Z tą nadprzestrzenią (co to jej nie ma), to się podparli tymi wyliczeniami:
http://www.stardestroyer.net/Empire/Tech/Power/Power2.htmlBazującymi z kolei na wcześniejszych takich zabawach fanów-ściślaków i
oficjalnych wydawnictwach (podobnych do tych
startrekowych Manuali, co o nich wspominałem), pisanych (w części najbardziej naukopodobnej) przez
Curtisa Saxtona (o którym też mowa była).
Jasne, że warte to +/- tyle co kraftunek u Dukaja i
napędy Warshawskiej weberowe (czyli jest to magia czarno-zielona za technologię przebrana), ale ma taka mniemanologia swoich zwolenników, i nawet można bronić tezy, że pewnej gimnastyki mózgowi jest w stanie dostarczać...
(Oczywiście, skutkiem ubocznym takiej zabawy jest kompletna demaskacja space opery jako absurdu, którego twórcom brak poczucia skali - wystrzeliwująca, jedną salwą, energię 3 mln. słońc, wielka jak Księżyc pukawka
*. No, Allegoryk, globaresowy przodek, mógłby się taką bawić w dzieciństwie...)
* Przypominają się zaraz słowa Mistrza:
"to jest po prostu eskalacja bajkowego cudu, przejęcie struktury z zastępowaniem rekwizytów baśniowych — „naukowymi”, wzmacniane tak, jak tylko na to cały Kosmos pozwala. Utrudzona wyobraźnia zatrzymuje się wreszcie na jego granicy, w obliczu kompletnej inflacji sensów urządzonej tym licytowaniem: możliwy jest jeszcze hiperpotwór w hiperprzestrzeni i taki, którego jedno oko — to jest cała Metagalaktyka. I co z tego?""Fif'a"