kwestii jest Solaris (niech bedzie, ze, bo to w koncu o tym post, film tez spelnia swoja role i choc faktycznie odbiega sporo od ksiazki i inaczej akcentuje, bardzo mi sie podoba). Mnostwo innych pozycji rowniez, Niezwyciezony z kolektywnym, tak innym od powszechnie nam znanych, organizmem.
W tym wlasnie tkwi wielkosc tworcow takich, jak Lem - w kreatywnosci, genialnej wyobrazni i odejsciu od schematow. To jest prawdziwe science-fiction, a nie kolejne hordy potworkow z bardziej lub mniej odstajacymi uszami lub wybaluszonymi oczami.
co do Nocy zywych trupow - ostatnio skombinowalem od kumpla Swit zywych trupow, hihihi. Niech o filmie swiadczy to, ze normalne DiviXowe napisy maja srednio 50cos kilobajtowy plik tekstowy. Swit mial 14 :-)
Ojej, rozbiliście się o brak definicji życia. Nowość.
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.
Hmm, ja sie obawiam, ze pomimo, iz nasi biologowie taka definicje wypracowali (jak najlepiej umieli i dobrze - chyba bez sensu, by zrobili to w stylu science-fiction) i sprawdza sie ona na naszej planecie, to gdy kiedys kiedys natrafimy na inna planete, na ktorej zycie, byc moze, ewoluuje i rozwija sie zgodnie z innymi standardami, nie rozpoznamy go i przejdziemy obok niczego nie podejrzewajac jak Deckard obok Pris.Tylko że wtedy nie będzie to życiem bo jak powiedziałeś (z czym się zresztą nie zgadzam) biologowie wypracowali już definicję życia i pojęcie jest "zajęte". Będzie trzeba wymyślić inną nazwę, ot choćby wgbwywod.
Tylko że wtedy nie będzie to życiem bo jak powiedziałeś (z czym się zresztą nie zgadzam) biologowie wypracowali już definicję życia i pojęcie jest "zajęte". Będzie trzeba wymyślić inną nazwę, ot choćby wgbwywod.
Q: jeśli mnie pytasz o zdanie to ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku.
Możnaby z tym napewno podyskutować na przykładach, ale chyba nie w tym temacie prawda? ;)
...ja osobiście życie zdefiniowałbym jako zmienność siebie w celu zachowania możliwości kontynuowania tej zmienności w otaczającym środowisku.
Q, kontakt z arcydzielem byl krotki. Nie dalem rady po prostu :-)
kolejny katastroficzny film "SF", którego tytuł nic mi nie mówił (a który po samej zapowiedzi sobie darowałem), kolejny już... Skąd oni to biorą?
Opis innego filmu (Futureshock: Comet Impact) z Gazety Telewizyjnej pasuje tu jak ulał:
Jak uniknąć uderzenia komety w Ziemię? Jak zwykle, sięgając po pilota.
A jakiś czas temu obejrzałem sobie film pod tytułem mniej więcej "Ciemna moc". Chyba mi się strasznie nudziło, bo obejrzałem go w całości (powinienem chyba dostać za to medal). To jest o eksperymencie wojskowym który się nie udał i Ziemia ma ulec zagładzie, jedno i drugie związane z ciemną materią (albo energią), przedstawioną cyfrowo w postaci czarnych obłoków (wyglądała trochę jak dym z LOSTa, jeśli wiecie o co chodzi). A głównego bohatera ww. energia kopnęła niczym prąd i ma on niezwykłe właściwości. :-?
natomiast po tym co mamy w tv można wywnioskowac że albo fundusze są małe, albo mało pomysłów (?)
Jasne, można dzięki wyobraźni stworzyć świat przyszłości, ale czy będzie on ciekawy ie fektowny? Czy w 23 wieku wogóle będą statki z załogami z ludzmi na pokładzie w najlepszym wypadku jako pasażerowie turyści? Nudny to świat przyszłości gdzie nie mamy takich ludzkich charakterów, tak przynajmniej mi się wydaje. Zatem trzeba było wypełnić ten świat obcymi, choćby po to aby stworzyć rzeczywistośc wypełnioną "swoimi" i "obcymi", czyli my dobra Federacja i oni Romulanie i inni...
Tzn ja twierdziłem że podobieństwo form życia i to rozwiniętego może polegać na przejawianiu podobnych uniwersalnych i koniecznych instynktów, po części może i tych samych zmysów, także zarówno zachowania społeczne i agresja jak i jakaś forma wzroku mogą istnieć. Jasen że możemy wykombinować istotę która nie ma oczu, dlatego też pisze że tak może być, nie musi. Jednak energia która towrzysy promieniowaniu widzialnemu jest konieczna do życia i zapewne występuje przy ewolucji organizmów, zatem i możemy mówić o podobych zmysłach w podobnych warunkach.
Widze że wymagania masz co do mnie coraż większe, kto wie może zostane Twoim uczniem w kwestii sf
Ostatecznie może cyloni faktycznie dostali wirusa, lub uznali na pewnym etakie rozwoju że muszą dorównać swoim twórcom. Tak jak rzekła pewna małpa w jednym z filmów z serii Planeta Małp - sami stworzą sobie religię. Aby dorównać, czy okazać się lepszymi, nie koniecznie aby rozumieć świat, czy poznać prawde o tym co niematerialne.
Kolejny Star Trek z Picardem mógby być już naciągany, bo i wiek aktorów nie stoi w miejscu. Natomiast gdybyś miał lepszą opinię o Star Trek, gdyby było zaitertesowanie ogólne, a i aktorzy w sile wieku, to czemu zachowują jakość (to cały czas podklreślam) nie kontynuowac ilości, czyli poprostu nie nakręcić czegoś znów.
Jaskoś też musi być wyrażona w ilości, bo co z tego że ma się świetne pomysły, jęśli zamiast w 20 to pokaże się je w 5 odcinkach.
Hmm... Przy całej mojej sympatii do "Star Treka" muszę jednak przyznać, że 141 minut "Odysei Kosmicznej" zawiera w sobie więcej jakości niż wszystkie godziny "ST".A ja własnie niedawno obejrzałem sobie Kubricka i stwierdziłem, że jest to mocno przereklamowany pseudointelektualny wytwór mody na Kosmos plus niezła muzyka. Jeśli jednak zapytać o co chodzi to nie wiadomo o co chodzi, film nie stawia żadnych pytań lub są one banałami nie mówiąc o odpowiedziach. Może się po prostu zestarzał moralnie, ale dzieła sie tak nie starzeją. Krótko mówiąc nie podobał mi się, zresztą oglądałem go trzy razy, żeby dobrnąć do końca, bo zasypiałem wciąż po drodze.
A ja własnie niedawno obejrzałem sobie Kubricka i stwierdziłem, że jest to mocno przereklamowany pseudointelektualny wytwór mody na Kosmos plus niezła muzyka. Jeśli jednak zapytać o co chodzi to nie wiadomo o co chodzi, film nie stawia żadnych pytań lub są one banałami nie mówiąc o odpowiedziach. Może się po prostu zestarzał moralnie, ale dzieła sie tak nie starzeją. Krótko mówiąc nie podobał mi się, zresztą oglądałem go trzy razy, żeby dobrnąć do końca, bo zasypiałem wciąż po drodze.
To oczywiście moje skromne zdanie.
Rozumiem, że usiłujesz udowodnić, że "Star Trek" jest lepszy od "Odysei...", chyba powinienem być wdzięczny ;).Tego nie wiem, bo chyba żadnego odcinka nie widziałem, w każdym razie do końca.
Natomiast co do meritum:Tu się nie zgadzam. Oczywiścienie chodzi o to, aby czepiać sie pierdułek ale faceci na Księżycu chodzą jakby ważyli po 80 kg a nie kilkanaście i cały szereg miejsc w tym statku ze sztuczną grawitacją powodowaną ruchem obrotowym ma namiastkę ciążenia, choć nie powinny bo są przy "ośce". Scena wstrzelenia się z odkrytą głową do luku ratunkowego jest tak beznadziejna z co najmniej dwóch zasadnichych powodów, że nawet szkoda pisać. Te sprawy są tak podstawowe, że każdy by mu to powiedział - gdyby reżyser zapytał sie jakiegoś fizyka. Mnie osobiście to wkurzyło, ale ja jestem ściślak. Tym niemniej cóż za ważne sprawy tu mamy? Bunt maszyn plus kowbojską krzepę głównego bohatera, któremu na koniec komputer śpiewa piosnkę. Wszechmocny komputer, który moze na statku otworzyć lub zamknąć dowolne drzwi, wpuścić lub wypuścić powietrze itd pozwala kowbojowi wskoczyć na stopień pędzącego dyliżansu i odstrzelić głowę złoczyńcy - czyli sobie. To sie nie trzyma kupy.
1. jest to chyba jedyny film SF przedstawiający realistycznie Kosmos (i technologię) co dla mnie jest wartością samą w sobie;
2. pytania nie wydały mi się banalne (o to czy gdzie Rozum tam tak zwane zło), o Sztuczną Inteligencję, o ciąg dalszy ewolucji... itd. itp;Tu już jest teren podmokły i każdy może swoje sądzić. Jednak ja odnoszę wrażenie, że zadano je w sposób, który być może był wówczas odkrywczy, ale sie nie obronił. Najgorzej, gdy film (dzieło) sili się na zadanie ważnego pytania a u widza powoduje to wzruszenie ramion.
No i oczywiście był to dla Lema wzorcowy film SF.I to jest dla mnie problem ;).
Tego nie wiem, bo chyba żadnego odcinka nie widziałem, w każdym razie do końca.
Tu się nie zgadzam. Oczywiścienie chodzi o to, aby czepiać sie pierdułek ale faceci na Księżycu chodzą jakby ważyli po 80 kg a nie kilkanaście i cały szereg miejsc w tym statku ze sztuczną grawitacją powodowaną ruchem obrotowym ma namiastkę ciążenia, choć nie powinny bo są przy "ośce". Scena wstrzelenia się z odkrytą głową do luku ratunkowego jest tak beznadziejna z co najmniej dwóch zasadnichych powodów, że nawet szkoda pisać. Te sprawy są tak podstawowe, że każdy by mu to powiedział - gdyby reżyser zapytał sie jakiegoś fizyka. Mnie osobiście to wkurzyło, ale ja jestem ściślak.
Tym niemniej cóż za ważne sprawy tu mamy? Bunt maszyn plus kowbojską krzepę głównego bohatera, któremu na koniec komputer śpiewa piosnkę. Wszechmocny komputer, który moze na statku otworzyć lub zamknąć dowolne drzwi, wpuścić lub wypuścić powietrze itd pozwala kowbojowi wskoczyć na stopień pędzącego dyliżansu i odstrzelić głowę złoczyńcy - czyli sobie. To sie nie trzyma kupy.
Tu już jest teren podmokły i każdy może swoje sądzić. Jednak ja odnoszę wrażenie, że zadano je w sposób, który być może był wówczas odkrywczy, ale sie nie obronił. Najgorzej, gdy film (dzieło) sili się na zadanie ważnego pytania a u widza powoduje to wzruszenie ramion.
I to jest dla mnie problem ;).
A juz miałem nadzieję ;).Nie przejmuj się. Ja np. lubię I-szy film z Gwiezdnych Wojen - choć przecież to kicha i nawet Ford nie jest Fordem... Prawo pierwszych połaczeń.
Ależ polemizował z tym nie będę. Pokaż mi jednakowoż film SF, w którym nie ma błędów znacznie grubszego kalibru niż te (z których większość wynika po prostu z tego, że film nie był kręcony z 0g i to wyłazi)Wyłazi to, że film był kręcony przy 0 fizykach a nie przy 0g. Są lepsze filmy, jesli idzie o naśladowanie fizyki (bo czy s-f czy nie s-f to żaden wyznacznik w tej dziedzinie). Po prostu: jak oglądasz Pana Wołodyjowskiego i harmata na murze strzela, wiadomo przecież, że na ślepo, dla potrzeb filmu, ale jednak puka i widac wówczas, że mur to jest konstrukcja z desek płótnem obita i zaprawą cementową obrzucona, a to płótno pod wpływem fali uderzeniowej strzału poddaje się jak membrana i trzepocze - to o czym myślisz, zaliż czy pół funta w pohańców trafi czy też może imaginujesz sobie płótno cementem obrzucone, jako membranę zgoła taką, jaka w każdym mikrofonie jest, wiec cóż to? Sopot czy obrona zamku? W teatrze i większa umowność przejdzie, w filmie nie, chyba, że zamierzona. A Kubrick to niby tak super sie starał, żeby było realistycznie, ale byki popełnił niewytłumaczalne tylko li kłopotami scenograficznymi.
Bunt maszyn powiadasz.... Ale jaki bunt maszyn! Nie powtarza się ani wątek Golema z Frankensteinem (człowiek się porwał na naśladowanie Bozi, człowiek za to zapłaci), ani wątek można rzec "marksistowski" ;)Masz tu "złego" Golema, mądrzejszego od człowieka, tylko zaraz się okazuje, że jednak był głupszy. Nie: przeliczył się, lecz: był głupszy. Dla mnie jest to niewiarygodne, bo akurat jak załatwić całą załogę to każdy kretyn by wiedział. Powciskać wszystkie guziki np. i po sprawie. W końcu był wykwalifikowany i przebiegły, załatwił mumie i tego koleżkę, co żabką zmieszaną ze stylem grzbietowym w open-space płynął do anteny nawet sznurkiem się z kapsułą nie powiązawszy... Lem takiego samego Hala opisuje w Rozprawie, ale kudy Kubrickowi do Rozprawy - choć to opowiadanko ledwie... I - uważasz - w Rozprawie Pirx wygrywa "tępotą", zaniechaniem, po ludzku - a nie kowbojskim mordobiciem.
A, że Bowman tak łatwo dał mu radę?Bowman zginąłby tracąc świadomość po kilku sekundach (wersja optymistyczna) po dekompresji. Kapsuła Bowmana i on sam zostaliby odstrzeleni od luku po otwarciu zaworów na orbite okołosłoneczną. Mniejsza róznica ciśnień wysysa ludzi z samolotów przez te małe okienka - kiedy szybka pęknie. Mnie to razi.
A dla mnie nie. Ostatecznie "Odyseja..." porusza te same tematy co np. Pirx.Wiesz, że to nie argument. Każdy grafoman porusza te same tematy, co jego mistrz.
Nie przejmuj się. Ja np. lubię I-szy film z Gwiezdnych Wojen - choć przecież to kicha i nawet Ford nie jest Fordem... Prawo pierwszych połaczeń.
Wyłazi to, że film był kręcony przy 0 fizykach a nie przy 0g. Są lepsze filmy, jesli idzie o naśladowanie fizyki (bo czy s-f czy nie s-f to żaden wyznacznik w tej dziedzinie). Po prostu: jak oglądasz Pana Wołodyjowskiego i harmata na murze strzela, wiadomo przecież, że na ślepo, dla potrzeb filmu, ale jednak puka i widac wówczas, że mur to jest konstrukcja z desek płótnem obita i zaprawą cementową obrzucona, a to płótno pod wpływem fali uderzeniowej strzału poddaje się jak membrana i trzepocze - to o czym myślisz, zaliż czy pół funta w pohańców trafi czy też może imaginujesz sobie płótno cementem obrzucone, jako membranę zgoła taką, jaka w każdym mikrofonie jest, wiec cóż to? Sopot czy obrona zamku? W teatrze i większa umowność przejdzie, w filmie nie, chyba, że zamierzona. A Kubrick to niby tak super sie starał, żeby było realistycznie, ale byki popełnił niewytłumaczalne tylko li kłopotami scenograficznymi.
Masz tu "złego" Golema, mądrzejszego od człowieka, tylko zaraz się okazuje, że jednak był głupszy. Nie: przeliczył się, lecz: był głupszy. Dla mnie jest to niewiarygodne, bo akurat jak załatwić całą załogę to każdy kretyn by wiedział. Powciskać wszystkie guziki np. i po sprawie. W końcu był wykwalifikowany i przebiegły, załatwił mumie i tego koleżkę, co żabką zmieszaną ze stylem grzbietowym w open-space płynął do anteny nawet sznurkiem się z kapsułą nie powiązawszy... Lem takiego samego Hala opisuje w Rozprawie, ale kudy Kubrickowi do Rozprawy - choć to opowiadanko ledwie... I - uważasz - w Rozprawie Pirx wygrywa "tępotą", zaniechaniem, po ludzku - a nie kowbojskim mordobiciem.
Wiesz, że to nie argument. Każdy grafoman porusza te same tematy, co jego mistrz.
Niezależnie od wszystkiego - jest to film, a to moja osobista jego ocena, bez urazy.
Ja też tę kichę lubię. A jeszcze bardziej jej druga (czy tam piątą) część. Mimo to będe wredny i zacytuję kilka popremierowych recenzji owego EP IVHaha. Zacytuj też pare recenzji ST ;).
Ależ Waćpan. Zarówno na tle wspomnianego "Pana Wołodyjowskiego" jako i ulubionych kich naszej młodości ;) "Odyseja..." wypada wręcz bezbłędnie... (Do czasów "Apollo 13" nie powstał inny dobry film o Kosmosie.) Abo to Mistrz Lem (choćby w "Niezwyciężonym") większych byków nie robił? Człowiek jest człowiek jeno i błędy popełnia...No więc widzisz. To jak z jedzeniem. Ponoć pewien procent ludzi (jak moja córka np.) jest wyjątkowo wyczulony i czuje smaki i zapachy, których nie jest świadoma reszta populacji. Mi smakuje a ona prycha i nie je. Dla mnie takie skuchy są niewybaczalne, nie dlatego, że nia dało się lepiej zrobić, lecz dlatego, że autor nie zdawał sobie sprawy z problemu. A gdzie masz te byki w Niezwyciężonym, bo tam co prawda jedna rzecz mnie uderzyła, ale mądrzy ludzie mi wyjaśnili, że głupi jestem (co przyjąłem z ulgą)?
No, problem w tym, że ten "Golem" nie jest do końca zły. Boi się, piosenkę śpiewa. Na swój sposób jest bardziej sympatyczny od jednoznacznie negatywnego (przez co bardziej płaskiego, acz może nieco lepiej pomyślanego pod względem nie-człowieczeństwa) Caldera, któremu bliżej do komiksowych "demonów zła". HAL, Panie, złożony jest...Tak, ale to kwestia interpretacji. Hal jest złożony, czy reżyser był niedostatecznie złożony, żeby wymyśleć coś bardziej oryginalnego niż archetyp przestraszonego dziecka, które racjonalizuje sobie niezrozumiałą sytuację śpiewając piosenkę? Troszkę grubymi nićmi szyte...
Co zaś do idiotyzmów czynionych przez HALa to, idąc na łatwiznę, książką się podeprę - on zwariował był, wariat zaś błędy grube popełnia.Myslałem, że raczej się wyzwolił niz zwariował.
I jeszcze a'propos kowbojstwa: czyż Rohan nie był bardziej kowbojski od Bowmana?
No fajno. Tyle, że ani Clarke, ani Kubrick, Lema wówczas nie czytali więc nikt tu nikomu nie był mistrzem. To raczej zadziwiająca konwergencja (i to w latach, gdy Lem najlepsze dzieła miał jeszcze przed sobą).
Haha. Zacytuj też pare recenzji ST ;).
No więc widzisz. To jak z jedzeniem. Ponoć pewien procent ludzi (jak moja córka np.) jest wyjątkowo wyczulony i czuje smaki i zapachy, których nie jest świadoma reszta populacji. Mi smakuje a ona prycha i nie je. Dla mnie takie skuchy są niewybaczalne, nie dlatego, że nia dało się lepiej zrobić, lecz dlatego, że autor nie zdawał sobie sprawy z problemu. A gdzie masz te byki w Niezwyciężonym, bo tam co prawda jedna rzecz mnie uderzyła, ale mądrzy ludzie mi wyjaśnili, że głupi jestem (co przyjąłem z ulgą)?
Tak, ale to kwestia interpretacji. Hal jest złożony, czy reżyser był niedostatecznie złożony, żeby wymyśleć coś bardziej oryginalnego niż archetyp przestraszonego dziecka, które racjonalizuje sobie niezrozumiałą sytuację śpiewając piosenkę? Troszkę grubymi nićmi szyte...
Myslałem, że raczej się wyzwolił niz zwariował.
Tak, Rohan był smiesznie kowbojski i zresztą uważam że to była rozgrywka między nim a dowódcą (jak on tam sie nazywał? Astrogator?) tzn szef go wykorzystał a on był tak głupio kowbojski, ze dał się wykorzystać. A może to (teraz, dla mnie) opowieść o zmianie obyczajów i o tym, że prawdziwy mężczyzna w takiej sytuacji powinien zrobić to co prawdziwy mężczyzna powinien... Ale dla mnie siłą tej książki nie jest kowbojskość Rohana a myśl o sztucznej "martwej" ewolucji i zastanawianie sie, czy istotnie była ona martwa...
Nie chodziło mi o to, że jeden rżnął od drugiego. Zresztą: rżnij Walenty, byle pięknie. W całym moim subiektywizmie z Lema zostało więcej niż z Kubricka. Przetrwał próbę czasu.
Wiesz, ja sie trochę interesuję starożytnością. Zwykle nad starożytnymi przechodzi się z mrugnięciem okiem ale to raczej z niedouczenia, bo jak tylko zaczynasz sie wgłębiać, to wychodzi na to, że nie ma współczesnego problemu, którego oni nie rozwiązaliby albo przynajmniej dogłębnie nie przemyśleli.
Lem wymyslił kilka spraw ponad to...
Ja nie twierdze, jedynie staram się po swojemu tłumaczyć, może troche usprawiediwać. Wydaje mi się jako człowiekowi początku XXI wieku że to co 50 lat temu zaproponował Star Trek jako daleka przyszłość, dziś już w pewnym stopniu się zrealizowało. My też tworzymy światy przyszłości i tak czy tak wyobrażamy że będzie tak jak dziś, tylko nowocześniej, szybiciej i z kilkoma wynalazkami, które dziś nie mają żadnych odpowiedników. Czy za 200 lat ludzie nadal będą używać konsol z przyciskami? Czy wogółe będzie komu na większości statków kosmicznych wydawać rozkazy? No ale jak przedstawić przygody samodzilnego myślacego statku kosmicznego, na którym nic się nie dzieje, bo co się ma dziać? Ograniczenia wyobraźni, plus to że potrafimy wobrazić sobie świat niesamowity, ale nudny w istocie sprawia że o tym filmu nikt nie zrobi, wszysko siłą rzeczy, nie że ja coś tutaj twierdze bo tak mi się podoba. Tak to widze. Czy efetykwe potomstwo... jeśli dla człowieka bezprzygodowy pusty statek który lata od kopalni na asteroidzie do kuty na jakimś księżycu jest interesujące to możesz zakwestinować to co napisałem. Natomiast im nowocześnijszy świat tym wydaje mi się mniej siłą rzeczy dla nas efektownych i ciekawych zjawisk. Gdzie będziesz miec interakcje między ludzmi, jak Ci będą siedzieć na Marsie i nic nie robić, bo za 200 lat nieliczni będą mieli pracę do wykonania. Ja nie twirdze że musi tak własnie być, ale świat przyszłości bez ambitnych scenariusów jest całkiem moźliwy.
Ja tutaj nigdzie nie twierdze że musi coś być i inaczej nie może. Isototy żywe zatem mogą być podobne, ale nie muszą. Jak to niektórzy naukowcy mówią, możemy przejśc obok życia, nawet go nie zauważyć (pytanie tylko czym obiektywnie jest życie w skali całewgo kosmosu). Natomiast można domniemywac że agresja jako potrzeba przetwania w trudnym środowisku i przy obecności innych żywych istot, szansa na zdobycie pozywienia jest czymś co może się powtórzyć, choć może istnieć jakiś inny mechanizm dla przetrwania i pożywienia się. Podobnie mogą być różne rodzaje zmysłów, ale może niektóre będą podobne do naszych ludzkich, lub ziemskich zwierząt. Nie muszą, ale mogą, bo te same prawa fizyki są wszędzie.
Pytanie na ile Cyloni są wyższa formą życia. Czy to poprostu myślace komputery - procesory, dyski i mechaniczne ramiona, w takim uproszczeniu oczywiście. Zatem ich religijnośc jest efektem podobnym jai obserwujemy u ludzi, niektórzy wierzą w wielu bogów, a inni w jednego. Może w scenariuszu Bóg wybrał maszyny bo uznał że taka jest potrzeba... a może to śiadczy tylko że te maszyny są tylko metalową wersją człowieka, jeśli założymy że nie ma żandego świata duchowego, to maszyny bliższe ludziom, obiektywnie cofneły sie w rozwoju.
[ch8220]It[ch8217]s crap,[ch8221] Aldiss says. [ch8220]Science fiction has to be logical, and it[ch8217]s full of lapses in logic.[ch8221]http://entertainment.timesonline.co.uk/tol/arts_and_entertainment/books/article2961480.ece
Znalazłem na YouTube coś, co można określić jako perełkę: Exploring derelict space ship in rare Soviet-style SF film (http://www.youtube.com/watch?v=hyraLxGHgzo), czyli scena z filmu Ikaria XB 81 z eksploracją amerykańskiego wojskowego statku kosmicznego...
CytujZnalazłem na YouTube coś, co można określić jako perełkę: Exploring derelict space ship in rare Soviet-style SF film (http://www.youtube.com/watch?v=hyraLxGHgzo), czyli scena z filmu Ikaria XB 81 z eksploracją amerykańskiego wojskowego statku kosmicznego...
Było, było, nawet wątku się doczekało :P
"Kilka dni temu oglądałem w SAT 1 odcinek rozciągniętego na lata serialu Star Trek ("Balance of Terror", zresztą jeden z lepszych - przyp Q). Jak można się z niego dowiedzieć, kosmos jest zapchany milionami cywilizacji, natomiast amerykański statek 'Enterprise', przypominający - mnie przynajmniej - oświetlony omlet z dwiema rurkami na widelcach, natrafia (takie spotkania są tam normalką) w pobliżu 'strefy neutralnej' na statek jakichś Odmieńców (przepraszam za to, żem nazwy ichniej planety nie spamiętał).Rozumiem, że to pisał Lem?
Rozumiem, że to pisał Lem?
W rzeczy samej. spod mistrzowej ręki to wyszło...
10000BC dla mnie wypas ;) Choć jeszcze obgadam z ciekawości pod względem etnologicznym ;) Polecam szczególnie Q i Jego jaskiniom ;)
Co nie oznacza, że jest to usprawiedliwiona krytyka. Lem zawsze miał przerost ego i łatwość ferowania wyroków.
Prawda jest taka, że sam nierzadko posługiwał się fantastyką pozbawioną jakiegokolwiek prawdopodobieństwa.
Zależy jak rozumieć "coś".Cytuj10000BC dla mnie wypas ;) Choć jeszcze obgadam z ciekawości pod względem etnologicznym ;) Polecam szczególnie Q i Jego jaskiniom ;)
Trochę cieżko mi uwierzyć, że dzieło pana Emmericha może być coś warte*...
*Wiem, wiem, że "StarGate" Oramus chwalił... :P
Zależy jak rozumieć "coś".
I ciężko żeby Q był zdolny do zauważenia przerostu ego ;)
Strasznie uprzedzony jesteś, ciężko byś się ode mnie coś dowiedział jak co nie napiszę to przechodzisz na jakieś nie związane w ogóle interpretacje.CytujZależy jak rozumieć "coś".
Skoro dla Ciebie wszystko jest tak relatywne, to równie dobrze mógłbyś uznac, że polemizując z Toba przyznaję Ci rację ;).
Co nie oznacza, że jest to usprawiedliwiona krytyka. Lem zawsze miał przerost ego i łatwość ferowania wyroków. Prawda jest taka, że sam nierzadko posługiwał się fantastyką pozbawioną jakiegokolwiek prawdopodobieństwa.Lemowi można wytknąć wiele szczególnie z wczesnej twórczości. Z tym że uważam, że wczesną twórczość każdego (przez wczesną uważam "niedorobioną jak na danego pisarza" a nie "pisaną za młodu") należy pomijać milczeniem jak osrane majtki w przedszkolu. Ale Tak powiedzmy od Edenu w zwyż to raczej ciężko (mi) się doszukać jakiegoś kiksu. Np dlaczego uważasz, że ocean w Solaris jest nie prawdopodobny?
a sam w Solaris sugeruje, że bohater prostym testem wyzwala się z solipsyzmuWeź pod uwagę, że to bohater - a nie Lem - sądził że znalazł dowód na wyzwolenie się z urojeń. Bohaterowie u Lema żyją własnym życiem i popełniają głupoty.
Tym czasem ewentualne niedorzeczności w ST najczęściej coś mówią na poziomie filozoficznym, społecznym itd. tak więc nie narzucają się w tym sensie w jakim są niedorzeczne (fizycznym, prawdopodobieństwa biologicznego itd.).Sądzę, że gdyby ST był zrobiony "teatralnie" a nie "filmowo i dosłownie" to oczywiście uszłaby oszczędna scenografia i facet z doklejonymi różkami mógłby uchodzić za inny gatunek. Bo teatr, jak książka działa na wyobraźnię. A film, jako dosłowny, mimo ze dostarcza tych 80% więdzej informacji (wzrokowej) równocześnie zamyka nas w klatce dopowiedzenia. W teatrze, jak aktorowi pękną portki na d... to jest to samo życie, a w filmie to błąd montażysty. Dlatego - dla mnie - połączenie hiperrealizmu z naiwną wiarą, że wszyscy we Wszechświecie są ludźmi, najwyżej mają różki doklejone - jest żenujące.
kiedy w ST coś może się wydawać niedorzeczne np. owe nieszczęsne rasy, dajmy na to Klingoni, to po to, ażeby coś powiedzieć na zupełnie innym poziomieNie potrafimy rodzielić formy od treści. Jak mi kto da w mordę, to choćby przy tym Mickiewicza pięknie deklamował - poezji nie docenię.
Gdy się popatrzy jak odsądzał od czci i wiary swą wcześniejszą twórczość i jak wysukiwał w niej błędy i niedociągnięcia widać, że wobec samego siebie był nie mniej krytyczny (i równie mocnych słów używał).
I dlatego twierdzę, że tandeta formy "Star Treka" przysłoniła Mistrzowi zbytnio glębsze treści...
Np dlaczego uważasz, że ocean w Solaris jest nie prawdopodobny?
Weź pod uwagę, że to bohater - a nie Lem - sądził że znalazł dowód na wyzwolenie się z urojeń. Bohaterowie u Lema żyją własnym życiem i popełniają głupoty.
Rozważanie "o co chodzi" w SF jest zwyczajnie bez sensu bo kto i na jakiej podstawie, lub wręcz jakim prawem, miałby o tym zadecydować? Ja np powiem że w SF "chodzi o" rozrywkę lub zarabianie pieniędzy, i co?
Jeśli jednak masz takie podejście do SF (czyli takie jak ja) to ciekawi mnie Twoja interpretacja Ghost in the Shell. Co o nim myślisz? Również w porównaniu do ST czy tej Odysei.
A dlaczego uważasz, że jest prawdopodobny?Nieco źle zadałem pytanie. Powinno brzmieć: dlaczego uważasz, że (ocean) jest mniej prawdopodobny niż humanoidalne rasy ST?
Bo jest bardziej techniczny, niż obca rasa, a więc mniej kojarzy się z fantastyką (jako tym co mamy na rynku, a nie co jest fantastyczne esencjalnie) i nie uderza w Twoje pojmowanie UFO?Zupełnie nie z wymienionych powodów. Po prostu: zakładając, że teoria doboru naturalnego jest poprawna - znacznie łatwiej mozna w kosmosie spotkać coś w rodzaju oceanu z Solaris, niz humanoidalną rase.
Prawdopodobieństwo istnienia takiego bytu jest praktycznie zerowe.Takiego jak nasz też, prawda? Akurat dwie nogi zginające się w kolanach do przodu (a, i kolano jest tylko jedno na nogę), (a, zapomniałem, między stawami noga ma być sztywna a nie jak trąba u słonia) itd... - przyznasz, że w sumie zbiór warunków opisujących humanoida jest nie do wyobrazenia, żeby się gdziekolwiek we Wszechświecie spełnił?
Rozumiem jednak, że opierasz swoje rozróżniania na negacji. Fantastyczne jest to, co jest sprzeczne ze współczesną fizyką.Absolutnie nie. Gdybym tak podchodził, to własnie ST ze swoim nieprawdopodobieństwem humanoidalnych ras byłby świetną s-f. A dla mnie ta akurat jego cecha jest śmieszna. Nie tego poszukuję w s-f. Ani nie bawi mnie hard-sf (teraz juz zadna nie bawi, bo przestałem czytać). W gruncie rzeczy powtórze jeszcze raz: forma musi sie mieścić w pewnych granicach, aby przekazywana treść mozliwa była do zaakceptowania. Nie o to chodzi, ze odmawiam ST ważkich treści (którego, żeby była jasność, nie wytrzymałem żadnego odcinka do końca, czyli w zasadzie gębe powinienem na kłódkę trzymać) - tylko o to, ze forma jest tak naiwna, że do mnie się nie przebija.
obejrzyj TNG, później DS9 po kolei i bez uprzedzeń (mam wrażenie, że nie oglądałeś), a sam się przekonasz, że to genialne sci-fi.Nie tylko nie oglądałem, ale nawet nie wiem, co to jest ;). jakbyś mógł napisać w rozwinięciu...
O ile sobie przypominam, to eksperyment relacjonował narrator i nie widział w tym nic bezsensownego.Ja nie pamiętam, ale nawet jeśli to był narrator, to był "bezosobowy i nieinteligentny". Jaka jest różnica pomiędzy "(ja, Jim) wyciągnąłem rewolwer i wypakowałem bęben w Micke'a" a "Jim wyciągnął rewolwer i wypakował bęben w Micke'a"?
Ważny jest duch naukowy i poznawczy. Konkretne teorie mają znacznie mniejsze znaczenie w sci-fi.No właśnie, Lem uważał, że jednak nie powinno się pisać niczego, czego nie da się jakoś uzasadnić, bo wychodzi bajanie. Ale Lem nie pisał hard-sf (poza pierwocinami).
To jak z matematyką. Dla niektórych jest to narzędzie, dla innych filozofia. I to Ci ostatni są najgenialniejszymi matematykami, choć i Ci pierwsi bywają bystrzy. Są jednak zarazem płascy. I to ta głębia jest istotą nauki, a nie symbole na kartce. ST ma tę głębię i naprawdę przy tym fakcie mam gdzieś, że komuś wystają czułki.Hm, to sie róznimy. Ja nie mam gdzies czułków ;).
Nieco źle zadałem pytanie. Powinno brzmieć: dlaczego uważasz, że (ocean) jest mniej prawdopodobny niż humanoidalne rasy ST?
Zupełnie nie z wymienionych powodów. Po prostu: zakładając, że teoria doboru naturalnego jest poprawna - znacznie łatwiej mozna w kosmosie spotkać coś w rodzaju oceanu z Solaris, niz humanoidalną rase.
Takiego jak nasz też, prawda? Akurat dwie nogi zginające się w kolanach do przodu (a, i kolano jest tylko jedno na nogę), (a, zapomniałem, między stawami noga ma być sztywna a nie jak trąba u słonia) itd... - przyznasz, że w sumie zbiór warunków opisujących humanoida jest nie do wyobrazenia, żeby się gdziekolwiek we Wszechświecie spełnił?
Absolutnie nie. Gdybym tak podchodził, to własnie ST ze swoim nieprawdopodobieństwem humanoidalnych ras byłby świetną s-f. A dla mnie ta akurat jego cecha jest śmieszna.
Nie o to chodzi, ze odmawiam ST ważkich treści (którego, żeby była jasność, nie wytrzymałem żadnego odcinka do końca, czyli w zasadzie gębe powinienem na kłódkę trzymać) - tylko o to, ze forma jest tak naiwna, że do mnie się nie przebija.
Nie tylko nie oglądałem, ale nawet nie wiem, co to jest ;). jakbyś mógł napisać w rozwinięciu...
Ja nie pamiętam, ale nawet jeśli to był narrator, to był "bezosobowy i nieinteligentny". Jaka jest różnica pomiędzy "(ja, Jim) wyciągnąłem rewolwer i wypakowałem bęben w Micke'a" a "Jim wyciągnął rewolwer i wypakował bęben w Micke'a"?
No właśnie, Lem uważał, że jednak nie powinno się pisać niczego, czego nie da się jakoś uzasadnić, bo wychodzi bajanie. Ale Lem nie pisał hard-sf (poza pierwocinami).
Hm, to sie róznimy. Ja nie mam gdzies czułków ;).
Nie oceniam czy jest mniej prawdopodobny. Zauważ jednak - to tyczy się też Twoich dalszych wypowiedzi - że ewolucja obfituje w formy analogiczne. Wypadło mi z głowy określenie owego zjawiska. Chodzi jednak o to, że na zupełnie rozbieżnych ścieżkach ewolucyjnych dochodzi do rozwoju funkcjonalnie zbieżnych form. Ryby mają płetwy i wieloryby mają płetwy, bo i jedne i drugie żyją w środowisku ciekłym o pewnych właściwościach.Konwergencja. W analogicznych warunkach analogiczna funkcja może dać podać podobną formę. Ryby i wieloryby mają płetwy, ale wieloryby mają ogony w poprzek... Nietoperze i ptaki latają ale jedne mają błoniaste skrzydła a drugie opierzone. Jednak - odróżniasz zawsze nietoperza od ptaka? Poza tym z tego wnoszę, że uważasz, że wszystkie planety na których może (jeśli w ogóle) powstać życie będą dokładnie jak Ziemia? Dla mnie to jednak naciągane. Jeśli Ci to nie przeszkadza to OK, ale mi bardzo.
I ta sama rzeczywistość będzie promować zbieżne przypadki.Na przykład bezwzględny drapieżca ośmiornica i bezwzględny drapieżca murena wiodą prawie identyczny tryb życia, tak samo chowają się każdej dziurze i dlatego wyglądają identycznie... i sądzisz może, że gdyby jakimś (przypadkowym) zrządzeniem losu ośmiornica stałaby się rozumną formą życia, to miałaby dwie nogi i dwie ręce oraz parę oczu i kręgosłup? Ja czytałem wielce poważne dzieło dowodzące dlaczego to krukowate przeżyją III wojnę światową i staną się koroną stworzenia - sądzę, że skrzywiłyby się na Twoje pomysły.
Biorąc powyższe i dokładając do tego przesłankę jaką jest rzeczywiste istnienie człowieka, a zupełna niewiedza czy istnieje coś podobnego do owego oceanu i jego fantastycznych właściwości, wniosek jest prosty.Dla mnie jest niedorzeczny i naiwny.
Tym bardziej prosty, że można do tego założyć również niegłupie założenie, że specyficzne formy (np. poruszania się) odpowiadają za przyspieszony rozwój inteligencji, a kto pierwszy uzyskuje świadomość, ten zazwyczaj ma wszelkie narzędzia eksterminacji pozostałych.Czy z tego wynika, że nie ma rozumnych tygrysów, bo je eksterminujemy?
Z tego punktu widzenia ten byt-ocean, o ile przypisywać mu inteligencję, jest niedorzecznością. Jaki mianowicie miałby być selektor o wektorze 'rozwój inteligencji' w przypadku owego oceanuTo byłby dobry argument. Gdyby założyć, że był inteligentny. Ale on był niezrozumiały.
Nieprawda - ze względu na powyższe.Wiesz, staram się mówić prawdę. Uważasz, że humanoidalność a właściwie "ludzkość" to standard we wszechświecie. A ja wiem, że każdy element naszego ciała to czysty przypadek. To, że mamy kostki słuchowe z żeber i to że akurat pięć palców, i to że jednego fiutka (a nie, jak torbacze po dwa).
Dla kogoś kto nie ma pojęcia jak zaskakująca analogiczność występuje w ewolucji. Istnieją nawet teorie, że właśnie dwunożność i postawa wyprostowana umożliwiła rozwój inteligencji, gdyż w tym trybie konieczne są bardzo zaawansowane obliczenia i bardzo wielkie są możliwości manipulacji. To się poważnie rozważa.I oczywiście, koniecznie musi to być postawa wyprostowana na dwóch nogach, absolutnie nie na trąbie?
Spora, ale narrator trzeciosobowy niekoniecznie jest 'bezosobowy'. W każdym razie wrażenie było wrażeniem - miało się wrażenie, że test jest rzeczywiście konkluzywny i jako taki przedstawiany.Źle pamiętasz. Pofatygowałem się sprawdzić, to było w I-szej osobie.
Bajanie to wychodzi, jeśli to co nie znajduje może specjalnego uzasadnienia fizycznego etc. niczemu zarazem nie służy.No widzisz, dla Ciebie humanoidalność czemuś służy, a dla mnie ocean.
Ja po prostu nie skupiam się na czułkach. A po drugie - od kiedy czułki są nieprawdopodobne ewolucyjnie? Od kiedy narysowano pierwszego zielonego ludzika i komuś naruszyło to doznanie estetyczną?Nie załapałeś ;).
Strasznie uprzedzony jesteś, ciężko byś się ode mnie coś dowiedział jak co nie napiszę to przechodzisz na jakieś nie związane w ogóle interpretacje.
Oczywiście że film jest COŚ warty. Tylko dla jednych to coś jest w filmie ważne a dla innych nie. Geez.
Nie dla mnie.
A głoszenie kategorycznych sądów ze słówkami "coś", "nic", "nigdy", "zawsze" itp jest dość łatwe. Wydaje mi się (nie, ja jestem pewien), że źle rozumiesz moją "filozofię". Mimo to wciąż się jej czepiasz, z jakiś osobistych przyczyn zresztą na pewno.
bo ja slyszalem, ze pare fajnych scen bylo, a poza tym glupizna
Ogladalem The Mist, wg Kinga. Taki tam... do obejrzenia nawet, dosc typowo kingowski; mala spolecznosc, sklocajaca sie coraz bardziej wraz ze wzrostem presji i walki o przetrwanie, ciekawe zakonczenie. Niehollywoodzkie takie... Schemat jak Sztorm Stulecia, albo Needful Things.
Sądzę, że gdyby ST był zrobiony "teatralnie" a nie "filmowo i dosłownie" to oczywiście uszłaby oszczędna scenografia i facet z doklejonymi różkami mógłby uchodzić za inny gatunek. Bo teatr, jak książka działa na wyobraźnię. A film, jako dosłowny, mimo ze dostarcza tych 80% więdzej informacji (wzrokowej) równocześnie zamyka nas w klatce dopowiedzenia. W teatrze, jak aktorowi pękną portki na d... to jest to samo życie, a w filmie to błąd montażysty. Dlatego - dla mnie - połączenie hiperrealizmu z naiwną wiarą, że wszyscy we Wszechświecie są ludźmi, najwyżej mają różki doklejone - jest żenujące.
W każdym razie - możliwa jest również sytuacja odwrotna, kiedy to forma - a w szczególności artystycznie znakomita - przesłania względną pustkę treści. I moim zdaniem, sądząc po paru ostatnich stronach tego wątku, tak jest w Twoim przypadku.
Mam tu na myśli Odyseję Kubricka i rzeczy jakie na jej temat wygłosiłeś. Moim zdaniem jest to jakieś nieporozumienie oparte o sentyment i specyficzne upodobanie. Masz słabość do filmów, które pokazują senność kosmosu i kosmos taki jaki jest nam dostępny dziś. Jednym słowem lubisz sobie marzyć, że wsiadasz w pojazd NASA i lecisz na Marsa, lubisz filmy, które przystają do współczesnych podróży kosmicznych. W porządku. Ale z tego upodobania wydobywasz jakieś podejrzane kryteria.
Pisałeś, że pożera pod tym względem ST. Ależ jest wręcz odwrotnie. Ani pod względem fundamentalności stawianych pytań, ani pod względem sposobu ich stawiania, nie osiąga poziomu pierwszego w miarę lepszego odcinka (!!!) ST.
HAL? I cóż z nim? DATA po kilku pierwszych odcinkach TNG stawia sobą niewyobrażalnie więcej pytań, niż HAL. HAL jest tylko napomknięciem, ciekawym estetycznym zagraniem, powiedzeniem, że jest problem i nic więcej. DATA jest analizą, pogłębianiem postawionych już wcześniej pytań, dodawaniem nowych, nieustanną konfrontacją sensu, nierzadko próbą odpowiedzi. Więcej potrafi powiedzieć DATA w jednej sekcji dialogowej w której podsumuje różnicę między nim, a człowiekiem, więcej w takiej sekcji skłonić do myślenia, niż HAL w całym filmie.
Hard sci-fi jako wyznacznik, to absurd. W myśl tego wyznacznika, Aliens, czy Terminator to genialne sci-fi, a ST to fantasy. Co jednak uczy i otwiera poznawczo? Co jest pełne filozofii? Ten wyznacznik to bzdura. Daje się zrobić SW spełniające wymogi hsci-fi. I co wtedy? Dalej będzie to pusta bajeczka. Nie o to w sci-fi chodzi.
Toc mowie, ze mozna obejrzec od biedy...
Zachecony Twoim, Q zachwytem nad Star Treckiem, probowalem ogladac. Nie moglem jednak zdzierzyc! To wygladalo jak drewniany serial typu M jak milosc, albo z lat dzieciecych pamietam Jazon z Gwiezdnego Patrolu. Mam nadzieje ze mnie nie zlinczujesz, hehe
Jeśli chodzi o względy historyczne, etnologię, antropologię itd to jest bliski katastrofie. Gra aktorska jest beznadziejna. Scenariusz jest normalny. Całość jest pompatyczna i "tania" fabularnie i emocjonalnie.
Ja jednak mam inne podejście do filmów, potrafię przymykać oko na sprawy niewygodne i wyciągać to co fajne. A fajnie jest zobaczyć polowanie na mamuty, poczuć klimat nomadztwa, eksplorację nieznanego świata i zdać sobie sprawę, czy raczej unaocznić sobie rzeczy których można się było jedynie jakoś tam domyślać jeśli się interesuje dawnymi czasami.
I bardzo się cieszyłem że nie spełniła się moja główna obawa tj. to że ludzie zostaną przedstawieni w filmie jako półmózgie małpy.
Myślę że datę 10000BC należy traktować symbolicznie bo z tego co szukałem po sieci przyjmuje się ją umownie jako początek ludzkości w naszym rozumieniu tego słowa. Sama fabuła dzieje się bardziej w okolicach 3000BC, choć pewnie nie reżyser czy scenarzysta byli tymi którzy nad tym się zastanawiali
Konwergencja. W analogicznych warunkach analogiczna funkcja może dać podać podobną formę. Ryby i wieloryby mają płetwy, ale wieloryby mają ogony w poprzek... Nietoperze i ptaki latają ale jedne mają błoniaste skrzydła a drugie opierzone. Jednak - odróżniasz zawsze nietoperza od ptaka?
Poza tym z tego wnoszę, że uważasz, że wszystkie planety na których może (jeśli w ogóle) powstać życie będą dokładnie jak Ziemia? Dla mnie to jednak naciągane. Jeśli Ci to nie przeszkadza to OK, ale mi bardzo.
i sądzisz może, że gdyby jakimś (przypadkowym) zrządzeniem losu ośmiornica stałaby się rozumną formą życia, to miałaby dwie nogi i dwie ręce oraz parę oczu i kręgosłup?
Ja czytałem wielce poważne dzieło dowodzące dlaczego to krukowate przeżyją III wojnę światową i staną się koroną stworzenia - sądzę, że skrzywiłyby się na Twoje pomysły.
Dla mnie jest niedorzeczny i naiwny.
Czy z tego wynika, że nie ma rozumnych tygrysów, bo je eksterminujemy?
To byłby dobry argument. Gdyby założyć, że był inteligentny. Ale on był niezrozumiały.
Wiesz, staram się mówić prawdę. Uważasz, że humanoidalność a właściwie "ludzkość" to standard we wszechświecie. A ja wiem, że każdy element naszego ciała to czysty przypadek. To, że mamy kostki słuchowe z żeber i to że akurat pięć palców, i to że jednego fiutka (a nie, jak torbacze po dwa).
I oczywiście, koniecznie musi to być postawa wyprostowana na dwóch nogach, absolutnie nie na trąbie?
No widzisz, dla Ciebie humanoidalność czemuś służy, a dla mnie ocean.
Nie załapałeś ;).
Problem w tym, że rozwiązanie humanoidalne może być - tego nie wiemy - bliskie ideału w pewnej klasie warunków. Pytanie czy ta klasa warunków odpowiedzialna za wykształcenie cech humanoidalnych jest aż tak dla Ziemi specyficzna, czy może te warunki są bardzo ogólne. Należałoby też zapytać, co rozumiemy przez humanoida.
/.../
To co irytuje pod tym względem w ST, to częsta wręcz identyczność innych humanoidów z ludźmi. Natomiast sama humanoidalność jako konwergencja (jej przejaw) wcale nie jest wykluczona. Za mało wiemy, ażeby to rozstrzygać.
Załapałem. Uważam za głupotę zwracanie uwagi na czułki kiedy kosmita rozprawia o absolucie.
Jednych forma razi innych nie, naprawdę zależy wam na przekonaniu drugiej strony by myślała tak jak Wy?
Podobnie jak z miejsca i bez wahania odróżniam Klingona od człowieka.Doprawdy? To zupełnie inaczej niż ja. Ja widzę aktora z jakimiś doklejonymi robalami na twarzy.
Owszem - ilość warunków potrzebnych do wykształcenia humanoida jest znacznie większa, niż ta potrzebna do wykształcenia płetw czy skrzydeł.Brawo. Zaczynasz iść we własciwym kierunku.
Problem w tym, że rozwiązanie humanoidalne może być - tego nie wiemy - bliskie ideału w pewnej klasie warunkówZgadza się, że nie wiemy, i zgadza się, że w pewnych warunkach być może - np. na sawannie.
Należałoby też zapytać, co rozumiemy przez humanoida.Słusznie. Wyszliśmy jednak od tego, ze kosmos jest zaludniony przez inteligentne formy wyglądające zupełnie identycznie z człowiekiem, rózniące się mniej więcej tak od siebie, jak osoba ubrana w plażową sukienkę od osoby na balu u królowej. A ja twierdzę, że spotkanie czegoś takiego gdzie indziej w kosmosie jest mniej prawdopodobne od spotkania czegokolwiek innego. Ani nie twierdziłem, że ocean był rozumny, ani, że żywy. Może to robot zbudowany przec Klingonów, zanim polecieli grać w ST? Zmyślni byli, więc ma samozasilanie oraz odgaduje zachcianki panów i pań. A że ludzie są tak podobni do ich twórców to tak wyszło. Może być?.
Tym czasem odnóża są powszechne, formy stawów (bądź analogiczne) są powszechne u zwierząt lądowych: od owadów po ludzi; i zawsze kończyna łamie się w kierunku Ziemi. Dlaczego? .... Dlaczego?Może dlatego, że faunę ediakarańską coś wybiło (dlaczego?) i nie mamy innych symetrii niż pięciopromienista i dwuboczna...
Nie takie same, a zbieżne w pewnej klasie warunkówNo więc poczytaj sobie Ryszkiewicza Światy Alternatywne czy cokolwiek, albo inaczej, sprawdź jak wśród biologów ewolucyjnych (nie będących kreacjonistami) rozpowszechniony jest pogląd, że gdyby zacząć jeszcze raz na Ziemi od nowa - w efekcie pojawiłby się Klingon, czy coś podobnego.
Zdaje mi się, że żywisz całkowicie fałszywe mniemanie, iż w ST mamy tylko rasy humanoidalne.Nie żywię żadnych mniemań względem ST ponieważ widziałem tylko kawałek jednego odcinka. Żywię pogląd, że spotkanie kogoś tak bardzo podobnego do człowieka poza Ziemią jest mniej prawdowpodobne od spotkania jakiejkolwiek innej formy życia czy inteligencji i do tego oglądanie innych odcinków ST nie jest mi potrzebne.
Nie, pytam, dlaczego ośmiornica nie upodobniła się do mureny. Głowonogi są dużo starsze ewolucyjnie od kregowców, skoro więc żyje w takim samym środowisku to miała masę czasu, aby wytworzyć płetwy, ogon itp. Względnie murena mogła zacząć przystosowywać się i wytworzyć ramiona i napęd odrzutowy. Gdzie tu odwracanie kota ogonem?Cytuji sądzisz może, że gdyby jakimś (przypadkowym) zrządzeniem losu ośmiornica stałaby się rozumną formą życia, to miałaby dwie nogi i dwie ręce oraz parę oczu i kręgosłup?Odwracasz kota ogonem.
Twierdziłem jedynie, że za humanoidalność może odpowiadać dość ogólna klasa warunków, a ewolucja jest rekurencyjna (tzn. jakiś podzbiór dziedziny selektorów jest wyznaczany przez formę organizmu) ... forma wyznacza podzbiór selektorów. Być może forma humanoidalna wyznacza stosunkowo więcej selektorów o wektorze inteligencja, niż inne znane nam przynajmniej formy.Zaczynam wietrzyć narrację za pomocą swobodnego strumienia świadomości.
Co do stawu kolanowego - ostatnio nawet oglądałem odcinek TNG w którym przedstawiciele pewnej rasy sprawiali wrażenie (nie przyglądałem się, a głównie stali w tym odcinku), że staw w ich kończynach zgina się w odwrotną stronę.Brawo. To duży sukces reżysera.
Wyszliśmy jednak od tego, ze kosmos jest zaludniony przez inteligentne formy wyglądające zupełnie identycznie z człowiekiem, rózniące się mniej więcej tak od siebie, jak osoba ubrana w plażową sukienkę od osoby na balu u królowej. A ja twierdzę, że spotkanie czegoś takiego gdzie indziej w kosmosie jest mniej prawdopodobne od spotkania czegokolwiek innego. Ani nie twierdziłem, że ocean był rozumny, ani, że żywy. Może to robot zbudowany przec Klingonów, zanim polecieli grać w ST? Zmyślni byli, więc ma samozasilanie oraz odgaduje zachcianki panów i pań. A że ludzie są tak podobni do ich twórców to tak wyszło. Może być?.
A co do mówienia o absolucie w ST... Mówienie o absolucie ogólnie jest bardzo podejrzane.
ps. (w ramach powrotu do tematu) wiem, że lubisz anime. możesz mi coś powiedzieć o "Vexille" (http://www.filmweb.pl/Vexille,2007,o+filmie,Film,id=418679)? Bo to co słyszę budzi we mnie mieszane uczucia...
Ja sobie wypraszam ;), Roddenberry nie był idiotą by twierdzić, że "naturalne" wyewoluowanie 100% humanoidów na innych planetach jest mozliweAleż to nie Roddenberry tak twierdzi... Ha, oszczędności budżetowe doczekały się kapłaństwa ;).
Ależ to nie Roddenberry tak twierdzi...
Ha, oszczędności budżetowe doczekały się kapłaństwa ;).
Cytujps. havoc - czyli nadal wiem, że nic nie wiem... Choć przyznam, że ta wizja rozwijajacej sie bez nijakich hamulców Japonii przeciwstawionej reszcie świata wydała mi się pomysłem całkiem realnym. Boję sie jednak, ze wykonanie równie udane co pomysł nie bedzie...
Ja moge sie wypowiedziec tylko za wykonanie graficzne ktore uwazam ze jest na poziomie 4+ :). Co do pomylu mysle ze ciekawy - samo wykonanie w sensie rezyserii - poczekamy zobaczymy, ale z pewnoscia sie wybiore :P.
Btw. slyszeliscie jakies pochlebne opinie o 10.000 BC? Bo podobno nawet daje rade, ale ja sie boje ze bedzie jak Troja :/...
Btw. slyszeliscie jakies pochlebne opinie o 10.000 BC? Bo podobno nawet daje rade, ale ja sie boje ze bedzie jak Troja :/...
NEXUS6: Jeśli chodzi o względy historyczne, etnologię, antropologię itd to jest bliski katastrofie. Gra aktorska jest beznadziejna. Scenariusz jest normalny. Całość jest pompatyczna i "tania" fabularnie i emocjonalnie.
Ja jednak mam inne podejście do filmów, potrafię przymykać oko na sprawy niewygodne i wyciągać to co fajne. A fajnie jest zobaczyć polowanie na mamuty, poczuć klimat nomadztwa, eksplorację nieznanego świata i zdać sobie sprawę, czy raczej unaocznić sobie rzeczy których można się było jedynie jakoś tam domyślać jeśli się interesuje dawnymi czasami.
I bardzo się cieszyłem że nie spełniła się moja główna obawa tj. to że ludzie zostaną przedstawieni w filmie jako półmózgie małpy.
Film pomaga wyobraźni, ja spędziłem miło wieczór, na pewno lepiej niż przy jakimś Rambo 17.
A jak ktoś nadal nie wie to niech przeczyta (uwaga, spoilers!!!!!!!!!!!) to (http://archeowiesci.wordpress.com/2008/03/14/10000-bc-jak-bylo-naprawde/).
I jeszcze jedno już jako komentarz do tego artykułu. Myślę że datę 10000BC należy traktować symbolicznie bo z tego co szukałem po sieci przyjmuje się ją umownie jako początek ludzkości w naszym rozumieniu tego słowa. Sama fabuła dzieje się bardziej w okolicach 3000BC, choć pewnie nie reżyser czy scenarzysta byli tymi którzy nad tym się zastanawiali :D
A Spider-Mana... odpuszczam widzialem raz i wystarczy.
Sympatyczne to forum
pozatym zawsze zywilem glebokie zainteresowanie SF. Bardzo mnie boli zreszta ze ten gatunek w pewnym sensie poszedl w odstawke...
Witam, pojawiam się po długiej przerwie
Akurat mam okazje oglądać pare odcinków ST TOS i nie są one aż tak odstraszające, nawet zauważam że pewne sytuacje są podobne do tych które widziałem już ST ENT, czy VOY, także może zostały pewne pomysły skopiwane i to ze źródeł.
Natomiast wydaje mi się że świat przyszłości jak dobrze pójdzie będzie nudny
Dla mnie to jest realistyczna przyszłośc, takiej jednak nikt nie pokaże bo gdzie tu akcja, gdzie tu jakiś temat przewodni?
Co do lokalności praw fizyki to zawsze można pofantazjować, ale zdaje się że fizycy jak narazie obserwują stałośc tychże praw w naszym wszechświecie przynajmniej w skali makrokosmicznej.
Natomiast nie wiem czy cyloni faktycznie są mądrzejsci, że wytrzymalsi to się zgodzę.
Fakt że Cyloni powrócili, a może wyewoluowali do formy bilogicznej jako tej lepszej? albo umoźliwiającej uczłowieczenie.
Może w Caprice uda się przedstawić przekonywująco skąd się cyloni wzięli i dlaczego tak sie to wszystko potoczyło. Można iść wedle scenariusza że myśmy nabroili i to nasza wina że nasze dzieci się zbuntowały, ale jak to przebiegło w praktyce?
Pamiętam o tym formu i ciesze się że i o mnie tutaj pamiętają, a dokładniej Q :-)
A no właśnie, choć raczej nie można powiedzieć że każdy odcinek "nowszych serii" jest kopią ST TOS. Z drugiej strony nieraz mamy do czynienia z badaniami archeologicznymi jakiejś planety, czy rozwiązaniem tajemnicy statku widma co się powtarza, bo i w sumie nie można się ograniczyć tylko do jednego archeologicznego znaleziska, czy do jednego tylko w całym wszechświecie statku widma.
Tak, przyszłości nie da się chyba przewidzieć. Tak jak cięzkie to było dla ludzi w XV wieku dokładniej wymyślić co czeka ludzkość, tak i nam ciężko wymyślić rzeczy które kiedyś będą. Wiadomo że wszystko będzie szybsze, większe, silniejsze itd. ale konkretnie co i jak to już jest tajemnicą.
Tak, słuszna uwaga, SF ma prawo wykraczać poza to co znamy, a nawet musi to czynić. Tylko właściwie co znaczy z głową? Myśle że albo wymyśli się jakieś "nieznane" prawo fizyki, albo jakąs substancje, albo wykorzysta się to co już znamy jak antymateria i dorobi się do tego odpowiednie urządzenia i technobełkot. Czy chodzi o to że sprawia to wrażenie naukowej teorii, czy poprostu na pierwszy rzut oka taka teoria czy urządzenie nie są naiwne?
Cyloni faktycznie zaskoczyli ludzi, paradoksalnie starszy sprzet był bardziej odporny. Choć ja nie koniecznie przypisywał bym zdolnościom czy inteligencji cylonów ich sukcesy. Tak jak to u nas bywa, są szpiedzy a wiemy że cyloni takich wśród ludzi mieli, zatem poprostu mieli okazje zbudować lepsze statki, a nadewszystko znali słabe punkty ludzi i ich systemów obrony. Rzecz w tym że wykorzystali okazje, nie że jako maszyny były sprawniejsze intelektualnie. Z drugiej strony wypuścili z rąk sporą flotę okrętów.
Tak, wiemy o nich niewiele, a pomysł istnieje już od dawna i dla mnie przynajmniej dobrze było by odsłonić jakieś bardziej rewelacyjne informacje. Pozostaje nadzieja że obecny BSG stanie się jednak pewną całością z jakimś sensownym finałem.
Nie jestem na bierząco, ale ciekawi mnie jak tam kwestia Ziemi zostanie rozwiązana, czy będą tam mówiąc kolokwialnie nasi, czy może nic nie będzie itd.
film "Nieśmiertelny II"
czy o tym już ktoś wspomniał: "Metropolis" znowu w kinach (http://www.gazetawyborcza.pl/1,76842,5086108.html) ?
"Spider-Man 2" [ch8211] Wojciech Orlińskihttp://esensja.pl/film/filmy/obiekt.html?rodzaj_obiektu=1&idobiektu=749
Po prostu wzór dobrego kina rozrywkowego. Doskonałe wyważenie między trzymającą w napięciu akcją a autoironicznymi scenami komediowymi. Już pierwsza sekwencja z pizzą to znakomita komedia w duchu slapsticku (slapstick z superbohaterem - chyba pierwszy raz w kinie!). Potem jednak mamy żartobliwe sekwencje wykorzystujące inne rodzaje humoru, jest nawet humor jarmuschowski typu "dwie osoby stoją obok siebie i nic nie mówią" - nic się nie dzieje, a widownia pokłada się ze śmiechu (mówię oczywiście o scenie w windzie). No ale sekwencje akcji też są znakomite - Spider-Man i Doctor Octopus biegają po ścianach wieżowców i pędzących pociągów... Sequel lepszy od jedynki!
"Batman Begins" [ch8211] Wojciech Orlińskihttp://esensja.pl/film/filmy/obiekt.html?rodzaj_obiektu=1&idobiektu=1174
Gdzieś w Hollywood musiała się odbyć taka rozmowa. Ktoś doświadczony i wysoko postawiony wziął Christophera Nolana na bok i tonem nie znoszącym sprzeciwu zaczął tłumaczyć reżyserowi, że obsada jego filmu jest kompletnie pomylona. "Gary Oldman gra zramolałego poczciwinę w filmie, w którym Tom Wilkinson gra głównego gangstera? Christian Bale jest herosem bez skazy obok Cilliana Murphy w roli psychopatycznego mordercy? Liam Neeson jest zabijaką-zakapiorem obok Rutgera Hauera w roli korporacyjnego biurokraty? Chris, musisz to chyba przemyśleć[ch8230]". Wyobrażam sobie odpowiedź Nolana [ch8211] "sp[ch8230], to mój film". Jak dobrze, że tak właśnie odpowiedział! Atutem nowego Batmana jest gwiazdorska obsada (dla samego Michaela Caine w roli najlepszego Alfreda ever warto odżałować dwie dychy na bilet). Dodatkowo jednak ten atut jest świetnie zagrany [ch8211] aktorzy, których twarze mogły nam już się co nieco opatrzeć grają tutaj role radykalnie odmienne od swojego typowego emploi. To jest kino autorskie [ch8211] Nolan zrealizował własną wizję mitu o facecie w trykotach i pelerynce, dzięki czemu dokonał niemożliwego. Chociaż wszyscy znamy tę opowieść na wyrywki, jednak ten film zaskakuje. I to na plus!
Kultowa scena z Star Trek ;D
No i niech mi ktos powie, ze forma sie nie liczy
Podniecam się opisami nieważkości, przeciążeń, napędów fotonowych...Ekhm...
Cóż, jeśli ja zauważyłem pewne podobieństwa to faktycznie może za dużo zgapili, nawet ponad to co siłą rzeczy być musi. Natomiast widać przynajmniej dla mnie że im nowsze serie tym mnie odcinków o jakichś dziwnych kosmicznych wręcz magincznych istotach i światach. Wkracza pewien realizm, co by to było gdyby Q pojawił się w ST First Contant i Borga jednym pstryknięciem załatwił :-)
Jasne że próby wymyślenia jakiejś przyszłości muszą mieć ręce i nogi, nawet jeśli widzowie tego nie zauważą, wymga tego profesjonalizm twórców.
Może się myle ale nie jestem pewny czy technika Cylonów była jakoś szczególnie zadziwiająca. Potrafili unieszkodliwić wipery i dużo ich było, ale broń mają tą samą, atomówki i rakiety. Nie wiedze tutaj jakiegoś wielkiego postępu. Podczas II wojny radar był poważnym skokiem naprzód, ale czy była to jakaś technczna rewwolucja, czy to świadczy że np. Amerykanie byli jakoś szczególnie uzdolnieni?
Pytanie jak dla mnie jaki sens miałoby mieć wypuszczenie floty którą potem się goni przez cały kosmos. Ostatecznie 2 statki w poryweach przetrwały, dlaczego? Miały szczęście, ale cała flota? Jasne że BSG ma swoje zagadki, natomiast pamiętając starą serie i to że wtedy wylądowali na ziemi z naszych lat chyba 70-tych jestem ciekaw jak to teraz wyjdzie...
Strasznie nisko oceniasz jak dla mnie jeden z lepszych filmów kinowych ST.
Co do Q to dla mnie te istoty zawsze funkcjonowały jako swoiści bogowie, istoty w których naturze jest posiadać tak wielką władzę, niezależnie od techonologii.
Natomiast co do jeszcze samego filmu to w sumie nie wiem czemu tak nisko go oceniłeś, a jestem ciekaw...
Jeśli zatem dobrze zrozumiałem problemem współczesnych SF jest to że nic nowego nie wnoszą. Ładniejsze dekoracje, czy efekty specjalne, natomiast żadnego nowego spojrzenia na przyszłość, a w niej ludzkość.
Co do Cylonów to ciekawe byłby gdybyśmy mogli zoabaczyć pojedynek w kośmosie między okrętami ludzi a okrętami Cylonów.
zakładając że większość załogi to te blaszane roboty siłą rzeczy inny jest układ pokładów, a zatem i całego statku.
Ludzie nie chcieli i nie musieli zamienać się w maszyny.
Eksperymenty socjologiczne to jakieś tłumaczenie ale bardziej jak dla mnie ze sfery - jakoś trzeba to wytłumaczyć.
Chętnie podejmętemat SF które uznajesz za bardziej ambitne, ale to już Ty musisz zacząć.
Dziewiąte wrota. Oglądałem już jakiś czas temu w tv. W sumie skłaniam się do podpisu pod nim, bo właściwie o co tam chodzi?
Tajemnica Syriusza też znam i też da się raz oglądnąć.
Natomiast w sumie pytanie po co wklejać plakaty filmów które się odradza do oglądania?
dziś liczy się scenografia. Zakłada się czytelnika - idiotę, który w najlepszym razie chce usłyszeć historię. Pomimo, że to jeszcze bardzo wysokie loty, po wszystkich "społecznych efektach" fantastyki bohaterskiej, nie ma śladu. Czytelnik nie musi nic wiedzieć o pierwszej prędkości kosmicznej. Dzieło ma jedno zadanie: sprzedać się. Po okresie spłaty kredytu może sobie oczywiście funkcjonować w społecznej świadomości, ale generalnie musi dać dochód we w miarę przewidywalnym okresie 1 roku. Trzeba trafić do jak najszerszego odbiorcy. Tylko czekać, jak powstanie fantazy dla gospodyń domowych. To jest naprawdę cudowny rynek, chłonie wszystko jak gąbka. Może powstanie SF dla gospodyń. Udało się bowiem rozwiązać nader poważny problem techniczny: brak wiedzy czytelnika. O ile kiedyś musiał on cokolwiek wiedzieć, dziś już umiemy także SF pisać dla kompletnego idioty. Zbudowano coś na kształt interfesju użytkownika w postaci tematów samograjów, pól ksi i tuneli czasoprzestrzennych, które załatwiają problem ignorancji.
Byłbym skończonym łgarzem, gdybym twierdził, że stało się to dopiero teraz. Lem pisał o tym już wtedy, gdy byłem licealistą. Jednak w tych czasach nie wydawano wszystkich idiotyzmów, jakie napisali "wielcy" z tamtej strony zachodniej granicy. Nie było jednak tylu filmów SF. O ile "za moich czasów" powstawało ich bardzo niewiele i były raczej ukierunkowane na widza - konesera, to dziś wyskakują jak z maszyny i są dla tzw. odbiorcy masowego.
To dzięki filmom, nie sposób dziś bronić gatunku. Szmira jest widoczna gołym okiem. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że chodzi tylko o efekty specjalne. Faceci, którzy obsługują komputery są ważniejsi o wszystkich, zwłaszcza od tego co pisze scenariusz. Mam wątpliwości, czy jeszcze ktoś taki w ogóle występuje. W filmach nie ma już żadnej historii. Nie ma baśni, ani bajki, to nędzne widowisko cyrkowe. W przerwach występują klowni, jedyna reguła. Zero kompozycji, nawet z punktu widzenia wszelkich nieliterackich sztuk.
Nie wiem jak często pisarze SF pisali z "potrzeby serca". Zapewne byli tacy którzy robili to tylko dla pieniędzy i tacy, którzy chcieli ludziom coś powiedzieć albo opowiedzieć. Istotne jest, jacy byli czytelnicy. Ci, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, są bardzo kłopotliwi. Aby pisać dla nich trzeba albo się nauczyć, albo wymyslić. Dopóki jednak pisarze zakładali, że czytają ich tacy ludzie, jakoś to szło. W Młodym Techniku pisali marzyciele dla marzycieli. Pewnie podobnie było w Problemach.
Dziś mamy sytuację taką: wszyscy wiedzą, że chodzi o rozrywkę.
/.../
Otóż, twarda sf. miała zazwyczaj wszystkie możliwe wady: łatwy dydaktyzm, schematyczność, traktowała czytelnika jak... fana. Takiego, co zdając sobie sprawę, że to kit, przyjmie go, bo kit jest fantastyczny, ewentualnie z braku laku.
Szczerze mówiąc, pisząc te słowa myślę o całkiem konkretnych akapitach z najbardziej konkretnych "dzieł". Tym niemniej, związek z nauką wymuszał pewien poziom. Dopóki nie zaczęto drukować wszystkiego, co było o rakietach i na obcej planecie, utwory musiały mieć przynajmniej jakiś pomysł. Zmuszał on do znajomości pewnej dziedziny wiedzy: do niekłamanej znajomości.
Nabywanie wiedzy jest przykre. Dosyć niezawodna, choć archaiczna technologia przewiduje beczkę z rózgami. Bez wątpienia jej zasadą jest sposób na robienie przykrości poddawanemu procesowi uczenia. Nawet samodzielne zdobywanie wiedzy jest zazwyczaj związane z przeżywaniem chwil, w których człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jest głupi, co na ogół nie jest przyjemne.
Komercyjna, czyli zawodowa sf z nauką musiała czym prędzej zerwać: nie sposób skutecznie zdobywać klienta przez przypominanie mu, że jest niedouczony i powinien z owej beczki z rózgami skorzystać.
Dobrym pomysłem okazała się dekoracja. Widać i słychać, jakby było naukowe, ale nauki ni czorta. Na wszelkie domysły, kombinowania zakładamy plombę z licencja poetica i koniec. Od tej pory mądry i głupi czytając sf ma takie same szanse.
Możesz mnie ukrzyżować wespół z Ronaldem Moorem ale mi ST First Contact się podobał :-) Tak naprawde to dobra zabawa dla fanów
aby wytłumaczyć wszelkie sprzeczności tak aby jednak to jakoś pozornie pasowało do siebie.
Star Trek chyba się już naprawde wypalił i jedynie co to czekamy na najnowysz kinowy który już jest w produkcji. Ale jak widać wykorzysta on stare pomysły, bo zostanie umiejscowiony w środku znanej nam chronologii tego świata przyszłości.
Jak dla mnie Q to już zbyt duża fantastyka, które nie mało we wcześnijeszych seriach.
Także dopóki nie zobaczymy jak taki statek się rozpada to cieżko ocenić na ile jest on technicznie zaawansowany bardziej od tych ziemskich, tych nowocześnijesych od Galactici, które już nie istnieją :-)
Rzecz w tym że maszyna sama w sobie przewyższa człwowieka i tutaj nie potrzeba wielkich technologii.
Zwykłe ramię robota jest poprostu silniejsze, a komputer szybszy w obliczeniach, broń celniejsza. Znajomośc systemów obrony, zaskoczenie itd. to elementy które sprawiły że Cyloni spokojnie mogli zwyciężyć, a to czy ludzie są technicznie za nimi 1 rok, czy 100 lat to już tylko dodatek.
Sami ludzie nie koniecznie musieli zatrzymac się w miejscu. Dlaczego wyznacznikiem postępu ma być zamienienie się w robota? Może uznano że skoro wojna się skończyła nie ma co rozwijać technologii
Lub to czemu Adam się sprzeciwł czyli instalacji na pokłdzie okrętu lepszych komputerów, jako uprzedzony do sztucznej inteligencji która przejmuje kontrolę.
Niestety Mistrza i Małgorzaty nie oglądąłem zatem nie mogę się wypowiedzieć...
"Science fiction to dla mnie urlop. Mogę zapomnieć o zasadach logiki oraz prawach fizyki i po prostu lecieć."
Zastanawiam się też nad tym czy te sprzeczności o których mowa ST są na tyle wyraziste, bo ja jakoś szczególnie ST nie analizuje, czyli raczej jestem z tych normalnych oglądających którzy nie koniecznie szukają zegraka na ręce rzymskiego legionisty.
Zawsze w ST można ukazać XXIX wiek i powszechne podróże w czasie. To już nie będzie tylko gwiezdna ale i temoporalna wędrówka.
Ale ja nie twierdze że w nowszych nie było pewnej przesady i chyba nic takiego nie napisałem. Natomiast w sumie oglądając teraz ST:TOS to widze że w sumie nie ma tam więcej dziwactw niż w tych nowszych. Akurat postać zmiennokształtnego w ST:Stacja kosmicznej też nie koniecznie mnie zadawala. To już taka baśń a nie fantastyka naukowa.
Nie napisałem że maszyna jest mądrzejsza. Napisałem że maszyna przeywższa człowieka. A przewyższać może w różnych kwestiach. Nie wiem na ile Twój mikser w czymś Cie przewyższa, ale skoro go masz i używasz znaczy że lepiej się w pewnych kwestiach sprawuje.
Czy Cyloni są bystrzejsi? Czy ja tak napisałem? Może i są, nie twierrdze że nie, natomiast do rozpoznania systemów obrony, wysłania agentów itd. nie potrzeba szczególnie większej bystrości od tej ludzkiej, szczególnie że jak pisałem to wszystko było wielkim zaskoczeniem dla kolonii. Za mało przykładów aby mówić o jakiejś lepszej technologii cylonów. Ich maszyny bojowe są jak to przystąło na maszynę lepsze bo silniejsze, wytrzymalsze, szybsze w podejmowaniu decyzji. Tak jak mój komputer lepiej i szybciej liczy.
W przyadku ludzi błędne cecyzje polityczne, o zaprzestaniu rozwijania konstrukcji bojowych nie są wcale paradoksem. Znaleźli się jacyś miłośnicy pokoju, romantycy którzy nie rozumieli że oni kiedyś mogą wrócić i masz...
Może nie tyle stagnacje, tylko odcięcie od pewnej nieudanej drogi. Bo w gruncie rzeczy z jakij racji mieli instalować to samo co obróciło się przeciw nim. Adama pewnie troche tutaj przesadził, ale jego obawy nie były nieuzasadnione.
Przez Gattace to jakoś nie mogłem przebrnąć.
Uczynilem ten blad i obejrzalem Indiana Jones. Dzizys...have mercy!
No wlasnie nie wiem o co mialo chodzic z tym Indiana Jones? To miala byc parodia? Nawet jako parodia to byla syf-kila-mogila...
Nie podobal Ci sie "Od zmirzchu do switu", Q?
Jak Ty, Q zamieszczasz te zdjecia?
[img]http:/www.strona.com/zdjęcie.jpg[/img]
Gdy Robert Wise przystępował do kręcenia "Star Trek: The Motion Picture", miał za sobą zwrot o 180 stopni w poglądach na AI.powyższe zdania to przekład z (linkowanego już przeze mnie) tekstu:
(Przy okazji tym, którzy pamiętają ten film jako wymęczony i nudny — "Star Trek: The Motionless Picture", jak często był nazywany — radzę wypożyczyć nową „wersję reżyserską” na DVD. "Star Trek: The Motion Picture" jest jednym z najbardziej ambitnych i interesujących filmów na temat AI, znacznie ciekawszym niż ostatni film Stevena Spielberga, "AI - Sztuczna inteligencja", a montaż sprawia, że jaśnieje nowym blaskiem.)
Maszyna AI w "Star Trek: The Motion Picture" nazywa się V’Ger i jest w drodze na Ziemię, szukając swego stwórcy, którym, oczywiście, byliśmy my. Nie pierwszy raz "Star Trek" podejmował ten wątek, stąd zresztą inny przydomek "Star Trek: The Motion Picture": "Gdzie Enterprise był już wcześniej”. Jest to również (jeżeli zgodzić się z moją interpretacją "2001...") temat "Odysei kosmicznej 2001": maszyna AI wyrusza na poszukiwanie istot, które ją stworzyły.
W każdym razie V’Ger chce dotknąć Boga — połączyć się ze swoim stwórcą fizycznie. Bardzo ciekawy pomysł; zasadniczo jest to historia komputera, który pragnie czegoś, co, jak wie, jest dla niego niedostępne właśnie dlatego, że jest komputerem: życia po śmierci, złączenia z Bogiem.
Aby tego dokonać, stwierdza admirał Kirk w "Star Trek: The Motion Picture", "V’Ger musi rozwinąć w sobie ludzką cechę — naszą zdolność do wykraczania poza logikę". Nie jest to jedynie frazes. Kwestia ta wyprzedza o jedną dekadę spekulacje matematyka z Oxfordu Rogera Penrose’a na temat AI w jego klasycznej rozprawie z 1989 roku pt. "Nowy umysł cesarza". Penrose twierdzi, że ludzka świadomość ma podstawy kwantowo-mechaniczne, będzie wobec tego nie do odtworzenia w cyfrowym komputerze.
V’Ger w "Star Trek: The Motion Picture" łączy się fizycznie z człowiekiem, Willem Deckerem, co pozwala im obu wznieść się na wyższy poziom istnienia. Jak powiada Spock: "Być może byliśmy świadkami następnego kroku ewolucji".
Obejrzalem ciekawy film ostatnio: "The City of Lost Children".
http://www.imdb.com/video/screenplay/vi4236902681/
Produkcja francuska, nie najnowszy (1995), swietni aktorzy, rewelacyjna scenografia i klimat
troche podobny wizualnie do "Vidoque" z Gerard Depardieu
Polecam oba.
Ja osobiscie mysle obrazami i nawet jak film ma tresc banalna lub metna to i tak sprawia mi przyjemnosc jesli jest technicznie i zarazem artystycznie dobrze zrobiony.
Odswierzylem sobie ostatnio "Eraserhead". To jest dopiero odlot...
Tez wole filmy do myslenia, ale co, mam ogladac 1 na 3 m-ce?
Musze sprawdzic te delikatesy.
Polec jeszcze jakies, Q. Tylko na Croma! Nie Star Trek! ;D
...napiszę trochę o "ST - The Motion Picture", skrótowo nazywanym "TMP"Vidi.
Reszta to taki typowo star-trekowy jankeski patos z grana w tle muzyka (nieodmiennie kojarzaca mi sie z supermanem), ktora ma podnosic na duchu i podkreslac odwage i ducha amerykanskiej marynarki kosmicznej.
Dopatrzylem sie tez na pokladzie poprawnych politycznie: Rosjanina, Japonczyka, Murzynke i dwa humanoidy obcych ras.
Skad my to znamy? ;)
http://www.youtube.com/watch?v=SfthCXJnTyE
Zauważyłem, że większość co lepszych filmów SF porusza tematy, że tak powiem, metafizyczne...A jak to jest z literaturą? Na okładce 2 (15) numeru "Czasu Fantastyki" (niestety miałem okazję zapoznać się jedynie z okładką) widnieje hasło "Z Wojtkiem Szydą nie tylko o fantastyce religijnej (...)". U Lema znajdujemy bardzo ciekawy opis religii oo. Destrukcjanów. Na stronie Dukaja znalazłem taki oto akapit:
Moglibyście coś więcej na ten temat powiedzieć?
Dla mnie temat religii jest jednym z ważniejszych a najlepszym filmem SF jest GITS. Więc w moim przypadku ta teza się nie sprawdza.
"Fantastyka religijna" - hmm, to rozumiem nowa, świecka nazwa mszy? Podoba mi się.
Dziś na TVN powtórka "Batmana" Burtona, a za tydzień o tej samej porze "Batman Returns".Poczekam na Batman Pójdziers.
ps. Oglądał ktoś nowego "Hulka"? Ponoć film równie bezmózgi co bohater ;).Podobno, za to z Liv Tyler, więc może obejrzę.
Chyba powinniśmy im życzyć powodzenia. Szczególnie ciekawie zapowiada się "Król Elfów".
Podobno, za to z Liv Tyler, więc może obejrzę.
Bardzo bardzo dziekuje za alienowy skrypt.
bylbym maniakiem, gdyby nie bardzo przecietna czesc trzecia i fatalna czworka
Co do grawitacji komentarza nie mam. No racje masz i tyle. Choc jak poftur potrafil chodzic po scianach i sufitach, to pewnie i przy 0g by sobie poradzil, bo czepial sie wszystkiego jeszcze lepiej, niz buty NASA.
Za to pierwsza scena od razu odpiera atak o oplywowosci karoserii :):):)
Jakis czas temu obejrzalem "Species" (czyli "Gatunek" po polsku). Nie liczac nie zawsze kompletnie ubranej aktorki w roli glownej kosmitki, to bardzo odradzam. Szmira raczej bez pomyslu, ze slabym wykonaniem i pod kazdym wzgledem duzo ponizej kreski "warto obejrzec". Nawet celowo nie wspominalem, zeby posta specjalnie nie wystosowywac.
Oraz zestaw najpopularniejszych teorii spiskowych:Swietne.
http://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=5610
Wprawdzie to watek filmowy, ale polecam ksiazke "Demon haunted world" Carla Sagana. Popisowo rozpracowuje rozne teofie ufologiczne, ukazywanie sie Swietych Panienek i cala mase zabobonow i przesadow konfrontujac je z myslacym, naukowym podejsciem.
Q sie spodoba na pewno :)
Ostatnio biegając sobie po dysku odpaliłem GiTS2 i "przeklikałem" by sobie przypomnieć. Jeden fragmencik postanowiłem wkleić tak jak w przypadku jedynki zrobiłem. W temacie życia i AI rzecz jasna ;)
Fragmencik (http://dzi.neostrada.pl/lalki.avi) (7.4MB) Brzydka jakość coby mniejszy był.
Wypowiedzia Mitchella czuje sie nieco zaskoczony. Wprawdzie jest to wywiad dla podrzednej, angielskiej rozglosni z nie potrafiacym sie efektywnie i na poziomie wyslowic redaktorem prowadzacym, ale mimo wszystko udzielony przez autorytet.
Moim zdaniem albo sobie robi na starosc jaja, a bo niby dlaczego nie (tak, jak jedna 90 kilku letnia babcia, ktora po przekroczeniu 90 stwierdzila, ze i tak nie pozostaje jej nic innego, jak ostatnie pare lat pograc smierci na nosie i zaczela zazywac narkotyki) albo majac 78 lat nie bardzo sam wie co jest prawda (psychiatria zna mnostwo takich przypadkow, ja z autopsji tez, ale oszczedze szczegolow).
Ja retorycznie tylko pytam dlaczego obcy zawsze musza byc zieloni i miec duze oczy? Dlaczego od zarania dziejow ludzie widywali rozne zjawy, duchy, strzygi i swiete panienki, a od czasu, gdy pojawil sie termin UFO, przybyszow z obcej planety? Dlaczego WSZYSTKIE badane przypadki pojawienia sie UFO okazywaly sie mistyfikacjami? I dlaczego ZAWSZE dostaje sie odpowiedz od roznych ufologow twierdzacych, ze utrzymuja kontakt z obca cywilizacja, na pytania tylko trywialne (na przyklad czy powinnismy ograniczyc zatrucie srodowiska? Albo czy powinnismy zrezygnowac z broni jadrowej?) i oczywiste, a gdy zadaje sie niby zaawansowanym istotom pytania na temat twierdzenia Fermata na przyklad (oczywiscie poparte wywodem matematycznym - u obcych nazywa sie przeciez zagadnienie inaczej) NIGDY nie otrzymuje sie odpowiedzi?
Ja bylem na Batmanie. Dobry. Z kazdym odcinkiem coraz mniej "komiksowy", coraz lepiej robiony. Bardzo dobra rola Jokera, szkoda ze sie przekrecil, bo juz sie przymiezali do nastepnej czesci.
Bylem na Batmanie z miesiac temu, moze wiecej i nawet tyle nie trzeba bylo, zebym zapomnial, ze film istnieje. Choc byl lepszy, niz spodziewalem sie wchodzac do sali kinowej.
Powiem tak: moim zdaniem to najlepszy Batman z calej (bardzo nierownomiernej) serii. Jej producenci chyba nigdy sie nie moga zdecydowac, czy ma to byc typowa bajka dla mlodziezy, jak Batman i Batman returns Tima Burtona (wielki szacun za Sok z zuka ;) ), dla niezbyt inteligentnych dzieci (Batman i Robin), czy film akcji dla doroslych (Batman ostatni).
na Hellboya juz sie nie wybiore, brakuje mi cierpliwosci i nadmiar bzdetow mi szkodzi
Ale powiedzmy sobie szczerze - nie jest to rola oscarowa, a postac, jak caly film, jest wtorna. Mistrzostwem i wyznacznikiem gatunku jest tu Milczenie owiec i niewazne jak Joker krecilby jezykiem na ekranie i ile miasta wysadzi w powietrze, to kinowym symbolem zla pozostanie dr Lecter i tyle.
Sezon ogórkowy w kinach rozpoczął się na dobre. Na ekrany trafia kolejne dzieło skrojone według recepty "oby się tylko zbytnio główka nie zmęczyła". Do niedawna jeszcze przeciętny widz czekał na lato z zapartym tchem. Wiadomo było bowiem, że wtedy to Hollywood wypuszcza tych kilka tytułów, nad których poziomem ubolewają krytycy, a które dla reszty oznaczają wielką radochę i popcornową ucztę. Sęk w tym, że filmy obliczone jako blockbustery to ostatnio coraz częściej klapy frekwencyjne. Sromotna klęska Speer Racera braci Wachowskich, spektakularne fiasko Incredible Hulk czy skromniutki wynik Iron Mana powinny dać do zastanowienia wielkim studiom filmowym z Fabryki Snów. Może po prostu nikt już tego badziewia nie chce oglądać?http://dk.tlen.pl/recenzje/?id_r=1161
kosmici porywają i gwałcą. Dosyć dobrze wiadomo, że kłopoty z płynem międzymózgowym powodują m.in. uczucie manipulacji przy narządach płciowych.http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f17/cebula17.html
Skąd się wziął pomysł, że kosmici gwałcą? Być może na skutek owego płynu, jednak prawdopodobna przyczyna tkwi w niekomercjalności klasycznego motywu kontaktu. Taki pełen namaszczenia akt spotkania dwu cywilizacji dawał się sprzedać w Młodym Techniku. Nawet pomijając fakt, że sprawy płci w piśmie dla młodzieży, to kłopot, to owa klientela wysunęłaby natychmiast szereg zastrzeżeń technicznych. Zarzut nadmiernego antropocentryzmu padłby w pierwszym podejściu.
Potrzebne było coś dla gospodyń domowych. Ponieważ pisma kobiece, jak wiadomo w ramach wyzwolenia od płciowości kobiety, piszą tylko o seksie. Nie mam pewności, że zaczęło się od pism kobiecych. Zapewne jest to początek fantazy dla ... pism kobiecych (bo kobiet nie obrażajmy) i być może szansa wyjścia sf z getta. Tak to niestety widzę. (Klawo jak cholera, Egon!)
Główne przesłanie filmu (bez zdradzania fabuły): trenuje się po to żeby wygrywać, ale wygrana nie stoi na pierwszym miejscu i nie chodzi o to aby dążyć do jej osiągnięcia za wszelką cenę, należy przede wszystkim żyć w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami, nawet jeśli przychodzi przez to zrezygnować z tego na co się ciężko, przy mnóstwie wyrzeczeń pracowało. Piękne.Ale czy choć odrobinę prawdziwe w sporcie, zaczynając od Olimpii, a na ostatniej olimpiadzie kończąc...
Ale czy choć odrobinę prawdziwe w sporcie, zaczynając od Olimpii, a na ostatniej olimpiadzie kończąc...
Biblioteka filmowa, ciąg dalszy.
Widziałam niedawno "Blade Runnera" Ridleya Scotta
Biblioteka filmowa, ciąg dalszy.
Widziałam niedawno "Blade Runnera" Ridleya Scotta (nie czytałam wcześniej książki Dicka),
Obejrzałam też "Chariots of Fire" Hudsona, akcja filmu, w przeciwieństwie do powyższego toczy się w przeszłości i jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami; przedstawia historię dwóch biegaczy przygotowujących się do olimpiady. Jedna rzecz łączy oba filmy: muzyka Vangelisa (tutaj między innymi Oscar właśnie za muzykę).
Dobranoc ;). (http://pl.youtube.com/watch?v=XG2FElBZgR8)
Trzeba przyznac, ze jak sie widzi ich biegnacych po plazy, to swietnie pasuje, rezyser nie wyobrazal sobie nic lepszego (sprobuj sobie, Lilijno, wyobrazic te scene: http://pl.youtube.com/watch?v=HpU10C4h-tI). Ale Vangelis stwierdzil, ze jednak sprobuje i jak sie nie spodoba nowa muzyka, to mozna zawsze zostac przy starej. No i dzieki temu mamy kolejne dzielo :-)
Za to ksiazka nie podobala mi sie, uwazam, ze jest slaba, nieciekawa i do filmu zupelnie sie nie umywa.
Nigdy nie bylem wielkim fanem Dicka i jego wizji
Ja obok, pewnie bliźniaczego, z książkami zakładam teraz plik z pozycjami wartymi wysłuchania ;).
Prawdziwe, skoro film został oparty na faktach...Może to ja już jestem całkiem zepsuty...
"Mechaniczną Pomarańczę" (Kubrick) – na temat tego filmu słyszałam bardzo skrajne opinie, z przewagą tych na nie, ale nie przekonam się jeśli nie zobaczęObejrzyj koniecznie. Ciekaw jestem Twojej opinii
"Solaris" (Tarkowski) – wspomniałeś zresztą tego reżysera powyżej, wnioskuję z tego, że wartoA Mistrz, jak to Mistrz, nawyzywal go od durakow i zdecydowanie mu sie nie podobalo :):)
"Mechaniczną Pomarańczę" (Kubrick) – na temat tego filmu słyszałam bardzo skrajne opinie, z przewagą tych na nie, ale nie przekonam się jeśli nie zobaczę
"Solaris" (Tarkowski) – wspomniałeś zresztą tego reżysera powyżej, wnioskuję z tego, że warto
Przekonywaniem Evangelosa do Dicka, chociaż temat ciekawy, robisz OT. Może by założyć osobny wątek…
Q, nowego Star Treka zrobili.
Q, nowego Star Treka zrobili.
Doszedłem mianowicie do wniosku, że współczesny widz jest w stanie obejrzeć bez wzruszenia ramion tylko...Q, czy Ty się dobrze czujesz ;-)) ? ;D
Reszta się za mocno postarzała, lub była adresowana zbyt ściśle...
Q, czy Ty się dobrze czujesz ;-)) ? ;D
Ale wczoraj zobaczylam Koziorozec Jeden Petera Hyamsa.Film o pierwszym zalogowym locie na Marsa.Nie jest to jednak film stricte SF a raczej z dziedziny political fiction.Poniewaz wszystko jest sfingowane.Zaloga zostaje na Ziemi (nie zdradzam tu szczegolow - mozna to przeczytac na okladce DVD) a caly swiat zatrzymuje oddech ogladajac relacje z Marsa.Film z 1978 r a wg mnie ciagle aktualny.To ten, gdzie w roli głównej gra łysy facet z lizakem w buzi, znany szerzej jako Cojak? Rzeczywiście , niezły. Nawiązujący do pewnej starej idei (podobno spiskowej ;)), że lądowanie na księżycu apollantów jedenastych nakręcił Kubrick, dorabiając sobie przy okazji kręcenia Odysei kosmicznej. Osobiście uważam, że Spielberg zrobiłby to lepiej ;)
Nawiązujący do pewnej starej idei (podobno spiskowej ;)), że lądowanie na księżycu apollantów jedenastych nakręcił Kubrick, dorabiając sobie przy okazji kręcenia Odysei kosmicznej. Osobiście uważam, że Spielberg zrobiłby to lepiej ;)
To ten, gdzie w roli głównej gra łysy facet z lizakem w buzi, znany szerzej jako Cojak?
ps. kto tu psedzeźnia, ja, ja piersy byłem!Piersy, piersy...
Ciekawe czy to faktycznie pójdzie w tym kierunku, i czy ew- biologiczne maszyny będą miały tak odstręczające estetycznie kształty?
Do Cronenberga mam slabosc...pograze sie filmowo ale przez Muche;))...coz nastolatka bylam jak to widzialam i te teleportacje...ech;)
Miesiste konsole (bo wg mnie ich wizja to tez gra) tez.Przeciez "normalny" producent opakowalby te "flaki" w jakies pudlo.
/.../
Czlowiek bywa dosyc zgrabnie opakowany;)Dlaczego ewentualne biologiczne maszyny nie mialyby byc?
Masz racje Q ze eXistenZ to ubikowe rozwarstwienie rzeczywistosci.
zauważyłem, że doceniłaś "eXistenZ". Filozoficznie nie jest to dzieło oryginalne - w sumie kopia z "Ubika" (warstwa w warstwie i pod warstwą)Dlaczego zaraz z Ubika? "Oko na niebie" jest sporo wcześniejsze. Idea podobna, acz zgrzebniej podana. A co do "eXistenZ"- przyłączam się do pochwał. Bardziej dickowy niż większość ekranizacji książek Dicka.
Dlaczego zaraz z Ubika? "Oko na niebie" jest sporo wcześniejsze.
Mnie się też ta "Mucha" podobała
Dlaczego zaraz z Ubika? "Oko na niebie" jest sporo wcześniejsze. Idea podobna, acz zgrzebniej podana.
A co do "eXistenZ"- przyłączam się do pochwał. Bardziej dickowy niż większość ekranizacji książek Dicka.
(BTW. wiesz pewnie, że Oramus doszukiwał się w tym "Oku..." inspiracji dla "Kongresu futurologicznego"?)Dobrze pamiętasz. Bohater wędruje po światach wykreowanych i światopoglądowo sformatowanych w mózgach ofiar pewnej katastrofy. W Ubiku zaświatem (czy też czymś pomiędzy) steruje mózg jednego niedoumarłego dzieciaka (chyba ;))
Może i większość, ale z drugiej strony pomysłowi ekranizowania Dicka zawdzięcza kino SF jedno ze swoich największych arcydzieł, jeden b. dobry film (Linklatera) i conajmniej jeden solidny film rozrywkowy.
* o ile dobrze pamiętam...
jesli marzy Ci sie zobaczyc swiat po katastrofie to pierwej chyba bedzie Droga z w/w Mortensenem.Na podstawie ksiazki McCarthy'ego.- Olkapolka
Co do arcydzieła - który?(choć czuję, że Łowcę masz na myśli).
Dla mnie niedocenionym jest film "Tajemnica Syriusza". Nakręcony jeszcze przed Dickomanią lat ostatnich.
Ogólnie postawiłbym nieśmiało tezę, że dobra ekranizacja Dicka (jak też Lema) jest niemożliwa, ze względu na rozziew materii słowa,idei w tej literaturze z materią obrazu i uproszczeń typową dla filmu.
Ogólnie postawiłbym nieśmiało tezę, że dobra ekranizacja Dicka (jak też Lema) jest niemożliwa, ze względu na rozziew materii słowa,idei w tej literaturze z materią obrazu i uproszczeń typową dla filmu.smialo rozszerzylabym te teze poza Dicka i Lema.
smialo rozszerzylabym te teze poza Dicka i Lema.
Przy czym bardzo lubie kino...naprawde.Tylko niech nie niszczy ksiazek;)
Goldblum ogolnie fajny ale gdyby przyszlo wymienic wazkie dziela z jego filmografii?To?...jak sie to pieknie mowi:niewykorzystany talent;) ktory dobiega juz 60 lat bytowania na lez padole.
Rzekłbym, że Kubrick wyłamuje się poza ten schemat. Zobaczmy CO zrobił z literaturą Clarke'a i czytadłem Kinga. Unieśmiertelnił, ze tak emfatycznie powiem.Nad Odyseja pracowali pospolu...ciezko powiedziec kto mial znaczniejszy wplyw;)
Pod tym katem to osobiscie dziekuje mu za Mechaniczna Pomarancze ( Funny Games Haneke cos na podobienstwo?) gdyzponiewaz przez ksiazke Burgessa sie nie przebilam.Musze zrobic jeszcze jedno podejscie.A to dobre :).U mnie było dokładnie odwrotnie. Książkę łyknąłem. Przez film nie przebrnąłem. Przewinąłem tylko resztę na podglądzie ,by zobaczyć, do czego cenzura się czepiała. I tu też się rozczarowałem ;). Brakowało mi w filmie tego języka nowomowy bandyckiej. I nie tylko, ale mniejsza. Książka boli przez kilkanaście pierwszych stron(też byłem bliski rzucenia po 1 kartce). Jak przyzwyczaisz się do tych powiedzeń to stają się zaletą. Inna sprawa to przekłady Stillera. Ciekawym, podchodziłaś do rosyjskowatej czy angielskowatej wersji? W planach była też niemieckowata, ale nie wiem czy ostatecznie wyszła. Moim skromnym zdaniem angielskowata jest strawniejsza i chyba lepsza. Ją w każdym razie zaliczyłem. Podchodziłem do rosyjskowatej (starsze tłumaczenie) alem odpuścił po paru stronach znając treść.
Mieszanka wyjątkowo rozrywkowej fabuły, dużej ilości akcji, efektów specjalnych, podana z odrobiną humoru i bez niepotrzebnej powagi, wprowadziła Star Treka na nowe tory i może mu przysporzyć nowych fanów.
Zacytuję znamienne zdanie z jeszcze jednej recenzji:Czyli recenzja uniwersalna. Opisuje 99% filmów powstałych w minionym 20-leciu ( i nie tylko s-f).Każdy recenzent na ją w kompie i z braku czasu może ją zawsze zastosować ulubiona metodą k-w.
Quote
Mieszanka wyjątkowo rozrywkowej fabuły, dużej ilości akcji, efektów specjalnych, podana z odrobiną humoru i bez niepotrzebnej powagi, wprowadziła Star Treka na nowe tory i może mu przysporzyć nowych fanów.
http://www.cinematical.pl/2009/05/08/star-trek-recenzja/
Swoją drogą, trochę przeraża ten powiększający się rozziew miedzy pikującą kulturą masową a osiągnięciami nauki, prawie zupełnie już nieprzekładalnymi na język kultury. Cóż, jedna się rozwija ,druga zwija. A drzewiej kultura odgrywała jednak tą ważną rolę, przekładania stanu wiedzy (w tym naukowej) o człowieku i świecie na język rozumiany przez większą grupę ludzi.Nawet jeżeli tą wiedzę upraszczała, zamieniając równania w metafory a zasady w przypowieści. To przecież robił Stanisław Lem. Została już czysta rozrywka ,która dla ludzi średniowrażliwych, żadna rozrywką wszak nie jest.
chciałoby się więcej.i
Bo można. Literatura science fiction, przez wielu znawców literatury zbywana ironicznym uśmieszkiem, jak żaden chyba inny gatunek trafnie oddaje niepokoje i nadzieje epoki, związane z rozwojem wiedzy, i śmie zadawać pytania z rodzaju tych najbardziej fundamentalnych (kim jesteśmy? skąd przyszliśmy? itd.). Już w latach 40. zeszłego wieku stanowiła najbardziej twórczy, innowacyjny i płodny ze wszystkich kierunek literacki, mawia Orson Scott Card (pierwszorzędny autor cyklu o Enderze). Dlaczego zatem nie czerpać śmielej ze skarbnicy kapitalnych pomysłów, zawartych w prozie Asimova, Vonneguta, braci Strugackich, Lema, Dicka, Heinleina, Silverberga, Clarka, Zelaznego, Aldissa, Andersona, Gibsona i wielu innych, również młodszych? Owszem, zdarzały się wyjątki: "2001: Odyseja kosmiczna" Kubricka, "Solaris" Tarkowskiego czy "Łowca androidów" Scotta. Ale kiedy to było? Całe wieki temu (pierwszy "Matrix" braci Wachowskich z 1999 r. tylko potwierdza tę regułę).
Wprawdzie w takiej "Battlestar Galactica" jest dość seksu, przemocy, fanatyzmu religijnego i moralnych dwuznaczności, by sprawić, że Roddenberry przewróci się w grobie - pisał Ross Douthat w "The Atlantic" - ale to właśnie jest prawdziwa fantastyka naukowa. Zwrócona w przyszłość, ale czerpiąca z odwiecznych mitów całego świata. Niepokojąca. Drażniąca. Jednocześnie tym właśnie nie jest "Star Trek" Abramsa.http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,97659,6587476,Wszechswiat_zresetowany.html
W latach 60. sama obecność na ekranie czarnoskórych (Uhura) bohaterów była manifestem wyższej świadomości społecznej. Obsadzenie kobiety w roli drugiego oficera "Enterprise" także budziło sprzeciw producentów. I jeszcze te jawne komentarze na temat polityki i religii. Zgroza. Czym mógłby być nowy "Star Trek" w dobie kryzysu i rosnących w siłę fundamentalizmów? Pierwszym naprawdę inteligentnym (zważywszy potencjał twórców i nośność pierwowzoru) kosmicznym filmem o zacięciu politycznym albo społecznym, przemawiającym do wszystkich (a szczególnie młodych) pokoleń widzów, na wszystkich kontynentach. Nieodwołującym się - jak "Gwiezdne wojny" - do Mocy, a do potęgi ludzkiego (i nie tylko) rozumu. Mógłby, ale nie jest. Jest natomiast optymistycznym, aczkolwiek raczej błahym, bo pozbawionym tajemnicy i głębszego przesłania, kinem rozrywkowym o dwóch takich, co złych Romulan wrzucili do czarnej dziury.
Alnschloss K'Bentayr was portrayed by Katarzyna Kowalczyk.
Podobnie... zabraklo mi tam paru filmow...np Dziwne dni K.Bigelow, eXistenZ.
wobec czego trudno na "jego" Księżycu grawitacja była wyższa niż na prawdziwym (acz, też słabsza od ziemskiej),Nie wiem w czym problem z ta grawitacja?Chcesz ustalic ja dokladnie?Byla przeklamana i tylko o to chodzi.Po wyladowaniu astronauci poruszaja sie nie skokowo ale calkiem po ziemsku...zreszta na to przymknelam powyzej oko.Powiedzmy ze ksiezycowa rasa jest w ogole poza ocena bo trudno zeby caly film uplynal pod znakiem panowania nad skokami jesli nie w tym sedno u Żulawskiego.
Po trzecie zaś o tym, że - od połowy pierwszego tomu - Trylogia Księżycowa przechodzi w alegorię, co i ekranizatora upoważnia niejako do stosowania licentia poetica...Zgoda.Co jednak nie oznacza ze musze chylic czola przed czyms co uwazam za chaotyczne i belkotliwe a nawet smieszne.
Kostiumy przynaleza do widowiska ktoremu nie odmawiam uroku.
Nie wiem w czym problem z ta grawitacja?Chcesz ustalic ja dokladnie?Byla przeklamana i tylko o to chodzi.Po wyladowaniu astronauci poruszaja sie nie skokowo ale calkiem po ziemsku...zreszta na to przymknelam powyzej oko.
Q dialogi typu:
- Co to jest Ziemia?
-Ziemia to, to co do Ciebie czuje.
Jednym zdaniem: mnie Zulawski nie porywa (to nie jest jedyny jego film ktory widzialam).
Ola
O filmie wiadomym Żuławskiego. Albo mocno uważałaś na swoje słowa recenzując, albo....podziwiam twoją wytrzymalość.
Na Avatar (http://www.youtube.com/watch?v=d1_JBMrrYw8) pójdę raczej, czymkolwiek jest. Mam nadzieję że będzie w 3D skoro rendering.
Nie martw się olka, to tylko film ;)Nopacz...a ja myslalam ze to californijskie plenery z T. w tle...bladawce zagrozone przez Niebieskie Niewiadomoco a 18 grudzien to podpisanie rozejmu po Wojnie Swiatow;)
Stanowczo nie wybieram się do kina, poczekam na premierę TV. (No, chyba, że poczytam Wasze liczne pochwały.)Q kiedy mnie sie zdaje ze...abstrahujac od fabuly i tych niebieskogebnych...ten film jesli w ogole...to trzeba zobaczyc w kinie.160 minut 3D w domu?Wg mnie to bedzie pokaz tech mozliwosci a o warstwe fabularna niezmiennie sie zamartwiam;)
Kiedy mnie techniczne "fajerwerki" przestały podniecać gdzieś na etapie "Terminatora 2"... :PCiebie?Przestaly?...nieee...nie wierze;)
Zupelnie jak z Alienem - dwie czesci (Ridley Scott i James Cameron) rewelacjaScott ma krecic prequel Obcego.
Poza wszystkim jest jeszcze kwestia...dlaczego kino nie ma byc po prostu swietna rozrywka?Dlaczego nie moze byc tylko...albo az?...wizualnym arcydzielem bez potrojnego dna?
Scott ma krecic prequel Obcego.
Lynch ma byc przykladem bezdennych wizualnych arcydziel?!Zagubiona autostrada, Mulholland Drive, Twin Peaks, Blue Velvet to filmy o tylu dnach ze sam autor pewnie nie wie do konca jakie upakowal tam fantasmagorie.
Zas Jackson...jakkolwiek mozna nie znosic tolkienowskiej fantasy...stworzyl wlasnie wizualnie filmy bez zarzutu.
Bladego Runnera wykombinowalem ostatnio w Blu Ray - efekty poprawiono, wyczyszczono i pomimo swojego wieku film robi ogromne wrazenie, oczywiscie nie tylko wizualne (i nie na Aniel-i :-[ ). Bardzo polecam, dodano tez kilka wersji komentatorskich, w tym Ridleya Scotta, ktory opowiada o poszczegolnych scenach i roznych kontekstach. Mniam.Muzyki niestety nigdy już nie poprawią ;)
Swietna edycja zwlaszcza dla milosnikow filmu, ktorzy dzieki jakims resztkom rozsadku nie kupili 5-plytowego zestawu DVD w blaszanym pudelku, ufff.
A wracając do filmów s-f... Ktoś może oglądał "Primer"? Jakie wrażenia?
Przede wszystkim ciekaw jestem, czy są tu tacy, którzy skumali do końca ten film za pierwszym razem, bo ostatnie minuty są mocno pogmatwane. Mi się ta sztuka nie udała
Muzyki niestety nigdy już nie poprawią ;)Ach, no bo nie ma czego, jest doskonala ;)
Q, możesz wyjaśnić pojęcie chronomocja? Google pośrednio odsyła do literatury...Gugle czegos nie wyjasniaja? Eeeeee, bujasz :D
Jeśli zaś wprowadzić zamiast punktów osobliwych czasownictwo pod postacią chronomocji, powstają chronoklazmy, eskapady, wyprawy łupieżcze, pojawia się konkwistadorstwo temporalne i chroniczny gangsteryzm, jako też próby monopolizowania chromocyjnych technik, zawsze nieskuteczne, boż co jedni odkryli, inni potrafią też prędzej czy później powtórzyć.Powtorka Lem
ps. dzi, byłeś w końcu na "ST XI"? jak wrażenia?Nie byłem.
Ewangelos, jesteś jakoś nie na bieżąco nawet z wątkami na forum o technologii nie mówiąc ;)Emmm, no dobra, niech bedzie ;)
Filmy 3D są od dłuższego czasu "puszczane" też w "normalnych" kinach. Nie wiem na jakiej zasadzie jest filtracja, chyba kolorami, i nie ma to aż takiego znaczenia, efekt jest niezły. Nie doskonały jak w IMAX bo tam widzisz bez żadnych filtrów ale niezły. Pisałem w tym temacie o moich wrażeniach z Beowolf 3D.
Nie doskonały jak w IMAX bo tam widzisz bez żadnych filtrów ale niezły.Przeca w IMAXie trzeba okularki mieć - z polaryzacją 90 stopni L-P. I w każdym kinie wyposazonym w dwa projektory (a większość ma trzy czy cztery) idzie taki film puścić. Tyle, że w IMAXie z powodu wielkości ekranu jest się bardziej "w środku". Chyba że masz na myśli filmy 2D - które też są w IMAXie puszczane - bez żadnych filtrów.
filtry te na Beowolfie jakieś dziwne byłyTzn?
O Bożę dzięki xD
Jestem Fanem tej Gry ale nigdy nie wpadłem na to że ten film ma coś z tym wspulnego :D xD
Edit:
A tu znów szykuje się coś dla miłośników twardych ko(s)micznych wojaków:
http://www.ultramarinesthemovie.com/
By było wiadomo czego się spodziewać:
http://wh40k.lexicanum.com/wiki/Ultramarines
http://www.teksty.gildia.pl/krzysiek_b/white264/ultramarines
muszę kilka słów o filmie, który omówiony był dawno, ale obejrzałem dopiero dzięki Forum, chodzi oczywiście o Test pilota Pirxa, i jestem pod wrażeniem, zwłaszcza, że wszystkie nieporadności techniczne i naiwności efektów budziły we mnie dodatkowe "lemowskie" skojarzenia, już to z niektórymi chwytami stylistycznymi z Cyberiady - wkręcanie lamp w maszynach Trurla, śrubokręty i młotki etc. - już to z Dziennikami gwiazdowymi, np. z łuszczącą się w przestrzeni farbą statku I. Tichego.
Trudno polecać, gdyż obejrzenie go wymaga sporo samozaparcia.
Wracając jeszcze do tematu szybko starzejących się kretyństw...
Hm...Panowie Hoko i Q widzieli Avatara?Czy tak w ciemne bezpodstawnosci poszli?;)Zastrzegam ze filmu nie bronie bo jeszcze nie widzialam ale jezeli widzieliscie to moze jakies uzasadnienie dlaczegoz on taki kretynski?
Ile tych rewolucji w zakresie F/X było? "Kto wrobił Królika Rogera?", "Maska", "Final Fantasy" - kto o nich jeszcze pamięta???Ja...no i chyba Ty skoro o tym piszesz;)
Film lepszy od star trekowej "jedenastki", to prawda, ale żeby aż wybitny, czy choćby godny uwagi?W ciemno moge sie zalozyc ze godniejszy uwagi od wielu filmow ktorym poswieciles czas;)Milkne w tym temacie...niemniej dziekuje za wypunktowanie bledow fabuly bo pewnie pod wiekszoscia sama sie podpisze;)
W ciemno moge sie zalozyc ze godniejszy uwagi od wielu filmow ktorym poswieciles czas;)
niemniej dziekuje za wypunktowanie bledow fabuly bo pewnie pod wiekszoscia sama sie podpisze;)
Skoro fabula oparta na zmutowanych neutrinach ktore przybywszy ze Slonca podgrzewaja nam skorupe (chyba ze cos pokrecilam;))Gorzej Ola, gorzej. ;)
Owszem. Przy czym dla Camerona jestem szczególnie bezlitosnyDla mnie tez;) Juz mi Q tak obrzydziles wiadomy film ze zastanawiam sie czy w ogole pojsc;)Widze ze latwiej wymienic z czego C. nie kopiowal niz z czego sobie popozyczal;)
natomiast od "Avatara" faktycznie się tak łatwo nie uwolnimy, skoro we - w miarę - poważnych pismach go na prawo i lewo analizuja:Jak dla mnie Avatar zdecydowanie na tak. Solidna robota i dobrze się ogląda, chociaż bez zachwytów.
http://www.popularmechanics.com/technology/industry/4339866.html
Ja, trochę na tle tego jakie jest kino "SF" en masse, a wg tej skali ocen np. film "They live!" (http://www.youtube.com/watch?v=iJC4R1uXDaE), który nie bez kozery przywołałem, uchodzi już za udany. A przecie film ten pokazuje idiotyczną inwazję humanoidalnych (czy raczej trupoidalnych ;)) Obcych, których główny bohater wykańcza z broni palnej (prawie jak ten z DOOMa ::)); mimo to bywa uważany za intelektualny sukces, bo ma przesłanie mówiące: "bierność i bezmyślna konsumpcja są złe". Jeśli tak ustawimy skalę to i "Dystrykt..." wypadnie uznać za relatywnie ambitną "SF", niezależnie od tego jak głupi jest to film. Dlatego od początku mówiłem o "kulawej metaforze" i czyniłem zastrzeżenie, że "na tle"...Tutaj przypomina mi się to, co Wojciech Orliński zauważył (całkiem słusznie) o Avatarze:
(Przy czym nie, nie zamierzam go bronić...)
Solidna robota i dobrze się ogląda, chociaż bez zachwytów.
No i Roddy Piper w roli głównej spisał się znakomicie - przynajmniej jak na wrestlera ;) .
Hm...;))No i Roddy Piper w roli głównej spisał się znakomicie - przynajmniej jak na wrestlera ;) .Tak, niesamowicie wyglada w roli zdezorientowanego i wyobcowanego, a jednocześnie bystro obserwującego wszystko dokoła faceta.
Jakie znasz, poza Avatarem i Final Fantasy, filmy nawiązujące do hipotezy Gai?
Chociaz Oscary nie sa wyznacznikiem dobrych filmow (a nawet wrecz przeciwnie) to a propos: Avatar i Dystrykt 9 walcza o miano najlepszego filmu.
Obejrzalem 2 filmy sf ostatnio.
Splice:
/.../
Inception:
Oczywiscie nie ta liga co Bladerunner.
Pierwsza część symboliczna -Q caly film...naprawde:) Masz racje ze przy minium srodkow maksymalny efekt grozy, tajemniczosci - nieznanego, nienazwanego.Z tym ze nalezaloby dodac ze to jest kontrast do swiata w ktorym zyje stalker z rodzina.Do czarno-bialego przemyslowego krajobrazu.Tak sobie mysle ze dla zony te wyprawy stalkera (oprocz powodow przez Ciebie wymienionych) to nadzieja na inne zycie.Moze "zalatwi" corce akceptacje i "normalne" zycie?Ponadto sadze ze ten marsz to jest sedno filmu (chociaz przyznaje ze pod koniec czulam sie nieco znuzona ta wedrowka) - to symbol przemiany wewnetrznej maszerujacych.Chociaz moim ulubionym jest fragment kiedy docieraja do Komnaty Tajemnic;)
Tarkowski nie pominal bodaj zadnej okazji, by dawac do zrozumienia, jak Stalkera nalezy odbierac.Wiec co bylo zamyslem autora wg...niego samego?Otoz stalker sie modli...bynajmniej nie do kosmitow (zapomniales?), scena odpoczynku przed wejsciem do Nieznanego miala symbolizowac spotkanie na drodze do Emaus z Ewangelii sw Lukasza ( ow czlowiek blogoslawiony - obecny w tradycji rosyjskiej - ktory prowadzi ludzi ku zrozumieniu).Natomiast koncowa scena:
Film kończy się b. podobnie do początku - trójka se chla jak chlała na wstępie, a potem stalker wraca na łono rodziny.w wykladni Tarkowskiego to nawiazanie do wspomnianego Andrieja Rublowa, ktoren nie byl postacia fikcyjna ( Tarkowski zrobil o nim film wczesniej niz Stalkera) i namalowal ikone pt Trojca Święta
Bardzo jestem ciekaw czy nakręci, i co z tego wyjdzie...
Z tym ze z tego co zrozumialam to Scott ma byc producentem, rzecz ma byc krecona w jego wytworni ale czy on bedzie odpowiedzialny za wynik?Z tego co przeczytalam to bardziej interesuje go prequel Obcego:
Zanim Scott wyprodukuje swoj serialik bedziemy mogli zobaczyc 2 filmy na podstawie prozy Dicka:
http://www.pcworld.pl/news/359084/Philip.K.Dick.kolejne.ekranizacje.dziel.mistrza.SF.html (http://www.pcworld.pl/news/359084/Philip.K.Dick.kolejne.ekranizacje.dziel.mistrza.SF.html)
Matt Damon mnie zniecheca do ogladania ale co robic?;)
A propos Scotta i Obcego: od dluzszego czasu wiadomo, iż w prequelu nie bedzie miejsca dla Ripley, od wczoraj wiadomo, że to w ogole nie bedzie Obcy:Są też, jak widzę, trochę lepsze* wiadomości: http://www.filmweb.pl/news/Natalie+Portman+zmierzy+si%C4%99+z+%22Obcym%22-65977 . Pytanie "Ale po co kolejny film" pozostaje.
http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Obcego%22+ze+scen%C4%85+gejowskiego+gwa%C5%82tu-66307 (http://www.filmweb.pl/news/Prequel+%22Obcego%22+ze+scen%C4%85+gejowskiego+gwa%C5%82tu-66307)
Chyba ze to marniutki zart.
::)
Są też, jak widzę, trochę lepsze* wiadomości: http://www.filmweb.pl/news/Natalie+Portman+zmierzy+si%C4%99+z+%22Obcym%22-65977 . Pytanie "Ale po co kolejny film" pozostaje.
*) zależy jak na to spojrzeć
Chyba ze to marniutki zart.
::)
Dość ciekawy blogowy wpis o "Milczącej gwieździe" i jej amerykańskiej przeróbce, oraz o działaniu cenzury po obu stronach "żelaznej kurtyny":Do tej pory dosyc skutecznie unikalam filmow ekranizujacych/adaptujacych;) proze Lema.Solaris wiadomo - wyjatek - jako i Przekladaniec.Stwierdzilam jednak ze skoro tak bez wysilku mozna to zobacze Milczaca Gwiazde.
http://mechanicznyczlowiek.blogspot.com/2010/04/milczaca-gwiazda-first-spaceship-on.html
(Wychodząc od niego można obejrzeć oba w/w filmy na JuTubie ;) i ew. dokonać samodzielnych porównań, co stanowi dodatkową gratkę.)
A mnie worldbuilding bez rozsądnej fabuły przypomina zdanie "piękny kościół, ale bez Boga" (choc miałem etap zaczytywania się w podręcznikach RPG dla poznania samych światów) - widać to choćby po filmie Jacksona, który nie robi za nic ponad ilustrację do Tolkiena.A z trzeciej strony: czego oczekiwales od Jacksona?Zeby rozbudowal?zmodyfikowal swiat Tolkiena?Ta filmowa trylogia moze byc nudna ( w warstwie fabularnej - zreszta jak nie przymierzajac drugi tom Tolkienowej;) ) dla kogos kto czytal Wladce...ale juz pare stron temu tlumaczylam na czym polega wg mnie roznica miedzy obrazkowaniem a tworzeniem;)
(..)
* przy czym uważam, że wrzucając np Le Guin do jednego wora z worldbuilderami robi jej Dukaj krzywdę, przecież u niej chodzi o coś znacznie więcej niż światostwórcze popisy
A z trzeciej strony: czego oczekiwales od Jacksona?Zeby rozbudowal?zmodyfikowal swiat Tolkiena?Ta filmowa trylogia moze byc nudna ( w warstwie fabularnej - zreszta jak nie przymierzajac drugi tom Tolkienowej;) ) dla kogos kto czytal Wladce...ale juz pare stron temu tlumaczylam na czym polega wg mnie roznica miedzy obrazkowaniem a tworzeniem;)
I to sie wiaze z Le Guin i worldbuildingiem. Nie podoba Ci sie ze Dukaj szereguje tak jej swiaty?Ze jednak warstwa jej ksiazek to cos wiecej?Oczywiscie,ze tak jest, ale tym tropem moze dojdziem do porozumienia w sprawie Tarkowskiego;)Otoz szeregowales go z np Scottem - mnie sie to nie podobalo;) Bo jego Strefa to cos wiecej niz Obcy wylazacy z brzucha (Łowca - wiosny nie czyni - wystarczy przejrzec reszte filmografii Pana S.;)). To jest podobne przesuniecie znaczen - w koncu Le Guin rowniez buduje swiaty...
Poza tym wg mnie Dukaj (ktorego sie ostatnio troche naczytalam ale o tem inna zraza) porownujac typowe worldbuildingi do np Le Guin stara sie dodac im znaczenia, rangi, wywindowac do swiata filmowej i ksiazkowej "sztuki"- sugerujac ze nie sa tylko tlem dla "szczelanek" i zgranych opowiesci - klisz (ktore zreszta latwo odnajdujemy w podrecznikach naszej historii). Moze szuka usprawiedliwienia dla wlasnej tworczosci?;)
Tylko, że np. Tarkowski umiał tchnać życie w Kelvina, a Jacksonowi umiejętności starczyło do nakręcenia cyklu (pół)żywych (owszem, przeważnie b. ładnych) obrazów w konwencji plastic-fantastic. Tam się wogóle nie czuje ducha tolkienowskiej prozy (wyrazistej, cokolwiek złego można o niej powiedzeć) tam tylko obrazki widać.Trudno polemizowac z odczuciami - wysoce to subiektywne wiec niechze sobie kazde z nas zostanie przy swoim;)Podobniez rzecz ma sie z szeregowaniem - Tarkowskiego i Scotta - zreszta to juz przerabialismy;)
Remake "RoboCopa"? No cóż, jak się nie ma własnych pomysłów... Szkoda tylko, że dotyczy to faceta od "PI".
Gorąco polecam film Godzilla - Król Potworów z 1954 roku.
Poleć na swoim forum Neon Genesis Evangelion.
A teistyczna
Tylko nie wolno się nastawiać na niesztampową fabułę i wszystko będzie dobrze ;]
Nolan zaś rozczarowywał mnie systematycznie, w/w "Insomnia" broniła się doskonałym aktorstwem Ala Pacino, "Memento" już tylko formą - inteligentnym wykręceniem narracji, która bez tego byłaby raczej sztampowa
Z drugiej strony Orson Scott Card zapytany na ostatnim Euroconie (Cieszyn 2010) o najlepszy film SF podał właśnie Incepcję.Card?To wiele tłumaczy - zdzierżylam jeno jedną część Endera;) Ale może za stara byłam jak sie za czytanie tegoż zabrałam.
Rzeczy o których pisał Orliński (i pisała olkapolka) jakoś za mnie nie raziły. Może po prostu jestem mało wybredny w stosunku do filmów i efektowny pościg plus zawijanie miasta wystarczą, żeby mi się podobało. Tak czy inaczej, nie ma się czym zachwycać, ale imo nie jest źle.Nad gustami i wybrednością nie ma co dyskutować. Hmm...ale sam widzisz: z jednej strony śmiejesz się, że Incepcja jest nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film ( zreszta juz wspominałam co myślę o tych Oscardach...) z drugiej piszesz ze nie ma co sie zachwycać , zaś z trzeciej, że nie jest złe...to w końcu jak jest? Jest byle jak - po prostu. Stąd przykre, że film robi za arcydzieło;)
Następne ponoć są lepsze. Co, jak widzę, potwierdza draco.Z drugiej strony Orson Scott Card zapytany na ostatnim Euroconie (Cieszyn 2010) o najlepszy film SF podał właśnie Incepcję.Card?To wiele tłumaczy - zdzierżylam jeno jedną część Endera;) Ale może za stara byłam jak sie za czytanie tegoż zabrałam.
Nie zamierzam bronić go jako arcydzieła, do Oscara trochę brakuje (tytuł najlepszego filmu roku zobowiązuje), oryginalnością mnie nie powalił, ale skala od 1 do 10 jest szeroka, więc może być bez zachwytów ale nieźle. Ty dajesz mu 5, ja jakieś 6-7.Rzeczy o których pisał Orliński (i pisała olkapolka) jakoś za mnie nie raziły. Może po prostu jestem mało wybredny w stosunku do filmów i efektowny pościg plus zawijanie miasta wystarczą, żeby mi się podobało. Tak czy inaczej, nie ma się czym zachwycać, ale imo nie jest źle.Nad gustami i wybrednością nie ma co dyskutować. Hmm...ale sam widzisz: z jednej strony śmiejesz się, że Incepcja jest nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film ( zreszta juz wspominałam co myślę o tych Oscardach...) z drugiej piszesz ze nie ma co sie zachwycać , zaś z trzeciej, że nie jest złe...to w końcu jak jest? Jest byle jak - po prostu. Stąd przykre, że film robi za arcydzieło;)
Nie zamierzam bronić go jako arcydzieła, do Oscara trochę brakuje (tytuł najlepszego filmu roku zobowiązuje), oryginalnością mnie nie powalił, ale skala od 1 do 10 jest szeroka, więc może być bez zachwytów ale nieźle. Ty dajesz mu 5, ja jakieś 6-7.No i oki:)
A propos Gry Endera: uważam po prostu , że jest to książka dla nastolatków. I to tych z dolnych granic. Przeczytana w takim czasie może i moglaby mnie "wciągnąć" . Teraz znajduje w niej niewiele. Tak jak z np filmami, które widziałam jako nastolatka: mam do nich sentyment i stąd je toleruję - teraz większość nie przeszłaby tak gładko.Ot, wszystko w temacie staroci.
Pandorum nie widziałam. Nie wiem co w Moonie jest "zmózgifikowanego". Prosty film z błędami w fabule, ale go lubię.no, na tym forum chyba wszyscy przyzwyczailiśmy się do luk w stylu: nie da się czerpać energii z ludzi w układzie zamkniętym, bo nie wytwarzają ciepła, bo nic jedzą, bo nic nie spalają (piszę tu o matriksie), ale moon jeżeli ściągniesz podjarkę hala i nie umiesz już zachwycać się aktorstwem (chyba że Johnny Deep bez wykształcenia aktorskiego odgrywa w czwartej części piratów z karaibów dokładnie tę samą osobę co we wszystkich filmach w jakich występował w życiu od jeźdźca bez głowy do Słiniego Toda) zostawia Cię z głęboko metafizycznym problemem etyczności klonowania ludzi..
napisałem dokładnie to samo tylko, że zbyt zawoalowanie widocznie, może powinienem zacząć pić znowu :)
zostawia Cię z głęboko metafizycznym problemem etyczności klonowania ludzi..Nie sądzę by to byl jedyny aspekt tego filmu - ale z łatwością można go tylko do tego sprowadzić...jeśli komus tak akurat pasuje.
Błe.
Oj, skutecznie zniechęciłaś :)
Potwierdza to moja prywatną tezę, że nie da się zrobić wiernego i dobrego filmu w/g Dicka.
A z innej beczki - ten pan mnie rozwalił, znaczy rozbawił. Staram się unikać na tym forum politykowania, ale w końcu to aktor Globisz. I coś z nauką też ma to coś wspólnego. ;)
http://www.blogpress.pl/node/7814
A Scanner Darkly Linklatera. Widziałeś? I też nie da rady?;)Nie widziałem.
rzecz jest ambitna, z fantazją, dobrze zagrana i pomysłowa
Ktoś tu mówił o Black Swan - widziałem, tj. tak długo, jak wytrzymałem. Jestem nadwrażliwy i film okazał się dla mnie zbyt drastyczny, w sensie dosłownym. Ciągły widok ran, nakłuć, samookaleczeń etc. niezbyt dobrze na mnie działał. Więc w pewnym momencie po prostu wyszedłem. Do końca oglądała żona, i sobie chwaliła.
Ponieważ widziałem chyba z godzinę, to mogę przyznać, że na pewno rzecz jest ambitna, z fantazją, dobrze zagrana i pomysłowa. Tylko po prostu nie dla mnie :)
Mam jeszcze pytanie o "Maskę", nie tak dawno widziałem zwiastun konkretnej animacji, można to gdzieś znaleźć? I jeszcze naszło mnie na filmy o tematyce nuklearnej (świat po katastrofie, idea zimy nuklearnej itp.), ale żeby nie były kiczowate, macie może coś do polecenia?
Jak na ramy amerykańskiej konwencji, niezły jest "Nazajutrz".Nie zawiodłem się, chociaż początek niezbyt zachęcający, to był potrzebny dla ukazania kontrastu i wywołania większego szoku u widzów. W tamtych latach ludzie na pewno ciekawie reagowali na ten film :) Przy okazji:
http://www.filmweb.pl/film/Nazajutrz-1983-97843 (http://www.filmweb.pl/film/Nazajutrz-1983-97843)
Dość wiernie stara się oddać buuum i pobuummm, choć autorzy uprzedzają, że i tak musieli złagodzić to i owo.
Mamy tam okazję zobaczyć ujęcia z prawdziwych prób nuklearnych, startujące bombowce strategiczne dalekiego zasięgu B-52 i rakiety balistyczne Minuteman oraz zniszczenia z Hiroszimy.Dodatkowym plusem jest fakt, że twórcy filmu nie opowiedzieli się za żadną stroną, tak naprawdę obie były winne, a kto zaczął jest sprawą drugorzędną - godne pochwały przy amerykańskim filmie.
W tamtych latach ludzie na pewno ciekawie reagowali na ten film :) Przy okazji:Generał Jaruzelski , zakupił go natychmiast i jeszcze w stanie wojennym (lub ciut po) zapodano go Polakom. Reklamowany u nas, jak na ówczesne realia, holyludzko. W prima timie, po dzienniku DTV, w jedynce albo dwójce. (Młodszym przypominam - innych kanałów nie było, dwójka nie wszędzie docierała - czyli w jedynce:)
i tak na niego pójdę, nie chcę się sugerować.
Thor; bajka dla dzieci, nawet sie porzadnie nie morduja ;).
Otóż podobno Fincher przymierza się do kręcenia "Rendezvous with Rama" czyli Spotkania z Ramą - bylabym zainteresowana:)
Na Clarke'a to jednak Kubricka trzeba było, a Fincher Kubrickiem nie jest.Kurczę Q Kubrick (chyba nie muszę pisać peanów na jego cześć, bo oczywiste, że jeden z moich ulubionych?) już nie żyje a show must go on. Owszem, można zrezygnować z oglądania filmów - zwłaszcza SF (uzasadniać trzeba?) - ale tak sobie myślę, że Fincher wcale nie jest tak złym reżyserem. Powiem więcej - zestawiając go z Soderberghiem - wybieram jego.
Nad sama ekranizacją Ramy nie ma co debatować - projekt na 2013. Ale ja bym się tak nie bała;)
Natomiast co do oceny książki to póki co się zgadzam - ale nigdy nie czytałam pozostałych części - so...:)
Na ten przykład, jidai-deki Niewidzialna Forteca (隠し砦の三悪人) Kurosawy z 1958, mimo, iż wcale nie jego najlepszy film, daje nieźle "popalić" komuś urodzonemu w 1979, głównie dlatego, że szybko zaczynasz dochodzić do wniosku, że gdzieś już to widziałeś. Otóż widziałeś, bo to 'pierwowzór' Gwiezdnych Wojen (ściślej, "nowej nadziei"). I tak dalej, i tym podobne. Może nie "wszystko już było", ale "wiele już było" - a często za pierwszym razem było lepiej.Ha! Toshiro Mifune jak zwykle w formie - facet potrafił zagrać w 8 filmach rocznie:) Przypomniałeś mi, że Dersu Uzała czeka od paru miesięcy na swój czas. A propos skojarzeń - roczniki wcześniejsze też znajdują podobieństwa;) Z tym, że to raczej oczywiste, iż historie z filmów i książek SF są pochodną "tego co już było" jeno przetransformowaną w kosmiczną przyszłość...a będzie gorzej;)
Z tym, że to raczej oczywiste, iż historie z filmów i książek SF są pochodną "tego co już było" jeno przetransformowaną w kosmiczną przyszłość...a będzie gorzej;)
Przy czym wspomniane "Gwiezdne wojny" - skoro już nad nimi się pastwimy - nie są tylko zżynką z Kurosawy, ale i ze znacznie mniej ambitnych źródeł - "Błazna królewskiego" ("Triboulet") M. Zevaco mianowicie. Tam też mamy dwu kumpli (jeden nudny, szlachetny i blondyn, drugi - ciemnowłosy - bandyta o złotym sercu), ubranego w czerń ponurego wielmożę ścigającego własnego syna, księżniczkę w opałach, złego władcę itd.
Widać, że SW to taki śmietniczek pomysłów;)
Jednak okazuje się, że na recyclingu można nieźle zarobić:)
P.S. Nawias do trójskładnikowej listy: Stalker wyparował z filmów SF czy z najlepszych? 8)
Eee...skoro mamy Numerologa na forum to podsumowanie "zżynek" by Umberto Eco:P.S. Nawias do trójskładnikowej listy: Stalker wyparował z filmów SF czy z najlepszych? 8)Odpowidź jest b.analna ;). Uznałem, że skoro lista to złożona z pozycji, których przynależnosc do SF nie budzi niczyich wątpliwości, żeby sporu uniknąć ;). (Zresztą trójka jest kulturowo lepiej zakorzeniona od czwórki.)
Eee...skoro mamy Numerologa na forum
Obejrzalem Source Code.Ja też:) Skusiło mnie nazwisko reżysera: Duncan Jones - zrobił swój drugi pełnometrażowy film po...Moonie;) Myślę, że będą z niego ludzie. Wg mnie też niezły film - Jones po prostu nie zamęcza widza. Dobra rozrywka a przy okazji można podumać nad paroma kwestiami. Jasne, że można się przyrzepić do prawdopodobieństwa tych zdarzeń - ale to w końcu fiction.
Myślę, że będą z niego ludzie.
Jasne, że można się przyrzepić do prawdopodobieństwa tych zdarzeń - ale to w końcu fiction.
Zaczelo sie od Blair Witch Project, a teraz namnozylo sie tego niskobudzetowego, pseudoambitnego badziewia w kazdym gatunku. Nic nie widac, kamera sie trzesie, nudy.
Nie trawie tego typu filmow. Zaczelo sie od Blair Witch Project, a teraz namnozylo sie tego niskobudzetowego, pseudoambitnego badziewia w kazdym gatunku. Nic nie widac, kamera sie trzesie, nudy. Naprawde dobry film, ta technika zrobiony to "Czlowiek Pogryzl Psa":Tak naprawdę to prekursorem jest tutaj chyba Michael Powell ze swoim Peeping Tomem z 1960 roku:
http://www.filmweb.pl/film/Cz%C5%82owiek+pogryz%C5%82+psa-1992-31281
O dziwo, jest na youtube, ale chyba ocenzurowany:
Coz, kwestia gustu. Mi sie "Czlowiek Pogryzl Psa" podobal. A co do Funny Games, ktore niedawno widzialem, to jeden z tych filmow, gdzie szwarccharaktera/y naprawde chce sie zadusic wlasnymi recyma >:( I choc moze z filmu w zasadzie nic nie wynika, to emocje jakos sie pojawiaja mimochodem, a to chyba swiadczy dobrze o tworcy i dziele.Chyba nie bardzo można rozpatrywać Człowieka...w kategoriach podobał-nie-podobał. Co Ci się mogło podobać?Sceny morderstw, gwałtu i zmasakrowanych ciał? Nie sądzę. Wg mnie ten film nie spełnił założeń czyli: pokazujemy jak zło się szerzy oraz seryjnym mordercą jest zwykły człowiek - Twój sąsiad. Dla mnie ten morderca od początku jest ćwierćinteligentem, który nauczył się jednego wierszyka o gołąbku - a ma niby być wielkim estetą i znawcą sztuki itd. Nie jest nawet przerażający w tym co robi - raczej śmiesznie nudny i obrzydliwy. Właśnie brakuje w tym filmie tego, co napisałeś o Haneke (zwłaszcza w wersji europejskiej - chociaż niby są identyczne) - nie wzbudza emocji, a co za tym - nie skłania do refleksji. Coś chyba nie tak jeśli po takiej jatce na ekranie widz pozostaje obojętny.
Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.
No pewnie, ze masz niski prog wrazliwosci, Olu. W koncu spodziewasz sie po adoratorach, zeby szlachtowali lwy po drodze na k2 bo jak nie, to na drzewo! :)Nie no, Nex - myślałam, że tylko kobiety potrafią interpretowac fakty w zależności od okoliczności i potrzeb: toż to Ty miałeś być Juanem Bondem mordującym lwy po drodze na K2 - ja pisałam, że na szczęście ten świat nie jest tak czarno - biały, że albo tak albo klucha;) Więc to Twoja projekcja moich oczekiwań;)
Co do Czlowieka, co to gryzl psy... Oczywiscie piszac, ze mi sie podobal, mialem na mysli ze byl dobry. Te zas jego cechy negatywne, zarowno filmu jak i postaci, o ktorych pisalas ja uwazam za tego filmu glowna tresc, przeslanie i wartosc wlasnie. Zwroc uwage jacy ludzie sa mordercami w praktycznie wszystkich filmach holywoodzkich o tego typu tresci. Sa to postacie nietuzinkowe, wybitne, superinteligentne, o cechach diabolicznych. Na ogol psychopaci z super planem, twardziele etc. "Czlowiek" zas to kompletny leszcz, cwiercinteligent (jak napisalas), bylejak i przyglup. Charakterystyczne bylo, gdy probowal boksowac i skonczyl z kolnierzem ortopedycznym. Sadze, ze film byl de facto parodia i komedia na tych wszystkich zlych supermanow z Holywood. Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.
Bo widzisz, ja nie jestem typowym Juanem Bondem Slayerem. Mam delikatna, dualistyczna, kobieca nature. Mordujac lwy, po drodze na k2, ronie rzewne lzy na moj polpancerz, na sino szmelcowany... Lece ubic jakas staruszke i zabrac jej portfel z renta 8)No pewnie, ze masz niski prog wrazliwosci, Olu. W koncu spodziewasz sie po adoratorach, zeby szlachtowali lwy po drodze na k2 bo jak nie, to na drzewo! :)Nie no, Nex - myślałam, że tylko kobiety potrafią interpretowac fakty w zależności od okoliczności i potrzeb: toż to Ty miałeś być Juanem Bondem mordującym lwy po drodze na K2 - ja pisałam, że na szczęście ten świat nie jest tak czarno - biały, że albo tak albo klucha;) Więc to Twoja projekcja moich oczekiwań;)
Co do Czlowieka, co to gryzl psy... Oczywiscie piszac, ze mi sie podobal, mialem na mysli ze byl dobry. Te zas jego cechy negatywne, zarowno filmu jak i postaci, o ktorych pisalas ja uwazam za tego filmu glowna tresc, przeslanie i wartosc wlasnie. Zwroc uwage jacy ludzie sa mordercami w praktycznie wszystkich filmach holywoodzkich o tego typu tresci. Sa to postacie nietuzinkowe, wybitne, superinteligentne, o cechach diabolicznych. Na ogol psychopaci z super planem, twardziele etc. "Czlowiek" zas to kompletny leszcz, cwiercinteligent (jak napisalas), bylejak i przyglup. Charakterystyczne bylo, gdy probowal boksowac i skonczyl z kolnierzem ortopedycznym. Sadze, ze film byl de facto parodia i komedia na tych wszystkich zlych supermanow z Holywood. Kto wie czy nie zainspirowal pomyslem w pewnym stopniu tworcow Urodzonych Mordercow.
Co do wrażliwości - możet byt: daję radę slasherom...so;) Nawiasem (jak jesteśmy już przy przemocy w kinie) głosem w tej dyskusji może być też debiut chillijskiego reżysera Amenabara pt. Teza - w temacie snuff movies i wcześniejszy Videodrom Cronenberga. Z tym, że sukcesywnie obniżamy poziom - ja zostałabym przy Powellu jako matrycy;)
Hm...to co napisałeś o Człowieku...właściwie pokrywa się z tą recenzją:
http://www.film.join.pl/prace/czlowiek_pogryzl_psa.html (http://www.film.join.pl/prace/czlowiek_pogryzl_psa.html)
która dla mnie jest przykładem jak można z filmu wyciągnąć więcej niż zamierzał sam reżyser...
Mnie po prostu nie przekonuje - mam na myśli, że nie interesuje mnie los jego, ofiar, ekipy itd - dla mnie to papierkowe postaci. Przerysowane, karykaturalnie złe i groteskowe. Z tym, że nie widać w tym Gogola i jego śmiechu przez łzy.
Chyba nie ustalimy tutaj części wspólnej;)
Bo widzisz, ja nie jestem typowym Juanem Bondem Slayerem. Mam delikatna, dualistyczna, kobieca nature. Mordujac lwy, po drodze na k2, ronie rzewne lzy na moj polpancerz, na sino szmelcowany... Lece ubic jakas staruszke i zabrac jej portfel z renta 8)
Bo widzisz, ja nie jestem typowym Juanem Bondem Slayerem. Mam delikatna, dualistyczna, kobieca nature. Mordujac lwy, po drodze na k2, ronie rzewne lzy na moj polpancerz, na sino szmelcowany... Lece ubic jakas staruszke i zabrac jej portfel z renta 8)
Nex gdybyś uważniej oglądał ten "dobry film" o Człowieku... to nie przegapiłbyś "dobrej rady": lepiej ubić listonosza - i to nie tego, który zawsze dzwoni dwa razy, ale tego który nosi renty z całego okręgu... ::)
Moze po prostu ten film nie był tak "dobry" 8)
Q, taki nedzny ten Zielony, a poswieciles mu cala tyrade?
Aha! Niby film taki nedzny, ale rade praktyczna z niego wyluskalas w trymiga jak rodzynek z ciasta! Widzisz, ja niby facet a mam dychotomiczna, selektywnie postrzegajaca rzeczywistosc, kobieca nature (mysle, ze moge byc lesbijka). Ty zas, kobieta, a pragmatyzm rabowania listonoszy, typowo po mesku uchwycilas w lot. Uczyc mi sie od ciebie fachu! ;DI tak oto dotarliśmy do sedna "macho": siedzi w nim mała kobietka i rozdwaja mu rzeczywistość... ::) Nawet nie jestem bardzo zdziwiona. To chyba ta zamiana ról społecznych kobiet i mężczyzn?
Nexia jest slodkie, szkoda ze kojarzy sie mocno z Daewoo, czy jak sie tam ci Koreancy nazywaja. Z macho zas jest pewnie jak z krytykami; niespelnieni tworcy. Tym pesymistycznym akcentem mozna temat dopiac, Olek (a magistra masz? ;) ) Polec kolezance jakis dobry film, bo po ty jak mnie Q zdegustowal opisem Lanterna, az strach cos wlaczyc.Always Look on the Bright Side of Life czyli ciesz się, że nie Tico;) Olek ma magistra a nawet podstawy...tiepier ja skażu po - francuski - sawuarwiwra;)
Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).
Wiem. Ksiazki nie czytalem. Dalsze czesci serialu beda w przyszlym roku, o ile mi wiadomo. Nie chce spoilerowac, ale wlasnie ten skret w fantasy mnie zmierzil.Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).
A wiesz, że to jest ekranizacja pierwszego tomu sagi fantasy (przez jednych zestawianej z Tolkienem i Eriksonem, przez drugich z... operami mydlanymi) autorstwa G.R.R. Martina (tego od "Piaseczników"). I, że wystąpiły już pewne rozbieżności między powieścią, a serialem, a tu jeszcze w kolejce czekają dalsze 3 wydane tomy i kolejne co to dopiero "w pisaniu"?
Nie chce spoilerowac, ale wlasnie ten skret w fantasy mnie zmierzil.
wazne info o Star Trek:
Ale powiedz, Q, tez Cie nowy ST wkurzyl z podobnych powodow, co fanow z linka ;)?
Mialem podobnie przy Od Zmierzchu Do Switu; dobry, pomyslowy film skrecil w ulice prostopadla zupelnie.
A wywiad ciekawy. Slyszalem, ze on wcale nie chcial jechac w fantasy, ale podobniez zona go naklonila. Nie wiem czy to prawda.
Eee, fantasy ktore niby scisle sie trzyma logiki magii, ktora wymysla?
The Thing 2.
Chocby jako ciekawostke mozna obejrzec w wolnej chwili.
Co zrobic? Jak sie nie ma co sie lubi...
Le Guin o ekranizacjach "Ziemiomorza" (skoro Mistrz upierał się by traktować to jak SF, pasuje ;)):
http://www.slate.com/articles/arts/culturebox/2004/12/a_whitewashed_earthsea.html
http://www.ursulakleguin.com/GedoSenkiResponse.html
Na tej aktorskiej nie zostawiła suchej nitki...
ps. trailer tej animowanej:
i piosenka z:
zobaczyłam kilka filmów studia Ghibli
O istnieniu "Gravity" dowiedziałem się zresztą z bloga faceta, który b. zachwala też "Melancholię" von Triera:Przede wszystkim nie poleciłabym (jak chce Pan Recenzent) : dosłownie każdemu. Nie wiem czym mam zmierzyć czy Melancholia jest taka dobra?:) Jest inna. Po prostu.
http://www.swiatkowski.net/index.php?option=com_content&task=view&id=92&Itemid=38
Oglądał ktoś? Faktycznie taka dobra? Krytycy podobno też b. chwalili...
Ech, Szulkin...
The Mill and the Cross. Film pieknie zrobiony, swietne, wypieszczone zdjecia, przeplataja sie: Symbolika z historia, film z malarstwem, muzyka z obrazem. Polecam, zwlaszcza tym ktorzy lubia malarstwo, fotografike, sam film jako dziedzine sztuki w koncu.
Młyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcentA już chciałem zbyć, bo słabofilmowy jestem.
Przeczytałam: Ogród i zapaliła się mi lampka...zaszumiało, zawyło i ale to już było:CytujMłyn i krzyż (bo to film polski) - ma nawet śląski akcentA już chciałem zbyć, bo słabofilmowy jestem.
Ale jak Majewski, to chętnie.
Kontynuuje filmowanie obrazów?
Bo "Ogród rozkoszy ziemskich" bardzo podobał się mi.
Byłem na tym w kinie. Chciecie coś hardcorowszego, zobaczcie "Krew Poety".Krew poety to chyba coś na wzór Psa andaluzyjskiego? tak się mi kojarzy ten C. Widziałam jeno Psa i mam dosyć;) Znaczy nie Bunuela, ale takiego ocznego sur...a właściwie real...
zaszumiało, zawyło i ale to już było:O ...just!
- w marcu była premiera...w Kosmosie w Katowicach - miałam zaproszenie - zachorował.A no widzisz. Toś mnie prawie spotkała, bo byłem właśnie w Kosmosie na tej premierze. (Choć mieszkałem wtedy w Tarnowskich Górach, ale warto było przyjechać z takiej okazji...). Teraz, to już byłoby trudniej:)
- jest filmowa rozmowa z Tarkowskim. Poprzez obraz Bruegla Myśliwi na śniegu. Tarkowski używał tego obrazu w Solaris i Zwierciadle ) - uderzające. Myślę, że to zamierzone, zwłaszcza, że swój poprzedni film - Antychryst - von Trier dedykował Tarkowskiemu
nie jest to S.F.w całym slowa tego znaczenia napewno.Wątek katastrofy jest tylko pretekstem do obserwacji, nas ludzi.
Obejrzałem w koncu "Melancholię". Powoli, smakując, zatrzymując...Teraz toś dopiero mnie zachęcił. Choć filmów unikam.
Notatki sobie zrobiłem jak z "Podróży..." (przepraszam za skrótowo-knajacki język i celowe trywializacje nieraz muskające ledwo prawdę ekranu b. powierzchniowo, konwencja taka mnie dopadła).
Ten Bruegel zsolarisowy zaraz na początku, ola ma chyba rację, że celowe. "M." i "Solaris" to niegłupi trop, bo na tle wymiaru kosmicznego banalne wybory człecze. Banalne, ale na ich dokonywanie jesteśmy skazani (o ile to my ich dokonujemy, bo WW ni ma ;) ).
Potem te obrazki - narzekałaś ola, na kicz... Może i kicz, ale po różnych męczonych ostatnio na startek.pl szlag-ierach jest mi zbawieniem, bo nic tam nie lata, nie szczela i morderców własnych matek (jak w - za przeproszeniem - "X-Men: Pierwsza klasa") nie tuli.
Te planety jak z "Odysei..." ino w poziomie, nie w pionie... Chyba kolejne celowe, mam wrażenie, że to żart - "Odyseja..." położona.
Te stop motiony - czy to Majewski? ;)
Ten koń (z nóg) zwalony aluzja jaka frońdowska? ;)
Te łuki elektryczne znów to chyba napęd nadświetlny dla NEXA (te portki ew. portyki... znaczy portale magnetyczne).
Te planety, nieno one sie calować bedom ;D.
Taka czołówka to je dobry sposób, by miłośnik popu się wkurzył, że nic nie lata i nie szczela i wyszedł.
Potem fabula - pczątek luksusy iście dyn(i)astyczne ślubne, ale ten rzut okiem kamery na zegarek pana młodego chyba celowy, że zegar im tyka.
Potem ten chyba turpizm reklamy Justine, to już nie luksusowy kicz zupełnie.
Zasadniczo filmu cześć pierwsza to rzecz o kobiecie, którą jakby sztuczność konwencji społecznych dopadła. Widać, że nie kocha tego Michaela (facet tak idealny, że aż automat przypomina), że biznesu ma dosyć, że Tima (czy jakmutam) bzykła na zasadzie zrobienia głupoty, że stabilizacja ją męczy wszelaka i gra pozorów zwłaszcza, że rzucienie tego wszystkiego w cholerę - metaforycznie - oddaliło widmo śmierci (gwiazda znikła).
Skoro obrazek B. był w "Solaris" gdzie o miłości i Kontakcie, ona zamykając ten obrazek jakby odrzuca/neguje jedno i drugie.
I ta konna jazda - wolności symbol widomy, a, że wspólna to jakby i więzi sióstr.
Rodzice znamienni - ojciec kabotyn, matka neurotyczko-buntowniczka, żyjący własnym życiem, mający gdzieś córki.
Claire usiłująca budować tu pozory na siłę, acz sama mniej o nie dbająca na pozór (bo Justine taka lalka, a ona nie). Z drugiej ten jej chłop i gwiazdy zna, i bogaty, jakby sensowniejszy choć sukami rzucał i ile wydał liczył, ale potem widać, że usiłuje dbać o tą Justine.
Prawie każdy tam albo płytki się wydaje, albo zagubiony, albo to-i-to (Tim).
Część druga.
Oho: Claire i John też mają swoją strasznomieszczańską duchotę w związku, ale przynajmniej widać dobre chęci, a Justine całkiem się rozkleiła, wygląda - okazuje się - że zawsze była nieco życiowo niedołężna (co już wynikało trochę z dialogu przed przejażdżką), a ten ślub to byla próba wpasowania się w konwencje.
Planeta już jest.
Naukowcy uspokajają. Podkreślone piękno zjawiska (Ballard się kłania z zagład urodą).
To małżeństwo na dystans - Bergman?
Justine zmienny typ, to załamana, to odżywa, Claire zrównoważona bardziej i chyba introwertyczna, a mąż jej nie tak spokojny jak oficjalnie gada.
Ech... Justine na furiatkę wygląda, życzyłem jej by z tego konia tłuczonego spadła, egoistyczna taka w tym wszystkim.
Dzieciak tymczasem ("po mnie, panie, po mnie" domyślnie puszy się John) planetami podekscytowan.
Obie siostry w Melanchoię patrzą, ino C. widzi J., a ta jej nie - symboliczne.
Justine se robiła dobrze w obliczu zagłady czyco? (Znów Ballard z "Crashem".)
Mały je gienij... i ta fascynacja Wszechświatem co zabija...
Nono, odpowiedzi szukaj w Guglotece.
Światło im zgasło.
Claire truć chciała ("Ostatni brzeg"?).
Kamerdynera też strach wziął.
Justine - kto by pomyślał - jasnowidz.
Jasnowidzenie i katastrofizm... hmm... sugestia, że są siły wyższe, a gdzieś mają, czy, że ich nie ma? W ich wersji dziejów nikt nie zdąży zbadać tego jasno.
Atak na Naukę, i że kłamie - nieladnie, po emmerichowemu.
Ci dwoje jednak się kochają? W obliczu zagłady nie miejsce na bergmanizmy ;).
Margines błędu. Taa.
Ziemia zła wg Justine (że się myślą cofnę).
Atmosfery im podebrało - SF, a myślałem, że ino nerwy ;).
Się oddala.
Justine i mały przespali.
Justine się przyznała do swej nieznośnej lekkości;).
Planeta zawraca.
John zniknięty, Claire z pigułkami.
Konie spokojne... John się zabił? Tak ścichapęk? Egoista ;). (Czy to koń go? Ten wypuszczony?)
Dokąd ta Claire chce zwiać i po co?
Grad jakby? (Na golfowym polu - po coś zostało wspomniane.)
Claire zostawiła Justine samą raz pierwszoostatni.
Teraz Claire wraca.
Dzieciaka odłożyla i same zostały.
Znamienne że chłop odpadł w przedbiegach? Jak w "Tehanu"?
Symfonia, wino, świece... co znaczy "odejść właściwie"? Trupa mężowego w smooking ubiorą i też posadzą?
Dzieciak zoczył kunia.
I boi się.
Czym się patyki Justine różnią od wina Claire?
Teraz to Justine za opiekunkę.
No i dupło - trochę nierealistycznie, bo bez emmerichowych efektów ;).
Nihilistyczne strasznie - że w obliczu zagłady nihilizm popłaca, ale SF jest to nie mniej niż Ballard w sumie - też zagłada nieunikniona.
Twarzy dużo zbliżeń jak u Tarkowskiego i rozłożone postawy, w "Solaris" na trzy osoby, tu na dwie - reszta kukły, John nawet. Sieriozna introwertyczka przywiązana jednak do konwencji i niepoważna zbuntowana ekstrawertyczka z atakami skuteczności (czy biznesowej czy finalnej). Ale nie odczułem smutku po bohaterach, raczej im się przyglądalem klinicznie, chłodno (cynicznie nawet, jak widać). Może przez to, że wiedziałem co nadciąga?
Lepszy taki film katastroficzny od megarozwałek. W sumie odpowiednik Nowej Fali SF w kinie.
Naszły mnie jeszcze dwie luźne refleksje:
1. ciekawie by było polączyć taki kameralizm z holiłudzkimi efektami na końcu (choć by to mogło moc filmu osłabić),
2. podobnie duszny dramat by mi się marzył, ale na kosmonautów rozpisany na skazanym na zagładę statku; hi tech realizm odysejny, ale akcent identycznie na postawy.- jest filmowa rozmowa z Tarkowskim. Poprzez obraz Bruegla Myśliwi na śniegu. Tarkowski używał tego obrazu w Solaris i Zwierciadle ) - uderzające. Myślę, że to zamierzone, zwłaszcza, że swój poprzedni film - Antychryst - von Trier dedykował Tarkowskiemu
Z tym "Jancykrystem" to mi wygląda na grubszą kpinę T. z T. ;)nie jest to S.F.w całym slowa tego znaczenia napewno.Wątek katastrofy jest tylko pretekstem do obserwacji, nas ludzi.
Przy czym element SF jedno tu zmienia: zwykle ma się w otoczeniu zagładę jedną, lub przeżywa własną, tu jest to jednak totalne. w tym sensie czynnik SF wprowadza coś b. istotnego fabularnie - absolutny brak nadziei.
Można rzecz owszem traktować jak metaforę (to jest ten poziom kina gdzie interpretacja wręcz musi być więcej niż jedna), ale wtedy wnioski z niej będą fałszywe, bo amputowana zostanie wszelka nadzieja i wszelki sens działań ponadjednostkowych (komunista Martin wiecznie żywy ;)), dlatego wolę rzecz jednak czytać jako fantastykę naukową prezentującą pewien skrajnie pesymistyczny scenariusz.
Chociaż - muszę doedytować - czy jednak totalny nihilizm? Więź rodzinna, trzymanie się za ręce, Justine pod koniec odpowiedzialność za rodzinę przejmująca, może jednak co von Trier uznał za coś warte, nawet w obliczu zagłady...
("Młyn..." też obejrzałem zresztą, kilka razy, bo obrazki mi zasmakowały, o nim napiszę potem.)
ps. bajdełej, z beczki zupełnie innej - wyśledziłem początki kariery Cameona Jamesa: zaczynał jako najemny spec od F/X pracujący dla Cormana Rogera. Złośliwi mówią, że jego efekty były jedyną dobrą stroną tych bieda-produkcji. Byłe to horror SF "Galaxy of Terror" (http://en.wikipedia.org/wiki/Galaxy_of_Terror) (o pozaziemskiej zabawce - sic! - do testowania strachu i "Battle Beyond the Stars" (http://en.wikipedia.org/wiki/Battle_Beyond_the_Stars) - SF rimejk "Siedmiu wspaniałych", kurioza na piestrakową miarę, a scenariuszowo durniejsze...
Taka czołówka to je dobry sposób, by miłośnik popu się wkurzył, że nic nie lata i nie szczela i wyszedł.No...ale się zawziąłeś i wytrzymałeś :-X ;)
Potem fabula - pczątek luksusy iście dyn(i)astyczne ślubne, ale ten rzut okiem kamery na zegarek pana młodego chyba celowy, że zegar im tyka.
Naukowcy uspokajają. Podkreślone piękno zjawiska (Ballard się kłania z zagład urodą).
Konie spokojne... John się zabił? Tak ścichapęk? Egoista ;). (Czy to koń go? Ten wypuszczony?)Naukowcy tak (się) uspokajają, że w obliczu klęski (błędne obliczenia, założenia), wg mnie, podbierają tabletki z żoninej szufladki zamkniętej na kluczyk. Całkowite wyciszenie. Tuż przed stajnią - Claire wstrząsa pustym opakowaniem i zaczyna szukać Johna. Przyznanie do klęski? Że zawiódł - w jego mniemaniu? Wszystkie jego "ideały" okazały się puste wobec zagrożenia, nic nie warte?
Twarzy dużo zbliżeń jak u TarkowskiegoHm...mnie się to kojarzy raczej z Bergmanem - Persona np. - tym stoi:)
Lepszy taki film katastroficzny od megarozwałekCzyli jednak...ten brak gniecie? Dobradobra...żartowałam...trochę;))
1. ciekawie by było polączyć taki kameralizm z holiłudzkimi efektami na końcu
Z tym "Jancykrystem" to mi wygląda na grubszą kpinę T. z T. ;)Zazwyczaj sprowadza się ten film do paru scen pornograficznych. Jeśli sugerujesz się opiniami widzów i recenzjami z netu - to tak - tak piszą.
Przy czym element SF jedno tu zmienia: zwykle ma się w otoczeniu zagładę jedną, lub przeżywa własną, tu jest to jednak totalne. w tym sensie czynnik SF wprowadza coś b. istotnego fabularnie - absolutny brak nadziei.
Teraz toś dopiero mnie zachęcił. Choć filmów unikam.
No...ale się zawziąłeś i wytrzymałeś :-X ;)
To na pewno nie Dynastia - chociaż też na D i o zamożnej rodzinie;) Fabuła zapodana na filmwełbie brzmi schematycznie, ale tam są znacznie większe napięcia, więcej o zakłamaniu, uwikłaniu w rodzinę itd.
Naukowcy tak (się) uspokajają, że w obliczu klęski (błędne obliczenia, założenia), wg mnie, podbierają tabletki z żoninej szufladki zamkniętej na kluczyk. Całkowite wyciszenie. Tuż przed stajnią - Claire wstrząsa pustym opakowaniem i zaczyna szukać Johna. Przyznanie do klęski? Że zawiódł - w jego mniemaniu? Wszystkie jego "ideały" okazały się puste wobec zagrożenia, nic nie warte?
Zadedykowałem więc go Tarkowskiemu, by nie zostać posądzonym o podkradanie pomysłów z jego obrazu.
Niby tak. Ale z drugiej strony Q, co zmienia ten totalny wymiar? Dla mnie ten film jest introwertyczny, skupiony na jednej rodzinie - nie ma masowej paniki ( Tarkowski i Ofiarowanie - zobacz - porównaj np. - scena: schody, ludzie, papier, wiatr). Jeśli cała rodzina cierpiałaby na śmiertelną chorobę (zwaną życiem - jak nie przymierzając Claire;)) , to dla nich też jest absolutny brak nadziei. Załamanie całego ich świata. Owszem, tutaj dodatkowo ponosi klęskę cywilizacja ( bagatela;) ), której zadufanie we własną moc poniosło śmiertelny uszczerbek. Ale dla pojedynczej osoby? Ta skala czy coś zmienia? Lepiej, bo inni też mają gorzej?:)
Czytałam ostatnio, przerywnikowo kilkanaście opowiadań Bradbury'ego - jedno z nich dotyczyło właśnie takiej totalnej zagłady. Opisał jedną rodzinę - jak zwykle: wykonali swoje codzienne obowiązki i położyli się spać. Też nie było masowej paniki. To specjalizacja emmerichów i bajów;) To, co się zdarzyło w tej rodzinie, mogło zostać wywołane zupełnie innym zdarzeniem i np. śmiertelną chorobą.
Ten absolutny brak nadziei - jest wymierzony w widza i tenże nie potrzebuje widzieć za oknem zbliżającej się obcej planety, by to zrozumieć:)
Obejrzałem w koncu "Melancholię". Powoli, smakując, zatrzymując...
Żebyś mnie tylko nie przeklinał, bo film jest uczciwie średni. Średni w klasie wyższej niż te wszystkie "Iron Many", ale średni, że powtórzę.Egh...Iron...to cóżeś się tą średnizną tak smakował?;)
A serio, to strasznie mnie ten weselny początek odrzucił luksusami pokazowymi, ale potem zrozumiałem, że właśnie miał tym odrzucać. Samą Justine w końcu zemdliło.Luksusami? Może. Wg mnie...sęk w relacjach rodzinnych, zakłamaniu (komentarze z offu matki - granej krótko, a treściwie przez Rampling)...czyli ja z luksusów robię przesunięcie na uwierający gorset zobowiązań towarzyskich, formy, pozorowanej przyjaźni itd. - to jest nie do zniesienia. Warstwa psyche. Zafałszowana. Luksus to jeden ze środków do okłamywania. Zewnętrzna warstwa, która przy innych relacjach międzyludzkich, wcale nie musi uwierać.
Mówiłem - żartowniś.Eno...cóżeś tak wyciął - jak Ci pasowało...pod swoją tezę?;)
Nie kupiłem trierowego nihilizmu, ja nawet widzę sens urządzania wesel jeśli nie są formą czystą, beztreściwąCoś takiego;) Przecież Trier dokładnie to robi - urządza wesele - z Melancholią w tle, ale ciągle z nadzieją na przyszłość.
Zresztą to ostatnie chyba i Trier przyznał widząc sens wznoszenia tej kruchej puchatkowej chatkiTo w końcu jak?;) Hm...tak, jak napisałam - ja ten film traktuję jako swoiste memento mori - nie: nihilistyczny manifest.
Żebyś mnie tylko nie przeklinał, bo film jest uczciwie średni.A gdzieżbym ja...patrz wątek o bluzqach :)
Egh...Iron...to cóżeś się tą średnizną tak smakował?;)
Luksus to jeden ze środków do okłamywania.
Jak odróżniasz wesela treściwe od beztreściwych?
To w końcu jak?;) Hm...tak, jak napisałam - ja ten film traktuję jako swoiste memento mori - nie: nihilistyczny manifest.
No tak...nie będzie napędu Warp...gdyby miały się zrealizować wizje z esefów...zwłaszcza tych spejsoperowych - to może i dobrze;)
W PieSie: Trier przynajmniej nie zrobi "dwójki", jak np. King - któren już handluje prawami do filmowania tej (jak się mi wydaje) lśniącej bzdury:
Obejrzalem z kolei SF film Battleship. Nie wiedzialem o co chodzi wczesniej... W jednym zdaniu: Dzien Niepodleglosci 2 z troche lepszymi efektami ::)
Też tak miałam...z tym Antychrystem. Widziałam Opętanie. Średnio rozumiem się z Żuławskim. Niemniej, ciekawe zestawienie.
/.../
Mnie się jakoś łączy ten film z serią o Panu, Pani Zemście. Zło, zemsta...hm.
Ogolnie mozna obejrzec, ale bez wilkich oczekiwan.
Uczciwie? Taka średnizna klasy "Avatara" czy najnowszego "Star Treka" z silnym - a durnym - wątkiem dänikenowskim. Pewno by bolała w odbiorze znacznie mniej, gdyby za ten fast food nie odpowiadał facet, który kiedyś dał nam jeden z najlepszych filmów SF...Łobejrzałem ten film tuż po premierze(i wstyd,bo nie w kinie)Miałem coś napisać na forum,ale sie nie chcialo i najkrótsza recenzja to,to,że obejrzę go jeszcze raz przy pifku,jak będzie w 3D(oczywiście też w zaciszu domowym).
Obejrzalem Pometeusza.A Meteusza widziałeś ;) ....
I nowy Star Trek - może Q zweryfikuje jakie tam opinie u specjalistów od ST krążą w tym temacie:)
Ja myślę, że defekacje i smarkania w 3D quadro są bardziej obrzydliwe niż w 2D stereo.To o tym jest pierwsza godzina filmu, po której Męber opuścił salę? :o Może Męber po prostu nie był na Hobbicie? ::)
muszę powiedzieć, że trailer jest dla mnie mało trekowy, tzn. nie rozpoznałabym ST /.../jedynie wszywki na mundurach i spockowo - statkowe migawki. Może to i dobrze rokuje, who knows?
Tych nowych aktorów kompletnie nie kojarzę
Z tym, że z trailera - to film mieści się w średniej rozwałkowej;)
W Filmie napisali, że jednym z trzech najciekawszych zwiastunów miesiąca jest Pacific Rim Del Toro - porażka. Zwłaszcza, że myślałam, że Guillermo ma wyobraźnię - stykło mu na potwora z bagien i giga mecha...cóż.
Ale przyznam, ze i wsrod niemaskowanych kiczow mam swojego faworyta, na ktorego czekam. Ciekaw jestem mianowicie co pokaze Downey junior w "Iron Manie 3" i ma nadzieje, ze nie to, co Clooney u Soderbergha... ;DEeetegonnoo...widziałam pierwszą część - i o dziwo całkiem znośna: w sensie wiadomo czego się spodziewać, bez pretensji...spoko. Podobno "dwójka" była jednak kiepskawa.
Ja o różnicy między 3Dq a 2Ds - OlPol zaś o czymś innym.Żart.
Eeetegonnoo...widziałam pierwszą część - i o dziwo całkiem znośna: w sensie wiadomo czego się spodziewać, bez pretensji...spoko. Podobno "dwójka" była jednak kiepskawa.
Juniora lubię ( w Szerloku też był oki)
Clooney znowu będzie latał po gozmozie w tym Gravity...so...ma szansę na rozwinięcie wątku ;))
Kiedy chyba wlasnie w oczekiwaniach rzecz... Za "jedynke" sie bralem znajac recenzje, z ktorych wynikalo, ze to jedna z najlepszych rzeczy w tej kategorii i napalalem sie na cos a'la "Batmany" BurtonaU mnie nie - zobaczyłam z biegu - przez Siłę Niższą;) Oczywiście, że kicz jawny - taka konwencja: przerysowanych charakterków i zdarzeń. W dodatku przyobleczona w wymyślne wdzianka.
Jesli dalem owemu "Iron Manowi" wiec rade, to tylko bestoz, ze Stark Tony to jest moje wybujale superego ;D.Współczuję;) Ale to jest jedna z ról pełnionych przez te historie o superbohaterach - dawanie takiego odczucia wszechmocy;)
Oczywiście, że kicz jawny - taka konwencja: przerysowanych charakterków i zdarzeń.
W dodatku przyobleczona w wymyślne wdzianka.
Ale to jest jedna z ról pełnionych przez te historie o superbohaterach - dawanie takiego odczucia wszechmocy;)
Jasne - przyznaję, że Tony znośny dzięki Juniorowi. Nawet nie tylko Tony, ale cały film.
Oczywiście, że kicz jawny - taka konwencja: przerysowanych charakterków i zdarzeń. W dodatku przyobleczona w wymyślne wdzianka.
CytujStark Tony to jest moje wybujale superego ;D.Współczuję;)
Ale? Zauważyłeś co pisze u samej góry? Most little boys dream of one day being a superhero....;)Eeee, nie... Sa dobre miliardy powodow po temu:CytujStark Tony to jest moje wybujale superego ;D.Współczuję;)
http://www.moneysupermarket.com/money/the-cost-of-being-iron-man-infographic.aspx (http://www.moneysupermarket.com/money/the-cost-of-being-iron-man-infographic.aspx)
Eee...Q ten Condor to zwykła realizacja odwiecznego snu człeka o lataniu;)
Obejrzalem niedawno serial Game of Thrones, calkiem ciekawy.
ŻAŁOSNĄ, WTÓRNĄ KICHĄ.
TjaQ - ja nie broniłam Dystryktu przed samą sobą :P
Załoga G - chyba w sobotę dawali?:)
O bi ObaZakończenie jest egzaltacją wiecznego problemu człowieka.Wybór racji doczesnych,czy tez udochowione samounicestwienie.Jest w nim tez nutka optymizmu(mimo wszystko),co byśmy nie wybrali i tak skończy to się fiaskiem.Gdzie tu optymizm?Ano zostaje możliwość wyboru,w związku z tym jakaś kreatywność w próbie zmiany otaczającej nas rzeczywistości..Przesłanie zostaje w umysłach oglądających czy czytających.Każdy z nas ma wybór,zostać lub odlecieć.Mieć czy być-najlepiej to i to,tyle że tak się nie da zawsze do końca.Trochę to po snergowsku napisałem,czyli jeszcze może bardziej zapętliłem,ale inaczej nie potrafię ;) (PS) Kino artystyczne ma to do siebie,ze najlepiej nie słuchać zdań krytyków.Jeśli trafia do mas,jest genialne,bo jak wiadomo każdy prawdziwy artysta tworzy dla siebie, nie dla ogółu.
Witam!
Czy ktoś mi może objaśnić głębokie zakończenie tego filmu Szulkina, którego sens mi umyka? Nawet książkę przeczytałem i w mordę nic nie kumam.
bo wlasniem niedawno zobaczyla 2012;))i jedyna recenzja to: jessuusssmaryjo;)
No i finał ładny, lecz mało wiarygodny - tyle czasu nie mógł usunąć tych odłamków, a teraz może (choć może to sprawa błyskawicznego postępu technologicznego spowodowanego okolicznościami, w końcu: "Anyway, the point is ever since that big dude with the hammer fell out of the sky.")?To, że on nie mógł, a potem mógł - to nic. Ale Pepper - wyszła...z tych ognistych podmuchów-wybuchów...bez najmniejszego uszczerbku - fryzura była, makijaż tyż. Był. Żeby chociaż rzęs nie było;) No cokolwiek mogli jej spalić;) Po tylu latach wytykania błędów - w tych studiach (przy takich kosmicznych budżetach) mogliby pilnować takich szczegółów.
ten Mandaryn też nie wiadomo po co się czaił,Ta postać - po odkryciu kart - jest niewiarygodna. Tzn. pomysł na nią całkiem dobry, ale uważam, że prawdziwe oblicze Mandaryna - przegięte.Wątpliwe, by taka osoba potrafiła przed kamerami utrzymać się w ryzach i odegrać taki teatrzyk.
Nie chcę nawet próbować podszywać sie pod Mistrza,ale spuentowałbym te dwa filmy starym dowcipem o dwóch blondynkach,które przegladają się nago w lustrze i w pewnym momencie jedna z nich zauważając swoj ciemny zarost na łonie-mówi do drugiej-A widzisz! Nie jestem taka całkiem głupia!Do dzisiejszego kina sensacyjnego a zwłaszcza sf,trzeba podchodzić z rezerwą,ilośc efektów coraz bardziej przerasta przekaz.Liczy sie wywarcie efektu na widzu(weż 3D) a w konsekwencji wyciągnięcie wiekszej kasy. Chcąc pozostać prawdziwym miłośnikiem kina sf,należy czasem wyłączać logikę i uważać przy tym,aby calkiem nie zgłupieć.Osobiście oglądam te filmy z sentymentu i tęsknoty za dobrą sf,choć przyznam ulegam słabości i te efekty zwłaszcza w 3D,są całkiem miłe ;)
(Skoro zaś o błyskotliwym słowie mowa... Zastanawia mnie jakim też efektownym, a jadowitym, zdaniem Mistrz by spuentował w/w hollywoodzkie produkcje? ::))
Ale Pepper - wyszła...z tych ognistych podmuchów-wybuchów...bez najmniejszego uszczerbku - fryzura była, makijaż tyż. Był. Żeby chociaż rzęs nie było;) No cokolwiek mogli jej spalić;) Po tylu latach wytykania błędów - w tych studiach (przy takich kosmicznych budżetach) mogliby pilnować takich szczegółów.
Czy finał ładny? Raczej zwykła, typowa rozwałka. Z latającymi efektami:)
Ta postać - po odkryciu kart - jest niewiarygodna. Tzn. pomysł na nią całkiem dobry, ale uważam, że prawdziwe oblicze Mandaryna - przegięte.Wątpliwe, by taka osoba potrafiła przed kamerami utrzymać się w ryzach i odegrać taki teatrzyk.
Fajny ten Junior:)
Co do ST - przed IM3 puszczali reklamę - Panie...ale tam się działo...to skakali w jakieś przepaście, to Enter kosił pół wybrzeża, to uzasadniali w dialogujących monologach te akcje...i to wszystko w 3 minuty;)
Powiem tak - gdyby nie Enter - nie poznałabym w tym Treka - ot, kolejny trailer sensacyjnego esefa:) Widać taka tendencja - w kinie.
Ostatnio byłem na dwóch filmach s-f, w których przekaz był płytszy od instrukcji użycia łyżki - ale bardzo mi się podobało :) . Były to Pacyfic Rim i Elizjum. Jako że Pacyfic Rim obejrzałem sobie w IMAXie to bolał mnie każdy mięsień po emisji ;) - tak walczyłem! Na tym tle niby głębsze Elizjum wypadło bladziej, ale może być.
Czegochcesz... Extremis (http://en.wikipedia.org/wiki/Extremis#Extremis) był dość zmyślny, by wiedzieć że kobietę należy regenerować wraz z fenotypem rozszerzonym.Extremis extremisem (rajt, że Erg z T-1000 - zauważyłam), ale - o ile pamiętam - sukienkę miała - to na wzór strażaka Sama? Materiał?;)
Założę się, że i torebkę by jej odbudował...::)Nie mów, że z zawartością - bo przegrasz ::)
Fajny. Zwł. do tej roli. Choć juź nie taki junior.No, nie taki, ale jakoś teraz fajniejszy - niż kiedy juniorem był.
ale - o ile pamiętam - sukienkę miała - to na wzór strażaka Sama? Materiał?;)
Mniejsza, ale:CytujZałożę się, że i torebkę by jej odbudował...::)Nie mów, że z zawartością - bo przegrasz ::)
No, nie taki, ale jakoś teraz fajniejszy - niż kiedy juniorem był.
Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\
Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła.Serio? Być może - jeśli rzecz w kinie akcji, przygodówkach i tych kosmicznych westernach:) Chociaż...jak jest idiotyczna fabuła, a 200 wybuchów z rzędu - to otępienie - nie pobudzenie. I chaos, bo świszczy i piszczy w tej fonii:)
Zastanawiam się dla kogo ten Ender? Chyba dla tych, którzy nie czytali. Cały myk w końcówce - jeśli ją znasz, to co może być interesującego?
Może w tym właśnie pogrzebany sęk - treść nie ma znaczenia - jeno popis mocy komputerowych.
Obraz 3D pobudza nasze neurony lustrzane bardziej a może i prawdziwiej niż jakaś tam wydumana fabuła. Zresztą ile tych fabuł jest? "Zabili go i uciekł", "on kochał ją - a ona nie", "żyli długo i nudnie", "ogólne mordobicie".
I nie jest mu potrzebne 3D:)
Może i tak - ale wiesz, myślę, że ma znaczenie prawo pierwszych połączeń. Też różne rzeczy widziane/słyszane/czytane kiedyś wydają mi się znacznie doskonalsze niż te serwowane obecnie, ale jak sobie je obejrzę ponownie i porównam, to wychodzi, że niekoniecznie.Jasne, że tak. Wiele nie przechodzi weryfikacji. Ja miałam na myśli rodzaj kina - nieco wolniejszego w akcji - w którym efekty specjalne nie mają żadnego znaczenia - tylko bardzo dobre zdjęcia. I fabuła;)
Jednak rzecz w tym, że w tym środowisku sama pęcina niestety już nie zadziała, żeby-nie-wiem-co.Jeśli mówimy stricte o kinie sf - to zgoda. Nie neguję rozwoju techniki w tej gałązce i oczywiście, że jest potrzebny - do dzisiaj mnie śmieszą obejrzane w dzieciństwie wyścigi rydwanów z wklejonymi postaciami. Niektórych filmów w ogóle nie dałoby się zrobić 30-40 lat temu. I nawet temu Enderowi tego nie żałuję.
Kiedy mnie się tak nie zdaje... Znaczy: mając ogólnie kiepskie zdanie o w/w powieści nie uważam, by była aż tak kiepska, by finalny twist sedno - jak w kryminale - stanowił. W końcu ten Ender cały czas był wykorzystywany i traktowany jak przedmiot, a finał ujawnił tylko skalę, nie sam fakt.Nie wiem. Mnie się zapamiętało, że ważny ten finał. Jeśli nie - to jednak mamy fabułę:)
Nie bój nic, pewnie kto rimejk zrobi ;).Akurat ta lokomotywa - chociaż nic jej nie brakuje - w 3D też mogłaby być fajna.
Ja miałam na myśli rodzaj kina - nieco wolniejszego w akcji - w którym efekty specjalne nie mają żadnego znaczenia - tylko bardzo dobre zdjęcia. I fabuła;)
Zresztą, o jakiej wydumanej fabule przy Enderze można mówić?:)
Z drugiej - jeden z najlepszych filmów sf, któy ciągle gdzieś tu przywołuję (mam na myśli z ostatnich lat) - Moon - nie potrzebował 3d. Nie bombardował tym: szybciej, bardziej. I dał radę zadziałać. Hm
Za książką - co już wiele razy pisałam - nie przepadam...ale czytałam dosyć późno, może dobra dla nastolatków.
ps. W sumie w temacie naszej aktualnej dyskusji o tym co się liczy w kinowej fantastyce - Tolkien młodszy zjechał adaptacje:You know, man;)...jeśli nie wiadomo o co, to o... ?;) Przeczytałeś całość?:) Zwróciłeś uwagę na takie tam...milionowe drobnostki?;): Tolkien oddał - z perspektywy - za darmo prawa do adoptujących ekranizacji i okołozarabiaczy;):
Uważam tę recenzję za niemiarodajną;)
Tak czy siak - zachciało mi się coś esefowego wrzucić - to nie ma niczego - tak bez większych zastrzeżeń? :-\
*** Najbardziej realistyczna pozostaje rzeczywistość.Jesteś pewien? ;)
De facto, kino w XXI wieku to wyłącznie KR, a "kinomani" to WKR.Nieprawda.
Po trzecie - żałosny.
Do zdjęć i filmów a la NASA doklejone kretyńskie dialogi - z hamerykańskich filmów. Mnie to bardzo drażni. Plus stereotypy. Plus rozwalenie wszystkich dostępnych stacji. Minus.
Lepiej zobaczyć filmiki i fotki na stronce NASA - jeśli zacznie znowu działać:)
Terminus - Ty odkup prawa do stopki (chyba, z pamięci) Draco: ex cathedra ;) !Nie czaję, przecież Wy wszyscy się tak wypowiadacie. A katedry do habilitacji i tak nie dostanę:)
Ok, ostatnio odkryłem, że wino hiszpańskie jest co najmniej tak samo dobre jak francuskie a przy tym połowe tańsze (przynajmniej we Francji). Z tego nieoczekiwanego faktu wynikło, że pisałem pod wpływem, zawsze wtedy jest bardziej 'ex cathedra'. Przepraszam (leżąc krzyżem).De facto, kino w XXI wieku to wyłącznie KR, a "kinomani" to WKR.Nieprawda.
Chyba, że zamienimy "wyłącznie" na "w większości". To prawda.Są filmy poza klasyfikacją: SF.
Zmiękłeś Waść od tech internetów.Owszem, tu masz rację. Odkryłem grzebiąc w starociach, że bez tych "mniętkich przydatków" moje wypowiedzi wyglądały na zadziorne czy aroganckie, a dyskusja zbaczała z konkretów na osobiste odczucia dyskutantów. To dlatego, że nie widać twarzy mówiącego ani nie słychać jego głosu. Te "przydatki" to protezują, dlatego zacząłem je stosować, gdyż nie jestem arogancki tak w ogóle ;) .
(leżąc krzyżem)....to jakaś ogólnoeuropejsko - dostępna marka?;)
Chciałam tylko dodać parę słów do tej Gravitacji
21. Robot Jox tutaj raczej za ukazanie walk wielkich robotów na wielkim ekranie - ukłon w stronę NGE lub choćby innych anime z robotami bojowymi w roli głównej
Może mi ktoś wytłumaczyć końcówkę Niepamięci? Nie zrozumiałem.
Chodziło mi o "wyższy sens", bo sens "prosty" jak logika cepa bił w tych produkcjach po oczach. Za wyjątkiem tego zakończenia.Może mi ktoś wytłumaczyć końcówkę Niepamięci? Nie zrozumiałem.
Przecie sam napisałeś: "zero sensu" ::).
"Dr. Easy" - kolejny niezależny film fantastycznonaukowy (i ew. trailer ekranizacji powieści SF "The Red Men"):Nie wiem czy to przez tę główną zaletę - 8 minut, ale mnie się nieoczekiwanie spodobały te zero-jedynkowe oczęta i uspokajający głos:))
Liczy sobie zaledwie niecałe 10 min.
Ja ostatnio - przez mimochód - powtórzyłam Terminatora 2. Bez większego bólu. Czyli nihil novi.
Chociaż...jakby dr. Easy - ostatecznie skończył się jak w piosnce: easy come, easy go;)
Może to jest sposób - zamiast 3h w 3D - 8 minut z dr. Easy...masz go więcej?;))
Ano, taki zacny, a od spotkania z ED'em-209* różniło się to tylko rodzajem zejścia ;). Może ten Easy tylko pokojowego udawał, a podprogowo tak działał? ;)Ten Easy - raczej both...w programie. Nie chciał wyjść po dobroci, to mu Easy przypomniał i wypomniał parę rzeczy i sam zszedł;) DOA;)
* warto wspomnieć, jako odtrutkę na rimejki:
Dawno tego copa nie oglądałam - ale mało subtelny ten Ed - przy Easy;))
Niezależny ST : "znośny czasowo" jednak nie jest tożsamy ze: "znośny w ogóle" - co to za garść prochu?;)
Jeszcze Wall-e i będzie komplet;)
Ktoś skomentował, że to nie przyszłość jeno hamerykański Walmart
Ten "Wasz" J.J. dobije Gwiezdne?;)
Ktoś oglądał? http://opium.org.pl/2013/01/03/1/ (http://opium.org.pl/2013/01/03/1/)Pierwsze 5 minut. Z zalinkowanego.
Jak oceniacie? Jest jakaś szansa że będą polskie napisy? (ew. rosyjskie? ;) )
Chyba przypomnę sobie bazowe opowiadanie.Zacząłem...cudownie jadowite i aktualne. Z wyjątkiem jednego zdania:
serial Game of Thrones, calkiem ciekawy. Dobrze zrobiony, dobrzy aktorzy, pelen intryg i gry o wladze, przypominal mi serie Krolowie Przekleci, Maurice Druon (powiesc historyczna, oparta na faktach).
Tak wygląda trailer tak zwany:W każdem...ten trailer jest lepszy od tego, który widziałam kiedyś w kinie - chyba tego ostatniego Treka?
W każdem...ten trailer jest lepszy od tego, który widziałam kiedyś w kinie - chyba tego ostatniego Treka?
Co skakali z rozbiegu w przepaść i wstawiali podniosłe gadki. W między...
A mnie nieoczekiwanie Elysium - wpadło.
W sumie niby jego (Blomkampa) Dystrykt lepszy (mnie jakos średnio podszedł), ale ten po prostu dobrze zrobiony esefowy sensacyjniak.
Kliszka pogania kliszkę - bzdurka bzdurkę - czyli reżyser się raczej nie rozwija;) Ale się to ogląda:)
I chyba pierwszy raz zobaczyłam - bez irytacji - film z Mattem D. ;))
Może dlatego, że dawno niczego Sf nie oglądałam;)
Prawda, reżyser się zwija nawet. Tam jest jeden plus - nawet sensownie pomyślany świat (którego obraz można podpiąć znów pod publicystykę społeczną). I jeden minus - cała fabuła.No....zwija - chociaż to Ty broniłeś Dystrykt - nie ja 8) ;)
Znów wyjdę na Kju-złego-i-niedobrego,Faktycznie ::)
Może nie do końca SF ale warte obejrzenia.Gdzie przebiega - wg KarolaJ (dziń bry) - ta "nie do końca" granica sajens i fikszyn;)
chociaż to Ty broniłeś Dystrykt - nie ja 8) ;)
świat pomyślany kliszowo - z prostym podziałem dóbr. Właściwie taki, jak dzisiaj.
Tylko wyostrzony (większa bieda w kontraście do większego uprzywilejowania ). Więc: czy sensownie pomyślany ten E-świat?;)
Ale owszem - w szufladce pub. społ.
Ja bym powiedziała, ze plus przesłonił Ci minus - albo odwrotnie;)
Fabuła ma po prostu - wymagane przez Hamerykańskie kino - punkty stałe
Mnie bardziej zastanawia to:Może nie do końca SF ale warte obejrzenia.Gdzie przebiega - wg KarolaJ (dziń bry) - ta "nie do końca" granica sajens i fikszyn;)
Obejrzałem ostatnio "Dawcę pamięci" i brak logiki w filmie był niestety porażający. To taka dystopia, która nigdy w życiu nie miałaby prawa się pojawić. A zakończenie rozbraja naiwnością jeszcze dodatkowo...
A czy ktoś z was widział film "1" na podstawie "One human minute"?Oglądałem - 5 minut.
Mnie wpadły ostatnio trzy esefy:Istota eseficzna???
- Istota - przymykając oczy na stos bzdurek i niekonsekwencji - da się obejrzeć
A co powiecie na temat głośnego ostatnio "Interstellaru"? U nas chwalą:Może da się obejrzeć bez skrętu kiszek;)
Istota eseficzna???Anieee...pewnie...to nie esef...to tylko brak witaminy D ::)
Bo ja wiem?
Dla mnie to film o instynkcie macierzyńskim...instynktota. :)
Oraz pułapkach wychowawczych na drodze trudnego w prowadzeniu, skrzydlatego, innoskrętnego w kolanach potomstwa,
Właśnie zobaczyłem, że hinina rupercina z muzycznego wiążą się sub-telnie z filmem "Ludzkie dzieci".Ja widziałąm film, nie czytałam o nim.
Ktoś wiąże.
Nie widziałem filmu, przeczytałem coś o nim.
Hę???
;)
Ale w takim razie najbardziej eseficzni są Bogowie :Właśnie przed chwilą rozmawiałem (-liśmy) o tych gogach. Ja, tradycyjnie nie oglądałem, ale oni - tak.
http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378 (http://www.filmweb.pl/film/Bogowie-2014-694378)
Paanniee...tam to się dzieje: serce wyciągają gołemi rękami, wkładają staronowe i ono działa! SF.
I przy okazji świetny film (może tak jakoś to było?) z bezkonkurencyjnym Kotem.
Ja widziałąm film, nie czytałam o nim.Te - mianownik, nie migaj ino odpowiadaj, kiej widziałoś.
Hę???
Kto? Co?
W zoo w Bristolu zostawił napis Keeper smells – Boring Boring Boring (pol. Dozorca śmierdzi – Nuda Nuda Nuda) w klatce ze słoniami.Pingwiny z Madagaskaru...jak nic...za tym Banksem...
Star Wars
Hmm, nic nie mozna jeszcze wywnioskowac. Sukces i wartosc pierweszych starwarow wziela sie z bycia nowartoskim filmem, opowiedzianej historii, klimatu i postaci (aktorow). Czy nowy-stary film moze bazowac na tych samych elementach?
W zoo w Bristolu zostawił napis Keeper smells – Boring Boring Boring (pol. Dozorca śmierdzi – Nuda Nuda Nuda) w klatce ze słoniami.;)
Druga zapowiadajka nowych Starłorsów pana Abramsa (nie wiem jak Wam, mnie trochę narobiła smaka ;)):Mnie też - z tym smakiem - zwłaszcza, że w tle (wg mnie najgorsza z "szóstki" - chocia wyjaśniająca) Zemsta Sithów:)
Mam nadzieję, że Wasz Abrams nie zepsuje cyklu;)
Byłem na Ex machina i całkiem fajny film :) .
rzucić CBS na kolana
Wg mnie lepiej zobaczyc Jak w zwierciadle Bergmana (chociaz to nie jego najlepszy film)
A tak swoją drogą... Gdyby tak ożenić Bergmana z blockbusterem SyFy, np. "Starłosy" uambitnić, to by mogło tak wyjść:Aleś mnie wykopał :o ;)
Będzie w końcu filmowy "Neuromancer"?Chętnie zobaczyłabym - tymczasem fajna piosenka Idola - w lince;)
Widziałam ten film - znaczy Pół serio - ale słabo pamiętam.
Nawet niezłe - jeszcze Sigmund im się zamieszał;)
Special Agent Cooper zapowiedział powrót;)
Chappie.
Calkiem dobry film. Takze o AI, ale od zupelnie innej strony i w innym ujeciu. Duzo prostrzy niz Ex Machina, bardziej sensacyjny, ale i zabawny momentami. Klimat jak i w innych filmach tego rezysera, np. District 9. Nawet glowny aktor z Dystryktu wcielil sie w robota. Troszke motywow ze starego Robocopa.
Jest co prawda kilka glupszych momentow, ale minimalna ilosc.
Szkoda czasu.Chappie.
Calkiem dobry film. Takze o AI, ale od zupelnie innej strony i w innym ujeciu. Duzo prostrzy niz Ex Machina, bardziej sensacyjny, ale i zabawny momentami. Klimat jak i w innych filmach tego rezysera, np. District 9. Nawet glowny aktor z Dystryktu wcielil sie w robota. Troszke motywow ze starego Robocopa.
Zgoda. Tyle, ze jak znasz kino SF lat '80/'90 to możesz sobie jego fabułę złożyć z ówczesnych scen/motywów jak z modułów.
Owszem, jedna z lepszych rzeczy jakie się kręci, owszem, na tle mizerii, konkurencji jakoś tam to wypada, ale...
Szkoda czasu.Mam inne zdanie. W zasadzie, to czlowiek musi tylko jesc, pic i spac. Reszta jest szalenstwem i strata czasu.
Zgoda. Tyle, ze jak znasz kino SF lat '80/'90 to możesz sobie jego fabułę złożyć z ówczesnych scen/motywów jak z modułów.
Owszem, jedna z lepszych rzeczy jakie się kręci, owszem, na tle mizerii, konkurencji jakoś tam to wypada, ale...
gdy znamy kino z lat 30-50 tych, tez można sobie tę resztę poskładaćJa nie znam kina SF z tamtych historycznych i prehistorycznych czasow i razi mnie prymitywizm i topornosc tych filmow, w sensie wykonania. Czy w zwiazku z tym moge ogladac wspolczesne gnioty, pomijajac starsze gnioty? ;D
Ja nie znam kina SF z tamtych historycznych i prehistorycznych czasow i razi mnie prymitywizm i topornosc tych filmow, w sensie wykonania. Czy w zwiazku z tym moge ogladac wspolczesne gnioty, pomijajac starsze gnioty? ;DW zasadzie nie pisałem o kinie SF. Prawie cała merytoryczna zawartość kinematografii jako sztuki została w ok. 80% zawarta w pierwszych dekadach jej istnienia, następne 20% rozkłada się na następne dekady, przy czym kilka nazwisk wybitnych reżyserów (Tarkowski, Bergman, Allen, Kubrick,...) zabiera tego z 10%. jeśli chodzi o SF, to w większości gniotów nikt nie wymyślił fabuły, której nie dałoby się wygenerować połową lemowskiego 'kalkulatora' fabuł, który pewnie pamiętasz.
Natomiast ja wychodzę z założenia, że życie jest krótkie, a musi mi jeszcze zostać troche czasu na inne zajęcia (np. picie) więc...Martwisz mnie ;)
Hmmm...chociaż zgadzam się plus/minus z Terminusem - w sprawie kina/filmów, to (może mam trochę więcej czasu? albo jednak ciągnie mnie do podglądania co się dzieje w SF?:) ) ja akurat ten film zobaczyłam:)CytujSzkoda czasu.Mam inne zdanie. W zasadzie, to czlowiek musi tylko jesc, pic i spac. Reszta jest szalenstwem i strata czasu.
Sprecyzuj co to jest "wartosc artystyczna".Sam radzisz sobie całkiem nieźle:)
A ja taki dziwny kolo jestem, że wolę coś, co się naprawdę film może nazywać. Dlatego szczerze mówiąc Pi i Sigma już jara mnie bardziej niż Phantom Menace, bo to ostatnie to tylko Maya, Blender, 3D works i drewniana Natalie Portman, a tego pierwszego naprawdę nie wiem, jak bym dał radę zrobić... (plus ta merytoryka!) Uważam, że gdy chcę pooglądać rendering, to uczciwiej jest nauczyć się blendera (www.blender.org czeka), niz chodzić na ten szajs do kina.
Byłem na Jurrasic World. Pod każdym względem lipa totalna (aktorzy, fabuła, sens - młotkiem to to na kolanie klepane). Ale w 3d bardzo przyjemnie się dinusie ogląda :) .Czyli jednak lipa nie pod kazdym wzgledem? ;)
Mówisz - masz, czyli: wedle życzenia ;):
Wielkie dzięki, bardzo miło się oglądało.
Facet wleciał do czarnej dziury niedraśnięty, a tam biblioteka, i wszystko jasne.
wart zobaczenia sześciominutowy film sf
Bardzo ciekawe. Trochę to trwało, ale mniej więcej przejrzałem. Tensory Weyla nie sa moją mocną stroną dlatego nie byłem w stanie prześledzić z ołówkiem przy kartce appeniksów nt. sledzenia wiązek fotonów. Ale jeśli czytałeś ów artykuł z arXiv (notabene, mam tam 2 swoje własne papierki) to wiesz, iż w rzeczy samej Nolan nie zdecydował się na użycie fizycznie poprawnego obrazu czarnej dziury. James et al. piszą w tekście (opis do rys. 15), że Nolan i producent wybrali obraz nie uwzględniający dopplerowskiego przesunięcia barwowego, i ściemnienia po jednej stronie czarnej dziury (realistyczny obraz jest na rys. 15 (c)). Zamiast tego wzięli obraz bez tych dwóch efektów, i dodali do niego odblaski (słynne "lens flares") i to właśnie jest w Interstellar. Także troszkę im jaj zabrakło do pełnego realizmu. Co i tak nie ujmuje zasługi pracującym przy tym ludziom, ofkorz.Wielkie dzięki, bardzo miło się oglądało.Jeszcze coś takiego dorzucę:
http://iopscience.iop.org/0264-9381/32/6/065001/
http://arxiv.org/pdf/1502.03808v2.pdf
http://dneg.com/dneg_vfx/blackhole/
Zara, zara; to tworcy Interstellar tyle energii i edukacji poswiecili na to rzeby zrobic realistyczna czarna dziure, a jednoczesnie olali wszystkie inne fizykalia? W sumie, mozna i tak, nie bede sie czepial. Oprocz Kontaktu, jeszcze mi sie kojarzy ten film z tym:Powiedzmy, że włożyli dużo energii i edukacji by uzyskać realistyczną czarną dziurę, po czym stwierdzili że realistyczna jest nie dosyć 'kul' i zastąpili ją taką w 90% realistyczną, holywoodzką wersją. Więc jeśli masz wrażenie, że to wszystko bez sensu, nie jesteś sam.
jeśli masz wrażenie, że to wszystko bez sensu, nie jesteś sam.
wart zobaczenia sześciominutowy film sfFajny short - dosyć ograny motyw z SF, ale lepszy i treściwszy niż większość drogich produkcji;)
1. Ex Machina.Taa - dużo lepsze niż Chappie;))
Fani lemopodobnych hard sf powinni byc zadowoleni. Naprawde dobry film, no-bullshit, bez bezmozgiej rozpierduchy etc., z zakreceniem akcji. Robocica wygladala, jakby ja Mroz zaprojektowal na pdst. wlasnych rysunkow ze starej Cyberiady i ogolnie mozna powiedziec, ze film "lemowy". Nawet byl drobny motyw zywcem jakoby wziety z opowiadania o Diagorasie. Rozwazania o AI, gdzie sie zaczyna i konczy, co jest podstawa swiadomosci, czym sa emocje i uczucia, czy AI jest do tego zdolna, w dodatku zwrocenie uwagi na internet i jego zagrozenia. Bardzo duzo szerokich watkow. Zdecydowanie polecam
pooglądać rendering
Palpatine by się pochlastał mając takich histeryków....też tak pomyślałam;))
Oj, Q wsadź wielki napis "spoiler" przed swoim wpisem - dobrze, że nie przeczytałam przed kinowaniem - przeczuwałam;)
Kylo Ren to specyficzny przypadek - syn Hana i Lei zwący się jednak Ben, nie Jacen (http://www.ossus.pl/biblioteka/Jacen_Solo) (charakterologicznie krzyżówka tego ostatniego z młodym Kypem Durronem (http://www.ossus.pl/biblioteka/Kyp_Durron)). Straszny emo. Rozbity psychicznie pryszczaty mazgaj (sala się śmiała jak zdjął hełm i nastoletnią, brzydką, twarz pokazał), co demoluje swój gabinet świetlówką. Jest żałosny, ale to nie razi, bo wydaje się celowe.:))
Generał HuxKiedy pisałam o śmieszności - to właśnie o nim.
Otóż bowiem Abrams nie tylko, że nie buduje w sumie tla polityczno-technologicznego, tylko żongluje wątkami oryginalnej trylogiiDokładnie.
* Pisze te słowa facet, który wybrał się do kina w podkoszulce z Kylo i w połowie seansu ukradkiem zapinał guziki koszuli (zasłużona kara za odruch sympatii do darksidera)... ;DGorzej Q, gorzej...pisze to facet, który przed tym:
Teraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...Napisał o Huxie:
Polubiłem tego typa,:)))
Z kolei gdy mowa o starych, to zauważmy, że cała tzw. Wielka Trójka to są teraz ludzie złamani przez życie, wypaleni...Masz rację - jak zobaczyłam Leię to żal i smutek;)
JJ jest bezlitosny dla lucasowskich bohaterów (i robi z nich nieudaczników jakby).Akcent na "jakby" - bo ta banda nieudaczników - na trupich statkach (fajna złomowa scena z Sokołem;)) - rozwala przewielką nową gwiazdę śmierci. Z wysysaczem Słońca - na pokładzie;))
Gorzej Q, gorzej...pisze to facet, który przed tym:CytujTeraz - po prostu - nie da się fascynować szwarccharakterami, ani sympatyzować z nimi. I... bardzo dobrze. Budzą dokładnie takie emocje, jakie powinni - pogardę, politowanie, obrzydzenie, śmiech...Napisał o Huxie:CytujPolubiłem tego typa,:)))
Nic ciekawego - tylko pretekst do tych wojen.
Nawet bez szczególnej podbudowy psyche, pochodzenia itd.
Łopatologia.
Nie widzę w tym niczego ambitnego. Nawet wręcz przeciwnie.
Ukłon w stronę popcornowego widza, który już nie musi główkować who is who i dlaczego właśnie tak.
Masz rację - jak zobaczyłam Leię to żal i smutek;)
Więc może dobrze - chociaż bardzo lubiłam tę postać - że Han Solo pożegnał się z wszelkimi światami
Akcent na "jakby" - bo ta banda nieudaczników - na trupich statkach (fajna złomowa scena z Sokołem;)) - rozwala przewielką nową gwiazdę śmierci. Z wysysaczem Słońca - na pokładzie;))
Odnoszą zwycięstwo. Oczywiście, że nie do końca - ale to prawo serii:)
Hux jest drugoplanowy i średnio nadaje się na podkoszulki (nie to, co - kompletnie skopana - Phasma), więc się nie liczy ;).No tja - niedochodowy;)
Nie do końca jednak, bo teraz ta popcornożercza widownia zakłady obstawia czyją córką jest Rey i czy Finn Mocą włada, czy nie......pisaliśmy o tej ciemnej str., że jałowa i jednoznaczna - stąd argument, że ambitnie ujednoznacznił ciemną - nie pasuje.
No, dobra. Ale wyszło na to, że Wielgi Finał "Powrotu..." służył tylko temu, by za 3 dekady musieli odnosić imponujące sukcesy od nowa ;).Ba. W "8" pewnie odniosą spektakularną klęskę - widzę tutaj rolę dla del Toro (on i Rey w sumie zachęcają mnie do kolejnej części) - żeby mogła powstać "9";)
Ale nie. Szturmowcy też potrafią strzelać na odległość strzału z procy. To już z kałacha się da strzelać na większe odległości. Gwiezdne myśliwce mające możliwości bojowe KukuruźnikaNo ale czego byś chciał? Zgadzam się z Tobą, to jest bez sensu, ale pokazanie czegoś bliższego prawdy byłoby zupełnie niekinowe, statki byłyby bezzałogowcami a raczej w ogóle by ich nie było a wszystko wyglądałoby mniej więcej tak:
Phasma - ja byłam niestety na dubbingowanej wersji - ten głosik...jesssuu - muszki owocówki by nie nastraszył;)
...pisaliśmy o tej ciemnej str., że jałowa i jednoznaczna - stąd argument, że ambitnie ujednoznacznił ciemną - nie pasuje.
Rey i Finn (pasują Ci razem?
Jasne, to zdecydowanie najciekawsza nowa postać. Fajnie, że kobieca.
Poza tym wiadomo, że nawet gdyby dobro wygrało do ostatniego klona, to i tak by zwyrodniało w użyciu i historia zatoczyłaby koło;)
/.../No ale czego byś chciał? Zgadzam się z Tobą, to jest bez sensu, ale pokazanie czegoś bliższego prawdy byłoby zupełnie niekinowe, statki byłyby bezzałogowcami a raczej w ogóle by ich nie było a wszystko wyglądałoby mniej więcej tak:
(parę sekund z życia giełdy)
W próżni statek jak wyłącza napęd to nie staje, nie?
W oryginale to jest skrzek.W pierwszej chwili zrozumiałam, że ta/ten szef został zrodzon - ze skrzeku;)
mogłoby być jeszcze niedomyte ;))To tylko - dusze;)
Jednocześnie jednak pójście w kierunku, którego nie dało się raczej przewidzieć przed premierą, mocne przesterowanie akcentów, pchnięcie lucasowskich bohaterów i lucasowego świata w dość nieoczekiwanym kierunku...
No i wciąż wydaje mi się, że mocne postawienie sprawy w ten sposób, że tylko smętne *uje i nieudaczniki dają się skusić Ciemnej Stronie i snom o potędze ;), i unaocznienie - nawet łopatologiczne - jaki jest rozdźwięk pomiędzy ich twardym wizerunkiem, a tym co sobą naprawdę reprezentująWydaje mi się się, że to ogólna tendencja - znaczy bohaterowie emo, zniewieściali, śnięte królewicze;) itp. - wzięta z sag o wampirach i inkszych fantasy. Schemat.
Tzw. ekranowej chemii między nimi za grosz. Ale może silna baba, potrzebuje mało wyrazistego chłopa? ;)Nie ma. I brak tego.
Tylko czy Abrams z jej potęgą nie przedobrzył?A w czym taka potężna? Silna psyche, a miecz wybrał ją sam - nie miała nic do gadania (to chyba jednak córka Yody;))
Fakt. Oni tam, zresztą, mają dość dziwną cywilizacjęEufemizm;)
/.../Kosmiczne Jaja mamy
No i teraz popatrzcie: mamy Epizod pełen fascynatów idei imperialnej.
O czym Wy tu gadacie, ludzie :o
W pierwszej chwili zrozumiałam, że ta/ten szef został zrodzon - ze skrzeku;)
Mnie się zdaje, że kierunek w którym poszedł Abrams niezbyt zaskakuje - oparł film na sprawdzonych kliszkach. Te same strony konfliktu - tylko zmieniły się nazwy.
/.../
Gdzie ten nieoczekiwany kierunek lucasowego świata? Bo nie bardzo rozumiem?
Jak zwykle - źli zbroją się na jakimś statku/planetce - w kupie, dobrzy rozsypani, poukrywani, mapki dolotu - nihil novi.
Wydaje mi się się, że to ogólna tendencja - znaczy bohaterowie emo, zniewieściali, śnięte królewicze;) itp. - wzięta z sag o wampirach i inkszych fantasy. Schemat.
Ale poczekaj na del Toro - on nie jest emo (akurat widziałam Obietnicę, w której zagrał epizod - nieźle) - chyba, że się mylę i będzie odkryciem bledszej strony.
Bo nie mów, że poprzednie kobitki gwiezdne były słabymi kurkami...
A w czym taka potężna?
Eufemizm;)
Lepiej nie będzie;)
Kosmiczne Jaja mamy
Lucas powinien nie marudzić ale wziąć te wszystkie komiksy, książki, animacje, gry i tak solidnie walnąć się nimi w czoło. Może tam była słuszna idea przewodnia, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku?
Dlaczego Han Solo zginął? Ano Harrison Ford ma 73 lata i to cud, że cała ekipa dożyła do tej pory. Mogą się posypać w każdej chwili. Nowa trylogia powinna być kręcona zamiast drugiej, która była pierwszą. Wtedy ci starzy mieliby więcej pary.
Może te nowe to nie Sithy są?
Jednak może lepiej by było gdyby starym jakoś szło: Luke szkolący Jedi, Leia we władzach Nowej Republiki i tu się pojawia jakieś zagrożenie? Tak to mamy irytujący schemat, w którym cały czas wygrywają ale przegrywają.
Skutkiem robionego na siłę powrotu do Nowej Nadziei jest karykaturalność Imperium w jego technokratycznym aspekcie
Midichloriany to jest niewypał i są skreślone. Dajcie se siana z midichlorianami. Nie ma żadnych midichlorianów.
Prometeusz - odradzam...chyba, że potraktować go jako wersję komediową Obcego (taka nieporadna kalka) - parę scen mnie rozłożyło;))Hehe - właśnie obejrzałem. Odradzać by? Niee...wiem. ::)
co takiego jest w Odysei, że uważana jest za kamień milowy i probierzWizualia, muzyka i ogólnie nastrój niepoznawalnej tajemnicy - jak dla mnie.
Hm, po czymś takim to muszę jeszcze raz obejrzeć :) .Hmmm...no, nie wiem. :-\
Mamy trochę inną perspektywę, bo Ty oceniasz przez pryzmat samych filmów, ja - licencjonowanych produktów, w których starofilmowy konflikt podniesiony był do rangi constansa. (Znaczy: mam fanowskie spaczenie ;).)Dokładnie.
Różnie może być. W końcu ostatnio w Marvelach grywa...Jasne, że różnie. Chodziło mi tylko o to, że "na oko" nie jest typem emo i potrafi coś tam pograć.
A najlepiej chyba te powieściowe wspominam:O ła...nie nadążam za tym klanami.
Lepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...Noo...życie ją nauczyło;)
Ale co im takiego zrobił Ford?Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść?;)
Otóż to - to po co oglądać? Lepiej Obcego - nty raz;)Prometeusz - odradzam...chyba, że potraktować go jako wersję komediową Obcego (taka nieporadna kalka) - parę scen mnie rozłożyło;))Hehe - właśnie obejrzałem. Odradzać by? Niee...wiem. ::)
(...)
ogólnie to wszyscy zachowują się niczym dzieci w piaskownicy...gorzej, w wieku wczesnoszkolnym.
Poza androidem (całkiem przystojnym). Aż dziw, że dolecieli - gdziekolwiek.
Za to Grand Torino - świetne - no, ale to nie s-f.Bo Clint jest clint. I nie wstydzi się swoich lat. Nie udaje.
zupełnie nie wiem, co takiego jest w Odysei, że uważana jest za kamień milowy i probierz (w tym przez Lema).
pierwszy poważny film o AI i kosmosieI bodaj jedyny taki
na tle kowbojskich filmów, w których zamiast z koltami faceci ganiali z laserami
Test pilota Pirxama dobry scenariusz, ale realizacyjnie wiemy jak wygląda. A znów taki "Obcy..." scottowy wygląda prawie jak "Pirx" by mógł, a scenariuszowo durny, jak to horror...
O ła...nie nadążam za tym klanami.
Żona Luka S? I mieli syna - Bena?
Solo wg tych historii miał 3 dzieci, ale nie Bena?
CytujLepiej od Hana pilotuje, Falcona naprawi, Mocą bez szkolenia biegle włada, nieźle walczy...Noo...życie ją nauczyło;)
Tutaj to już w ogóle nie ma co krytykować potknięć i zastanawiać się nad sensem fabuły...styknie jej streszczenie:
Grupa kosmonautów musi dostarczyć na Słońce ładunek jądrowy.
http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca (http://www.filmweb.pl/W.Strone.Slonca)
No...jak musi - to dostarcza - rozkaz to rozkaz.
Może nie o to chodzi w tym filmie. W ogóle.
całkiem znośnie się go oglądało....jak się tylko maksymy Kwarcowego (elektrycerza, rzecz jasna) trzymać ;).
Donoszę, iż obejrzałem Odyseję ponownie i zdania nie zmieniłem. Dłużyzny, lipa w szczegółach i oczekiwanie pana rezysera-producenta, żebym zrozumiał głębię, a przynajmniej zrozumiał, że nie rozumiem. Karkulowsiał zwartusiał, ratuwsianku - tyle z problemu AI i HALa 9000, który jest tak głupi, że mimo iż włada wszystkimi układami statku męczy się czytaniem z warg (zamiast wypuścić powietrze).To radzę strzelanki dalej oglądać lub zacząć grać w szachy ;) Szukanie logiki w zachowaniu Hala, to jak szukanie sensu istnienia, bo "nawet najwięksi kreacjonyści nie wyjaśnili tajemnicy bytu. Dotyczy to także filozowów najróżniejszych nurtów. Samo przetrwanie nie jest tożsame z setencją Mistrza z Golema o ..Przekażniku..." "Największą zaletą filmu jest właśnie brak jednoznacznej odpowiedzi , to cecha dzieł wielkich, nie tylko w dziedzinie sztuki filmowej.
Czlonek z Wysokiego Zamka - swietny serial. Co prawda za cholere nie mozna go podpiac pod SF, przynajmniej po pierwszym sezonie, raczej jest to political fiction. Swietne role, scenariusz i ogolnie polecam. Glowny naziol mi sie bardzo podobal.Członek? 8)
Donoszę, iż obejrzałem Odyseję ponownie i zdania nie zmieniłem.
Gravity /.../ obejrzec mozna z przyjemnoscia nawet, ale tak bardziej jednym okiem
Nigdy nie miała nic wspólnego z SF, raczej...mystic fiction?
Czlonek jak byk!CytujCzlonek z Wysokiego Zamka - swietny serial. Co prawda za cholere nie mozna go podpiac pod SF, przynajmniej po pierwszym sezonie, raczej jest to political fiction. Swietne role, scenariusz i ogolnie polecam. Glowny naziol mi sie bardzo podobal.Członek? 8)
Ale jeśli właściwie się domyślam, i nie piszesz o kolejnej ekranizacji Masocha, to znakomita wiadomość.
Gdyż to moja ulubiona książka. Jeszcze z czasów wczesnej młodości. Coś tam we mnie zmieniła, przynajmniej w podejściu... Nigdy nie miała nic wspólnego z SF, raczej...mystic fiction?
Czy księga I-Ching, też odgrywa w filmie taką role co w książce?
Ktos to juz wrzucal?
O ła...nie nadążam za tym klanami.
Żona Luka S? I mieli syna - Bena?
Solo wg tych historii miał 3 dzieci, ale nie Bena?
Uhmmm...to ja zostaję przy filmach;)))
Gravity jest strawne, za to Interstellar to wielka lipa.Jeśli Interstellar ma być gorsze od Grawitacji - to jednak odpuszczę...za to zobaczyłam Marsjanina - i w sumie lekka rehabilitacja SF. Zwłaszcza po Prometeuszu.
Natomiast Marsjanin dobry film. Nawet jeśli w samej końcówce jest holiłod.
Nie do końca Ci się dziwię, sięgając po książko-komiksy miałabyś ponad 20.000 bohaterów do nadrobienia, jak niedawno wyliczono:Spoko - tak do 16 marca dam radę 8)
Bardzo wrażliwy ten technik ze Star Warsów - żeby nie powiedzieć przewrażliwiony. Na swoim punkcie;)
Natomiast Marsjanin dobry film. Nawet jeśli w samej końcówce jest holiłod.za to zobaczyłam Marsjanina - i w sumie lekka rehabilitacja SF. Zwłaszcza po Prometeuszu.
I ta zadziwiająca ścieżka dźwiękowa - Waterloo;))
W sumie: nudy nie ma, dystans jest, można zobaczyć.
Nie do końca Ci się dziwię, sięgając po książko-komiksy miałabyś ponad 20.000 bohaterów do nadrobienia, jak niedawno wyliczono:Spoko - tak do 16 marca dam radę 8)
Sruty-pierduty bez grama sensu czy choćby już ostatkiem sił - polotu w tym bezsensie.
stare batmany to kupa której się nie da oglądać, tak samo jak starych bondów, tylko te nowe z krejgiem się liczą.
no tak, ale wszystko idzie do przodu, nawet, choć to nieprawdopodobne,Ojoj...ale faktycznie - chyba jego najlepsza;)
literatura i uważam że najlepszą ksiażką napisaną w historii ludzkości,
a przy okazji przypadkiem science-fiction jes the road
kormaka makkartiego z tego wieku <3
(swoją drogą polecam opowiadanie http://www.digart.pl/zoom/393134/Udawaj_ze_mna_Brazil.html stąd się dowiedziałem o istnieniu tego filmu)Nie wiem jak tam filmy, bo prawie nie oglądam, ale opowiadanko bardzo fajne.
https://vimeo.com/77761436
A filmik klimatyczny
Główny chyba zapomniał, że w samym podkoszulku nie powinno się włazić na zagubiony okręt;)
Wolę Test pilota Pirxa, jakbym miał wybierać (i nie dlatego, że Lem, i mimo tego, że film doskonały nie jest).
bije na głowę futuramę.
Mój Boże...
zrobić coś takiego, żeby fani i aktorzy uważali, że to jej spsucie, to jednak o mój Boże. Litościwy.
https://vimeo.com/122368314Fajne to jest?
Twardowski w wersji modern:
poleca ktoś 'kongres'?
oglądałem, dramat, zerowe, fabuła zerowa i aktorzy zerowi, gdyby żebrowski miał taką ekipę to nikt by się z wiedżmina nie śmiał i mi smutno się robi..
olka, pamiętasz to opowiadanie Chianga cośmy o nim dyskutowali (http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49252#msg49252)Nic nie pamiętam...nawet jak przeczytałam tamto pisane...nic...nic...Chiang?!...chyba prawo Lema :'(
Że się posamocytuję;)olka, pamiętasz to opowiadanie Chianga cośmy o nim dyskutowali (http://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg49252#msg49252)Nic nie pamiętam...nawet jak przeczytałam tamto pisane...nic...nic...Chiang?!...chyba prawo Lema :'(
Reżyser klimat potrafi wykrzesać i to już to? :-\Tak, to jest tylko (i ewentualnie aż) to. Elementy -busterowe - choć widoczne (ten obrzygliwie ;) czułostkowy schemat, na który narzekasz; militarna rozróba w wykonaniu złych Chińczyków) - są relatywnie zminimalizowane (przypomina to trochę dodanie przez Soderbergha odrobiny ganianiny i śladów po strzelaninie w jego wersji "Solaris", ot, idzie o to, by widz nie zapomniał, że to Hollywood ;)), ale zazwyczaj wygląda to godnie, właściwie znacznie lepiej, niż sobie człowiek wizualizował czytając opowiadanie (beczułek, znaczy, nie ma ;), są jakby rozgwiazdy czy wężowidła). To trochę jak z petersenowym "Outbreak" (zdaje się, że Mistrz nawet półgębkiem ów film pochwalił u Ustynowicza) - wygląda fajnie i naukowo (nawet jeśli jest to - od strony metody - naukowość na poziomie co ambitniejszych z modnych seriali), dlatego niezbyt przeszkadza, że fabuła jest ponaciągana (ponaciągana bardziej niż w pierwowzorze - tu recenzent, którego linkujesz ma absolutną rację: chiangową klarowność zastąpiło typowe ostatnio dla "ambitnej SF" mętniactwo). A przy tym reżysersko jest to jednak parę klas wyżej od Petersena.
Po waszych sympatycznych narzekankach nabrałem ochoty na na film i książkę.
ściągnąłem 4 filmy na podstawie powieści dicka które wyszły od 2006
Ciekawe co z Łowcy...zrobi:)
Jednym słowem: moim skromnym zdaniem, by zrozumieć, że można tworzyć fizykę teleologiczną raczej, niż przyczynowo-skutkową Obcych nie trzeba, opowiadanie SF starczy.Więc nie rozumiem całego Twojego wywodu - bo Chiang właśnie napisał owo opowiadanie, by pokazać te różnice.
Znaczy: mam wrażenie, że jest to wszystko przedobrzone w kierunku cudowności nie mniej, niż osiągi Gwiazdy Śmierci starwarsowej, a rozmowa z Obcakami służy za czarodziejską różdżkę magicznie przeprogramowującą mózgi; jednocześnie zaś owo reformatowanie jest pozorne, bo behawioralnie nieodczuwalne. Czyli - dokonuje się tam cud... którego w praktyce nie ma.Nie wiem jak w filmie. Pewnie: cud porozumienia, ale w opowiadaniu nie ma cudowności, a zwłaszcza takiej jak osiągi GŚ.
Oczywiście, nie znaczy to, że chcę Chianga całkiem zmiażdżyć, bo i tak zapuścił się na głębsze wody niż wielu innych autorów SF - i taką odwagę doceniam - ale mam wrażenie, że okazały się zwyczajnie za głębokie dla niego... Dlatego wybronił się pozorującym głębię kuglarstwem.Chyba nie tak...po prostu użył nieco zużytej ścieżki: straty osobistej tłumaczonej wcześniejszymi oznakami - które umykają w codzienności.
Sama oceń po zwiastunie ;):W sumie nie wiem o co w tym chodzi;)
(Tu jakoś czuję mniej obaw, choć znamienne i niepokojące jest, że zamiast nowych, dobrych, historii dostajemy dokrętki starych.)Notak...dokrętka z klasycznym zjadaniem pączka z dziurką;)
Więc nie rozumiem całego Twojego wywodu - bo Chiang właśnie napisał owo opowiadanie, by pokazać te różnice.
Chodzi przecież tylko/aż o inny sposób postrzegania języka, fizyki, matematyki.
Poza tym to ludzkie: to było pisane, co ma być to będzie itp.;)
ale w opowiadaniu nie ma cudowności, a zwłaszcza takiej jak osiągi GŚ.
Hm...mnie to kojarzy poniekąd do Kouski, który widzi wszystko całościowo - potrafi prześledzić całą drogę. Tylko on widzi post factum, a oni pre...kognicja?;)
Kwestia całościowego oglądu - nie przeprogramowania umysłu;)
po prostu użył nieco zużytej ścieżki: straty osobistej tłumaczonej wcześniejszymi oznakami - które umykają w codzienności.
Notak...dokrętka z klasycznym zjadaniem pączka z dziurką;)
Ale tutaj muzyka robi temu pączku - klimat.
Też pokładam w tym donacie większe nadzieje;)
Na pewno będzie lepsza dokrętka niż wkrętka międzygwiezdna;)
Jak w praktyce miał pokazać? Beczułkowate miały się rozejść po świecie całym i współegzystować z ludźmi?Więc nie rozumiem całego Twojego wywodu - bo Chiang właśnie napisał owo opowiadanie, by pokazać te różnice.Chodzi mi o to, że w praktyce tych różnic nie pokazał. Miejscami dość niemrawo je sugerował tylko
Tak, wiem, że człowiek, nawet Lem, prawdziwej Obcości nie wymyśli, ale można ją symulować znacznie skuteczniej, "Solaris" dowodem.Otóż to...z tym, że ocean do nas nie przyleciał;)
robić z człowieka jasnowidza i to jeszcze z kamienną twarzą odgrywającego to, co ma nastąpić. Taki przepis b. teoretyczny poproszę ;).Proszę bardzo: weź dwa liście sałaty, suszone pomidory w oliwie...;)
Jak w praktyce miał pokazać? Beczułkowate miały się rozejść po świecie całym i współegzystować z ludźmi?
To by dopiero bzdura była.
Tutaj mamy odwrotną sytuację - więc owa obcość musiała w jakiś sposób być nam bliższa - chociażby przez możliwość podróżowania w naszym wszechświecie (prawa fizyki).
Zasygnalizował problem przez odmienność ich języka i akcenty rozkładane na postrzeganie zagadnień fizycznych.
To: "ciekawy pomysł", czy "model fizyczny" - tego Fermata?;)
Jakoś - w trakcie ponownej lektury tego opowiadania - nie pomyślałam o takim klasycznym jasnowidzeniu.
Raczej o ogarnianiu szczegółów a la Kouska. Czyli możliwych przyszłościach - z tą najbardziej prawdopodobną, która zachodzi. Czyli nie zaskakuje, bo przewidziana, ale nie jasnowidzeniem.
Ta, o której napisałam: a nie mówiłam, wiedziałam, że tak będzie itp;)
Skoro tak zachwalacie tego Róża...to jak wpadnie - zerknę:)
Czyli tu się zasadniczo zgadzamy, że wszystko to pretekstowe, o Fermata (w opowiadaniu) chodzi. Z tym, że ja robię z tego zarzut (bo w efekcie poza popularyzatorstwo nie wykraczamy). A Ty?A ja z tego raczej nie - popularyzacja, zwrócenie uwagi na jakiś problem - to już sporo jak na opowiadanko SF. A nawet: just...opowiadanko;)
Ale - zajrzałem jednak na szybko do opow. w trakcie pisania ;) - czy to wygląda jak statystyczna prognoza? 8)Twoje cytaty dotyczą opisu zdarzeń - post factum. Nie bardzo rozumiem gdzie tutaj wg Ciebie jest jakieś jasnowidzenie?
Aha: za to pochwalić muszę jeden smaczek, pewien związek myślenia z biologią.Czy budowa ciała determinuje sposób myślenia? Czy myślenie nie jest procesem biologicznym? Czy myślenie jest niezależne od budowy ciała?;)
Znaczy - jak udawać, że się nie widzi, iż bohaterowie ruszyli w straceńczą misję z całkiem debilnych (inne słowo będzie za słabe) powodów,Taka udawanka to stała - dla widzów filmów SF więc nie ma co szat targać;)
jednak podkreślam różnicę miedzy opowiadaniem, a powieścią. A nawet cyklem powieściowym;)
A ja z tego raczej nie - popularyzacja, zwrócenie uwagi na jakiś problem - to już sporo jak na opowiadanko SF. A nawet: just...opowiadanko;)
Żebyniebyło - przypominam, że nie uważam tego opowiadania za jakieś wybitne;)
Twoje cytaty dotyczą opisu zdarzeń - post factum. Nie bardzo rozumiem gdzie tutaj wg Ciebie jest jakieś jasnowidzenie?
Ona już wie co się zdarzy - tylko opowiada czytelnikowi i sama widzi, że pewne zdarzenia sygnalizowały przyszłość - ale je lekceważyła, ginęły wśród innych. Bardziej absorbujących.
To jest sposób pisania Twardocha: pisanie, że coś się zdarzyło i wszystkowiedzący narrator (czy raczej jakowaś siła sprawcza obecna w każdej książce) o tym wie, ale jego bohater jeszcze o tym nie wie - co jest bez ustanku podkreślane.
Czy budowa ciała determinuje sposób myślenia?
Czy myślenie nie jest procesem biologicznym?
Czy myślenie jest niezależne od budowy ciała?;)
Taka udawanka to stała - dla widzów filmów SF więc nie ma co szat targać;)
bohaterem jest kobieta, są osoby uposażone pigmentalnie itp.
Nic nowego zatem nie wniósł ten film.
Imperialiści dodatkowo po wylądowaniu lezą na piechotę i dają czas poszukiwanemu. Nie mają noktowizorów, podczerwieni, nic. Mają za to efektowne srebrne zbroje. Technika cofnęła się od czasów Mrocznego Widma, gdzie Darth Maul miał drona. /.../ Dziecko się ukrywa, imperialni nie mają noktowizji itp detektorów i odlatują. Nie mają kamerki, którą by mogli zostawić, aby monitorować okolicę. Zabierają naukowca i odlatują. Sensu nie ma w tym za grosz.
Po staremu bitwy kosmiczne są żenujące. Kiedyś to chociaż latali a teraz gwiezdne floty wyskakują z nadprzestrzeni i nic. Ani do przodu, ani do tyłu, chyba nawet nie strzelają za bardzo do siebie. Odległość starć po staremu jest żadna. Przy tych prędkościach to stareńki Bismarck by sobie poradził z odpieraniem nalotów, że nie powiem Yamato. Zaawansowanie drugowojennych urządzeń kierowania ogniem byłą wystarczająca, żeby nie dopuścić samolotów tak blisko. Że nie powiem o trafieniu w inne okręty. Tutaj mamy lasery, przy strzelaniu którymi nie trzeba brac poprawek i z prowadzeniem ognia poradziłby sobie dowolny telefon komórkowy.
Odległość prowadzenia walki myśliwców jest też nie do przyjęcia. Nasz PZL P 11c miał większy zasięg skutecznego ognia, przy podobnych prędkościach. Tak - w atmosferze prędkości myśliwców są zbliżone do Jedenastki, a w kosmosie względne prędkości są tego samego rzędu. P 11c osiągał v max 375 km/h jakby się ktoś pytał. W finałowej bitwie pole siłowe atakują jakieś leszcze, a czemu nie ostrzeliwuje go flota? Wszystko tam siedzi na kupie i jak wycofują się skokiem w nadprzestrzeń to akurat w tym momencie zderzają się z niszczycielem Vadera. Tak się jakoś złożyło.
Na powierzchni nie jest lepiej. Szturmowcy, których reputacja została nadwątlona w poprzednich częściach okazują się cieniasami rozwalanymi przez jakiś leszczy. Walki toczą się na odległość rzutu z procy. Kilku gości z kałachami by wymiotło całe towarzystwo. Machiny bojowe Imperium, wcześniej (czyli później) bardzo trudne do zniszczenia tu rozsypują się jakby były zrobione z tyktury.
Są to przypadłości większości filmów. Zdegenerowana batalistyka wypluwa z siebie jeden schemat bitwy
Technologia, którą dysponuje Imperium jest w tym momencie tak uboga, że nie może wysłać jakiegoś drona na zwiady, nie wiem - może robota jakiegoś czy coś.
U Chianga - przyznasz - to siada (same beczułki z opisu pachną wręcz spejsoperowym kiczem).Racja. Ale też miał trudniej, bo u niego doszło do werbalnego kontaktu. Nie "tylko" np. do spaceru po trzewiach;)
Czekaj, będę musiał chyba toto przeczytać jeszcze raz, bo zastanawiam się ona-z-kiedy jest narratorem (jeśli ona-z-momentu-tuż-po-dokonywaniu-Kontaktu, to jest tam jasnowidzenie jak byk; jeśli ona-z-przyszłości, to by to było ciekawsze, i bardziej przyziemne, - po prostu myślenie w siedmionogowym i jego kategoriach spowodowałoby, że jej się notorycznie czasy mieszają; no to by znów jakiś cud narracji nie był - bo - to, co o Twardochu wspominasz - ale fajnie by aspekt językowy sprawy podkreślało).Otóż dwukrotnie czytałam to opowiadanie bez wątpliwości, że zachodzi drugi przypadek: post. I że ta główna boh znajduje pewne podobieństwa pomiędzy próbami porozumienia się z obcymi, a tymi z dzieckiem, że wyraźniej widzi pewne zdarzenia. Tak, jak napisałam.
Z tego co pomnę, jednak, narracja prowadzona jest z momentu tużpokontaktowego.
Racja. Ale też miał trudniej, bo u niego doszło do werbalnego kontaktu. Nie "tylko" np. do spaceru po trzewiach;)
Ci obcy to tylko pretekst.
Otóż dwukrotnie czytałam to opowiadanie bez wątpliwości, że zachodzi drugi przypadek: post. I że ta główna boh znajduje pewne podobieństwa pomiędzy próbami porozumienia się z obcymi, a tymi z dzieckiem, że wyraźniej widzi pewne zdarzenia. Tak, jak napisałam.
Ale teraz - kiedy zasiałeś mi ziarenko niepewności - widzę, że może być całkiem odwrotnie - ona opowiada o przyszłości, a punktem wyjścia jest kontakt.
w takim układzie Chiang bardzo zręcznie pomieszał czasoplany - są punkty wskazujące na post i na preogląd....
Czyli uzyskał to, o co chodzi w opowiadaniu - nie ma początku i końca, następstwo zatarte, widzenie całościowe
- i tym tropem...dochodzę do wniosku, że jest jednak to opowiadanie lepsze/bardziej wyrafinowane niż zakładałem (acz nadal nie mam go za arcydzieło).
nie rzecz w jasnowidzeniu, a w postrzeganiu możliwych zdarzeń, ich całego łańcuszka.Nieustająco, znaczy, mam wrażenie, że od innego postrzegania czasu ("137 sekund") nie uciekniemy (bo nie da się z całą pewnością twierdzić, że wszystko to retrospekcja). A jak tak, to w SF mamy zgrzyt (w fantasy wychodzącej od dalekowschodniej mistyki pewnie byłoby to do przełknięcia).
Może wyraziłem się nieprecyzyjnie, właściwie zawsze zakładałem, iż rzecz opowiadana jest z jakiegoś punktu po poznaniu ojca dziecka, i po zniknięciu Obcych, ale przed śmiercią wspomnianej córki (czyli jasnowidzenie zachodziło na równi ze wspominaniem).Ja zakładałam, że po wszystkim. Tzn, że historie rodzinne wydarzyły się przed kontaktem i są tylko odnośnikiem, że ona składa przeszłość w logiczny ciąg.
...dochodzę do wniosku, że jest jednak to opowiadanie lepsze/bardziej wyrafinowane niż zakładałem (acz nadal nie mam go za arcydzieło).Dokładnie. Też tak pomyślałam. Dlatego wycofałam się z zarzutu coelhowatości. I właściwie także z tego wcześniejszego - że za szybko nawiązano kontakt. Nie ma znaczenia.
Nieustająco, znaczy, mam wrażenie, że od innego postrzegania czasu ("137 sekund") nie uciekniemy (bo nie da się z całą pewnością twierdzić, że wszystko to retrospekcja). A jak tak, to w SF mamy zgrzyt (w fantasy wychodzącej od dalekowschodniej mistyki pewnie byłoby to do przełknięcia).Zgoda. Że jeśli przyjmiemy którąś z wersji - Twoją/mieszaną albo postkontaktową - to jeśli chcemy ją brać dosłownie, to od jasnowidzenia trudno uciec. I to dyskwalifikacja.
Dick - Chiang. Oj!;))
obcy w ogóle do niego nie dążą, nie wtrącają się - to ludzie podejmują próby. Jakby właśnie mówił, że nie maja znaczenia;)
Bo sednem postrzeganie czasu.
Ale gdyby jej opowiadane - w tych wersjach - traktować mniej dosłownie - jako pewną możliwość - która wcale nie musi zajść - to trochę ratujemy?;)
I na takie (https://www.wired.com/2016/11/geeks-guide-arrival/) reklamy (http://bestsciencefictionbooks.com/blog/discover-ted-chiang-before-everyone-else-does/) nie łapiemy ;).po co takie odtrąbianie nowych Dicków, nowych Lemów itp. - oni byli klasą samą w sobie - chociaż też zaliczali wpadki.
Dobra, ale jak nie dążą, to po co się pojawili?Bo wiedzieli, że ludzie do nich przyjdą?;)
Poniekąd zasługa Chianga, że czytelnicy mogą różnie odczytać to opowiadanie;)
po co takie odtrąbianie nowych Dicków, nowych Lemów itp. - oni byli klasą samą w sobie - chociaż też zaliczali wpadki.
co po autorze, który jest "taki, jak"...lepiej żeby tworzył nową jakość.
Co do Chianga - to dziwne - opowiadania mają kilkanaście lat - nie każdy film tak winduje autora, na którego podstawie...dlaczego nagle zyskał takie uznanie?
Na tym Twoim tle?;)
Bo wiedzieli, że ludzie do nich przyjdą?;)
Czyli ewidentnie - wszystko po kontakcie?
Samospełniające się proroctwo?:)
Czy na pewno zajrzała do Księgi wieków? Czy jest w punkcie - tuż po i snuje wizje jak będzie?:)
tej nowej świadomości...i uznał ją za bazującą na prekognicji, nie - osobistej futurologii, czyli za bat, który autor na siebie ukręcił.
I chyba liv ma rację, że skoro o nim gadamy, to już jakaś rekomendacja ;).To może liv by też pogadał?;)
Dlaczego? Mam wrażenie, że to nieskomplikowane: tworzy SF dostatecznie dobrą, by móc filmy na jej podstawie szumnie zwać ambitnymi, a jednocześnie na tyle jednak rzemieślniczą, prostą i coelhowską, by te filmy nadały się, mimo wszystko, dla mas. Zauważ, że Asimova np. można podobnie zakwalifikować i dlatego - choć ekranizacji doczekał się, bodaj, mniejszej ilości niż Lem - za gwiazdę w USA robił.Warto tam chyba być pisarzem trochę dla mądrych, trochę dla głupich.Wygląda mi to na inspirację jednym kotkiem, co na płotek wlazł ::)
Ja bym się jednak czepiłRajt. Jak tak myślę, to ten bat w ostatnich akapitach - w tych, które cytowałam powyżej. One ujednoznaczniają czas i następstwo zdarzeń.tej nowej świadomości...i uznał ją za bazującą na prekognicji, nie - osobistej futurologii, czyli za bat, który autor na siebie ukręcił.
ps. Offtopicznie: jak mi się przypadkiem nick Twój zaznaczył, to autokorekta podpowiedziała mi opcje: monopolka, topolka, wszechpolka, symferopolka, jak przy zabawach lingwistycznych jesteśmy ;).Autokorekta działa na politpilocie?;)
To może liv by też pogadał?;)
Masz rację:)
Jak tak myślę, to ten bat w ostatnich akapitach - w tych, które cytowałam powyżej. One ujednoznaczniają czas i następstwo zdarzeń.
W innym przypadku każdy mógłby zostać przy pasującej mu wersji.
Niemniej - na film zerknę.
Autokorekta działa na politpilocie?;)
Raczej sama siebie przekonałam - przy pomocy trzeciego czytania Chianga - tym ostatnim akapitem;)Jak tak myślę, to ten bat w ostatnich akapitach - w tych, które cytowałam powyżej. One ujednoznaczniają czas i następstwo zdarzeń.Czyli Cię przekonałem ;). Ale warto było stoczyć ten spór - dyskusja po drodze była ciekawa. A warianty, które w niej rozważaliśmy bardziej interesujące od samego opowiadania ;).
W innym przypadku każdy mógłby zostać przy pasującej mu wersji.
Dodatkowo okraszona krymską Symferopolką;)Autokorekta działa na politpilocie?;)Że wszechpolka pod wpływem monopolki teraz na topie? ;)
Raczej sama siebie przekonałam - przy pomocy trzeciego czytania Chianga - tym ostatnim akapitem;)
Z tym, że mnie to nie przeszkadza w bardziej rozmytym odbiorze - niż szufladka: jasnowidzenie.Bo to po prostu nie do końca o tym.
Akcent jednak na postrzeganie czasu.
O tym ostatnim akapicie najdalej za miesiąc - zapomnę;)
To może liv by też pogadał?;)Gadu gadu gadka, była sobie chatka...
Ale do mojej (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0 (https://www.youtube.com/watch?v=AV43-lnj5Q0) ;)) wykładni ;).Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział ::)
Zatem - jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).Nie jest oczywistym, że tym pytającym na początku jest Gary. Jest nim nienazwany mąż.
A w tym akurat momencie pani ma emisję wspomnień z beczułkowatymi i prekognituje czy tam jasnowidzi przyszłość córki, którą za chwilę pocznie.
Mieszając z inną lekturą -Mieszając z innym filmem - wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody - również o postrzeganiu czasu.
Czarny też przyszedł mi wcześniej do głowy - bo w gruncie podobny.Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...No powinna, by przyszość jednostki przewidywać. Ale coś nie widać, by widziała "szerzej".
Nie jest oczywistym, że tym pytającym na początku jest Gary. Jest nim nienazwany mąż.Od razu nie jest. Ale koniec tego opowiadania, jest jednocześnie początkiem.
Brzmi to więc jak wspomnienia, ale niesprecyzowane czasowo i osobowo.
Dopiero ostatni akapit to stwierdza. Przy okazji - wiemy, że córka została zapoczątkowana 2 lata po odlocie obcaków.
Miło się czyta z takimi przewodnikami. :)
jak dla mnie punktem wyjścia jest moment, gdy Gary pyta ją o kindremachen (wiem, dość dziwny moment, raczej powinna myśleć o czymś innym).
Ma wolną wolę? Może i ma, ale zrobi co trzeba.
Kiepski ten argument o ww - A wiemy, że wolna wola istnieje, gdyż sami doświadczamy jej działania. Jest ona nieodłączną częścią świadomości
Nie robiłbym zarzutu z dokładności wizji. Jeśli są one podobne wspomnieniom, to takie muszą być. Konkretne, co nie znaczy prawdziwe w każdym szczególe. Kilka razy złapałem się, mnie złapano, na wspomnieniu którego byłem pewien jako obrazu w oku - powiedzmy, że w pewnej sytuacji dawno temu miałem czerwone spodenki. ;) Konfrontacja z innymi świadkami wskazywała, że one jednak zielone były; a dałbym głowę uciąć...co nie zmieniało istoty wspomnienia, tylko ten szczegół.
Tu próbka opisania natury wizji;
Na ogół siedmionogowy B wpływa tylko na moją pamięć. Moja świadomość nadal
pełznie naprzód, tak samo jak przedtem. Płonąca kreseczka wciąż posuwa się ku przyszłości,
a jedyna różnica polega na tym, że popiół wspomnień ciągnie się teraz nie tylko z tyłu, lecz
również z przodu
Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorzeBo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
Mieszając z inną lekturą - bohaterka studiując obcy język (a nawet dwa) osiągnęła potrójną ekstazę. 8)etc.? ;)
Koncepcja czasu w ujęciu Heideggera
impresjonistycznego - holistycznym.
Uważaj żebyś nie dostał dwóch lat - za molestowanie i współudział ::)
Właściwie to Chiang zatrzymał się na jednostkowym ogarnianiu czasu - własnego życia.
Ale przecież skoro ona ogarnia swoje życie i swoich najbliższych, to musi również widzieć przyszłość innych ludzi, świata...
Ot - te akcenty - tam empatia, tutaj czas.
wpadł (nieco nudnawy) Mr. Nobody
Inni już unieśmiertelnieni.
Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Nawet w swoim przypadku - inaczej nie poszedłby na feralne spotkanie.
Tu opowiadanie się nie broni. Bo, gdybyż widziała tylko swoją, zgodnie z tym Fermentem; od - do.
Ale widzi córki (dlaczego tylko córki?)*
Tu autor wpadł w paradoks, który sam postawił (ten z wolną wolą). Po jednej z wizji można wnioskować, że miłość do wspinaczki wzięła się z zakazu samodzielnego wchodzenia po schodach w czasach pacholęcych + przekora. Zbudowała potrzebę wdrapywania się.
W finale - śmierć podczas górskiej wspinaczki.
To zamiast trzymać dziecię za rączkę i chuchać schodowo, pogonić bacikiem kilka razy w te i we wte - zniechęcić do wdrapywanki, widząc te czarno-przyszłe...i już...wariant śmierci górskiej blaknie. :)
Może zginie inaczej? I ta bezwolność wobec złowiedzy...dziwne.
Dałoby się uproszczoną chronologię zrobić.
Nie ma też "samoswoich", tak jakby nie miała własnego życia i życie dziecka było dla niej wszystkim.
Pęczniejemy z dumy, nie ola? ;)No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)
Chodzi mi o podobieństwo wglądu w życie innych i konsekwencje dla postrzegania rzeczywistości. Taki grunt;)CytujCzarny też przyszedł mi wcześniej do głowy - bo w gruncie podobny.Misię, że nie podobny. Czarny był telepatą - czytał/widział myśli innych ludzi, ale nie wybiegał poza teraźniejszość.
Kierunek na paranoję czy inny psychiatryk.Otóż...Chiang się tutaj nie przyłożył.
Zdaje mi się, czy właśnie subtelną szpilę wsadziłeś Chiangowi, że jednak metodologicznie bardziej impresjonista ;) niż ściślakDlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
może tam i nosi w głowie wiedzę o jakichś przyszłych falach tsunami i innych takich, ale - powiedzmy uczciwie - czy wiedza o nieszczęściach w innych Ziemi zakątkach aż tak piorunujące wrażenie na nas robi? choć może powinna...).Czyli wg Ciebie taka wiedza byłaby na nic?
Nudnawy, nie nudnawy,Widziałeś tego Nobody'ego?
Swoją drogą ciekawe jak taką nieśmiertelność - prawdziwą, nie względną - osiągnąć?Ćwiczeniami...ćwiczeniami... ::)
Może więc zamiast się czepiać "Historii..." jako nie dość dobrej SF powinienem ją chwalić jako znakomitą fantasy? ;))Science fantasy?;)
Swoją drogą zabawnie się to zazębia z tym co bohaterowie dukajowego "Lodu" mieli do powiedzenia o przeszłości i przyszłości.Tak, fajne zazębienie. Podejście kwantowe. Chyba u Dukaja było więcej na temat sądów/wizji przyszłości. W sensie, że dopiero doczekanie weryfikuje prawdziwość - do tego czasu tylko kot z takim sądem.
Taki ostateczny tryumf myśli Hegla ;).Stąd mi zgrzyta ta historia. Hebel z wiórami.
Także jasnowidzenie jest, choć ono mi nie przeszkadza w odbiorzeRaczej przez pryzmat przyjemności w czytaniu. Dobrym zapętleniu, rozpętleniu, suspensie...nie spodziewam się po literaturze istotnego wkładu naukowego. Bym musiał całego, lub prawie całego Dicka wyrzucić.
Bo bierzesz to przez pryzmat bełkotu ;) filozofów, nie praw fizyki i biologii? Vide późniejsze:
No, tu dochodzimy do granic umowności tego utworu - skoro nie wiemy jakim cudem język tak radykalnie mózg przestawia, to i nie wiemy czemu ten mózg tak - tutaj faktycznie Obco, nie po ludzku (czyli półgębkiem chwalę) - reaguje.Jasne, że umowność. Jak to w literaturze.
Może, po prostu, "ja" traci złudzenie ww i otorbia się w roli obserwatora pozwalając zdarzeniom iść swoim biegiem?Opada zasłona Maji (https://pl.wikipedia.org/wiki/Maja_(religie_Wschodu)) (rosyjskiej bliadźi). Świat realny to złudzenie. Zostaje czysty, wszystkowidzący obserwator - atman (https://pl.wikipedia.org/wiki/Atman)...gadasz jak rastowy hinduista, choć językiem Zachodu. 8)
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)Trochę tak, a trochę nie . :)
Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))Pyta, pyta...edytor zawsze mi to podkreśla jako wulgaryzm.
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)
Z punktem dla prawdopodobieństwa zajścia takiej, a nie innej ścieżki. Ale nie pewnością.
No co Ty...wypuść powietrze - liv tylko żartował ::)
Otóż...Chiang się tutaj nie przyłożył.
Dlaczego nazwanie kogoś impresjonistą ma być obelgą? Wbiciem szpili?(pyta liv;)))
Co prawda liv pisał o malarstwie - ale i w literaturze stawia to Chianga w doborowym towarzystwie.
Czyli wg Ciebie taka wiedza byłaby na nic?
W tym przypadku nie chodzi o empatię i odczuwanie cudzych, obcych, dalekich nieszczęść.
Skoro sięgała dwadzieścia lat z górką w przód, to ludzkość zdążyaby zapobiec pewnym zdarzeniom. I to by zmieniło przyszlość. Błędne koło;)
Zły nie był, ale za duzo powtórzeń - skrócenie wyszłoby mu na dobre.
ale powiedz mi dlaczego muszą byc aniołki i dzieci?;))
Ćwiczeniami...ćwiczeniami... ::)
Science fantasy?;)
Chyba jednak fiction.
Nie używa danej jej z kosmosu mocy;)
Tak, fajne zazębienie. Podejście kwantowe. Chyba u Dukaja było więcej na temat sądów/wizji przyszłości. W sensie, że dopiero doczekanie weryfikuje prawdziwość - do tego czasu tylko kot z takim sądem.
Stąd mi zgrzyta ta historia. Hebel z wiórami.
Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?
Odpada. Z powodów życiowych. I niech se tam Szekspir pisze co wie o rannym łosiu... ;)
Raczej przez pryzmat przyjemności w czytaniu. Dobrym zapętleniu, rozpętleniu, suspensie...nie spodziewam się po literaturze istotnego wkładu naukowego. Bym musiał całego, lub prawie całego Dicka wyrzucić.
Jasne, że umowność. Jak to w literaturze.
Opada zasłona Maji (rosyjskiej bliadźi). Świat realny to złudzenie. Zostaje czysty, wszystkowidzący obserwator - atman...gadasz jak rasowy hinduista, choć językiem Zachodu. 8)
Choć w impresjonizmie jest spora dawka optyki - a to fizyka, hę?
Biologię też by znalazł, choćby trawiastą :)
A to (i tamto) przypomniało mi jeden film. W roli kosmitów - Aborygeni;
http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683 (http://www.filmweb.pl/film/Ostatnia+fala-1977-30683)
(Aha: taga Ci poprawiłem, mam nadzieję, że dobrze ;).)A, dzięki. Internet mi padł. Że też on tak pada w niestosownym czasie. No, skandal.
No, literaturka fajna, ale spytam teraz i Ciebie: czy jeszcze SF (w takim znaczeniu jak Lem czy Clarke, bo, że jak Dick to itd.)Nie wiem, przeczytałem tylko te jedno. Na razie...jak się uporam z innymi literkami i doczytam więcej Ciangów, to napiszę.
Nie wiem, przeczytałem tylko te jedno. Na razie...jak się uporam z innymi literkami i doczytam więcej Ciangów, to napiszę.
Te było dobre. Powiedzmy 5-.
Pytanie, czy taką ma średnią, czy to szczyt?
Odgrywanie przewidywalnych scenek w sztuce ze znanym finałem...i to ma być życie?Ba... 8)
Wypuszczam:O!Bardzo ładnie. Szkoda tylko, że się trochę tnie - kaszelek?;)
bo mogłoby implikować raczej uleganie impresjom, niż ścisłość, a to w SyFy nie bardzo. (A Solaris?
Ale jeśli łykniemy (podejrzane) chiangowe założenie, że mogła tylko biernie obserwować, to zostaje tylko kwestia co jej to robiło z emocjami. I tu skłonny jestem uznać, że w wypadku większości spraw nic/niewiele.Kronika zapowiedzianej śmierci... - jednak zmienia emocje.
W samotności (patrz "Miłość i śmierć")? 8);D
Kolejna recenzja tego "Arrivala"W sumie to Ty widziałeś film, czy jeszcze nie?
(z tego przedziału chyba znów najlepszy jest "Kupiec i wrota alchemika").I ja to czytałam...o! u mnie nie byłoby problemu z kumulacją pamięci w razie nieśmiertelności;))
A Solaris?
Kronika zapowiedzianej śmierci... - jednak zmienia emocje.
Pewnie - na jakieś byłaby odporna, na inne mniej, a niektóre - kierunek: psychuszka.
W sumie to Ty widziałeś film, czy jeszcze nie?
I ja to czytałam...o! u mnie nie byłoby problemu z kumulacją pamięci w razie nieśmiertelności;));D
Sama się czyści;)
"Solaris" ma jednak dostatecznie mocną część dyskursywno-scjentyficzną do tego. Zresztą Lem to Lem. Zawsze umiał się wznieść ponad proste klasyfikacje ;).Prawda. Ale ma też tę emocjonalną, ulotną, subiektywną, opartą na wewnętrznych przeżyciach.
emocje za część tego dziania się, a świadomość tylko za obserwatora, to może i mając wiedzę o przyszłych tragediach nie powinna ich emocjonalnie odczuwać póki nie zajdą.Hm...a oglądając filmy dokumentalne, kroniki wojenne itp. nie odczuwamy ich emocjonalnie?
Prawda. Ale ma też tę emocjonalną, ulotną, subiektywną, opartą na wewnętrznych przeżyciach.
Gdyby rzecz działa się na Ziemi...przyleciała jakaś galareta i podsuwałaby ludziom fantomy - w sensie gdyby odjąć tę oprawę obcości otoczenia? Te opracowania naukowe o Solaris?
Hm...a oglądając filmy dokumentalne, kroniki wojenne itp. nie odczuwamy ich emocjonalnie?
Pomyślałam, że ona widziałby taki dokument, ale z przyszłości. Mogłaby biernie czekać, bez emocji? Chyba wydmuszka człęka.
Sądzisz, że taka galareta-podsuwaczka nie doczekałaby się zaraz uniwersyteckich analiz?;)Może i doczekałaby, ale wiesz - jak coś ląduje u nas, to rodzi jednak inksze konsekwencje, niż jak my lecimy doń.
Znaczy tu się ten szew najbardziej rozłazi.Próbował to łatać akapitem o Księdze - com cytowała. Tylko próbował.
Filmowy "Kongres" (http://www.filmweb.pl/film/Kongres-2013-581986) wysmyka się z skorupki s-f?A Dio rusza w trasę koncertową 2017...
Może i doczekałaby, ale wiesz - jak coś ląduje u nas, to rodzi jednak inksze konsekwencje, niż jak my lecimy doń.
Chociażby - przyleciało statkiem, więc buduje, tworzy itd., po co przyleciało, mniemany atak, kontakt itp.
zresztą twór oceaniczny by nie przyleciał, więc byłaby to całkiem inna historia.
Jak tak myślę - u Lema to zazwyczaj ludzie są w drodze do gwiazd.
Raczej mało spotkań naziemnych.
Próbował to łatać akapitem o Księdze - com cytowała. Tylko próbował.
Nie miał pisać tej jednoznacznej końcówki. Byłoby lepiej.
Wszakoż warto wspomnieć, że taki np. Janusz Cyran popełnił opowiadanie "Ciemne lustra wyszeptujące sny"Tytuł do A scanner darkly - kojarzy. Ładny. Jest to gdzieś? Prócz jego tomiku opowiadań?
Sądzisz, że to programowe, by ominąć Scyllę ukazania technologii tak precyzyjnie opisanej, że już nie Obcej i Charybdę - tak Obcej, że już nie technologii (w jakimkolwiek przytomnym pojęciu*)?Tak pomyślałam - znaczy nie wiem czy z premedytacją, czy tak wyszło z pomysłów, ale pozwala na pewne uniki;)
No, dlatego jego porównują do innych, nie - innych do niego. (Chociaż... W/w Cyrana porównaliCudzie chwalą...?;)
Tytuł do A scanner darkly - kojarzy.
Jest to gdzieś? Prócz jego tomiku opowiadań?
Tak pomyślałam - znaczy nie wiem czy z premedytacją, czy tak wyszło z pomysłów, ale pozwala na pewne uniki;)
No, mógł na piknik;)
Ale właśnie - obcych tam praktycznie brak - skupienie na tym, co zostawili. Czy tech? Czy skorupki po ichniejszych jajkach?;)
Maluczko, a przyznasz mi rację w naszym starym Akademijnym sporze (spór? - to chyba za dużo powiedziane, różnica zdań bardziej ;)), że wybór groteski to też była pewna forma Mistrzowego uniku (zrozumiała, zresztą, i zdrowa - inaczej też by wyszła groteska, tylko nieintencjonalna ;)).Jasne, że unik. Ale gdzie w Twojej lince jest o grotesce?
Wyjdzie, że i to też forma uniku (zdrowego) ;). Czy intencjonalnego? Nie wiem...Wychodzi na to, że precyzja w opisie fikcyjnych tworów nie popłaca;)
Więc jasne, że się zgadzamy co do uniku, ale nie co do kategorii: porażka 8);)
Wychodzi na to, że precyzja w opisie fikcyjnych tworów nie popłaca;)
Trzeba zostawić czytelnikowi poletko;)
Faktycznie - nie zrozumieliśmy się.Więc jasne, że się zgadzamy co do uniku, ale nie co do kategorii: porażka 8);)Bo chyba się nie zrozumieliśmy co do definicji słowa "porażka". Ja je - w tym kontekście - rozumiem tak, że pewnych rzeczy ludzki mózg - nawet klasy Lema - nie zdoła precyzyjnie ogarnąć/przewidzieć/wymodelować. Pozostaje na poły intuicyjne nagryzanie tematu. Z tym, że Mistrz, będąc tego bardziej świadomym od słabszych autorów, zdołał - dzięki tej świadomości - skręcić w humor, nie - wpaść w śmieszność.
Patrząc na sukces "Solaris", "Odysei..." i "Ubika" np. można dojść do wniosku, że czasem jest to prawda. Może nawet i faktycznie zawsze (patrząc na starzenie się powieści Verne'a, czy na to jak się dezktualizują filmowe daty typu 2001, 2010, a zaraz i 2019) ;).Czyli lepiej być impresjonistą w SFie? :P;)
Czyli lepiej być impresjonistą w SFie? :P;)
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg67169#msg67169...zrobi dalej? ???
Pytałem już o to, ale, zdaje się, nikt nie odrzekł. Jak byłoby:
Feci quod potui, faciant meliora potentes
nie "lepiej" tylko "dalej"
Nie sądzę by Dzienniki powstały z bezwyjściowości - raczej były zamierzona akcją;)Czyli lepiej być impresjonistą w SFie? :P;)Bezpieczniej, można rzec (cała popkultura np. się tym zasłania: "my to rozrywkowo, dla zarobku... bzdurzymy, ale nie bijcie..."), acz mniej ambitnie. Lem - mam wrażenie - pozwalał sobie na to tylko tam, gdzie nie miał innego wyjścia.
Nie sądzę by Dzienniki powstały z bezwyjściowości - raczej były zamierzona akcją;)
Popkultura - raczej się nie zasłania - wg mnie książki/filmy powstają tam w oparach manii wielkości.
Ol, życzliwości! Trochę wyobraźni i życzliwości !!!Zastosuję.
Myślę, że jedni mają, inni nie mają 8);)Popkultura - raczej się nie zasłania - wg mnie książki/filmy powstają tam w oparach manii wielkości.Myślisz, że oni nie mają świadomości, iż chłam tworzą?
Myślę, że jedni mają, inni nie mają 8);)
Tak na marginesie - chociaż nie ten wątek - ale w związku z nieśmiertelnością - próba pokazania unieśmiertelnionej Europy w tym:Dobra książka. Z kategorii tych, gdzie nie wiadomo co dla autora było ważniejsze - wątek główny, czy futurystyczne tło? I wszystko zgrabnie się zazębia;)
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203962/futu-re (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/203962/futu-re)
Całkiem dobrze się czytało.
Czy chłam można tworzyć?Chłam musi być. Chłam jest ważny. Bez chłamu nie ma arystokracji.
Chyba "ze"?Oczywiście ze :)
Nie chodzi mi o rolę chłamu, tylko czy wyrażenie "tworzyć chłam" to nie oksymoron.Dla mnie - nie.
Dobra książka. Z kategorii tych, gdzie nie wiadomo co dla autora było ważniejsze - wątek główny, czy futurystyczne tło?Kto zrobił to? Kto namalowal to futurystyczne tło??;))
Może będzie z tego film? Jak dla mnie, to znakomity materiał na scenariusz i wizariusz.Nie pomyślałam, a przecież sama książka zawiera (w warstwie graficznej - jak linkowane zdjęcie) - gotowe kadry.
Hm...niestety stawiam na przerobienie tego w grę - jak z jego poprzednikiem czyli Metrem.
Nakręci film...na podstawie gry?;)Hm...niestety stawiam na przerobienie tego w grę - jak z jego poprzednikiem czyli Metrem.Z drugiej strony... Powodzenie ew. gry może spowodować, że i film ktoś postanowi nakręcić (byle tylko nie starający się za bardzo naśladować tejże gry i gierczanych zagrań...).
Nakręci film...na podstawie gry?;)
Zobaczyłam Terminatora Genisys - zupełnie zbędny. Oj.
Zobaczyłam Terminatora Genisys - zupełnie zbędny. Oj.To samo niecały rok temu stwierdziłem (http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg64116;topicseen#msg64116) ;).
Sentyment do klasycznych filmów - z których dużo czerpało - mnie trzymał...Najlepsze były sceny...z poprzednich Terminatorów:)
Drugi Terminator i drugi Matrix - to jest to, co tygrysice lubią najbardziej :-)Chyba Leon;)
R.
Ostatnio wynotowałem sobie z pamięci inne moje ulubione filmy akcji:
Amelia
Ogólnie jak piszecie, ale sceny w autobusie co wisiał genialnie zrobione.Parę scen jest oki - jasne.
Nawet dla dzieciaków to nie jest - jedyny Terminator podczas którego młody zrzędził, że...szkoda czasu:))
Drugi Terminator i drugi Matrix - to jest to, co tygrysice lubią najbardziej :-)
A walenie po mordach na dachach pędzących ciężarówek i w szoferkach Ci nie podchodziło?
Tu chyba pasuje ;) .Znów nas podglądają :)
https://www.facebook.com/akielak/videos/10210620334175968/
Tu chyba pasuje ;) .
Bardzo szkoda, że nie ma ujęcia z zewnątrz.Taa...bardzo szkoda. Bardzo dobrze, że w najbliższej perspektywie nie wsiadam do samolotu - zdążę zapomnieć;)
Myślałem, że to duże miasto bratniego narodu chińskiego - ale okazało się, że to Tokio (google wie).
Co ciekawe, w tym solarisowym przejeździe widać też po drodze reklame "BROTHER" (wówczas produkowali maszyny do szycia i do pisania) - ale w innym miejscu.
zastanawiałem się, czy Bertona postarzono - czy odmłodzono.To i podkusiło mnie - sprawdziłem. I przy okazji mogę docenić - stanowiącą jeden z kamyczków tej mozaiki - perfekcyjną robotę charakteryzatora :).
Właśnie detalicznie o tej reklamie mówię - w tym miejscu.
"miasto przyszłości" wyglądało na tyle na przeszłe
Podobnież zmontowany "Czas Apokalipsy" zawiera ok. 1% nakręconego materiału - to dopiero gratka ;)
Nie jestem pewien, czy dobrze pamiętam - u Lema Harey się rozpada w molekularny proch a Kelvin wraca na Ziemię - bez żadnych niedomówień, tak?
Na planecie - to znaczy gdzie? Na Ziemi? Konkret proszę, bo nie pomnę.
Nie naśmiewam się, ale generalnie to są odpadki ;) .
aha, kto nie oglądał nowego ghost in the shell, daję 10/10
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię. Aż sobie odświeżyłem końcówkę.
Na obronę obu reżyserów można podać to, że obecność na ekranie pięknej kobiety, zwłaszcza wewnętrznie cierpiącej, siłą rzeczy odciąga, przynajmniej mnie, od roztrząsania spraw Kontaktu i innych ważkich kwestii. W książce to aż tak nie rozprasza.
Podobnież zmontowany "Czas Apokalipsy" zawiera ok. 1% nakręconego materiału - to dopiero gratka ;) ... (i może przez to nie wiadomo, o co w zasadzie chodzi, poza tym, że od czasu do czasu strzelają ;) ).
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię.Tak właśnie oszukuje pamięć. Gdy popadnie w durszlakowość. Zalepia czym się da. Zdarza mi się często...coraz częściej. :)
Na obronę obu reżyserów można podać to, że obecność na ekranie pięknej kobiety,Z pierwszego oglądania Solarisa, pacholęciem jeszcze, zapamiętałem tylko jedną scenę...wiadomo jaką. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, kto Tarkowski, kto Lem, a film już mi się utrwalił. By nie rzec - wdrukował 8)
Czytając taką ocenę "Czasu Apokalipsy" płynącą z Twej klawiatury poczułem się zbulwersowany. To jeden z moich ulubionych filmówNoo, mój też. Zdecydowanie. Już pierwsze sceny (palmy w wybuchach, w tle warkot helikopterów) pod muzyczkę theend i dreszczyk, taki, że czasem sam boję się tego, co we mnie siedzi.
Oryginału nie widziałem, ponieważ został on powszechnie uznany za ciężką chałę i kolejny holiłódzki produkcyjniak mający wyłudzić kasę od wieczne wyposzczonych fanów sci-fi.
Hm, dałbym sobie rękę uciąć, że Kelvin powrócił na Ziemię.Tak właśnie oszukuje pamięć. Gdy popadnie w durszlakowość. Zalepia czym się da. Zdarza mi się często...coraz częściej. :)
Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematówPrzy takiej redukcji, to nie tylko filmy do odstrzału...by można.
Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie.E, tam - przesadzasz z redukcją. Na te dwa stany są setki, tysiące przycisków i ich możliwych kombinacji.
i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza.Daj przykład.
Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.
Niestety, na starość mam podobniePanowie "stare pierdoły" 8) co to już wszystko mają za...za. Nic, tylko zostaje dedykować takie cóś sprzed circa 2000 lat
Tzn. sprawić, żeby się komputer np. bał. Ale naprawdę - a nie robił to, co bojący się komputer powinien robić.Nieodróżnialne?:)
Po takim odejmowaniu z filmu został zlepek schematów - najmocniej przepitraszam za szczerość.
/.../
Nie bierzcie tego do siebie - coraz częściej nie doczytuje książek i nie dooglądam filmów, bo zaraz na początku wiem, co będzie. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego Lem przestał pisać? Kiedyś, jak mawiał, nie wiedział, jak się książka rozwinie (jak się napisze). Postawiłbym flaszkę, że przestał, bo zaczął wiedzieć - i to okazało się cholernie nudne. Jest pewna liczba schematów a człowiek sprowadza się do dwóch przycisków: powodującego zadowolenie i wręcz przeciwnie. Oprócz tego są jeszcze neurony lustrzane i obecnie za dobre kino uważam takie, które je porusza. Kiedyś dawałem się poruszyć z innych powodów, ale teraz tylko to zostało, bo za dużo wiem albo myślę.
Predatora mogę wciąż i wciąż. Nie szukam głębi i ukrytych przesłań całości.
Predatora też mogę. I Terminatora. Generalnie dużo mogę, /.../ Predator nie pretenduje do tego miana, więc nie ma wstydu, że nim nie jest.
Nierozróżnialne? Dla obserwatora może być nierozróżnialneTo miałam na myśli.
Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu?Można czytać Lema bez tego zastanawiania? Tja...pewnie można.Nawet na pewno.
Jak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Jeśli coś czytam i mnie to nie bierze, to obiektywne wyrozumowanie, że ma to wszelkie cechy dzieła nic mi nie pomaga na naduszenie przycisku "zadowolenie". Mogę sobie oczywiście wyrozumować, jaki ważny, obiektywnie dobry i jakie ważne rzeczy porusza, i pytania zadaje jakiś film - ale co z tego, jak mi się nie chce go oglądać?Jasność i oczywistość.
Dobrze, ale powiedz mi, co to właściwie znaczy "bać się jak komputer". Wiem jak to jest, jak ja się boję, jestem ssakiem, wiem, kiedy boi się mój pies albo inny człowiek. Z kotem jest już dużo gorzej. Prawdę powiedziawszy nie wiem jak ściśle zdefiniować zjawisko polegające na tym, że ja sam się boję. Mogę je opisać na różne sposoby - ale żaden z nich nie jest wytłumaczeniem, jak się to dzieje. Opisuje się objawy, nie mechanizm "tam w środku". Nie rozumiem tego, jak się to dzieje. A już kompletnie nie wyobrażam sobie, jak takie coś zaprogramować, żeby komputer się (co do zasady) podobnie bał.CytujJak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
To nie znaczy nic. Zbiór pusty.Dobrze, ale powiedz mi, co to właściwie znaczy "bać się jak komputer".CytujJak zaprogramować coś takiego, żeby komputer się naprawdę bał, tak jak człowiek się boi?Wg mnie komputer może się bać - jak komputer. Nie jak człowiek.
Opisuje się objawy, nie mechanizm "tam w środku". Nie rozumiem tego, jak się to dzieje.Na zewnątrz nierozróżnialne, a wewnątrz każden samoswój:)
co do skomplikowania i że nie zerojedynkowo - niezależnie od zawiłości dróg (niewątpliwie zawiłych, nieznanych, upstrzonych niemierzalnymi szturchańcami) na końcu jest prosty podział.Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?
Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.Nie zgadzam sie co do idei (że budulec ma znaczenie) - ale minąwszy to jako mniej istotne - to jak zaprogramować komputer, żeby się bał?
Myślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?Myślę, że się redukuje. W większości wypadków.
Nie chodziło mi o materiał z którego komp jest zrobiony (chociaż...np. biodro "takie jak ludzkie", ale sztuczne działa "tak, jak" to jednak wyłącza człeka z niektóych rodzajów aktywności, a to jeno biodro), ale o obwody i sterowanie nimi.Komputer zaprogramowany na emocje znane jako ludzkie - bałby się jak komputer, bo wykorzystywałby obwody komputerowe.Nie zgadzam sie co do idei (że budulec ma znaczenie) - ale minąwszy to jako mniej istotne - to jak zaprogramować komputer, żeby się bał?
Może teraz wyjadę z herezją pseudonaukową, ale do mnie przemawia - w stosunku do np. działania mózgu - słowo: emergencja.CytujMyślisz, że działanie mózgu (również generowanie emocji) da się zredukować do prostego podziału?Myślę, że się redukuje. W większości wypadków.
U człeka o emocjach nie stanowi sama sieć neuronowa - wpływ na nią ma szereg układów. Emocje są wypadkową ich działania.Uważasz, że istnieje przeszkoda, aby to zmyślnie trykaniem elektronów wymodelować?
Wydaje mi się, że problem emocji jest problemem poniekąd wtórnym. Pierwotnym jest samoświadomość układu - by mógł odczuwać, musi być ktoś - "ja".Nie chodzi mi o to, co jest ważniejsze. Świadomość, to jedna zagadka, a emocje druga. Albo być może to jedno i to samo, z jednego pnia. W każdym razie, jeśli "pierwotnym jest samoświadomość układu -by mógł odczuwać, musi być ktoś" - to czy robaki krojone nożem są świadome?
Może teraz wyjadę z herezją pseudonaukową, ale do mnie przemawia - w stosunku do np. działania mózgu - słowo: emergencja.To są dwie różne sprawy. Jakim torem toczy się myśl (i emocje) - a na czym się to kończy. Dlatego ten przykład z kulką. Droga kulki może być chaotyczna, a więc zasadniczo nie do opisania - co nie znaczy, że na końcu kulka nie trafi do jednej z dwóch przegródek.
Nie wiem. Komputer taki musiałby być wrażliwy na bodźce zewnętrzne - nie tylko umysłowe, ale też fizyczne, bo emocje są psychofizjologiczne - związane np. z zagrożeniem życia - stąd uczucie strachu, zagrożenia. Czy np. bólu.U człeka o emocjach nie stanowi sama sieć neuronowa - wpływ na nią ma szereg układów. Emocje są wypadkową ich działania.Uważasz, że istnieje przeszkoda, aby to zmyślnie trykaniem elektronów wymodelować?
W każdym razie, jeśli "pierwotnym jest samoświadomość układu -by mógł odczuwać, musi być ktoś" - to czy robaki krojone nożem są świadome?Przecież mówiliśmy o odczuwaniu strachu "jak człowiek", nie "jak robak". Nie jakiegolwiek strachu. Jak komp np.;)
To są dwie różne sprawy. Jakim torem toczy się myśl (i emocje) - a na czym się to kończy. Dlatego ten przykład z kulką. Droga kulki może być chaotyczna, a więc zasadniczo nie do opisania - co nie znaczy, że na końcu kulka nie trafi do jednej z dwóch przegródek.Prawda.
Robaki krojone nożem oczywiście są świadome.
Podam analogię między stanem a procesem, ale wyższe umysły ją pojmą. STAN: Świadomość płazińca od świadomości Remuszki dzieli sporo (przy całym szacunku dla płazińca). PROCES: ewolucja świadomości od ameby przez Remuszkę do do Mistrza jest procesem ciągłym.
Komputer taki musiałby być wrażliwy na bodźce zewnętrzne - nie tylko umysłowe, ale też fizyczne, bo emocje są psychofizjologiczne - związane np. z zagrożeniem życia - stąd uczucie strachu, zagrożenia. Czy np. bólu.Człowiek często odczuwa lęk nieokreślony, z niczym nie związany, zwłaszcza nie z bodźcami czy sytuacją ogólną. Może też odczuwać go w czasie snu, paranoi itd. - kiedy bodźce są urojone. Zresztą za Lemem - co pan poczuje panie Tichy, kiedy będę pański nerw węchowy drażnił bodźcem identycznym z zapachem goździka - zapach goździka oczywiście. Jeśli chodzi o komputery, nie ma żadne fizycznej różnicy między danymi a programem ani też między danymi z zewnętrznych czujników a danymi (prawdziwymi lub syntetycznymi) wprowadzanymi z pamięci. Dla tego moim zdaniem komputer nie musi mieć łączności ze światem zewnętrznym w sensie sztucznych zmysłów - aby, o ile to w ogóle możliwe, odczuwać strach.
Żeby odczuwał jak człowiek musiałby też podobnie je okazywać - bo np. strach to np. pocenie się - nakręca kolejne emocje związane ze świadomością, że ktoś to dostrzega itp.Nie chodzi mi o ten aspekt, aczkolwiek jest możliwe podłączenie komputera do sikawki, żeby się pocił ;) .
Zgoda, mówiliśmy o człowieku, chodzi mi o to, że lęk pojawia się też u pacjentów, którzy nie są świadomi. Lęk wydaje się czymś dużo starszym, niż świadomość. Przewrotnie można powiedzieć, że przynajmniej w przypadku życia na Ziemi musiał się pojawić strach, aby zaistniała świadomość. Jedno i drugie służyły temu samemu - przeżyciu. Nie zdziwiłbym się mocno, gdyby się okazało, że świadomość to dziecko strachu. Może więc można stworzyć komputer, który będzie się bał, aczkolwiek nie będzie świadomy. Problem, o który głównie mi chodzi, to taki, żeby on się naprawdę bał - żeby ten "strach" nie był tylko wynikiem działania programu. Wydaje mi się, że na całej drabinie życia na Ziemi ten strach jest w tym sensie "prawdziwy". Przypuszczam, że diabelnie trudno jakoś sensownie to zdefiniować, ale myślę, że wiesz o co mi chodzi.CytujW każdym razie, jeśli "pierwotnym jest samoświadomość układu -by mógł odczuwać, musi być ktoś" - to czy robaki krojone nożem są świadome?Przecież mówiliśmy o odczuwaniu strachu "jak człowiek", nie "jak robak". Nie jakiegolwiek strachu. Jak komp np.;) .
Ale napisałeś, że działanie mózgu redukuje się do zero-jedynkowych przełączników. I tak działają kompy. Nie sądzę jednak by to załatwiało pracę ludzkiego mózgu.Sądziłem, że chodzi Ci o redukcję efektów (nie sposobu działania). Chodzi mi o to, że nie ma znaczenia jaką drogą uzyskano wynik - mieści się on w dwóch przegródkach. Nie byłbym skłonny kłócić się o liczbę tych przegródek, ale myślę, że poczucie, że jest się w porządku, albo, że nie jest się w porządku jest bardzo ważne i kieruje naszym życiem. Dlatego sądzę, że to są dwie najważniejsze przegródki.
Nigdy nad tym nie zastanawialiście się, że istotą naszego ja są przemożne uczucia zadowolenia i winy, na które nie mamy żadnego wpływu? Skąd one się biorą, jak to jest zrobione, że przenikają naszą świadomość, są z nią nierozłączne, rządzą nią za pomocą kija i marchewki, że nie mamy na nie żadnego wpływu - jakby w naszej świadomości była jeszcze jakaś głębsza "prawdziwsza" warstwa, którą nasz umysł ogląda jak obserwator, potrafi opisać, ale w gruncie rzeczy jest to poza nim?
Jasne, ale uściślijmy - lęk to wytwór wyobraźni, który drąży myśli. Jednak nawet on ma podłoże - najczęściej są nimi wcześniejsze przeżycia, które głowa przerabia na drobne. Z pustego i Salomon...Komputer taki musiałby być wrażliwy na bodźce zewnętrzne - nie tylko umysłowe, ale też fizyczne, bo emocje są psychofizjologiczne - związane np. z zagrożeniem życia - stąd uczucie strachu, zagrożenia. Czy np. bólu.Człowiek często odczuwa lęk nieokreślony, z niczym nie związany, zwłaszcza nie z bodźcami czy sytuacją ogólną.
Jeśli chodzi o komputery, nie ma żadne fizycznej różnicy między danymi a programem ani też między danymi z zewnętrznych czujników a danymi (prawdziwymi lub syntetycznymi) wprowadzanymi z pamięci.Zgoda, dla kompa nie ma znaczenia jak się wprowadzi dane.
Dla tego moim zdaniem komputer nie musi mieć łączności ze światem zewnętrznym w sensie sztucznych zmysłów - aby, o ile to w ogóle możliwe, odczuwać strach.
Może też odczuwać go w czasie snu, paranoi itd. - kiedy bodźce są urojone.Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?:)
chodzi mi o to, że lęk pojawia się też u pacjentów, którzy nie są świadomiJakoś nie myślałam o kompie w stanie wegetatywnym:)
Lęk wydaje się czymś dużo starszym, niż świadomość. Przewrotnie można powiedzieć, że przynajmniej w przypadku życia na Ziemi musiał się pojawić strach, aby zaistniała świadomość.Nie wiem, bo jednak strach wiąże się z zapamiętywaniem sytuacji zagrożenia, kojarzenia jej i natychmiastowej reakcji organizmu na bodziec w oczekiwaniu, że złe się zdarzy. Czy bez świadomości można przewidywać/przeczuwać zagrożenie?
Może więc można stworzyć komputer, który będzie się bał, aczkolwiek nie będzie świadomy.Może można - niemniej jak stwierdziłbyś, że odczuwa strach? Przy braku komunikacji? I jeszcze potrafiłbyś go porównać z ludzkim?
Nieporozumienie - ja zrozumiałam, że Ty o działaniu mózgu - zapytałam Cię czy wg Ciebie działanie mózgu (w tym generowanie emocji) - da się wyzerojedynkowac. Napisałeś, że w większości da.CytujSądziłem, że chodzi Ci o redukcję efektów (nie sposobu działania).
Chodzi mi o to, że nie ma znaczenia jaką drogą uzyskano wynik - mieści się on w dwóch przegródkach.Mieści się w jednej, ale są dwie możliwości T/N, +/-.
Nie byłbym skłonny kłócić się o liczbę tych przegródek, ale myślę, że poczucie, że jest się w porządku, albo, że nie jest się w porządku jest bardzo ważne i kieruje naszym życiem. Dlatego sądzę, że to są dwie najważniejsze przegródki.W porządku-nie-w porządku...w stosunku do siebie, czy innych? To te szarości. Czasem nieredukowalne:)
(...) Dlatego, przysiadłszy fałdów i wezwawszy całe swoje mistrzostwo do pomocy, Trurl skonstruował mu państwo zupełnie nowe. Pełne było grodów, rzek, gór, lasów i ruczajów, z niebem i chmurami, z drużyną wojów, pełnych chuci bitewnej, z warowniami, fortecami i fraucymerami; (...) A wszystko to razem mieściło się, zespolone, sprzęgnięte i doszlifowane, w pudle, nie nazbyt dużym, takim akurat, że bez wysiłku mógł je Trurl unieść; za czym dał je Eksyliuszowi w darze, ofiarowując na wieczne władanie (...)
Więc, chociaż zrazu poczuł się urażony darem Trurlowym monarcha, że zbyt małe było to państwo i zanadto podobne do dziecinnej zabawki, widząc jednak, jak wielkie staje się w nim wszystko, oglądane przez grube szkło wierzchnie, a może nawet przeczuwając niejasno, iż skala wielkości nie ma tu nic do rzeczy, ponieważ nie mierzy się spraw państwowych metrem ani kilogramem, uczucia zaś, doznawane przez olbrzymów czy karzełki są jakoś sobie równe (...)
Trurl zaś, powróciwszy do domu, opowiedział zaraz, nie bez zadowolenia, przyjacielowi Klapaucjuszowi, jakim popisem mistrzostwa konstruktorskiego pogodził dążenia monarchistyczne Eksyliusza z republikańskimi byłych jego poddanych. Klapaucjusz jednak, o dziwo, bynajmniej nie wyraził mu uznania. Przeciwnie, coś w rodzaju przygany mógł Trurl wyczytać w jego oczach.
- Czy dobrze cię pojąłem? - powiedział. - Ofiarowałeś temu okrutnikowi, temu urodzonemu dozorcy niewolników, temu torturofilowi, czyli mękolubowi, całą społeczność we wieczne władanie? (...)
- Żartujesz chyba! - zawołał Trurl. - W końcu całe to państwo mieści się w pudle, a format jego wynosi metr na sześćdziesiąt pięć centymetrów na siedemdziesiąt - i nie jest to nic innego, jak tylko model...
- Model czego?
- Jak to: czego? Społeczności, sto milionów razy pomniejszony.
- A skąd wiesz, czy nie istnieją społeczności sto milionów razy większe od naszej? Czy wówczas te nasze nie byłyby modelami owych olbrzymich? A w ogóle jakie znaczenie mają rozmiary? (...) Czy oni nie cierpią, nie pracują w trudzie, nie umierają?
- No no, mój drogi, przecież sam wiesz, że wszystkie owe procesy idą tak, ponieważ je zaprogramowałem, a więc toczą się nie naprawdę...
- To jest - jak to: nie naprawdę? Czy chcesz powiedzieć, że pudło jest puste, a pochody, tortury i ścinanie są jeno złudzeniem?
- Złudzeniem nie są o tyle, że zachodzą istotnie, wszelako jedynie jako pewne zjawiska mikroskopijne, do których zmusiłem roje atomowe - rzekł Trurl. - W każdym razie owe narodziny, miłowania, bohaterstwa, donosy są jeno harcowaniem w próżni drobniuchnych elektronów, uporządkowanym dzięki precyzji mego nieliniowego kunsztu, który...
(...)
- A czy my sami, gdyby nas badać fizykalnie, kauzalnie i namacalnie, również nie jesteśmy chmurkami elektronowego hartowania? Ładunkami dodatnimi i ujemnymi, wmontowanymi w próżnię? I czy byt nasz nie jest rezultatem tych utarczek cząsteczkowych, choć sami odczuwamy łamańce molekuł jako trwogę, pożądanie lub namysł? I cóż więcej dzieje się w twojej głowie, gdy marzysz, oprócz dwójkowej algebry przełączeń i niestrudzonej wędrówki elektronów?
- Mój Klapaucjuszku! Utożsamiałżebyś nasz byt z bytem tego, w pudle szklanym zamkniętego, niby-państwa?! - zawołał Trurl. - Nie, tego już za wiele! Przecież intencją moją było sporządzić jeno symulator państwowości, model cybernetycznie doskonały, nic więcej!
- Trurlu! Doskonałość nasza jest naszym przekleństwem, które nieobliczalnością skutków obarcza każdy nasz twór! - wielkim głosem powiedział Klapaucjusz. - Gdyż naśladowca niedoskonały, pragnąc zadawać tortury, wybudowałby sobie niekształtnego bałwana z drewna lub wosku, a przydawszy mu niejakie zewnętrzne podobieństwo do istoty rozumnej, znęcałby się nad nim namiastkowe i sztucznie! Lecz pomyśl ciąg doskonalenia takich praktyk, mój drogi! Pomyśl następnego rzeźbiarza, który buduje lalę z gramofonem w brzuchu, by mu jęczała pod razami; pomyśl taką, która, uderzona, pocznie błagać o litość, taką, która z bałwana staje się homeostatem, pomyśl lalę roniącą łzy, krwawiącą, lalę, która obawia się śmierci, choć zarazem pociąga ją jej spokój, ze wszystkich najpewniejszy! Czy nie widzisz, że doskonałość naśladowcy sprawia, iż pozór staje się prawdą, a udanie rzeczywistością? Oddałeś okrutnemu tyranowi we władanie wieczne niezliczone rzesze istnień, zdolnych do cierpienia, popełniłeś więc rzecz haniebną...
- To wszystko sofizmata! - wykrzyknął Trurl, tym bardziej gwałtownie, że słowami przyjaciela poruszony. - Elektrony skaczą nie tylko wewnątrz głów naszych, ale i wewnątrz płyt gramofonowych, i z tej ich powszechności nic takiego nie wynika, co by uprawniało do analogii tak hipostatycznych! Poddani potwora Eksyliusza istotnie tracą głowy, życia, szlochają, biją się, miłują - dlatego, ponieważ zestroiłem parametry w sposób pożądany, ale o tym, czy cokolwiek czują przy tym, nic nie wiadomo, Klapaucjusz bo o tym nic ci skaczące w ich głowach elektrony nie powiedzą!
- Jeślibym tobie rozbił głowę, też nic bym prócz elektronów nie ujrzał, to pewne - rzekł tamten. - Udajesz chyba, że nie widzisz tego, co ci ukazuję, bo wiem dobrze, że nie jesteś taki głupi! Płyty gramofonowej o nic nie spytasz, płyta nie będzie cię o zmiłowanie błagała ani na kolana nie padnie! Nie wiadomo, powiadasz, czy oni jęczą pod razami tylko dlatego, że tak im ze środka elektrony podmrugują, jakoby kółka poruszaniem głos wydające, czy też naprawdę ryczą z rzetelnie doznawanej boleści? A to mi dopiero rozróżnienie! Przecież cierpiący nie jest ten, kto ci to swoje cierpienie da do potrzymania, abyś je mógł zmacać, nadgryźć i zważyć, lecz ten, kto zachowuje się jak cierpiący! Udowodnij mi tu zaraz, że oni n i e czują nic, że n i e myślą, że nie ma ich w ogóle jako istot, świadomych zamknięcia między dwiema otchłaniami niebytu, tą sprzed narodzin i tą spoza zgonu, udowodnij mi to, a przestanę cię molestować! Udowodnij natychmiast, żeś tylko naśladował cierpienie, lecz go nie stworzyłeś!
- Wiesz dobrze, że to nie jest możliwe - odparł Trurl cicho. - Gdyż biorąc instrumenty do ręki, gdy pudło było jeszcze puste, już wtedy musiałem przewidzieć ewentualność takiego dowodu, po to właśnie, by jej zapobiec przy projektowaniu państwa Eksyliuszowego, a to dlatego, by nie powstało w monarsze wrażenie, iż ma do czynienia z marionetkami, kukiełkami zamiast poddanych najzupełniej realnych. Nie mogłem uczynić inaczej, zrozum! Gdyż wszystko, cokolwiek podważałoby złudzenie absolutnej realności, unicestwiłoby zarazem powagę władania, sprowadzając je do mechanicznej zabawy...
- Rozumiem, ależ rozumiem doskonale! - zawołał Klapaucjusz. - Intencje twoje były zacne - chciałeś tylko sporządzić państwo jak najbardziej podobne do prawdziwego, podobne wręcz nie do odróżnienia, i pojmuję ze zgrozą, że to ci się udało!
A teraz rzecz najciekawsza: Mechanizm uwalniajacy badz blokujacy wydzielanie I dzialanie tych substancji, zwiazany z pozycja w stadzie jest taki sam u ludzi, jak I u… Nie, nie szympansow, czy innych ssakow, ale siega az do skorupiakow. Badane byly konkretnie homary.No ciekawe, najbardziej zdziwiło, że skorupraki to zwierzęta stadne. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.
No właśnie nie są stadne. Tym bardziej to dziwi. Po prostu jak się parza albo gromadzą wokół padliny to zaczynają wytwarzać hierarchię. Podobnie rekiny (konkretnie Białe) stadne nie są, ale w rejonach obfitej zwierzyny, np. przy koloniach fok, albo przy przynecie, kiedy się gromadzą zaczynają wytwarzać hierarchię.A, to ma sens. Tworzą stado incydentalne walcząc o dostęp do żarełka.
Ponieważ z naszego punktu widzenia wydaje nam się, że gdybyśmy stworzyli byt zachowujący się jak świadomy - to ten byt tylko udawałby świadomość, bo trybiki nie myślą. Żeby to była prawda, to człowiek musiałby mieć jakiś pierwiastek boski, spoza tego świata.A skąd ten pierwiastek boski? Ja przynajmniej niczego takiego nie sugerowałam.
To idiotyczne, że rozum (intelekt) boi się, czy ulega emocjom.Noo...a Ty chcesz nimi "zarażać" porządne komputery;)
Logicznym byłoby, aby umysł mógł być ponad tym - a w zasadzie nie może, pomijając zaciskanie zębów lub (z punktu widzenia średniej) - patologię.Logicznym by było, by był ponad emocje, które prowadzą do autodestrukcji.
Ola - pytanie brzmi, czy szarości o jakich mówisz nie są odbiciem złożoności przypadku i czy gdyby go rozłożyć na składniki pierwsze to szarości nie znikłyby.Dyć zrozumiałam pytanie.
@ Maziek, Olkapolka, Liv, Nex...To, o czym mówimy jest do zobaczenia w filmach SF;)
Co Wasze głosy mają wspólnego z wątkiem (przynajmniej tytularnie)? Nie trzeba Waszych głosów przenieść tam, gdzie jest ich merytoryczne miejsce?
R.
Jeśli uważamy, że nasza świadomość to jest coś specjalnego, czego nie da się zaprogramować, odtworzyć bo wówczas będzie to udawane - to wychodzi na to, że jest jakiś dodatkowy składnik potrzebny, spoza tego świata. Inaczej to założenie (że się nie da) nie może się utrzymać.Nie napisałam, że się nie da w ogóle odtworzyć - tylko, że może się nie dać zredukować zero-jedynkowo.
w ogólniejszej perspektywie emocje (a w każdym razie ich część) obywają się bez świadomości.W tym sensie, że niezależnie i bez wpływu. Ale przeoczyć je raczej trudno.
Ogólnie to myślę, że stwierdzenie, że coś będzie świadome na swój sposób jest tak pojemne, że aż puste ;) . Powstaje pytanie, jak mielibyśmy te świadomość wykryć, skoro będzie inna niż nasza?Kiedy rozmawiasz, czy nawet - tak, jak teraz ze mną - piszesz - z kimś to chyba potrafisz stwierdzić czy jest świadomy siebie, otoczenia itp?
ale myślę, że odtworzenie rzeczywistego strachu będzie zdobyciem wysokiej góry.Dlaczego akurat strachu?
Przesiadka wydaje mi się (możliwym bądź nie) aspektem technicznym, samym w sobie bardzo ciekawym - ale innym.
Nawiasem: obejrzałem Ghost in the Shell i dla mnie lipa (na tle pierwowzoru). Dobrze zrobione ale w warstwie istotnej obrane z przekazu oryginału - sprowadzone do banału.
Scenariusz... No... jest...Czyli zbyłem całą stronę fabularną tego filmu (wraz z przypisaną jej warstwą dyskursywną) wzruszeniem ramion.
Odpowiedzi były więc idiotyczne,Gdzieś słyszałem, bodaj od informatyków, że nie ma głupich odpowiedzi. Natomiast bywają głupie pytania. :)
Problem polega na tym, że oryginalny test Turinga nie zakładał badania wiedzy jako takiej a tylko na ile komputer imituje zachowanie człowieka. Przy takim założeniu każdą odpowiedź można rozpatrywać jako poprawną o ile oceniający uzna, że że została po ludzku udzielona, choćby była błędna.Otóż to - tym tropem należy odtrąbić zwycięstwo. Są ludzie bełkotliwi mniej i bardziej.
Mnie zastanawia jedno - pytania (zacytowane przez maźka) były omalże encyklopedyczne - w sensie nie wymagające myślenia abstrakcyjnego, a tylko bazy danych. Więc skąd problemy z odpowiedzią?Nie wiem tego, ale być może skrypt napisano, aby udzielał ironicznych odpowiedzi. Nie poprawnych, ale właśnie ironicznych. Ironia wszak jest postrzegana jako owoc inteligencji (wiedza zaś niekoniecznie, wszak i cymbał może wykuć na blachę).
Nie wiem tego, ale być może skrypt napisano, aby udzielał ironicznych odpowiedzi. Nie poprawnych, ale właśnie ironicznych. Ironia wszak jest postrzegana jako owoc inteligencji (wiedza zaś niekoniecznie, wszak i cymbał może wykuć na blachę).Jasne. Ale ironię można zaprogramować?
P.S. coś poniekąd w temacie ;) .To rozumiem - może i brak wiedzy, ale jest błysk;)
Jasne. Ale ironię można zaprogramować?Zdaje mi się że łatwiej w tym sensie, że ironia owocuje w głowie odbiorcy. Ocena wypowiedzi jest prosta: wie, albo nie wie (czy M. Everest jest większy od pudełka, czy nie). Ocena czy to nie ironia jest subiektywna ponieważ każda odpowiedź może nią być, więc prawdopodobieństwo rośnie. Myślę, że odpowiedź "między 2 a 4" jest celowo taka, tzn. skrypt tak napisano, żeby nie udzielał ścisłych odpowiedzi albo może i w ogóle nie odpowiadał wprost, tylko "trochę inaczej". W końcu jak Pirx na pytanie ile ma lat odpowiedział, że 111 - w kodzie dwójkowym - to przypuszczalnie interlokutor uznał, że nie jest to odpowiedź błędna (że 7), tylko ironiczna.
Zdaje mi się że łatwiej w tym sensie, że ironia owocuje w głowie odbiorcy.Żeby zaowocowała - umiejętnie musi ją posiać nadawca - bez tego nie ma komunikacji.
Ocena czy to nie ironia jest subiektywna ponieważ każda odpowiedź może nią być, więc prawdopodobieństwo rośnie.Tu się zgodzę połowicznie - ironia podlega subiektywnej ocenie odbiorcy, ale obiektywnie: nie jest głupotą (abstrahując od mniemanego błędu Lema - Pirx nie udzielił idiotycznej odpowiedzi).
Myślę, że odpowiedź "między 2 a 4" jest celowo taka, tzn. skrypt tak napisano, żeby nie udzielał ścisłych odpowiedzi albo może i w ogóle nie odpowiadał wprost, tylko "trochę inaczej".Ok. Rozumiem, ale to nie oznacza ironii - tylko brak encyklopedycznych, hasłowych odpowiedzi.
Olu, mówię Ci i będę łobstawał, że ironia powstaje w głowie odbiorcy.Chyba w sytuacji nieintencjonalnego komizmu;)
Odpowiedzi ironiczne są formalnie błędneJasne - zgadzam się.
z tym że odbiorca obawia się, że poprzestając na formalnej ocenie wyjdzie na ograniczonego kretyna, który nie dostrzega drugiego dna.Uważasz, że ironia bierze się z głupoty odbiorcy? Nie zrozumiał - to się oburza, śmieje czy co tam ma zrobić człek rażony ironią?
No to co byś pomyślała, gdyby na pytanie ile ma nóg odpowiedział, zboczeniec jeden, że 3?Nie każda odpowiedź nawiązująca abstrakcyjnie do tematu jest ironią. Zależy od kontekstu. Zwłaszcza jeśli kogoś znasz. Może nawiązywać do przeszłych zdarzeń itp.
Współczesny świat jest sam w sobie dowodem, że każda głupota znajdzie adresata.Twoja cała wypowiedź - jest ironiczna - wymierzona we współczesny świat, ale to, że każda głupota znajduje adresata świadczy tylko o głupocie odbiorcy (czy również nadawcy - dyskusyjne). Nie ma w tym ironii.
W temacie AI: bezcenne sprawozdane próby dyskusji Ol z botami, w tym zwłaszcza z zadaniem im pytania o cegle, podług Kryterium Damiana.
Nie jestem zbokiem. Mam 2 (dwie) nogi
Ja uważam, że trafna ironia wymaga wręcz porozumienia na linii nadawca - odbiorca.Zgadzam się z Tobą, i z sobą - słowo "ironia" jest bardzo szerokie. Bycie ironicznym w rozumieniu inteligentnie złośliwym ale jednak lubianym dla swoich wypowiedzi wymaga oczywiście inteligencji, wiedzy i umiejętności nieprzekraczania granic. W tym wypadku jednak mamy 5-ciomiunutową rozmowę z obcą osobą, która teoretycznie jest dzieckiem (a więc mało wie) i Twoja ocena nie może w zasadzie polegać na weryfikacji prawda-fałsz, tylko "czy da się pogadać". Zgodzisz się chyba, że odpowiedź na 2+2 jakkolwiek błędna w obu wypadkach, bardziej po ludzku brzmi okraszona jakimś głupawym wyrażeniem ze słownika absurdu (w rodzaju "jak mawiali starzy górale - kiedyś 3") niż wprost, że 3.
Oczywiście to nie jest - w wypadku o którym rozmawiamy, żadna ironia w tym sensie, o którym Ty mówisz. To zestaw ozdobników, na tyle ogólnych, że można je dostawić do każdej odpowiedziI tylko o to mi chodziło - przypadkowe słowa, które może faktycznie - raz na x wypowiedzi stworzą pozór poczucia humoru, ironii itp.
I, teza moja jest taka, że tego rodzaju maksymalnie prostackie, ale jednak "ludzkie" zachowania ZWIĘKSZAJĄ szansę na przejście testu - a NIE że to jest rzeczywiście inteligencja.Oczywiście - zgadzam się.
Oczywiście to skrajny przypadek, bo nie trwało to choćby tych 5 minut i w ogóle nie było wymiany zdań - ale też jest to wypreparowanie tego mechanizmu, który mam na myśli.Hm...fajna historyjka, ale to chyba działa na innej zasadzie (jako i paczkomat) - znaczy na wgranym gotowym zestawie tekstów - bez interakcji.
http://forum.lem.pl/index.php?topic=148.msg41345#msg41345Zapomniałam o tym:)
Ten Blady wygląda na mix wszystkiego co już było (kawałek tego trailera też już był;))) - ale i tak zobaczę;)
Jest też trailer MTP:
Ja przyznaję, że jestem nieco uzależniony, ale od starszych rzeczy, których świeżość najwidoczniej wycisnęła na mym chwiejnym umyśle piętno (tak, właśnie: prawo pierwszych połączeń). Przy nowych jakoś omijają mnie uniesienia
zwłaszcza że nazbyt często głupota i brak pomysłu bije po oczach, a nadrabia się cyrkowymi efektami.
A czy ktoś kiedyś próbował zamieścić tu listę SWOICH starożytnych filmów wszechczasów?
Gdybym miał wytypować jeden film, to wskazałbym Obcego, 8 pasażera Nostromo.
choć wywaliłbym z niej kilka numerów, zwłaszcza ST ;)
Kilku z niej nie widziałem.
Dodałbym ET, Bliskie spotkania III stopnia i Krótkie spięcie (tylko I film).
Seksmisję uważam za lepszy film od Obcego, ale nie uważam, że to s-f.
"za całokształt" i "w uznaniu zasług"::) Bo to nasze, własne, antyimportowe ;), bo Zajdel w niej pobrzmiewa (a Zajdla, wiadomo, Mistrz docenił)...
a po drodze byłby serial Kosmos 1999 (Komandor Koenig do bazy!)
i na tej liście byłyby gwiezdne Wojny, pierwszy odcinek.
Nie widziałem THXa i Gattaca m.in. (albo tak mi się zdaje, bo często okazuje się, że jednak widziałem).
Ten THX bardzo dobry - choć patrzę na to okiem historyka, bo Lucas stworzył w nim świat komputerów, który nie istniał.
Ale bardzo przyjemnie się ogląda mimo, że rzecz w warstwie scenopisu najbanalniejsza z możliwych - baba kusi jabłkiem, chłop leci na wdzięki, za to strącają ich w otchłań w związku z czym chłop ucieka, wychodzi na powierzchnię jak w Seksmisji (chyba Machulski rżnął ;) i nie wiadomo co będzie, ale każdy ma takie poczucie, że jednak lepiej, że Ewa to jabłko podała ;) .
Przypomniał mi się jeszcze film Koziorożec 1. Nawet niedawno oglądałem - nie zestrarzał się, a nawet jest mniej science-fiction niż był, kiedy oglądałem jako obywatel PRL. Choć formalnie to on nie jest s-f.
A w zasadzie, dlaczego umieściłeś Melancholię?
Nasz film wg Lema /tytuł?/ z tymi robotami.
Jazon z Gwiezdnego Patrolu.
Widocznie budżet nie pozwolil na skafandry.
A taka Odyseja Kosmiczna 2010? Ma swoich zwolenników?
Widocznie każdy ma swego Startreka, czy to Kosmos 1999 czy Jazon.
Przynajmniej HALa rehabilitują.
no i tę Gattacę widziałem jednak wcześniej. Chyba jednak dla mnie s-f to jak są rakiety albo przynajmniej androidy :) .
Nie ma skafandrów ale za to latają i strzelają.
UFO nie jest tak durne jak w Odysei, gdzie z kolei są skafandry.
Kapitan Planeta to porażka.
UF ów zachowuje się jakby gral se w Setlersy
Gattaca dobry film, choć zaprawdę z trudem kwalifikuję go jako jako s-f
Film porusza bardzo ciekawy problem, moim zdaniem należący do "kompleksu nowego człowieka"
Ex Machina widziałem, nawet pisałem o nim na forum, całkiem, całkiem. Dość zaskakujący. A ten nowy West World wart starego?WW jest dobry I warto obejrzec. Nie sluchaj Q, on sie Startrekiem zachwyca, a moze I WW nie zrozumial ;D Serial wlasnie dlatego jest dobry, bo tak jak I u Lema, jest o czlowieku bardziej niz o maszynach.
WW jest dobry I warto obejrzec. Nie sluchaj Q, on sie Startrekiem zachwyca, a moze I WW nie zrozumial ;D Serial wlasnie dlatego jest dobry, bo tak jak I u Lema, jest o czlowieku bardziej niz o maszynach.
Obejrzalem wczoraj Logana, jeszcze mi ostatnie 15 min zostalo. No wiadomo, superheroes I w ogole, wiec nie bedzie to zadne hard SF, ale ciekawie sie ogladalo ten upadek postaci I styranego stetryczalego Logana. Ogolnie film sprawia takie brudne wrazenie, obejrzec mozna.
Natomiast nie widzialem nic specjalego w Interstellar I Arrival, I nie rozumiem ochow I achow.
Odpowiedz na pytanie czy maszyne te maja samoswiadomosc czy nie, nie zostala nigdzie udzielona wprost. Co wiecej, pomieszanie maszyn z ludzmi, czy pewne zachowania sugerujace, ze maszyny sa samoswiadome I maja wolna wole, bylo poprzez wielokrotne zmylki maskowane I zaprzeczane.
Eee, jakby wszystko było wyłożone od razu kawa na ławę, to nie było by zabawy.
Dzięki za Twin Peaks, na pewno obejrzę. Nie w telewizji co prawda ;)
Czy to faktycznie Cooper, którego poznaliśmy ponad ćwierć wieku temu? Czy wydarzenia w Twin Peaks aż tak mocno na niego wpłynęły? Jak się okazuje, i tak, i nie, ale tej części nie będziemy zdradzać, by nikomu nie psuć zabawy.
Rakka troche wyglada na B klase filmu
ale chetnie bym obejrzal calosc.
I to, ze calosc rozgrywa sie w niewazkosci.
Ja chyba jestem wyposzczona fikcyjnie, bo zobaczyłam - akurat dzisiaj - bez zbędnego czepialstwa. Tę Rakkę.
I oczywiście jaszczury mogą zniszczyć wszystko oprócz hamerykańskiego ducha i ichniejszych flag;)
I Star Trek - z tymi waszymi - jak tam one?;)
Dla mnie ona jednak sensu nie miała, przez te jaszczury.Żesz...tylko o nie się czepiłam...
Ale z którymi konkretnie, bo nie zajarzyłem? ;) (Podpowiedź, znaczysie, jakąś poproszę ;).)Świat się wali...Tobie się nie kojarzy do ST, a mnie tak ???;)
Żesz...tylko o nie się czepiłam...
Świat się wali...Tobie się nie kojarzy do ST, a mnie tak ???;)
Do tych - o ile trafiłam:
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Gorn (http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Gorn)
Ten krokodyl to chyba nie jedyny taki typ w ST - były jeszcze takie guzowate - chyba bardziej je miałam na myśli - xindi?
A propos przespania: zobaczyłam Arrival - i z trudnością panowałam nad ziewaniem.
Tylko chiński wątek rozbawił - jenerał dający ultimatum obcym - z którymi nie ma porozumienia - piękne;)
Ten krokodyl to chyba nie jedyny taki typ w ST - były jeszcze takie guzowate - chyba bardziej je miałam na myśli - xindi?
Mieli tam tego na składzie więcej...Dzieciaki ;)
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Saurian_(species)
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Slaver
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Selay
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Voth
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Xindi-Reptilian
Ja przyznaję, że jestem nieco uzależniony, ale od starszych rzeczy,Znam w wersji czarnobiałej, ale zdaje się że to sprawa telewizora była.
A przy okazji, wtrącę swoje trzy grosze do dyskusji sprzed paru stron o najlepszych filmach s-f, gdyż wasze listy - ok, ale jednego filmu mi tam zabrakło. Dla mnie wyjściowego i mogę oglądać go wielokrotnie bez znudzenia. Nie zestarzał się (może bo sekspirowany inspirem?).
A scena z robocikiem serwującym alkohol...ech, ten gwiezdny to dłużnik.
Parę teledysków z cyklu "Legendy Polskie":Same fajne kowerki, do muzycznego mogłeś dać.
(A serio: kampania reklamowa nowego "Bladego..." rusza. Zgodnie z obecną modą dostaliśmy towarzyszący filmik opowiadający - na swój sposób - samodzielną historię, jak widać.)To raczej nie jest samodzielna historia - tylko wprowadzenie do tego nowego - 2049. Nowe Nexy (ten nasz to się zapodział całkowicie?;) nie wyglądają tak przyjaźnie, jak te starsze - w dodatku są autodestrukcyjne. Hm.
Właśnie powtórzyłam Bladego i nabrałam chęci na tego nowego.
Alele...w sumie to skąd te ludzio-maszyny? Automaty je produkują i wysyłają za granicę?
Do terroryzmu - może i tak - ludzie bombki, ale tutaj zabijają negatywne emocje - czyli całkiem human ten SF;)
Niby była wzmianka, że w roli śpiochów po wojnie lepniaczo-wspanialczej ;) zostały.Notaaa...właśnie - zapomniałam - z Allena ściągali;)
(i chyba nie tylko dlatego wybrane, że król Jordanii SF lubi ;))...Ups...to był najdroższy odcinek w historii ST? Bo gaża musiała być królewska;)
I przesłanie odważnie ryzykowne - przytul terrorystę - z tego wychodzi...Jasne, że kojarzy do zamachów...ale czy taki zamachowiec jest w desperacji, czy w szczęśliwości, bo spełnia swój obowiązek - wie tylko on.
Notaaa...właśnie - zapomniałam - z Allena ściągali;)
W sumie to myk wzięty z Bladego...androidy, które nie chcą być androidami i uciekają od swojego przeznaczenia.
Ups...to był najdroższy odcinek w historii ST? Bo gaża musiała być królewska;)
ale czy taki zamachowiec jest w desperacji, czy w szczęśliwości, bo spełnia swój obowiązek - wie tylko on.
Racja. Chodzące bombki - chociaż zbrojone przez inne ręce (?;).W sumie to myk wzięty z Bladego...androidy, które nie chcą być androidami i uciekają od swojego przeznaczenia.I ogólnie z Dicka ("Impostor" (http://ww2.valdosta.edu/~asantas/Texts/Impostor.pdf) z '53 jeszcze).
niegdyś w tym fachu więcej było szaleńców i entuzjastycznych fanatyków, teraz - desperatów, kręconych przez fanatykówFanatyk nie bierze się sam z siebie, ot. Więc właściwie czy "entuzjastyczny fanatyk", czy "desperacki" - ktoś go nakręca do akcji. Robi zamach dla kogoś, czegoś.
Gdzie tam. Na ochotnika się zgłosił, jako fan*, i jeszcze nic gadać nie mógł, prawo związkowe mu nie pozwoliło.Rozumiem, ze za darmo, ale nieme kino? Co to ma na celu?
Fanatyk nie bierze się sam z siebie, ot. Więc właściwie czy "entuzjastyczny fanatyk", czy "desperacki" - ktoś go nakręca do akcji. Robi zamach dla kogoś, czegoś.
Rozumiem, ze za darmo, ale nieme kino? Co to ma na celu?
Blady Bladym - się zobaczy - a słyszał ktoś coś o tym (fiction podobnież jeno na końcu)?:Słyszał to nie, ale widział (teraz już) i owszem. Choć rozmach zamierzenia...światowy :)
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2017/10/06/photon-recenzja-filmu/
Blady Bladym - się zobaczy
z trzech takich filmikówco była o nich mowa?;)
O, tu wywiad z reżyserem który coś tam wyjaśnia.Właśnie wczoraj jakiś inny wywiad - a właściwie program szerszy - wpadł przypadkowo i zaciekawił. Rozmachem;)
O, zobaczyłam.Blady Bladym - się zobaczyAle może najpierw się zobaczy dwa następne
O, zobaczyłam.
Nowe replikanty miały.O, zobaczyłam.
Też zobaczyłem, i prawdę mówiąc mam drobne ;) wątpliwości, bo dziury logiczne to tu jak w nowych "SW". Po pierwsze - niedawno trzeba było te Nexy łapać używając skomplikowanych testów Voighta-Kampffa, a teraz się nagle okazuje, że każden jeden ma numerek na oku,
No jak po co? Żeby się działo;)O, zobaczyłam.Też zobaczyłem, i prawdę mówiąc mam drobne ;) wątpliwości, bo dziury logiczne to tu jak w nowych "SW". Po pierwsze - niedawno trzeba było te Nexy łapać używając skomplikowanych testów Voighta-Kampffa, a teraz się nagle okazuje, że każden jeden ma numerek na oku, i po tym go od razu można. To po co się ten Deckard męczył?
Ale faktycznie - niezły numerek;)
no właśnie - chyba pozostaje czekanie na wiatr;)
Obejrzalem wszystkie Gwiezdne Wojny (przez te ostatnie pare lat), oprocz zupelnie ostatnich i mam jeden wielki metlik, nie jestem w stanie sobie ich przypomniec i uporzadkowac. Ogolnie wszystkie nowe chowaja sie do starych, zwlaszcza w warstwie charakterow.
Valerian i Miaasto Tysiaca Planet, Luca Bessona - jakis taki dziwny. Glupiutki; wiadomo.
Troche przypominal 5-th Element, scenografia i w ogole...
Nowy Star Trek serial - cienki raczej. Na sile probuja byc serio, ale wychodzi jak zwykle.
No i ta glupia moda obsadzania babek za wszelka cene jako supermanow.
Orville lepszy, pewnie dlatego ze to parodia Startreka, choc po gosciu ktory zrobil Family Guy i American Dad spodziewalem sie wiecej.
Ach, gdyby ci sami ludzie, na tym samym poziomie zrobili Wiedzmina ::)
To wrzucal ktos?
W stronę słońca.
Tutaj to już w ogóle nie ma co krytykować potknięć i zastanawiać się nad sensem fabuły...styknie jej streszczenie:
Grupa kosmonautów musi dostarczyć na Słońce ładunek jądrowy.
Takie pytanko... Oglądał kto "Bez słowa" ("Mute")Można obejrzeć z przymrużeniem oka jak ktoś lubi "romanse" ;) Ale dlaczego tu piszę, ano dlatego , że jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Nie obyło się od paru byków jak to w sf , mimo to polecam. Wizualnie , aktorsko no i ba nawet muzyczne wstawki nie banalne, w scenariuszu może bym trochę namieszał 8) Film na podstawie jakieś trylogii Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi 8)
jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem.
Film na podstawie jakieś trylogii Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi 8)
W końcu wpadł nowy Blady - z grubsza zgadzam się z tym co napisał Nex.W końcu wpadł i do mnie. Z grubsza zgadzam się z tym co napisała Ola i Nex.
Film robi dźwięk/muzyka i zdjęcia = klimat. To zachowane.
Jak już w innym wątku ktoś zauważył - Joi faktycznie przypomina Halucynę (moja halucynacja pewnie po tym, że nie tak dawno oglądałam serialik o Tichym - przez wzmiankę o Joi - pętlę się;)...ale wg mnie najnudniejsze, najsłabsze w filmie są gadki wstawiane przez Wallace (brakowało mu do pary Gromita;) - nadęty właściciel świata - porażka.
Za to pies pijący whisky? Hm...;))
Maszyna do czytania wspomnień...tja.
Trochę za mało Deckarda i rozmyta końcówka - jakby film miał potrwać jeszcze z pół godziny...ale to chyba faktycznie drzwi do kolejnej odsłony - Revolution 2079 - to może być niestrawne.
Można się przyrzepić tu i ówdzie, ale po co? Całkiem znośne 163 minuty.
Są replikanci starsi, nowsi. Z jakiegoś powodu spora część systemu używa olbrzymich środków by likwidować starszych, łagodnych, pracowitych etc. Podany powód, by prawdziwi ludzie się lepiej czuli jakoś do mnie nie przemówił.To akurat chyba łatwe do wyjaśnienia - starsi replikanci się zbuntowali - zaczęli śnić o owieczkach. Już w pierwszej części mieli przekichane - mieli być odstrzeleni.
starsi replikanci się zbuntowali - zaczęli śnić o owieczkach.Śnili? To rzeczywiście powód do eksterminacji.
Plus polowanko na naczelnego buntownika.To ten farmer hodujący robaki-larwy?
Jakoś przed oglądaniem wydawało mi się że to bardziej maszyny, metalowo-syntetyczne - a to bardziej klony, z mięsa, kości i krwi. Jakoś zmienia mi to ogląd całości.Panie...jak one by były takie maszynowe to nie byłoby filmu...przecież to właśnie o to chodzi, że nie da się ich łatwo odróżnić od człeków. Po to te testy i wątpliwości who is who...
No tja...bo Deckard zginął...a nie, to nie ten film...nie te wojny;)))CytujPlus polowanko na naczelnego buntownika.To ten farmer hodujący robaki-larwy?
Nijak nie wyglądał na buntownika. Supermaskowanie. :D
Panie...jak one by były takie maszynowe to nie byłoby filmu...przecież to właśnie o to chodzi,Już wiem, to chyba przez pamięć książki - tam są androidy.
Zara, to ile ten film ma długości, jak liv pisze, że 2h z hakiem by starczyło? Futurolodzy przypuszczali, że człowiek będzie ewoluował w kierunku wątłego ciałka i wielkiego łba na chudej szyjce (z zakolami i plus okurary ma się rozumieć) - ale coś czuję, że od siedzenia w kinie duża będzie tylko ta strefa, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, a główka i reszta maleńka (ze stosownymi wyjątkami niektórych organelli, u pań i panów)...2:43. Ta strefa...odkąd wspierana popcornem & co...ma spore szanse zdominować człeków...
Hm...ja jakoś nigdy nie pomyślałam, że androidy/replikanci są metalowcami - ani przy książce, ani przy filmie.CytujPanie...jak one by były takie maszynowe to nie byłoby filmu...przecież to właśnie o to chodzi,Już wiem, to chyba przez pamięć książki - tam są androidy.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Replikant (https://pl.wikipedia.org/wiki/Replikant)
To ja chyba nie dam rady :( . Mam za szczupłą :( .Musisz potrenować...codziennie litr coli i paczka popcornu, do tego McZestawy i jak nie zejdziesz, to po miesiącu możesz pójść do kina...tylko wtedy istnieje ryzyko, że nie upchniesz się do fotela...tak źle i tak niedobrze... :-\
Rozwalił mnie ten test empatii, jako jedyne kryterium. Zastanawiam się jaki procent prawdziwków by... 8)Jasne...ale nie mów tylko, że tego nie było u Dicka;))
2:43.E no, ostatnie 15 minut to napisy, a może i 20. :)
Jasne...ale nie mów tylko, że tego nie było u Dicka;))To było tak - najpierw obejrzałem film i tej, pasującej do fotela z popcornem, nie urwał. Potem przeczytałem książkę i stwierdziłem, że jest o czymś innym niż film. Nie pamiętam, na ile innym, ale to nie tylko moje wrażenie.
Bo zacznę myśleć, że oglądałeś i czytałeś jakieś podziemne wydanie;)
Bo chyba książka była bardziej o ludziach w czasach postapokalipsy, a watek filmowy robot-nierobot błąkał się jakoś z boku. I tych ludzi, przeciętnych ludzi - robiących kariery, mających sztuczne zwierzątka a marzących o prawdziwych i innych sprawach ludzkich w filmie nie ma.Jasne - w książce były bardzo ważne te zwierzątka, ale androwątek to podstawa - przez całą książkę przewija się test Voighta- Kampffa:
Happy? Deckard żyje w szczęśliwym związku z Rachael i mają małe androidziątka?No właśnie takie było w oryginale - happy.
Chyba pasuje mi takie - jakie było. Hm.
ale androwątek to podstawa - przez całą książkę przewija się test Voighta- Kampffa:Prawdaż, Pani - prawdaż. :)
Aha...to ja jakąś nieoryginalną wersję pamiętam...bo otwarta.Super oryginalną oglądałaś, bo reżyserską :)
to kompromitacja:Wszelkie filmoobrazki znaczone hasłem starwars omijam szerokim łukiem. Od dawna twórcy tej epopei kosmicznej celują w target ::) 10-12 latków, którzy potem będą zabijać się o naklejki z Biedronki i kupią przez to więcej chrupek.
A propos przespania: zobaczyłam Arrival - i z trudnością panowałam nad ziewaniem.Cóż dodać? Ja nie zapanowałem nad ziewaniem i choć oglądałem w kilku podejściach, zawiasy szczękowe zostały nadwyrężone.
Nie wiem czy dlatego, że znam dobrze fabułę (chociaż tutaj ułzawioną)...ale raczej nie. Po prostu nudny film.
Tylko chiński wątek rozbawił - jenerał dający ultimatum obcym - z którymi nie ma porozumienia - piękne;)
Nie komentując nawet koncówki..
Nex gdzieś napisał, że średniak. Zgoda. W dodatku nudny.
Z biedą da się podciągnąć pod wiadomy kalkulatorHm...no właśnie...z biedą się da:
To, że ją postrzegają - nie znaczy, że ją zmieniają.Czyli jedyną inteligentną reakcją jest zupełny brak działania.
Determinizm? Przylecieć musieli...bo tak widzą...bo tak było...będzie...ale czy zmieniają tym przyszłość, którą odczuwają inaczej niż człeki?W świecie nieożywionym, ok, ale w świecie bytów świadomych determinizm oznacza istnienie nadistoty.
Rozmawialiśmy o tym - gdzieś.To inny rodzaj determinizmu 8)
Nic nie mam do pani prof. - ale na pewno nie wpisuje się w ciąg catwomenów - czyli kobiet których pierwszoplanówką jest poholiłodzku pojęta kobiecość.Dziewczyno! Jesteś mentalnie w minionej epoce. Te dupocycki z przewężeniem to już przeszłość, zresztą obecnie dostępne na klikniecie, tak siak - sztuczne. Tak silikon i siak silikon.
I ze trzy mogłyby mnie zainteresować - głównie ze względu na nazwiska:O tym czytałem, że sklejka z różnych klimatów, ale może być.
- Kształt wody:
- AnihilacjaA o tym pisał wiesiol już w lutym
Można obejrzeć z przymrużeniem oka jak ktoś lubi "romanse" ;) Ale dlaczego tu piszę, ano dlatego , że jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Nie obyło się od paru byków jak to w sf , mimo to polecam. Wizualnie , aktorsko no i ba nawet muzyczne wstawki nie banalne, w scenariuszu może bym trochę namieszał 8) Film na podstawie jakieś trylogii Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi 8)A potem Q rozwinął.
- ReplicasNic nic.
Jeżeli znasz czas w całej rozciągłości i WIESZ, że coś się zdarzy, to przeciw czemu chcesz wierzgać?CytujTo, że ją postrzegają - nie znaczy, że ją zmieniają.Czyli jedyną inteligentną reakcją jest zupełny brak działania.
Patrz pod podłogę ;)Cokolwiek miałeś na myśli - tylko nie to!:)
W świecie nieożywionym, ok, ale w świecie bytów świadomych determinizm oznacza istnienie nadistoty.Wystarczą same prawa przyrody/fizyczne - vide postrzeganie słów Spinozy.
I poddania się jej planowi. Stare i słabe...nazwano to kwietyzm - mam na myśli doktrynę.Różne drogi prowadzą do jednakiej przyszłości.
Dziewczyno! Jesteś mentalnie w minionej epoce.Taa? A co Ty się taki ponowoczesny zrobiłeś, hę?
Współczesne kociaki uwodzą czymś innym.Czym?
Za to oglądam teraz na etapy, ale się ciągnie, taki filmJeśli 1:50 potrzebuje etapów...to nie może być dobrze;)
Jeżeli znasz czas w całej rozciągłości i WIESZ, że coś się zdarzy, to przeciw czemu chcesz wierzgać?No dyć nie chcę.
Cokolwiek miałeś na myśli - tylko nie to!:)Podpolje nie leży?
W świecie nieożywionym, ok, ale w świecie bytów świadomych determinizm oznacza istnienie nadistoty.Nie wystarczą - Spinoza się myli, co zresztą tuż obok raczej zgodnie stwierdziliście. Że jego koncepcja ładna i...ładna. Dopóki nie wejść w szczegóły.
Wystarczą same prawa przyrody/fizyczne - vide postrzeganie słów Spinozy.
Różne drogi prowadzą do jednakiej przyszłości.Taki jeden to nawet powiedział konkretnie, że te drogi to prowadzą do socjalizmu. ;)
Więc nie zaraz bierne.
Taa? A co Ty się taki ponowoczesny zrobiłeś, hę?;D
Poza tym...najwidoczniej nie widziałeś najnowszych Avengersów... ::)
Współczesne kociaki uwodzą czymś innym.Nie powiem, ale coś mi się zdaje że mieszasz uwodzenie z ...no właśnie - z czym?
Czym?
Notak...Miss America bez występów w bikini...tylko czysty intelekt i osobowość...
Jeśli 1:50 potrzebuje etapów...to nie może być dobrze;)niekoniecznie, lubię robić sobie przerwy, ale w tym wypadku, bo doglądałem... wiem - ja go po prostu nie zrozumiałem!
Przecież to nie było o Tobie - chyba, że WIESZ - fiu...rąbek mógłbyś...:))CytujJeżeli znasz czas w całej rozciągłości i WIESZ, że coś się zdarzy, to przeciw czemu chcesz wierzgać?No dyć nie chcę.
Podpolje nie leży?Wiesz, że leży...byle nie zaglądać pod...;)
Prawa przyrody nie wystarczą by wyjaśnić dlaczego zmyłaś dziś podłogę, choć wcale nie była taka brudna.;))
O nie nie, nie wyłgasz się prawami przyrody! ;)
To nie determinizm - to banał.Dziękuję:))
Determinizm wyznacza tylko jedną drogę. Koniec jest oczywisty, ale liczy się tylko "po drodze".
A to jakaś tajemnica?CytujWspółczesne kociaki uwodzą czymś innym.Nie powiem, ale coś mi się zdaje że mieszasz uwodzenie z ...no właśnie - z czym?
Czym?
Notak...Miss America bez występów w bikini...tylko czysty intelekt i osobowość...
Nadmienię, że wszelkie miss cośtam oglądają chyba tylko uczestnicy tego i producenci. wieje nudą bardziej niż z najnudniejszego filmu. Coś w rodzaju zabawy znajdź 10 szczegółów którymi...To jest Twoja opinia - którą zresztą w dwóch ostatnich zdaniach - podzielam.
dotarło do mnie, że otarłem się o geniusz.Kpisz? Czy oglądać?;)
Kpisz? Czy oglądać?;)Jak pisałem to kpiłem, ale teraz sam nie wiem. Być może w pewnych okolicznościach ...się spodobać.
To obejrzałam.Cytuj- AnihilacjaA o tym pisał wiesiol już w lutymCytujMożna obejrzeć z przymrużeniem oka jak ktoś lubi "romanse" ;) Ale dlaczego tu piszę, ano dlatego , że jestem świeżo po obejrzeniu Anihilacji Garlanda i muszę przyznać jestem pod wrażeniem. Nie obyło się od paru byków jak to w sf , mimo to polecam. Wizualnie , aktorsko no i ba nawet muzyczne wstawki nie banalne, w scenariuszu może bym trochę namieszał 8) Film na podstawie jakieś trylogii Vandeermeera, Q pewnie będzie wiedział o co chodzi 8)A potem Q rozwinął.
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2520 (https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.2520)
Obejrzałem i ja, nie napisałem? Dziwne.
O kobietach z problemami - Almodóvar s-f.... z facetem w tle i klimatem ala piknik na skraju załamania nerwowego...trochę polewam. Ba, gorąco.
Ale do obejrzenia.
Jak pisałem to kpiłem, ale teraz sam nie wiem. Być może w pewnych okolicznościach ...się spodobać.Ok. Sprawdzę.
Za ciosem i Kształt wody wpadł. Całkiem inny film. Bajka...baśń - wersja królewicza na białym koniu...ale morskim...Obejrzałem. Hmm...nie wiem co powiedzieć. Jeśli potraktować jak wariant bajki o Kopciuszku, to ok.
Zdecydowanie nie jest to SF - raczej rodzaj fantasy. Jak to u del T.
Nie ma sensu rozkminiać, bo też nie ma za bardzo czego.
Po pierwszej godzinie byłam bardziej na nie, niż po drugiej - ale polecać? Hm. Raczej nie.
Generalnie film o samotności - tylko w oprawie podwodnej.
Przeczytałem inne recenzje i chyba coś ze mną nie tak.Coś Ty - to z recenzentami;)
Wtedy wyglądał ciut młodziej i jaśniej - o takTja - faktycznie młodość Podwodnego Królewicza - zanim stał się lokalnym bogiem;)
Mnie się zdaje, że to uboższa wersja Labiryntu fauna. W sensie baśniowości.Nie widziałem nic więcej tego reżysera, ale po przejrzeniu dorobku widzę, że to nie moja bajka, ot.
Problem w tym, że trudno wyrzucać do kosza film, który jest pozytywny - w zalewie strzelanek i tych utaplanych w niemoralnym niepokoju - ma pozytywne przesłanie.Tak właśnie, nie wyrzucam do kosza ogólnego, jeno mojego. Komuś innemu może się spodobać.
Ja widziałam ze 4 delTory...najbardziej zapamiętał się Labirynt - pewnie przez obrazy - ale widziałam go ponad dekadę temu - trudno mi oceniać - teraz.CytujMnie się zdaje, że to uboższa wersja Labiryntu fauna. W sensie baśniowości.Nie widziałem nic więcej tego reżysera, ale po przejrzeniu dorobku widzę, że to nie moja bajka, ot.
Tak właśnie, nie wyrzucam do kosza ogólnego, jeno mojego. Komuś innemu może się spodobać.Ano - ale prawda taka, że należy mu się kosz. Lepiej zobaczyć jakąś real komedię romantyczną (jakkolwiek to brzmi) niż takie...właśnie: paradisneyowskiego syrena;))
Ok - zerknę w to Odkrycie.Ja obejrzę Niepamięć (http://www.filmweb.pl/film/Niepami%C4%99%C4%87-2013-535756). Ktoś mi polecił. Ale to w tygodnu.
Ma łatkę: oglądliwe;)CytujOk - zerknę w to Odkrycie.Ja obejrzę Niepamięć (http://www.filmweb.pl/film/Niepami%C4%99%C4%87-2013-535756). Ktoś mi polecił. Ale to w tygodnu.
Ja obejrzę Niepamięć. Ktoś mi polecił. Ale to w tygodnu.No to obejrzałem. Podobało się wizualnie.
Ma łatkę: oglądliwe;)Wzruszyło Procol Harum w domku z chmur marzeń i paproci, i przez chwilę jakiś hard...znany głos, ale za krótko, skojarzenie uciekło zanim doszło.
Scena podstępnego wjazdu z bombą do gniazda wroga przypomina podobną, chyba z Dnia Niepodległości?Chyba tak - ale w estetyce Matrix-Odyseja.
Wzruszyło Procol Harum w domku z chmur marzeń i paproci, i przez chwilę jakiś hard...znany głos, ale za krótko, skojarzenie uciekło zanim doszło.A ten głos to z wcześniejszego pobytu - w tym domku? Przegląda płyty i puszcza cosia? Jak rzuca do kosza i leży nad wodą? Bo jak tak, to to:
A ten głos to z wcześniejszego pobytu - w tym domku? Przegląda płyty i puszcza cosia? Jak rzuca do kosza i leży nad wodą? Bo jak tak, to to:Tak, właśnie ten - Plant. :)
Chyba;)
Wody Ksztalt mi sie nie podobal. Myslalem ze to bedzie prequel do Hellboya poniekad, bo ten rybo-czlek wygladal jak postac z tego filmu, a wyszla jakas taka nudna, chorobliwie zoofilna sexualna opowiesc. Jedynym dobrym elementem byl Shannon (glowny zly), ktory jak zwykle gral swietnie. Ale moze film byl adresowany do kobiet?Nooo Nexia...grubo;))...kobiety lubią nudne, chorobliwe zoofilne sexulane opowieści?
Labirynt Fauna za to jest swietny. Swiat realny splata sie ze swiatem fantazji, w glowie tego dzieciaka. Wszystko jest symboliczne I metaforyczne, ale przemyslane zarazem.Ufff...wydawało mi się, że mogłabym pochwalić - z niepamięci;)))
Co do Bladego i tego kto kim byl:Jakoś zawsze - mimo wątpliwości - przyjmowałam Deckarda jako człowieka. Może i te jednorożce na coś wskazują...ale wtedy pierwsza część nie ma głębszego sensu: ot, swój ratuje swego...lepiej dla myślenia i "głębi"...kiedy replikant, który miał być niewrażliwą maszyną - ratuje człeka. To zachowuje sens całego problemu podziału na onych i nas...
Veni vidi i koń z fuzją...film pozostawia wiele do życzenia np. samą podstawę: martwy nośnik z którego coś wyciskamy...w takim układzie zanosi się na część drugą - niemniej interesującą - zbadajmy niemowlaki...gdzie były przed pojawieniem się na padole...jakie traumy przyniosły na ten świat?CytujKpisz? Czy oglądać?;)Jak pisałem to kpiłem, ale teraz sam nie wiem. Być może w pewnych okolicznościach ...się spodobać.
Nie jestem wystarczająco zdeterminowany by wypowiedzieć się bardziej jednoznacznie. Nudnawy na pewno, ale jest sporo nudnawych a mimo to niezłych filmów, takich z opóźnionym zapłonem.
Z punktu science, jednak bełkot.
Co do Bladego i tego kto kim byl:W książce jak było, właśnie nie pamiętam, ale film jeszcze tak. :)
To, ze replikanci byli niemechaniczni, a biologiczni to wydawalo mi sie ze jest oczywiste. W ksiazce byli owszem, elektryczno-mechaniczni, ale w filmie wyraznie nie. Nawet Roy powiedzial w pewnym momencie Sebastianowi, kiedy go prosil o pokazanie jakiejs sztuczki, ze oni nie sa komputerami,
ze oni nie sa komputerami, tylko sa zrobieni z ciala.Skoro tak - jeśli są z tego samego materiału co ludzie, to są ludźmi, a czy powstali przez jakieś sztuczne zapłodnienie, w probówce, czy w sposób bardziej obiegowy - to nieistotne.
Kalki kalki, kalki - chyba nie powinienem już oglądać filmówAno. Ale Marsjanina postawiłbym wyżej jednak. W warstwie "real". Może dlatego, że przeczytałem książkę Lovella i Krugera, w której dominowały jednak technikalia, było ich w każdym razie sporo, a w filmie siłą rzeczy zostały pominięte jako nudne względnie trudne do zreferowania obrazem - a na plan pod-pierwszy wyszła zgnilizna tamtejszych stacji tv, które najpierw nie chciały koprodukować z wesołymi astronautami, a potem się zleciały jak sępy czując trupa - na trawnik Lovellowej, o mój Boże, straszne.
W Marsjaninie rakieta nazywa się Ares.Ale żeby nie było, za Arielem leci Ares.
W Ananke - Ariel.
Jest w Marsjaninie sporo banialukNo właśnie tu za cienki jestem, dlatego z ciekawością czytam co ci nie leżało. Mnie zasadniczo zdziwił komfort energetyczny, zero problemów z zasilaniem co jakoś koliduje z wrażeniami z innych filmów, tam zawsze musieli oszczędzać. A tu muzyczka, światełka etc.
Ostatnie sceny z ze spotykaniem się w kosmosieJako żywo ściągnięta z filmu "Czerwona planeta".
Ale byłoby nudno, jakby się wszystko zgadzało ;) .Jasne - toć to film.
Tak czy siak 1 at to 1 kG/cm2 to nie jest dużo technicznie. Może to spowodować kraksę (dlatego spadały Comety) ale po ich doświadczeniu i w czasach kompozytów mało prawdopodobne.Wcinam się między wódkę a zakąskę - przepraszam :)
U Was też się tak mówi, "między wódkę a zakąskę"?Nie, u nas tak się nie mówi. Chyba dokładnego odpowiednika polskiego zwrotu nie ma - ani w rosyjskim, ani w ukraińskim. Przynajmniej nic mi się nie nasuwa.
Ale podobnież 3 bilbordy.. dobre.Nie wiem czy jestem wiarygodna, ale potwierdzam.
Tak słyszałem od osób wiarygodnych.
Tylko to nie s-f.
SF międzyludzkie
linia polityczno gosp Wakandy to wypisz wymaluj program Trumpa.Wszystko to, podlane delikatnym sosem czarnego rasizmu (w stężeniu wybaczalnym - "Everyone's a Little Bit Racist" jak śpiewają w "Avenue Q"6), który niekoniecznie ma być gloryfikowany, nadaje filmowi dostatecznego posmaku niejednoznaczności by nie stal się prostacką agitką. (Wpisuje się w to doskonale szwarccharakter - nie należy jednak oceniać Jordana po niesławnym reBoocie "Fantastic Four" - niosący na barkach spory bagaż indywidualnych i zbiorowych, historycznych, krzywd, ale i win, które Amerykanie tak lubią sobie wytykać. Będący dobrym kandydatem na bezprecedensowego - z racji lepszych technologicznych zabawek - tyrana i zbrodniarza, a zarazem budzący współczucie i sympatię, posiadający logicznie uzasadniony światopogląd.)
Tak na marginesie - obejrzałem ten węgierski Kongres i wg mnie lipa straszna. Powinno się w imieniu Lema wystąpić do sądu o zadośćuczynienie za poniesione straty duchowe.E? oglądałeś Kongres po węgiersku (temu chyba nikt by nie podołał..;))), czy węgierskie One...Humane Minute?
Walnąłem se 2 teksty o nowych Gwiezdnych Wojnach.
Wg autorskiej koncepcji mej najbardziej zaciążył na odbiorze brak mentorzycy.
I kosmitka, która wyewoluowała na innej planecie w innych warunkach rożni się od kobitki tylko kolorem.
No w tym kontekście to sam Q jest podejrzany.
Bez sensu to jest.
Żadnych podróży w czasie nie będę tolerował.
Czy Star Trek Discovery jest gdzieś do obejrzenia?
Lem sobie robił jaja a Wells... No coż. Dowcip zbyt często opowiadany przestaje być śmieszny. Co owej Le Guin w Vojadżerze nie podpasiło? Filmy na razie oglądam.Żadnych podróży w czasie nie będę tolerował.
Czemu? Przecie u Lema były, u Wellsa były, a fizycznie to na dwoje babka (chociażby z wormholami dało by się próbować kombinować)... Inna sprawa, że klasyczny "ST" to w dużej mierze serial-antologia i odcinki temporalne możesz sobie odpuścić jak chcesz, choć - IMHO - szkoda by było, bo kilka z liczonych do najwybitniejszych wokół tego tematu się kręci. (Nawiasem, skoro o tym mowa, "Star Treka" najlepiej jest oglądać kierując się listami typu toptenów i thebestów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=157.msg44945#msg44945), a potem ew. sięgać po resztę. No i obowiązuje zasada, że im seria nowsza, tym ogólnie gorsza*.)
* Le Guin np. na etapie "Voyagera" odpadła.
a Wells... No coż. Dowcip zbyt często opowiadany przestaje być śmieszny.
Co owej Le Guin w Vojadżerze nie podpasiło?
Filmy na razie oglądam.
"ST"? To długo się nie naoglądasz, bo tylko dwa pierwsze są coś warte (patrząc w kategoriach lemowskich czy ogólnoSFowych), po pozostałe ma sens sięgać tylko jeśli złapiesz bakcyla i zaczniesz przymykać oko.
Na razie te nowe obejrzałem, te od 2009 roku dwa, bo trzeciego mi się nie chce szukać.
Filmy z Łysym sa fajne bo jest tam Łysy.
Niechby się jeszcze wcześniej przenieśli w czasie i zostali swoimi własnymi dziadkami.
Dzieje Klingona se muszę jakieś obejrzeć...
Klingonów jako takich.
Początkowa bitwa Star Treka z 2009 roku jest nawet lepsza fabularnie niż start Ostatniego Jedi.
Ale ten patos, który towarzyszy temu porodowi jest niemożliwy do wytrzymania.
Ile oni mają tych statków że robią jakiegoś leszcza bez doświadczenia kapitanem? Weźcie. I cała załoga leszczy?
Dlaczego ten konkretny wszechświat równoległy jest ważniejszy niż inne wszechświaty?
Dowódca to jakiś patol
przypiernicza się do Spocka z mordą, zamiast do supernowej się przypierniczyć
"Alien Warfare"
jest druga część Lśnienia...
najfajniejsze z trailera są wstawki z pierwszej części + charakterystyczna muzyczka…
niemniej jednego nie chwytam – dlaczego w matrixie można zabić ciało podłączonego – a nie tylko jego kreację?
Ten umysł. Teleportuje się przez telefon?;)
Eee Bumblebee jest fajny.
Prawdziwy Król Potworów jest tylko jeden i oczywiście jest nim Kaczor.
Godzilla II nie spełnia postawionych przed nim oczekiwań. Miał zaorać tzw Star Warsy, szczególnie Ostatniego Jedi
Film daje radę i jest lepszy niż wynikałoby z krytycznych recenzji. Na pewno lepszy niż Ostatni Jedi, czy tam Solo, że o Łotrze 1 nie wspomnę.
Wyszedł film nienajgorszy, fajniejszy od Ostatniego Jedi i tych całych Avengersów Infinity War, Iron Mana, Dr Streńdża etc etc.
Postulat wytępienia ludzi w ekoterrorze się pojawia
Coś się niedobrego dzieję z tzw blockbusterami. Nie umiejo w scenariusze.
Wszyscy wiedzą kim jest Kaczor.
"Wodny świat"
Najniezwyklejszy film, jaki w życiu widziałem.
Ja od siebie mogę polecić tą listę filmów https://strefa-filmu.pl/blog/najlepsze-filmy-2017/I jak? Gdzieś tutaj już o tym pisaliśmy...
Dzisiaj obejrzę kształt wody a filmy które już obejrzeliśmy z tej listy są naprawdę godne polecenia
Też myślę, że VR to kolejny krok we wciąganiu ludzi w sieć - uczestnictwo jak najbardziej bezpośrednie
Terminator wygląda mi na siekankę
Widział ktoś?
Też myślę, że VR to kolejny krok we wciąganiu ludzi w sieć - uczestnictwo jak najbardziej bezpośrednie, zatarcie różnic między różnymi poziomami życia społecznego (real i wsieciowymi) - meet your - może nie parents - ale friends...
Próbowałam jakiegoś zwiedzania z okularami - całkiem ciekawe doświadczenie.
Ja też chciałam o czymś, co nie jest SF, ale z racji tytułu - jest czyli Joker
Miałem się wybrać, ale po tej Twojo-majmurkowej recenzji chyba poczekam na premierę TV (zwł., że już dwa ostatnie Bat-Nolany mam za przereklamowane), zamiast tego kontentując się powtórkową lekturą "Zabójczego żartu", z którego te wszystkie ekranowe komiksy czerpią. Moore to jednak Lem opowieści o trykociarzach* ;).Nie pamiętam czy widziałam Watch-ów, ale komiks zapisał mi się bardzo pozytywnie - w niepamięci. Natomiast z "batmanami" odwrotnie.
* A propos:
http://plejbekpisze.blogspot.com/2017/11/straznicy.html
Oczywiście, żeby tak było, technologia VR musi się stać bardziej wygodna dla użytkownika (gogle) i tańsza.Myślę, że to kluczowe - będzie sprzęt - będzie wysyp propozycji jak go wykorzystać.
A propos, przypomnę film Her, który jest mi szczególnie bliski i bym go nawet zakwalifikował do gatunku SF.
Nie pamiętam czy widziałam Watch-ów
ale komiks zapisał mi się bardzo pozytywnie - w niepamięci.
z tym, że szkoda, że film startuje od jednoznacznego stwierdzenia stanu umysłu pacjenta.
Gdyby jego choroba była wynikiem kolejnych zdarzeń, informacji, które do niego docierają, narastaniem złych myśli, pewnym punktem przegięcia - zdecydowanie lepiej.
Tak mamy studium choroby i to odbiera wg mnie siłę - naprawdę dobrej - kreacji J.P.
Tak Pokemon Go to dobry przykład tego, co nas czeka w nadchodzącej dekadzie. Jest to tzw rzeczywistość rozszerzona, gdzie świat cyfrowy nakłada się na nasz analogowy. Dodajmy, że dzieciaki (i dorośli) grali w Pokemon Go jeszcze przy użyciu smartphonów, gapiąc się w ekran, a nie w goglach VR na oczach, to się pewnie zmieni i nie obejdzie bez ofiar w ludziach ;)Oczywiście, w PGo użytkownicy nie byli odcięci od świata zewnętrznego - działali w nim. VR działa właściwie odwrotnie - odcina świat zewnętrzny i działa się w tym sztucznym.
Co do Her, to oczywiście Ci polecam, ale nie gwarantuję, że wywrze na Ciebie podobne wrażenie, jak na mnie. Jeśli ja się wzruszyłem, nie znaczy, że podziała tak na Ciebie.Z wszystkim się zgadzam - znaczy: zobaczyłam ten film.
Dlaczego zaliczyłbym go do SF? (sam zadaje pytanie i na nie odpowiadam, heh) bo Her stawia te same znaki zapytania, co pierwsza Odyseja Kosmiczna (przypadek Hala), Łowca Androidów, czy A.I Sztuczna Inteligencja. Co czyni nas ludźmi, czy sztuczna inteligencja jest gorsza/mniej prawdziwa od ludzkiej itp.
Poza tym, dzięki temu, że film dzieje się w nieodległej (niemalże tu i teraz), przyszłości, można go odnieść w skali 1:1 do świata za oknem, więc obrazuje, jak bardzo jesteśmy samotni we współczesnym społeczeństwie i zależni/uzależnieni od technologii.
To ja znów przypomnę, że film ów (w istocie, nienajgorszy) jest swego rodzaju sukcesorem wcześniejszej - krótszej - produkcji tego samego twórcy:Włączyłam tę krótszą wersję - Zapudłowani?;)) - po Her.
(Złośliwi twierdzą, że to przydługa reklama wódki, ale klimacik jest...)Mnie to bardziej wyglądało na reklamę społeczną...
Her stawia te same znaki zapytania, co pierwsza Odyseja Kosmiczna (przypadek Hala), Łowca Androidów, czy A.I Sztuczna Inteligencja. Co czyni nas ludźmi, czy sztuczna inteligencja jest gorsza/mniej prawdziwa od ludzkiej itp.Z wszystkim się zgadzam - znaczy: zobaczyłam ten film.
Poza tym, dzięki temu, że film dzieje się w nieodległej (niemalże tu i teraz), przyszłości, można go odnieść w skali 1:1 do świata za oknem, więc obrazuje, jak bardzo jesteśmy samotni we współczesnym społeczeństwie i zależni/uzależnieni od technologii.
Dodałabym:
Bardzo dobry film. W sensie psychologicznym i obserwacji socjologicznych. W połączeniu z możliwościami technicznymi - tworzy się wielopiętrowy obrazek.
Włączyłam tę krótszą wersję - Zapudłowani?;)) - po Her.
Niestety nie wytrzymuje porównania.
O czym to w zasadzie miało być? O ludzkich uczuciach u robotów? Nieprawdopodobnym poziomie altruizmu?
Niby oba wyglądają przyzwoicie (niezbyt jest się do czego przyczepić), ale jakoś nie czuję klimatu wspólnego dla ASowego oryginału i wszystkich jego polskich adaptacji (komiks, film/serial, gry).Po prostu - ten Wiedźmin jest hamerykański:)
Po prostu - ten Wiedźmin jest hamerykański:)
Brak polskiej przaśności?
Za to Bagiński z Metrem - świetny. Zresztą "Last Light" też ma właściwy klimat.
wygląda smakowicie - dzięki - postaram się wkrótce go zobaczyć.
W sumie ten OS1 jest łagodną wersją Golema, a Teodor mógłby udać się z reklamacją do producenta;)
To użytkownik wybierał głos OS1 - czy ma być damski, czy męski - więc w tej poetyce - to była HONEST ANNIE;)W sumie ten OS1 jest łagodną wersją Golema, a Teodor mógłby udać się z reklamacją do producenta;)
Lem nie przewidział, że Golem okaże się kobietą ;) Co oczywiście jest spłyceniem tematu i fabuły z mojej strony, bo OS1 dobierał płeć i charakter systemu operacyjnego względem użytkownika i jego cech osobowościowych.
Nom, ale przy wyborze Teodor musiał odpowiedzieć na osobiste pytania, typu jego relacje z matką itp. IMO to też miało wpływ na to, jaki Samanta (lub Sam) miała charakter i stosunek do niego, ale to tylko moje gdybanie.Jasne, psychprofil OS1 był dobierany na podstawie danych (zresztą ciągle zbieranych, przetwarzanych i aktualizowanych) pochodzących i z osobistego odpytywania i z danych z aktywności w sieci, zapisów rozmów, podglądu codzienności itp. – full control;)
Ale ten profil – w zależności od preferencji klienta - był realizowany przez damską albo męską wersję systemu - a w sumie jedynym wyróżnikiem „płciowości” OS1 był głos?
Z początku zapowiadało się na drugi Kontakt (Sagan)
Przecie "Kontakt" (powieściowy) Lem zwał guzik wartym elaboratem, a filmowy nawet naiwniejszy... (Jasne, są znacznie gorsze produkcje SF, ale...)
Jasne, taki scenariusz też możliwy. OS1 mógł też zostać spersonalizowanym (eufemizm w tym przypadku) systemem - bez emocjonalnego zaangażowania użytkownika.Ale ten profil – w zależności od preferencji klienta - był realizowany przez damską albo męską wersję systemu - a w sumie jedynym wyróżnikiem „płciowości” OS1 był głos?
Przypuszczam, że gdyby Teo nie wybrał płci systemu operacyjnego, to zostałaby wybrana za niego, według jego cech charakteru, pragnień i lęków, być może musiałby odpowiedzieć na więcej pytań, ale możemy się tego tylko domyślać, albowiem Ted w filmie wybrał samodzielnie, wahając się przy tym. Nie był do końca zdecydowany, czy chce, żeby OS1 była kobietą.
Kto wie, może gdyby wybrał płeć męską, rozwinąłby się romans na miarę Brokeback Mountain a głosu Sam użyczyłby Jake Gyllenhaal, zamiast Scarlett Johansson.
Owszem, można zarzucić Saganowi naiwność i wiarę w dobrych wujków, ale na ten moment, jego scenariusz na kontakt jest równie prawdopodobny, co Lema, bo się nie zdarzył.
zobaczyłam Salut 7.
Z tego co zrozumiałam: oczywiście nieścisłości w filmie jest multum (młotek, pożar, rodziny), ale
gdzieś pozostaje ta kwestia: może zachęci młodych, poruszy ich, skieruje ich myśli ku przyszłości kosmonautyki, może rakiety będą dalej budowane, może jeszcze można wykorzystać ich wiedzę, bo żyją...
Mniej więcej jest tak, jak w tej recenzji:Z jednym istnym wyjątkiem (dosłownie) - tym;
https://esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=25446
;DZ tego co zrozumiałam: oczywiście nieścisłości w filmie jest multum (młotek, pożar, rodziny), aleAle czapeczki są historyczne, i to najważniejsze ;).
Z jednym istnym wyjątkiem (dosłownie) - tym;Może nie jest rozchwiana i jak dla mnie nie sęk w hitach - tylko ona momentami nie pasuje do filmu - ta instrumentalna - nadająca tempo - za nowoczesna?
Nie przekonuje też stylistycznie rozchwiana ścieżka dźwiękowa (wykorzystano w niej kompozycje aż czterech autorów), z której i tak zapamiętuje się tylko jeden fragment – nieśmiertelną piosenkę zespołu Земляне „Трава у дома”.
Łka ma feministyczna duszaaaa... ::)Nojuż...łap wirtualną chustę i obetrzyj wyimaginowane łzy;)
;D
Taa...chociaż czapeczki...
a propos superdziewuch...wczoraj zobaczyłam co takie potrafią...czyli także Scarlett Johansson i jej Lucy
pseudoscience
Końcówka ostro skręca ku Golemowi i Ubikowi.
jak się kto stanie za potężny na ludzką skalę to zaraz gdzieś znika (bojąc się chyba za słonia w składzie robić)....ciekawe. Faktycznie, zaraz się te twory rozpływają w prądach kosmicznych...i to samotnie...aspołeczni bogowie?;)
Faktycznie, zaraz się te twory rozpływają w prądach kosmicznych...i to samotnie...aspołeczni bogowie?;)
Końcówka ostro skręca ku Golemowi i Ubikowi.To ambitna wersja, ale tak.
...ciekawe. Faktycznie, zaraz się te twory rozpływają w prądach kosmicznych...i to samotnie...aspołeczni bogowie?;)Aspołeczna?
Pędzą tworzyć swoje światy?
a inaczej byłbym bardziej krytyczny 8).)Z baraku innych laków, obejrzałem. :)
to co odkryli rozbawiło najbardziej. Jednak ziemskie schematy silne.
hydrazyną
Z komentarzy medialnych wynikało jednak, że bardziej chodzi o efekt propagandowy - jeszcze nigdy ludzie tak daleko nie ... etc.
Pojęcia nie miałem, że Clark machnął tyle tych Odysei :) I tak to, niechcący zaliczyłem filmowy fragment. Te rybostwory ala szkarłupnie, ale też te z literek... prowadzą do lovecraftowych cthulhówto co odkryli rozbawiło najbardziej. Jednak ziemskie schematy silne.Ten "Raport" to jest zasadniczo (nieudolna) adaptacja wyciętego w hyamsowej ekranizacji wątku drugiej "Odysei" Clarke'a (dlatego wogle sięgnąłem). Przy czym nieudolność owa sięga tak daleko, że - pewnie z przyczyn budżetowych, albo żeby kopiarstwo mniej się rzucało w oczy - z b. ciekawie zaprojektowanych stworów (https://forum.lem.pl/index.php?topic=623.msg32758#msg32758) zrobili jakieś szkarłupnie czy ośmiornice.
Tymczasem zmęczyłem "Ad Astra". Ktoś napisał, że w/w film opisuje wzór "Grawitacja" + "Armageddon" => "Interstellar", i jest to prawda.Jeśli tak, to chyba na większa posuchę sobie zostawię.
Pojęcia nie miałem, że Clark machnął tyle tych Odysei :)
I tak to, niechcący zaliczyłem filmowy fragment.
Dagonów
CytujTymczasem zmęczyłem "Ad Astra". Ktoś napisał, że w/w film opisuje wzór "Grawitacja" + "Armageddon" => "Interstellar", i jest to prawda.Jeśli tak, to chyba na większa posuchę sobie zostawię.
Tymczasem zmęczyłem "Ad Astra".Zmęczyłem i ja.
Jeśli nie nastawiać się na akcję... taka psychodrama w kosmosie.
Marginesem - ten kosmos niby metodycznie podbijany, system, procedury, rozliczne kontrole, kontrolki, guziki, komisje - a w nim i tak rządzą albo niezrównoważeni geniusze którzy siłą woli pokonują granice nie do pokonania, albo... kosmonauci wymagający natychmiastowej wizyty u psychiatry, którzy urządzają sobie tam, akutrat tam, seanse terapeutyczne.
Próżnia jako kozetka?
A, że monologi językiem "godnym pióra Coelho"? Zapewne tak, ale z tego zarzutu bym nie robił. On do filmów akuratny.
jedna fajna scenka - bodaj po przybyciu na Księżyc. Coś ala hala przylotów a tam niczym biały miś w Zakopanem - fotograf, fotomat? ... i robiący za misia alien.
Obejrzalem ostatnie Gwiezdne Wojny. Scenografia i kostiumy cacy, bardzo jak pierwsze 2 czesci, te stare. Fabula i postacie przetragiczne.
Serial "Devs"
Stories From The Loop (czy jakos tak)
oczywiscie najtwardsze i najbardzuej kompetentne sa mlode laski, biegajace w gaciach.To w sumie jeszcze nie tak źle - skoro w...;)
oczywiscie najtwardsze i najbardzuej kompetentne sa mlode laski, biegajace w gaciach.A o jakim zakresie kompetencji piszesz? Twardość, tiaa... domyślam. I jeszcze aprop tego olinego, co film-w-łeb zaczyna tak - Benjamin, młody niemiecki geniusz komputerowy, zostaje zaproszony do grupy hakerów, którzy chcą, by usłyszał o nich cały świat.
Nie wiem czy warto miec osobny watek na SW. Gatunek zostal skutecznie zgwalcony, zeszmacony, polany benzyna i podpalony.
Ja zobaczyłam (drugi raz, bo zapomniałam, że już widziałam...) - taką dłużyznę:
Zachęcony przez Q zacząłem oglądać Grę Endera... z braku laku..
I coś, ale to może inwencja dubbingujących - rodzina co urodziła tych troje geniuszów pochodziła z Polski. Troje, bo szlaban na trzecie dziecko - świat masakrycznie przeludniony, więc z drodze geniaklnorozpłodowego wyjątku, ale żeby z Polski? To wtedy jeszcze jest Polska? :)
Zmeczylem do konca Tales From the Loop i jednak sie rozmemlal. Tak, ze ten tego... Srednio...Slabo...
To w nawiazaniu do tych twardych lasek w samych gaciach, bijacych kopy napakowanych, zawodowych kryminalistow albo potworow.
Underwater, czy jakos tak...
Upload. Pomysl podobnawy. Ludzka swiadomosc mozna umiescic w symulacji komputerowej. /.../ Podobalo mi sie przedstawienie swiata przyszlosci, w którym mozna sobie zapewnic zycie ppsmiertne w komputerze, w standardzie zaleznym od zasobów finansowych.
Jak tak, to - lekko offtopicznie - polecę pewną powieść (do Lema nie ma podejścia, ale...)Wpadając w zupełny offtop :) : godna uwagi wydaje się idea o tożsamości fizyki i matematyki, z której niejako wypływa "teoria pyłu" i nieśmiertelność świadomości:
/.../
Oraz esej idący w tym samym kierunku, co jej myśl przewodnia (ten znów wrzucam głównie z myślą o L.A., bo zahacza o nasze matematyczno-fizyczne rozważania):
https://frc.ri.cmu.edu/~hpm/project.archive/general.articles/1998/SimConEx.98.html
A nuż my wszyscy jesteśmy niczym innym, jak tylko Kopiami n-tej generacji?
O jeny... ::)
Hans Moravec, autor linkowanego eseju przypisuje myśl o „niewytłumaczalnej efektywności matematyki” Einsteinowi:
/.../
Tymczasem, jeśli się nie mylę, pomysł należy do Eugene'a Wignera:
Przy czym, jak pogrzebać głębiej, wyjdzie na to, że hipoteza owa b. popularna jest w Krzemowej Dolinie, tako przynajmniej rzecze "New Yorker":Taaa... „Manifest...” robi wrażenie, nie ma co. Dozwolę sobie zacytować wybrane fragmenty:
https://www.newyorker.com/magazine/2016/10/10/sam-altmans-manifest-destiny
"The eternal mystery of the world is its comprehensibility … The fact that it is comprehensible is a miracle."No nie wiem... „poznawalność” świata i jego „matematyczność” to chyba nie jedno i to samo. Mimo woli przychodzi na myśl aforyzm niedawno wspominanego Bertranda Russella:
Poniekąd to samo, co mówi Wigner, tylko od drugiej strony.
A co Ty myślisz o Samuelu Altmanie &Co, o Y Combinator, o startapach i niepowstrzymanym postępie w dziedzinie AI?
Jak sądzisz, sztuczna inteligencja to droga ku świetlanej przyszłości, czy też skrzynka Pandory, dżinn w butelce, zagrożenie dla ludzkości?
No nie wiem... „poznawalność” świata i jego „matematyczność” to chyba nie jedno i to samo.
Admiral Hyman Rickover
Soczyste chlastniecie przez gebe z plaskacza zadzialalo by trzezwiaco ;DTaa... Surowa ocena i nie mniej surowe zalecenie lekarskie :D
Co do tych z krzemowej, to nie ma sie co ich teoriami egzystencjalnymi przejmowac.
To nie moj pomysl. Gdzues czytalem o sytuacji, gdzie jeden z pierwszych solipsystow filozofow perorowal na temat swojej filozofii, a inny, z innej szkoly filozoficznej (moze zagorzaly materialista ;)), taka wlasnje dal mu nauczke po czym zapytal czy czuje plaskacza prawdziwie, czy tylko mu sie wydaje. Albo cos w ten desen.Soczyste chlastniecie przez gebe z plaskacza zadzialalo by trzezwiaco ;DTaa... Surowa ocena i nie mniej surowe zalecenie lekarskie :D
Znasz jakies fakty, Q ktore potwierdzaly by, ze jestesmy w symulacji?
To nie moj pomysl. Gdzues czytalem o sytuacji, gdzie jeden z pierwszych solipsystow filozofow perorowal na temat swojej filozofii, a inny, z innej szkoly filozoficznej (moze zagorzaly materialista ;)), taka wlasnje dal mu nauczke po czym zapytal czy czuje plaskacza prawdziwie, czy tylko mu sie wydaje. Albo cos w ten desen.Poniekąd a propos:
cale uni, a moze nawet multiversum to jeden superkomputer.
można się zastanawiać czy temat międzygwiezdnych trepów w satyrycznym sosie jest dość nośny, by w sensie - z górnolotną przesadą mówiąc - intelektualno-artystycznym jeden film go nie wyczerpał
Zdecydowanie NIE
A wracając do ST 3, obejrzałem materiały zakulisowe i jestem pod wrażeniem mnogości praktycznych efektów specjalnych.
Zdecydowanie NIE
Dasz radę uzasadnić tę opinię? ;)
Nic nowego.
Stare pomysły
Ale! Film osadzony w latach 80 i tutaj dobra robota - bardzo dużo nawiązań do innych filmów, muzyki, książek, gier
Hehe, oglądał to samo, co nasz Mistrz, ale jakże inna reakcja 8) (że tak sobie na pętelkę do roku 2008 pozwolę):Faktycznie:))
Lem nie mógł mieć wtedy 12 lat, bo serial jest z 1936.
(a komiks wówczas zwano również... filmem):A kino - teatrem:)
poniekąd SF
Co nie pasi?
Na zachete
Zniechęcany brakiem Pańskich odpowiedzi na moje pytania, mimo to jeszcze raz spróbuję odpowiedzieć na Pana pytanie.Bo to nie SF
Nie pasuje mi (przepraszam za staroświeckość) brak recenzji z tego filmu. Jeszcze to wytłuszczę, żeby Pan nie miał wątpliwości.
R.
Lech Majewski wypuścił w świat nowy film
prawdziwą pętelką SF jest fakt, iż w tym filmie zagrał K. Dullea...jasne: Bowman z Kubrickowej Odysei.
A propos... Wychwyciłaś tę kamerkę w drzwiach stylizowaną na HAL-owe oko?Jasne - Hartnettowi skanuje oko - przed wpuszczeniem do twierdzy - a zaraz za drzwiami spotyka służącego - w osobie Bowmana;))
co chcą startować na Marsa z Księżyca.
Lech Majewski wypuścił w świat nowy film - wczoraj odbyła się śląska premiera.Obejrzałem ten film. Nie wszystko zrozumiałem do końca, ale jakoś ze mną został. Wywołał wrażenie. Krzyż i Młyn co prawda bardziej mi podszedł i wydał mi się spojniejszy w przekazie. Ale obejrzec, uważam warto.
Niektórzy dodają w gatunku: SF, ale prawdziwą pętelką SF jest fakt, iż w tym filmie zagrał K. Dullea...jasne: Bowman z Kubrickowej Odysei.
Jak sam Majewski stwierdził: teraz to już w sumie wygląda tak, jak Bowman w końcówce filmu;)
Dullea zaś tak komplementuje Majewskiego:
„Bez cienia wątpliwości Lech jest najciekawszym reżyserem filmowym od czasów Stanleya Kubricka”.
A film to "Dolina Bogów":
http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/ (http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/)
Malkovich, Hartnett i dziewczyna Bonda: B. Marlohe - na deser.
Otóż to. Został.A film to "Dolina Bogów":Obejrzałem ten film. Nie wszystko zrozumiałem do końca, ale jakoś ze mną został. Wywołał wrażenie. Krzyż i Młyn co prawda bardziej mi podszedł i wydał mi się spojniejszy w przekazie. Ale obejrzec, uważam warto.
http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/ (http://kosmos.katowice.pl/repertuar/uroczysta-slaska-premiera-doliny-bogow-z-udzialem-tworcow-w-kinie-kosmos/)
Malkovich, Hartnett i dziewczyna Bonda: B. Marlohe - na deser.
Zapowiedź nowej "Diuny":
Te "Nie otwieraj oczu" mnie jakoś nie zachęciły trailerem. Kojarzyło mi się z innym podobnym chyba filmem, gdzie na ludzi polowały jakieś alieny kierujące się słuchem, nie pamiętam tytułu, pewnie " Nie otwieraj gęby" :) Zmęczyłem, z przewijaniem, ale nędza i bryndza.Dokładnie:)))
Mam pytanie, pewnie bylo omawiane, ale chyba dawno: Tarkowskiego Stalker i Solaris. Zbieram się i zbieram... Warto atakować oba, albo któryś z nich? Czego się spodziewać? Nie chce czytać opinii krytyków, raczej kogoś z Was.
Mam pytanie, pewnie bylo omawiane, ale chyba dawno: Tarkowskiego Stalker i Solaris. Zbieram się i zbieram...Dobre, ruskie filmy. Trochę starodawne, ale obejrzyj.
mnie ten trailer raczej rozbawił w paru momentach - nie wiem czy to wina piosenki, czy zgranych obrazków z innych tego typu "arcydzieł", ale trudno go traktować z powagą.
Jednak 2012 ma znacznie większy rozmach...
"Watchmen. Strażnicy"
Jednak 2012 ma znacznie większy rozmach...przynajmniej sądząc po trailerach...Watchman to byl (wg. mnie ) najlepszy film o superheroes, tylko trzeba do niego podejsc bardziej metaforycznie niz bezposrednio i mocno przez pryzmat paranoi zimnowojennej, zwlaszcza w ujeciu kultury amerykanskiej. Muza: Bardzo cacy. Drugim najlepszym z tej kategorii jest "The Boys" serial. Polecam.
Uciekając od straszenia epidemiami - dałam się postraszyć obcymi i zagładą nuklearną Ziemi.
Czyli zobaczyłam
- "Circle":
https://www.filmweb.pl/film/Circle-2015-714005 (https://www.filmweb.pl/film/Circle-2015-714005)
Niby psychologiczny i obnażający ludzkie uprzedzenia, instynkta, ale po co ta psychologia? Co miała na celu? Nie wiem. Końcówka niczego nie wyjaśnia. Wręcz gmatwa. Kółko nawet ciekawe, ale całość: słaba.
- "Watchmen. Strażnicy":
https://www.filmweb.pl/film/Watchmen.+Stra%C5%BCnicy-2009-317089 (https://www.filmweb.pl/film/Watchmen.+Stra%C5%BCnicy-2009-317089)
W sumie wierna (o ile pamiętam) kopia komiksu Moore'a.
Trochę ważkich problemów, ale utaplanych w bijatykach. Toną. Muzyka ratuje. Narracja. Summa summarum: oglądliwe - chociaż za długie.
Watchman to byl (wg. mnie ) najlepszy film o superheroes, tylko trzeba do niego podejsc bardziej metaforycznie niz bezposrednio
ps. Taka tam lista przyszłych klasyków:W sumie tylko ST nie widziałam - z tej listy. I nie jestem pewna "Wojny o planetę małp" - ale raczej nie widziałam.
Watchman to byl (wg. mnie ) najlepszy film o superheroes, tylko trzeba do niego podejsc bardziej metaforycznie niz bezposrednio i mocno przez pryzmat paranoi zimnowojennej, zwlaszcza w ujeciu kultury amerykanskiej. Muza: Bardzo cacy. Drugim najlepszym z tej kategorii jest "The Boys" serial. Polecam.Czy ja wiem czy najlepszy? Tzn. na pewno poruszający najwięcej problemów. Może faktycznie? :-\
Aha, jeszcze Deadpool sie kwalifikuje jako komedio-parodia.
W sumie tylko ST nie widziałam
Pozostałe są całkiem oglądliwe - w większości.
Właściwie nie ma w tym przesady, że to powieść graficzna.
Gdzieś nasz "Niezwyciężony" - dobija do tego.
jaki jest napęd statków w owym serialu
Ciekawi mnie czy pamięta ktoś i/lub wspominał archaiczne klasyki gatunku
zwłaszcza ten czeski - pierwszy.
Ciekawi mnie czy pamięta ktoś i/lub wspominał archaiczne klasyki gatunku, jak np.Byłem na czymś w rodzaju cyklu premier, możne nie tych najświeższych ( i na tym chyba się skończyło wnet, za sprawą stanu wojennego)..w Kinie Leningrad (https://d-art.ppstatic.pl/kadry/k/r/0c/79/5f6fb35181f1c_o_medium.jpg) na Długiej (Gdańsk) zachęcony famą, że warto...warto, bo film jak film ale... ale są aż trzy momenty, momenty wyjatkowo mocne jak na ówczesne standardy kina PRL. "Momenty" w sensie sześćdziesiętnych dialogów Mańka z Jędrkiem (https://pl.wikipedia.org/wiki/Para-m%C4%99t_pikczers_czyli_kulisy_srebrnego_ekranu) .
"Czułe miejsca"
. Samego finału nie pamiętam.A to akurat pamiętam..on gdzieś jest ten film, do obejrzenia. Główny boh, ostatnia sierota systemu na końcu zostaje Bohem. Sam zdumion, że maszyna wybrała go czymś ala duce, jako jedynego na świecie samodzielnie myślącego co zdolny poprowadzić luckość do... nie wiem, czy było do czego?
No dobra, tu jestNo dobra - odpaliłam i pierwsze słowa:
https://www.dailymotion.com/video/x6ruxj5 (https://www.dailymotion.com/video/x6ruxj5)
Jest piątek 28 sierpnia 1998 roku. Imieniny obchodzą Jan i Sabina.Oj tam, o jeden dzień pomylił się...
Sprawdzam...piątek i owszem, ale imieniny nie grają:
Za te choćby trzy momenty w przaśnych czasach - pobronię 8)Do momentów nie dojechałam i raczej dzisiaj nie dojadę. Chybaże.CytujJest piątek 28 sierpnia 1998 roku. Imieniny obchodzą Jan i Sabina.Oj tam, o jeden dzień pomylił się...
Sprawdzam...piątek i owszem, ale imieniny nie grają:
https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-29-sierpnia-1998 (https://www.kalbi.pl/kartka-z-kalendarza-29-sierpnia-1998)
Wprawdzie już sobota, aleć... ;)
Dobejrzałem część 1. Męcząc się nieco. W niej 2/3 movements oraz dwa perskie eje do Wajdy (konkretnie marmurkowego), zobaczyłem.Gdyżponieważ ten film powinien mieć łatkę męczącej psychodrrramy...a w tle SF. Jakieś elementa...
Strzelanki nie było a sztafaż rodem z technobiedy :)To zalety:)
Bohaterowie są bez ducha, tylko techniczni. Z wyjątkiem (chyba tylko) dziewczynki.Prawda. Ale to chyba zamierzone. Społeczeństwo jest właściwie zatomizowane. Nie wychodzą z domu, żyją życiem tych ztelewizyjnych, w pojedynkę. Celem: pieniądze. Ale właściwie po co one? Lepsze lokum? Stolik w Ritzu?
Na 5 lutego zapowiadają premierę koreańskiej (jak widać nie tylko Chińczycy po Japończykach...) spejsopery "Space Sweepers" (a tak właściwie "Statek kosmiczny Victory").Typowa lewacka agitka. Biali źli, spisek korporacji. etc etc. Efekty średnie.
Klimacik daje nadzieję, iż rzecz może okazać się lepsza, niż sugerują to jej blockbusterowe elementy... Ech, kogo ja chcę oszukać, bo siebie chyba nie zdołam ;). Ale ponoć nadzieja umiera ostatnia...
Ty mi lepiej powiedz czy klimat (pirxowaty, ofkors, inny się nie liczy) jest...Pirxowaty nie. Zła korporacja knuje itp. Biedne dziecko itp. Nie licz na klimat pirxowaty we współczesnym kinie.
Nie licz na klimat pirxowaty we współczesnym kinie.
Raczej Robocop. Robocop tak
Obawiam się, że zrobią z tego dramat psychologiczno-potworowy. Warner robi wiele rzeczy na opak.
Kajko i Kokosz na Netflixie. OK. Fajoski.
Dramat Godzilli lutującej King Konga? To się nie uda.
Też wyrażę żal, że brak następcy Marka Piestraka, bo podstawę literacką jeszcze może dałoby się znaleźć.czy klimat (pirxowaty, ofkors, inny się nie liczy) jest...Pirxowaty nie.
Nie licz na klimat pirxowaty we współczesnym kinie.
Cztery godziny w formacie IMAX, czyli czarne pasy po bokach.Czyli powtórki Miodowych Lat też do IMAXa sie nadają ;D
Dodatkowo mamy porąbaną zackową metafizykę. Jakiś bóg, jakieś zmartwychwstanie, byłoby to śmiszne jakby nie było tragiczne.
Z drugiej strony złole są średnie, za mało zróżnicowane i nie mające zaawansowanych środków bojowych.
Jest jakas znaczaca roznica pomiedzy ta 4h wersja Justice League, a poprzednia?
Nawet dobry jak na swój wiek.
Styl...zmienił się, bo minęło...ile to lat? 18?
Nawiasem - macie jakiś film SF, który można...by...?
Szalone Teorie: Matrix w Matriksie
Niektóre Bondy pasują do SF, niektóre do fantasy. Ale wszystkie do wycięcia:
Obejrzal ktos tego Cowboya Bepopa, bo nie wiem czy sie zabierac
W końcu rozbuchane ego które powodowało usunięcie oryginalnych dialogów itp a wstawienie swojej grafomanii.
Ciri stara
mamy obronę tego dzieła przez redukcję oczekiwań. A ja się dobrze bawiłem!
Dobrze się bawić można i na Stachu Jonesie
albo taki nedzny
Bardziej mnie ciekawi nowy Spider Man, bo zbiera dobre opinie. Ale jaki bedzie?
Jakas totalna niemoc tworcza zapanowala nad Hollywood. Ciagle te same oklepane motywy, rimejki, priklele, siklele, ukelele... idz Pan w ch..., wroc Pan w piatek!
Obejrzalem po raz kolejny Potop. To jest dopiero arcydzielo! Jako dzieciak nie docenialem, wolalem ksiazke. Co prawda ksiazke dalej wole, ale film jest swietny. Na tle tych wypranych nowych postaci, scen, pomyslow, dialogow, aktorow, a nawet kwestii wizualnych z obecnej nedzy, to jest przepasc! Drugie co obejrzalem, to starego Dyzme, po raz kolejny. Puscilem sobie fragmencik, i tak mnie wciagnal, ze obejrzalem calosc. Nie dosc ze jest to prawdopodobnie najwierniejsza kopia ksiazki, to nie ma tam zadnych slabych punktow. Jakich Polska miala kiedys wybitnych aktorow! No, jeszcze czesc z nich zyje, ale jakos mi sie nie rzucili spektakularnie w oczy w niczym nowym. Najlepsze co widzialem z ostatniego Polskiego kina, to Legendy Polskie i serial Slepnac od Swiatel, z rewelacyjnym Wieckiewiczem i Fryczem.
Obejrzalem serial "Into the Night", pierwszy sezon, ten na pdst. Dukaja.
Krzywe zwierciadło:Kometa to symbol GLOBCIA
https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823 (https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823)
Widział ktoś?
Ja widzialem. Pomysl ciekawy, pierwsza polowa ciekawa, a potem sie rozmemlal i jakos tak, jakby im zabraklo pomyslu...Jestem na 45 minucie. Na razie ciekawe. Dobra Streep Merylka, jako Prezydencina. Miałem skojarzenia. ;D
Ja widzialem. Pomysl ciekawy, pierwsza polowa ciekawa, a potem sie rozmemlal i jakos tak, jakby im zabraklo pomyslu...Też widziałam i wg mnie konsekwentnie doprowadzili do nieuchronnego końca;)
Sam napisałeś, że to symbol - więc może robić za dowolną kwestię dzielącą ludzi.Krzywe zwierciadło:Kometa to symbol GLOBCIA
https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823 (https://www.filmweb.pl/film/Nie+patrz+w+g%C3%B3r%C4%99-2021-848823)
Widział ktoś?
https://twitter.com/lkwarzecha/status/1477740156178386957
Sympatycznie to Karp dojrzewa po "Chłopięcym świecie";)
Jestem na 45 minucie. Na razie ciekawe. Dobra Streep Merylka, jako Prezydencina. Miałem skojarzenia. ;D
Fajny Lońka der Karpio, jeśli ktoś pamięta z Titanica...naprawdę taki chłoptaś picuś-glancuś był, a teraz sympatycznie dojrzewa.
Sam problem...cóż u Amerykanów wciąż naiwna wiara w wolne media. Chyba zostało to im po watergate. Telewizja rządzi? Coś nada bez zgody właścicieli?
Wolne, ale żarty.
Tu mam zastrzeżenie - z moich kontaktów wynika, że młodzież niemal nie ogląda telewizji. Nie posiada jej nawet. Rządzi internet, już nawet nie facebooki, a tik-toki i tym podobne.
To medium schodzące. Skończy się razem z 40+.
Nie wiem jak rozwinie się akcja...znaczy z pogrubsza wiem...ale na razie najciekawszy wydaje się wątek nowego smartfona.
Druga sprawa, to po co informować o katastrofie skoro i tak nie można jej zapobiec?
Trzecia, to starter podobny do Melancholijnego, ale jakże inaczej rozwinięty.
Tyle chwilowo...
Druga sprawa, to po co informować o katastrofie skoro i tak nie można jej zapobiec?Sęk w tym, że można.
Trzecia, to starter podobny do Melancholijnego, ale jakże inaczej rozwinięty.Tak, też miałam takie skojarzenie - chociaż nieco później.
Sympatycznie to Karp dojrzewa po "Chłopięcym świecie"Nie śledzę, ale zauważyłem jego dobrą grę w tym (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pewnego_razu..._w_Hollywood)
Nie wiem czy dokończyłeś, ale to chyba nie kwestia rządów telewizji.Czyli właścicieli tych telewizji. Ona sama to tylko narzędziem w ich rękach. Omskło óczmi, że jedna z takich potęg typu BlackRock, ma udziały w CNN i Foxie.
Raczej korpo i polityków.
Sęk w tym, że można.Ale w filmie? Czy w reallu?
Psss...to też taka...kometka:"Splunięcie w twarz Australijczykom" ;D
/.../o masz Wiech:
https://energetyka24.com/klimat/sledztwo-klimatyczne-redaktora-warzechy-rodem-z-13-posterunku-polemika
Dyć mówię - korpo i polityków - póki mamy takie systemy polityczne jakie mamy - potrzebni są politycy - chociażby jako marionetki.CytujNie wiem czy dokończyłeś, ale to chyba nie kwestia rządów telewizji.Czyli właścicieli tych telewizji. Ona sama to tylko narzędziem w ich rękach. Omskło óczmi, że jedna z takich potęg typu BlackRock, ma udziały w CNN i Foxie.
Raczej korpo i polityków.
Zresztą politycy, państwa, też powoli stają się narzędziami. Lub już są. 8)
W filmie można, a w realu od lat trwają dyskusje jak by to można uczynić...m.in. to rozbicie dzielnicowe albo zmiana kursu.CytujSęk w tym, że można.Ale w filmie? Czy w reallu?
Jestem na 60 minucie, wiesz, u mnie to jeszcze potrwa ze dwa dni...
A, jedna z bardziej zabawnych scenek, to widok wahadłowca gotowego do misji .
Przez pół roku, to co najwyżej decydenci uzgodniliby protokół rozbieżności.
"Splunięcie w twarz Australijczykom" ;DGdybyś siedział jak Australijczycy w lockdownie od miesięcy:
Heh, nadużywanie tzw "wielkich słów" to też znamię dzisiejszych czasów.
Rodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.Nieee... Pluje to Australijczykom w twarz ich rzad i policja, od dawna ;D Mowisz, ze:
Australia chce znieść w końcu surowe restrykcje, ale dopiero wtedy gdy poziom zaszczepienia populacji sięgnie 70 proc?
W filmie można, a w realu od lat trwają dyskusje jak by to można uczynić...m.in. to rozbicie dzielnicowe albo zmiana kursu.W filmie mieli pół roku na działanie, a w istocie mniej (co pamietam z innych filmów katastroficznych :D ; obiekt miał wymiary liczone w kilometrach), to co teraz wzięli na ząb to jakaś kruszyna.
To ostatnie jest właśnie w fazie testów:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Double_Asteroid_Redirection_Test (https://pl.wikipedia.org/wiki/Double_Asteroid_Redirection_Test)
Jesienią zderzenie.
Więc gdyby to było możliwe - taki system obrony by działał - obyłoby się pewnie bez dyskusji.
Didymos nie przecina orbity Ziemi, a zatem nie ma możliwości, aby misja DART mogłaby doprowadzić do zderzenia asteroidy z Ziemią.To z podanego przez Ciebie linku.
Więc gdyby to było możliwe - taki system obrony by działał - obyłoby się pewnie bez dyskusji.Nie mam takiej pewności.
Ale mam wrażenie, że to nie o technikalia tej misji głownie chodzi...raczej o umysły.Zgoda, dlatego "najstraszniejszy" w tym filmie wydał mi się króciutki wątek z smartfonem "przytulanką" dla dzieci. Jako jedna z przyczyn tego stanu umysłów?
Gdybyś siedział jak Australijczycy w lockdownie od miesięcy:Australia to chyba demokratyczny kraj?
Australijczycy i osoby stale zamieszkujące kraj nie mogą z niego wyjechać, z wyjątkiem kilku konkretnych przypadków
Gdy wracają do siebie, muszą poddać się kwarantannie, a jeśli chcą to zrobić we własnym domu, mogą, ale pod warunkiem, że będą przekazywać dokładną lokalizację i potwierdzać regularnie tożsamość
Australia chce znieść w końcu surowe restrykcje, ale dopiero wtedy gdy poziom zaszczepienia populacji sięgnie 70 proc.
Obecnie to niecałe 40 proc.
https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/drastyczne-restrykcje-w-australii-zaden-kraj-nie-poszedl-az-tak-daleko/4g4bhl8
Rodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.
Widzial ktos niemiecki film SF o jakiejs pandemii z 79r The Hamburg Syndrome? Te fragmenty wygladaja ciekawie i dziwnie znajomo:Tego filmu nie widziałem, ale z niepatrzącym skojarzył inny. W sumie bez bohaterów - cały film zbudowany na relacjach telewizyjnych (coś jak późniejsze projekt-łiczki)
Tego filmu nie widziałem, ale z niepatrzącym skojarzył inny. W sumie bez bohaterów - cały film zbudowany na relacjach telewizyjnych (coś jak późniejsze projekt-łiczki)
I, o dziwo, dało się oglądać. Chyba to ten
No a o kim ja napisałam? Właśnie o rządzących, którzy wydali taką przepustkę - dyć on jej sobie nie zrobił domowym sposobem:)CytujRodziny nie mogą się spotykać, nie da się żyć, ale niezaszczepiony tenisista może przyjechać dzięki "specjalnej przepustce" - to to jest splunięcie ludziom w twarz.Nieee... Pluje to Australijczykom w twarz ich rzad i policja, od dawna ;D
Mam nadzieję, że wszystko dobrze obliczyli;)CytujDidymos nie przecina orbity Ziemi, a zatem nie ma możliwości, aby misja DART mogłaby doprowadzić do zderzenia asteroidy z Ziemią.To z podanego przez Ciebie linku.
Teraz nie przecina, a jaka gwarancja, że po interwencji impaktora nie stanie się groźna? :-\
Wracając do filmu...gdym zobaczył rakietę finałową co to wywiozła gołe tyłki bohaterów w inne gwiazdy - uwierzyłem w moc! 8)Moc czego? Universum?;))
Zgoda, dlatego "najstraszniejszy" w tym filmie wydał mi się króciutki wątek z smartfonem "przytulanką" dla dzieci. Jako jedna z przyczyn tego stanu umysłów?Dokładnie tak - dlatego dzieciaki muszą wrócić w poniedziałek do szkół. Naprawdę.
Wybrali sobie klawiszy do władzy, to teraz niech siedzą w więzieniach domowych - wcale ich nie żałuję.Ależ pojechałeś - "wybrali to mają" - i to tak po całości:))
O niebo lepsze, niż ten badziew w wersji żeńskiej ::)
Bobik na Fecie daje radę.
Podobała mi się postać złego Czubaki
Aczkolwiek ludziska, które nastawiały się na bardziej drapieżnego pobratymca Dina (który, oczywiście, powinien mieć pewne pozytywne cechy, ale nieśmiało wyglądające zza zimnokrwistego killerstwa*), a dostały ciepłego misia-emeryta w przebraniu szefa mafii zasadniczo, zaczynają sarkać...Nie znam i nie wnikam w szczegóły świata SW, więc w moim przypadku nie mam dysonansu (coś jak przy Wiedźminie). Po prawdzie, bardziej gangsterski Boba był by pewnie ciekawszy.
Czas przyznać, że obejrzałem "Devs" i ja. Z jednej strony b. ładna, także wizualnie, klasyczna narracja i prawdziwe, wiarygodnie dyskutowane, zagadnienia naukowe oraz ich filozoficzne implikacje (jakże chciałbym widzieć coś takiego regularnie w "ST"/"ORV"), z drugiej - zakończenie nieco dziwne - co stanowi, niestety, tradycję od czasu "Odysei...", a i po drodze sporo eskapizmu antyproblemowego, nawet jeśli awantury (a trup ściele się dość gęsto) mało awanturniczo pokazane. Niemniej przyłączam się do NEXowej polecanki - gdyby kto miał wątpliwości ;).Mi sie zakonczenie podobalo. Bylo dlugie, wielowarstwowe i pozostawialo zarowno wiele do samointerpretacji jak i pewien rodzaj nieokreslonego niepokoju, jaki we mnie wywolywaly niektore dziela Lema, np. powazne wersje Tichego.
I trailer nowego "Strange'a", coś się na niego NEX - jeśli mnie pamięć nie myli - napalał ;):Pamiec Cie zawodzi :) Widzisz: Za malo miesa ;) Ja juz sie na zadne filmy nie napalam. Co prawda Francuzi mowia, ze lepiej kochac nieszczesliwie niz wcale, ale zycie bylo by seria zawodow, gdyby sie napalac na filmy. Chetnie sobie obejrze jakies ladne odmozdzacze jak sie pokaza, ale zeby sie na to napalac, to nie... Dlatego DEUS mnie pozytywnie zaskoczyl. Nie byl plaski i plytki, a jednoczesnie sie nie obsunal w zupelny, przekombinowany i przeambitniony dziwolag.
Pamiec Cie zawodzi :) Widzisz: Za malo miesa ;)
Ten The Expanse dobry? Warto sie zabierac?
Tak, jeśli rzecz w korpusie - miałam na myśli jeno skrzydła i sposób latania ornitopterów:W "Diunie" mieli pojazdy napędzane takimi skrzydełkami
Nie, to prędzej Lexx (https://lexx.fandom.com/wiki/The_Lexx) z serialu, który Tichy (https://lexx.fandom.com/wiki/Wolfram_Tichy) robił ;).
dlaczego przy tej technice (loty międzyplanetarne itp.) bitwy są prowadzone na miecze i pałki? :-\
A.I. (Artifical Inteligence - Sztuczna inteligencja)Dziwi mnie czyjas obserwacja w dyskusji.
Film Stivena Spielberga, jesli o mnie chodzi to swietny. Ze "smaczkow" to byly tam fajnie pokazane relacje spoleczne i stosunek ludzi to robotow ze sztuczna inteligencja. Wszystko w taki "realny" sposob... Poza tym fajny film z kontrowersyjna i dla niektorych przesadzona drugą czescią ;) Ja polecam :) Mozna obejrzec z rodzicami lub dziecmi, fajna "bajka dla doroslych" taka...
Ostatnio przez entuzjastyczny tekst obejrzałem tragiczną ruską szmirę pt. Salut 7, albowiem jakiś gość, dość rozsądnie mówiący (i nie Ruski), uznał to "dzieło" za topowy film s-f (a ponieważ inne filmy lokował podobnie jak ja, to mu uwierzyłem).Albo Ty miałeś zły dzień albo ja, liv i Q (o ile widział film, a nie tylko linkował wokół niego) ;D
W którym ?
Ten Diabeł Łańcucki, całkiem przyjemnie się ogląda.
Ano, najlepszy kawałek kina sarmackiego od czasu "Ogniem i mieczem" (choćby już dlatego, że jedyny od wtedy nakręcony ;)).Eee, nie. Przegapiles "Zrodzeni do Szabli"?
Przegapiles "Zrodzeni do Szabli"?
czy wczesniej historia experymentalna tez byla popularna, czy to dosc nowy trend?
"Zostawmy"- czy to tylko literówka w 1 wyrazie czy faktycznie autor chce te filmy zostawić?
Gdzie 'Mad Max' z sequelami?
Mnie jednak najbardziej pobudzają wyobraźnię nagie kobity.
Brutalnie emocjonalny to cykl
Sam wstęp po tytule mnie zniechęcił. Wrrr..Moze autorowi chodzilo o to, ze klasyki, choc dobre sa, to warto siegnac po cos innego, jak Q zauwazyl. Daje mu kredyt zaufania, bo na 1 niejscu wrzucil "Zrodlo", ktore uwazam za film wybitny, jeden z moich ulubionych 4. Co prawda nie ma nic wspolnego z SF, ale miazdzy suty!
Zostawmy te wszystkie sztandarowe dzieła typu Odyseja kosmiczna, Łowca androidów, Obcy, Metropolis, Moon i Matrix.
Gdzie 'Mad Max' z sequelami?
(~szybcy i wściekli~)
Link:
https://film.org.pl/a/najbardziej-pobudzajace-wyobraznie-filmy-science-fiction
"Zostawmy"- czy to tylko literówka w 1 wyrazie czy faktycznie autor chce te filmy zostawić?
A tak przy kolejnej okazji:A takze:
Max Rockatansky (Gibson)
Big Lebowski (Bridges)
Kowalski (Barry Newman w Vanishing Point)
Kowalski (Brando)
Jak jakiś wariat z nożem w zębach (także na drodze) to taką rolę tylko Polak wytrzyma, a czasem nawet przetrwa. Chyba u Angolskich Sasów z tego jesteśmy słynni.
Nie mógłby.
Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Nie mógłby.
Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Niezwyciezony i Eden byly by swietne na ekranizacje.
Chyba SE słusznie wieszczy, bo ten Pirs to okropny mizogin.
Faktycznie, co ja bredze... To moglo by byc nie do zniesienia ;DNie mógłby.
Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Madziarski serial jest całkiem stosowny.Faktycznie, co ja bredze... To moglo by byc nie do zniesienia ;DNie mógłby.
Netflix moglby zrobic serial o Pirxie,
Biały Bóg(2014)Troche przypomina z opisu pomysl z "The Happening", albo serialu "Zoo"
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
Dziwne że nie oglądałeś.CytujBiały Bóg(2014)Troche przypomina z opisu pomysl z "The Happening", albo serialu "Zoo".
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
Panie, tych filmow tyle sie namnozylo... Sprobuje go znalezc i obejrzec, jesli twierdzisz ze taki dobry. Ale czy on nie jest zbyt smutny? Bo ja juz nie lubie ogladac smutnych rzeczy, nawet jesli sa dobre...Dziwne że nie oglądałeś.CytujBiały Bóg(2014)Troche przypomina z opisu pomysl z "The Happening", albo serialu "Zoo".
Fehér isten / White God
Węgry, Niemcy, Szwecja 2014 / 119'
Political fiction.
Generalnie - dla mnie wspaniały. Za pierwszym razem jakoś od środka przypadkowo go obejrzałem i nie mogłem odejść od tv. Potem jeszcze że 3 razy. (Obecnie chyba bym nie chciał i za bardzo bym się wczuł). Zdrowie mi chwilowo sezonowo siadło.
Dystopia kynologiczna , a dla fanów serialu np. "Utopia" może też by pasował.
Ta brytyjska "Utopia" (2013) też mocno wstrząsowa.
Klimat deterministyczny.
Feministyczne spojrzenie na "Seksmisję":Z punktu widzenia walki klas.
https://www.onet.pl/styl-zycia/noizz/obejrzalam-pierwszy-raz-seksmisje-to-horror-dla-mezczyzn/g60ygds,3796b4dc
Feministyczne spojrzenie na "Seksmisję":Ależ są to pierdoły. Kaleka percepcja. Co za porażka. Nie rozumie filmu. Może niech Niewolnicę Izaurę spróbuje.
https://www.onet.pl/styl-zycia/noizz/obejrzalam-pierwszy-raz-seksmisje-to-horror-dla-mezczyzn/g60ygds,3796b4dc
japońska Godzilla: Godzilla Minus One. Jest to jeden z najlepszych filmów o Godzilli, przewyższający amerykańskie
...nie ma działu o muzyce...Jak to nie ma? Ma :D
I netflixowskiej ekranizacji "Problemu trzech ciał":
chyba dam szansę kolejnej części - znaczy sprawdzę jednak co piszczy w drugim tomie.
Chyba nie ogarniam - przeczytałam początek i tam, że klapa - przewinęłam na koniec a tam top10 i 3 ciała pierwsze...czyli bardzo dobrze, dostatecznie;)chyba dam szansę kolejnej części - znaczy sprawdzę jednak co piszczy w drugim tomie.
Skoro mowa o kolejnych częściach... Ponoć może nie być drugiego sezonu, bo ludzie się jakoś na pierwszy nie rzucili...
https://filmozercy.com/wpis/nowy-serial-netfliksa-w-tarapatach-problem-trzech-cial-sezon-2-kiedy
przeczytałam początek i tam, że klapa - przewinęłam na koniec a tam top10 i 3 ciała pierwsze...czyli bardzo dobrze, dostatecznie;)
Trailer "Megalopolis" Coppoli (tak, tego!):Tworzony od dekad...oby się nie okazało, że tytuł nawiązuje do megalo-ale-manii;)
Tworzony od dekad...oby się nie okazało, że tytuł nawiązuje do megalo-ale-manii;)