Mam wrażenie, że co do obserwacji to mniej więcej się zgadzamy, różnica natomiast jest co do wniosków
Nie musimy zawsze się zgadzać - nieprawdaż?
Moja matka, która nijakim "czynnikiem" (znaczy partyjna) nie była
Jakbym słyszał moją. Zwłaszcza o "nierobach z Solidarności". Nie idealizuję związku, zapewne takich było sporo. Inna sprawa, jaki procent to świadomi prowokatorzy. Codzienne strajki były na rękę władzy. Może coś jest w słowach Kiszczaka o kagiebistach. Choć z tego co wiem dzisiaj, najaktywniejsza była Stasi.
Ale czy stan wojenny rozwiązał problemy ekonomiczne i z nierobów zrobił pracoholików?
No, co do tego, że Solidarność nie naruszała strategicznych interesów ZSRR to się zgodzić po prostu nie mogę. Nawet napiłem się piwa w dużych ilościach, żeby być bardziej zgodnym (jestem z tych, na których alkohol taki właśnie skutek wywiera) - ale nie mogę.
Będę miał wyrzuty, że w alkoholizm wpędzam
Zapewne inaczej definiuję pojęcie "strategiczne". Wrzucam niezależny związek w ideologię i wydaje mi się, że w ówczesnej sytuacji sowieccy jeszcze jakiś czas by to znieśli (zwłaszcza, że jak dziś widać, był pod wcale niezłą kontrolą) Naród zimę by przetrzymał. A od 82 ryzyko bezpośredniej interwencji raczej malało. Nie siedzę w głowie generała, ale przeważa u mnie przekonanie, iż główny powodem s.w. był czynnik wewnętrzny, być może wewnątrzpartyjny (frakcja Milewskiego liżąca się do wielkiego brata).
Jakbym przeżył 1 czy 2 jaruzele, to tak.
Z tą zasadą nie mogę się zgodzić.
Idąc tym tropem nie możesz się wypowiadać oceniająco o Hitlerze ,Stalinie i w gruncie rzeczy żadnej postaci historycznej. Bo oni dużo przeżyli, a ty mniej. Tym niemniej doceniam dobroć Twego charakteru. Rozumiem kontekstową historyczność oceny.
Ja bardziej wredny jestem
Ale facet coś próbuje. Ja to doceniam.
Nie lubię za:
- WSI tuż po wojnie (Wolski)
- czystkę antysemicką 1967-68 w LWP, by sięgnąć po główny stołek
- Czechosłowację 68 (teraz pomyślałem, że udział w tej akcji zbudował w nim mentalne przekonanie ,że oni zawsze wejdą)
- masakrę w Trójmieście 1970 (za to najbardziej)
- s.w. 1981
A plusy
- okrągły stół (tu mam wątpliwości)
- odejście z prezydentury 90
Jak widać był solidnym, czasem nadgorliwym człowiekiem systemu. Karierowiczem ,bo zawsze mógł podać się do dymisji i lepić garnki. Choć może miał poczucie misji, bo skromności i powściągliwości trudno mu odmówić. Nie wykluczam też, że logika systemu była taka, że jak się powiedziało A, to nie było odwrotu. Trzeba było brnąć. Sam o sobie powiedział, że jest postacią tragiczną. Więc może niech tak zostanie.
Ale generalnie wiedziałeś to wszystko wówczas? Tak to czułeś, że można jeszcze podrażnić kota?
Pytanie, kto jest kotem. I kto kogo drażnił.
Siedziałem wtedy, już prawie miesiąc na strajku hebdowo-radomskim. Na początku grudnia, przyszły instrukcje, że strajk trza zawiesić, tak jak wszystkie inne w Polsce, bo władza coś szykuje ( do sejmu trafił wniosek o specjalne pełnomocnictwa dla rządu).
Nie można dać jej pretekstu. Nasz też wyglądał na sprowokowany. Sprawę można było rozwiązać w try miga (rektor, nieregulaminowo wybrany), ale władza się zawzięła. Wszyscy myśleli, że będzie stan wyjątkowy. K.S. się burzył, że S się wcina w sprawy NZS i tak odgórnie steruje oddolnym strajkiem
Ale ktoś ich przekonał, że sprawa jest poważna, oni nas.
Grzecznie poszliśmy do domu (akademika) 12 grudnia, wieczorem.