Miałem ten temat poruszyć wcześniej, ale wiadomy skok napięcia "na linii" spowodował, że postanowiłem poczekać. Teraz już chyba powietrze nieco zeszło, zatem wracam.
To ciekawe pytanie, zrozumieć to, to jak zrozumieć, co to spin elektronu. Nie wiadomo w zasadzie dlaczego współcześnie w ogóle państwa próbują ze sobą konkurować tak jak księstwa w średniowieczu. Ludzie sa juz tak wymieszani i do tego w sensie tradycji zatomizowani, przynajmniej na poszczególnych kontynentach, że doszukiwanie się więzów krwi czy wspólnoty jakiejś innej niż czysto przypadkowej (jak miejsce urodzenia i do której szkoły chodziło się) jest coraz bardziej pozbawione sensu. Mimo to zdaje się, że te zatomizowane społeczeństwa wciąż są wprzęgane w walkę całych państwochodów i za diabłą nie moge sobie wyobrazić, co siedzi w głowie polityków to kanalizujących, polaryzujących, ładujących potężne społeczne kondensatory i próbujących te energię wyładować na sąsiadach. Po prostu tego nie rozumiem, tej głupoty, możliwe, że jestem kaleką wychowanym w PRL, kiedy wydawało się, że wszelkie wojny to przeszłość, przynajmniej w szeroko pojętym "naszym świecie". Oczywiście żądania są zawsze słuszne a wojna jest tylko sposobem odparcia agresji itd. - ale po przyjrzeniu się wszystko to wygląda na dziecinne "od rzemyczka do koziczka" albo na pobicie ze skutkiem śmiertelnym bo gość gościa łokciem trącił w tramwaju. Z tego wszystkiego wynika jednak, że ta historyczna zaszłość, ta inklinacja do ścierania się mas ludzi, którzy w zasadzie nie mają w tym interesu jest stałą, jeśli nie kosmiczną, to przynajmniej ziemską. Bo jaki w zasadzie interes mają, dajmy na to, skoro rzecz odwieszasz po ostatnich zajściach, żołnierze FR w domniemanym (bądź nie) zajęciu Donbasu? A sama Rosja co by z tego miała, gdyby to uczyniła? Przybyło jej coś po Krymie, prócz kłopotów? I że nie odpuszczę ci aż do śmierci, tak w skrócie, plus że jak Kali kraść krowy, to dobrze, a jak Kalemu kraść krowy - to źle. Z tego powodu pisanie wieszczenie o tyle ma sens, że ten budujący się potencjał musi się wyładować, więc przy mnogości wróżb, któraś musi odpalić. Żeby trafić niekoniecznie trzeba być snajperem, wystarczy gęsto położyć ogień na przedpole. Chyba się starzeję, bo z optymisty zamieniam się w szybkich krokach w cynika, i coraz lepiej widzę, zwłaszcza po tym, co dookoła mnie, że najbardziej chodzi o paliwo dla polityków i ich urzędników, aby był pretekst do wysokich wynagrodzeń, obsadzania stanowisk swoimi i tak dalej. Żadnego głębszego sensu.