Masz rację, muszę się strzec, gdyby małżonka zaczęła wspominać o zakupie zdecydowanie większej zamrażarki. Choć z drugiej strony z tego co pamiętam, w tym przybytku jest też usługa dla uboższych, polegająca na zamrożeniu samej łepetyny, bez przyległości. Tak więc muszę też schować piłę.
Myślę, że to się w końcu uda tylko trochę inaczej, skoro są ryby, które całkowicie zamarzają, w ich ciele nie ma żadnego płynu w fazie ciekłej, więc w zasadzie nie mogą w ich ciele przebiegać żadne procesy biologiczne, czyli są martwe, a mimo to po odmrożeniu wracają do życia. Nie wspominając nawet o rozmaitych niekręgowcach. Myślę, że to będzie jakieś "borygo" dodawane jeszcze za życia do krwioobiegu.